MY I ONI. POCZĄTEK DROGI - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Bez Oni, nie byłoby My
MY I ONI. POCZĄTEK DROGI

Bez podziału na My i Oni, nie byłoby Polski.
Nawet ten twór, zwany III RP powstał z dychotomii różnych postaw i poglądów, choć sprowadzonych do wspólnego mianownika - " historycznego pojednania ".
Bez podziału na My i Oni nie byłoby patriotyzmu, poczucia dumy narodowej, ruchów politycznych czy religijnych.
Bez tego podziału nie byłby możliwy opór przeciwko okupantowi, sprzeciw wobec komuny, wybór między dobrem, a złem.
Dychotomia My - Oni jest w życiu niezbędna. Organizuje i porządkuje nasz świat, pozwala odnaleźć grupową tożsamość, wydobyć się z nieokreśloności
Bez Oni, nie byłoby My.
Poczucie odrębności wyznacza granice tego, kim jesteśmy, do jakiego kręgu kultury należymy, co identyfikujemy jako nasze. Wskazanie wrogów, nazwanie obcych - pełni ważną funkcję i buduje grupową solidarność. Jest konieczne, by świat stał się uporządkowaną rzeczywistością, a nie chaosem przypadkowych, nienazwanych relacji.
Dlatego Oni boją się podziałów. Boją - szczególnie wówczas, gdy prowadzą do budowania narodu, gdy identyfikują nas wokół wartości godnych miana Polaka.
Dlatego nie pozwolili dobić nam komuny, czyniąc z tego zaniechania największą winę mojego pokolenia. Choć od dwóch dziesięcioleci dzielą nas sami, według mętnych kryteriów własnego interesu, boją się, gdy to my dokonujemy wyboru wprowadzając kategorię niedostępną dla ich mentalności.
Dziś doprowadzili nas do muru, poza którym nie ma drogi. Dzieląc nas nienawiścią do człowieka prawego, drwiąc z naszych wartości i z naszych marzeń.
Postawili nas pod murem obojętności na zło, przyzwolenia na rządy miernot i kanalii, wymagając zgody dla rzeczy niegodnych i fałszywych. Ale i tego było im mało. Gdy pod ciężarem ich nienawiści zginął mój Prezydent, zażądali od nas milczenia, wezwali do " pojednania " i narodowej amnezji. W imię lęku przed katem. Zniewolenie każąc nazywać " pragmatyzmem ", kłamstwo - " polityką pojednania ", a zdradę - " racją stanu ". W obronie zafajdanych życiorysów i marnych interesów, narzucają nam semantyczne oszustwo i żądają odstąpienia od nazywania rzeczy po imieniu. Chcą dialektyki, w której prawa oprawcy mierzy się zdolnością do deptania grobów ich ofiar.
Historia nie znosi idiotów i błędów popełnianych ponownie. Doświadcza, lecz uczy. Dla tych, którzy ją ignorują - bywa bezlitosna i spycha ich w otchłań zapomnienia. Dlatego podział na My i Oni jest dziś konieczny. Nasz gniew jest dziś konieczny. I nasz sprzeciw. Nie okazaliśmy go, gdy był na to czas. Gdy żył nasz Prezydent i mieliśmy wokół ludzi na miarę wolnej Polski. Nie okazaliśmy go wcześniej, gdy Książę Poetów wykrzyczał nam, że "naród dostał w pysk, napluto na niego, na wszystkie jego marzenia". Milczeliśmy tak długo, aż wina za smoleńską tragedię naznaczyła wszystkich, dających przyzwolenie na zatarcie granic dobra i zła.
"Dusza polska jest chora, to prawda. [...] Głównym symptomem tej choroby jest wszak przekonanie, że nic od nas nie zależy, bo wszystkie ważniejsze role rozdano. To jest mentalność człowieka zniewolonego. [...] Najważniejsze, żeby zobaczyć tę polską niemoc i się wkurzyć. Im więcej ludzi to zobaczy i się wkurzy, tym większa szansa, że coś się zmieni. Kiedyś widziałem w filmie taką scenę: mężczyzna otwiera okno w środku nocy i krzyczy, że ma już dość i tak dalej być nie może. Po jakimś czasie zaczynają tak się zachowywać inni i powstaje reakcja zbiorowa. Może to jest jakiś pomysł? " - pytał przed dwoma laty prof. Ryszard Legutko.
Trzeba się wreszcie wkurzyć i nie powtarzać bredni o naszej jedności. Trzeba się wkurzyć, by nie usypiać Polaków opowieściami, jak wspaniałym są społeczeństwem i jak zjednoczyli się w obliczu tragedii. Trzeba się wkurzyć, by zamknąć drogę do kolejnej kampanii nienawiści. To, co chcą z nami zrobić Oni, wymaga otwarcia okien i krzyku w środku nocy.
Wymaga wyznaczenia jawnej, nieprzekraczalnej granicy - wobec retoryki rozmywania odpowiedzialności, wobec pokusy relatywizowania postaw.
Wymaga wreszcie, by słowa i wybory były wyrażane według jasnych kryteriów dobra i zła, bez światłocienia, który jest mową oszustów.
Jeśli ten podział nie nastąpi, będziemy skazani na " Polskę Ketmanów ", którzy usprawiedliwią każde łajdactwo i z zaprzeczenia rzeczom niezaprzeczalnym uczynią wspólną normę.
To Oni - "światli naprawiacze świata", tchórzliwi konformiści, bufoni, karierowicze i pospolite kanalie, stworzyli przestrzeń własnej miernoty, nieistniejące "państwo Ketmana", w którym próbują dyktować fałszywą wersję zdarzeń, pisaną językiem łgarzy. W świecie, który wznoszą - ich zaprzaństwo ma znieść wszelkie granice, zatrzeć hierarchie i zniszczyć normy.
Ma przeczyć istnieniu naturalnego porządku, w którym wybór (choćby i polityczny) dokonuje się zawsze w kategoriach dobra i zła.
Nie wolno do tego dopuścić, ponieważ " państwo Ketmanów " zabija nadzieję i niszczy prawdę o rzeczywistości, drwiąc z ludzi zdolnych udźwignąć jej ciężar. Nie wolno, - bo takie państwo jest śmiertelnym wrogiem człowieka, wszystkiego, co w nas słabe i potężne, co czyni nas wolnymi i pozwala się zmierzyć z wyzwaniem. Nawet wówczas, gdy przygniata nas ciężar tragedii.
My i Oni - to podział dziś konieczny.
Kto boi się takiej dychotomii, niech zostanie w "Polsce Ketmanów". Ten podział jest konieczny, by stworzyć nową Polskę.

Tekst MY I ONI powstał w pamiętnym maju 2010 roku .
Choć od publikacji upłynęło ponad sześć lat, nie sądzę, by stracił na aktualności.
Podział na MY i ONI jest dziś tym bardziej konieczny, że straciliśmy te lata na bezrozumnych próbach budowania fałszywej wspólnoty. Na destrukcyjnej polityce "pojednania" i "zgody narodowej". Na szukaniu "dróg kompromisu", z których każda wiedzie na antypolskie manowce.


Jestem przekonany, że gdybyśmy wówczas odważyli się zburzyć mitologię III RP i zerwać więzi z Onymi, bylibyśmy dziś ludźmi wolnymi. Ponieważ zabrakło przywódców, mądrości i odwagi - nadal tkwimy w zabójczym związku Polaków z apatrydami i jesteśmy związani tysiącem śmiertelnych "kompromisów".
Świadomość, że takie kompromisy nie istnieją i należy wytyczyć " ostrą granicę między pojęciami" - jest darem niedostępnym dla większości naszych rodaków. Głównie z winy środowiska, które sprawuje dziś władzę. Postawa tych ludzi prowadzi nie tylko do szukania "dróg porozumienia" i zgubnego zamazywania różnic, ale do wartościowania wszystkiego, co robią lub mówią Oni oraz racjonalizowania tego przekazu. Uwagą obdarza się wytwory ośrodków propagandy, chwyta słowa wypowiadane przez Onych, przykłada wagę do ich wystąpień, wsłuchuje w głos semantycznych terrorystów.
Tak rozumiany patriotyzm ogranicza się do postawy amoralnego koniunkturalizmu, w której "prowadzenie polemiki" i ujadanie w rytm narzuconych tematów ma dowodzić odwagi i intelektualnej sprawności. W istocie - owi politycy i publicyści związani z grupą rządzącą, działają w interesie Obcych i swoją tchórzliwą "strategią" zwodzą miliony Polaków.
Na niekonsekwencji i pomieszaniu pojęć - tak charakterystycznych dla środowiska Prawa i Sprawiedliwości, nie da się zbudować nic trwałego. Dlatego w tym środowisku nie ma dziś miejsca na ozdrowieńczą dychotomię My-Oni ani przyzwolenia na obalenie truchła III RP. Jest za to miejsce na szukanie "konsensusu" z Obcymi, na uległość wobec medialnych terrorystów i uprawianie mazgajowatej pseudo polityki.
To niepojęte, że od czasu zbrodni smoleńskiej nie chcemy dostrzec, że nie ma groźniejszych nawoływań od postulatu fałszywej zgody narodowej - osiągniętej za cenę naszych dążeń i prawdy o realiach III RP. Niezrozumiałe, że nie potrafimy odrzucić postawy, która w obliczu agresji ze strony sukcesorów komunizmu, każe mówić o porozumieniu i dialogu .

Słowa Jarosława Rymkiewicza -" W wielkiej wspólnocie żyjących nie ma miejsca ani dla wampirów, ani dla upiorów ", pozwalają dostrzec lęk, jaki musi towarzyszyć Onym w zderzeniu ze świadomą postawą antykomunistyczną. Wyrazem tego lęku są próby budowania sztucznych wspólnot oraz postulaty "zgody narodowej". Obawa przed wykluczeniem jest widoczna w histerycznych reakcjach na każdy przejaw tej dychotomii, na samo ujawnienie podziału lub mówienie o nim.
Pozostawienie Onych " poza wspólnotą żyjących ", wyrzucenie za granicę naszej uwagi, pozbawia tych ludzi niemal ontologicznej podstawy egzystencji, skazuje ich na pustkę i spycha w otchłań zapomnienia. W reakcji obronnej ujawnia się lęk pasożyta, który utracił organizm żywiciela, lęk herbertowskiej " czystej negatywności ", której odmówiono " ontologicznego statusu ".
W obszarze życia publicznego, takie odrzucenie jest koniecznością. Nie można budować społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno niewolnictwa. Ci, którzy próbują takiego kuglarstwa- nie tylko nie ocalą niewolników, ale zgubią ludzi pragnących wolności.
To nie My potrzebujemy obecności Onych i nie My znajdujemy się na obcej ziemi. Od dziesiątków lat komunizm i jego sukcesorzy chcą czerpać z naszego potencjału, żerować na naszej polskości i " jeść przy naszym stole ".
Pozwalać na to - to oddać im Ojczyznę i przyszłość narodu.
Józef Mackiewicz, którego słowa wielokrotnie przywoływałem, nakreślił kiedyś " metodę walki " z komunizmem. W tekście z 1936 roku napisał: " My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!"
Te mocne słowa są echem tradycji, którą utraciliśmy w czasie hańby komunizmu i trzech dekad sukcesji III RP. Są echem dumy z posiadania własnej Ojczyzny i narodowych świętości. Nie nawołują do nienawiści, lecz mają źródło w zrozumieniu grozy komunizmu i jego antypolskich celów. Bez obudzenia tej świadomości i zdefiniowania podziału na My i Oni, nie staniemy się narodem.
Przypominam tekst sprzed sześciu lat, bo poprzedzi on próbę wytyczenia drogi do budowania autentycznej wspólnoty narodowej.

Aleksander Ścios
Blog autora

ŚCIOS PYTAŁ KOMOROWSKIEGO, a TERAZ PYTA NASZYCH WYBRAŃCÓW

Czytelnikom Aleksandra Ściosa i jego komentatorom na blogu oraz TT:
Aleksander Ścios 19 maja 2016 21:43

Szanowni Państwo,

Najmocniej przepraszam stałych Czytelników bezdekretu za dyskomfort związany z lekturą niektórych "komentarzy" i za obecność treści, które nie powinny znaleźć się w tym miejscu.
Od wielu lat staram się prowadzić blog w ten sposób,by nie pojawiały się tu dezinformacje, łgarstwa lub esbeckie "wrzutki". Dość ich w tzw.wolnych mediach i na "prawicowych" forach internetowych.
Nie dopuszczam również do głosu klasycznych idiotów, ćwierćinteligentów ani zadaniowanych funkcjonariuszy.
Nie ma tu miejsca dla teoretyków spisku żydo-masońskiego, wyznawców endokomuny i narodowych bolszewików, dla sierot po Urbanie, esbeckich prowokatorów lub zwolenników "trzeciej drogi".
Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić polemiki na poziomie uwłaczającym ludziom rozumnym. Nie uważam też za konieczne objaśniania rzeczy oczywistych.
To kwestia zasad, higieny psychicznej oraz szacunku wobec gości i przyjaciół bezdekretu.

Chcę więc wyraźnie podkreślić, że od tej chwili wszelkie brednie o "wspólnych posiedzeniach rządów polskiego i izraelskiego z ojcowskim nadzorem Amerykanów" itp. rewelacje, których autorzy węszą spiski żydowsko-amerykańskie, będą stąd natychmiast usuwane i nie doczekają się odpowiedzi.
Będę również kasował "komentarze" w stylu zaprezentowanym przez pana "Kowalski Jaroslaw". Nie ma tu miejsca na niewybredne insynuacje ani na łgarstwa powielane na forach Związku Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa itp. organizacji.
Nie interesuje mnie - co o takich praktykach pomyślą autorzy takich wypowiedzi. Będę ich usilnie zniechęcał do odwiedzania mojego bloga i dbał, by nie zaśmiecali tego miejsca.

Z komentarzy na blogu Autora:
przemek łośko 9 października 2016 19:48

Czas rodzić Konrada. Polska Wiosna wzywa.

Aleksander Ścios 9 października 2016 23:28

przemek łośko,

"Come sono due generazoni da combattere... bisogna essere volpe e leone."

***

tj 9 października 2016 20:51

To się wydaje proste, i w istocie jest proste - a jednak nie ma żadnej siły politycznej zdolnej do rzucenia wyzwania siłom komunistycznej hybrydy. Brak przywódcy.

Aleksander Ścios 9 października 2016 23:30

tj,

W istocie, to jest proste. Jak proste jest to, że jeśli nie ma takiej siły, trzeba ją będzie stworzyć.

***

Alicja Kluz 9 października 2016 21:13

Panie Aleksandrze, tekst energetycznie i ideowo piękny. Dziękuję!

Cóż jednak począć mając na uwadze słowa C.K.Norwida, że - " Polacy są wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem."

Pozdrawiam serdecznie

Aleksander Ścios 9 października 2016 23:35

Alicja Kluz,

Norwid mógł tak napisać. Jeszcze mógł. Dziś stoimy przed groźbą słów - "Polacy są bezwartościowym społeczeństwem i żadnym narodem".
By tak się nie stało, trzeba odbudować wspólnotę i na powrót uczynić z nas naród. Nie zrobią tego ludzie, którzy uciekają przed dychotomią My-Oni i chcą tworzyć wspólnotę z pomieszania Polaków z apatrydami.

Dziękuję Pani i serdecznie pozdrawiam

***

meewroo 10 października 2016 21:05

Panie Aleksandrze.
Droga została wytyczona. Teraz nastąpił pierwszy, naprawdę bolesny moment. Rozepchnął Pan ściany wyrytej myślą i prawdą przepaści. Pozostawił Pan PiS po tamtej stronie. Próbujący balansować w szpagacie doszli do progu bólu już dawno temu i wielu pozostało tam. Obecnie trzeszczy wątły sznurowy mostek na którym schronili się kryjący wstydliwie nadzieję, że może jednak, jakimś cudem, coś?
Przechodzę na Pański brzeg. Już dość.
Pozdrawiam.

Aleksander Ścios 11 października 2016 10:35

Meewroo,

Bardzo precyzyjnie nakreślił Pan punkt wyjścia. "Mój brzeg" jest od dawna widoczny i zdefiniowany. Nie ma go na mapach PiS-u ani żadnej innej, systemowej formacji. Nie pokazują go "nasi" intelektualiści i autorytety.
Wielu z nas stanie przed takim wyborem i pytaniem - co dalej?
To nieuniknione dla ludzi, którzy nie godzą się na rolę widzów w teatrze cieni i mają dość podziwiania widoku "mediolańskich saturnaliów na skraju grobów".
Jeśli trzeba zostawić PiS "po tamtej stronie", to nie dlatego, że partia Kaczyńskiego jest wyznawcą mitologii III RP. Nawet nie z tej przyczyny, że nigdy nie chciała, nie zechce i nie potrafi obalić magdalenkowego potworka.
Przeszkodą jest nasz lęk przed wytyczeniem linii podziału, przed wyzwaniem, jakie stawia dychotomia My-Oni. Ze wszystkimi konsekwencjami takiego wyboru. Przejście na "drugi brzeg" wymaga przezwyciężenia dziesiątków mitów i dogmatów, jakie zaszczepiła nam obecna "klasa polityczna", wymaga rozstania z mentalnością niewolników i doktrynerów. Te więzy muszą być zerwane.
Kto wciąż wiąże nadzieje z fikcją "dobrej zmiany", nie odważy się na taki krok. To dodatkowa trudność, bo rozstanie z nadzieją bywa najbardziej bolesne.

Dziękuję za Pański wybór i pozdrawiam.

***

KK 11 października 2016 01:06

Dobry wieczór Państwu,

na początek - nigdy nie oceniałem artykułów, komentarzy czy polemik na blogach. Czytałem i czytam regularnie kilka i jak do tej pory nie miałem takiej potrzeby. Być może dlatego, że w przestrzeni internetu mądre i nijakie, prawdziwe i prawie prawdziwe, szczere, zamówione czy opłacone egzystuje tuż obok. Myśli Autora wyłożone w "MY I ONI. POCZĄTEK DROGI" wykroczyły poza te ramy. To znaczy - jetem gotów uwierzyć. Uwierzyć w to, że pisze Pan szczerze, że nie jest to "projekt". Jeżeli tak - jesteśmy razem.

KK

Aleksander Ścios 11 października 2016 10:44

KK,

Witam Pana na bezdekretu. Ocena - czy autor pisze szczerze, jest najważniejszym, bezwzględnym kryterium i gorąco namawiam do stosowania tej miary.
Namawiam tym bardziej, że ten, kto zada sobie trud sięgnięcia po moje teksty sprzed dwóch, trzech czy ośmiu lat, musi dostrzec konsekwencję i spójność przekazu. W moim odczuciu - tylko one są atrybutami prawdziwości i według takich kryteriów należy oceniać każdą publicystykę.
To prosta miara. Jak polityka poznajemy po czynach, a dobro definiujemy po owocach, tak publicystę trzeba sądzić po słowach. I choć miara jest prosta, bywa nieznana naszym rodakom. Może dlatego, że wymaga samodzielności, zaangażowania pamięci i udziału własnej refleksji.

Pozdrawiam Pana

KK 11 października 2016 22:39

Dobry wieczór Panu i podziękowania za przyjazną akceptację na Pana blogu. Mój pierwszy wpis jest odzewem na Pana zdecydowane i niepospolite (i jakże na czasie), oświadczenie o próbie "... wytyczenia drogi do budowania autentycznej wspólnoty narodowej." W moim pojmowaniu rzeczywistości niewielu ma prawo do myślenia w ten sposób. Jeszcze mniej posiadło wiarę i wiedzę z której biorą się kompetencje i siła. Prawie nikt nie ogarnia nie-prostych uwarunkowań, zależności i zdarzeń. Pan podjął decyzję - z p "publicysta" do p "polityk" w imię dużego P to jest POLSKA. Jak sądzę to ma nie tylko sens, to ma też szansę.

KK

***

Urszula Domyślna 11 października 2016 13:16

Motto:
Jesteście wierszem idioty odbitym na powielaczu
Jesteście wierszem idioty odbitym na powielaczu
Jesteście wierszem idioty odbitym na powielaczu


Panie Aleksandrze,

Przed chwilą dowiedziałam się, że to co aktualnie mamy, to jest OBÓZ IV RP. Da Pan wiarę?

Będziemy zmieniać numerację na blogu, czy pozostaniemy przy prawdzie?

Z notki red. Karnowskiego ("media IV RP") powiało poza tym wysoką kulturą obozową. Otóż red. naczelna Wiadomości TVP ("media IV RP") w publicznym komunikatorze i na jednym oddechu zamieściła coś takiego:

@Marzena Paczuska
Andrzej Wajda R.I.P
Walcie się dalej
#NieOddamyWamKultury


http://wpolityce.pl/media/311516-co-naprawde-napisala-szefowa-wiadomosci-czyli-jak-media-iii-rp-graja-w-durnia

Czym oni się od siebie różnią, Sir?
Rzymską cyfrą przy RP?

Pozdrawiam serdecznie

PS. Jak zakwalifikować tych, którzy "potrafią sobie wyobrazić", że nie popierają na urzędy D. Tuska? Za JK jak za panią matką, powtarzają to kolejni baronowie PiS i zamiast twardego: "nie popieramy" przekazują jakieś pseudointelektualne łamańce.

Aleksander Ścios 11 października 2016 18:57

Pani Urszulo,

Niech nazywają się jak zechcą. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Podobnie, jak cyfra nadawana kolejnej mutacji PRL-u.
Ludzie rozsądni powinni wiedzieć, że rzecz nie dotyczy nomenklatury i demagogii, lecz faktów. Te zaś dowodzą, że magdalenkowy potworek ma się dobrze, a jego fundamenty nie są zagrożone.
Nie chciałbym zagłębiać się w wywody takich postaci, jak Karnowski, bo byłaby to strata czasu. Dla porządku przypomnę, że autorem prostackiej sofistyki ("potrafię sobie wyobrazić") jest postać wyjątkowo szkodliwa na polskiej scenie politycznej - prezydencki minister, Krzysztof Szczerski. To ów mędrzec, pytany o poparcie dla kandydatury Tuska orzekł:
"Na razie mamy pewne ćwiczenia z wyobraźni. I ja ten test przechodzę, bo mogę sobie wyobrazić, że rząd polski nie będzie popierał Donalda Tuska na stanowisko szefa Rady Europejskiej".
http://wpolityce.pl/polityka/311098-szczerski-o-stanowisku-prezydenta-ws-kandydatury-tuska-musimy-dbac-o-to-zeby-polska-byla-w-centrum-procesow-decyzyjnych
Jest w tej wypowiedzi taki poziom załganej retoryki, że nie wymaga komentarza.
Wykładowcom logiki polecam wszakże jedną z bezcennych myśli prezydenckiego ministra - "Gdybyśmy byli krajem od razu zafiksowanym, jako kraj, który poprze bezwarunkowo Donalda Tuska, to wtedy wiadomo byłoby, że z nami trudno rozmawiać nad alternatywami. Jeśli mówimy, że jesteśmy otwarci na tę dyskusję, także z nami można omawiać alternatywy."
Niech na tym przykładzie spróbują objaśnić studentom zasadę sprzeczności :)

Natomiast poruszyła Pani w swoim komentarzu, (choć pośrednio) wątek związany z moim tekstem i końcową zapowiedzią. Ta się bowiem złożyło, że w tych dniach pojawiła się informacja o śmierci Andrzeja Wajdy - jednej z czołowych postaci środowiska Onych. Wiadomość wywołała rozmaite reakcje. Od absurdalnych (w mojej ocenie) apologii i porównań do spuścizny Mickiewicz, po totalną krytykę, niechęć i inwektywy.
To, czy zmarły był czy nie był "wybitnym reżyserem", nie ma znaczenia. Rzecz gustu i nieweryfikowalnych estymacji. Dla mnie wielkim reżyserem był np. W.J. Has (kto dostrzegł "Pętlę" lub "Jak być kochaną", wie o czym mówię). Nie o takie oceny jednak chodzi.
Gdy umiera postać tak silnie zaangażowana w sprawy publiczne i polityczne, trzeba stawiać inne pytania.
Na przykład - czy był to mądry człowiek? Wielu tak twierdzi.
Ale gdzie szukać tej mądrości, jeśli ów mędrzec z całych sił popierał prezydenturę B. Komorowskiego? Rzadkiego (nawet jak na standardy tego państwa) prostaka i ignoranta.
Być może wyrazem mądrości Wajdy była jego postawa życiowa, dzięki której zawsze należał do pupilów każdego reżimu. Od PRL-u i haniebnej "Lotnej", po III RP i fałszywy obraz "Katynia".

Może o mądrości tego człowieka świadczy opinia na temat Wałęsy, którego Wajda porównywał do "Kościuszki naszych czasów" lub historyczny wywód o winnych zbrodni katyńskiej -"Oficerów w Katyniu zabił Stalin i wykonawcy jego rozkazów. To zbrodnia stalinowskiego systemu, nie zwykłych Rosjan"?
Może mądrość Wajdy przebija ze słów na temat Smoleńska? - "Wyrobiłem sobie pogląd, co musiało się wydarzyć w Smoleńsku. Dzień po katastrofie przeczytałem zdanie działacza PiS-u, który powiedział, że prezydenta nie wiezie się jak walizkę - z czego wynika, że prezydent w trakcie lotu (.) może powiedzieć np.: "skręćcie tu trochę w prawo". To nieszczęście mogło być konsekwencją takiego myślenia".
Wiemy nawet, co, zdaniem tego mędrca stanowi największe zagrożenie dla Polski - "Budzi się nacjonalizm. Nacjonalizm jest groźny. To najgorsza droga, która prowadzi do wszystkich możliwych konfliktów".
Nie sądzę, by nawet średnio inteligentny człowiek, mógł podzielać tak fałszywe i prymitywne sądy.
Zapytajmy zatem - może zmarły być postacią wyjątkowo dobrą i uczciwą i swoim udziałem w życiu publicznym zasłużył na ludzki szacunek?
Ale i tu publiczne wypowiedzi Wajdy kłócą się z takim obrazem.
-"Katastrofa wszystkich połączyła, ale pogrzeb podzielił. To nie jest nowość. Przeżyliśmy przecież już rządy Jarosława Kaczyńskiego, który jest demonem konfliktu" - perorował ten wybitnie dobry człowiek, zaledwie kilka dni po śmierci brata Jarosława Kaczyńskiego.
Czy wyrazem prawości były tyrady Wajdy z 16 maja 2010 roku, gdy podczas prezentacji tzw. komitetu poparcia B. Komorowskiego wykrzykiwał, że to - "walka o wszystko, pełna namiętności, taka nasza "wojna domowa"?
W tym samym czasie, gdy ruskie żołdaki rąbali siekierami kadłub polskiego samolotu i zacierali ślady zbrodni, Wajda kładł kwiaty na grobach sowieckich najeźdźców i deklarował:
"Pójdę na cmentarz i zapalę świeczkę, bo radzieccy żołnierze walczyli w słusznej, również naszej sprawie. Trzeba zrobić wszystko, by Polaków i Rosjan pojednać. Szczególnie dziś, gdy Rosjanie okazują nam solidarność w tragedii, a z drugiej strony odzywają się ludzie, którzy chcą nas skonfliktować."
Zapewne wielu z nas potrafiłoby wskazać kilka innych wypowiedzi na podobnym poziomie empatii, uczciwości i prawości. Nie próbuję nawet dociekać, jakim Wajda był człowiekiem prywatnie, (jako ojciec, mąż) bo nie jest to moją sprawą. Patrzę na tą postać jedynie w wymiarze publicznym, jako zaangażowaną w sprawy polityczne i społeczne.

Warto wówczas zapytać - jeśli nie był to człowiek mądry, uczciwy i dobry, jakże mamy uważać go za "postać wybitną", szykować mu miejsce w polskiej historii i stawiać na narodowy piedestał?
Kto i jakim prawem narzuca Polakom wzorzec tak daleki od norm etyki, rozumu i patriotyzmu?
Kto każe nam wierzyć, że śmierć ma moc oddzielenia życia od dzieła, a człowiek wybitny nie powinien być monolitem swoich myśli, słów i czynów?
I dlaczego ci, którzy mienią się "dobrą zmianą" biorą udział w tym załganym spektaklu, a najwyższy reprezentant narodu składa hołdy człowiekowi, który drwił z ofiar Smoleńska?
To szczególnie rażący przykład koegzystencji z Onymi, bo dotyczy sfery kultury, obszaru słowa i myśli. Tu nie powinno być żadnych "kompromisów".
Bo jeśli w panteonie polskich wieszczów będziemy umieszczali "ludzi z makulatury", szermierzy fałszu i czcicieli Obcych, jeśli nadamy im "pośmiertny nimb" i rzucimy zasłonę na słowa i czyny - otrzymamy ten rodzaj dziedzictwa, który cechuje narody skazane na zagładę.

Pozdrawiam serdecznie

Halka 12 października 2016 11:27

Pan Andrzej...O Wajdzie... https://www.youtube.com/watch?v=bVbbP7zBP3E brak słów.

 

Urszula Domyślna 11 października 2016 21:08

Panie Aleksandrze,

Cieszę się, że mój komentarz umożliwił Panu dłuższą wypowiedź na temat reżysera Wajdy. Oceniam go podobnie, choć parę jego filmów oglądałam bez przykrości. Filmów Wojciecha Jerzego Hasa, które Pan wymienił nie znam, natomiast bardzo lubię jego "Rękopis znaleziony w Saragossie".

Delikatny przytyk zrozumiałam. Przypominam, że "MY i ONI" począwszy od tekstu kanonicznego z maja 2010 r., poprzez kolejne uaktualnienia, komentowałam dziesiątki razy. Czy muszę po raz kolejny zapisywać się do "ściosowców"?

Mojego komentarza Pan chyba nie zrozumiał. On nie dotyczył ani redaktora K., ani polityków, tylko mniej więcej tego, o czym Pan napisał w odpowiedzi, a co usiłowałam zawrzeć w motcie - parafrazie Szekspira (oryginał to za wiele dla piewców "magdalenkowego potworka" (c) AŚ - niech im wystarczy Kaczmarski).

Pomimo to zgadzam się zarówno z maksymą: "repetitio est mater studiorum" jak i z wersem herbertowym z Przesłania Pana Cogito: "powtarzaj wielkie słowa, powtarzaj je z uporem".

Pozdrawiam serdecznie

PS. Czy ludzie rozumni muszą być jednocześnie rozsądni? Jeśli tak, jestem wyjątkiem od reguły.

Aleksander Ścios 12 października 2016 16:57

Pani Urszulo,

Nie jest wykluczone, że nie zrozumiałem Pani komentarza. Tym bardziej dziękuję za wyjaśnienia.
Na pytanie - "czy ludzie rozumni muszą być jednocześnie rozsądni",odpowiedziałbym: nie muszą. Jest tylko pewien kłopot. Rozsądek jest bowiem kategorią rozumu i trudno być rozumnym nie będąc rozsądnym. Nie wykluczam jednak, że niektórym to się udaje.

Pozdrawiam serdecznie

***

Zaścianek 11 października 2016 21:20

Szanowny Panie Aleksandrze,
Używając poetyki pana meewroo, dobrze być na tym brzegu, widzieć za sobą przepaść.
Teraz, za sprawą ostatnich wyborów i obranej przez rządzącą partię linii, nie pozostaje nam nic innego jak przyjąć do wiadomości, że nam nie po drodze. PiS nie spełni, bo nie będzie w stanie, większości swych obietnic wyborczych, o realizacji naszych aspiracji nie wspominając. Pan Kaczyński przyjął strategię długiego marszu, tyle, że u steru nawy państwowej, paląc coraz wyraźniej mosty łączące go z radykałami. Takimi jak my, również, ale nie tylko. Trudno, przynajmniej sytuacja staje się jasna!
Warto zauważyć, że poprowadzenia kanciastej granicy domaga się coraz więcej środowisk, w coraz to innych dziedzinach rzeczywistości. Przybiera ono czasem dość nieoczekiwany obrót (ustawa tzw. antyaborcyjna, sprawa Frankowiczów,) i przysparza rządzącym sporo problemów. Tych kilka obszarów uświadamia coraz większej liczbie osób jak działa matrix, w którym usiłuje się nas utrzymać.
Pozdrawiam

Aleksander Ścios 12 października 2016 17:09

Szanowny Panie Zaścianku,

Bardzo trafnie wspomniał Pan o braku "oferty dla radykałów". Przypomnę, że tekst pod takim właśnie tytułem opublikowałem w lipcu 2015 roku.
https://bezdekretu.blogspot.com/2015/07/oferta-dla-radykaow.html
W zakończeniu tego tekstu znalazło się zdanie:
"Te i wiele innych pytań, powinny być zadane ludziom chcącym uchodzić za naszych reprezentantów. Jeśli politycy PiS nie potrafią lub nie chcą sformułować takiej "oferty" , nie powinni się dziwić, gdy "twardy" elektorat rozpłynie się wśród neoesbeckich "alternatyw politycznych" lub porzuci oczekiwania związane z partią Kaczyńskiego i pójdzie drogą długiego marszu."

Przypominam o tym dlatego, że pobieżna lektura tekstów na bezdekretu, może sprawiać wrażenie "niekonstruktywnej" lub nazbyt pochopnej krytyki. Tak nie jest.
Przez pewien czas formułowałem konkretne postulaty wobec PiS-u, a nawet próbowałem kierować rzeczowe propozycje zmian (choćby w mediach, służbach czy polityce zagranicznej).
Oczywiście - nie roję sobie, że światli mężowie z partii pana Kaczyńskiego chcieliby czytać anonimowego blogera lub przykładać wagę do jego słów. Sądzę jednak, że wiele z tych postulatów podziela ogromna część elektoratu PiS i partia, która skorzystała na naszych nadziejach, powinna poważnie potraktować swoje obowiązki.
Wprawdzie można to nazwać "ofertą dla radykałów", ale tylko wówczas, gdy samemu ma się minimalistyczne aspiracje.
Kolejne miesiące wyjaśniły nam, na czym polegają rzeczywiste intencje grypy rządzącej. Jak Pan słusznie zauważył - sytuacja stała się jasna.
Przypomnę natomiast, jak ewoluowała propaganda PiS. Na początku, najgorętsi wyznawcy partii pana Kaczyńskiego wołali - "nie wszystko od razu", "poczekajmy kilka miesięcy". Po upływie tego czasu, obowiązywał zmodyfikowany przekaz - "zaczekamy do szczytu NATO i ŚDM". Gdy i ta "przeszkoda" minęła, zaczęto dywagować, że "nie ma sensu prowadzić wojen na kilku frontach" i próbowano przekonać wyborców, że trzeba czekać do końca kadencji pewnego sędziego oraz liczyć na wyczerpanie "opozycji".
Ja zaś liczę, że zasoby propagandystów są równie niewyczerpane, jak niewyczerpana jest głupota wyborców. Dlatego nie ma mowy o dalszym "czekaniu", "mobilizacji" itp. dyrdymałach. Wiemy dość, by rozstać się z panem Kaczyńskim. Bez żalu i bez złudzeń.
Wiemy bowiem, że "radykałowie" byli potrzebni tej partii w okresie przedwyborczym. Niewykluczone, że będą potrzebni za trzy lata. To oznacza, że jest dziś czas, by pokazać "radykałom" prawdziwą drogę do Niepodległej.

Pozdrawiam Pana

***

wsojtek 11 października 2016 22:58

Tak."Rozsądni".Jeszcze jest jedno takie pojęcie:'pragmatyczni'.Oba z arsenału uzasadniających odejście od zerojedynkowej oceny,a zatem trącące relatywizmem-a zatem odchodzące od jednoznaczności czyli od prawdy.Nie interesują mnie załgane "dzieła" "resortowych twórców" czy "resortowych celebrytów" o tyle,o ile nie służą utrwalaniu systemu kłamstwa; takim "Wajdom" służyły do utrwalania "władzy ludowej",podobnie jak ich cała droga życiowa do samego końca.Dużo bardziej interesujące i godne potępienia jest wykorzystywanie tak przez komunę PRL jak i przez "dobrą zmianę" PRLbis tworzenia fałszywej martyrologii na użytek swoich draństw.I to nie jest jeszcze wszystko,co sądzę o "wajdolotach".Uważam bowiem,że następuje powrót do osławionego "Roku Rosji w Polsce" z przyzwolenia "dobrej zmiany" nie tylko w kulturze,aczkolwiek również przez wciskanie "pojednania" z antykulturą. Na przykład poprzez indoktrynację (rusyfikację) programami CPRDiP "dobrej zmiany",cichym awizowaniem okazji "uczczenia" śmierci pana artysty W.na stronach MKiDN/PAD czy też dopuszczenie przez "dobrą zmianę" do okazji "artystycznych wzruszeń" russkim baletem o tradycjach związku działaczy teatralnych CCCP (La Classique)czy też podobnych "wzruszeń" ze strony "rokrosyjskiejkulturywkrakowie"(kropka pl).Tyle odnośnie sierpomłotowej indoktrynacji "w kulturze". To dobrze,że pan A.Ścios przypomniał,że właściwą drogą [ku wolności]jest wyjście z "Polski Ketmanów" [https://rodaknet.com/rp_art_3499_pregierz%20agentow.htm].A zatem pamiętając o przekazie artykułu 'Media albo śmierć' należy wybrać.Czy antyagorową akwizycję "nepszabadsagowym" śladem?;szechterowe bankructwo-co za kusząca perspektywa dla prawdy.Jest jeszcze inny aspekt chociaż związany z kursem na zerwanie z ketmaństwem.To dylemat "podaj dłoń-urwą ci całą rękę" w odniesieniu do niektórych ludzi z nadziei,których cenię za prawdę,którą głoszą.Pozdrowienia.

Aleksander Ścios 12 października 2016 17:20

Wsojtek,


Jeśli wspomina Pan o "sierpomłotowej indoktrynacji w kulturze", to zwrócę uwagę, że jutro rozpoczyna się w Lublinie V Kongres Kultury Chrześcijańskiej, pod hasłem - "Wolność ocalona. Chrześcijańskie światło na ludzkich drogach".
Kto, zdaniem polskich hierarchów reprezentuje dziś kulturę chrześcijańską?
W gronie gości znajdziemy zadziwiające (jak na mój gust) postaci.
Np. kompozytora K. Pendereckiego, który po przegranej Komorowskiego wsławił się nieskrywanym jękiem - "Tego się nie spodziewałem po narodzie naszym" i należał do komitetu poparcia BK. Teraz ten mędrzec otrzymać doktorat honoris causa KUL.
O kulturze chrześcijańskiej i "wolności ocalonej" będzie także debatował Daniel Rotfeld (ps."Rauf", "Rad", "Ralf" i "Serb"), współprzewodniczący tzw. Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych oraz jego rosyjski kolega, absolwent moskiewskiego MGIMO, prof. Andriej Zubow.
W gronie zaproszonych prelegentów, można również znaleźć Pawła Kowala oraz byłego członka byłego Stronnictwa Demokratycznego (był taki twór w PRL) Janusza Wronę.
Należałoby rzec - jaka kultura, tacy przedstawiciele. Gdyby nie to, że chodzi o mój Kościół i zatruwanie mojej, polskiej kultury.
Nie ma też cienia przypadku, że właśnie takie persony zaprosił metropolita lubelski, abp Stanisław Budzik. Ten sam, który w kwietniu 2010 roku, jako sekretarz Konferencji Episkopatu Polski dowodził, że "wspólne przeżywanie katastrofy, jaka wydarzyła się pod Smoleńskiem będzie nowym otwarciem, kamieniem milowym na drodze porozumienia i pojednania polsko-rosyjskiego" i usilnie przypomniał, że pasterze polskiego Kościoła - "zinterpretowali tragiczne wydarzenia pod Smoleńskiem jako okazję do pogłębienia dialogu polsko-rosyjskiego".
Abp. Budzik należał do najgorętszych zwolenników podpisania orędzia z wysłannikiem Putina, Cyrylem i w roku 2012 twierdził, iż "Orędzie Kościołów Polski i Rosji to początek drogi do pojednania i zbliżenia narodów oraz Kościołów".
Żal, że nikt nie ma odwagi zapytać dziś tego światłego pasterza - gdzie jest i gdzie nas zawiodła "droga pojednania i zbliżenia narodów i Kościołów"?

Pozdrawiam

wsojtek 13 października 2016 12:00

Ja odpowiem następująco. Jeżeli pada nazwisko P.Kowal-to skojarzenie ze "Stowarzyszeniem Villa Decjusza" i tłumaczką WSI na pewnej ich konferencji.Jeżeli chodzi o światową organizację KEP to następujące skojarzenia po zapoznaniu się z treścią [https://ekai.pl/wydarzenia/polska/x104201/polscy-biskupi-przyjmijmy-chrystusa-za-krola-i-calym-zyciem-uznajmy-jego-wladze] i zwróceniu uwagi na ostatni akapit: "święte" ma być państwo ketmanów i państwo baumanów pod egidą bezprawia "żadnej zmiany" PRLbis,wywrócona ma być Prawda na rzecz kolaboracji z komuną NWO. Gdzie popełnili błąd? 1)współtworząc konfederację targowicką w XVIIIw,2)współtworząc układ ze zbrodnią pod sztandarami Reichskonkordatu,3)współtworząc pakt ze zbrodniarzami komunistycznymi w 1950r [https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/THW/porozumienie_RP_1950.html],którego efektem domykającym stała się "linia ciągłości zdrady" -w magdalenkach przy okrągłych stołach czy stręczenie eurokołchozowej podległości lizbońskiej.W nowszych czasach-to zdrada "pojednania z RCP" z 2012r i stręczenie nieasymilowalnych nachodźców islamskich w "dobrej kolaboracji" (jak zwykle antynarodowej)z brukselskimi złodziejami.Po tej "drodze fałszu" też zabijali Prawdę,dość systematycznie współuczestnicząc w rugowaniu niepokornych-tak księży jak i nie-księży.Na przykład ponownie "uśmiercili" ks.Jerzego,ks.Jacka,ks.Stanisława,także pastora Pawła...O reszcie priorytetów które podeptała "żadna zmiana" już nawet nie wspomnę,bo to co robią i co zamierzają zrobić paktując z diabłami pod egidą "nowokurskiej" jest oczywiste. Pozdrawienia.

***

Marcin Ís 12 października 2016 21:06

1.Ponieważ tt uparcie na koncie Ściosa proponuje mi jakąś Aleksandrę Rybińską to w końcu wszedłem bo myślałem, że może to coś, hmm, pokrewnego.
W temacie:
https://twitter.com/Frepublikanska/status/783663908154474496
hue hue.


2.Utkwiła mi manipulacja z 01.08 a jaką, często uprawia A. Duda w temacie jedności.
Mimo różnic ideowych Polacy stanęli do walki razem, zjednoczeni ponad podziałami politycznymi. Wszyscy - narodowcy i socjaliści, syndykaliści i chadecy, konserwatyści i liberałowie. Bo to, co ich łączyło było mocniejsze niż to, co dzieliło. Łączyło ich pragnienie wolności, bycia gospodarzami we własnej ojczyźnie, suwerennego decydowania o swoim kraju. Wiedzieli doskonale, że tylko w wolnej Polsce mogą się ziścić ich pragnienia i nadzieje, aspiracje i marzenia.
Uważam, że tamta jedność, mimo podziałów, jest ogromnie ważną lekcją, jaką daje nam historia powstania warszawskiego. Istnienie różnic w demokratycznym społeczeństwie jest wszak naturalne i nieuniknione. Bo różnić się, to dobre prawo ludzi wolnych. Musimy jednak zawsze pamiętać, że wszystkich nas łączy wolna Polska, że to jej, naszej ojczyźnie chcemy służyć najlepiej, jak potrafimy i działać dla wspólnego dobra. To jest fundament naszej wspólnoty.

A. Duda wg mnie sugeruje, że należałoby szukać tego co łączy nas z "opozycją".
Gdyby zastosować adekwatną analogię to ci, których on i PiS nazywają "opozycją" podczas Powstania byliby folksdojczami, kolaborantami, ruskimi strategami od wykrwawienia i dywersantami.
To z nimi mieliby Powstańcy szukać jedności?
Tzw. opozycja to współcześni folksdojcze (niezależnie od nacji której się sprzedają).
Jeśli trwa wojna hybrydowa to środki walki są inne niż podczas tradycyjnej wojny. Nie padają strzały bo padają inne ciosy - medialne, polityczne, gospodarcze.

Aleksander Ścios 13 października 2016 12:08

Marcin Ís,

To bardzo interesujący i znamienny cytat. Nie chcę rozstrzygać - czy prezydent Duda popełnia zaledwie błąd, czy też dopuszcza się świadomej manipulacji, ale warto zwrócić uwagę na dwa podstawowe problemy.
Cała retoryka zwolenników "zgody narodowej" i "łączenia ponad podziałami" znajduje swój początek w tezie, jakoby III RP była państwem całkowicie wolnym, praworządnym i demokratycznym. Państwem, które powstało z woli narodu i reprezentuje jego dążenia i interesy. W tej retoryce ujawnia się skaza "grzechu pierworodnego", o którym owi doktrynerzy nie chcą wiedzieć ani pamiętać. Ten grzech polega na zbudowaniu pseudo państwowości III RP na fundamentach PRL-u i przyjęcia niewolniczej spuścizny okresu okupacji sowieckiej.
Tylko wyznawcy takiej tezy mogą poważyć się na stosowanie prostych analogii z II Rzeczpospolitą i okresem międzywojennym.
Wówczas łatwo przychodzi powoływanie się na przykład "zjednoczenia ponad podziałami politycznymi" i sięganie do okresu Powstania Warszawskiego (choć to i tak ryzykowna teza, zważywszy na postawę "polskich" komunistów-niemieckich kolaborantów). Ci ludzie uważają, że Polacy żyją dziś w wolnym, niepodległym państwie i powinni wspólnie działać na rzecz jego rozwoju i dobrobytu.

Drugi problem polega na przyjęciu dogmatu, jakoby toczyła się dziś jakaś mityczna "wojna polsko-polska", a istniejące podziały były wynikiem politycznych sporów.
Otóż nie ma i nigdy nie było takiej wojny. To nie Polacy walczą ze sobą i nie polityczne podziały nas dzielą. Kto tego nie zrozumiał po Smoleńsku,niczego już nie zrozumie.
Jest natomiast wojna Polaków z Obcymi, w której ci ostatni chcą uchodzić za reprezentantów "innej wizji" Polski i uzurpują sobie prawo uczestnictwa "w wielkiej wspólnocie żyjących". Jest wojna z apatrydami - ludźmi bez ojczyzny,wykorzenionymi z polskiej tradycji i kultury. Z dziećmi i wnukami sowieckich agentów, przywiezionych tu na czołgach Armii Czerwonej i zainstalowanych na naszej ziemi. Jest wojna ze zdrajcami, kapusiami i kolaborantami sowieckimi, których to państwo namaściło na "elitę".


Kto tak postrzega rzeczywistość III RP, musi też przyjąć, że wszelkie nawoływania do "kompromisów i pojednań" są aktem zdrady lub niebywałej głupoty i prowadzą do (zabójczego dla narodu) scalenia Polaków z Obcymi.
Proszę zauważyć, że fałsz "porozumienia" i "zgody narodowej", jest naturalną bronią Obcych. Ta załgana retoryka zawsze ujawniała intencję oszukania Polaków, ale też zamysł przymusowej integracji polskości i komunizmu. Stosując ów zabieg, Obcy chcieli wedrzeć się w strukturę polskiego społeczeństwa i zmusić je do stworzenia sztucznej wspólnoty.
Wiedzieli, że ukazanie różnic dzielących My od Oni i wytyczenie ostrej granicy podziału, byłoby dla nich zabójcze.
Ci więc, którzy bełkoczą dziś o zakończeniu "wojny polsko-polskiej" i nawołują do "zjednoczenia ponad podziałami", rzucają Onym bezcenne koło ratunkowe i działają w ich interesie.


Pozdrawiam

Urszula Domyślna 13 października 2016 12:38

"WOJNA POLSKO-RUSKA POD FLAGĄ BIAŁO-CZERWONĄ"

Czy takie określenie nie byłoby najlepsze? :-)

Gdyby Pan nie wiedział, to jest tytuł debiutanckiej powieści Doroty Masłowskiej sprzed ok. 10 lat. Czytać się tego nie dało, ale tytuł świetny.

Ciekawa jestem, czy sama go wymyśliła, czy ktoś już tak napisał?

Pozdrawiam serdecznie

PS. A to Pan widział? Od paru dni krąży po sieci, bo naprawdę warto popatrzeć jak stary komuch Miller śmieje się w kułak z protektora WSI, który o mało nie pęknie, bo pewnie całą rodzinę ustawił przy airbusie. Ale jak to on, od czasu do czasu chlapnie jakąś groźną prawdę. Np. stwierdzając z satysfakcją, że aktualnie (!) realizowany jest JEGO program ze strategicznego przeglądu BN.

http://www.polsatnews.pl/wideo-program/prezydenci-i-premierzy-zerwany-kontrakt-na-caracale_6383574/

15.10.2016r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet