WikiLeaks u nas - Bogdan Zalewski  

 


 

 

 

 

 

 

 


WikiLeaks u nas

Władzuchna nasza ukochana tak już obrosła w piórka, że ma w głębokim poważaniu wszelkie medialne doniesienia o przekrętach z jej udziałem. O ludziach mających potężne wpływy w naszym kraju i całkowicie odpornych na najbardziej dyskredytujące ich zarzuty zwykło się mówić, że są to postacie 'teflonowe'. Jak wiadomo tworzywo to charakteryzuje się specyficznymi właściwościami: do politetrafluoroetylenu nie przywierają bowiem żadne zanieczyszczenia. Popatrzmy na niczym niezakłócone kariery negatywnych bohaterów skandalu podsłuchowego, tych wszystkich butnych VIP-ów zarejestrowanych podczas - szokujących często- negocjacji i sytuacji: Sikorskiego i Kulczyka, Sienkiewicza i Belki, czy Millera i Kwaśniewskiego. Wybieram te symboliczne postacie!

Historia III RP nie może się bez nich obyć. To są kluczowe nazwiska w PRL-bis, ludzie nietykalni, mający swoisty osobisty immunitet. Żaden włos im z głowy nie spadnie, mimo że - jak słyszymy na nagraniach w "Sowie & Przyjaciołach"- pohukiwali ze sobą na swych politycznych wrogów, spiskowali przeciw nim, nawiązując mocno podejrzane finansowo- gospodarcze stosunki. Nie mówiąc już o stosunkach natury bardziej dosłownej, intymnej, jak w przypadku lansowanej w pewnym medium córki potężnego oligarchy i pracującego dla niego działacza rządzącej kliki. To że z VIP-roomu w "Sowie" dochodziły odgłosy 'bliskich sex-kontaktów trzeciego stopnia' byłoby sprawą marginalną, gdyby nie to, że 'kompromaty' mógł ktoś później wykorzystać w biznesowych negocjacjach.

Intrygi w warszawskich lokalach to prawdziwa bomba z opóźnionym zapłonem. Zdają sobie z tego sprawę nie tylko uczestnicy skandalicznych biesiad. Wystarczy poczytać opinie odbiorców medialnych doniesień. Większość komentujących ten wyciek akt z prokuratorskiego śledztwa - z tego co zauważyłem- nie zamartwia się zbytnio tym, że ktoś, kto dokonał wypływu tych dokumentów do sieci, mógł złamać obowiązujące prawo. Istotniejsze są bowiem same informacje zawarte w owych materiałach. Zaryzykowałbym nawet tezę, że w szerszym oglądzie skandalu taśmowego, ważniejsza od formalnego legalizmu jest społeczna gwarancja, iż ta afera nie pozostanie bez konsekwencji. To opinia publiczna zmienia się w komisję śledczą. Jej decydujący głos poznamy w wyborach.

Sami negatywni bohaterowie tej całej grandy rzecz jasna próbują skierować tory skandalu na kwestie proceduralne. Eksponują więc swoją rolę pokrzywdzonych w śledztwie, biednych i niewinnych, bezprawnie podsłuchiwanych i nagrywanych. To naturalna strategia złapanych na gorącym uczynku. Przypominam sobie znakomitą anegdotę, "kawał" wymyślony przez dowcipnych i obdarzonych refleksem Polaków: mąż dostaje zdjęcia żony z kochankiem in flagranti; niewierna małżonka próbuje wyjść z opresji krzycząc: 'mężu, nie zajmuj się tym drobnym, nic nieznaczącym incydentem; lepiej sprawdź, mój kochany, kto w tak podły sposób próbuje rozbić nasze małżeństwo. Piszę ten tekst, przywołując stare anegdoty, a tutaj cała ta sytuacja jest niezwykle dynamiczna!

Teraz, gdy piszę te słowa, pojawiła się informacja, że Bartłomiej Sienkiewicz wycofuje się właśnie z życia publicznego. Autor dosadnego, skatologicznego aforyzmu "ch.., d.pa i kamieni kupa", który obok innego motta -"państwo polskie istnieje tylko teoretycznie" najtrafniej opisuje rządy Platformy Obywatelskiej w sojuszu z Polskim Stronnictwem Ludowym, nagle odchodzi w polityczny niebyt? Nie wierzę! Na pewno teraz "sprawdzi się w biznesie" jak kiedyś słynny "Staszek" rodem z ludowej ferajny, czyli ex- minister obrony Stanisław Dobrzański - kapuś PRL-owskiej bezpieki pseudonim "Równy". Sienkiewicz - człowiek spec-służb - to postać "epicka" na naszej scenie politycznej. To prawdziwy twórca, choć tu tworzywem nie były same słowa.

Literatura to nic w porównaniu z kreacyjną mocą szefa agenciaków. Choć trzeba przyznać, że podobnie jak jego równie słynny dziad Henryk - Bartłomiej próbował działać "ku pokrzepieniu serc". Nie ważne, że byłemu guru w MSW nie chodziło o "sursum corda" wszystkich Polaków. Ważne są przecież "rządzące elity", to jest nasza współczesna szlachta! Cóż z tego, że ci knajpiani rozmówcy Bartłomieja Sienkiewicza to raczej "czerwona burżuazja", komuchy takie jak Marek Belka i Sławomir Cytrycki, tajniacy PRL-owskiej bezpieki o pseudonimach 'Belch' i 'Ritmo'? Z takimi to personami wnuk autora "Potopu" robił deale, po to, by polityczny "potop" nie nastąpił w wyniku utraty władzy przez po-okrągło-stołową sitwę, co znów dorwała się do fruktów w efekcie Smoleńska!

Efektem już zeszłorocznej publikacji tygodnika "Wprost" powinno być usunięcie z wszelkiej działalności publicznej takiej persony jak ów Sienkiewicz. Jego spiskowanie z szefem Narodowego Banku Polskiego w celu niedopuszczenia do władzy opozycji powinno doprowadzić w czerwcu zeszłego roku do zniknięcia tej postaci. Trzeba było cały rok czekać na ten gest! A przypomnę, że drugi ze "spiskowców" z warszawskiej knajpy "Sowa & Przyjaciele" - Marek Belka - w dalszym ciągu, jak gdyby nic, szefuje Bankowi Centralnemu. Nadzieja w nowym prezydencie. Liczę na to Andrzej Duda wymieni tę ciemną postać restauracyjnego intryganta na uczciwego bankowca w stylu świętej pamięci Sławomira Skrzypka, ofiary wciąż zagadkowego Zamachu Smoleńskiego.

Belka zastąpił Skrzypka w 'intrygujących' okolicznościach. Otóż poprzedni prezes NBP Skrzypek był przeciwny przedłużeniu funkcjonowania elastycznej linii kredytowej w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, na co dziwnie mocno naciskali ówczesny premier Tusk i minister finansów Rostowski. 10 kwietnia 2010 Skrzypek zginął i jedną z pierwszych decyzji nowego prezesa NBP - Belki mianowanego przez następcę Lecha Kaczyńskiego czyli Bronisława Komorowskiego było podpisanie wniosku o przedłużenie linii kredytowej w MFW! Polska z niej w ogóle nie korzysta, a musi za nią słono płacić. Oto jak przejawia się reżim pachołków światowej finansjery! Afera podsłuchowa ukazuje w całej pełni ich pasożytniczy status, dlatego jest tak dla nich groźna.

'Leak' po angielsku znaczy 'przeciek'. Sensację na świecie wzbudziły materiały publikowane przez WikiLeaks czyli witrynę internetową, na której można umieszczać na zasadzie pełnej anonimowości często tajne materiały rządowe i korporacyjne. Zdaję sobie sprawę, że ci niby szlachetni informatorzy piętnujący bezprawie, którym poświęcam tu tak naprawdę swoją uwagę, mogą być szemranymi postaciami z politycznego półświatka, 'głębokimi gardłami" milczących odłamów spec-służb. Mogą i zwykle są! Jednak - powiem szczerze- zupełnie mnie to nie obchodzi, ponieważ realna polityka zawsze opierała się na zakulisowych działaniach. Tylko naiwniacy i ludzie złej woli ukazują polityczną rzeczywistość jako płaską i nieżyciową domenę dla nudziarzy.

Oburzają rządzących polityków i prorządowych dziennikarzy wycieki z zeznań w sprawie afery podsłuchowej? To niesamowita dla mnie hipokryzja, nawet jak na standardy panujące w salonie obecnej władzy, tak politycznej jak medialnej. Dlaczego bez wchodzenia w proceduralne aspekty publikacji cytowaliście przecieki z amerykańskich depesz dyplomatycznych w WikiLeaks dotyczące Radosława Sikorskiego? Przywołam cytat na temat ówczesnego szefa polskiej dyplomacji. Sikorski miał określić Niemcy mianem konia trojańskiego Rosji w Europie. Dlaczego zatem Polacy nie mogą sami ocenić swoistej politycznej schizofrenii pana Radka, który w knajpianej rozmowie martwił się, że Polska skonfliktuje się z Niemcami, bo robiliśmy laskę Amerykanom ?

Ważniejsze są jednak inne działania i restauracyjne rozmowy Sikorskiego, według mnie jednej z najmroczniejszych, najbardziej zagadkowych postaci w polskiej polityce po Tragedii Smoleńskiej. Nigdy nie została wyjaśniona rola tego polityka w przebiegu hekatomby polskiej elity i jego co najmniej dziwne zachowanie w dniu 10 kwietnia. Jednak nie o tym traktuje ten mój tekst. W związku z aferą podsłuchową należy dokładnie prześwietlić układy Sikorskiego z potężnym oligarchą Janem Kulczykiem. Czy obecny marszałek sejmu, człowiek - jak wiemy- o nienasyconym apetycie politycznym i żądzy międzynarodowej kariery mógł wchodzić z "doktorem Johannem" w podejrzane stosunki biznesowo - polityczne? Co znaczyła tzw. "ekonomizacja" polskiej polityki zagranicznej?

Entropia to stan, w który zabrnęła obecna władza. Słowa tego używam w literackim sensie, jako że jestem pisarzem, publicystą, bez ambicji naukowych czy politycznych pragnień. Amerykański literaturoznawca Tony Tanner zdefiniował entropię jako nieodwracalną tendencję układów, w tym i wszechświata, ku wzrastającemu nieuporządkowaniu i bezwładowi; również stan końcowy, do którego prowadzi taki proces. Inny fragment jego definicji też idealnie - w mojej opinii- pasuje do opisu obecnego układu rządzącego: wzrastające nieuporządkowanie energii poruszającej się w przypadkowy sposób wewnątrz układu zamkniętego, by wreszcie osiągnąć stan całkowitego bezwładu. Podstawowym problemem stojącym przed Polską jest wymiana tego układu.

Rozwiązanie przyniosą wybory parlamentarne . Pojawia się właśnie jednak kwestia entropii władzy. Ta realna grupa reżyserów pociągająca za sznurki, wpływająca z ukrycia na procesy społeczne, już szykuje rozwiązania podtrzymujące systemowy bezwład. Promowanie pseudo-outsidera Kukiza, pompowanie Stonogi jako nowego Leppera polskiej pseudo-demokracji to próby podtrzymania przy życiu gnijącej III RP. Nie jestem naiwną ofiarą forteli realnych decydentów w PRL-bis. Mam prawie 50 lat, więc nie jestem dzieckiem. Od lat bronię się przed tym, by nie być dzieckiem Ojców Założycieli nowej wersji komunizmu. A że to są nowi bolszewicy, świadczą ich prymitywne intrygi, które wychodzą na jaw dzięki naszej WikiLeaks. Sowa i przyjaciele politycznej mądrości wylatują o zmierzchu tego łże-państwa.

Bogdan Zalewski
Blog autora
Artykuł ukazał się 10 czerwca 2015r. na portalu rmf24.pl

10.06.2015r.
rmf24.pl

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet