Misiewiczem w Macierewicza!
ESBECKI GAMBIT
Jedna z metod pracy operacyjnej SB polegała na atakach wymierzonych w rodzinę, bliskich oraz osoby z otoczenia figuranta. Sięgano po nią tym chętniej, jeśli sam figurant - z powodu pozycji społecznej, autorytetu lub środowiskowej reputacji, znajdował się poza zasięgiem bezpośrednich działań esbeków, zaś klasyczne metody operacyjne (podsłuchy, inwigilacja, prowokacje) nie przyniosły spodziewanych rezultatów.
Atak na osoby bliskie czy współpracowników stosowano wtedy, gdy (mimo usilnych starań esbeków) nie potrafiono znaleźć żadnego "haka" ani skutecznego komprmateriału na samego figuranta. Zastraszając i nękając ludzi z jego otoczenia, liczono nie tylko na pozyskanie takich narzędzi, ale też na wzbudzenie w figurancie poczucia "winy" ("to przez ciebie muszą cierpieć bliskie ci osoby") oraz zmuszenie go do określonych zachowań, ustępstw i rezygnacji.
Ponieważ III RP zbudowano na pakcie esbeków z ich agenturą i z tego środowiska wywodzi się większość przedstawicieli obecnych "elit", również zasady pracy operacyjnej SB zostały zaprzęgnięte w rozgrywki i schematy działań publicznych. Tam, gdzie ludzie ślepi lub głupi chcą dostrzegać "mechanizmy polityczne" i śledzić "naturalne procesy demokracji", zwykle mamy do czynienia z klasyczną kombinacją operacyjną i pragmatyką pracy służb specjalnych.
Teza ta doskonale się broni na przykładzie obecnej wojny hybrydowej - rozgrywanej według zasad zaczerpniętych z arsenału SB: poczynając od akcji propagandowych i dezinformacyjnych (z wykorzystaniem funkcjonariuszy z podległych ośrodków medialnych), poprzez gry i kombinacje wymuszające określone zachowanie przeciwnika, po stosowanie prowokacji i dywersji politycznej, jako formy działania partii i grup określanych mianem "opozycji". Również analiza narzędzi wykorzystywanych przez ową "opozycję" nie pozostawia wątpliwości, że mocodawców i źródeł inspiracji należy szukać w środowisku byłych esbeków.
Sami zaś, tzw. politycy "opozycji" oraz poszczególne indywidua wystawiane na widok publiczny, spełniają w tej grze rolę " słupów ogłoszeniowych " i nie posiadają większych właściwości sprawczych.
W ramach prowadzonej przez to środowisko wojny, można wskazać jeden, za to niezwykle spektakularny przykład, który znakomicie obrazuje charakterystykę pracy operacyjnej bezpieki i obnaża intencje mocodawców "opozycji".
Od wielu miesięcy, a dokładnie od dnia likwidacji tzw. Centrum Eksperckiego NATO (grudzień 2015) osoba Bartłomieja Misiewicza znajduje się na celowniku środowisk chcących uderzyć w samego szefa MON. Ataki na dyrektora gabinetu politycznego, są efektem stosowania opisanej powyżej metody operacyjnej i częścią kombinacji zmierzającej do pozbawienia stanowiska Antoniego Macierewicza . To jest przyczyna owej " koncentracji wysiłku dezinformacyjnego" , o którą pytał niedawno szef MON.
"Zastępczy cel" nie jest oczywiście przypadkowy.
Likwidacja "Centrum", w której aktywnie uczestniczył Bartłomiej Misiewicz uniemożliwiła ludziom ze środowiska b.WSI stworzenie "eksterytorialnej" służby specjalnej, wyjętej spod władzy i jurysdykcji ministra obrony narodowej. Szefami nowej struktury mieli zostać oficerowie SKW, przyjęci do służby przez reżim PO-PSL. Projekt realizowany przez ówczesne kierownictwo SKW, miał stanowić rodzaj "wyborczego spadochronu", dzięki któremu oficerowie ci staliby się "nietykalni" i praktycznie nieusuwalni ze struktur Sił Zbrojnych. Jedynie szybka i zdecydowana reakcja ministra Macierewicza, zapobiegła tym planom. Na odpowiedź "skrzywdzonych" nie trzeba było długo czekać. Pułkownik Dusza wysmarował natychmiast sześciostronicowy elaborat, a publikująca go "GW" przypuściła atak na nowe kierownictwo MON, alarmując o "Demolce kontrwywiadu". Marek Biernacki, były koordynator służb specjalnych, w liście do prezydenta Andrzeja Dudy zadawał zaś dramatyczne pytanie - " Czy przypadkiem celem niespodziewanego najścia nie była potencjalna a bardziej domniemana zawartość kasy pancernej w CEK NATO? Ciekawe, a na jakie to dokumenty liczyli trafić kontrolerzy ministra? "
Nietrudno zauważyć, że od tej chwili Bartłomiej Misiewicz - "kontroler ministra", stał się "ulubionym" celem rozlicznych ataków medialnych, kłamstw, oszczerstw i dezinformacji.
Już przed wieloma miesiącami zwracałem uwagę, że schemat akcji, w których atakuje się najbliższych współpracowników szefa MON jednoznacznie wskazuje na proweniencję sprawców i każe ich szukać wśród ludzi służb specjalnych. Występują w nim bowiem charakterystyczne cechy stosowania dezinformacji, jako narzędzia wpływu i oręża w wojnie hybrydowej.
Przykłady: do prawdziwej informacji o powołaniu B. Misiewicza na członka rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej (temat przewodni) dodano fałszywy komentarz (interpretację) o rzekomej bezprawności takiej decyzji z uwagi na brak wyższego wykształcenia. Z kolei, prawdziwą informację o jednym z projektów Obrony Terytorialnej sporządzonym w NCSS, skonfrontowano z wiedzą o koncepcji OT wdrażanej w MON, by wyprowadzić stąd wniosek (negacja faktów) o bliskiej współpracy obu instytucji i ścisłych związkach personalnych. Ponieważ jedna z osób działających w NCSS została skojarzona z tzw. aferą reprywatyzacyjną, kolejny krok prowadził już w stronę sugestii (modyfikacja okoliczności), jakoby również MON miał związek z tą aferą. Posłużono się tu sprawdzoną metodą wykorzystania chwytliwej tematyki (afera warszawska) do przeniesienia i zaszczepienia treści dezinformujących.
Jednozdaniową "wrzutkę" o wycieczce Bartłomieja Misiewicza do McDonalda, rozpowszechniono natychmiast w ośrodkach propagandy (pudła rezonansowe), nadając jej, (poprzez zwielokrotnienie ilości przekaźników) pozór medialnej wiarygodności. Zastosowano przy tym szereg modyfikacji , rozszerzając temat przewodni o interpretację (Misiewicz musiał być pijany) czy generalizację (ludzie PiS nadużywają władzy i stanowisk). Poprzez powtarzanie - podstawową technikę manipulowania świadomością, doprowadzono do wytworzenia fałszywego wizerunku "sprawcy" i przedstawienia równie fałszywych okoliczności.
Jak w przypadku wszystkich kampanii dezinformacyjnych realizowanych w III RP, efekt końcowy spełnił oczekiwania mocodawców: grupa docelowa (społeczeństwo, wyborcy PiS) są utwierdzani w przeświadczeniu, że " coś jest na rzeczy " (stan pożądanej psychozy), klienci zaś, czyli środowiska zyskujące na operacji, zdobywają kolejne pseudo argumenty do walki politycznej i gromadzą narzędzia służące dezintegracji partii rządzącej.
Nie ma potrzeby wymieniania wszystkich "narzędzi operacyjnych" użytych przeciwko Misiewiczowi. Nie dlatego, by nie miały znaczenia dla analizy opisywanego tu zjawiska, ale z tej przyczyny, że nagłaśnianie dezinformacji (nawet dla celów publicystycznych) jest zawsze uczestnictwem w akcji dezinformacyjnej. Niestety, tej zasady zdają się nie rozumieć nawet decydenci MON i w wydawanych przez ministerstwo oświadczeniach i komunikatach pojawiają się zadziwiające stwierdzenia o "prostowaniu" dezinformacji, a nawet polemika z jej tezami.
Może to świadczyć, że politycy Prawa i Sprawiedliwości nie wiedzą, iż w dezinformacji chodzi wyłącznie o jeden cel - upublicznienie i utrwalenie przekazu. Nie ma znaczenia, jak dalece jest on fałszywy lub na jak miałkich opiera się przesłankach. Wystarczy, by podstawowe tezy dezinformacji zostały udostępnione odbiorcy - nieważne, w jakiej formie i przez kogo. Dlatego celom dezinformacji nigdy nie zaszkodzi jakakolwiek "polemika" ani najbardziej krytyczna ocena. Zostają osiągnięte, gdy dotrą do świadomości odbiorców, wywołają pożądane odczucia i reakcje.
Ta reguła pokazuje istotną różnicę dzielącą propagandę od dezinformacji. W przypadku tej pierwszej, obowiązuje prosta zasada " kłamcie, kłamcie, zawsze coś z tego zostanie ". W przypadku dezinformacji, zasada natomiast mówi -" gadajcie o tym, gadajcie, w końcu odpowiednio do tego postąpicie ". Odbiorca, po raz setny karmiony tezą o "nieodpowiedzialnym zachowaniu" Misiewicza, jego rzekomej nonszalancji, braku wykształcenia i wiedzy, nie tylko buduje fałszywy wizerunek tej postaci, ale gotów jest z ulgą przyjąć wiadomość, że szef gabinetu politycznego ministra zostanie zdymisjonowany.
Dlatego podjęcie realnej walki z dezinformacją, nie może polegać na jej "prostowaniu" czy polemice z fałszywymi tezami, ale na obezwładnieniu i likwidacji grup decyzyjnych (tu: mocodawców ze środowiska służb) oraz zamknięciu/delegalizacji "linii przesyłowych"- ośrodków propagandy III RP. Jeśli - jak ma to miejsce obecnie, takie działania nie znajdują woli politycznej, jedyną i zabójczą bronią przeciwko dezinformacji pozostaje jej odrzucenie, przemilczenie i całkowite wyciszenie zatrutych źródeł -rezonatorów.
Przyjęcie przez ludzi PiS fałszywej, narzuconej przez "opozycję" płaszczyzny konfrontacji, musi więc prowadzić do generowania wyjątkowo niekorzystnych i szokujących reakcji.
Przez wiele miesięcy obserwowałem współuczestnictwo polityków tego rządu w kombinacji wymierzonej w ministra obrony narodowej, zastanawiając się przy tym - czy jest ono efektem skrajnej głupoty (nieodpowiedzialności) tych osób, czy też świadomym, w pełni racjonalnym działaniem?
Takie pytanie powinien sobie stawiać każdy, uważny obserwator III RP.
Nie sposób przejść do porządku nad sytuacją, w której premier tego rządu, w dniu arcyważnej konferencji podkomisji smoleńskiej, biegnie do ośrodka wrogiej propagandy i ochoczo uczestniczy w kombinacji wymierzonej w szefa MON. Pytana wówczas o tzw. sprawę Misiewicza (już tylko to określenie, podobne nazwie "afery aneksowej" jest wyrazem dezinformacji) Beata Szydło oznajmiła z rozbrajającą prostotą: " Rozmawiałam z ministrem Macierewiczem na temat tej sytuacji i mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte wnioski. Wszyscy politycy Prawa i Sprawiedliwości, wszyscy ministrowie rządu, muszą pamiętać o jednym: jeżeli chcemy wywiązać się ze swoich zobowiązań, musimy pamiętać o tym, czego oczekują Polacy. (.) Polacy wybrali nas m.in. dlatego, że mają dosyć buty i arogancji władzy. Musimy powtarzać sobie: pokora, pokora i jeszcze raz pokora" .
Jakby tego mało, kilka godzin później, pani premier powtórzyła na konferencji swoje bezcenne uwagi i ponownie publicznie "zdyscyplinowała" Antoniego Macierewicza w kontekście rzekomych problemów związanych z funkcjonowaniem spółek podległych MON. Padły nawet słowa bezpośrednio nawiązujące do przebiegu konferencji smoleńskiej, na której szef MON mówił o wnikliwym badaniu dowodów . Premier Szydło oznajmiła zaś - " Wierzę, że pan minister Macierewicz będzie wnikliwie przyglądał się również sytuacji w spółkach podległych MON ".
Pytałem wówczas - czy pani premier jest tak wyjątkowo głupia, że nie zdaje sobie sprawy, iż uczestniczy w obcej grze i szkodzi polskim interesom, czy też nadzwyczaj słaba i podatna na każdą manipulację i dezinformację? W obu przypadkach, byłyby to cechy dyskwalifikujące.
To, że w konwencję ataku na ministra Macierewicza - prowadzonego dziś poprzez oskarżenia miotane pod adresem Bartłomieja Misiewicza, włączają się prorządowe "wolne media", mogę zrozumieć. Ci ludzie dbają wyłącznie o swoje interesy i dobre samopoczucie środowisk finansujących medialne przedsięwzięcia. Kierują nimi towarzyskie koligacje, finansowe zależności, ale też niemałe ambicje polityczne. Posądzanie tego środowiska o motywacje patriotyczne lub ideowe, byłoby szczytem absurdu. Rozumiem też, że większość "komentarzy" pod publikacjami rezonującymi dezinformację na temat Misiewicza (przoduje w tym portal w.polityce.pl) pochodzi ze strony totalnych głupców i internetowych wyrobników, niezdolnych do samodzielnej refleksji.
Dlaczego jednak w tę niebezpieczną grę włączają się politycy PiS - trudno wytłumaczyć w kategoriach błędu czy pospolitej głupoty.
Gdy posłanka Lichocka "broni" Misiewicza słowami - " Jest młody. Odbiło mu ", minister Zalewska zaleca " powściągliwość i ograniczenie w zabawie ", a rzeczniczka prasowa PiS z "matczyną" troską komentuje - " mój Boże, co ja bym zrobiła, gdyby to mój syn taki był " - mogę to złożyć na karb kwalifikacji intelektualnych owych pań.
Gdy poseł PiS Łapiński wspina się na szczyty literackiej weny i w mozole wykuwa ambitny tytuł -" Kim pan jest, panie Petru? 'Misiewiczem Balcerowicza' ?", zaś marszałek Karczewski z odwagą niedoszłego polityka PO peroruje- " limit przypadków Misiewicza został wyczerpany. One szkodzą nam wizerunkowo, są zupełnie niepotrzebne "- potrafię w tym dostrzec rys partyjniackiego obskurantyzmu.
Jeśli jednak słyszę, że prezes Kaczyński zaczyna widzieć w Misiewiczu " wizerunkowy problem " i publicznie wyraża wiarę, że " minister Macierewicz tę sprawę załatwi " - zdecydowanie odrzucam posądzanie prezesa o głupotę lub nieświadome uleganie dezinformacji.
Wiele miesięcy temu pozwoliłem sobie na refleksję, że zachowania polityków PiS wobec najlepszego ministra tego rządu, mogą sugerować narastanie konfliktu na linii MON-decydenci partyjni. Dla części polityków tego ugrupowania, działalność Antoniego Macierewicza stanowi niemały problem i może być postrzegana jako przeszkoda przed koncyliacyjnym zwrotem ku powszechnej " zgodzie i porozumieniu ", której rzecznikiem jest środowisko prezydenta Dudy. Chodzi nie tylko o sprawę zamachu smoleńskiego, w której twarda deklaracja Macierewicza -" Magdalenki w sprawie Smoleńska, póki ja żyję, nie będzie", spędza partyjnym "pragmatykom" sen z powiek, ale o doskonałą robotę, jaką szef MON wykonuje w powierzonej mu instytucji. Tworząc najsprawniejszy i najmocniejszy resort spośród wszystkich ministerstw, Antonii Macierewicz wyrasta ponad poziom przeciętniactwa pozostałych ministrów i wzbudza obawy swoją pozycją.
Ta refleksja nie wystarczy jednak, by wyjaśnić przyczyny zachowania Jarosława Kaczyńskiego. Prezesowi PiS nie zarzucę tak rażącej niewiedzy ani ambicjonalnego lęku przed Macierewiczem. Trudno też uwierzyć, by człowiek, którzy w roku 2007 komentował ataki medialne słowami- " Merdanie ogonem w odpowiedzi na agresję nic nie da" , tak dalece uległ dziś presji terrorystów medialnych, że widzi "wizerunkowy problem" w efektach kombinacji operacyjnej wymierzonej w szefa MON. Trudno wierzyć tym bardziej, gdy prezes Kaczyński nie dostrzega przy tym rzeczywistego problemu - z "wizerunkiem" byłych pezetpeerowców, żołdaków LWP, komunistycznych prokuratorów itp. "prawych" działaczy PiS, reprezentujących tę partię przed wyborcami.
Jeśli Jarosław Kaczyński włącza się w cele ataku wymierzonego w ministra Macierewicza, a trudno inaczej zinterpretować to zachowanie, konkluzja może być tylko jedna: nie jest to efekt błędu, ale świadomej intencji i przemyślanej strategii. Ten wniosek, może z kolei prowadzić do przypuszczeń, że pojawia się zamysł odsunięcia Antoniego Macierewicza od zarządzania ministerstwem obrony narodowej.
Taka decyzja, z pewnością ucieszyłaby niemałe grono polityków PiS, uradowała "niezależnych" żurnalistów i została "ze zrozumieniem" przyjęta w Pałacu Prezydenckim. Ludzie, których jedynym celem jest druga kadencja i pełny portfel, muszą dostrzegać zagrożenie w "kontrowersyjnych" działaniach szefa MON i wzdrygać się przed perspektywą wskazywania winnych tragedii smoleńskiej. Chciałbym wyraźnie podkreślić - w tej rozgrywce, o czym muszą wiedzieć mocodawcy "opozycji", ale też wie prezes Kaczyński, " sprawa Misiewicza " jest zaledwie pretekstem i tłem znacznie poważniejszej gry. Na tyle poważnej, że zawiera się w niej również pytanie - jaka ma być polska armia i jak dalece państwo powinno rozbudować swój potencjał militarny? Obawa, by polska strategia obronna nie wywołała reakcji " bliskich sąsiadów ", zaprząta dziś uwagę wielu rzeczników "pojednania". To również pytanie o " dwie prędkości ", z których jedna -belwederska sprowadza się do bezczynności i konserwacji dorobku B. Komorowskiego, druga zaś, MON-owska, koncentruje na szybkiej modernizacji Sił Zbrojnych i decyzjach przekraczających ramy porządku jałtańskiego . Istnieje wreszcie obszar, który minister Macierewicz wskazał dziś w sposób wysoce sugestywny - by " Polacy nie musieli nasłuchiwać, czy nie przesuwają się szafy na Kremlu ".
Nie ma prostej zależności, pomiędzy ewentualnym odejściem Bartłomieja Misiewicza (być może na inne, mniej eksponowane stanowisko) a spowodowaniem dymisji ministra obrony narodowej. Szef gabinetu politycznego nie jest postacią na tyle znaczącą ani wpływową, by jego odejście mogło prowadzić do takich konsekwencji.
Pewne jest natomiast, że wymuszenie decyzji o " załatwieniu sprawy Misiewicza " zostanie odebrane jako sukces środowiska "opozycji" i potraktowane jako zachęta do eskalacji dalszych prowokacji, dywersji i aktów wojny hybrydowej. "Wyłuskanie" Misiewicza oznacza, że metodami pracy operacyjnej SB można dziś pozbyć się każdej osoby z otoczenia ministra, można pozbawić go zaufanych współpracowników, wprowadzić w przestrzeń publiczną dowolną dezinformację i wywołać destrukcję instytucji rządowej. Oznacza też, że warto nadal uderzać w Macierewicza i szukać dróg dojścia do głównego "figuranta". Gdy nie ma innych argumentów, komprmateriałów ani zarzutów - takie akcje okazują się niezwykle skuteczne. Casus Misiewicza , będzie nie tylko wyznaczał ograniczenia w polityce personalnej szefa MON, ale skutkował osłabieniem ośrodka ministerialnego i poddaniem go partyjnej "lustracji wizerunkowej".
Dla wielu polityków PiS - wartość pijarowska , w powiązaniu z propagandą i populistyczną demagogią, stanowią dziś podstawowe narzędzie sprawowania władzy. Jeśli w głowach "wybitnych strategów" powstała myśl, że dla takich wartości warto poświęcić sprawy bezpieczeństwa i interesów narodowych lub, rękami partyjnych kolegów usunąć najlepszego ministra tego rządu, byłaby to myśl szaleńcza i niezwykle groźna. Nie dla tych, w których głowach powstała ( ich los niewiele mnie interesuje) ale dla milionów Polaków, którzy wbrew wydarzeniom z ostatniego roku pokładają nadzieję w działaniach "dobrej zmiany".
Aleksander Ścios
Blog autora
ŚCIOS PYTAŁ KOMOROWSKIEGO, a TERAZ PYTA NASZYCH WYBRAŃCÓW
Czytelnikom Aleksandra Ściosa i jego komentatorom na blogu oraz TT:
Aleksander Ścios 19 maja 2016 21:43
Szanowni Państwo,
Najmocniej przepraszam stałych Czytelników bezdekretu za dyskomfort związany z lekturą niektórych "komentarzy" i za obecnoć treści, które nie powinny znaleść się w tym miejscu.
Od wielu lat staram się prowadzić blog w ten sposób, by nie pojawiały się tu dezinformacje, łgarstwa lub esbeckie "wrzutki". Dość ich w tzw. wolnych mediach i na "prawicowych" forach internetowych.
Nie dopuszczam również do głosu klasycznych idiotów, ćwierćinteligentów ani zadaniowanych funkcjonariuszy.
Nie ma tu miejsca dla teoretyków spisku żydo-masońskiego, wyznawców endokomuny i narodowych bolszewików, dla sierot po Urbanie, esbeckich prowokatorów lub zwolenników "trzeciej drogi".
Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić polemiki na poziomie uwłaczającym ludziom rozumnym. Nie uważam też za konieczne objaśniania rzeczy oczywistych.
To kwestia zasad, higieny psychicznej oraz szacunku wobec gości i przyjaciół bezdekretu.
Chcę więc wyraźnie podkreślić, że od tej chwili wszelkie brednie o "wspólnych posiedzeniach rządów polskiego i izraelskiego z ojcowskim nadzorem Amerykanów" itp. rewelacje, których autorzy węszą spiski żydowsko-amerykańskie, będą stąd natychmiast usuwane i nie doczekają się odpowiedzi.
Będę również kasował "komentarze" w stylu zaprezentowanym przez pana "Kowalski Jaroslaw". Nie ma tu miejsca na niewybredne insynuacje ani na łgarstwa powielane na forach Związku Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa itp. organizacji.
Nie interesuje mnie - co o takich praktykach pomyślą autorzy takich wypowiedzi. Będę ich usilnie zniechęcał do odwiedzania mojego bloga i dbał, by nie zaśmiecali tego miejsca.
Z komentarzy na blogu Autora:
kazef 7 lutego 2017 17:22
Szanowny Panie Aleksandrze,
bardzo dziękuję - tekst ogromnie potrzebny.
Atak Na Bartłomieja Misiewicza a tym samym na Antoniego Macierewicza datuje się od samego początku urzędowania nowego ministra i jego rzecznika. Ludzie ministra obrony dokonali na początku szeregu błyskawicznych zmian w instytucjach podległych MON. Wszyscy, którzy temu przyklaskiwali, mówili z podziwem: Blitzkrieg, i dziwili się, że tylko Pan Antoni tak potrafi. Dlaczego nie mogą tak inni ministrowie?
Opisał Pan kulisy i prawdziwe zamiary siewców dezinformacji. Reakcje premier Szydło i Kaczyńskiego są znamienne. Ich postawa ośmiela wrogie media i daje czytelny sygnał mediom przyjaznym. Czy przez lata nagonki na siebie Kaczyński wciąż nie rozumie na czym ten mechanizm polega i komu służy. Więc dlaczego nie broni swoich ludzi? Czy nie rozumie, że program (teoretycznie rozrywkowy), który mu się ponoć podoba - "Ucho prezesa" - to dezinformacja totalna, tworząca wśród odbiorców twarde fakty? Dokładnie tak! - twarde fakty i rzeczywistość, którą ludzie przyjmują jako pewnik. A tam, w każdym odcinku, psychopaci z PiS z Kaczyńskim, Misiewiczem i Macierewiczem na czele. Z seksualnymi, dewiacyjnymi aluzjami. Wciąż w tej samej scenerii rzekomego gabinetu prezesa, która ma sformatować oglądaczom mózg. Nakładka na rzeczywistość, która tworzy i utrwala najczarniejszy wizerunek PiS. I staje się rzeczywistością jak u Orwella. Trzeba tylko powtarzać i pokazywać wciąż to samo, niczym Goebbels.
Na Misiewicza zwróciłem uwagę już na pierwszych konferencjach prasowych oglądanych w TV. Kim jest ten młody chłopak? - zastanawiałem się. Wygadany, nienaganna polszczyzna, zawsze merytorycznie super przygotowany, zachowuje się jak stary wyjadacz, broni wyśmienicie posunięć swojego pryncypała, które wywołują wściekłość komuszych środowisk i medialnego ścieku. Na dodatek owych agresywnych funkcjonariuszy medialnych z różnych onetów, toków, zetek i eremefów rzecznik MON przeczołgiwał w sposób popisowy, z lekko bezczelnym uśmiechem, odpowiadając na ich arogancję w taki sposób, że mogli jedynie bezsilnie zaciskać pięści. Oni mu tego nie darują - myślałem już wtedy.
Całą resztę Pan znakomicie opisał.
Pozdrawiam serdecznie
Aleksander Ścios 7 lutego 2017 19:10
Szanowny Panie Kazefie,
Życie publiczne III RP, na co również zwracam uwagę w tym tekście, pełne jest zjawisk, które (bez podejrzenia popadnięcia w paranoję), można zakwalifikować do arsenału metod i działań operacyjnych. Uważam to za naturalne, skoro esbecy i ich agentura zbudowała nam państwo na własną miarę i według własnych potrzeb.
Ponieważ nie posiadam sprzętu zwanego telewizorem, nie mogłem zobaczyć wspomnianego przez Pana programu "Ucho prezesa". Pokładam jednak wiarę w Pańskich celnych refleksjach i przychylam się do opinii, że tego rodzaju obrazy można również uznać za akt dezinformacji. Wyjątkowo niebezpieczny, bo docierający do ogromnej rzeszy odbiorców.
Partia pana Kaczyńskiego "od zawsze" była bezbronna wobec takich działań i poddawała się im z rozbrajającą łatwością. To cena uprawiania mitologii demokracji i zapatrzenia w "wartości pijarowskie".
Nie ma zatem potrzeby "żałowania" ludzi, którzy dobrowolnie założyli sobie uciążliwą uprzęż.
Są jednak obszary, w których kampanie dezinformacyjne i inne akty wojny hybrydowej, grożą nam poważnymi konsekwencjami. Poważnymi, a zatem nieograniczonymi do wizji utraty władzy przez pana prezesa lub kilkoma roszadami personalnymi. Obszarem tym jest bez wątpienia bezpieczeństwo i stan polskiej armii - kompletnie zdewastowanej i zrujnowanej podczas ośmioletnich rządów PO-PSL. Sprowadzonej do roli, jaką wymarzył sobie kremlowski "przyjaciel" Tuska i Komorowskiego.
Tu pojawia się podstawowa trudność w zrozumieniu casusu Misiewicza.
Sądzę bowiem, że większość odbiorców tej sprawy, nie chce lub nie potrafi dostrzec związku przyczynowo skutkowego, w którym atak na współpracowników szefa MON jest agresją wymierzoną w samego Macierewicza, ta zaś przekłada się na zamiar zahamowania i zniweczenia korzystnych procesów odbudowy polskiego potencjału militarnego. To jest główny cel. Analizowanie tych kwestii w oderwaniu od strategii mocodawców "opozycji" i celów obecnej wojny hybrydowej, stanowi najpoważniejszy błąd lub zaniechanie komentatorów życia publicznego.
Powiedziałbym dosadnie - w tej sprawie nie chodzi o Misiewicza. Nie chodzi nawet o samego Macierewicza, choć nie potrafiłabym wskazać osoby bardziej odpowiedniej i kompetentnej do przeprowadzenia odbudowy Sił Zbrojnych.
Rzecz dotyczy fundamentów bezpieczeństwa narodowego, bo mamy do czynienia z atakiem na armię, na polski potencjał i nasze plany obronne. Dlatego - rzecz dotyczy Polski.
Bardzo Panu dziękuję i pozdrawiam
Urszula Domyślna 7 lutego 2017 23:00
Ponurego kabaretu Górskiego, jak słyszałam, nie ma szczęśliwie w TV, ale jest hitem na You Tube, z milionami odsłon. Oglądałam trzy części. Przy drugiej nawet się parę razy uśmiechnęłam, ale trzecia była naprawdę odrażająca. Tak jak napisał Pan Kazef. Więc powiedziałam sobie nigdy więcej!
Bardzo jestem ciekawa "inwestora". Bo taka produkcja - wieloodcinkowa, z pieczołowicie dopracowaną scenografią, to są jednak niemałe koszty.
kazef 8 lutego 2017 00:47
Pani Urszulo, on na takim udawanym nonkonformizmie (jestem_tylko_ na_youtube) buduje swój wizerunek - że niby taki niezależny i nie chce się sprzedać do żadnej telewizji. Ale długo nie wytrzymał. Ma być od 15.02 na serwisie ShowMax, który jest... płatny. Na youtube dopiero po paru dniach. Inwestor na pewno bogaty, bo koszty odcinków z pewnością niemałe, czuć też rękę profesjonalisty od warsztatu filmowego. Na szczęście ostatnie odcinki nie tylko prostackie, ale też przeraźliwie nudne.
Pozdrawiam
***
PasjonatLeonaWachholza 7 lutego 2017 17:38
Chciałbym wierzyć, że Pana głos jest słyszalny u ludzi, którzy rządzą naszym krajem, chciałbym.
Wiem jednak, że wielu ludzi nie dostrzega tego, co ukryte i pod powierzchnią.
Sam Pan wspomniał o ludziach, którzy myślą tylko o II kadencji i pełnym portfelu, to zasmucające jest, ale też to (niestety) widzę.
Pan to wszystko w tym miejscu wyłożył jak na tacy.
Wczoraj napisałem na Twitterze, że kontrwywiad powinien patrzeć w taki sposób: ataki na Pana Misiewicza (oszczerstwa, naruszanie dobrego imienia, celowe wprowadzanie w błąd opinii publicznej i tym samym zakładanie wywołania agresji i szyderstwa wobec tego człowieka, podżeganie do takiej agresji przez publikację fałszywych informacji, ostatnio nawet już obelżywych insynuacji, pomówień etc.) to tylko jeden z etapów, bo założeniem etapu I jest uderzanie w Pana ministra A.Macierewicza, w MON, może doprowadzenie tym samym do fali publicznej agresji wobec tych ludzi, w dalszym założeniu może do upadku rządu, bo taki cel muszą zakładać ci ludzie, którzy dokonują tych ataków.
Pan to jednak szczegółowo rozwinął za co dziękuję.
P.S.Proszę mi wybaczyć tę dygresję, jest ona życzliwa, ale tacy ludzie, którzy widzą to, co Pan tutaj nakreślił powinni pracować w kontrwywiadzie, by skutecznie walczyć z takimi zjawiskami i ludźmi, którzy dopuszczają się tych ataków, które Pan opisał.
Dla mnie osobiście jeden z najlepszych Pana tekstów.
Aleksander Ścios 7 lutego 2017 19:23
PasjonatLeonaWachholza,
Ludzie, określani przez Pana mianem tych, "którzy rządzą naszym krajem", z pewnością trafiają na ten blog. Czy chcą lub potrafią zrozumieć prezentowane tu treści - nie wiem i przyznam, że nie zaprząta to mojej uwagi. Dość dawno wyraźnie napisałem, że moja "publicystyczna przygoda" z PiS została zamknięta, a ja nie mam politykom tej partii już nic do powiedzenia.
Nie jest to wyraz jakiejś fobii bądź osobistych urazów, ale efekt wyboru i racjonalnej kalkulacji.
Przez wiele lat przedstawiałem tu różne koncepcje i pomysły na uzdrowienie patologii III RP. Sporo z nich (jak choćby niedawno tezy zawarte w tekście "Trzy kroki" z 2015) jest dziś "odkrywanych" przez żurnalistów i głoszonych jako prawdy objawione. To dobrze, bo choć nie na tym polega rola blogera, rozsądnym jest czerpanie z różnych źródeł.
W swoim komentarzu, zwrócił Pan natomiast uwagę na potrzebę zaangażowania kontrwywiadu w działania torpedujące akcje wojny hybrydowej. To również wielokrotnie postulowałem, wskazując, jak ogromnym błędem jest traktowanie tych zjawisk w kategoriach "gier politycznych". Uważam, że rozmaite ośrodki propagandy oraz środowiska "opozycji", a szczególnie te, które korzystają z obfitości obcego (i wrogiego Polsce) kapitału, winny postawać pod stałą "opieką" kontrwywiadu i być traktowane jako potencjalne źródło zagrożenia. Jeśli nie są i jeśli wobec takich ośrodków nie podejmuje się działań kontrolnych i restrykcyjnych (z likwidacją włącznie) zawdzięczamy to woli naszych "wybitnych strategów", ale też ogromnej niewydolności i słabości służb specjalnych III RP.
Muszę Panu powiedzieć, że mam niemały problem z formułowaniem takich ocen.
A to dlatego, że, jak ustalili domorośli analitycy i tropiciele z Salonu24, Nowego Ekranu i różnych forów esbeckich, autorem tego bloga miałby być sam Piotr Bączek - obecny szef SKW. W tej sytuacji przyzna Pan, że to mało komfortowe, bym oceniał samego siebie i wobec siebie kierował krytykę oraz formułował różne postulaty. Na szczęście, inni tropiciele spod znaku GW,NIE, itp. zatrutych źródeł zmienili te ustalenia i od niedawna jestem Mariuszem Maraskiem - pełnomocnikiem szefa MON ds. utworzenia Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO i dyrektorem tego Centrum.
Ale i ta denuncjacja mnie nie zadowala, bo nadal znajduję się zbyt blisko służb specjalnych i nie mogę korzystać z praw niezależnego krytyka.
Pilnie więc oczekuję nowych ustaleń w kwestii tożsamości, mając nadzieję, że tropiciele i esbeckie latorośle okażą się bardziej łaskawi i docenią moje zaangażowanie w krytykę partii rządzącej.
To tak na marginesie Pańskiej życzliwej dygresji :)
Dziękuję Panu i pozdrawiam
PasjonatLeonaWachholza 7 lutego 2017 21:37
Tak, znane mnie były już wcześniej informacje, które przypisywały niniejszy blog, że tworzą go Panowie, których Pan wymienił.
Ja w to nie wnikam.
Ale dziękuję za odpowiedź.
***
Urszula Domyślna 7 lutego 2017 18:52
Panie Aleksandrze,
Pod poprzednim tekstem zamieściłam na gorąco kilka komentarzy dotyczących opisanego przez Pana esbeckiego ataku na rzecznika MON oraz reakcji ważnych ludzi z PiS rozdmuchujących celowo (aż w taką głupotę nie wierzę!) "sprawę Misiewicza". Gorliwi funkcjonariusze medialni oraz idioci z "naszych mediów" (w tym tzw. "duże" nazwiska) dopełnili dzieła. Przy entuzjastycznym udziale niezawodnych "prawicowych blogerów i internautów" wałkuje się to od miesiąca i pewnie będzie się wałkować dalej, dzisiaj przeszkodziła wizyta A. Merkel.
Podkreślę, że zarówno politycy jak i dziennikarze doskonale wiedzą, że to operacja zastępcza, bo najwyraźniej esbekom nie udaje się zahaczyć Antoniego Macierewicza. Dlatego niezwykle mnie zaniepokoił niedawny wypadek pod Toruniem i z narastającym obrzydzeniem śledzę sposób jego przedstawiania w mediach. Bo i z tego usiłuje się zrobić "story" obciążającą ministra (!) =>link.
Na koniec: jeżeli komukolwiek w PiS przychodzi do głowy odsunięcie Macierewicza, niech lepiej z góry pożegna się z marzeniami o długich rządach tej partii. Pan minister ma bardzo wielu zwolenników, którzy nigdy nie poprą rządu z innym ministrem obrony. Tym bardziej, że dzisiaj prezes Kaczyński zapowiedział wzrost budżetu na obronność do 3% PKB =>link. , a kto poza Macierewiczem i jego ekipą gwarantuje sprawne, sensowne i rzetelne zagospodarowanie takich pieniędzy?
Na koniec: uważam, że Bartłomiej Misiewicz powinien wrócić na swoje stanowisko, a w najbliższym czasie zostać awansowany.
Pozdrawiam serdecznie
Urszula Domyślna 7 lutego 2017 18:58
PS. Na palcach można policzyć uczciwe i rozumne komentarze w blogosferze, chciałabym, jeśli można, przytoczyć jeden, ponieważ największe (dęte) oburzenie wywołali rzekomi "generałowie prężący się na baczność przed gówniarzem" podczas jakiejś ceremonii.
Roz Sądek
2017-02-02 [15:07]
"Minister może delegować swojego współpracownika do zastępstwa w wykonaniu czynności służbowych."
Nie tylko może, ale to jest norma. Trzeba to jednak wiedzieć, a jak się nie wie, to się powinno siedzieć cicho, albo udawać, ze się wie. Inaczej - kompromitacja.
Czytam wpisy pod artykułem i oczom nie wierzę. Nikt nie widział prężącego się amerykańskiego generała przed delegowanym przez przez sekretarza obrony urzędnikiem ministerstwa? Tylko z okazji bożonarodzeniowych świąt 20 takich zastępców wyrusza do 20 baz wojskowych. I co! I nic.
http://naszeblogi.pl/65545-minister-misiewicz-i-rozterki-prawicowego-blogera
= = = = = = = =
A ja dodam: skoro już wymyślono cywilną kontrolę nad armią, a III RP i tu zaakceptowała "standardy unijne", to trzeba tę żabę konsumować. Żeby było śmieszniej - w wielu krajach UE ministrami obrony są kobiety (Niemcy, Szwecja, Holandia, Norwegia) a wszechunijna komisarka ds. Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony na atak terrorystyczny, w którym ginie kilkadziesiąt osób reaguje TAK(!)
Aleksander Ścios 7 lutego 2017 19:52
Pani Urszulo,
Ostrożnie podchodziłbym do sformułowanej przez Panią opinii - "jeżeli komukolwiek w PiS przychodzi do głowy odsunięcie Macierewicza, niech lepiej z góry pożegna się z marzeniami o długich rządach tej partii. Pan minister ma bardzo wielu zwolenników, którzy nigdy nie poprą rządu z innym ministrem obrony."
Może i pan Macierewicz ma wielu zwolenników, ale proszę nie zapominać, że partia pana Kaczyńskiego ma również wiele tzw. wolnych mediów, poprzez które komunikuje się dziś z wyborcami.
Te miejsca spełniają rolę jednokierunkowych przekaźników, tzw. służą nagłaśnianiu "ogromnych sukcesów" partii rządzącej i pana prezydenta, projekcji "cudownych strategii" znanego męża stanu, mobilizowaniu elektoratu oraz kanalizowaniu jego uwagi. Przyznaję, robią to nad wyraz skutecznie.
Oznacza to, że przy pomocy tych mediów łatwo można wytłumaczyć odbiorcy, że nowe projekty i wyzwania formułowane przez "wielkiego stratega", wymagają też nowych ludzi, rządowych przetasowań i roszad. Uważa to Pani za niewykonalne? Bo, choćby po tym, co zrobiono z zasługami szefa MON w sprawie Szczytu NATO (wekslując je na pana Dudę), miałbym poważne obawy.
Dziś np, pan Kaczyński podzielił się z nami swoim "genialnym pomysłem" (to z tytułu TV Republika). Jak Pani wie, dotyczy on projektu "włączenia Polski w amerykański system obrony atomowej", a zatem realizacji pomysłu, który był już podnoszony na początku rządów PiS i wielokrotnie omawiany na tym blogu.
Okazuje się, że choć wówczas nie zainteresował nikogo, a w niektórych środowiskach wywoływał "gęsią skórkę", dziś stał się już "genialny".
Bez wątpienia, największym zwolennikiem, a kto wie, czy również nie autorem tego projektu, jest obecny szef MON. Tego nam jednak "wolne media" nie mówią.
Nie wykluczałbym, że mogą powiedzieć rzecz zgoła inną. Wystarczy kilka tekstów "zaangażowanych" żurnalistów, kilka sugestii i wypowiedzi czołowych polityków PiS, byśmy zaczęli wierzyć, że takie "wizerunkowe problemy" ,jak ten z Misiewiczem stają się fatalnym obciążeniem dla PiS i zatrzymują nas w radosnym marszu ku "dobrej zmianie". A jeśli zatrzymają nas również w nowej sytuacji geopolitycznej (to wkrótce) i będą utrudniały wsparcie ze strony amerykańskich sojuszników, kto będzie się wówczas przejmował głosami "zwolenników pana ministra"?
Podoba mi się Pani postulat - "Bartłomiej Misiewicz powinien wrócić na swoje stanowisko, a w najbliższym czasie zostać awansowany".
Obawiam się tylko, że jest niewykonalny.
Pozdrawiam serdecznie
Urszula Domyślna 7 lutego 2017 22:35
Wie Pan, że aż sprawdziłam? :-)
Oni naprawdę tak napisali! :))
"Genialny pomysł Kaczyńskiego! Polska powinna wstąpić w amerykański system obrony atomowej!"
A potem się dziwią, że się ludzie śmieją i od geniuszy z Żoliborza pana prezesa przezywają.
Podkradanie zasług MON przez pana prezydenta i BBN - Solocha też zauważam od dawna. Także ciche, ale pewnie dokuczliwe "robienie wbrew" ekipie pana Macierewicza.
Wczoraj, szukając czegoś na YT natknęłam się przypadkiem na nagranie sprzed wyborów, na którym pan min. Kownacki (kolejny świetny członek ekipy!) przedstawia "łopatologicznie" materiał o Komorowskim, Pro Civili/SKOK-Wołomin osłupiałej komisji sejmowej:
https://www.youtube.com/watch?v=Zc4JBTdUfKg
Pewnie z wielką nadzieją, że po wygranych wyborach nowy "PiS-owski" prezydent natychmiast odtajni drugą część Raportu z Weryfikacji WSI (tzw. ANEKS) i będzie można wreszcie grać w otwarte karty. Niestety, nic takiego nie nastąpiło, ponieważ pan prezydent Duda w sprawie Aneksu ogłuchł, oślepł i oniemiał. Nie pomogły kilkukrotne postulaty w tej sprawie zarówno ze strony ministra ON oraz licznych autorytetów (także z IPN), a także Pańskie, niemal cotygodniowe przypominanie o Aneksie na Twitterze.
Pomimo Pańskiego sceptycyzmu wierzę, że pan Bartek Misiewicz pozostanie w MON. A na razie życzę mu, żeby dobrze wypoczął i... może trochę pobiegał, poćwiczył? Bo to b. wysoki chłopak, więc lubego sadełka sylwetka jeszcze nie odczuwa, ale oblicze mu brzydnie zdecydowanie. ;)
Pozdrawiam serdecznie
***
przemek łośko 8 lutego 2017 21:03
Co to jest 3% na wojsko? To więcej niż 2,05%, ale ciągle co najmniej dwukrotnie za mało.
Co gorsza, Polska ma takie pieniądze - ukryte w pustych wynagrodzeniach dla biurokratycznej legii, rozrośniętej do rozmiarów kilkukrotnie większych niż wynikające z rzeczywistych potrzeb i możliwości Państwa.
Głosy, które pojawiają się wszędzie, głosy twierdzące, iż tak wielka machina biurokratyczna jest potrzebna, są głosami raz idiotów, innym razem cynicznych beneficjentów rozdętej do granic absurdu sfery publicznej.
Martwi także to, że budżet 3% jest dość duży, aby zbudować armię reagującą na działania przeciwnika, ale zbut słabą, aby przeciwnika wyprzedzać, aby kreować sytuację polityczno-terytorialną. Jest to również budżet niewystarczający do opracowania i produkcji nowych, dotąd nieznanych środków pola walki - takich jak inteligentne, samokoordynujace się drony, jak drony-roje, które zawczasu, z wolna przenikają przez granice w milionach miniaturowych egzemplarzy, i które potrafią się łączyć do zadań po okresie uśpienia, być może nawet łączyć w sposób pozwalający przekroczyć masę krytyczną. Samokoordynacja takich związków jest konieczna w obliczu braku niezależnej sieci satelitarnej, za pośrednictwem której byłaby możliwość sterowania dronami i rojami dronów.
Dochodzimy również do programu kosmicznego i do pocisków rakietowych. 3% pozwoli na zakup limitowanej serii, ale nie na niezależność i samowystarczalność w tych rodzajach broni.
Co jeszcze martwi, to brak strategii ofensywnych. Strategie defensywne poozwolą wyłącznie przetrwać pierwszy atak, ale w przedłużającej się, osamotnionej walce - zawiodą.
Póki co, możemy śmiać się z kosmicznych planów Polski wspólnie z braćmi w niedoli - Czechami i Słowakami: Czterech Wołodyjowskich i Pies
przemek łośko 8 lutego 2017 21:38
I, wracając do SB, WSI, tym podobnych - tylko opcja zerowa rozwiąże problem. Należy te organizacje uznać za przestępcze i ścigać ich członków.
Aleksander Ścios 8 lutego 2017 22:56
Panie Przemku,
Dobrze, że pojawił się projekt przeznaczenia 3 proc. PKB na armię. Przy czym odczytuję go głownie jako pomysł polityczny, związany z intencją "przypodobania"się nowemu prezydentowi USA. To jest taki "ruch wyprzedzający".
Gdyby jednak myślano o realnej (szybkiej ale wielostronnej) odbudowie polskiej armii (po tym, co zrobił reżim PO-PSL możemy mówić tylko od odbudowie) potrzebna byłaby kwota znacznie wyższa.
Pomysł jest oczywiście dobry, pod warunkiem, że na czele MON będzie stał człowiek, który wie, na co przeznaczyć te środki. Dotychczas tylko jednemu szefowi MON udało się wydać wszystkie środki budżetowe przed końcem roku. I to wydać sensownie. Jeśli ten człowiek miałby (z jakikolwiek powodów) odejść z MON, plany ujawnione przez Kaczyńskiego pozostaną fikcją.
***
jan kowalski 8 lutego 2017 21:45
Ten Skrzypczak to jakaś trucizna. Słusznie,że został relegowany. U Michnika szuka ukojenia... A kąsa M. , jak jadowity gad. P.T.Autor bardzo celnie rozpoznał tę, jakże szeroką , grę na zniszczenie najpierw A.M. a potem dalej.
Giertych , Balcerowicz... coraz to inne 'szatańskie wersety'.
Aleksander Ścios 8 lutego 2017 23:04
jan kowalski,
Pan Skrzypczak, co najmniej od czasu sprawy Nangar Khel należy do zadeklarowanych wrogów ministra Macierewicza. Wespół z takimi personami, jak M.Dukaczewski. Jeśli kogoś interesuje ta postać i zachowania (również w kwestii własnej odpowiedzialności) odsyłam do moich dawnych tekstów:
https://bezdekretu.blogspot.com/2011/06/o-obronie-zonierskiego-honoru.html
https://bezdekretu.blogspot.com/2013/12/cena-bedow-i-przemilczen.html
***
Urszula Domyślna 8 lutego 2017 17:33
Panie Aleksandrze,
"Gowin i Macierewicz na dywaniku u prezesa" - se.pl
"Ministrowie na dywaniku u Kaczyńskiego. Powodem Bartłomiej Misiewicz" - dorzeczy.pl
Byłoby to tylko żałośnie śmieszne, gdyby nie było autentycznie niebezpieczne.
A na marginesie: czy to nie v/p Gowin był jako pierwszy wymieniany przez "oficjalną" panią premier jako kandydat na ministra ON? Trzeba przyznać, duże aspiracje jak na koalicjanta ze 'Zjednoczonej Prawicy" (Polska Razem + Solidarna Polska, obie partie poniżej progu wyborczego), ale zrozumiałe u byłego ministra w rządzie Tuska.
Nauka i szkolnictwo wyższe plus fucha wicepremiera to za mało? Tylko dlaczego uparł się akurat na wojsko? Przychodzą mi do głowy wyłącznie teorie spiskowe... :))
Pozdrawiam serdecznie
PS. Zaczyna mnie wkurzać ten "dywanik u prezesa". To też nie jest już śmieszne.
Urszula Domyślna 8 lutego 2017 18:59
Nocne wejście Misiewicza do CEK NATO. Śledztwo jednak ruszyło
Czy jest na sali Prokurator Generalny RP?
Aleksander Ścios 8 lutego 2017 22:43
Pani Urszulo,
Doniesień takich przekaźników, nawet nie próbuję komentować.
Natomiast trafnie Pani przypomniała, że to Gowin był "rozprowadzany" przez "wolne media" (głównie portal Karnowskich) na szefa MON. Najwyraźniej takie były pierwotne plany PiS.
Od plotek i nowych "wrzutek", znacznie ważniejszy jest fakt, że prezes Kaczyński nagle zainteresował się tematyką militarną i w różnych wypowiedziach podzielił się "genialnymi" pomysłami. Nie przypominam sobie, by czynił to kiedykolwiek wcześniej.
Wyjawił przy tym dwa, sztandarowe projekty - przeznaczenia 3 proc. PKB na armię oraz włączenia Polski w amerykański system obrony atomowej. Dlaczego zrobił to szef PiS, a nie prezydent lub minister ON, jest pytaniem o plany Kaczyńskiego związane z konfliktem na linii MON-Pałac Prezydencki.
Trzeci temat - stworzenia "wspólnego europejskiego parasola nuklearnego" (w oparciu o Francję) i wspólnych inwestycji obronnych UE, zasługiwałby na osobne i obszerne omówienie. Zbyt jest bliski projektom Merkel z roku 2007 i koncepcji "sektorowej obrony przeciwrakietowej" Miedwiediewa przedstawionej podczas posiedzenia Rady NATO-Rosja w Lizbonie. Ale to już inny temat.
Zwracam też uwagę na tekst T.Sakiewicza - "Lider". Napisany w tradycyjnej konwencji panegiryku ociekającego wazeliną (inaczej nie można pisać o JK w "wolnych mediach") zawiera ważne zdanie: "Żeby wydawać więcej, trzeba politycznej odwagi i zdolności do przeprowadzenia takiego planu. Taką zdolność ma tylko jeden człowiek w Polsce - Jarosław Kaczyński."
To forsowanie Kaczyńskiego jako wizjonera w sprawach bezpieczeństwa narodowego, jest czymś nowym, ale nie przypadkowym. Ta narracja musi mieć związek z planami rozwiązania "problemów wizerunkowych".
Aleksander Ścios 8 lutego 2017 22:43
Jeśli zaś chodzi o śledztwo w sprawie CEK NATO, dziś ukazał się ważny komunikat MON:
W związku z doniesieniami medialnymi o ponownym podjęciu przez prokuraturę na polecenie sądu postępowania w sprawie działań MON z listopada 2015 r. wobec bezprawnych zachowań byłych oficerów SKW: gen. Piotra Pytla i płk. Krzysztofa Duszy oraz innych informujemy:
Na polecenie Ministra Obrony Narodowej Antoniego Macierewicza, Pełnomocnik Ministra Bartłomiej Misiewicz wraz z oficerami Służby Kontrwywiadu i Żandarmerii Wojskowej uniemożliwił próby wykorzystania procesu organizowania Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO (CEK NATO) do realizacji działań noszących znamiona przestępstwa przez grupę byłych oficerów SKW z okresu rządów Platformy Obywatelskiej. Oficerowie ci wynosili niejawne dokumenty, które następnie przechowywali w pomieszczeniach niespełniających warunków określonych w ustawie o ochronie informacji niejawnych. W pomieszczeniach tych gromadzili także część dokumentacji związanej z ich współpracą z FSB, a także materiały dotyczące tragedii smoleńskiej. Wszystkie te działania były przeprowadzone pod pozorem tworzenia CEK NATO, które nie miało jeszcze akredytacji, i którego pomieszczenia nie pozwalały na zorganizowanie tam pracy tej instytucji.
Decyzje podejmowane na polecenie Ministra Obrony Narodowej przez Pełnomocnika Bartłomieja Misiewicza, a także oficerów SKW i ŻW, realizowane były zgodnie z prawem w celu uniemożliwienia działań mających znamiona przestępstwa.
W sprawie złamania tajemnicy państwowej, bezprawnego wynoszenia dokumentów niejawnych prowadzi postępowanie, a w sprawie nielegalnej współpracy z FSB prokuratura postawiła zarzuty karne byłym oficerom: generałowi P. Pytlowi i pułkownikowi K. Duszy.
CEK NATO zorganizowane obecnie przez Polskę i Słowację z udziałem takich państw jak: Niemcy, Czechy, Węgry, Litwa, Słowenia, Włochy, ma siedzibę w Krakowie i jest na ostatnim etapie akredytacji przy NATO. Obecnie oczekuje na zatwierdzenie decyzji o akredytacji przez Radę Północnoatlantycką. Dzięki przeprowadzonym zmianom kadrowym i organizacyjnym, CEK NATO działa zgodnie ze swoim przeznaczeniem i realizuje zadania, do których zostało powołane.
Ministerstwo Obrony raz jeszcze podkreśla, że bez determinacji i sprawności Pełnomocnika MON oraz funkcjonariuszy biorących udział w zapobieganiu działań noszących znamiona przestępstwa, nie byłoby wówczas możliwe pełne zagwarantowanie bezpieczeństwa państwa.
http://www.mon.gov.pl/aktualnosci/artykul/najnowsze/komunikat-mon-n2017-02-08/
Pozdrawiam serdecznie
***
Urszula Domyślna 9 lutego 2017 18:52
Panie Aleksandrze,
Przeczytałam Sakiewiczowego "Lidera" - nb. tytuł ściągnięty od Łysiaka, tyle że w książce Łysiaka (wyd. 2008 r.) liderem jest bezsprzecznie Putin. - Trzeba przyznać, że pisarz się nie pomylił, przywódca Rossiji był nim rzeczywiście już wtedy, a po 10 latach jego czołowa pozycja w świecie politycznym tylko się utrwaliła.
Ma Pan rację, pisząc o wazeliniarstwie w artykule naczelnego GP, czegoś podobnego dawno nie widziałam. Aż przykro czytać.
Dzisiaj jakby cisza przed burzą, tylko rano przemknął przez portal niezalezna.pl niezły tekst Lisiewicza =>link , wreszcie w odmiennej tonacji. Ale z niewiadomych powodów, pomimo że wywołał duże zainteresowanie, szybko został ukryty.
Dobrze, że MON wydało komunikat wyjaśniający, czym było naprawdę Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, założone przez funkcjonariuszy ex - WSI (dziwi mnie tylko DLACZEGO NIE ZOSTALI ONI WYRZUCENI Z WOJSKA PO WERYFIKACJI WSI?)
"Centrum", co trzeba podkreślać, nie miało akredytacji NATO, w dodatku, jak się okazało, ofiarnie współpracowało z FSB!
Dlatego uważam, że płk Dusza wraz ze współpracownikami, powinni zostać osądzeni i wydaleni z Polski, bo ruskie szpiony - w dodatku zakonspirowane w centrali NATO - nie mogą być tolerowane. Nawet przez III RP! Jeżeli takim pozwala się szumieć, odgrażać i inicjować esbeckie operacje przeciwko nowemu kierownictwu MON, fatalnie to świadczy o stanie państwa!
Pozdrawiam serdecznie
przemek łośko 9 lutego 2017 19:24
Powinni zostać osądzeni, ale w przypadku potwierdzenia się podejrzeń, iż pzrekazywali informacje tajne i niejawne FSB lub współpracowali z FSB lub, wreszcie, wykonywali polecenia FSB - powinni zostać skazani, a nie wydaleni.
Czy ktoś ma wątpliwość jaki wyrok byłby wydany na tych oficerów w II RP?
Aleksander Ścios 9 lutego 2017 20:19
Pani Urszulo,
Wczorajsze oświadczenie jest niezwykle ważne, bo, prócz wymienionych przez Panią informacji, zawiera dwa akapity:
"Decyzje podejmowane na polecenie Ministra Obrony Narodowej przez Pełnomocnika Bartłomieja Misiewicza, a także oficerów SKW i ŻW, realizowane były zgodnie z prawem w celu uniemożliwienia działań mających znamiona przestępstwa."
"Ministerstwo Obrony raz jeszcze podkreśla, że bez determinacji i sprawności Pełnomocnika MON oraz funkcjonariuszy biorących udział w zapobieganiu działań noszących znamiona przestępstwa, nie byłoby wówczas możliwe pełne zagwarantowanie bezpieczeństwa państwa".
http://www.mon.gov.pl/aktualnosci/artykul/najnowsze/komunikat-mon-n2017-02-08/
To oświadczenie w pełni potwierdza tezę zaprezentowaną w moim tekście, że podstawowym powodem podjęcia ataku na B.Misiewicza, była sprawa likwidacji ówczesnej parodii CEK NATO. To zaś sugeruje, gdzie należy szukać mocodawców i pokazuje, czyje interesy zostały wówczas naruszone.
W oświadczeniu znajdujemy także wyraźne podkreślenie legalności działań oraz roli, jaką odegrał pełnomocnik ministra Macierewicza.
Chciałbym widzieć w tym zapowiedź kontynuowania współpracy z Misiewiczem i odrzucenia nacisków na jego dymisję.
Byłoby fatalnie, gdyby szef MON uległ takim naciskom.
Pozdrawiam serdecznie
Urszula Domyślna 9 lutego 2017 23:06
Panie Przemku,
W II RP pięć minut by się z takimi nie cackali, a za samo podejrzenie o kontakty z bolszewią pakowali do Berezy.
Niestety, w dzisiejszym "ucywilizowanym" świecie wykluczono karę śmierci, nawet dla zdrajców i zbrodniarzy, dlatego napisałam o wydaleniu tych... "oficyjerów" długiego ramienia Moskwy.
Urszula Domyślna 9 lutego 2017 23:15
Panie Aleksandrze,
I ja mam nadzieję, że Antoni Macierewicz nie ulegnie i będzie tak, jak niżej napisał Pan Tymoteusz Bojczuk. Choć tego, co się dzieje ze strony PiS nie lekceważyłabym, jak on, bo to nie są pojedyncze "pijarowe" wypowiedzi, tylko, niestety, świadome przyłączenie się do esbeckiej narracji.
***
Unknown 9 lutego 2017 18:10
Całkowicie zgadzam się z tekstem, jednak mam jedno 'ale'. Pan Misiewicz powinien rozumieć, albo rozumie (jeźeli to drugie to tym bardziej jego zachowanie jest absurdalne), że pracuje w najcięższym i najtrudniejszym środowisku ze wszystkich jakie przejął PiS po wyborach, a jego szef jest największym wrogiem antypolskiej chałastry i w związku z tym nie może pozwolić sobie na takie akcje jak w Białymstoku. Rozumiem, to też człowiek, w dodatku młody i w normalnych okolicznościach takie wypady do klubów to normalne zachowanie, ale Pan Misiewicz wybrał taką drogę życiową, w której rezygnacja z takich rozrywek jest konieczna dla dobra wyższej sprawy.
Również Pan Macierewicz nie jest bez winy. Akcja z umieszczeniem Pana Misiewicza w radzie nadzorczej to był katastrofalny błąd. Oczywiście w pełni rozumiem, że Pan Minister chciał mieć zaufanego człowieka i ja bym postąpił tak samo, ale nie w państwowej firmie i nie będąc politkiem. Takie akcje można robić w prywatnych firmach. Nawiasem mówiąc w zarządzie PGZ jest Pan Lew-Mirski to nawet bez Misiewiczna Pan Macierewicz ma informacje z pierwszej ręki.
Po trzecie, ewidentną winą już samego Pana Misiewicza jest fakt, że nie umie zakończyć studiów licencjackich, co trwa już wiele lat. I nie chodzi mi tutaj, że musi mieć wiedze zdobytą na studiach wyższych, bo osobiście uważam, że studia to strata czasu, ale po to żeby zabrać argument przeciwnikom, z których większość ma jeszcze gorsze wykształcenia typu socjologia czy wiedza o teatrze. Przecież teraz dyplomy uzyskują ćwierćinteligenci, na zajęcia nie trzeba chodzić, można pójść na studia zaoczne (koszt 500zł/msc), nawet uczelnia w Toruniu mogłaby przymknąć oko i dać mu dyplom.
Pozdrawiam serdecznie
przemek łośko 9 lutego 2017 20:08
Tak....
Słyszałem już podobną argumentację: dziewczyny są winne gwałtów, bo noszą mini.
Aleksander Ścios 9 lutego 2017 19:50
Unknown,
Nie może Pan zgadzać się z tekstem, bo to, co Pan napisał dowodzi kompletnego niezrozumienia mojego przekazu i odrzucenia tezy o "esbeckim gambicie"
Nim spróbuję to wyjaśnić, pozwolę sobie na uwagę, że stosując tego typu argumentację potwierdza Pan (i jest to jedyna zgodność z moim tekstem) trafność uwagi, iż "efekt końcowy spełnił oczekiwania mocodawców: grupa docelowa (społeczeństwo, wyborcy PiS) są utwierdzani w przeświadczeniu, że "coś jest na rzeczy" (stan pożądanej psychozy)".
Otóż - nie ma nic "na rzeczy", nie ma żadnego "ale" i nie ma "sprawy Misiewicza".
Proszę pomyśleć, do czego sprowadza się Pańska argumentacja - "Pan Misiewicz powinien rozumieć"? Czy oceniając "wypad do klubu" - bez bagażu kłamstw, manipulacji i dezinformacji które stworzyły to "wydarzenie", oceniałby Pan zachowanie Misiewicza w taki sam sposób?
Bo jeśli nie (a sam Pan napisał, że "to też człowiek, w dodatku młody") to jest dla mnie jasne, że trwając w stanie "pożądanej psychozy" zaproponował Pan właśnie, byśmy zawsze i wszędzie ulegali złej woli medialnych terrorystów, brali pod uwagę opinie antypolskiej hołoty i kierowali się (również rządzący) "zasadami" wytyczonymi przez naszych wrogów.
Co więcej - sugeruje Pan również, byśmy nasze zachowania, decyzje i postawy konfrontowali z najpodlejszym oszczerstwem i oceniali je poprzez pryzmat dowolnej dezinformacji.
W takiej perspektywie, nie ma znaczenia - co i jak robimy, ale ma znaczenie - jak chcą nas widzieć nasi wrogowie. Nie ma w niej znaczenia - co jest dobre i prawe, ale ma znaczenie - co o tym powiedzą oszuści, kaleki moralne i pospolite szumowiny.
Ja dopatruję się w takiej postawie cech mentalności niewolniczej, stanu duchowego i intelektualnego upodlenia, w którym nie ma miejsca na dokonywanie wolnych wyborów i wyzwolenie spod władzy miernot. Oceniam taką postawę bardzo negatywnie i uważam ją za jedno z głównych źródeł polskich nieszczęść i upadków. Ludzie wolni nie mają prawa kierować się racjami szumowin i nie wolno im ulegać takim szantażom. Jeśli tak postąpimy - już przegraliśmy.
Być może Pan tak nie uważa, bo większość wyznawców tezy "coś jest na rzeczy" usprawiedliwia swoją postawę roztropnością, troską o dobre imię, strategią, wyższymi celami itp. Według mnie, jest to tylko sposób na ukrycie własnych ograniczeń i kompleksów.
Rzecz druga - "Pan Macierewicz nie jest bez winy". Fakt, bo nigdy nie powinien brać pod uwagę jazgotu antypolskiej hołoty, ale robić swoje. Nie powinien zatem usuwać Misiewicza z rady nadzorczej, ale po wybuchu rzekomej afery, skierować tam jeszcze kilku własnych kandydatów.
W tej kwestii już otwarcie powtarza Pan tezy dezinformacji.
W tekście napisałem wyraźnie - "do prawdziwej informacji o powołaniu B. Misiewicza na członka rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej (temat przewodni), dodano fałszywy komentarz (interpretację) o rzekomej bezprawności takiej decyzji z uwagi na brak wyższego wykształcenia" - ale Pan nie chce zrozumieć tych prostych słów.
Informuję zatem, że szef MON umieszczając a radzie swojego reprezentanta robi to, co robią wszyscy ministrowie wszystkich rządów na świecie i nie popełnia "katastrofalnego błędu". To nonsens. Popełniłby go natomiast, gdyby takiej decyzji zaniechał. Pan Misiewicz miał prawo znaleźć się radzie PGZ i nikomu nic do tego. W tym samym dniu, w którym premier Szydło kajała się przed funkcjonariuszami propagandy i bełkotała o "problemach w spółkach podległych MON", ukazała się wypowiedź dr Radosława L. Kwaśnickiego, z Kancelarii Prawnej RKKW. W jego opinii - "powołanie do rady nadzorczej PGZ pana Bartłomieja Misiewicza nie uchybiło żadnemu przepisowi powszechnie obowiązującego prawa".
http://niezalezna.pl/86076-prawnik-w-sprawie-misiewicza-nie-zlamano-prawa
Gdzież więc tu "katastrofalny błąd"? Chyba, że ponownie chciałby Pan zasugerować, by ministrowie rządu PiS kierowali się tylko opiniami "opozycji" i dbali o zdanie propagandystów i sterujących nimi esbeków.
Jeśli tak - odrzucam ten argument, z powodów jak powyżej.
Pański trzeci zarzut, uważam już za całkowicie niepoważny. Bo co to znaczy, że Misiewicz "nie umie zakończyć studiów licencjackich"? Zapytajmy raczej - czy Misiewicz ma obowiązek (to norma właściwa w przypadku urzędnika) ukończyć takie studia? Oczywiście, nie ma takiego obowiązku, bo sprawowana przez niego funkcja nie jest związana z wymogiem posiadania wyższego wykształcenia. A jeśli nie jest, to na jakiej zasadzie stawia Pan zarzut?
Również tu i również po raz trzeci objawia się perspektywa, z jakiej dokonuje Pan oceny tego tematu i osoby Misiewicza. To jest obca, a nawet wroga nam perspektywa. Najwyraźniej uważa Pan, że Misiewicz, ale też wszyscy urzędnicy PiS, politycy i zwolennicy tej partii powinni postępować według norm narzuconych przez wroga i ulegać ich dyktatowi. Bo jeśli tego nie zrobią, nie tylko napytają sobie biedy (stracą słupki sondażowe i spadną na nich tp. nieszczęścia),ale okażą się głupi, nieprzezorni i kontrowersyjni.
Misiewicz powinien więc zmienić fryzurę, wyszczupleć, pójść na studia i wstąpić do zakonu.
Tylko - czy wówczas spełniałby normy wizerunkowe i zadowolił naszych wrogów?
Z całą pewnością nie.
Napisałem wczoraj, że gdyby Misiewicz był nawet świętym, powodem ataku na niego stałby się kolor aureoli. To nie przesada.
Ludzie, którzy myślą podobnie jak Pan, nie chcą zrozumieć, że logika "esbeckiego gambitu", jak też logika dezinformacji, nie opiera się na respektowaniu zasad moralnych, przestrzeganiu prawa, wierności faktom i prawdzie. Przeciwnie - ta logika ma w głębokim poważaniu wszystkie wymienione wartości, nie obchodzi ją rzeczywiste zachowanie Misiewicza, ani to, co i jak zrobi. Gdyby nic nie robił - też byłby celem ataku, bo wynika to z pragmatyki pracy operacyjnej SB i zasad stosowania dezinformacji.
Nie kierują się one wymogiem prawdy obiektywnej, ale wyłącznie potrzebami rozgrywającego - nieprzyjaciela. Jeśli chce on zmusić przeciwnika do określonego zachowania (kombinacja operacyjna) używa wszystkich (podkreślam) środków prowadzących do celu. Wprowadzenie w błąd, przekazanie fałszywej wiadomości - jest tylko jednym z takich środków. Nie ma znaczenia, czy użytych w zgodzie z jakimikolwiek faktami, czy wbrew nim. Jeśli faktu nie ma, dezinformacja sama go "zbuduje".
Celem tych działań jest bowiem osiągnięcie stanu, by przeciwnik (w tym wypadku Pan czy ja) uwierzył w to, w co powinien uwierzyć (z tym Misiewiczem jest coś na rzeczy) i wyznając taką wiarę (poglądy) działał na własną zgubę (trzeba się go pozbyć i zdyscyplinować Macierewicza).
Istota takiej dezinformacji nie polega tylko na zmyleniu przeciwnika, ale na posłużeniu się nim samym do sprokurowania fałszywego przekazu (Pan powtórzył go kilkukrotnie) - na tyle skutecznie, że przyspieszy to jego przegraną. By tak się stało, muszą zostać spełnione przynajmniej dwa warunki: trzeba doskonale znać przeciwnika (jego predyspozycje intelektualne, podatność na manipulacje) oraz wiedzieć, że cechuje go naturalna skłonność do wyrażania myśli sprzyjających realizacji celów nieprzyjaciela (poprzez formułowanie pochopnych oceny, nieznajomość faktów, zawiść, głupotę itd.).
Proszę zatem uprzejmie ponownie zapoznać się z moim tekstem i solidnie przemyśleć zdanie, że Pan się z nim zgadza.
Pozdrawiam Pana
Urszula Domyślna 9 lutego 2017 22:56
Panie Aleksandrze,
Kiedy czytałam wpis p. Unknown (był tu już, zanim zaczęłam swój komentarz), to też mną zatrzęsło. Pan Prezydent Lech Kaczyński był najlepszym człowiekiem pod słońcem, ciepłym, życzliwym ludziom, także niezwykle grzecznym i taktownym, zwłaszcza w stosunku do kobiet. I co z Nim zrobiła esbecko-medialna żulernia? Pamięta Pan oszukane zdjęcie na stadionie z odwróconym do góry nogami szalikiem reprezentacji, pstryknięte w chwili, gdy Prezydent akurat układał go jak należy - i rechot jak Polska długa i szeroka? Albo bezustanne zaczepki, docinki, wyśmiewanie, w końcu "błękitny marsz", ze zdjęciem "powieszonego" LK klik i wygrażającymi przywódcami żulii - władzami PO? klik To była czysta wścieklizna! Tyle, że "prawicowi dziennikarze" jednak się do niej nie przyłączali, tak jak robią teraz.
Aż się, dranie, doczekali. Jakaż to była radość! Kondukt pogrzebowy w Krakowie witał banner "Zimny Lech", a kanalie skandowały: "jeszcze jeden, jeszcze jeden!"
I co, teraz będziemy to wszystko powtarzać? I niszczyć człowieka pod wydumanymi, wyssanymi z palca pretekstami, opierającymi się na relacjach nieistniejących albo "ustawionych" "świadków" powielanymi przez medialne V kolumny?
Ludzie, opamiętajcie się!
Pozdrawiam serdecznie
***
Tymoteusz Bojczuk 9 lutego 2017 22:39
Obaj panowie, Kaczyński i Macierewicz, trzymają się blisko ze sobą już prawie 11 lat. W tym czasie miała miejsce katastrofa smoleńska, w której zginął brat pierwszego z wymienionych, a drugi z wymienionych jest najgorętszym zwolennikiem jej wyjaśnienia.
Dlatego powinno się okazywać więcej wiary i ufności w dalszą ich przyjaźń, tym bardziej, jeśli ktoś jest świadomy "wartości pijarowskiej" w przekazie PiS, czyli złudnej często wagi słów wypowiadanych. Istotne są decyzje i posunięcia. Macierewicz jest szefem MON (i będzie dalej, według mnie). Misiewicz jest jego rzecznikiem. Pozdrawiam.
Aleksander Ścios 11 lutego 2017 19:09
Tymoteusz Bojczuk,
Wiara w przyjaźń jest nam bezwzględnie potrzebna w kształtowaniu relacji z innymi ludźmi. Ale nie potrafiłbym powiedzieć, co ma wspólnego z polityką lub treścią mojego tekstu.
Na pewno znana jest Panu postać Ludwika Dorna - "trzeciego bliźniaka" braci Kaczyńskich. Jeśli się nie mylę, przyjaźń między Dornem i Kaczyńskimi ma równie długą historię, jak w przypadku Antoniego Macierewicza. Dość zauważyć, gdzie dziś znajduje się Dorn i jakie poglądy głosi, by z większą rezerwą traktować wartość przyjaźni w polityce.
Muszę też przyznać, że w ocenie realiów politycznych, nigdy nie kieruję się wiarą ani ufnością. Uważam je za fałszywy azymut, a nawet niegodny człowieka rozumnego.
Polityk nie jest od tego, by mu ufać, pokładać w nim nadzieję lub traktować go niczym przedmiot kultu. Takie relacje człowiek może mieć z Bogiem lub z osobami najbliższymi.
W przypadku polityka, jak Pan trafnie zauważył - istotne są decyzje i posunięcia. Te zaś oceniamy w zgodzie z normami rozumu - a zatem na gruncie wiedzy i faktów. Wiara nie jest do tego potrzebna, a nawet stanowi poważną przeszkodę.
Dlatego zamiast zaufania, wolę postawę roszczenia (wymagań) i rozliczenia polityka z konkretnych działań. Zamiast wiary w jego dobrą wolę, preferuję konfrontację tych działań z moim oczekiwaniami i interesami.
Pozdrawiam
***
Urszula Domyślna 10 lutego 2017 11:51
!!!
Naczelny Intrygant Kraju wycofując się z poprzedniej (TO NIE MOJA RĘKA!), puszcza kolejną plotę. Cóż za oślizły typ, brr...
Ktoś knuje przeciwko PiS? Gowin ujawnia: "Zazwyczaj tego typu tropy prowadzą do opozycji lub grup interesów, które czują się zagrożone tym, co robimy"
Jarosław Gowin ujawnił, iż dotarły do niego informacje, że jedna z agencji, która specjalizuje się w tzw. czarnym PR, stoi za medialną kampanią wymierzoną w rząd premier Beaty Szydło oraz Prawo i Sprawiedliwość.
Kilka tygodni temu dostałem wiadomość, że jedna z agencji specjalizujących się w czarnym PR ruszyła do mediów z takim spinem, że oto dochodzi do pęknięć wewnątrz rządu - a to napięcie minister Macierewicz - Jarosław Kaczyński, bądź minister Macierewicz - Beata Szydło. A to dystansowanie się przeze mnie wobec PiS, a to gang wicepremierów
-- wyliczał Jarosław Gowin. Ale zapewnił: Spokojnie sobie poradzimy z tym spinem.
Urszula Domyślna 10 lutego 2017 12:09
PS.
Nawiasem: komu z "opozycji", ach komu, zagraża to, co robi v/premier Gowin? Przecież na ogół nie robi nic poza "pijarem", a wobec nauki i szkolnictwa wyższego - w końcu "jego" resort, za który go opłacamy - uprawia działania niemal dywersyjne. Poczytajcie tylko Państwo ostatnie propozycje "reform" oferowane przez ministerstwo:
"Studia będą elitarne. Poważne zmiany w finansowaniu poszczególnych kierunków" =>link
A kto pracuje nad zmianami w kształcie funkcjonowania uczelni wyższych? Aż trzy niezależne zespoły, wyłonione:
1) z humanistycznej szkoły "niepublicznej" - zespół prof. Izdebskiego z Uniwersytetu SWPS
Uniwersytet Humanistycznospołeczny lub Uniwersytet SWPS to uczelnia niepubliczna z siedzibą w Warszawie utworzona w 1996 roku. Prowadzi wydziały zamiejscowe we Wrocławiu, Poznaniu, Sopocie i Katowicach
2) z normalnego Uniwersytetu
"publiczny" Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
3) z Instytutu Allerhanda
Instytut Allerhanda w Krakowie - prawniczy think tank działający w formie fundacji (!)
= = = = = =
Zainteresował mnie ten zagadkowy Instytut. Zajrzałam do WIKI - i czegóż tam nie ma? A jakie nazwiska "instytut" firmują! Nastojaszcza ("genuine" ) KOMUNA!
Najlepiej zacytuję WIKI:
Instytut Allerhanda - prawniczy think tank działający w formie fundacji. Jest niezależną, pozauniwersytecką i apolityczną jednostką naukowo-badawczą i ekspercką. Celem Instytutu są interdyscyplinarne i porównawcze studia nad rolą instytucji prawnych w konstytuowaniu oraz funkcjonowaniu rynku, zarówno z punktu widzenia kształtu danej regulacji, jak i ram instytucjonalnych jej tworzenia. Inicjatorem, pomysłodawcą i założycielem Instytutu jest dr Arkadiusz Radwan.
Instytut prowadzi badania nad prawem prywatnym, a także prawem procesowym, gospodarczym (handlowym, upadłościowym i gospodarczym publicznym) oraz prawem rynku finansowego i kapitałowego. W zakresie zainteresowań Instytutu są też zagadnienia transformacji i reformy prawa, transplantów prawnych, implementacji prawa wspólnotowego, a także europeizacji, harmonizacji i unifikacji prawa.
Instytut Allerhanda powstał w 2009 i działa w formie fundacji. Ideę powołania Instytutu poparli, podpisując list otwarty, znani przedstawiciele świata prawniczego i ekonomicznego, m.in.: Grzegorz Domański, Lech Gardocki, Ewa Łętowska, Andrzej Mączyński, Maksymilian Pazdan, Zbigniew Radwański, Marek Safjan, Stanisław Sołtysiński, Andrzej Szajkowski, Stanisław Waltoś, Szewach Weiss, Andrzej Zoll.
Patronem Instytutu jest prawnik, uczony, kodyfikator i adwokat - profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie Maurycy Allerhand. Prace Instytutu wspiera jego wnuk doktor Leszek Allerhand.
= = = = =
Jasne? JASNE!
Urszula Domyślna 10 lutego 2017 14:18
GALERIA INSTYTUTU =>LINK
Szumnie zapowiadana reforma nauki i szkolnictwa wyższego sprowadzona do kruczków prawnych?
Czy po prostu ministerstwo daje nieźle zarobić "zmyślnym tankom" z fundacji ("instytutu") Allerhanda? Pewnie znajomi, bo też z Krakowa?
wsojtek 10 lutego 2017 20:16
Można by zrobić profesjonalny graf powiązań formalnych i nieformalnych związanych z "gowiniadą".Np. wg. linii Zolla,znanego choćby ze struktury pewnego "krakowskiego" centrumjp2. Ale nie przez neosłużby "dobrej zmiany",które ponownie dopuściły do incydentu z kolumną VIPów pod Oświęcimiem.Czy jeszcze cokolwiek jest normalne?
Aleksander Ścios 11 lutego 2017 19:30
Pani Urszulo,
Gowin, jako tzw. koalicjant PiS, musiał "coś" dostać. Powiedziałbym przewrotnie, że to, że dostał resort nauki i szkolnictwa wyższego, jest mniejszym nieszczęściem niż gdyby dostał MON.
Ponieważ politycy III RP nigdy nie przywiązywali szczególnej wagi do spraw nauki (to też jedna z sukcesji komunistycznych) nie jestem zaskoczony, że partia Kaczyńskiego po macoszemu potraktowała ten temat i postawiła na czele resortu skompromitowanego polityka PO - nieudacznika, po przejściach w ministerstwie sprawiedliwości.
Świetnie Pani naświetliła "zaplecze naukowe" Gowina. Przypomina mi to przykład innego "naukowca", szefa BBN, gen.Kozieja, który do prac nad sztandarowym dziełem "komorowszczyzny" -Strategicznym Przeglądem Bezpieczeństwa Narodowego zaprzągł swoich "towarzyszy od bezpieczeństwa", z zaprzyjaźnionych fundacji i prywatnych uczelni, w których był wykładowcą.
Pozdrawiam
Dziękuję Pani za przypomnienie o 13 rocznicy śmierci naszego bohatera -gen. Ryszarda Kuklińskiego.
Urszula Domyślna 11 lutego 2017 23:09
Panie Aleksandrze,
"NASZ BOHATER - ICH ZDRAJCA"
Taki zdarza się raz na stulecie. Jego pełna rehabilitacja była warunkiem zgody USA na przystąpienie Polski do NATO.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Napisałam "pułkownik" ponieważ Ryszard Kukliński został mianowany generałem pośmiertnie, 2 września 2016 r. - przez Prezydenta Andrzeja Dudę, na wniosek Ministra Obrony Narodowej Antoniego Macierewicza.
***
Urszula Domyślna 11 lutego 2017 23:43
Panie Aleksandrze,
Bartłomiej Misiewicz założył stronę internetową http://dezinformacja.net/
Jak Pan to ocenia?
Aleksander Ścios 12 lutego 2017 23:08
Urszula Domyślna,
Oceniam jako prywatne przedsięwzięcie pana Misiewicza. Nazwa witryny wydaje się jednak myląca, bo to, co autor napisał we "Wstępie", jak i dobór tekstu Sakiewicza świadczy, że nie będzie to strona internetowa na temat dezinformacji.
Chyba, że jako przykład takich działań wskażemy niektóre publikacje portali niezalezna.pl i wpolityce.pl, gdzie nagłaśnianie (rezonans) rosyjskiej (i nie tylko) dezinformacji stanowi regułę.
Spodziewam się więc, że witryna pana Misiewicza będzie opisywała przypadki kłamstw, oszczerstw i manipulacji oraz wskazywała na działania propagandowe w mediach. Nie będzie to jednak miejsce do walki z dezinformacją, bo ani właściciel strony ani jej autorzy nie bardzo wiedzą, co oznacza ten termin.
Pozdrawiam
***
Urszula Domyślna 11 lutego 2017 23:34
Z Twittera Pani Premier:
Beata Szydło ?@BeataSzydlo
Wsparcie i słowa otuchy są niezwykłe. Dodają siły. Za każdy dobry gest z serca dziękuję! Czuję się dobrze #DamyRadę
________________________
Nie mam konta na Twitterze, dlatego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam Panią Premier i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
rodakvision1 12 lutego 2017 12:13
Pani Beacie Szydło powrotu do zdrowia, a pani premier przypomnienie zapewnień, że "Polacy mogą się czuć bezpieczni". Czy po ostatnim doświadczeniu może pani potwierdzić tę tezę? Jeżeli wy, wybrańcy dysponujący wszystkimi narzędziami swojego bezpieczeństwa nie jesteście bezpieczni, to jak MY możemy być zabezpieczeni przez tych o których profesjonaliźmie i skuteczności zapewniacie. Takie wypowiedzi dyskwalifikują was jako reprezentantów bezbronnej wyborczej gawiedzi.
Myślami pzostaję z tymi których nie ochroniono i z tymi co padli ofiarami chroniących.
Urszula Domyślna 12 lutego 2017 15:45
Nie, ja tak nie potrafię.
Ta pani dwa dni temu otarła się o śmierć.
Nie umiałabym jej w takiej chwili "rozliczać".
Pozdrawiam
Aleksander Ścios 12 lutego 2017 23:30
rodakvision1,
Szanowny Panie Mirosławie,
Dziękuję za te trafne słowa - "Myślami pozostaję z tymi których nie ochroniono i z tymi co padli ofiarami chroniących".
Nie czuliśmy się bezpieczni w czasie ośmiu lat hańby rządów PO-PSL, nie jesteśmy bezpieczni również dziś. Bo nie o bezpieczeństwo rządzących tu chodzi. Oni mają narzędzia i środki, by zadbać o swoje sprawy. Jeśli (jak ten rząd) nie potrafią lub nie chcą ich wykorzystać, nie jest to moim zmartwieniem. Nie mają prawa oczekiwać, bym traktował te wypadki ze szczególną uwagą. Tym bardziej nie mają prawa wykorzystywać ich dla emocjonalnej "mobilizacji" elektoratu.
Jest ona prowadzona w sposób tak nachalny i groteskowy, że budzi wręcz niesmak. To najnowszy przykład skretynienia:
http://telewizjarepublika.pl/hold-dla-premier-beaty-szydlo,44500.html
Już po zdarzeniu z pękniętą oponą prezydenckiej limuzyny pisałem, że ta nonszalancja w sferze bezpieczeństwa oraz przedkładanie propagandy nad realne działania, musi przynieść złe skutki. Niewielu chce pamiętać, że szefowie MSWiA oszukali wówczas Polaków, anonsując "głębokie zmiany" w BOR. Nigdy do nich nie doszło. To samo obiecują dziś i z identycznym skutkiem.
Nasz, Polaków problem, to zapewnienia pani Beaty Szydło z listopada 2015 roku - "Polacy mogą się czuć bezpiecznie".
Pytałem wówczas - jak to możliwe, że w trakcie tygodnia od objęcia rządów przez PiS, dokonała się tak znacząca sanacja służb specjalnych? Kto i jakimi metodami sprawił, że funkcjonariusze tych służb, obciążeni nieudolnością, hańbą Smoleńska i wieloletnią rolą "zbrojnego ramienia" reżimu PO-PSL stali się nagle gwarantami naszego bezpieczeństwa?
W kontekście ocen, jakie na temat służb III RP formułowali politycy PiS w czasie kampanii wyborczej,jak i naszej wiedzy o ich funkcjonowaniu, to oświadczenie raziło wyjątkową demagogią i fałszem.
Ponieważ tak wówczas, jak dziś nie wolno pytać rządzących o żadne "kontrowersyjne" tematy, takie wypadki będą miały miejsce nadal.
My zaś, rządzeni przez ludzi, którzy traktują sprawy bezpieczeństwa jako obszar partyjnej demagogii, nie możemy czuć się bezpiecznie.
Pozdrawiam Pana
***
Wojciech Miara 13 lutego 2017 18:07
Aleksander Ścios,
,,sprawa Misiewicza" to oczywiście pokłosie totalnej defensywy intelektualno-politycznej panów Kaczyńskiego i Macierewicza.Porównajmy - z jednej strony młody chłopak oskarżany, że popił w klubie (straszna sprawa, tylko nikt nie pokazał żadnych zdjęć, gna których Misiewicz np leżałby nieprzytomny, wymiotował czy coś takiego, są normalne zdjęcia, jak z kimś pozuje z kieliszkiem - ale zbrodnia), a z drugiej banda kryminalistów, oskarżanych niegdyś przez panów Kaczyńskiego i Macierewicza o zamach w Smoleńsku, w dodatku winnych wielomiliardowych przekrętów w ostatnich ośmiu latach. Gdyby panowie Kaczyński i Macierewicz wnieśli odpowiednie akty oskarżenia, gdyby zaczęli badać oficjalnie, kto i jaką kasę ukradł za Tuska i Komorowskiego, to wprost nie byłoby czasu czytać o czyichkolwiek wypadach do klubu. Publika nie odrywałaby sie od telewizora i oglądała np. jak Komorowski tłumaczy, kto z jego kumpli budował autostrady i za jakie pieniądze, albo dlaczego stadion Narodowy, najdroższy stadion na świecie, był budowany przez firmę, w której - słowa W. Sumlińskiego - było więcej oficerów WSI niż grzybów w dobrym barszczu. Nikt by nawet nie chciał słuchać o jakimkolwiek rzeczniku.
Osobiście uważam, że Macierewicz sprzede Misiewicza (tzn. usunie go na rozkaz Kaczyńskiego z dotychczasowego stanowiska). Ten pan (Macierewicz) dużo mówił o tym, że nie będzie Magdalenki w sprawie Smoleńska, dopóki nie został ministrem. Sądzę, że ustąpi Kaczyńskiemu w ,,sprawie Misiewicza", osładzając to jakąś nędzną synekurą.
Pozdrawiam Pana
Aleksander Ścios 13 lutego 2017 19:15
Wojciech Miara,
Przed kilku laty pisałem, że PiS płaci i będzie płacił ogromną cenę za bycie zakładnikiem mitologii demokracji.
Łatwo zapominamy, że ta partia już raz utraciła władzę i oddała ją antypolskiej zbieraninie. Stało się tak właśnie z powodu wyznawania przez ludzi pana Kaczyńskiego zgubnej mitologii demokracji. Temu nieszczęściu zawdzięczamy osiem lat rządów miernot i kanalii oraz doświadczenie najgorszych upokorzeń.
Po roku 2015 PiS postanowił "zabezpieczyć" się przed takim oskarżeniem i za pomocą swoich przekaźników, zwanych "wolnymi mediami", narzucił wyborcom narrację, jakoby nowy rząd został zaskoczony furią propagandystów i "zaatakowany" przez pokomunistyczne potworki w rodzaju TK. Obraz wrogów uzupełniano później o jakieś KODy itp. organizacje.
To są oczywiście brednie, bo nie po to PiS wygrał wybory, by ulegać później presji ćwierćinteligentów i bać się przeprowadzenia realnych zmian. Jeśli wprowadza się taką wizję, to ma ona wyłącznie usprawiedliwić niemoc rządzących i rozgrzeszyć ich indolencję.
Dlatego już przed rokiem mogłem napisać, że śmiałe postępki b. reżimowców są możliwe tylko dlatego, że nowa władza wykazuje niepojętą słabość i inercję i nawet nie próbuje przejąć inicjatywy ani sięgnąć po narzędzia obezwładniające reżimowych krzykaczy.
To, co Pan stwierdził - "Gdyby panowie Kaczyński i Macierewicz wnieśli odpowiednie akty oskarżenia, gdyby zaczęli badać oficjalnie, kto i jaką kasę ukradł za Tuska i Komorowskiego, to wprost nie byłoby czasu czytać o czyichkolwiek wypadach do klubu" - stanowi esencję obecnego stanu "oblężenia".
Kaczyński, który zapewniał przed wyborami -"nie będzie żadnej zemsty", "opozycji należy się szacunek i wszelkie prawa", nie może dziś narzekać na szczekanie psów. Sam je spuścił ze smyczy.
Ponieważ ta władza nie ma zamiaru rozliczyć żadnej wysokiej persony z PO-PSL, a tym bardziej nie tknie palcem Komorowskiego - Obcy mogą czuć się bezpiecznie.
Śmiem twierdzić, że ich bezpieczeństwo jest gwarantowane przez Dudę i Kaczyńskiego i stanowi jeden z elementów "ugody", na mocy której PiS przejął rządy III RP.
To sprawia, że w żaden sposób nie potrafię w sobie wzbudzić "współczucia" wobec atakowanych "ofiar" z PiS. Partia pana Kaczyńskiego zbiera dziś żniwo, na które solidnie zapracowała ciągłym bredzeniem o " obronie demokracji" i priorytecie " zgody narodowej". Tyle kosztuje uprawianie politycznej szarlatanerii i ucieczka przed wytyczeniem ostrych granic. Taką cenę muszą płacić politycy, gdy nie mają odwagi nazywać rzeczy po imieniu, oddzielać dobra od zła i dążyć do obalenia truchła III RP.
To słuszna kara za zwodzenie Polaków. Niesłuszne byłoby tylko, gdybyśmy również my mieli ją płacić.
Nie chcę spekulować, jak zakończy się "sprawa Misiewicza". Jeśli ma Pan rację, byłby to kolosalny błąd ministra Macierewicza.
Nie zgadzam się natomiast ze stwierdzeniem, jakoby "pan (Macierewicz) dużo mówił o tym, że nie będzie Magdalenki w sprawie Smoleńska, dopóki nie został ministrem". Nie ma Pan podstaw do takich podejrzeń, a z ostatecznymi ocenami sprawy zamachu smoleńskiego warto zaczekać do końcowych konkluzji komisji ministerialnej.
Pozdrawiam
Wojciech Miara 13 lutego 2017 20:38
Aleksander Ścios,
napisał Pan:
,,Nie ma Pan podstaw do takich podejrzeń, a z ostatecznymi ocenami sprawy zamachu smoleńskiego warto zaczekać do końcowych konkluzji komisji ministerialnej".
Otóż ja w tej sprawie a rozumuję następująco:
Antoni Macierewicz kierował pracami oficjalnego zespołu parlamentarnego badającego katastrofę smoleńską, które to prace zostały podsumowane w kilku raportach. Są to dokumenty niemające wprawdzie statusu aktów rządowych, ale jednak przedstawiające oficjalne stanowisko legalnego organu parlamentarnego, kierowanego przez wówczas posła, Antoniego Macierewicza.
Raport z 2015 r. wskazuje wprawdzie, że wciąż jest mowa tylko o hipotezach, przy czym we wnioskach jako jedyna hipoteza wskazane jest rozerwanie skrzydła samolotu przez wybuch. Jednakże w toku omawiania przebiegu i okoliczności katastrofy wykazuje się już popełnienie przestępstw (zaniedbania obowiązków, fałszowanie dokumentów, niszczenie dowodów, zatajanie prawdy przed opinią publiczną itd.)
Od końca 2015 r. pan Antoni Macierewicz jest ministrem obrony narodowej. Nie wiem nic o złożeniu przez niego oficjalnego zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa zamachu - na bazie przesłanek uprawdopodabniających tę hipotezę przedstawionych przez jego własny zespół. Absolutnie nie ma tutaj możliwości czekać z takim zawiadomieniem na wyniki rpac kolejnej komisji - może bowiem ona pracować niezależnie, a prokuratura już od roku może prowadzić śledztwo na podstawie dotychczas zgromadzonych, tychże właśnie od zespołu parlamentarnego, informacji. Ponadto, żadnych dalszych badań nie wymagają kwestie łamania prawa w toku śledztwa prowadzonego przez niesławną NPW. Tutaj brak złożenia oficjalnego zawiadomienia przez pana ministra Macierewicza może przyczyniać się już tylko do pogarszania możliwości ukarania sprawców (pytam: dlaczego np. taki prokurator Szeląg nie ma zarzutów żadnych?).
Ale trzeba wspomnieć o jeszcze jednej sprawie: pan minister Macierewicz jest ,jako szef MONu, jednoczenie przełożonym SKW. Służba ta ma obowiązek, a i możliwości prowadzić samodzielnie, działania wyjaśniające zamach w Smoleńsku. Czy komukolwiek wiadomo cokolwiek na temat takich prac podjętych przez podległą panu Macierewiczowi instytucję?
Ponieważ zauważył Pan w jednym z komentarzy: ,,zamiast zaufania, wolę postawę roszczenia (wymagań) i rozliczenia polityka z konkretnych działań. Zamiast wiary w jego dobrą wolę, preferuję konfrontację tych działań z moim oczekiwaniami i interesami", więc mam nadzieję, że zrozumie Pan tutaj moje stanowisko. Mam właśnie takie oczekiwania wobec polityków, którzy dostali mój głos. A w sprawie Smoleńska nie ma nikogo wyłączonego spod oceny - nawet pana ministra Macierewicza.
Moje bardzo krytyczne zdanie odnośnie zachowania Antoniego Macierewicza w ostatnim roku (brak realnych działań) w sprawie Smoleńska nie zmienia w chwili obecnej mojej osobistej oceny, że jako jedyny polityk rządzącego stronnictwa nadaje się on na fotel w monie. Mimo wielu zastrzeżeń, zalety jego działań wynikajace z imperatywu zmian (powszechnie deficytowego w rządzie), a także spore już doświadczenie w tej działce sprawiają, że popieram go obecnie jako Ministra Obrony. W kwestii Misiewicza uważam, ze zamiast sie z niego tłumaczyć, powinien atakować za realne afery poprzednikow.
Pozdrawiam Pana
Aleksander Ścios 14 lutego 2017 19:14
Wojciech Miara,
Zawiadomienia można złożyć w związku z konkretnymi przestępstwami, a nie hipotezami. Jeśli chodzi o działalność komisji MON, jestem przekonany, że takie czynności będą miały miejsce.
Inna rzecz, że muszą one wynikać z woli politycznej, której partia Kaczyńskiego absolutnie nie posiada. Dość dawno pisałem, że gdyby była wola wyjaśnienia przyczyn Smoleńska, nie zajmowałaby się tym podkomisja ministerialna o budżecie 3 mln zł (dla porównania - budżet TPPR-bis tzw. Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia dysponuje 5,7 mln rocznie).
Już następnego dnia po zaprzysiężeniu rządu PiS, należało powołać specjalny Trybunał do zbadania i osądzenia tej zbrodni, wynająć najlepsze kancelarie prawnicze na świecie, powołać kilkanaście sztabów specjalistów ze wszystkich dziedzin związanych z tematem i wyłożyć z budżetu sumę kilku miliardów złotych. Ta sprawa winna też stać się priorytetem polskiej polityki zagranicznej i od pomocy udzielonej nam w sprawie Smoleńska, winny być zależne wszelkie kontakty i kontrakty zagraniczne.
Sądzę, że tak postąpiłoby wolne i niepodległe państwo, którego elity zginęły w skrytobójczym zamachu.
III RP urządziła nam natomiast propagandowy cyrk i dla zatkania gęby wyborców, powołała najmniejszą strukturę rządową. Dlatego uważam, że nie ma dziś woli wyjaśnienia sprawy Smoleńska, a jednocześnie podziwiam szefa MON za determinację, z jaką stara się rozwikłać tę sprawę, będąc ograniczanym ramami "partyjnej pragmatyki".
Jeśli i on zrezygnowałby z tego obowiązku, nikt inny go nie podejmie.
Skoro chciałby Pan rozliczać Antoniego Macierewicza z konkretnych działań, niech zaliczy Pan na jego konto nie tylko powstanie samej komisji (nie było to tak pewne) ale prace wykonane pod jego kierunkiem od 2010 roku oraz efekty ustaleń z roku ubiegłego. Myślę, że jak na warunki, w jakich przyszło mu działać, to solidny dorobek.
PiS natomiast od dawna "gra" Smoleńskiem i traktuje ten temat w kategoriach politycznych. Dziś postanowiono, że czasowo ma zostać "wyciszony". Dlatego ani słowa o zamachu nie wypowie uwielbiany przez gawiedź A.Duda czy równie wielbiona pani premier.
Warto też pamiętać, że nic o tym nie wspomina minister sprawiedliwości, choć już od roku miały toczyć się liczne śledztwa. Dlatego dziwię się zawsze, że jedyne uwagi na temat Smoleńska kierowane są pod adresem szefa MON.
Pozdrawiam Pana
Wojciech Miara 14 lutego 2017 20:24
Aleksander Ścios,
1. Sylwetkę Antoniego Macierewicza oceniam nawet szerzej, niż tylko przez pryzmat jego działań w latach 2010-2015, uwzględniam dorobek w czasach komuny, noc czerwcową, funkcję ministra koordynatora i rozwiązanie WSI> Wysoko w związku z tym cenię pana Macierewicza.
Co nie zmienia faktu, że w sprawie Smoleńska oczekiwałem od jednego z najmocniejszych obecnie polityków i urzędników w tym kraju, który wobec opinii publicznej stanął w pozycji rzecznika tezy o zamachu, działań, o których napisałem w komentarzu. Właśnie od Antoniego Macierewicza, a nie od ludzi takich jak Andrzej Duda, Beata Szydło czy jeszcze pomniejsze postaci, którzy odcięli się od tematu Smoleńska zaraz po objęciu stanowisk. I którzy są w moim odbiorze politycznymi zerami, które będą tylko szkodzić w każdej sprawie wymagającej stawienia czoła nowotworowi bezpieki i nomenklatury. Mogę w tym zakresie porównywać jedynie odpowiedzialność Macierewicza i Kaczyńskiego - faktycznie bowiem tylko Jarosław Kaczyński zajmuje pozycję, która obliguje go bardziej od Macierewicza do rozliczenia Smoleńska. I to Jarosław Kaczyński kompromituje sie w tej chwili najbardziej przez brak działań. Antoni Macierewicz natomiast, jeżeli Kaczyński i PiS go w tej sprawie powstrzymali, powinien poinformować o tym jasno opinię publiczną - tylko wówczas będzie można spróbować zrozumieć jego brak działań.
2. Prokuraturę można informować o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - postawienie przez zespół hipotezy o zamachu (opartej na konkretnych przesłankach, uzasadniających takie podejrzenie) w zupełności wyczerpuje takie casus. Nie rozumiem zatem, dlaczego od roku prokuratura, ABW i SKW nie robią nic - za co należy obciążyć Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Dudę, Beatę Szydło, Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobrę pospołu - ze wskazaniem na Jarosława Kaczyńskiego, jako szczególnie skompromitowaną w tym zakresie postać.
3. Jeśli chodzi o MON, to w moim odbiorze Macierewicz robi zmiany w kierunku polepszającym sytuację. Ponieważ nikt inny, kim mogliby go Pisiacy zastąpić (podobno chcieli Macierewicza przesunąć na marszałka sejmu), nie będzie robił nic lepszego, ale raczej będzie robił to samo, co Błaszczak, Ziobro czy inni, czyli niewiele albo nic, wiec Antoni Macierewicz wydaje mi się w tym układzie jedyną postacią wartą popierania jako szef MONu. Misiewicz w moim odbiorze robił dobrą robotę, wykazując twardą rękę, i to jako młody człowiek, wobec szambo-piany ze środowisk ,,najlepszego wywiadu wojskowego w historii państwa polskiego", a ta właśnie kompetencja - sprawność polityczna - jest dla mnie jedynym kryterium oceny tego młodego polityka/urzędnika. Wykształcenie nie ma tu nic do rzeczy - zbyt wielu uperfumowanych pseudointelektualnie łotrów już oszukiwało Polaków i tchórzyło przed zmianami. Zarzuty wobec Misiewicza - jak już wspominałem - są dla mnie śmieszne, ale spodziewam się, że rzucą go w odstawkę, i właśnie Antoniego Macierewicza to najbardziej obciąży (bo on ma w tej sytuacji obowiązek stanąć na głowie, żeby ocalić osobę, która postawiła się WSiakom).
4. Natomiast w sprawie Smoleńska ja osobiście nie mam ochoty już generować w sobie żadnych przekonań, wobec braku decydujących faktów (aktów oskarżenia).
Pozdrawiam Pana
***
Jolanta Szumowska 13 lutego 2017 08:37
Ja uważam ,że jest to gra wszystkich partii obliczona na mydlenie oczu ludziom żeby już nic nie mogli zrozumieć co się w Polsce dzieje.W większości przypadków udaje im się to,ludzie zagonieni są pracą,potrzebami codziennymi i nie zajmują się tym,co dzieje się w ich własnym kraju a politycy to wykorzystują i prowadzą gierki żeby wykorzystać czas im dany.Dopóki będą w Polsce rządzić postkomuniści będzie żle,scena polityczna powinna być oczyszczona całkowicie ze starych komuchów a powinno się pozwolić dojść do głosu młodym ludziom.Stary beton powinien odpaść.Chciałabym głosować na osobę znaną mi a nie na samo nazwisko.Nie na partię.NA CZŁOWIEKA.
Aleksander Ścios 13 lutego 2017 18:31
Jolanta Szumowska,
Napisała Pani - "Chciałabym głosować na osobę znaną mi a nie na samo nazwisko. Nie na partię. NA CZŁOWIEKA." Ja również chciałbym takiej ordynacji, która nie jest skrępowania "parytetem partyjnym". Niestety, system wyborczy, jaki stworzono nam na początku tej niby państwowości wyklucza prawdziwą demokrację, zaś obecna władza jest najbardziej zależnym zakładnikiem fałszywej "mitologii demokracji III RP".
Podczas sejmowej konferencji zorganizowanej przez Annę Walentynowicz w roku 2009, Antonii Macierewicz doskonale przedstawił ten problem:
"To co się działo w 1989 r. nie miało nic wspólnego z wyborami i w tamtym czasie wszyscy to jeszcze nie tylko rozumieli ale i głośno mówili, nawet zwolennicy tej operacji. [...]Dla ludzi Platformy Obywatelskiej wywodzących się z ugrupowania powstałego przy okrągłym stole i z niego czerpiących swoje siły fikcja demokracji u źródeł III RP jest przesłanką usprawiedliwiającą ograniczenie, a nawet likwidację demokracji obecnie. Platforma wychodzi bowiem z założenia, że społeczeństwo, które nie potrafiło wywalczyć demokracji i niepodległości, a następnie pogodziło się z ich fikcją da sobie odebrać istniejące wciąż namiastki demokratycznych instytucji".
Wiele lat temu pisałem, że proces wyłonienia III RP nawiązywał wprost do tradycji sfałszowanych wyborów z roku 1947, z których komunistyczni najeźdźcy wywodzili swoje prawa do rządzenia Polakami. Jak tamto historyczne fałszerstwo stało się jednym z najważniejszych elementów mitu założycielskiego PRL, tak wyborcza farsa z roku 1989 jest do dziś fundamentem układu OS. Samozwańcze "elity" III RP uczyniły z tych "częściowo wolnych" wyborów podstawę ułomnej państwowości i na nich oparły prawo do obecności komunistów w życiu publicznym. Choćby dlatego, analogie z wyborami 1947 roku są oczywiste - jeśli nie poprzez sam akt fałszerstwa, to z uwagi na rolę, jaką czerwcowe wybory odegrały w naszej historii. Dzięki nim zalegalizowano PRL i wszystkie patologie zbrodniczego systemu, włączając sowieckich namiestników i zależnych od okupanta funkcjonariuszy w krwioobieg "nowego państwa".
Wybory kontraktowe z czerwca 1989 roku ustaliły zatem taki układ sił, który miał odpowiadać potrzebom "socjalistycznej demokracji parlamentarnej" (nazwa III RP zaproponowana w jednym z dokumentów SB). W tych pseudo wyborach narzucono nam określony "parytet partyjny", dopuszczając do praktykowania "socjalistycznej demokracji" tylko takich polityków i takie partie, które aprobowały porządek ustalony w Magdalence. Przeciwników paktu bandytów ze zdrajcami zepchnięto na margines, izolowano, zmuszono do emigracji. Nie było i nadal nie ma dla nich miejsca w systemie politycznym.
Chociaż w roku 1991 odbyły się pierwsze bez kontraktowe wybory, to narzucony dwa lata wcześniej schemat polityczny, w którym wykluczono działalność " sił wstecznych, hamujących rozwój", stał się obowiązującą regułą i zdeterminował(skorumpował) cały system wyborczy.
Dlatego powszechnie dziś stosowany argument, jakoby wybory stanowiły "święto" wolnego państwa lub miały świadczyć o demokratycznym charakterze III RP, jest oczywistym nonsensem.
Jeśli na początku tej państwowości, stworzono reguły wykluczające istnienie antysystemowej opozycji - każde kolejne wybory stanowiły taką samą farsą, jaką władze komunistyczne odgrywały w okresie PRL-u. Wystarczyło zbudować stabilny i kontrolowany mechanizm, oprzeć go na działaniach reżimowych instytucji (PKW, sądy), otoczyć osłoną propagandy i ukazać Polakom, jako jedyną metodę kształtowania rzeczywistości -by pozwolić sobie na organizowanie dowolnych plebiscytów i wyborów.
***
Urszula Domyślna 13 lutego 2017 14:18
Panie Aleksandrze,
Pisze Pan, że rozwiązanie BOR to jedyne sensowne wyjście z chorej sytuacji i ja się z tym zgadzam, tylko jestem ciekawa kto ma tę służbę rozwiązać, skoro na czele resortu stoi pan Błaszczak? I będzie tam, niestety, stał, bo właśnie pani rzecznik Mazurek oznajmiła, że nie jest przewidywana jego dymisja.
Na domiar złego za reformowanie BOR zabrał się dodatkowo śpiący do tej pory BBN-Soloch (pseudonim lolek5), który zapewnia nam bezpieczeństwo chyba tylko swoją aparycją i urokiem osobistym, bo na pewno nie pracą. A kiedy zaczyna wydawać z siebie dźwięki, wróg najzwyczajniej pęka ze śmiechu i po sprawie. To druga po TW Bolku osoba, której bełkot muszę tłumaczyć z solochowego na polski =>link . Powierzenie temu panu bezpieczeństwa narodowego jest kpiną w żywe oczy i obrazą dla Polaków. Podobnie jak wynajmowanie prywatnej (esbeckiej?) ochrony dla prezydenta.
Pozdrawiam serdecznie
Urszula Domyślna 13 lutego 2017 14:44
Pomyliłam się. BBN-Soloch jest dopiero trzeci.
Drugą, po TW Bolku osobą, której bełkotu nie rozumiem nawet po przetłumaczeniu, jest tzw. "legendarny opozycjonista": Bogdan Borusewicz. Aktualnie wicemarszałek Senatu.
Urszula Domyślna 13 lutego 2017 14:28
Z wypowiedzi pani rzecznik:
BOR wymaga zmiany strukturalnej. To jest instytucja, która wyrosła z czasów komunizmu. Była związana ze służbą bezpieczeństwa. Czas tą weryfikację przeprowadzić. Potrzebne są też zwiększona nakłady finansowe, mam nadzieję że nie będzie tu fali hejtu opozycji *.
Wydaje się, że "hejt opozycji" to jedyne zmartwienie 'dobrej zmiany' i jedyne, czym ta 'zmiana' się rzeczywiście przejmuje (i zajmuje).
* A propos "hejtu": przemawianie żargonem przez było nie było rzeczniczkę PiS to też swoiste curiosum.
Aleksander Ścios 13 lutego 2017 18:48
Pani Urszulo,
Nikt nie rozwiąże BOR, (ani żadnej innej służby III RP) dlatego moje uwagi są tylko "pisaniem na Berdyczów". Natomiast medialny występ mistrza nicnierobienia Solocha, zasługuje na uwagę.
Nie jest przypadkowy, bo ten pan bywa "uruchamiany" tylko wówczas, gdy trzeba obwieścić wolę środowiska belwederskiego.
Dlatego ubiegając jakiekolwiek ruchy i decyzje w sprawie BOR, P. Soloch ("specjalista" od obrony cywilnej i straży pożarnych) obwieścił dziś z miną mędrca:
"BOR powinno być służbą elitarną. BOR jest elitarną służbą. Dobrze by było - i taka jak rozumiem jest intencja autorów tej reformy żeby tą służbę rzeczywiście uczynić elitarną. Na pewno dobrze jest, żeby te reformy umocniły tą służbę, bo to jest bardzo ważna służba. Żeby do tej służby trafiali rzeczywiście najlepsi ludzie. W tym celu trzeba stworzyć i zapewne będą stworzone odpowiednie warunki również przygotowujące tych ludzi do pełnienia tej służby".
Po tych bezcennych uwagach pana specjalisty, padły słowa, w których uściślono zakres potencjalnych "reform" :
"Formalne wzmocnienie szefa BOR-u byłoby bardzo istotne, bo posłużyłoby samej służbie".
To oznacza, że środowisko Belwederu nie życzy sobie żadnych, daleko idących zmian, chce natomiast, by szefem BOR został człowiek namaszczony przez to środowisko. Nie mam wątpliwości, że tak właśnie się stanie i na tym "reforma" zostanie zakończona.
Ponieważ wyborcy pana Dudy nauczyli się nie zadawać niemądrych pytań, nikt nie ośmieli się przypomnieć o wypadku prezydenckiej limuzyny, zapowiadanych wówczas reformach i obietnicach dotyczących bezpieczeństwa prezydenta.
Nikt też nie będzie dociekał - dlaczego Kancelaria Prezydenta powierza ochronę obiektów w których przebywa A.Duda firmom prowadzonym przez b. esbeków i organizuje takie przetargi, w których tylko tego typu firmy mogą wygrywać?
Po przeczytaniu Pani cennej uwagi - "Wydaje się, że "hejt opozycji" to jedyne zmartwienie 'dobrej zmiany' i jedyne, czym ta 'zmiana' się rzeczywiście przejmuje", przypomniała mi się sytuacja z lat 2008-2010, gdy reżimowcy PO-PSL praktykowali "mowę nienawiści" (tak to się kiedyś nazywało) wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Nie chcę zanudzać Pani cytatami, ale zapewniam, że reakcje luminarzy "wolnych mediów" były wówczas identyczne. Zawsząt dobiegało biadolenie, skamlanie i rozrywanie szat nad niegodziwością atakujących. Było zdziwienie - "jak tak można", apelowanie do "sumień" i "poczucia odpowiedzialności". Nie było natomiast woli działania, nazwania tych ludzi po imieniu, obalenia antypolskich rządów.
PiS nie chce pamiętać, jak skończyła się tamta "fala hejtu", bo obecną kampanię nienawiści woli wykorzystać do partyjnych celów "mobilizacji" elektoratu. Tylko dlatego podejmuje "polemikę" z hołotą i zaśmieca uwagę Polaków womitowaniem różnych kanalii.
Ci, którzy pamiętają, czym kończą się takie "zabawy w demokrację", już dziś powinni odczuwać niepokój.
Pozdrawiam serdecznie
Urszula Domyślna 13 lutego 2017 21:41
Nikt nie rozwiąże BOR, ani żadnej innej służby III RP.
Nie mam pojęcia, jak to się Panu udało wyłuskać z wystąpienia BBN-Solocha, ale na to wygląda. "Środowisko prezydenckie" (= grupa ds. bardzo trudnych?) przemówiło - sprawa zakończona. Obsadzi się jak należy szefostwo BOR, służba sama się "oczyści".
Tymczasem Oblężona Twierdza i oblegający ją Hejterzy Ze Złej Zmiany prześcigają się w zapowiedziach o sprzątaniu. Dwugłos z dorzeczy.pl:
- "Błaszczak o zmianach w BOR: Musimy posprzątać po gen. Janickim"
- "Zmiany w wojsku. Komorowski zapowiada "sprzątanie" po Macierewiczu". [i ostrzega kogo trzeba] - "Po odsunięciu PiS od władzy ludzie w mundurach też będą rozliczeni".
Zagadka: którzy pozostaną przy zapowiedziach, a którzy je zrealizują?
Pozdrawiam serdecznie
rodakvision1 14 lutego 2017 14:40
Szanowny Panie Aleksandrze,
"Pisanie na Berdyczów" jest ponurym rechotem z owej polskopodobnej rzeczywistości, ale tragicznym wyrazem tej zakłamanej państwowości dla Obcych i Tutejszych jest "działanie na Berdyczów" Polaków mieszkańców świata i tych najwytrwalszych (tu czoła chylę), którym dane jest świadczyć za Polską pomimo wszytko, tam w Kraju na Wisłą, który może znowu kiedyś będzie Polską. Daj nam Bóg!
Pozdrawiam serdecznie
01.03.2017r.
RODAKnet.com