BREXIT A SPRAWA POLSKA - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Na tym polega groza
BREXIT A SPRAWA POLSKA

Gdybyśmy mieli klasę polityczną wolną od dogmatyki "georealizmu", obecna sytuacja zostałaby wykorzystana w polskim interesie i stała się impulsem do odbudowy zdrowych relacji z państwami Europy. Ponieważ od ćwierćwiecza rządzą nami politycy owładnięci mitologią "integracji europejskiej" i utrzymywania "dobrosąsiedzkich relacji" z Niemcami i Rosją, zewsząd dobiega lament nad rzekomo fatalnymi skutkami Brexitu i "osłabienia spoistości" Unii Europejskiej.

Takie sytuacje przypominają, że jednym z polskich nieszczęść jest dominacja niewolniczej klasy politycznej, która od początku ułomnej państwowości III RP próbuje narzucić przeświadczenie, jakoby suwerenność Polski była oparta na "integracji" z państwami europejskimi i zależna od wypracowania "georealitycznego konsensusu" między Rosją i Niemcami. To rozumowanie doprowadziło Polaków do zguby w wieku XVIII, zdecydowało o narzuceniu okupacji sowieckiej w roku 1945 i do dziś niweczy wszelkie próby wybicia na Niepodległość.
Z zażenowaniem, ale bez zaskoczenia przyjmuję lamenty prezydenta Dudy, którego jedyna troska dotyczy dziś " zachowania jedność i spójność " Unii Europejskiej oraz obawy przed " efektem domina, by społeczeństwa kolejnych krajów nie powiedziały, że już nie chcą być członkami europejskiej wspólnoty ".
Z rozbawieniem czytam wypowiedzi R.Czarneckiego -byłego członka Samoobrony i doradcy A.Leppera, a dziś wielce wpływowego polityka PiS, który straszy Polaków katastrofalnymi skutkami Brexitu i opowiada brednie o "prezencie zrobionym Rosji".
Z obowiązku odnotowuję też mądrości B.Komorowskiego, w których były lokator Belwederu zachęca rząd do "głębszej integracji" i zachowania "spójności" UE oraz peroruje o "szampanie otwieranym na Kremlu".
Łatwo dostrzec, że w obliczu takich wydarzeń, cała tzw. klasa polityczna III RP mówi jednym, całkowicie zgodnym głosem. Nie ma różnicy, między biadoleniem Andrzeja Dudy, lamentami Kwaśniewskiego i wywodami poprzedniego lokatora Belwederu.
W takich dniach, nie tylko widać realną wspólnotę establishmentu politycznego III RP, ale prawdziwy charakter tego państwa, zbudowanego na dwóch, szalbierskich dogmatach.
Pierwszym jest pogląd, jakoby zdradziecka konstrukcja okrągłego stołu była jedyną, na której można budować państwowość. Próba podważenie tego fundamentu jest traktowana niczym herezja i zamach na Polskę. Wywołuje histeryczne oburzenie "elit" i prowadzi do miotania najcięższych oskarżeń.
Drugim łgarstwem jest przeświadczenie, jakoby "integracja" z Unią Europejską była idealną i niezastąpioną formą naszej obecności w Europie, zaś "budowanie dobrosąsiedzkich relacji" z Rosją i Niemcami obowiązkiem, wynikającym z polskiej racji stanu.
W tej wąskiej doktrynie nie ma miejsca na refleksję historyczną i polityczną, a poglądy sprzeczne z tezami dogmatyków, są a priori odrzucane i negowane.
W III RP nie wolno głosić prawdy, że nie mamy interesu w popieraniu prorosyjskiej i proniemieckiej polityki przywódców UE. Nie wolno również przypominać, że akces unijny nie jest formą nierozwiązywalnego sakramentu i winien być oceniany wyłącznie według polskich, narodowych racji.
Od czasu narzucenia Europie "ładu jałtańskiego", polityka "georealistów" stanowi największą barierę dla naszych dążeń niepodległościowych i wszędzie tam, gdzie uwzględnia priorytety Berlina i Moskwy - ignoruje lub podważa nasze.
Istota polityki prowadzonej dziś pod auspicjami UE nie polega bowiem na zapewnieniu bezpieczeństwa i równego rozwoju państwom Europy Wschodniej, lecz na zabezpieczeniu interesów najbogatszych graczy Unii (ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec) oraz zagwarantowaniu Rosji "miejsca wśród narodów świata". W oczach Zachodu, koegzystencja z Rosją jest możliwa, jeśli państwo to otrzyma "należną" strefę wpływów i zaspokoi swoje mocarstwowe ambicje. Dlatego "ceną spokoju" brukselskich eurołajdaków jest dziś Ukraina, a jutro być może Polska.
Łatwo zapomnieliśmy, że w ostatnich ośmiu latach III RP spełniała rolę rosyjskiego konia trojańskiego. Analiza tego okresu pozwala zrozumieć, że swoje europejskie interesy Rosja realizuje poprzez Unię Europejska i sojusz z Niemcami. Podstawowym elementem tej polityki była ekspansja Gazpromu na rynki europejskie. W ślad za nią podążały zastępy rosyjskich agentów i przedsiębiorców, powiązanych ze służbami specjalnymi. Dlatego w ostatnich latach, Moskwa nie tylko nie dostrzegała zagrożenia w procesie "integracji", ale reżim Putina był żywotnie zainteresowany jak najściślejszym współdziałaniem Warszawy i Brukseli. Z takiej perspektywy należy oceniać "euroentuzjazm" Bronisława Komorowskiego, projekty "strategicznego partnerstwa" wysuwane przez Sikorskiego, czy brukselską misję Donalda Tuska. Putin nigdy nie miał problemów z unijnymi komisarzami i nim przystąpił do ekspansji militarnej starannie przygotował grunt relacji europejskich. Przypomnę, że w roku 2010 miało zostać podpisane "Porozumienie o wzajemnych stosunkach między Rosją, a UE". Na przeszkodzie stanęło jednak twarde stanowisko, wyrażone przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Powodem sprzeciwu były wydarzenia w Gruzji, stosowany przez Rosję szantaż energetyczny oraz polityka podporządkowania państw byłego Związku Sowieckiego. Po 10 kwietnia 2010 ta przeszkoda została usunięta i państwa unijne z ulgą przyjęły rozwiązanie problemu "polskiej rusofobii".
Dlatego upadek Unii lub zmiana dotychczasowych zasad polityki unijnej, byłaby katastrofą dla Rosji i zmusiła Putina do szukania nowych sojuszników i nowych obszarów wpływu. Ci zatem, którzy opowiadają bajki o "prezencie zrobionym Rosji", albo nie odrobili lekcji z ostatnich lat, albo uprawiają ordynarną, rosyjską propagandę.
Doświadczenia historyczne nadto udowadniają, że "budowanie dobrosąsiedzkich relacji" z Rosją i Niemcami, musi być skazane na klęskę. Podejmowane po roku 1989 próby prowadzenia takiej polityki, dowodzą (w najlepszym przypadku) skrajnego infantylizmu i nieznajomości historii. Podobna sztuka nie powiodła się w okresie międzywojennym, gdy mieliśmy autentyczną niepodległość i polityków na miarę mężów stanu. Tym bardziej jest to nierealne dziś, gdy hybrydą PRL-u rządzą polityczne miernoty i zabobonni tchórze. Podobne mrzonki kosztowały nas zbyt wiele, by można sobie pozwolić na kolejne eksperymenty.
Niezależnie, ile pustych deklaracji złożą politycy, Moskwa i Berlin zawsze będą wrogami Polski. Historycznym dążeniem tych państw jest ustanowienie na Wiśle granicy rosyjsko-niemieckiej i wymazanie nas z mapy świata. To, czego nie sformułuje dziś żaden polityk niemiecki, jest już realizowane na mocy sojuszu Merkel-Putin i dokonywane przy współudziale europejskich "elit". Realizm oparty na doświadczeniach historii i zrozumieniu polskich powinności nakazuje uznać, że Polska nie potrzebuje "przyjaźni" Rosji ani Niemiec. Sąsiedztwo tych państw jest dla nas źródłem nieustannych konfliktów, wojen i ograniczeń państwowości.
Jeśli syta i próżna Europa "potrzebuje Rosji" - niech brata się z nią na własny rachunek. Jeśli chce ulegać dominacji Niemiec, niech pozwala na rządy Berlina we własnych państwach. Nigdy zaś kosztem Polski i naszej niepodległości. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w najżywotniejszym interesie Polaków leży, by Rosja została rozbita i zniknęła z mapy świata, Niemcy zaś stały się krajem słabym militarnie, politycznie i gospodarczo. Jeśli "elity polityczne" III RP nie realizują dziś takiej polityki, to nie dlatego, że byłaby ona zgubna i sprzeczna z polską racją stanu, ale z tej przyczyny, że nie mamy autentycznej, polskiej reprezentacji.

Wrzawa związana z Brexitem powinna też uświadomić, że głównym problem Europy są Niemcy i ich agresywna, ekspansywna polityka, obliczona na ustanowienie "internacjonalistycznej wspólnoty" pod protektoratem niemieckim. To państwo nie tylko przejęło główne nici decyzyjne w strukturach Unii Europejskiej, ale od wielu lat próbuje narzucać dyktat krajom byłego Bloku Wschodniego i wspólnie z Rosją dąży do odbudowy sowieckiego imperium.
Każda akceptacja tej polityki, wyrażana przez czynniki polskie, jest aktem głupoty, ocierającym się o zdradę i tak powinna być traktowana przez ludzi świadomych zagrożeń.
Tylko lewackiemu szaleństwu i historycznej ignorancji przywódców Zachodu zawdzięczamy, że Niemcy znów mogą dyktować warunki współistnienia państw europejskich i narzucać swoją wolę krajom doświadczonym hitlerowską butą. To, co niemieccy politycy zaproponowali Europie nazajutrz po Brexicie - rząd europejski, przyjmowanie uchodźców i koniec państw narodowych, jest wyrazem niebywałej pogardy i przeświadczenia o wyższości racji niemieckich nad innymi. Jeszcze większym absurdem jest przyzwolenie, by Berlin decydował o gwarancjach udzielanych nam przez NATO i mógł blokować rozwiązana korzystne dla Polski.

Dyktat niemiecki zawsze prowadził Europę do katastrofy. Szczęśliwie, gdy będzie to kataklizm polityczny, polegający na rozpadzie współczesnej konstrukcji unijnej. Tragicznie, gdy zgoda na nadzór niemiecki nad UE i pakt Moskwa - Berlina doprowadzi do kolejnej konfrontacji militarnej i zniewolenia państw byłego Bloku Wschodniego.
Od wielu lat Unia Europejska staje się narzędziem służącym realizacji interesów niemieckich. Żaden z rządów III RP nie potrafił przeciwstawić się tej tendencji i odwrócić niekorzystnej sytuacji. Przed kilkoma miesiącami napisałem, że utrzymywanie "sztywnego" kursu pro unijnego, z naciskiem na "dobrosąsiedzkie stosunki" z Niemcami i Rosją, jest dziś całkowicie bezużyteczne, a wręcz szkodliwe dla sprawy polskiej. To droga doszczętnie skompromitowana, którą establishment III RP doprowadził nas na skraj narodowej przepaści.
Mimo dziesiątków dowodów wrogości ze strony Niemiec i innych państw unijnych, pomimo zmasowanej ofensywy rosyjskiej agentury i ewidentnych aktów zdrady dyplomatycznej ze strony tzw. opozycji, rząd PiS nadal pozostaje zakładnikiem zabójczego "georealizmu" w stosunkach międzynarodowych i bezmyślnym czcicielem mitologii demokracji. Uprawianie tych zabobonów sprawia, że polityka tego rządu w niczym nie odbiega od "standardów" poprzedniej ekipy i musi doprowadzić do pogorszenia naszej sytuacji.
Kto nadal twierdzi, że " z Niemcami łączą nas przyjacielskie stosunki " (W. Waszczykowski), a w relacjach międzynarodowych - "jesteśmy przeciwni izolowaniu Rosji " (K.Szczerski), nie tylko nie zrozumiał niczego z polskiej historii i nie odrobił lekcji współczesnej polityki, ale za cenę naszego bezpieczeństwa uprawia kompromitującą demagogię i prowadzi nas w "georalistyczną" pułapkę. Odważna decyzja Brytyjczyków o wystąpieniu z Unii Europejskiej stwarza niepowtarzalną szansę na przełamanie monopolu niemieckiego i stworzenie nowych fundamentów wspólnoty europejskiej. Nie uda się tego zrobić bez obalenia obecnego porządku i odrzucenia władzy unijnych komisarzy. Nie można pozwolić, by państwo najbardziej odpowiedzialne za obecny kryzys, nadal grało rolę europejskiego sternika. Za to, co zrobiła Europie kanclerz Merkel, gdy nie pytając o zgodę sprowadziła na Stary Kontynent zagrożenie terroryzmem islamskim, a następnie żądała eksportowania tej zarazy do innych państw Europy, powinna stanąć przed międzynarodowym trybunałem i być sądzona za zbrodnie przeciwko ludzkości. Pozwalanie na dalszy dyktat niemiecki jest szaleństwem sprzecznym z polskimi i europejskimi interesami.
Obawa, że Brexit może umocnić wpływy niemieckie (a przez to i rosyjskie) jest realna o tyle, o ile obecny układ rządzący nadal będzie akceptował porządek unijny i ponad polskie interesy przenosił troskę o "spójność" UE i "przyjacielskie relacje" z Niemcami. Nie ma żadnych powodów, byśmy dbali o takie pryncypia.
Jeśli o zagrożeniu prawią "przyjaciele Rosji" i ludzie ulegli wobec unijnych komisarzy, przypomina to zachowanie zdrajcy, który szuka usprawiedliwienia dla własnego zaprzaństwa.
UE w rękach niemieckich, jest i będzie instrumentem antypolskiej polityki i nie obecność Wielkiej Brytanii, lecz polski sprzeciw wobec tej koncepcji powinien gwarantować nam poczucie bezpieczeństwa. Brytyjczycy byli w Unii od dziesiątków lat, lecz nigdy nie słyszano, by realnie sprzeciwili się dominacji niemieckiej czy zablokowali wpływy Moskwy. To jest polski obowiązek i nasz interes. Jeśli ktoś chce uprawiać dogmatyczny "georealizm" i przerzucać odpowiedzialność na państwa, które odważyły się wystąpić z Unii, postępuje jak pospolity tchórz szukający wytłumaczenia dla stanu niewolnictwa.
Groza obecnej sytuacji nie wynika więc z ryzyka rozpadu Unii czy perspektywy dominacji niemieckiej.
Mamy historyczną szansę na uwolnienie się od obciążeń "georealizmu", ale nie mamy siły politycznej, która podjęłaby polskie powinności.
Mamy otwartą drogę do zbudowania wspólnoty państw narodowych, lecz nie mamy polityków zdolnych podjąć takie wyzwanie.
Mamy społeczeństwo, które chce wolnej Niepodległej i nie mamy elit, które zrealizują to marzenie.

Na tym polega groza.

Aleksander Ścios
Blog autora

Czytelnikom Aleksandra Ściosa i jego komentatorom na blogu oraz TT:
Aleksander Ścios 19 maja 2016 21:43

Szanowni Państwo,

Najmocniej przepraszam stałych Czytelników bezdekretu za dyskomfort związany z lekturą niektórych "komentarzy" i za obecność treści, które nie powinny znaleźć się w tym miejscu.
Od wielu lat staram się prowadzić blog w ten sposób,by nie pojawiały się tu dezinformacje, łgarstwa lub esbeckie "wrzutki". Dość ich w tzw.wolnych mediach i na "prawicowych" forach internetowych.
Nie dopuszczam również do głosu klasycznych idiotów, ćwierćinteligentów ani zadaniowanych funkcjonariuszy.
Nie ma tu miejsca dla teoretyków spisku żydo-masońskiego, wyznawców endokomuny i narodowych bolszewików, dla sierot po Urbanie, esbeckich prowokatorów lub zwolenników "trzeciej drogi".
Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić polemiki na poziomie uwłaczającym ludziom rozumnym. Nie uważam też za konieczne objaśniania rzeczy oczywistych.
To kwestia zasad, higieny psychicznej oraz szacunku wobec gości i przyjaciół bezdekretu.

Chcę więc wyraźnie podkreślić, że od tej chwili wszelkie brednie o "wspólnych posiedzeniach rządów polskiego i izraelskiego z ojcowskim nadzorem Amerykanów" itp. rewelacje, których autorzy węszą spiski żydowsko-amerykańskie, będą stąd natychmiast usuwane i nie doczekają się odpowiedzi.
Będę również kasował "komentarze" w stylu zaprezentowanym przez pana "Kowalski Jaroslaw". Nie ma tu miejsca na niewybredne insynuacje ani na łgarstwa powielane na forach Związku Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa itp. organizacji.
Nie interesuje mnie - co o takich praktykach pomyślą autorzy takich wypowiedzi. Będę ich usilnie zniechęcał do odwiedzania mojego bloga i dbał, by nie zaśmiecali tego miejsca.

Z komentarzy na blogu Autora:
Obibok na własny koszt 25 czerwca 2016 22:33

Niemcy mówią do niewolników i lokai otwartym tekstem,że są ich niewolnikami, z których nie zrezygnują, a tymczasem niewolnicy proszą o lepiej ogrodzone obozy pracy niewolniczej, bardziej dopasowane kagańce, dokładniej dolegające kolczatki i krótsze łańcuchy by nie zabłądzili w nowym niemieckim obozie pracy niewolniczej.

"Nie pozwolimy sobie odebrać tej Europy - stwierdził dziś szef niemieckiego MSZ Frank-Walter Steinmeier. Słowa te padły przed rozpoczęciem spotkania szefów dyplomacji krajów założycielskich Unii Europejskiej."

http://niezalezna.pl/82397-w-berlinie-omawiaja-projekt-elastycznej-unii-anglicy-pytaja-google-czy-jestesmy-europejczykami

Takie właśnie wiadomości całkiem bezrefleksyjne serwują zaczadzonym wyznawcom PiS propagandyści ze "strefy wolnego słowa", po których niewolnicy się ślinią i cmokają z zachwytu.

Pozdrawiam z Mojej Wolnej Polski, którą posiadam i pielęgnuję w mojej wolnej od wszelakiej propagandy głowie.
Obibok na własny koszt

PS
Pomimo upłuwu lat dzisiejszy dzień 25 czerwca jest dla mnie dniem szczególny, bo związany z wydarzeniami jakie miały miejsce w 1972 i 1976 roku, i tak:
1. http://obiboknawlasnykoszt.blogspot.com/2016/06/dzis-mija-40-lat-gdy-po-raz-pierwszy.html
2. http://obiboknawlasnykoszt.blogspot.com/2016/06/moje-dwa-pamietne-dni-25-czerwca-1972-i.html
Omwk.

Obibok na własny koszt,

Stwierdzenie Steinmeiera, postaci wyjątkowo odrażającej, doskonale oddaje niemiecką butę. Europa jest dziś zniewolona niemieckim gorsetem lewackiej poprawności i szantażu. Dlatego odważne społeczeństwa i ich rządy powinny dążyć do zrzucenia tych ograniczeń. To byłaby rola Polski - gdybyśmy mieli rząd na miarę narodowych aspiracji.

Pozdrawiam Pana

***

tj 25 czerwca 2016 23:00

Siły antyunijne, jak AfD w Niemczech czy francuski FN są bardzo mocno prorosyjskie. Wspólna polityka energetyczna jest bardzo kulawa, ale jakaś jest, natomiast rozpad unii zwiększa Rosji przestrzeń negocjacyjną, bo umożliwia porozumienie z każdym z osobna na odrębnych warunkach. Rozpad Unii oznaczałby, ze Niemcy muszą mniej swoich ograniczonych sił koncentrować na kierunku zachodnim i zarządzaniu permanentnym unijnym kryzysem, natomiast bardziej mogą skupić się na nas. Dlatego nie uważam, żeby brexit był dla nas korzystny jako taki. Co nie zmienia faktu, że rozchwianie unii to dla nas szansa wpłynięcia na kierunek zmian. Szczyt zwołany przez Waszczykowskiego to bardzo dobre posunięcie.

Aleksander Ścios 26 czerwca 2016 09:10

tj,

A gdzie w tych refleksjach jest miejsce na polskie powinności?
Niemcy i tak są skupieni na nas, czego dowodzi kampania KE prowadzona niemal od roku.
Inicjatywa Waszczykowskiego to pusta wydmuszka, za którą nie pójdą żadne konkrety. Ten człowiek jest niezdolny do jakichkolwiek realnych działań.
Zakres polityki zagranicznej III RP wytyczają słowa prezydenta Dudy z 13 sierpnia 2015 roku. Prezydent stwierdził wówczas :
"Myślę, że politycy - nie tylko w Brukseli, ale także w Niemczech - jasno odczytali moje słowa, że absolutnie nie będzie żadnej rewolucji. Potrzebna jest nam korekta. Chodzi mi o zwiększenie naszej aktywności. Akcentowałem konieczność poprawy relacji z sąsiadami. A Niemcy są przecież jednym z naszych sąsiadów, i zresztą chyba najpotężniejszym. Mam zamiar dbać, aby te stosunki były jak najlepsze."

***

Unknown 26 czerwca 2016 09:15

U władzy mamy PiS Jarosława Kaczyńskiego, z tego powodu zastanawiam się o co chodzi w jego poczynaniach. W sprawie naszego udziału w Unii Europejskiej szczerze pisząc ja osobiście nie bardzo rozumiem do czego dąży Jarosław Kaczyński. Z jednej strony mamy traktat Lizboński, który został przecież podpisany przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Traktat, który odbiera część suwerenności niebezpiecznie integrując nas z tzw. zjednoczoną Europą. Mamy słowa Kaczyńskiego, że jest awanturnikiem i szkodnikiem ten kto mówi o opuszczaniu Unii Europejskiej. Z drugiej strony słyszę przecież wyraźnie, że Kaczyński mówi o konieczności zachowania naszej suwerenności. Widzę spór z Komisją Europejską, w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, w którym jednak PiS trzyma polską stronę, w sposób ułomny ale jednak. Z drugiej zaś strony zastanawiam się czy można nazywać suwerennym kraj, dla którego ktoś inny ustanawia przepisy prawa? Widzę unijnych komisarzy, którzy decydują o coraz większej masie spraw, zupełnie poza nami. Nijak tego nie mogę zestawić w jedną i logiczną całość. Jak zestawia to w całość Jarosław Kaczyński. Nie wiem.
Piszę, bo myślę, że jednak powinienem wiedzieć jak zestawić to w ciąg logicznych zdarzeń. Jestem Polakiem, Polską rządzi Prawo i Sprawiedliwość, partia co do której wielu Polaków ma przecież wciąż nadzieje. Wielu Polaków sceptycznie patrzących na Unię Europejską, szkodników i awanturników, którzy chcą aby Polska była tak suwerenna jak suwerenna jest dzisiaj Wielka Brytania.

Aleksander Ścios 26 czerwca 2016 13:33

Unknown,

Nieodgadniony (dla nas) stosunek do UE Jarosława Kaczyńskiego, jest jednym z objawów schizofrenii politycznej, jaka toczy PiS. Dotyczy ona wielu innych tematów społecznych i historycznych.
Celnie zwrócił Pan uwagę na sprzeczności w wypowiedziach pana Kaczyńskiego.
Również teraz usłyszeliśmy, że "potrzebny jest nowy traktat europejski", ale też natychmiastowe zapewnienie, że "miejsce Polski jest w Unii Europejskiej, niezależnie od wyniku głosowania w Wielkiej Brytanii".
Należy zatem rozumieć, że rząd III RP może domagać się jakiś "reform" i "doprecyzowania przepisów", ale nigdy nie uczyni kroków, które zagroziłyby "spoistości" Unii lub naraziły nas na wyjście z tej organizacji. Nie było też mowy o ograniczeniu dominacji niemieckiej ani ukróceniu samowoli komisarzy unijnych.
To jest nieprzekraczalna granica "georealistów" - nie ma innej państwowości poza ustanowioną przy okrągłym stole i nie ma innego miejsca dla Polski poza Unią i "dobrymi relacjami" z Niemcami i Rosją.
Jedno jest pewne - ci Polacy, którzy "sceptycznie patrzą na Unię Europejską" i chcą "aby Polska była tak suwerenna jak suwerenna jest dzisiaj Wielka Brytania", nie powinni pokładać nadziei w działaniach partii pana Kaczyńskiego.

***

Wąż Wystygły 26 czerwca 2016 11:15

Panie Aleksandrze,

ja nawet nie miałbym pretensji o to "austriackie gadanie" o przyjacielskich stosunkach z Niemcami, dostrzeganiu partnera w Rosji itp. - gdyby był to tylko parawan dla rzeczywistych działań zgodnych z polską racją stanu. Uważam, że powinniśmy pod tym względem wzorować się właśnie choćby na Niemcach - mówić jedno, a robić zupełnie coś przeciwnego. Ale niestety - sęk w tym, że takich działań "w tle" zupełnie nie widać. Nie mamy przywódców już nie tylko na miarę Józefa Piłsudskiego, ale "nawet" na miarę Viktora Orbana.

Pozdrawiam

Aleksander Ścios 26 czerwca 2016 13:52

Wąż Wystygły,

Dość powszechne wśród elektoratu PiS jest przekonanie, że politycy tej partii co innego mówią i co innego robią. Nie wiem, skąd bierze się takie przekonanie, bo nie potrafiłbym wskazać ani jednego przykładu na stosowanie takiej taktyki.
Dlatego, gdy pisze Pan - "nie miałbym pretensji o to "austriackie gadanie" o przyjacielskich stosunkach z Niemcami, dostrzeganiu partnera w Rosji itp. - gdyby był to tylko parawan dla rzeczywistych działań zgodnych z polską racją stanu", to, choć podzielam taką uwagę, co do zasady, to uważam ją za głęboko sprzeczną ze stanem faktycznym.
Już w okresie wyborczym słyszeliśmy wypowiedzi mówiące o kontynuacji polityki zagranicznej poprzedniej ekipy. Nie ukrywał tego ani Andrzej Duda ani Jarosław Kaczyński. Już oświadczenie zawarte w orędziu prezydenckim, iż polska polityka zagraniczna "potrzebuje tylko korekty", okraszone troską o "spójność Unii Europejskiej i jedność Sojuszu Północnoatlantyckiego" , powinno ostudzić nadzieje na budowanie nowej państwowość, w oparciu o własną, polską drogę.
Każdy kolejny miesiąc potwierdzał, że jest to polityka kontynuacji III RP w jej najgroźniejszych aspektach - mitologii demokracji, budowania "dobrosąsiedzkich relacji" i silnych dążeń "integracyjnych".
Przypomnę też, że przez wiele lat prezes Prawa i Sprawiedliwości nawoływał nas do "obrony demokracji", zaś politycy jego partii dywagowali o "psuciu" obecnego ustroju i "wypaczaniu" jego istoty. Pytałem wówczas - jakiej demokracji chcą bronić? I dlaczego sankcjonują fikcję, przyjmując oręż i narrację przeciwnika?
Analogia do postaci Józefa Piłsudskiego, nie jest chyba najszczęśliwsza. To był polityk, który robił to, o czym mówił i nie musiał prowadzić żadnej smarkatej "strategii". Dziś politycy III RP prowadzą raczej zabawę w poważną politykę niż mają realny wpływ na sprawy europejskie.

Pozdrawiam Pana

***

Marcin Ís 26 czerwca 2016 13:00

Czym jest obecna unia? Od odpowiedzi na to pytanie zależy co chcemy z nią zrobić.

Polski prezydent i rząd oceniają obecną unię mniej lub bardziej pozytywnie. Zwolennicy PiSu lubią rozprawiać o eurokołchozie, pisać bojowe notki i rysować memy ale politycy PiSu mówią zupełnie coś innego.

Wg mnie byłoby cudownie gdyby właśnie nastąpił efekt domina. Czy można sobie wyobrazić coś bardziej optymistycznego niż otrzeźwienie europejskich społeczeństw i rozgonienie eurołajdaków?

Obecna unia dąży na siłę do zrobienia jednego państwa - federacji albo stanów zjednoczonych. To jest zarazem najlepszy sposób na likwidację Polski i od początku wspierają go najbardziej podłe persony pod hasłem "więcej Europy" żerując na kompleksach oraz typowej komunistycznej nadgorliwości. W Polsce projekty typu "Palikot" itp., obecny projekt "jawna targowica", zwijanie symboli i tradycji narodowych natrafiło jednak na przeszkody. (Nie ze strony PiSu! Ze strony społeczeństwa. Pamiętajmy: PiS siedział cicho przez 5 lat za sowite diety gdy Tusk pałował ludzi 11.11!)
Zmiana ekipy rządzącej nie zmieniła kierunku polityki tylko spowolniła ale mantra pozostała ta sama: więcej integracji, więcej jedności, umacnianie UE. A jawna targowica jest tolerowana jako pełnoprawna opcja nazywana opozycją.


Moje zdanie: Obecna UE jest podobna do ZSRS i dlatego nie można dalej wspierać jej budowy.
Sterowanie takim tworem bez demokratycznej kontroli to właśnie ideał komunistycznej (czy globalistycznej) ideologii. Na jakiekolwiek exity w takim kombinacie nie ma miejsca.

Zwolennicy unii (w różnych państwach) w swoich wypowiedziach przypominają ludzi sowieckich. Charakterystyczne jest przypisywanie UE zasług, które rzekomo bez niej byłyby niemożliwe. Można to porównać do wypowiedzi mieszkańców Korei Północnej albo dawnych demoludów. To chyba kwestia wszechobecnej propagandy. Straszy się ludzi, że jak nie będzie unii to nie będzie niczego.


Porozumienie wolnych narodów TAK. Obecna Unia NIE. #polexit

P.S. Czy to możliwe, że "nasz" PiS jest tak niegodziwy? Nie wiem gdzie był PAD po 100410, chyba siedział w Brukseli za niewyobrażalne pieniądze, ale Rosja to był zawsze dla niego "partner". Czy kogoś w UE obchodzi np. przetrzymywanie kluczowych dowodów w sprawie przez Rosję? Ktoś? Coś? Jakiś eurotrybunał?

Wystarczy pamiętać o Smoleńsku a wszystko nabiera innego wymiaru. Również ta chora Unia.

Aleksander Ścios 26 czerwca 2016 14:27

Marcin Ís,

Bardzo podoba mi się zdanie kończące Pański komentarz - "Wystarczy pamiętać o Smoleńsku a wszystko nabiera innego wymiaru. Również ta chora Unia."
Przyznaję, że jestem bardzo zaskoczony bezkrytycznym przyjmowaniem bredni o "radości Rosji z powodu Brexitu". Takie głosy rozlegają się z lewa i prawa, a ich wyjątkowo szkodliwym rezonatorem jest wspomniany w tekście R.Czarnecki.
Jeśli nasi rodacy bezrefleksyjnie przyjmują takie kłamstwa, fatalnie to świadczy o ich pamięci i wiedzy politycznej.
Pisałem już, że UE i jej organy są najlepszym nośnikiem interesów rosyjskich. My - Polacy powinniśmy o tym pamiętać szczególnie w kontekście Smoleńska.
Dlaczego Rosja z takim zadowoleniem przyjęła prezydenturę B.Komorowskiego? Bynajmniej nie z powodu jego sympatii promoskiewskich. Odpowiedzi udzielił sam szef komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy Konstantin Kosaczow, gdy w wypowiedzi z 4 lipca 2010 roku stwierdził -"Polacy dokonali wyboru między orientacją na unijne struktury integracyjne a kierunkiem na maksymalnie ścisły sojusz z USA". I dodał: "Poprzedni prezydent, zmarły Lech Kaczyński, był zwolennikiem drugiego modelu, gdy Komorowski jest zdecydowanym stronnikiem integracji europejskiej i poszukiwania kompromisów z partnerami, a nie konfrontacji Polski z tymi partnerami".
Wszystkim, którzy bredzą dziś o zadowoleniu Rosji z perspektywy rozpadu UE, radzę dokładnie przemyśleć te słowa.

Również 4 lipca 2010 dziennik "Izwiestia" pisał, że "liberał Komorowski ma image elastycznego i pragmatycznego polityka", zaś prof. Irina Kobryńska z Rosyjskiej Akademii Nauk stwierdziła odważnie, że "Tusk i Komorowski to wyważeni i porządni politycy, którzy nie będą kierować się jakimiś osobistymi motywami w dialogu z Niemcami czy Rosją."
Najpełniej ówczesne intencje Rosji wyraził tzw. ekspert Fiodor Łukianow, który uznał, że - "jeśli nie będzie dużych błędów z rosyjskiej strony, to stosunki między Rosją i Polska będą co raz bardziej pragmatyczne. To jest wygodne dla Rosji gdyż Polska przez długi czas była główna przeszkodą dla realizacji europejskiej polityki Rosji".
W roku 2010 padły także ważne słowa Miedwiediewa, który oświadczył, że "relacje z Unią Europejską są najważniejszym elementem polityki zagranicznej jego kraju, a Federację Rosyjską i UE łączą relacje długofalowego partnerstwa strategicznego".
Przypominałem w tekście, że przeszkodą w tym partnerstwie była postawa prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I tylko ta postawa.
Po zamachu smoleńskim, Europa i Rosja odetchnęły z ulgą, gdy "pogrzebano kość niezgody". Ówczesne intencje społeczeństw unijnych można doskonale prześledzić na przykładzie publikacji ukazujących się po ogłoszeniu tzw.raportu MAK. Komentując tę publikację niemiecka "Die Welt" piórem Gerharda Gnaucka wyrażała obawy, że "istnieje niebezpieczeństwo, iż po tym co ukazuje się w mediach polskich, część niemieckiej opinii publicznej znów będzie patrzyła na Polaków jak na rusofobów". "Süddeutsche Zeitung" stwierdzał zaś, że "polepszająca się współpraca pomiędzy Polską a Rosją była w Niemczech mile widziana i dość bacznie obserwowana" i podkreślał obawy Niemców, że "napięcia pomiędzy Polską a Rosją oznaczają dla Berlina kłopoty". Brytyjskie gazety odnotowały ogólnikowo główne punkty rosyjskiego raportu i nie wspominały o polskich reakcjach. "Guardian" i "Daily Telegraph" poświęciły tematowi po 3 zdania. "Independent" zaś zamieścił dłuższą notatkę, zauważając w niej, że "konkluzje raportu zagroziły trudnym stosunkom polsko-rosyjskim, które nieco odtajały po kwietniowej katastrofie."
Tylko to -w kontekście zamachu, martwiło społeczności unijne.

Pozdrawiam

***

Wojciech Miara 26 czerwca 2016 13:47

Aleksander Ścios, Obibok na własny koszt,

przy okazji rozważań na temat polityki unijnej i zachowań polskiej nomenklatury politycznej na polu obrony naszych interesów, chciałbym zwrócić uwagę, ze PiS zapomniał właściwie od razu po objęciu władzy o kwestii odblokowania pełnej głębokości toru podejściowego do Świnoujścia (czyli zakopania Nordstreamu o kilka metrów w głąb na odcinku przecięcia polskiego toru podejsciowego). Nawet ostatnie honorowe otwarcie i nadanie im. Lecha Kaczyńskiego gazoportowi nie stały się dla PiSowców okazją do jakichkolwiek w tej sprawie przedsięwzięć. Być może wynika to tylko z miernoty i niekompetencji ludzi takich jak Andrzej Duda, Beata Szydło czy Waszczykowski, ale chyba już Jarosław Kaczyński ogarnia takie problemy, a i on nie porusza ich. Być może więc rzeczywiście nie tylko brak wiedzy i woli konfrontacji z Niemcami, ale po prostu założeniowe unikanie realnej walki o polskie interesy, i w zamian tylko mamienie wyborców w Polsce. Skąd takie założenie i taka postawa - to już było przedmiotem wstępnych uwag ze strony Pana Ściosa, a myślę, ze wielu innych publicystów dobrej woli zacznie z czasem, albo i już zaczyna, dostrzegać tą zgniliznę woli i intelektu.
Zaznaczam, że polskie społeczeństwo w moim przekonaniu świetnie by zrozumiało potrzebę walki o zapewnienie pełnego dostępu do wielkiego polskiego zespołu portowego. rząd nie miałby więc problemów z poparciem spolecznym w tej sprawie.
Wydaje mi się tez, ze jest to probierz rzeczywistej determinacji polskiego rządu do obrony polskiej pozycji w UE, a nie tylko wygłaszania pompatycznych deklaracji. Sądzę też, że Polska ma spore szanse wygrać tę sprawę czy to w drodze prawnego sporu, czy w drodze faktycznej (przeprowadzenie i zabezpieczenie pogłębienia naszego toru do pełnej głębokości).
To tylko cząstkowa kwestia, ale warto o niej przypomnieć, skoro zastanawiamy się and stanem naszego państwa w kontekście zmieniającej się UE i niemieckiej arogancji.

pozdrawiam Panów

Wojciech Miara,

Bardzo trafna uwaga. Na temat tej sprawy pisałem w tekście "GAZOPORT.SPĘTANI PRZEZ NORD STREAM" ze stycznia 2011 roku -
"Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu wydał pozwolenie na położenie rur na dnie Bałtyku w miejscu, gdzie gazociąg będzie się krzyżował z drogą morską do portów w Szczecinie i Świnoujściu. Zgoda niemieckiego urzędu wywołała wiele kontrowersji i stała się przedmiotem licznych sporów i wypowiedzi. Położenie rury na dnie morskim grozi zablokowaniem wejścia do portu w Świnoujściu, a tym samym uniemożliwi ruch dużych tankowców. Pod znakiem zapytania stanęłaby wówczas rozbudowa portu, tak by przyjmował on statki o zanurzeniu 15m. Decyzja zagraża przede wszystkim planom budowy gazoportu, do którego ma być dostarczany gaz z Kataru, przewożony tankowcami wymagającymi toru wodnego o głębokości co najmniej 14,3 m."
http://bezdekretu.blogspot.com/2011/01/gazoport-spetani-przez-nord-stream.html

Politycy PiS grozili wtedy Trybunałem Stanu, jeśli reżim PO-PSL nie podejmie działań prowadzących do zmiany trasy Gazociągu Północnego.
Sądzę, że na obecną postawę PiS-u składają się dwa czynniki - lęk przed wytyczaniem nowych "obszarów konfliktu" z Niemcami i UE oraz tzw. względy pijarowskie - korzyści propagandowe związane z otwarciem gazoportu i nadaniem mu imienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ta ostatnia wartość wydaje się dziś najważniejsza dla partii Jarosława Kaczyńskiego.

Pozdrawiam Pana

***

przemek łośko 26 czerwca 2016 19:32

cz 1. Niestety, PiS okazał się partią pieczeniarzy.

Dziś politycy, a raczej: działacze skupieni w tej partii i wokół niej koncentrują się na przejęciu kontroli nad biznesikami i fundacyjkami, które dotąd znajdowały się w rękach pupili koalicji PO-PSL.

Reformy wewnętrzne polegają na trybalizacji prawa, na odniesieniu go do wartości plemiennych, na osiągnięciu masowej popularności metodami wygładzonego bolszewizmu.

Tymczasem sprawy największe rząd pozostawił odłogiem. Nie tylko rząd, ale również lider partii rządzącej nie posiada wizji Polski za 50, 100, 200, 500 lat.

Jest sprawą bardzo nieodpowiedzialną (oprócz tego, że również niegodną społecznie) nieustanne komlikowanie prawa w sprawach gospodarczych, brak redukcji aparatu administracyjnego, kreowanie kolejnych struktur służb wewnętrznych, popieranie inwigilacji, niszczenie bandyckimi podatkami i kontrolami małych przedsiębiorców, skłócanie ich z pracobiorcami. To osłabia Polskę znacznie mocniej, niż zwykło się sądzić. Po pierwsze, takie działanie zabija przedsiębiorczość - przedsiębiorcy chcą uciekać. Chcą uciekać właśnie ci mali, którzy są kołem zamachowym gospodarki, którzy nie bazują na kapitale spekulacyjnym, co to dziś jest, a jutro odpływa do Malezji, ale na kapitale, który pozostaje w Polsce, który tu buduje długotrwałe relacje gospodarcze, a co za tym idzie społeczne. Po wtóre takie działanie - niszczenie małych przedsiębiorców poprzez brak reakcji na nadregulację prawa i potężny przerost administracyjny (nie ma większej klasy próżniaczej niż administracja) - buduje trwałą świadomość, iż żyjemy w państwie króla Ubu: bezczelnym, okradającym swoich obywateli, inwigilującym ich po to tylko, aby zapewnić koryto różnym organizacjom administracji rządowej, które w istocie są zorganizowanymi grupami przestępczymi, niekiedy o charakterze zbrojnym (jak lwia część służb specjalnych, skupionych na zwalczaniu wewnętrznych przeciwników w dostępie do pieniędzy).

Są jednak sprawy nieodpowiedzialne, które opisałem wyżej, i są sprawy śmiertelnie groźne dla Polski. Sprawą śmiertelnie groźną jest niepodjęcie budowy silnej i niezależnej Polski. Co to znaczy silna i niezależna Polska, skąd się biorą państwa silne i niezależne? Takie państwa tworzą się wtedy, kiedy mają silnych, zamożnych, niezależnych i dumnych ze swego państwa obywateli.

Czy Polacy są silni, zamożni i dumni? Nie są, to chyba oczywiste dla wszystkich. Kolejne rządy uczyniły z 90% obywateli Polski ludzi biednych, słabych, zależnych od głupiego, aroganckiego, skorumpowanego, przerośniętego i bezwzględnego w wyzysku aparatu administracyjnego państwa.

Sławoj Żiżek opisał onegdaj arabski talerz jadalny, który odnalazł w Samarkandzie. Na jego angobowanym brzegu widniał napis, wyłaniający się z pięknej, choć tajemniczej arabeski: Głupi jest ten, kto utraciwszy szansę, wini los. Kiedy talerz jest pełny, napisu nie widać. Wyłania się w miarę ubywania posiłku na talerzu. Takie niewielkie, użytkowe dzieło sztuki.

Jeśli ten talerz istnieje naprawdę, warto go odnaleźć, odkupić i podarować Jarosławowi Kaczyńskiemu albo tej osobie, która rozumie, że silne państwo nie polega na polowaniu za pomocą ABW, CBA i CBŚ na obywateli, nie polega na prześciganiu się w liczbie minut spędzonych na kolanach w świątyniach, nie polega na żałośnie wysłużonych żartach z Petru, z innych marnej jakości oponentów politycznych tylko na ograniczaniu kosztów własnych, na budowaniu potencjału państwa poprzez siłę i zamożność obywateli, na budowaniu potencjału państwa poprzez zapełnianie skarbca i poprzez strategiczne inwestycje, na budowaniu obronności poprzez budowę armii nowocześniejszej niż ta dostosowana do uzbrojenia już istniejącego na rynku (trzeba przecież przewodzić w technologii, a nie ją gonić), na budowaniu relacji z innymi silnymi, niezależnymi państwami - jak Wielka Brytania - na równorzędnych prawach.

Gospodarz tego bloga napisał o sprawach oczuywistych: Rosja i Niemcy to nasi śmiertelni wrogowie na zawsze. Tu nic się nie zmieni. Niemcy działają z większym wyrachowaniem, uzależniając od postępującego legislacyjnego i monetarnego nonsensu kolejne kraje Europy. Rosja działa w sposób, który my, Polacy rozumiemy bardziej intuicyjnie - jak zuchwały watażka, który wie, kiedy może zaatakować, a kiedy musi przeczekać.

A my? Jaki styl działania przyjęła Polska? Pod tymi rządami jest to styl piarowsko-ubecki. Nie widać końca drugiej i trzeciej fali działaczy PiS, którzy są tylko zabobonni, nijacy, chciwi i pełni resentymentów. Panie Jarosławie, dlaczego Pan to toleruje?

Aleksander Ścios 27 czerwca 2016 21:22

przemek łośko,

Dziękuję Panu za wyśmienity komentarz i podzielenie się tyloma cennymi uwagami.
W naszej przestrzeni publicznej nie ma dziś żadnej dyskusji o Polsce, o naszej przyszłości i racji stanu. Jak trafnie Pan napisał -"sprawy największe rząd pozostawił odłogiem".
Demagogia i programy socjalne, mają wystarczyć.
Przyznam jednak, że niczego innego nie oczekiwałem od tego rządu.
Dogmatycy "georealizmu" nie są zdolni do poważnej rozmowy o sprawach polskich ani do nakreślenia wizji budowy wolnej Rzeczpospolitej. Wielokrotnie doświadczałem, jak panicznie boją się wolnej myśli i jak uciekają od rzeczowej dyskusji.
Pytanie - czy sami Polacy potrzebują takiej wizji? Czy na nią zasługują?
Obserwujemy dziś rzecz niebywałą. Oto większość elektoratu PiS jest przekonana (i słusznie), że UE w obecnym kształcie stanowi zagrożenie dla naszych interesów narodowych, a za najpilniejszą potrzebę uznaje redukcję wpływów niemieckich.
Myślę, że ogólnie tak właśnie można scharakteryzować zakres poglądów zwolenników partii rządzącej.
Zadziwia mnie zatem, że nie słyszmy o najmniejszych żądaniach pod adresem PiS-u, że wyborcy nawet nie próbują naciskać swoich reprezentantów w sprawach istotnych dla naszej przyszłości.
Potrafię zrozumieć, że wielu z tych ludzi nie widzi potrzeby nacisków w sprawie śledztwa dotyczącego śmierci księdza Jerzego, że nie pojmują znaczenia ujawnienia aneksu, że lekceważą kwestie rozliczenia BK i w setkach innych spraw przyjmują milczenie PiS-u za dobrą monetę. Ale tu, wobec groźnego ultimatum niemieckiego, chodzi o rzecz najwyższej wagi - o przyszłość narodu i naszej państwowości. Na te wartości szykowany jest dziś zamach.
Jeśli ci wyborcy nadal są niezdolni do poruszenia głupców mieniących się politykami, jeśli zadowala ich bełkot Kaczyńskiego i żałosne "inicjatywy" Waszczykowskiego, to - czy naprawdę zasługujemy na wolność?
Tu również ujawnia się groza obecnej sytuacji.

Pozdrawiam Pana

***

Urszula Domyślna 26 czerwca 2016 16:04

Panie Aleksandrze,

Pod poprzednim wpisem, w komentarzach z cyklu: JEDWABNE SZLAKI PREZYDENTA DUDY - =>LINK1 , => LINK2 sygnalizowałam wraz z Kolegami odradzającą się "braterską przyjaźń i współpracę narodów Polski i ChRL - w bratnim sojuszu z narodami ZSRR!"

Na blogu wszyscy byliśmy zgodni w ocenie "epokowej" wizyty [uwaga: cudzysłów ocieka ironią! :) ] w III RP prezydenta komunistycznych Chin. Natomiast w świecie politycznym, medialnym i blogerskim uznano to za wydarzenie na miarę stulecia oraz niewiarygodny sukces Polski - i osobiście prezydenta Dudy. Ochano i achano nad tym, jak to wielkie i bogate mocarstwo nas zauważyło i "doceniło" - (kłania się mentalność niewolnicza) , wytyczano tytułowe "jedwabne szlaki", etc., etc.

Wczoraj TVR - jako chyba jedyny polski portal - LINK - podała wiadomość o sobotniej wizycie w ChRL... tow. Władimira Putina i o jego przyjaznej, 'konstruktywnej' rozmowie z chińskim prezydentem.

Teraz widzimy, czyje od początku było na wierzchu i do czego w istocie sprowadza się "współpraca z Chinami" - zawsze ze Związkiem Sowieckim / Rossiją w tle.

Więcej informacji podaje ruski Sputnik => LINK .

Pozdrawiam serdecznie


PS. O BREXIT napisałam chyba wszystko pod poprzednim tekstem, scharakteryzowałam też po swojemu polskie dramatis personae. :-)

Panie Aleksandrze,

Przeczytałam ponownie Pański znakomity tekst.

"Mamy historyczną szansę na uwolnienie się od obciążeń "georealizmu", ale nie mamy siły politycznej, która podjęłaby polskie powinności. Mamy otwartą drogę do zbudowania wspólnoty państw narodowych, lecz nie mamy polityków zdolnych podjąć takie wyzwanie. Mamy społeczeństwo, które chce wolnej Niepodległej i nie mamy elit, które zrealizują to marzenie."

Ot i cała prawda!

Nawiasem: kiedy słyszę starą WSI-ową śpiewkę o otwieraniu szampana, natychmiast przypomina mi się Dukaczewski & Co, którzy w 2010 szampanem witali zwycięstwo wyborcze Komorowskiego. Dezinformatorzy spekulujący po Brexicie o domniemanym otwieraniu szampana na Kremlu (Komorowski, Kwaśniewski, Czarnecki, spasiony M. Kamiński i inni) zdradzają tym samym "skąd ich ród".

Kto powiedział, że Moskale
Są to bracia nas Lechitów,
Temu pierwszy w łeb wypalę
Przed kościołem Karmelitów.


Mam nadzieję, że istnieją równie zjadliwe limeryki o Niemcach, z którymi - wg min. SZ (!!!) Waszczykowskiego - łączą nas "przyjacielskie stosunki". Pewnie takie jak jego samego ze Steinmeierem?

Pozdrawiam serdecznie

Urszula Domyślna 27 czerwca 2016 01:32

Panie Aleksandrze,

Warto odnotować kolejny odważny głos "pod prąd" red. Wojciecha Muchy z GPC:
http://m.niezalezna.pl/82441-nie-ma-wielkiej-brytanii-jest-wolna-amerykanka

Pozdrawiam

Pani Urszulo,

Sytuacja jest poważna. Niemcy i Francja (ta druga raczej w roli kwiatka u kożucha)postawiły Europie ultimatum - budowa superpaństwa, rezygnacja z suwerenności i wszystkich atrybutów państwa narodowego, utrata kontroli nad granicami, armią itd.
To jest projekt stworzenia Komuny - Związku Republik Europejskich,sporządzony według najgroźniejszych wzorców komunistycznych i nazistowskich.
Istnienie dziewięciostronicowego dokumentu dowodzi,że zamachowcy przygotowali go wcześniej, przed Brexitem i oczekiwali tylko stosownej chwili, by wystąpić z ultimatum. Idę o zakład, że w projekcie tym maczali paluchy Rosjanie i był on przygotowany na gruncie sojuszu Moskwa-Berlin.
Jest oczywiste, że żadne nowoczesne państwo, którego obywatele nie odczuwają skłonności samobójczych, nie może przystać na takie szaleństwo. Zakładam, że autorzy też mają taką świadomość.
Można zatem przyjąć, że przedstawiono tak irracjonalny projekt tylko po to, by był "punktem wyjścia" w negocjacjach terrorystów z resztą państw unijnych. Nikt nie zarzuci Niemcom dyktatury, jeśli w duchy współpracy i konsensusu odstąpią od niektórych zapisów projektu. To jest istota tego zamysłu.
Co w tej sytuacji zrobią władze III RP, dla których dogmat demokracji i unijnej integracji jest stokroć ważniejszy od polskiej racji stanu? Obawiam się, że nie zrobią nic i w żadnym zakresie nie narażą unijnym terrorystom. Z tym prezydentem, szefem MSZ i prezesem partii- to niemożliwe.
Bo, co należałoby zrobić, wie każdy rozumny człowiek.
Żądanie wykluczenia Niemiec i Francji z gremiów unijnych oraz postawienie zarzutów karnych autorom antyeuropejskiego projektu, byłoby pierwszym, sensownym krokiem. Jeśli żądania zostaną odrzucone - opuszczenie niemieckiego protektoratu i budowa nowej wspólnoty europejskiej. To byłaby rola polskich władz.
Każde inne działanie jest dziś na szkodę państwa polskiego i polskich obywateli.

Pozdrawiam Panią

***

wsojtek 27 czerwca 2016 23:45

Już dawno powinny trwać protesty i akcje plakatowe potępiające eurokołchoz np.pod warszawskim adresem ul.Jazdów 12 i ul.Piękna 1 (bo adres ul.Belwederska 49 to jakiś zakazany po Marszu 2012').Oraz manifestacje poparcia i akcje plakatowe pod warszawskim adresem ul.Kawalerii 12. A "klasa polityczna" ? - do swoich izb.Ciekawe,czy w okresie "przedszczytowym" błaszczaki użyli by ZOMO lub "służb oczyszczających" do zrywania plakatów. Pozdrowienia.

wsojtek,

A któż miałby zorganizować te marsze? Nie ma żadnych inicjatyw społecznych, a partia rządząca nie odważy się na takie działania.

***

Urszula Domyślna 28 czerwca 2016 01:24

Panie Aleksandrze,

Wczoraj, kiedy pisałam komentarz, nie potrafiłabym sobie nawet wyobrazić tak szatańskiej prowokacji. Ale dzisiaj, kiedy zamachowcy odkryli karty (projekt paktu: IV Rzesza - Moskwa, z doczepioną jako alibi Francją - odpowiednikiem kolaboranckiego rządu Vichy), podobnie jak Pan doskonale zdaję sobie sprawę z powagi i grozy sytuacji.

Nie mieści mi się w głowie, żeby ktokolwiek będący przy zdrowych zmysłach mógł "pertraktować" z unijnymi terrorystami, czy przystawać na ich "wielkoduszne" łagodzenie skrajnych punktów ultimatum.

Każdy rząd, kierujący się racją stanu oraz interesem i dobrem własnego narodu, powinien z pogardą odrzucić bezczelny projekt uzurpatorów z Brukseli ( de facto z Niemiec i Rosji) i postąpić zgodnie z Pańskimi sugestiami:

1. Wystąpić o wykluczenie Niemiec i Francji z UE.
2. Postawić przed Europejskim Trybunałem antyunijnych dywersantów - Jeana Marca Ayrault oraz Franka-Waltera Steinmeiera.
3. W wypadku odrzucenia żądań - opuścić UE pod niemieckim protektoratem i zacząć tworzyć nową wspólnotę europejską - wspólnotę wolnych, suwerennych państw.

Jednocześnie, wiedząc gdzie żyję i obserwując dotychczasowe asekuranckie i tchórzliwe wystąpienia naszych przywódców - J. Kaczyńskiego, B. Szydło, czy pozorowane działania W. Waszczykowskiego oraz - co najważniejsze! - całkowity brak reakcji ze strony prezydenta RP** - jestem pełna najgorszych przeczuć i skłonna przyznać Panu rację: ONI NIE ZROBIĄ NIC!

Sprzeciwienie się eurokratom, czy stawianie im wymagań, jest niewyobrażalne dla naszych władz. Stać je tylko na napuszone pustosłowie, kierowane do ludzi, którym podobno służą!

** zamiast prezydenta nonszalancko i lekceważąco wypowiada się jego rzecznik prasowy - M. Magierowski:

Cytuję za TVP.INFO:

"- Ja podchodzę do tej propozycji ze spokojem. Nic nowego, nic ożywczego w tym dokumencie nie ma. Myślę, że debata na temat tego superpaństwa po 2-3 dniach wygaśnie - tak Marek Magierowski, dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta komentował informację, do której dotarły program "Minęła dwudziesta" i portal tvp.info."

Pozdrawiam Pana serdecznie

PS. Przepraszam, że odpowiedź dopiero teraz, ale w trakcie jej wpisywania nieoczekiwanie wyłączono mi internet. Odmawia mi też usług wyszukiwarka Google, ale na szczęście istnieją inne.

Aleksander Ścios 28 czerwca 2016 10:37

Pani Urszulo,

W tych dniach możemy podziwiać imponującą słabość grupy rządzącej i skutki mitologii "georealizmu".
To jest ważne doświadczenie i gdyby tylko zostało dostrzeżone przez Polaków, mogłoby uleczyć nas z wielu mitów związanych z PiS-em.
Proszę zauważyć, że jedyną reakcją na próbę wystąpienia WB z UE jest lament, kreślenie negatywnych scenariuszy, obawy przed zwiększeniem roli Niemiec oraz wizja "szampanów otwieranych w Moskwie". Tak reagują "elity" tego państwa.
W tym zalewie pustosłowia, głupoty i lamentu, nikt nie zada pytania - a jaka jest rola Polski, 40 - milionowego kraju, jednego z największych państw UE?
Dlaczego wciąż, po blisko 30 latach od rzekomego zrzucenia jarzma komunizmu, po tylu "wspaniałych" zdobyczach III RP, nadal musimy upatrywać gwarancji suwerenności w jakiś strukturach europejskich, w zachowaniach obcych państw i rządów, w rozmaitych sojuszach, układach politycznych i konfiguracjach? Jak to możliwe, by wyjście Wielkiej Brytanii mogło wywołać tyle negatywnych skutków dla III RP i było postrzegane przez naszych polityków jako zapowiedź problemów?
Prawdą jest, że żadne współczesne państwo nie jest samotną wyspą i setki relacji międzynarodowych składają się również na gwarancje bezpieczeństwa narodowego i status państwa.
Ale tu dostrzegam reakcje niezwykle symptomatyczną. Ujawnia się nie tylko myślenie zależne od dogmatyki III RP (OS+integracja z UE), ale zachowania polityków, którzy nigdy nie odważą się na wizję Polski mocnej, samodzielnej i dyktującej warunki Europie. Ujawnia się postawa niewolnika, który wciąż karmi się obawami przed tym, co zrobią, powiedzą i zdecydują Obcy. Nie ma myślenia w kategoriach odwrócenia patologicznych relacji ani próby przejęcia inicjatywy.
Nigdy też nie usłyszeliśmy, że istnieje granica, której - ze względu na racje narodowe i interes Polski, NIE WOLNO nam przekroczyć. Nikt nie ośmiela się powiedzieć, że nie chodzi dziś o żadne "reformy" UE, ale o niemiecki zamach na Europę, w którym Polsce NIE WOLNO brać udziału.
Cóż po tym, że szef MSZ zwołuje spotkanie ministrów spraw zagranicznych w Warszawie, jeśli Polska nie potrafi/nie chce wykorzystać tego spotkania do przedstawienie własnego ultimatum i próby narzucenia swojego stanowiska?
Co z tego, że odbywa się spotkanie ministrów spraw zagranicznych Grupy Wyszehradzkiej (w której podobno gramy rolę lidera), jeśli Waszczykowski godzi się na udział swojego przyjaciela, "nadzorcy" Steinmeiera, który straszy członków grupy niemieckim szantażem?
Jakie znaczenie mają bajania pana Kaczyńskiego o "nowym traktacie", skoro jakiś niemiecki minister (Schaeuble) natychmiast rozstrzyga, że "mówienie o nowym unijnym traktacie jest stratą czasu"?

Takie sytuacje pokazują rzeczywisty status III RP i naszą realną pozycję międzynarodową. To jest efekt prowadzenia polityki opartej na mitologii "georealistów". W takich sytuacjach okazuje się, że nie tylko nie stać nas na atak i przejęcie inicjatywy, ale nie stać nas nawet na obronę.

Pozdrawiam serdecznie


W tym zalewie pustosłowia, głupoty i lamentu, nikt nie zada pytania - a jaka jest rola Polski, 40 - milionowego kraju, jednego z największych państw UE? Dlaczego wciąż, po blisko 30 latach od rzekomego zrzucenia jarzma komunizmu, po tylu "wspaniałych" zdobyczach III RP, nadal musimy upatrywać gwarancji suwerenności w jakichś strukturach europejskich, w zachowaniach obcych państw i rządów, w rozmaitych sojuszach, układach politycznych i konfiguracjach? Jak to możliwe, by wyjście Wielkiej Brytanii mogło wywołać tyle negatywnych skutków dla III RP i było postrzegane przez naszych polityków jako zapowiedź problemów?

Panie Aleksandrze,

Odpowiedź jest tylko jedna: winne jest ponure dziedzictwo komunizmu oraz wszczepiane od trzydziestu lat poczucie niższości, które przekłada się bezpośrednio na brak asertywności, samodzielności oraz zgubne przyzwyczajenie do wykonywania poleceń "z góry". Dostrzegam też niezrozumienie przez ten rząd (poza nielicznymi wyjątkami) - czym rzeczywiście jest "racja stanu".

Dodatkowo: brak prawdziwej wiary w Polskę i Polaków i - rzecz jasna - wiary we własne możliwości. Poza tym: kompletne niezrozumienie wielkości, możliwości i aspiracji własnego narodu.

Pozdrawiam serdecznie

Urszula Domyślna 28 czerwca 2016 18:19

* * *
I jeszcze westchnienie - za Wieszczem:

Daj nam poczucie siły
i Polskę daj nam żywą,
by słowa się spełniły
nad ziemią tą szczęśliwą.

Jest tyle sił w narodzie,
jest tyle mnogo ludzi;
niechże w nie duch twój wstąpi
i śpiące niech pobudzi.

Niech się królestwo stanie
nie krzyża, lecz zbawienia.
O daj nam, Jezu Panie,
twą Polskę objawienia.

O Boże, wielki Boże,
ty nie znasz nas Polaków;
ty nie wiesz, czym być może
straż polska u twych znaków!

Nie ścierpię już niedoli
ani niewolnej nędzy.
Sam sięgnę lepszej doli
i łeb przygniotę jędzy.

Zwyciężę na tej ziemi,
z tej ziemi PAŃSTWO wskrzeszę.
Synami my twojemi,
błogosław czyn i rzeszę!

***

29.06.2016r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet