PRZECIWKO MITOLOGOM "GEOREALIZMU" - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Naczelnik JP: "Wy tej Polski nie utrzymacie. Ta burza, która nadciąga, jest zbyt wielka"
PRZECIWKO MITOLOGOM "GEOREALIZMU"

Wyhodowanie rzeszy " georealistów " jest największym, historycznym osiągnięciem komunizmu i jego sukcesorów. Na koncepcjach " georealizmu " zbudowano ład pojałtański, w którym okupacji sowieckiej nadano cechy pseudo-państwowości PRL, a gdy ta formuła zniewolenia okazała się zbyt anachroniczna, przekształcono ją w " państwo socjalistyczne nowego typy ", nazwane III RP.
"Georealizm" - to gatunek nienowy, wywodzący swoje korzenie z postaw targowiczan i tych XVIII -wiecznych "pragmatyków", którzy wyborem " mniejszego zła " i poddaniem Polski Katarzynie II, zamierzali uniknąć agresji ze strony pruskiego monarchy.
Podstawowy dogmat "georealizmu" - jakoby Polska mogła być prorosyjska lub proniemiecka, albo nie istnieć w ogóle, doskonale oddaje fragment "Aktu założycielskiego konfederacji targowickiej", w którym napisano:
" A że Rzczplta pobita i w rękach swych ciemiężycielów moc całą mająca, własnymi z niewoli dźwignąć się nie może siłami, nic jej innego nie zostaje, tylko uciec się z ufnością do Wielkiej Katarzyny, która narodowi sąsiedzkiemu, przyjaznemu i sprzymierzonemu, z taką sławą i sprawiedliwością panuje, zabezpieczając się tak na wspaniałości tej wielkiej monarchini, jako i na traktatach, które ją z Rzczpltą wiążą."

Współczesny  "georealizm" wynikał z akceptacji powojennego porządku i przyjęcia tezy, jakoby dominacja sowiecka miała być nieuniknionym efektem " historycznych uwarunkowań ", Polska zaś, miała stanowić przedmiot w grze światowych mocarstw. Komunistyczna agentura chętnie używała tego sofizmatu i wykorzystując pamięć o tragicznych doświadczeniach wojennych, przedstawiała sowiecką hegemonię jako "lepszą alternatywę".
Przez półwiecze okupacji przekonywano Polaków, że Rosja jest gwarantem pseudo-państwowości PRL, a jej polityczna i militarna obecność wytycza granicę nieprzekraczalną dla naszych aspiracji. Zaszczepiany przez dziesięciolecia lęk przez Sowietami miał tłumić dążenia niepodległościowe i sprawić, że wszelkie koncepcje istnienia Niepodległej będą musiały uwzględniać interes rosyjski. Jednocześnie, "georealistyczni" namiestnicy PRL ze straszaka wojny z Rosją uczynili podstawowy element indoktrynacji społeczeństwa i główny wektor działań politycznych.
Mitologia "georealizmu" wywodziła, że z uwagi na nasze położenie geograficzne, jesteśmy "skazani" na budowanie dobrych relacji z sąsiadami, przy czym relacje te należy traktować dwutorowo i alternatywnie - jako opcję wschodnią lub prozachodnią.
Znakiem sukcesji komunistycznej III RP, było przyjęcie koncepcji, jakoby kultywowanie "przyjacielskich stosunków" z Niemcami, miało wyrażać prozachodnie i proeuropejskie aspiracje Polaków i w tym zakresie znacząco różniło się od kursu promoskiewskiego. Wykorzystano tu naturalne dążenia Polaków do odbudowy więzi ze światem Zachodu.
Postulat "integracji europejskiej" (przyjęty na początku III RP jako dogmat polityki zagranicznej), został skutecznie obciążony koncepcją zbliżenia z Niemcami , do czego przyczyniła się, nie tylko działalność agentów Stasi i KGB, oddelegowanych na "odcinek pojednania", ale wspólna rosyjsko-niemiecka gra, obliczona na zachowanie Polski w strefie obcych wpływów i uczynienia z naszego kraju obszaru eksploatacji ekonomicznej. Po upadku muru berlińskiego i zjednoczeniu państw niemieckich, wsparcia dla polskich dążeń upatrywano głównie ze strony Republiki Federalnej Niemiec, a do dziś Niemcy są uważani za głównych "akuszerów" naszego akcesu do UE i NATO.
To znamienne, że szereg zapisów "Traktatu między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy" z roku 1991, można odczytać w kontekście tej samej wizji, jaka towarzyszyła targowiczanom -"georealistom":
" Rzeczpospolita Polska i Republika Federalna Niemiec (.) są głęboko przekonane, że urzeczywistniając żywione od dawna przez ich Narody pragnienie porozumienia i pojednania, wnoszą ważki wkład w zachowanie pokoju w Europie,(.) pomne niepowtarzalnego wkładu Narodów polskiego i niemieckiego do wspólnego europejskiego dziedzictwa kulturowego oraz wielowiekowego wzajemnego wzbogacania się kultur obu Narodów, jak również znaczenia wymiany kulturalnej dla wzajemnego zrozumienia i pojednania narodów ".
Ten poprawny geograficznie i fałszywy politycznie kierunek, stworzył trwałe, historyczne kajdany i od wielu dziesięcioleci oddala nas od perspektywy obalenia porządku pojałtańskiego.
Bo jeśli nie współpraca z Rosją, to wizja ekonomicznej kolonii niemieckiej. Jeśli nie zbliżenie z Berlinem, to moskiewski jasyr.
Mitologia "georealizmu" sprawiła, że od momentu powstania III RP, funkcjonuje tylko jeden i jedynie słuszny model państwowości, oparty na przeświadczeniu, że warunkiem istnienia państwa polskiego są " dobrosąsiedzkie " stosunki z Rosją i Niemcami oraz ciągłe " pogłębianie procesu integracji europejskiej ". Model ten, doprowadził nie tylko do konserwacji silnych wpływów okupanta rosyjskiego, ale na niespotykaną skalę utworzył i zabezpieczył wpływy niemieckie, głównie w obszarze ekonomii i mediów.

"Georealizm" elit politycznych III RP eksploatują zatem dwa państwa, którym Polska i świat zawdzięczają najokrutniejszą w dziejach wojnę i śmierć milionów istnień. Wbrew racjom historycznym, politycznym i moralnym, to one dyktują warunki ładu europejskiego i decydują o kierunkach polskiej polityki.
Nazywam ten model mitologią , bo w sposób niedorzeczny odrzuca doświadczenia historyczne i przeczy elementarnej wiedzy o świecie współczesnym. Nikt bardziej od Polaków nie powinien wiedzieć, że Moskwa i Berlin zawsze pozostaną wrogami polskości i Niepodległej Rzeczpospolitej. Dążeniem tych państw jest ustanowienie na Wiśle granicy rosyjsko-niemieckiej i wymazanie Polski z mapy świata. To, czego głośno nie sformułuje żaden polityk niemiecki, jest od lat realizowane na mocy sojuszu Merkel-Putin i tworzy skuteczną barierę dla naszych narodowych dążeń.
Wytyczając fałszywe reguły i traktując Rosję i Niemcy, jako dwie przeciwstawne siły, III RP nie może realizować polskiej racji stanu ani prowadzić racjonalnej polityki zagranicznej. Nie potrafi tego również obecny rząd, w którym wyznawcy "georealizmu", motywowani nadto mitologią demokracji,  zajmują pozycję dominującą.
Tak dalece sfałszowano pogląd na sprawy polskie, że ci sami politycy, którzy "rusofobię" i "antyniemieckość" uznają za polityczne tabu, deklarują dziś przywiązanie do tradycji całkowicie obcych dogmatyce "georealizmu" i przyznają do dziedzictwa, z którym nie mają nic wspólnego.
Powstanie Warszawskie czy walka Żołnierzy Niezłomnych, symbolizują bowiem postawy diametralnie różne i wyrastają z zasad, jakimi kierowała się myśl polityczna II Rzeczpospolitej. Zarówno Niemcy, jak Rosja stanowiły dla niej śmiertelne zagrożenie, były traktowane symetrycznie i z równą obawą.
Powstańcy warszawscy chwycili za broń, bo perspektywa zamiany okupacji niemieckiej na sowiecką, nie tylko przekreślała szanse budowania wolnej państwowości, ale niosła dla Polaków kolejne lata terroru i zniewolenia. Jeśli sukcesorzy komuny ,wespół z wyznawcami  "georealizmu" bełkoczą dziś o "katastrofie" i "szaleństwie" czynu powstańczego, jest w tym wyraz wyobcowania z polskości, ale też objaw kompletnego niezrozumienia tradycji II Rzeczpospolitej. 
Żołnierze Niezłomni musieli kontynuować walkę zbrojną, bo w antyludzkim komunizmie, niesionym przez ruskie tanki i agentów Moskwy, trafnie dostrzegali "starszego brata" niemieckiego hitleryzmu i na równi oceniali intencje obu agresorów.
Esesman, enkawudzista, moskiewski agitator czy polskojęzyczny ubek - byli wrogami tej samej kategorii, delegatami obcej, antypolskiej zgrai, z którą należało walczyć na śmierć i życie, lub ulegając jej - stać się niewolnikiem.
Ci ludzie nie tłumaczyli sobie, że z kolaboracji ze złem wychodzi się zwycięsko lub idąc z nim na ustępstwa, można ocalić dobro. Nie szukali "porozumienia" i "dróg kompromisu", bo każda droga prowadziła do upadku i zaprzaństwa.
Nie próbowali odnajdywać "zgody budującej", bo mieli świadomość, że ze śmiertelnym wrogiem rozmawia się tylko z pozycji siły.
Ich realizm wynikał z doświadczeń okresu rozbiorów, znajdował korzenie w walce Legionów Piłsudskiego i wojnie 1920 roku, czerpał z tragedii 17 września i pamięci o Zbrodni Katyńskiej.

Jest coś niewiarygodnie podłego w głoszeniu poglądu, jakoby III RP - bezpośrednia sukcesja PRL-u, zbudowana na pakcie esbeków z ich agenturą, w której zdrajcy i Obcy zachowali wszelkie przywileje, miała urzeczywistniać Wolną i Niepodległą, o którą walczyli Powstańcy Warszawy i Żołnierze Niezłomni.
To łgarstwo ma w sobie głębokie znamię niewolnictwa i przeczy wartościom, na jakich zbudowano II Rzeczpospolitą.
W istocie, "georealizm" polityków III RP polega na myśleniu dostosowawczym oraz na akceptacji ambicji rosyjskich i niemieckich. Prawdziwy realizm, wykuty na miarę naszej niepodległości, musiałby prowadzić do zanegowania i odrzucenia wszystkiego, co związane z ambicjami naszych wrogów.
Tam, gdzie II Rzeczpospolita odrzucała postawy klientelistyczne i wszelkimi metodami zwalczała ingerencję "czynników zewnętrznych", elity III RP preferują dogmat "integracji europejskiej" i próbują zabiegać o "wspólnotę interesów". Tam, gdzie politycy Polski międzywojennej wyznawali zasadę ograniczonego zaufania i trzeźwo oceniali gwarancje sojusznicze, III RP opiera bezpieczeństwo na papierowych klauzulach i daje wiarę "dobrej woli" naszych odwiecznych wrogów.
Nie pojmuję - jak wyznawcy kłamstwa o "upadku komunizmu", kustosze czasów okupacji sowieckiej, czciciele "integracji europejskiej", "gwarancji NATO" i "dobrosąsiedzkich" relacji z Rosją i Niemcami, mogą przypisywać sobie wspólnotę z żołnierzami Powstania Warszawskiego i Niezłomnymi obrońcami polskości?
Co wspólnego z tą tradycją mają ludzie odrzucający żelazną dychotomię My-Oni, piewcy "kompromisów" i "porozumień ponad podziałami"?
W jakim zakłamaniu musi żyć społeczeństwo, które bez cienia refleksji przyjmuje werbalne deklaracje takich polityków, karmi się pustą symboliką i emocjonalnym pseudo patriotyzmem? 

Aleksander ŒŚcios
Blog autora

ŚŒCIOS PYTAŁ KOMOROWSKIEGO, a TERAZ PYTA NASZYCH WYBRAŃCÓW

Czytelnikom Aleksandra ŒŚciosa i jego komentatorom na blogu oraz TT:
Aleksander ŒŚcios 19 maja 2016 21:43

Szanowni Państwo,

Najmocniej przepraszam stałych Czytelników bezdekretu za dyskomfort związany z lekturą niektórych "komentarzy" i za obecnoć treści, które nie powinny znaleść się w tym miejscu.

Od wielu lat staram się prowadzić blog w ten sposób, by nie pojawiały się tu dezinformacje, łgarstwa lub esbeckie "wrzutki". Dość ich w tzw. wolnych mediach i na "prawicowych" forach internetowych.

Nie dopuszczam również do głosu klasycznych idiotów, ćwierćinteligentów ani zadaniowanych funkcjonariuszy.

Nie ma tu miejsca dla teoretyków spisku żydo-masońskiego, wyznawców endokomuny i narodowych bolszewików, dla sierot po Urbanie, esbeckich prowokatorów lub zwolenników "trzeciej drogi".

Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić polemiki na poziomie uwłaczającym ludziom rozumnym. Nie uważam też za konieczne objaśniania rzeczy oczywistych.

To kwestia zasad, higieny psychicznej oraz szacunku wobec gości i przyjaciół bezdekretu.

Chcę więc wyraźnie podkreślić, że od tej chwili wszelkie brednie o "wspólnych posiedzeniach rządów polskiego i izraelskiego z ojcowskim nadzorem Amerykanów" itp. rewelacje, których autorzy węszą spiski żydowsko-amerykańskie, będą stąd natychmiast usuwane i nie doczekają się odpowiedzi.

Będę również kasował "komentarze" w stylu zaprezentowanym przez pana "Kowalski Jaroslaw". Nie ma tu miejsca na niewybredne insynuacje ani na łgarstwa powielane na forach Związku Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa itp. organizacji.

Nie interesuje mnie - co o takich praktykach pomyślą autorzy takich wypowiedzi. Będę ich usilnie zniechęcał do odwiedzania mojego bloga i dbał, by nie zaśmiecali tego miejsca.

Z komentarzy na blogu Autora:
ObserVator 3 sierpnia 2017 23:19

Nastał czas koniecznych czynów, bo wszystko, co mówi się na temat zdrajców i zaprzańcow straciło już sens. Czy raczej odpowiednią wagę. Polska dopiero wtedy będzie prawdziwą dumną Rzeczpospolitą, kiedy jej obywatele będą wiedzieli, widzieli i czuli, że sprawiedliwość jest wymierzana z żelazną konsekwencją. To właśnie konieczne czyny.Jesli ich aparat państwowy nie podejmie teraz, bezzwłocznie to przegra. Wszystko przegra.

***

Bobola 4 sierpnia 2017 01:19

Sluszne obserwacje! Ale niestety wszystkie obecne sily polityczne sa na garnuszku jednego z naszych odwiecznych wrogow. Jak sie w takiej sytuacji "wybic na niepodleglosc" kiedy nikt nie stawia sprawy jasno?

ObserVator 4 sierpnia 2017 11:41

Właśnie to "jak się wybić na niepodległość, gdy wszystkie siły polityczne są na garnuszku obcych" powinno i musi być przedmiotem głębokiej dyskusji na tym szanownym Forum. Tylko to i aż to. Bo jak było i jak jest - wiemy. Widzimy to na co dzień! Nie wiemy natomiast do końca jak sprawić, aby zmartwychwstała prawdziwa, wielka, sprawiedliwa Rzeczpospolita. Czy jednak nie wiemy na ten temat nic?

Wiemy już dużo. Wiemy czym tego uczynić nie zdołamy. Wiemy, że samą świadomością historyczną, obecną i gorącymi patriotycznymi sercami tego nie zrobimy. To było zawsze w Polsce, jest teraz a jednak nie wystarcza. Wiemy również, że bohaterskim zrywem rewolucyjnym też nie zagwarantujemy sobie sukcesu - to również było u nas wiele razy, a udało się raz - w 1918 za Piłsudskiego. Były ofiary, krew Niezłomnych, szubienice dla Powstańców, Sybir dla Patriotów, kule dla Bohaterów Wolnej Polski. Przez całe stulecia. A Polska raz wybiła się na niepodległość, na 20 lat pomiędzy rokiem 1918 a 1939.

Uczmy się z własnego dziedzictwa, z historii - tej najdalszej, tej sprzed lat dwustu i również tej najnowszej. Tej z wczoraj. A nauczyć się możemy bardzo wiele.

Wniosek 1: 1000 najmądrzejszych filozofów o płomiennych i uduchowionych sercach pełnych miłości ojczyzny zostanie spacyfikowanych i rozpędzonych na 4 wiatry kijami przez 100 zbirów o ograniczonej inteligencji przekupionych przez ich wrogów, jeśli tylko nie będą odpowiednio zorganizowani, a zbiry będą.
10 milionów ludzi Solidarności dało sobie ukraść tę szlachetną rewolucję i wtłoczyć zdradę Magdalenki przez dosłownie kilkudziesięciu sprzedajnych zbirów odgrywających fałszywą rolę jej "elity intelektualnej" i jej "doradców". Czemu 10 milionów przegrało z kilkudziesięcioma? Bo nie byli odpowiednio zorganizowani, a tamci byli.

Zatem Zasada I politycznego sukcesu brzmi:
ORGANIZACJA

Wniosek 2: Gdy Piłsudski zdołał wyprowadzić Polskę na niepodległość, czy dokonał tego siłą argumentu, perswazji, consensusem z zaborcami? Czy argumentem siły i nieugiętości? Czy gdy w 1920 roku zatrzymał Sowiety pod Warszawą czy dokonał tego siłą argumentu czy argumentem siły? Gdy najlepsi Polacy i Polki w czasach Kościuszki, Traugutta, Piotra Wysockiego używali siły aby przeciwstawić się sile zaborców czemu przegrali, czemu zginęli? Bo ich sile została przeciwstawiona większa siła. Siła to nie tylko wojsko, to również a może przede wszystkim pieniądze, wpływy, media, propaganda, morale/świadomość społeczeństwa, zaskoczenie, długowzroczność, gospodarka, zasadzka, taktyka.

Zatem Zasada II brzmi SIŁA - sukces polityczny może być dokonany tylko w przypadku użycia siły i to większej siły, niż ta, którą dysponuje przeciwnik.

Wniosek 3:
Ta uwaga dotyczy momentu dziejowego. Gdy Polska odzyskała swoją niepodległość i stała się dumną Rzeczpospolitą jej siła była większa, niż siła wrogów, bo oni byli osłabieni toczącą się I Wojną Światową. Czas na sukces musi być odpowiedni.
Tak wiec mamy Zasadę III: ODPOWIEDNI MOMENT DZIEJOWY

Samą odwagą i bohaterstwem nie wygrywa się bitew. Aby wygrać muszą być spełnione te 3 warunki: Organizacja, Siła, Odpowiedni Moment Dziejowy.

Pytanie więc do Szanownego Autora Forum oraz Wszystkich Szanownych Forumowiczów: Czy biorąc pod uwagę obecne dokonania PiS, zdradę prezydenta, działania i stan organizacji sił wrogich Polsce wewnątrz i na zewnątrz, stan morale/świadomości społeczeństwa, sytuację międzynarodową rysują się szanse powstania Wielkiej, Sprawiedliwej Rzeczpospolitej? Czyli innymi słowy mówiąc czy mamy dostateczną organizację, dostateczną siłę i czy istnieje odpowiedni moment dziejowy do dokonania tego? Jeśli nie, to jak powinniśmy się organizować, jak budować siłę i na jaki moment dziejowy czekać? A jeśli tak to jakie natychmiastowe działania należy podjąć?

Sprawiedliwość, rozliczenie i kara dla łotrów jest chyba tym, czego większość Polaków pragnie najbardziej. Tyczy to się również w wielkim stopniu sprawy Smoleńska. I nie szyld PiS czy jakikolwiek inny, nie nazwisko Kaczyńskiego, Ziobry, Szydło czy jakiekolwiek inne liczy się najbardziej w tej rozgrywce, ale właśnie zrobienie tego, dokonanie tego, rozliczenie tego jest śmiertelnie ważne dla Polski.

Aleksander Ścios 5 sierpnia 2017 16:52

ObserVator,

Zadał Pan ważne pytanie:
"Czy mamy dostateczną organizację, dostateczną siłę i czy istnieje odpowiedni moment dziejowy do dokonania tego? Jeśli nie, to jak powinniśmy się organizować, jak budować siłę i na jaki moment dziejowy czekać? A jeśli tak to jakie natychmiastowe działania należy podjąć?"
Podobają mi się te trzy, wyszczególnione przez Pana "zasady", bo dostrzegam tu analogię z czynem niepodległościowym 1918 roku.
Ale właśnie dlatego, że taka analogia istnieje, powinniśmy postawić to pytanie w nieco innym kontekście.
Bo uważam, że organizację, dostateczną siłę i odpowiedni moment dziejowy - musimy stworzyć sami.
Dlatego pytanie: jak się organizować, jak zbudować siłę i na jaki moment dziejowy czekać, jest w istocie pytaniem o naszą zdolność (potencjał) do działania.
Tę zaś oceniam dziś bardzo negatywnie, a jako argument wskazuję reakcje na 10 kwietnia i następujący po tej dacie ośmioletni okres zapaści i upodlenia.
Nie podzielam więc optymizmu płynącego z Pańskich słów - "Sprawiedliwość, rozliczenie i kara dla łotrów jest chyba tym, czego większość Polaków pragnie najbardziej. Tyczy to się również w wielkim stopniu sprawy Smoleńska".
Gdyby tak było, jakże Polacy, po dwóch latach pozorowania "dobrych zmian", podczas których nie dokonano żadnego aktu "sprawiedliwości, rozliczenia i kary dla łotrów" nadal znosiliby banialuki panów Dudy i Kaczyńskiego?
Zgoda na kolejne dekady "georealistycznego" bełkotu i uprawiania mitologii demokracji, nie jest wyrazem mądrości naszych rodaków, ale cech znacznie podlejszych.

Dlatego od wielu lat uparcie piszę o perspektywie długiego marszu, którego (nieodzownym) początkiem będzie powstanie grupy, formacji, siły politycznej, głoszącej podstawowy postulat: III RP musi zostać obalona.
Nie żadna "obrona demokracji", "oczyszczanie życia społecznego", "budowa nowych relacji unijnych", itp. bzdury, ale jedna rzecz - likwidacja sukcesji komunistycznej. Z jej konstytucją, instytucjami, elitami, systemem politycznym.
Nie liczę tu na "bohaterski zryw rewolucyjny", ale na powolną ewolucję polskiego "radykalizmu", na proces uświadamiania sobie, że obecna droga prowadzi donikąd i trzeba wreszcie zdobyć się na "idealizm" i "szaleńczy romantyzm". Taką świadomość próbuję budzić.
Nie liczę też na tłumy, bo do tego wystarczą jednostki.
Byle takie jednostki były, a ich głos nie został uciszony przez stada "georealistów".

***

Urszula Domyślna 4 sierpnia 2017 01:25

* * *

Szli krzycząc: "Polska! Polska!" - wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: "Boże! ojczyzna! ojczyzna".
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: "Jaka?"

J. Słowacki

rodakvision1 4 sierpnia 2017 15:50

Urszulo, o Pani,

Czecia rzecz pospolita,
PPPPPolski pokraka!

Serdeczności

***

jan kowalski 5 sierpnia 2017 03:58

"Ich realizm wynikał z doświadczeń okresu rozbiorów, znajdował korzenie w walce Legionów Piłsudskiego i wojnie 1920 roku, czerpał z tragedii 17 września i pamięci o Zbrodni Katyńskiej"

Nie wiem czy to odpowiednie miejsce na takie pytanie ale jako nie-historyk pozwolę je sobie zadać historykowi: czy wdrożony "Plan Burza" nie dowodzi jednak czegoś przeciwnego niż ten wymieniony przez Pana "realizm"?
A co do teraźniejszości to jeśli nawet z Watykanu idzie dezinformacja ( Losservatore Romano), jeśli dokonuje się to groźne "przebudzenie" ( swoją drogą genialny termin), że nie wspomnę tokowania Pieronko-podobnych person to - czy można się dziwić obecnemu stanowi świadomości społeczeństwa?
No, parszywy ten świat taki.

Aleksander Ścios 5 sierpnia 2017 17:20

Jan Kowalski,

Domyślam się, że ma Pan na myśli akcję "Burza" - projekt z 1943 roku o rozpoczęciu na terenie kraju zbrojnego powstania i przystąpienia do wzmożonej dywersji.
Pańskie wątpliwości budzi zapewne rozkaz gen.Tadeusza Komorowskiego-"Bora", w którym m.in.znalazły się takie słowa:
"Wobec wkraczającej na ziemie nasze regularnej armii rosyjskiej wystąpić w roli gospodarza. Należy dążyć do tego, aby naprzeciw wkraczającym oddziałom sowieckim wyszedł polski dowódca mający za sobą bój z Niemcami i wskutek tego najlepsze prawo gospodarza. Miejscowy dowódca polski winien się zgłosić wraz z mającym się ujawnić przedstawicielem cywilnej władzy administracyjnej u dowódcy oddziałów sowieckich i stosować się do jego życzeń".

Nie podzielam opinii, jakoby plan tej akcji miał świadczyć o jakiejś naiwności dowództwa AK lub dowodził braku realizmu.
Przychylam się do zdania, że akcja miała przede wszystkim cel polityczny, a chodziło o skłonienie Sowietów do uznania polskich praw do ziem II Rzeczypospolitej. Poprzez propozycję wspólnej walki z Niemcami (zresztą prowadzonej w wielu miejscach), władze Państwa Podziemnego chciały skłonić Rosjan do uznania zwierzchnictwa legalnego rządu na emigracji oraz zachowania wschodniej granicy Polski sprzed 1939 roku.
W ich rozumieniu - był to sposób na wyłączenie Rzeczpospolitej spod sowieckiej strefy wpływów i uniknięcia kolejnej okupacji.
Możemy się dziś spierać, czy było to wówczas możliwe, ale proszę dostrzec, że taka motywacja świadczy o znajomości intencji Sowietów. Wiedziano, że obszar, na którym postanie noga czerwonoarmiejca,będzie uznany za sowieckie dominium.
O niepowodzeniu tej akcji nie zdecydowała postawa dowództwa i żołnierzy AK, ale zdrada państw Zachodu, które nie tylko nie reagowały na bandytyzm Armii Czerwonej na tzw. "ziemiach wyzwolonych", ale odmówimy wsparcia legalnego rządu polskiego i za naszymi plecami paktowały ze Stalinem.

***
Artur Zarzycki 4 sierpnia 2017 15:12

Pan jest typem politycznego idealisty, który nie znosi wszelakich kompromisów, to bardzo szlachetne, tyle, że tak nie da się funkcjonować ani w świecie polityki ani w życiu w ogóle. Takim bezkompromisowym super idealistą można być na bezludnej wyspie. Ja pana lubię czytać ze względu na ten idealizm właśnie i sporą wiedzę jaką pan posiada ale w pewnym sensie pan jest takim drugim JKM-em: w kwestii ekstremizmu światopoglądowego nie uznającego żadnych racji poza własnymi. Czytałem pańskie wszystkie książki i to o panu pisały "internety" itd. I mam pytanie: CO pan by zrobił będąc polskim premierem, w sprawie Smoleńska? Wypowiedziałby pan wojnę kremlowskiemu kagiebiście za wrak? Ja też p. Aleksandrze jestem wrogiem III RP, a i ta czwarta też mi się nie podoba bo nas oszukała paplaniną o rozliczeniach ale w odróżnieniu od pana nie jestem typem rewolucyjnego idealisty, którego żaden realizm nie interesuje.

Bogdan Boruta 5 sierpnia 2017 12:18

Dzisiejsi "realiści" to idealiści, którzy za wszelka cenę chcą przetrwać, ale nie wiedzą, że nie będzie (nie jest) im to dane. A "idealiści" tj. ci których oskarża się o "idealizm", to realiści, którzy zdali sobie sprawę z tego że celem naszych sąsiadów jest likwidacja Polski ...

Komu potrzebna jest Polska ? ... Niemcom?, Rosjanom? a może Francuzom, albo innym Europejczykom? ...

Polska i to Niepodległa jest potrzebna tylko i wyłącznie Polakom.
Bo tylko w niepodległym kraju można uczciwie zarabiać na życie, prowadzić legalne interesy, płacić niskie podatki, swobodnie gospodarować ziemią i korzystać z jej zasobów. A wszystko inne realizowane w ramach tzw. "euro-integracji" jeżeli nie jest już patologią, to z czasem stanie się taką patologią. To powolne zdychanie, ...wegetacja...
Ja w ogóle nie rozumie, jak można tego nie widzieć. Nie pojmuję tego jak ludzie z tytułami czy jak chociażby tutaj obnoszący się swoja erudycją zamiast głośno mówić o tym (zamiast nazywać rzeczy po imieniu) ubierają się w szaty realistów, wierząc w to co nie realne.
Realna jest tylko Niepodległość, a wszystko inne to mierzwy i resztki z pańskiego stołu.
Rozumiał to tylko Józef Piłsudski ..., dlatego tyle lat po śmierci nadal jest opluwany ...

"Polacy chcieliby żeby niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi"

meewroo 5 sierpnia 2017 13:22

Panie Arturze.
Załóżmy, że staram się przyjąć na moment Pańską polityczna optykę.
Jako realista zauważa Pan, że polityka przypomina trochę handel, a w szczególności targowanie ceny. Trzeba być elastycznym, ale też jak rozumiem, trzeba mieć w głowie cenę nie do przekroczenia, poza która się nie handluje. Po to, żeby bezpiecznie zbliżyć się do zakładanego optimum, każda ze stron targu, startuje do niego niekiedy z odległego extremum. Zasada stara jak świat, znana i akceptowana na każdym porządnym straganie, służąca do zabezpieczenia interesów obu stron. Po jaką więc cholerę Pan robi z ustawiania się do polityki w taki sposób zarzut? Kupował Pan coś na arabskim bazarze? Płaci Pan ile żądają? Jeśli tak, to jaką Pan ma wśród kupców opinię? Realisty?
Przechodząc do sprawy najistotniejszej, proszę przyjąć spróbować przyjąć na moment następującą optykę. Od dwudziestu pięciu lat jakiś fajans okrada, gwałci, poniewiera i ośmiesza Pańską Matkę. Do takiej perspektywy również przyłoży Pan handlową perspektywę, przystąpi do negocjacji z dziadem i zadowoli częściowymi ustępstwami.
Jeśli z Pana aż taki realista, to handlem tego żaden przyzwoity człowiek nie nazwie.

Aleksander Ścios 5 sierpnia 2017 16:30

Artur Zarzycki,

Gdy zastanawiałem się, czy w ogóle zamieszczać Pana komentarz i udzielać nań odpowiedzi, pomyślałem sobie, że tym zbiorem pustych opinii daje mi Pan okazję do pogłębienia tematyki mitologii "georealizmu" i rozprawy z postawami, które uważam za niedorzeczne i kompromitujące.
Wprawdzie nie napisał Pan, co rozumie pod określeniem "idealizm", ale domyślam się, że chodzi o widoczny dysonans poznawczy - między stanem obecnym (dla Pana rzeczywistym), a tym, o czym piszę i co proponuję w moich tekstach.
W takim ujęciu - ten pierwszy stan, byłby realistycznym "punktem wyjścia", ten drugi zaś, marzycielską, "romantyczną" pułapką, oderwaną od autentycznych ograniczeń i uwarunkowań.
Jeśli tak pojmowałby Pan mój "idealizm", proszę się zastanowić i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy stan obecny III RP (rzeczywisty) uważa Pan za właściwy, dobry i korzystny dla Polski? Czy zadowala Pana to, co jest i nie chciałby Pan przeprowadzić żadnych zmian?
Jeśli padłaby odpowiedź twierdząca - kończy to dyskusję, bo nie miałbym ochoty rozmawiać ze ścianą.
Jeśli zaś Pan by zaprzeczył ( a tak mogę podejrzewać po słowach " ja też jestem wrogiem III RP"), pojawia się problem epistemologiczny.
Bo okazuje się, że to, co uznaje Pan za rzeczywistość, godną kształtowania naszych poglądów, opinii i racjonalnych działań, jest w istocie poważną patologią i głęboką aberracją, która świadczy o kompletnym wypaczeniu i "zamazaniu" rzeczywistości.
Obraz, który jest dla Pana owym realistycznym "punktem wyjścia", to zaledwie simulacrum - symulacja pozorująca stan rzeczywisty, zbudowana z zasłony fałszu, kłamstwa, a nawet zbrodni.
Zbudowano ją po to, by falsyfikacją języka i fałszerstwem podstawowych pojęć (takich jak: prawda, naród, patriotyzm, wolność, demokracja, itd.) oszukać i wykorzystać Polaków. Nie jest ona nawet odbiciem tego, co być powinno. Jest odwróceniem i przeciwieństwem świata rzeczywistego, tym, co we współczesnej nomenklaturze bywa nazywane matriksem.
Pan zaś, widząc ten obraz i uznając jego granice, chciałby na tej postawie profilować swoje poglądy na świat, podejmować konkretne działania, wytyczać strategie, określać cele i dążenia. Co więcej - uważa Pan (nazywając mnie idealistą), że życie w owym simulacrum musi ograniczać nasze aspiracje, determinować wizje polityczne i decydować o naszej przyszłości. Przyjmuje Pan ten obraz jako "zło konieczne", ale nie po to, by go podważyć i zniszczyć, ale dlatego, że tworzy on nieprzekraczalną granicę i barierę poznawczą.
Wskażę konkrety:
Skoro Rosja jest od nas większa i silniejsza, musimy respektować jej wolę i przyjmować wobec Rosji postawę serwilistyczną lub klientelistyczną.
Jeśli system polityczny III RP jest zdominowany przez partie mitologów demokracji i "georealistów", nie sposób żądać zasadniczych rewizji tego systemu ani proponować innych dróg politycznych.
Ponieważ istnieje tzw. "opozycja", a jej działania mogą przynieść negatywne skutki, trzeba ograniczać własną aktywność i brać pod uwagę reakcje Obcych.
Skoro nie ma w III RP polityków, którzy postulat antyniemieckości i antyrosyjskości uznaliby za jeden z fundamentów polskiej racji stanu, należy uznać taki postulat za nierealny i niewarty głoszenia.

Muszę Panu powiedzieć, że nie ma w tym nawet cienia realizmu.
Taka postawa cechuje bowiem ludzi słabych i zniewolonych, o mocno ograniczonych horyzontach i niskich aspiracjach.
Nie świadczy o pragmatyzmie (rozumianym jako realistyczna ocena rzeczywistości), lecz o podatności na oddziaływanie simulacrum.
Ludzie, którzy taką postawę nazywaliby realizmem, w istocie usprawiedliwiają własną słabość, sankcjonują tchórzostwo lub koniunkturalizm.
Tacy "georealiści", za wartość niepodważalną uznają zwykle "pokój i dobrobyt" i w ich rozumieniu po wielokroć przewyższa ona obowiązek dążenia do prawdy czy wolności. Jeśli Polacy ze wzruszeniem ramion przyjmują wizje budowy innej państwowości czy prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej - zawdzięczamy to ludziom, którzy przez dziesięciolecia zabijali w nas dumę z polskości i wmówili naszym rodakom, że tylko zależność od sąsiadów oraz kultywowanie mitologii "niepodważalnych sojuszy" pozwoli zachować szczątki państwowości.

Tymczasem - jeśli dojdziemy do wniosku, że status III RP i jej relacji z tzw. światem (sąsiadami) jest patologią i aberracją, NIE WOLNO akceptować tego porządku.
Akceptacja - wyrażana choćby poprzez uznanie takiego stanu za ograniczenie i "punkt wyjścia", nie jest dowodem trzeźwości intelektualnej, ale wyrazem ślepoty i słabości. Na tym polega myślenie dostosowawcze, niesamodzielne i zdeterminowane.
Nie można przecież brać za wzorzec obrazu pozornego i anormalnego i nadawać mu cech realizmu.
Dlaczego więc, gdy próbuję pisać o tym, jak być powinno i w świecie simulacrum chcę wytyczać "kanciaste granice", Pan nazywa to "idealizmem" i przeciwstawia własnej wizji?
Czy potrafi Pan uzasadnić, na czym opiera się Pański realizm, jeśli obraz fałszywy i zdegenerowany przyjmuje Pan za podstawę refleksji o świecie?

I jeszcze jedna uwaga. Napisał Pan - "Czytałem pańskie wszystkie książki i to o panu pisały "internety" itd.".
Myślę, że stracił Pan czas na czytanie moich książek (w tym - "Antykomunizm.Broń utracona"), bo stawiając nonsensowny zarzut "idealizmu" daje Pan świadectwo, że nie zrozumiał z nich nawet słowa.
Proponuję, by nie zaprzątał Pan sobie głowy myślami, które są niebotycznie dalekie od Pańskiego sposobu pojmowania realizmu i polskich powinności i skupił się raczej na rozpamiętywaniu ograniczeń simulacrum. To łatwa i bezpieczna droga.

Na koniec, dedykuję fragment wypowiedzi największego polskiego "idealisty i romantyka":

"Niech mi wolno będzie na zakończenie dodać słów parę o dziwacznej, tak często wypowiadanej a głęboko dla mnie zabawnej opinji o czynie legjonowym. Jest ona związana z nadzwyczajnie śmiesznem interpelowaniem słowa "romantyczny". Nie wiem doprawdy, czy ten przymiotnik nie był istotnie najczęstszem, najbardziej używanem określeniem w stosunku do naszej pracy w społeczeństwie polskiem. Powiadam, że wydaje mi się to niesłychanie śmiesznem. Słowo to przecież oznacza właściwie pewien okres w dziejach literatury całego świata; okres ten wszędzie, a więc i u nas, wydał ludzi, którymi się chlubi każdy naród. Każde dziecko zna nazwisko Adama Mickiewicza. Mnóstwo miast ma jego pomniki, każde bodaj miasteczko ulicę, ochrzczoną jego wielkiem imieniem. Lecz u nas, po upadku powstania 63-go r., słowo "romantyczny" nabrało jakiegoś dziwacznego charakteru, zaczęło oznaczać poprostu "głupi".
Ze śmiechem zawsze myślę o tych nieromantycznych tatach, którzy napędzają dzieci do klepania napamięć wierszy "romantycznego" wielkiego poety. A iluż to śmiesznych pismaków, używających słowa "romantyczny" poprostu jako "głupi", pękłoby z radości i dumy, gdyby ktokolwiek trzepał tak napamięć ich piśmidła, jak dzieci nasze polskie mówią napamięć utwory "romantycznego" Mickiewicza.
Lecz chcę ustąpić opinji polskiej i używać słowa "romantyczny" jako "głupi". Jest zwyczajem nazywać grzecznie "romantycznym" tego, komu się coś nie udało. Jest zwyczajem, żeby człowieka niepraktycznego, który zabłądzi choćby w trzech sosnach, który drogi żadnej znaleźć nie potrafi, mienić nie głupim, lecz "romantycznym". "Romantyczny", to coś w rodzaju małego, niezdarnego dzieciaka, który siedząc na ręku matki, niepraktyczne, niepewne rączki wyciąga po jakąś błyskotkę, i ku wielkiemu swemu zdziwieniu nie ją chwyta, a naprzykład kosmyk włosów matki!
I takiem właśnie romantycznem dzieckiem mieliśmy być my, legjoniści. Jakiż to zabawny sposób krytyki, świadczącej chyba tylko o głębokiej nieudolności myślenia! Czegóż chcieli legjoniści? Poco wyciągali oni nieudolne, dziecinne rączki? Chcieli dać Polsce żołnierza. Powiedzmy, chcieli błyskotki. Wyciągali jednak rączkę tak zręcznie i tak umiejętnie, działali tak praktycznie, tak trafnie dobierali odpowiednich środków, że pomimo przeszkód stawianych im w tem nietylko przez zaborców, lecz i przez "nieromantycznych" Polaków, - błyskotkę tę mieli w ręku! Ba, powiedzieć nawet można więcej! Zdołali pomimo wszelkich trudności dać w dziedzinie wojskowej imiona, któremi Polska może się szczycić.
Porównajmy tę praktyczną, umiejętną pracę Legjonów z pracą ich krytyków. Z pracą tych "nieromanycznych"! Chcieli oni, siedząc na ręku matki - państw zaborczych - mieć w nieromantycznej rączce nie głupie błyskotki, lecz praktyczny kosmyk włosów matki.
Czyż go mieli i mają?
Czyżby więc nie czas było, zamiast wzruszać ramionami na "romantyczne" a zatem głupie główki legjonistów, pomyśleć o własnej "romantyczności" i głupocie.
Czyżby nie czas było pomyśleć o swojej nieumiejętności orjentacyjnej, która w 1914-ym r. zmusiła szanownych krytyków do błądzenia pomiędzy trzema sosnami zaborczemi, do czepiania się każdej z nich pokolei, i do tracenia często przytem dużo zdrowia moralnego? "

Z przemówienia Józefa Piłsudskiego w 10 rocznicę powstania Legionów -10.08.1924 r.

***

jan kowalski 9 sierpnia 2017 17:39

Chcę coś powiedzieć w tej głupio-śmiesznej sytuacji kiedy to kolejny lokator Belwederu wspiera lewą nogę i... ozór kółkiem staje.
Czy w tych pałacach jakieś promieniowanie emitują z czeluści piekielnych czy może ta tradycja żon z "narodu eskimoskiego" niesie tę klątwę???
Bo aż się wierzyć nie chce, że ludzie dostający tak niewyobrażalną szansę samorozwoju oraz służenia państwu i Narodowi wolą te trzydzieści, tych no...
W każdym razie - Ścios nasz ukochany, który dojrzał groźbę i głosił ja(!) zanim ktokolwiek cokolwiek niech nam żyje jak najdłużej a Anioł Stróż niech nad Nim nigdy, nawet na chwilę się nie zdrzemnie.
Bo dysponować tak Serafinowym intelektem to naprawdę dar nie do przecenienia.
Serdecznie pozdrawiam.

Urszula Domyślna 9 sierpnia 2017 21:22

Jan Kowalski

Ma Pan po stokroć rację!

Dawno temu, chyba jeszcze na s24 pisałam żarliwie :) do AŚ, który, o ile pamiętam, "przymierzał się" do zamknięcia bloga:

NIE WOLNO PANU TEGO ROBIĆ! BEZ PANA NIE MA WOLNEGO INTERNETU!

Minęło parę lat i w pełni wszystko podtrzymuję; w ogóle sobie nie wyobrażam jak mogłoby zabraknąć "Bez Dekretu".

Niestety, czasy idą ciężkie i plugawe i nie sądzę, aby po opanowaniu Belwederu i Prezesa PiS, "Ci którzy naprawdę rządzą tym krajem" pozostawili ten blog, a przede wszystkim jego Autora, w spokoju. Już dziś ci, którzy piszą tu od lat, doskonale to widzą i potrafią sobie wyobrazić z jakimi przeciwnościami musi się on mierzyć.

Martwię się i tyle!

Pozdrowienia dla Pana i dla Pana Aleksandra

rodakvision1 10 sierpnia 2017 06:31

Droga Pani Urszulo i Drogim stający się Panie Janie,
jak już pisałem, gdy zajdzie potrzeba, to nie tylko dołożę starań aby "Ten Blog" trwał na Rodaku, ale jestem gotów zniknąć tę stronę byleby było to miejsce "pod Hodowem", a nasz Autor i Nauczyciel oby zechciał bez zbędnych skrupułów korzystać z tego niewielkiego wsparcia jakie mogę zaoferować. Jestem zaszczycony jeżeli mogę. Nieustannie wzywam Panśtwa, wszystkich Czytelników i Komentatorów, wszystkich sciosanych na polskość do wspierania Pana Aleksandra, gdyż ta pomoc jest bardzo potrzebna.

Wici ślę!

Pozdrawiam Państwa

Urszula Domyślna 10 sierpnia 2017 11:29

Dzień dobry, drogi Panie Mirku,

Myśli Pan, że w Australii długie łapy Tenkrajowego GRU bloga nie sięgną? Oby tak było! Wtedy MY => Azyl, a NASZ AUTOR => Panowanie Na Uchodźstwie mielibyśmy, dzięki Pańskiej gościnności, zapewnione. ;-)

Jednak trzeba pamiętać, że realny AŚ [ @realAleksanderŚcios ] ;-) mieszka w Polsce i jak wiemy - KLIK - znajduje się w trudnej sytuacji materialnej. Dlatego podejmuję Pańskie wici i rozsyłam dalej.

Pozdrawiam serdecznie,

10.08.2017r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet