CYROGRAF - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Ten tekst jest pierwszym, w którym otwarcie stawiam taką hipotezę
CYROGRAF

Aneks do Raportu z Weryfikacji WSI, sprawa zabójstwa księdza Jerzego, strategia bezpieczeństwa narodowego, sądowe zeznania świadka Winiarskiego, publicystyka Wojciecha Sumlińskiego .
Co łączy te różne tematy i sprawia, że można dopatrywać się w nich wspólnego mianownika? Znajduję jedną, podstawową cechę - wszystkie są związane z osobą Bronisława Komorowskiego i z środowiskiem, któremu patronował były lokator Belwederu. Wszystkie też należą do spraw skrupulatnie przemilczanych i ignorowanych przez Andrzeja Dudę i układ rządzący.

"Prezydent mówił, że aneks jest dokumentem wymierzonym w niego. Przecież to jest 800 stron tekstu, tam są dokumenty, nazwiska, dane pokazujące przestępcze działania WSI. Jeśli cały ten dokument, w przekonaniu prezydenta Bronisława Komorowskiego, jest wymierzony przeciwko niemu, a jest tam mowa o setkach przestępstw, jest aktem oskarżenia przeciwko niemu, to rzeczywiście Prezydent Komorowski ma się czego obawiać. To pozwala lepiej zrozumieć jego ostatnie działania. Jego działania z ostatnich siedmiu lat, a głównie pięciu lat, są obecnie znacznie lepiej zrozumiałe." - przypomniał Antoni Macierewicz, w grudniu 2014 roku, komentując sądowe zeznania Komorowskiego w sprawie afery marszałkowej.

W roku 2007 Komisja Weryfikacyjna WSI przekazała do Instytutu Pamięci Narodowej dokumenty, z których wynikało, że w dniu uprowadzenia księdza Jerzego funkcjonariusze WSW monitorowali działanie grupy esbeckich porywaczy. Wojskowi byli w Górsku - miejscu uprowadzenia, jak również w kolejnych miejscach, do których przewożono księdza Jerzego. W jednym z dokumentów znajdował się zapis, iż wojskowi znaleźli się w tych miejscach w związku z prowadzoną przez nich sprawą "Popiel", a taki kryptonim nosiła akcja inwigilacji księdza przez SB. O związkach "wojskówki" z zabójstwem księdza Jerzego mówił także prokurator Andrzej Witkowski, który od wielu miesięcy oczekuje na przywrócenie do śledztwa w sprawie mordu założycielskiego III RP. Odkrycie tych związków i próba postawienia przed sądem Cz.Kiszczaka i ludzi służb wojskowych, były bezpośrednią przyczyną, dla której prokuratorowi dwukrotnie odbierano śledztwo.

Obowiązująca obecnie Strategia Bezpieczeństwa Narodowego RP została sporządzona w roku 2014 i jest wynikiem tzw. Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN), zarządzonego w roku 2010 przez byłego lokatora Belwederu. Koncepcje powstałe w ramach SPBN (nad którym m.in. pracowali tacy "eksperci" jak Andrzej Karkoszka, Krzysztof Janik, Adam Rotfeld, Dariusz Rosati, Marek Siwiec czy Zdzisław Lachowski) mimo rażącej ogólnikowości i pseudonaukowego żargonu, zawierały czytelną myśl- współpraca z państwem Putina ma być gwarantem naszego bezpieczeństwa i stabilności. Była to teza kompromitująca - nie tylko w wymiarze politycznym i militarnym, ale naukowym i kompetencyjnym. Do szczególnie niebezpiecznych trzeba zaliczyć te pomysły SPBN, w których zawarto zapisy niedorzeczne i nieadekwatne do zagrożeń związanych z ofensywą rosyjską. Zmodyfikowane w tzw. doktrynę Komorowskiego miały kształtować długookresową strategię państwa, decydować o uzbrojeniu Sił Zbrojnych, rozstrzygać o sojuszach oraz kierunkach rozwoju armii i służb specjalnych. Warto pamiętać, że w obszarze bezpieczeństwa narodowego III RP nadal kieruje się " doktryną Komorowskiego ".

Podczas zeznań sądowych Krzysztofa Winiarskiego, złożonych 30 października 2015 roku w sprawie afery marszałkowej, usłyszeliśmy o wielorakich kontaktach B. Komorowskiego ze służbami rosyjskimi i wschodnioniemieckimi, o poszukiwaniu "haków" na polityków PiS, o "ochronie" byłego prezydenta, mającej ścisłe powiązania z gangsterami, o przestępczych próbach zastraszania i zdobycia tajnego aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI, o związkach Komorowskiego z Fundacją ProCivili, zarządzaną przez WSI. Świadek sugerował również kontakty byłego lokatora Belwederu z przemytnikami broni oraz z ludźmi związanymi ze Stasi i z rosyjskim generałem Igorem Kopylowem. " Albo Winiarski jest kłamcą i powinien odpowiedzieć, albo mówi prawdę i cała masa ludzi z Bronisławem Komorowskim na czele powinna mieć potężne kłopoty " - uznał Wojciech Sumliński, po wysłuchaniu zeznań Winiarskiego.
Od wielu lat dziennikarz opisuje postać byłego lokatora Belwederu i otwarcie świadczy o powiazaniach polityka PO. " Bronisław Komorowski był reprezentantem rosyjskich interesów w Polsce. To mocne oskarżenie, ale mam na to wszystko dowody" - stwierdził niedawno Sumliński podczas programu Studio Polska na antenie TVP Info.

Mogłoby się wydawać, że przedstawione tu tematy znajdą się w centrum uwagi układu rządzącego PiS i na wiele miesięcy wytyczą obszar zainteresowań polityków, prokuratorów i publicystów. Takie przeświadczenie powinien mieć każdy, kto uwierzył w intencje Prawa i Sprawiedliwości lub pokładał nadzieję w prezydenturze Andrzeja Dudy.

Publikacja Aneksu nie jest nam potrzebna dla rozbudzenia emocji lub zaspokojenia ciekawości pospólstwa, ale po to, by obnażyć i przeciąć patologiczne więzi łączące polityków, biznesmenów i ludzi megasłużb sowieckich. Ten przestępczy triumwirat jest fundamentem tzw. układu III RP. Ujawnienie tych relacji to najżywotniejsza kwestia bezpieczeństwa, która winna być priorytetem władzy deklarującej troskę o sprawy obywateli. Każdy dzień zwłoki oznacza kontynuację mafijnych związków i pozbawia Polaków prawa do wiedzy kształtującej wybory polityczne i świadomość społeczną. Dlatego ten, kto nadal ukrywa Aneks wyrządza Polakom ogromną krzywdę i podtrzymuje patologiczne układy. Przypomnę, że decyzja Andrzeja Dudy o odmowie udostępnienia kopii Aneksu na potrzeby prokuratury, spowodowała już umorzenie śledztwa w sprawie wycieku tajnych dokumentów. Oznacza to, że nie poznamy inspiratorów publikacji tygodnika "Wprost" i nie dowiemy się, kto "grał aneksem" przeciwko politykom ówczesnej opozycji.

Prawda o męczeństwie świętego Jerzego nie jest nam potrzebna, by szukać sensacji. Nawet nie po to, by stawiać sprawców przed sądem, wznawiać procesy, oskarżać i ferować wyroki. Potrzebujemy jej dlatego, by z tej śmierci wyrosło dobro - takie, jakiego ksiądz Jerzy chciał dla Polski i Polaków.

Tym dobrem nie jest III RP - twór komunistycznej sukcesji, powstały na zaprzaństwie i depozycie zbrodniczej wiedzy. Wagę ujawnienia rzeczywistych okoliczności śmierci księdza Jerzego, można zrozumieć wyłącznie w perspektywie tzw. transformacji ustrojowej, u której źródeł leży mord założycielski. Logika tego procesu zakładała bowiem, że zabójstwo księdza, a następnie włączenie wyselekcjonowanej opozycji w proces fałszowania zdarzeń, otworzy drogę do układu "okrągłego stołu" i zbuduje fundament "nowego porządku". Udział w tym zabójstwie ludzi służb wojskowych PRL oraz włączenie agentury w proces fałszowania prawdy, do dziś stanowią najmocniejszą gwarancję obcych wpływów i wytyczają relacje życia publicznego i politycznego.

Moi rodacy nadal nie rozumieją, że tylko wydarzenia na Majdanie i odwaga Ukraińców uratowały nas od wprowadzenia w życie belwederskich koncepcji bezpieczeństwa, których celem była " redefinicja dotychczasowych tez polityki polskiej ", oparcie jej na gwarancjach udzielanych przez Moskwę i uczynienie z III RP państwa bezbronnego wobec współczesnych wyzwań. Prawna i polityczna ocena tych pomysłów oraz praca nad nową strategią bezpieczeństwa narodowego, jest obowiązkiem służb państwowych i powinnością polityków obecnego układu. Dopóki obowiązuje Strategia Bezpieczeństwa Narodowego RP z roku 2014, nie może być mowy o bezpiecznej Polsce. Tymczasem zmiana na stanowisku głowy państwa, nie przyniosła żadnej odpowiedzi na te zagrożenia i nie skutkowała odrzuceniem błędnych decyzji i projektów. Przeciwnie - wszystko, co robi i mówi prezydent Andrzej Duda zdaje się potwierdzać zamiar kontynuacji "idei" SPBN oraz świadczyć o braku rozeznania zagrożeń.

Kwestia oceny środowiska belwederskiego ma jeszcze jeden wymiar. Przypomniał o nim Sławomir Cenckiewicz w czerwcu 2015 roku - " Obóz polityczny, który odchodzi z Kancelarii Prezydenta to obóz, który zdefiniował przeciwników politycznych jako wrogów. Analiza całego tego materiału o charakterze bardzo często operacyjnym, ten cały olbrzymi potencjał wiedzy musi zostać udźwignięty przez analityków nowego prezydenta".
Środowisko Andrzeja Dudy nie tylko nie podjęło tego wyzwania, ale dokonało widowiskowego szalbierstwa, epatując wyborców tzw. raportem otwarcia Kancelarii Prezydenta RP, który w miejsce rzetelnej analizy przynosi zbiór drugorzędnych banałów i miałkich tematów zastępczych.

Zeznania sądowe Krzysztofa Winiarskiego wywołały jednodniową sensację, po której zapadła głucha cisza. Powinny zaś wywołać przerażenie i solidną reakcję instytucji państwowych. Gdyby III RP choć w części była państwem prawa i demokracji, a ludzie deklarujący troskę o te wartości nie byli łgarzami, te zeznania winny spowodować polityczne "trzęsienie ziemi", zmobilizować służby specjalne i prokuraturę, uruchomić czynności sprawdzające i śledcze. Podobnej reakcji należało oczekiwać w związku z oświadczeniami Wojciecha Sumlińskiego i wiedzą, jaką publicznie ujawnia ten dziennikarz.
Bronisław Komorowski jest bowiem najciemniejszą postacią świata polityki III RP. Jest osobą, za którą rozpościera się cień wielu ponurych tajemnic i niewyjaśnionych spraw. Prezydentura tego człowieka była czasem hańby, destrukcji i nienawiści. To okres, w którym utraciliśmy elementarne poczucie bezpieczeństwa i zdolność do suwerennych działań, w którym znacząco osłabiono potencjał obronny państwa i skierowano polityczne priorytety na "pojednanie" z wrogami Polski. Wyjaśnienie roli Komorowskiego, odkrycie jego związków i afiliacji, powinno być obowiązkiem nowego prezydenta i rządu, który mieni się obrońcą polskich wartości.

Jak zatem wytłumaczyć, że właśnie w tych sprawach i właśnie tam, gdzie pojawia się kwestia odpowiedzialności politycznej lub karnej B. Komorowskiego, gdzie można dostrzec cień "długiego ramienia Moskwy" i ludzi byłych WSW/WSI, nadal panuje złowroga cisza i ujawnia się niechęć do podjęcia trudnych tematów?
Jak wytłumaczyć niepokojącą praktykę "omijania" osoby Komorowskiego szerokim łukiem milczenia, a nawet zatajenia informacji mogących naruszyć obecne status quo polityka Platformy? Do spraw już wymienionych, dodałbym jeszcze te, w których można dostrzec kontynuację polityki personalnej oraz ucieczkę przed decyzjami ściśle związanymi z oceną komunizmu. Do pierwszych zaliczam pozostawienie ludzi Komorowskiego w kancelarii Prezydenta i w BBN, przedłużenie kadencji M.Gocuła na stanowisku Szefa Sztabu Generalnego WP oraz obecność Lecha Czapli, jako szefa Kancelarii Sejmu.
Czapla to nie tylko były ZOMO-wiec (pisałem o nim obszernie w tekście "Z ZOMO DO SEJMU" z 10 listopada 2010) ale postać szczególnie zasłużona w przejęciu przez Komorowskiego obowiązków prezydenta RP. To właśnie Lech Czapla, w dniu 10 kwietnia 2010 zwrócił się do Andrzeja Dudy (ówczesnego ministra w Kancelarii Prezydenta) z wiadomością, że w związku ze śmiercią prezydenta Kaczyńskiego obowiązki prezydenta przejmuje Bronisław Komorowski. Podczas kolejnej rozmowy Czapla informował, iż przejęcie obowiązków zostanie podane do wiadomości publicznej w specjalnym oświadczeniu Komorowskiego. Jako podstawę decyzji wskazał rozmowę marszałka Sejmu z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem oraz rosyjski telegram, w którym stwierdzono, iż Lech Kaczyński nie żyje. Minister Andrzej Duda - bez sprawdzenia wiarygodności tych informacji i bez dostępu do rosyjskich dokumentów, przystał na warunki Komorowskiego.
Pozostawienie Czapli i Gocuła na tak ważnych stanowiskach świadczy o mocnych wpływach byłego lokatora Belwederu i jest widocznym znakiem kontynuacji wyborów personalnych dokonanych przez Komorowskiego.
Z kolei - odmowa uhonorowania pułkownika Ryszarda Kuklińskiego Orderem Orła Białego, odmowa awansu generalskiego dla polskiego bohatera oraz odebrania szlifów generalskich Jaruzelskiemu i Kiszczakowi (o co występowały środowiska kombatanckie i minister Antonii Macierewicz) - wydają się nie tylko przejawem prawdziwych intencji prezydenta Dudy, ale wpisują w kontynuację polityki fałszowania polskiej historii. Tu również łatwo dostrzec cień Komorowskiego, bo należał on do gorliwych obrońców TW Wolskiego, a jako prezydent odmówił przyznania Kuklińskiemu OOB. Przypomnę też, że podczas wizyty w Polsce w roku 1998, Ryszard Kukliński domagał się odtajnienia dokumentów z lat 60-tych i 70-tych, które jego zdaniem potwierdzały całkowite uzależnienie LWP od ZSRR oraz służalczość niektórych generałów wobec Sowietów. " Nie chcę niczego podpowiadać - mówił wówczas Kukliński - ale to właśnie Sejmowa Komisja Obrony, na czele, której stoi poseł AWS Bronisław Komorowski, może wystąpić do Ministerstwa Obrony Narodowej z wnioskiem o otwarcie archiwów sztabu generalnego ."
Komisja mogła, jednak jej przewodniczący nie był zainteresowany apelem Kuklińskiego. Gdy w 1998 roku Prokuratura Wojskowa wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie pułkownika, ówczesny szef sejmowej Komisji ON - Komorowski, na wniosek grupy posłów SLD wnioskował do ministra sprawiedliwości o udostępnienie utajnionego uzasadnienia W. Jaruzelskiemu i grupie generałów LWP. Dla społeczeństwa dokument pozostał do dziś tajny, ponieważ prokuratura tłumaczyła, iż zawiera on " informacje stanowiące nadal tajemnicę państwową ".

Zdecydowanie odrzucam wyjaśnienia, w których zakres obecnych zaniechań w sprawach związanych z Komorowskim tłumaczy się "przypadkowością" lub kładzie na karb "rozważnej taktyki PiS". W realiach III RP nie pomija się takich rzeczy przez nieuwagę, zaś osoba byłego lokatora Belwederu jest zbyt ważna w jawnych i zakulisowych rozgrywkach. Już w kwietniu 2010 roku pisałem, że wydarzenia z udziałem tego polityka - począwszy od afery marszałkowej, poprzez "prawybory" w PO, aż po skutki zamachu z 10 kwietnia - spinają ten okres niczym logiczna klamra i wyznaczają kierunek, w jakim zmierza III RP. Parasol ochronny nad Komorowskim istniał co najmniej od 2007 roku, przetrwał wszystkie wybory i zawirowania polityczne i doskonale funkcjonuje do dziś.
Jeśli rządząca partia nie wykazuje woli ujawnienia działań byłych WSW/WSI, ucieka od oceny Komorowskiego i nie zamierza podjąć audytu tej prezydentury, można to wytłumaczyć tylko jedną okolicznością - istnienia układu gwarantującego bezkarność byłego lokatora Belwederu i utrzymanie wpływów ludzi z jego środowiska.

Skoro publikację Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI zastępują uniki i mętne dywagacje prezydenckich urzędników, zaś wyjaśnienie zbrodni założycielskiej III RP jest zbywane praktyką prymitywnych wykrętów i przerzucania odpowiedzialności - nie ma mowy o przypadku. Skoro w miejsce oceny prezydentury Komorowskiego i rzetelnej weryfikacji zeznań świadka Winiarskiego, funduje się nam żałosny "raport otwarcia" i epatuje wyborców kradzieżą sokowirówki - można mówić o świadomych działaniach dezinformacyjnych.
Jeśli w strukturach belwederskich nadal widzimy ludzi Komorowskiego i doświadczamy kontynuacji jego polityki, zaś obecny prezydent ani myśli o uczczeniu polskiego bohatera i napiętnowaniu sowieckich zdrajców - nie wolno udawać, że jest to sytuacja pozbawiona groźnego kontekstu.

Dlatego dostrzegam tylko jedno racjonalne wyjaśnienie i jedną hipotezę - "nowe rozdanie", z udziałem tzw. dobrej zmiany, musiało powstać w wyniku zakulisowych ustaleń i politycznych transakcji, wśród których znalazł się warunek zapewnienia ochrony środowiska byłego lokatora Belwederu oraz zachowania wpływów triumwiratu III RP.

Ten tekst jest pierwszym, w którym otwarcie stawiam taką hipotezę. Jestem przekonany, że kolejne miesiące pozwolą zweryfikować i ocenić jej prawdziwość.


Niektóre teksty związane z tematem:
CO Z ANEKSEM?

RAPORT ZAMKNIĘCIA

PARASOL NAD KOMOROWSKIM

NIEPRZEMIJAJĄCY UROK REŻIMU BELWEDERSKIEGO

Z ZOMO DO SEJMU

Aleksander Ścios
Blog autora

Czytelnikom Aleksandra Ściosa i jego komentatorom na blogu oraz TT:
Aleksander Ścios 19 maja 2016 21:43

Szanowni Państwo,

Najmocniej przepraszam stałych Czytelników bezdekretu za dyskomfort związany z lekturą niektórych "komentarzy" i za obecność treści, które nie powinny znaleźć się w tym miejscu.
Od wielu lat staram się prowadzić blog w ten sposób,by nie pojawiały się tu dezinformacje, łgarstwa lub esbeckie "wrzutki". Dość ich w tzw.wolnych mediach i na "prawicowych" forach internetowych.
Nie dopuszczam również do głosu klasycznych idiotów, ćwierćinteligentów ani zadaniowanych funkcjonariuszy.
Nie ma tu miejsca dla teoretyków spisku żydo-masońskiego, wyznawców endokomuny i narodowych bolszewików, dla sierot po Urbanie, esbeckich prowokatorów lub zwolenników "trzeciej drogi".
Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić polemiki na poziomie uwłaczającym ludziom rozumnym. Nie uważam też za konieczne objaśniania rzeczy oczywistych.
To kwestia zasad, higieny psychicznej oraz szacunku wobec gości i przyjaciół bezdekretu.

Chcę więc wyraźnie podkreślić, że od tej chwili wszelkie brednie o "wspólnych posiedzeniach rządów polskiego i izraelskiego z ojcowskim nadzorem Amerykanów" itp. rewelacje, których autorzy węszą spiski żydowsko-amerykańskie, będą stąd natychmiast usuwane i nie doczekają się odpowiedzi.
Będę również kasował "komentarze" w stylu zaprezentowanym przez pana "Kowalski Jaroslaw". Nie ma tu miejsca na niewybredne insynuacje ani na łgarstwa powielane na forach Związku Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa itp. organizacji.
Nie interesuje mnie - co o takich praktykach pomyślą autorzy takich wypowiedzi. Będę ich usilnie zniechęcał do odwiedzania mojego bloga i dbał, by nie zaśmiecali tego miejsca.

Z komentarzy na blogu Autora:
tj 24 maja 2016 10:14

No dobrze, to co robić? Fakt istnienia takich patologii oraz szczucie przeciwko Polsce jakie odbywa się ze strony Niemiec oraz niektórych amerykańskich polityków oznacza, że stan taki jest przez USA przynajmniej akceptowany, co oznacza że nie dość, że nie ma ośrodka politycznego dążącego do oczyszczenia polskiego państwa z rosyjskich nowotworów, to nawet jeśli taki się znajdzie, zderzy się z izolacją na arenie międzynarodowej, co przy stopniu agenturalnej penetracji bananowej republiki okrągłego stołu praktycznie uniemożliwia sanację państwa.

Jaszczur 24 maja 2016 11:27

tj
Z drugiej strony politycy PiS dotknięci są kompleksem, o którym pisałeś niedawno u mnie na blogu: marazm, ukąszenie demoliberalne (wiara w mechanizmy "państwa prawa", "demokratycznych" i urzędowych procedur itp.) czy brak koordynacji inicjatyw odgórnych, które skądinąd są bardzo dobre (mówiliśmy o przykładzie Obrony Terytorialnej i edukacji proobronnej społeczeństwa).

Tak czy siak, nie da się przeprowadzić sanacji bez przewrotu. Ale żeby takowy miał jakiekolwiek szanse powodzenia, siły patriotyczne w Polsce muszą mięć - brzydko mówiąc - dupochron i zaplecze zewnętrzne.

Albo w postaci grupy kapitałowej z ogromnymi pieniędzmi, albo politycznej grupy interesu, mogącej egzekwować swoje cele siłą.

Amerykański "Military-Industrial Complex", z generałami dostrzegającymi śmiertelne zagrożenie ze strony Sino-Rosji? Oficerowie amerykańskich agencji wywiadowczych, niespenetrowanych przez KGB/SVR? Może i owszem, ale oni nie rządzą, a podlegają urzędnikom, którzy mają przede wszystkim swoje interesy grupowe, i w których interesie en masse leży sojusz z Kremlem. A może sojusz z Indiami? Izraelem? Pakistanem? Wszystkie wyżej wymienione mają broń nuklearną i - jako autorytarne militokracje - nie narzucają demoliberalizmu tam, gdzie się on nie sprawdza.

tj / Jaszczur,

Wprawdzie rolą publicysty i blogera nie jest odpowiadanie na pytanie - co robić, to spróbuję nakreślić scenariusz pozytywny. Robię to od wielu lat, a ponieważ nie ma siły politycznej zdolnej do podjęcia takiego wyzwania, wciąż obracamy się w obszarze abstrakcji i politycznych dywagacji. Cóż bowiem po takim scenariuszu, jeśli Polacy nie chcą lub nie potrafią go zrealizować.
Pierwszy i nieodzowny warunek dotyczy bowiem zdefiniowania III RP i odrzucenia dogmatu o demokratycznym wizerunku tego państwa. Partia, która chciałaby zerwać patologiczne więzy, musiałaby wysłać do społeczności międzynarodowej (bo ten obszar, jak rozumiem zajmuje Pańską uwagę) mocny, wyrazisty przekaz - rządzący Polską reżim PO-PSL przez osiem lat niszczył i deprecjonował nasz kraj, pozbawiając go (szczątkowych) cech państwa praworządnego i demokratycznego, a poprzez rozliczne przestępstwa, afery, błędy i zaniechania doprowadził na skraj ruiny ekonomicznej, moralnej i narodowej. Taki przekaz winien brzmieć nieustannie przez wszystkie lata rządów PO-PSL i być nagłaśniany przy okazji każdego wystąpienia polityków opozycji. Dlatego łatwo dziś mówić - "tego nie da się zrobić", jeśli nigdy nie próbowano ani nie chciano spróbować.
Ponieważ to już "łabędzi śpiew", można jedynie domagać się, by grupa "dobrej zmiany" rozstała się ze zgubną mitologią i miała odwagę na nowo zdefiniować charakter magdalenkowej państwowości. Twór powstały na mocy porozumienia bandytów ze zdrajcami, w oderwaniu, a nawet w pogardzie dla woli narodu - nie może być nazywany wolną Polską. Pozostawienie najważniejszych obszarów życia publicznego (wymiar sprawiedliwości, media, bankowość, sprawy bezpieczeństwa itd.) w rękach funkcjonariuszy okupacyjnego reżimu, już na początku III RP przekreślało demokratyczny i praworządny charakter tego państwa.
Jak z osła nie może narodzić się koń, a z baraku nie powstanie katedra, tak z ułomnej, patologicznej państwowości III RP nigdy nie powstanie wolna Polska. Nie ma takich procesów ewolucyjnych ani takich zasad konwalidacji, które pozwoliłyby zmienić magdalenkowego potworka w niepodległą Rzeczpospolitą. Dlatego taki twór można jedynie zburzyć i zacząć tworzenie nowych, nieskażonych komunizmem zrębów państwowości.
Za tą definicją musi podążać rzeczywiste (nie pozorowane) rozliczenie przestępstw poprzedniego reżimu. To bardzo ważne, bo taka praktyka potwierdza intencje "dobrej zmiany" i jest dowodem (również na arenie międzynarodowej), że w III RP nie istniały reguły prawa i demokracji.
Za tą definicją musi też kroczyć solidna ustawa dekomunizacyjna, w której zapis o bezwzględnym zakazie sprawowania jakichkolwiek funkcji publicznych przez funkcjonariuszy reżimu komunistycznego (sędziowie, prokuratorzy, politycy, dziennikarze itd.) stanowiłby fundament oceny "minionego okresu".
Już w takim miejscu odpowiedzi na pytanie - co robić, wyraźnie widać, że rozmawiamy o utopii.

Izolacja na arenie międzynarodowej" nie jest najgorszym scenariuszem dla Polski. O wiele groźniejsza jest praktyka podporządkowywania naszych działań regułom narzuconym przez eurołajdaków lub "przyjaciół za Oceanu". Na takiej optyce nigdy nie wychodziliśmy dobrze (1945,1989) , dlatego nie wolno ograniczać naszych dążeń poprzez tego rodzaju argumentację.
Dość dawno, bo w roku 2011, gdy nie ośmielano się jeszcze stawiać takich tez, twierdziłem, że "nikt nie umrze za 'polską prawdę". W tekście pod takim tytułem pisałem, że "Stratedzy płk Putina doskonale wiedzą, że nadrzędnym celem społeczeństw Zachodu nie jest prawda historyczna czy racje moralne, a dobrobyt i spokój - i za obie te wartości gotowe są one zapłacił każdą cenę.(.) W oczach Zachodu "koegzystencja" z Rosją jest możliwa, jeśli państwo to otrzyma "należną" mu strefę wpływów i zaspokoi swoje mocarstwowe ambicje. W równym stopniu ten kierunek polityczny wyznacza niechęć lewicowych elit europejskich wobec Ameryki, jak intencja ograniczenia hegemonii USA.
Nie powinno więc dziwić, że putinowska Rosja bez trudu znalazła sprzymierzeńców wśród przywódców Zachodu, a kwestia ustalenia prawdziwych okoliczności tragedii smoleńskiej jest drugorzędna i rozpatrywana wyłącznie w kategoriach bilansu wynikającego ze współpracy z Rosją. Nikt też na Zachodzie "nie będzie umierał" za prawdę o śmierci polskiego prezydenta."

Sądzę, że doświadczenia ostatnich miesięcy sprawiły, że większość naszych rodaków zaczyna podzielać taki punkt widzenia. Tylko - cóż po tym, skoro istnieje nieprzekraczalna bariera "georalizmu" i zbiór mitów III RP?
Tymczasem autentyczny realizm polityczny nie polega na dziś "uwzględnianiu obaw Zachodu" lub kierowaniu się "radami" Wujka Sama. Realizm wykuty z doświadczeń historii nakazuje budować państwowość w oparciu o własną, polską drogę. Bez oglądania na Wschód i na Zachód, bez liczenia na zachodnioeuropejskie gwarancje czy współpracę z Rosją.
Prawdziwy georealizm nie polega więc na myśleniu dostosowawczym i akceptacji ambicji obcych mocarstw, lecz na ich zanegowaniu i odrzuceniu.
Póki nie ma w Polsce siły politycznej zdolnej do takiej refleksji, a nasi rodacy myślą w kategoriach ruskich rabów, zadane przez Pana pytanie - co robić, nie doczeka się sensownej odpowiedzi.

***

Iwona 24 maja 2016 11:05

Do "układu" prawdopodobnie nie należy dr Sławomir Cenckiewicz, silny kandydat na szefa IPN (m.in. sprawa śledztwa ws. zabójstwa ks. Jerzego). Ostatnio poważył się publicznie skrytykować prezydenta Dudę za jego decyzje ws. aneksu do raportu z likwidacji WSI.

Tylko on może akurat tę sprawę pchnąć do przodu. Reszta grona decyzyjnego PiS do targowica, targowica z tajnymi służbami i wpływowymi środowiskami byłych komunistów.

Swoich wyborców a nawet takie osoby czy grupy jak ks. St. Małkowski czy Porozumienie Org.Kombatanckich i Niepodległościowych, brzydko mówiąc, spuścili po brzytwie. Ale nikogo nie otaczają takim szczelnym kordonem ochronnym i dla nikogo nie są tak lojalni, jak właśnie dla środowisk zasłużonych dla PRL (dobitne przykłady w obecnym MSZ).

Pozdrawiam

Aleksander Ścios 24 maja 2016 18:32

Iwona,

W tekście zacytowałem jedną z wypowiedzi dr Sławomira Cenckiewicza dotyczącą zagrożeń związanych ze "spuścizną" B.Komorowskiego. Obok tych słów, znalazł się arcyważny postulat - "Trzeba poddać analizie ostatnie pięć lat w Kancelarii Prezydenta"

http://wpolityce.pl/polityka/256414-cenckiewicz-trzeba-poddac-analizie-ostatnie-piec-lat-w-kancelarii-prezydenta-to-oboz-ktory-zdefiniowal-przeciwnikow-politycznych-jako-wrogow

Tymczasem obecny prezydent, w miejsce rzeczowej analizy i audytu bezpieczeństwa narodowego uraczył wyborców pospolitą kpiną.
Bardzo żałuję, że nasi rodacy nie zdają sobie sprawy, iż ów "Raport otwarcia Kancelarii Prezydenta RP" z listopada 2015 roku jest w istocie szyderstwem z prawdy o prezydenturze Komorowskiego i został sprokurowany dla zaspokojenia najniższych upodobań i marnych skłonności. Tylko ludzie nieświadomi, w jakim kraju żyli przez ostatnie osiem lat, mogą zachłystywać się bredniami o sokowirówkach i skradzionych obrazkach.
To był klasyczny "żer dla pospólstwa", rzucony w pogardzie dla własnych wyborców.


Warto też zacytować inną wypowiedź dr Cenckiewicza z sierpnia 2015 roku, gdy przypomniał, że aneks może zostać opublikowany i nie ma dziś żadnych przeszkód natury formalnej -
"Minister Antoni Macierewicz mówił już w 2007 roku, że aneks jest dostosowany do reguł, które prezydentowi narzucił Trybunał Konstytucyjny. Nie chcę podpowiadać prezydentowi, co ma zrobić - jest głową państwa i suwerennym politykiem - ale nie ulega wątpliwości, że prezydent powinien ten dokument przeczytać. (.) Prezydent musi być wyposażony w wiedzę. Ta wiedza jest osadzona w pewnym okresie czasu, ale prezydent powinien być wyposażony w tę wiedzę".

Podczas tej samej rozmowy, Piotr Woyciechowski domagał się, by Kancelaria Prezydenta potwierdziła istnienie tajnego dokumentu: "Czy ten aneks jest w dyspozycji prawowitego dysponenta, jakim jest prezydent - to informacja publiczna. Nie ma przeszkód, by poinformować opinię publiczną, czy ten dokument jest. Jeśli jest - to niech prezydent zdecyduje, co dalej".

http://wpolityce.pl/polityka/262021-slawomir-cenckiewicz-andrzej-duda-powinien-przeczytac-aneks-do-raportu-z-likwidacji-wsi-prezydent-musi-byc-wyposazony-w-wiedze

Od red.Rp:
Korzystaj ze swoich praw obywatelu, wyborco.
Pytaj swego prezydenta kiedy ujawni Aneks?


cz.2, 3, 4, 5

Jak wiemy, do tej chwili, pan prezydent Duda i jego urzędnicy odmawiają udzielenia takiej informacji i nie chcą odpowiedzieć na pytanie - czy aneks do raportu z Weryfikacji WSI znajduje się w prezydenckim sejfie?
Dlaczego nie chcą?
To bardzo intrygujące pytanie i przyznam, że nie pojmuję logiki tego uporu. Nie ma przecież żadnej przeszkody, by powiedzieć Polakom, że taki dokument rzeczywiście istnieje.
Cóż jednak, jeśli aneksu nie ma w prezydenckim sejfie?
Cóż,jeśli został zabrany/zniszczony/zagubiony przez poprzedniego lokatora Belwederu?
Wówczas zatajenie takiej informacji, ma całkowicie innym wymiar. Gdyby aneksu nie było, a prezydent Duda nie chciał tego ujawnić, nie tylko naraża się na odpowiedzialność za ukrywanie istotnej informacji, ale bierze na siebie winę za utratę dokumentu.
Co więcej - takie zachowanie potwierdzałoby również tezę o ochronie interesów B.Komorowskiego i jego środowiska.


Pozdrawiam Panią

***

Jaszczur 24 maja 2016 11:25

Panie Aleksandrze,

Przede wszystkim należy zanegować to, co tutaj ładnie określamy jako "III RP", a co jest w istocie II PRL. Trzeba zanegować pierwszą transakcję epoki - układ okrągłostołowy. Dopiero potem możemy mówic o rozliczeniu poprzedniej ekipy "rządzącej" i ich faktycznych, zakulisowych mocodawców.

PiS - z jakichś powodów - nie chce tego dostrzec, przechodzi nad w/w do porządku dziennego i tym samym w pełni wpisuje się w ład pookrągłostołowy i PRL-bis

I jeszcze jedna możliwa przyczyna stanu rzeczy, który Pan Aleksander tutaj opisuje. Niekoniecznie jakiś zakulisowy "dogowor". Świadomość tego, co Ubekistan (i jego mocodawcy z Rosji Sowieckiej) mogą zrobić, gdy ktoś próbuje przekroczyć grubą czerwoną kreskę - "nocne zmiany", Smoleńsk, "seryjny samobójca".

Będąc tego świadomymi, obecne władze nie podejmują kroków, które zagroziłyby interesom Ubekistanu wewnątrz kraju, a interesom Moskwy - na zewnątrz.

Aleksander Ścios 24 maja 2016 18:47

Panie Jaszczurze,

Określenie "III RP" traktuję pejoratywnie i używam wyłącznie w odniesieniu do magdalenkowego tworu. Dla mnie, III RP nie jest tym samym co Polska i nie ma nic wspólnego z II Rzeczpospolitą. Przydanie tej niby-państwowości cyfry rzymskiej (co ma sugerować kontynuację Niepodległej z roku 1918),jest jednym z magdalenkowych szalbierstw.
O identycznym charakterze, jak konkluzja wypowiedzi M. Dukaczewskiego, w której ten moskiewski kursant żalił się na sposób likwidacji WSI i powoływał na 90 -letnią tradycję swojej służby.
-"Trzeba było dać żołnierzom szansę przedstawienia swoich argumentów, które uzasadniłyby ich dalszą służbę. Jeżeli jednak audyt wykazałby, że w WSI zdarzały się błędy, jak w wielu innych instytucjach, należało je naprawić, a nie likwidować całe służby specjalne. Owszem, czystki personalne, szefów, dowódców - rozumiem. Ale dewastować służby z 90-letnią tradycją? Mające swoje metody pracy, doświadczenie?"
Owa "90-letnia tradycja" miała sugerować, jakoby komunistyczne wojskowe służby(powołane i zarządzane przez Sowietów), a przemianowane następnie na WSI, były spadkobiercą tradycji służb okresu międzywojennego i wywodziły się z Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, utworzonego w 1918 roku.
Otóż - w takiej samej historycznej logice, III RP jest kontynuacją II Rzeczpospolitej, jak sowiecka formacja Głównego Zarządu Informacji (zwana dalej WSW, a następnie WSI) ma prawo powoływać się na tradycje wywiadu i kontrwywiadu wojskowego II RP.
Napisał Pan - "PiS - z jakichś powodów - nie chce tego dostrzec".
Próbuję więc zrozumieć te powody i dociekam - dlaczego PiS nie chce tego dostrzec?
Ponieważ skończył się czas, gdy mogliśmy dywagować o "błędach i wypaczeniach", a polityków tej partii nie sposób oskarżać o jeszcze większą głupotę, szukam wyjaśnień racjonalnych - na miarę państwa, w którym przyszło nam żyć.

W sprawie Piskorskiego dostrzegam kilka płaszczyzn narracji. Skierowanej do obcych służb (zmieniła się władza i będziemy utrudniać wam robotę), do wyborców PiS (mamy "dobrą zmianę" i wyłapujemy ruskich/chińskich szpionów) oraz do tzw. opozycji (w formie ostrzeżenia -analizujemy wasze kontakty z obcymi).
Wartość operacyjna tego zatrzymania jest oczywiście znikoma. Piskorski nie był znaczącą postacią, a wpływy jego partyjki są niewielkie. Chodziło więc raczej o spektakularne wydarzenie i taki wymiar ma to zatrzymanie.
Jak można się domyślać, prawdziwie groźni agenci obcych służb, a szczególnie agentura wpływu, brylująca m.in. w "środowiskach patriotycznych", może spać spokojnie.

Pozdrawiam

***

Halka 24 maja 2016 11:43

Witam.
Cyrograf - doskonały tytuł!
Zupełnie mnie to nie zaskakuje.

Więc tak? Tak jest haczony PAD? Dla zachowania wizerunku, fałszywej pokory, dobrego samopoczucia i pozornej troski o najbliższych, osoba uważająca się za "cnót wszelkich bezdenną głębinę" poświeci Polskę i Polaków, by nie wyszło, że zachował się jak amator: "Minister Andrzej Duda - bez sprawdzenia wiarygodności tych informacji i bez dostępu do rosyjskich dokumentów, przystał na warunki Komorowskiego"?

A może parafrazować słowa wypowiedziane przez Petroniusza do Chilona:
"- To dobrze, filozofie, aleś w jednym tylko pobłądził: bogowie stworzyli cię rzezimieszkiem, tyś zaś został demonem, i dlatego nie wytrzymasz!".

Życie pokazuje, że ci, co uważają się za "świętoszków", bo zbyt pyszałkowaci, by pojąć, że "stać ich na cyrograf", wytrzymują dłużej niż rzezimieszki, ale za to kończą tragiczniej od takich "Chioln'ów Chilonides'ów". Uważam to za sprawiedliwość dziejową. Doświadczyłam całkiem niedawno takiego upadku. Przeraziłam się tym ogromnie. Widziałam jak pewna osoba, która to jeszcze "wczoraj" miała się za boga, nie do ruszenia, dnia następnego już była "zmieciona". Zrozumiałam, wówczas dobitnie, że Bóg nie pozwolił z siebie dłużej drwić! I z tymi, którzy są przewrotni (z tymi, co używają Go i KK do swoich interesików), Bóg działa przewrotnie.

Pytania, którego nie uniknie w być to może już w niedalekiej przyszłości PAD: "Czy warto było tak żyć, Panie PAD?".

O storpedowaniu śledztwa w sprawie mordu bł. ks. Popiełuszko nawet już...

Pozdrawiam.

Iwona 24 maja 2016 12:03

Na "świętoszka" dobrze nabiera się wyborca prawicowy. Jest to skuteczny trik marketingu politycznego.

Próbka tego na fronda.pl. Tam w kratkę - newsy o treści religijnej przeplatają z promocją polityków PiS. PAD, jak zwykle, prawie w niebie...

Tajemnice cyrografów świadomie podpisywanych nie są dla prostego ludu wyborczego...

Pozdrawiam

Aleksander Ścios 24 maja 2016 18:59

Pani Halko,

Nie chcę oceniać przymiotów osobistych pana prezydenta ani zagłębiać się w jego dylematy moralne.
Dawno temu napisałem, że jest to człowiek słaby, bez politycznego doświadczenia, bez zaplecza i kompetencji. Nie ma żadnych dokonań i nie wykazał się niczym wyjątkowym.
Jego rola została precyzyjnie zakreślona - dobrze się prezentować, bywać w odpowiednich miejscach i w odpowiednim czasie, kwieciście przemawiać, szeroko się uśmiechać, być gładkim, miłym i niekonfliktowym.
Przyznaję - do tej roli pan Andrzej Duda nadaje się znakomicie. Jego prezydentura została "skrojona" idealnie pod oczekiwania elektoratu o najmniejszych ambicjach, czerpiącego wiedzę o świecie z okienek tv i wierzącego bezgranicznie w słowa i gesty.
Niestety, żyjemy w państwie, w którym na miano "męża stanu" zarabia się paroma uśmiechami i przemówieniami, a tytuł "wielkiego polityka" zdobywa po kilku miesiącach klęsk i nicnierobienia.


Pozdrawiam Panią

***

Urszula Domyślna 24 maja 2016 14:56

Kto z was podniesie skargę, dla mnie jego skarga
Będzie jak psa szczekanie, który tak się wdroży
Do cierpliwie i długo noszonej obroży,
Że w końcu gotów kąsać - rękę, co ją targa.


ALEKSANDER ŚCIOS

Wszystko, co Pan tu napisał, jest prawdą.

Ciężko się z tym pogodzić, bo się wierzyło, a po zamachu Smoleńskim - wspierało ze wszystkich sił; jednak sumienie nie pozwala na wygodne "jakoś to będzie".

Cyrograf - to pakt z diabłem. Skoro podpisali pakt z Komorowskim i wojskową bezpieką - wydali na siebie wyrok.

Karczma, co Rzym się nazywa, tym razem ich nie uratuje.

Panu, Aleksandrze, tekst na pewno nie przysporzy zwolenników; jest przygniatający - dla wielu niemożliwy do akceptacji. Przez III RP - kontynuatorkę PRL od Bieruta - zostanie ewaporowany metodą zamilczenia. Choć nie tak dawno pisywał Pan dla GP, a zespół "wPolityce" nie posiadał się z zachwytu nad jedną z Pańskich publikacji:

http://wpolityce.pl/polityka/131423-sukcesorzy-nikt-nie-zlapal-jeszcze-owego-nowego-starego-tak-wyraznie-za-reke-jak-aleksander-scios

Pozdrawiam

Aleksander Ścios 24 maja 2016 19:18

Pani Urszulo,

Jeśli - "żrąca jest i paląca mojej gorycz mowy, gorycz wyssana ze krwi i z łez mej ojczyzny, niech zrze i pali, nie was, lecz wasze okowy".
Czy zechcą zrozumieć - o to nie dbam. Czy nazwą wrogiem - niech nazywają.
Dawno mówiłem, że nie piszę "ku pokrzepieniu" i nie oczekuję zrozumienia u ogółu.
To zaś, że jeszcze przed wyborami pisywałem do GP, a od czasu "dobrej zmiany" współpraca zanikła, nie jest powodem mojego zmartwienia. To raczej dobra przesłanka do refleksji dla czytelników bezdekretu. Odpowiedź na pytanie - dlaczego moje pisanie stało się niewygodne i jest dziś przemilczane, mogłaby wiele powiedzieć o realiach "wolnych mediów" i intencjach "dobrej zmiany".
Ktoś napisał przedwczoraj na TT, że jestem odosobniony w ocenach prezydentury pana Dudy. Odpisałem, że uważam to za pocieszające, bo martwiłbym się, gdybym podzielał opinie ogółu.

Dziękuję Pani i pozdrawiam

***

Piotr K 25 maja 2016 22:52

Panie Aleksandrze,

ktoś tu pisał podziękowania, że Pan jest - dołączam się do tych podziękowań. :)

Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt - tym razem medialny.

W grudniu 2015 z ust posłanki PiS Barbary Bubuli usłyszeliśmy, o przygotowywanej ustawie o repolonizacji mediów, która wejdzie w życie w połowie 2016 roku. Zapowiadała, że Prawo i Sprawiedliwość planuje wprowadzić rozwiązania, które funkcjonują już w wielu zachodnich państwach, w tym m.in. w Niemczech.

W lutym 2016 słyszymy
"Nie ma prac nad ustawą ograniczającą zbyt duży udział kapitału zagranicznego w polskich mediach, a reklamy z TVP i Polskiego Radia jeszcze długo nie znikną - zapowiedział Krzysztof Czabański, wiceminister kultury odpowiedzialny za przygotowanie ustawy o mediach narodowych."

Skąd taki zwrot, co się stało, że PiS zmienił zdanie w sprawie mediów, które w większości są niemieckie i co w nich wypisują wszyscy dokładnie wiemy...

Aleksander Ścios 27 maja 2016 18:58

Piotr K,

Bardzo trafna uwaga. To zachowanie może dowodzić, że PiS boi się naruszyć interesy zachodnich (niemieckich) koncernów medialnych, ale też, że obecny stan nie jest dla rządzących nazbyt uciążliwy.
Układ rządzący nie próbował nawet zastosować "trzech kroków" (http://bezdekretu.blogspot.com/2015/11/trzy-kroki.html) a zatem nie ma prawa domagać się od nas obrony, wsparcia lub szacunku.
Dziękuję Panu i pozdrawiam

***

Obibok na własny koszt 24 maja 2016 21:39

Panie Aleksandrze,

wydaje się, że pominął Pan znaczącą grupę łajdaków, którzy podpisali cyrografy, które zdeponowali w sejfach dewiatów.
Chodzi o mafię w togach i milicyjnych bandytów, którzy mimo zmiany władzy ustawodawczej i wykonawczej (Sejmu, Senatu,rządu, Prezydenta)w 3Mieście w dniu dzisiejszym skutecznie spacyfikowała rozprawę Rodziny Kułakowskich i Jakuba Kardaś, na którą przybyło duże grono sympatyków Kołakowskich by ich wspomóc w walce z dewiatami.

http://niezalezna.pl/80893-marysia-kolakowska-o-akcji-policji-zdradza-tez-dlaczego-mogla-zostac-zatrzymana

Po ogłoszeniu przerwy w rozprawie do godz.13 wiele z obecnych osób opuściła budynek Sadu Rejonowego w Gdańsku przy ul. Nowe Ogrody 30/34.
Ci, którzy opuścili budynek sądu później nie zostali wpuszczeni do środka, nawet wezwani na rozprawę świadkowie.
Stara Gwardia Pierwszej Solidarności, a wśród nich więźniowie polityczni nie ulękli się i pozostali w budynku sadowym na korytarzu przy sali rozpraw.
Był czas na przekazanie wzajemnych relacji z lat minionych, co znacząco "skróciło" czas naszego oczekiwania na wznowienie rozprawy.
Niestety była nas garstka w przeciwieństwie do dewiatów, którzy mimo opuszczenia budynku sądu pojawili się w dużej liczbie.
Nie posiadam legitymacji prasowej, a wiec nie mogłem nagrywać filmu z rozprawy - nagrałem jedynie trochę fonii, którą obecnie montuję i nagrywam dodając fotografie własne i z sieci.

Szykuje się kolejna sprawa z donosu Targowiczan z PO.

http://wpolityce.pl/polityka/294129-po-sklada-zawiadomienie-do-prokuratury-w-sprawie-wpisu-radnej-pis-z-gdanska

Postaram się osobiście interweniować w klubie radnych PiS, o ile mnie (seniora) dopuszczą do głosu, bo chciałbym by nie ulegali szantażowi terrorystów i Targowiczanom z PO&KOD.

http://wpolityce.pl/polityka/294129-po-sklada-zawiadomienie-do-prokuratury-w-sprawie-wpisu-radnej-pis-z-gdanska
Pozdrawiam serdecznie Pana i Pana Wirtualnych Gości.

Obibok na włany koszt
PS

Okazało się w trakcie rozmowy, że w 1982 r. z Anną Kołakowską spacerowaliśmy w gdańskim areszcie po tym samym spacerniaku i siedzieliśmy w tym samym pawilonie.
Łączy też nas mimo różnicy wieku liczba 17 lat życia, ja ranny w grudniu 1970 r., Anna w 1982 r. w wieku 17 lat była osadzona w gdańskim więzieniu, a Jej Córka, Marysia została uznana za winą, lecz nie ukarana też w wieku 17 lat. Żartowaliśmy, że naśladowaliśmy Sanitariuszkę "Inkę" nie znając jej historii, która też była więziona w Pawilonie Centralnym (byłem tam więziony w 1982 r. na III Oddziale PC pod celą nr 34) i stracona tamże w wieku 17 lat w gdańskim więzieniu. Na sali sądowej spotkały się trzy buntownicze pokolenia byłych 17.latków.
Onwk.

PPS
Przekazałem Rodzinie Kołakowskich i studentowi Jakubowi Kardaś życzenia od Pana. Przekazuje podziękowanie od Nich dla Pana.
Onwk.

PPPS
Tekst jakby został wyjęty z moich szarych komórek - o ile jeszcze je posiadam ;O)))
Onwk.

Aleksander Ścios 27 maja 2016 16:56

Obibok na własny koszt,

Nie pominąłem "mafii w togach i milicyjnych bandytów", ponieważ mój tekst w ogóle nie dotyczy tej grupy, a jej istnienie jest trwałą patologią III RP i nie ma bezpośredniego związku z ochroną B.Komorowskiego i jego środowiska. Rozbicie tej mafii byłoby podstawowym obowiązkiem władz reprezentujących polskie interesy.

Serdecznie Panu dziękuję za przekazanie moich pozdrowień Państwu Kołakowskim i Panu Jakubowi Kardaśowi. Policyjno - sądowe represje wobec takich osób, są hańbą III RP. Ostatnie, gdańskie wydarzenia pokazują też, jak niewiele zmieniło się od czasu powołania "tuskowego ZOMO". Przypomnę, że w roku 2011 wprowadzono nowelę ustawy o Policji. Podstawowa zmiana dotyczyła złagodzenia kryteriów przyjmowania kandydatów do służby. Zrezygnowano zatem z wymogu niekaralności za wykroczenia, jako "nadmiernie rygorystycznego".
By zostać policjantem wystarczy jeśli kandydat nie będzie skazany prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne lub przestępstwo skarbowe. Tym samym, do pracy w Policji trafiły osoby skazane za wszelkiego rodzaju wykroczenia, np. przeciwko porządkowi i spokojowi publicznemu lub skazane za czyny chuligańskie.
Osoby te nie muszą nawet posiadać wykształcenia średniego, ponieważ zachowano przepis pozwalający komendantowi wojewódzkiemu na przyjęcie do służby kandydata, który nie ma wykształcenia średniego - "jeżeli w toku postępowania kwalifikacyjnego stwierdzono, że kandydat wykazuje szczególne predyspozycje do służby w Policji".
Alarmowałem wówczas, że w ten sposób otwiera się drogę do służby policyjnej ludziom, którzy nie posiadają elementarnych wymogów etycznych i intelektualnych, by stać się "stróżami prawa". Było też jasne, że dzięki tej noweli będzie dochodziło do coraz liczniejszych aktów nadużycia uprawnień oraz bezzasadnych represji w stosunku do obywateli.
Ponieważ szefem MSWiA jest dziś polityk wyjątkowo słaby i nieudolny, skoncentrowany na tzw.pijarze i tanim efekciarstwie, nie spodziewam się, byśmy doczekali się skutecznych zmian w Policji.

Dziękuję Panu i pozdrawiam

***

Aleksander Ścios 27 maja 2016 17:18


Wojciech Miara,

Większość wydarzeń związanych z "walką z rządem" traktuję jako kiepski spektakl. Już na wstępie rządów PiS wykreowano (głównie przy udziale tzw. wolnych mediów) dwa obszary sztucznych konfliktów -TK i działalność tzw. KOD-ów. Wokół tych spraw koncentruje się dziś życie polityczne III RP, toczą różne wojenki, wzbierają emocje i uwaga pospólstwa.
To doskonały sposób na ucieczkę przed rzeczywistym przeciwnikiem i jeszcze lepszy, na usprawiedliwienie niemocy i słabości tego rządu. Po cóż prezydent Duda miałby występować z referendum konstytucyjnym w/s likwidacji TK, skoro istnienie "strażników PRL-u" jest jednym z fundamentów tego państwa, a dzisiejszy "spór" świetnie rozgrzesza indolencję rządzących?
Zawsze można powiedzieć pospólstwu - nie mogliśmy tego i tego zrobić, bo nam TK przeszkadzał.
Po co partyjne przekaźniki (zwane "wolnymi mediami") i politycy grupy rządzącej mieliby ignorować i zamilczeć wygłupy jakichś nieszczęśników i zdrajców, jeśli z tego procederu czerpią uzasadnienie dla mitu "oblężonej twierdzy" i znajdują łatwe usprawiedliwienie własnego nieróbstwa i zaniechań?
Póki obowiązuje ten system naczyń połączonych, można manipulować nastrojami społecznymi i unikać rzeczywistych zmian.

Nie wiem, czy Pan zauważył istnienie pewnej rażącej asymetrii.
Gdy w różnych TVN-ach, GW i portalach zamordystów, nigdy (podkreślam) nie ukazują się choćby najmniejsze wzmianki o publikacjach żurnalistów "wolnych mediów" i usilnie cenzuruje się wszelkie informacje niesprzyjające interesom byłego reżimu, w tzw. wolnych mediach i w wypowiedziach polityków rządu dominuje przekaz oparty wyłącznie na tym, co powiedzieli, napisali lub zrobili Oni. Ten rażący kontrast doskonale ukazuje kondycję układu "dobrej zmiany" i jest miernikiem predyspozycji intelektualnych i zawodowych żurnalistów "wolnych mediów".
To, co robią ci ludzie jest siarczystym policzkiem wymierzonym wyborcom "środowiska patriotycznego". Nie mogę pojąć, jak zdrowi na umyśle ludzie mogą chcieć czytać, co powiedział jakiś Schetyna, Kijowski czy Michnik. Co to nas obchodzi?!
Przez osiem lat byliśmy zmuszani do oglądania fizjonomii ludzi PO-PSL, wysłuchiwania ich bełkotu i znoszenia ich propagandy. Gdy pojawiła się szansa, by oczyścić życie Polaków z obcego przekazu i zacząć rozmawiać o sprawach dla nas ważnych, owi żurnaliści "wolnych mediów" częstują odbiorców każdą brednią wyprodukowaną przez Obcych.
Nagłaśniając przekazy GW,TVN, czy KOD-ów, stali się dziś głównymi rezonatorami propagandy III RP i nadal zaśmiecają uwagę Polaków wyziewami byłych reżimowców. Niebotyczne kompleksy tych żurnalistów, ich głupota i ograniczenia, zostały narzucone odbiorcom jako obowiązująca norma "zaangażowania" politycznego.
Takie miejsca, jak wpolityce.pl czy niezalezna.pl powinny być omijane przez ludzi rozumnych.

Nie widzę powodów do niepokoju w sprawie wyjaśnienia Smoleńska. Eksperci komisji intensywnie pracują (wypowiedzi prof. Biniendy i dr Berczyńskiego) i warto poczekać na ostateczne wnioski. Przypomnę też słowa Antoniego Macierewicza sprzed trzech lat - "Magdalenki w sprawie Smoleńska, póki ja żyję, nie będzie".
Natomiast zgodzę się z Panem, że kwestia smoleńska ma dla PiS-u wymiar polityczny i może zostać podporządkowana interesom partyjnym. Wielokrotnie zwracałem uwagę na instrumentalne traktowanie tego tematu. Dość zauważyć, że w treści tzw. audytów ministerialnych nie znalazło się nic, co mogłoby mieć związek z zamachem Smoleńskim lub dowodziło intencji reżimu PO-PSL po 10 kwietnia. To dość charakterystyczne zaniechanie.
Nie jest więc wykluczone, że choć poznamy rzeczywisty przebieg wydarzeń z 10 kwietnia, to ta władza uchyli się od postawienia konkretnych zarzutów prominentom PO-PSL lub poprzestanie na próbach ścigania "płotek". Jeśli taki pomysł jest częścią "cyrografu", mogłoby to tłumaczyć ogromną butę i poczucie bezkarności liderów tzw.opozycji.

Pozdrawiam Pana

***

Urszula Domyślna 24 maja 2016 22:24

Iwona, Aleksander Ścios & wszyscy

Warto przypomnieć, że Sławomir Cenckiewicz był przewodniczącym Komisji Likwidacyjnej WSI.

Polecam ubiegłoroczny artykuł S. C. - "Cenckiewicz o zdradzie okrągłego stołu! Pełna wersja tekstu!" ("Historia Do Rzeczy", nr 3, 2015 r.), który można przeczytać na jego blogu:

http://www.slawomircenckiewicz.pl/aktualnosci/cenckiewicz-o-zdradzie-okraglego-stolu-pelna-wersja-tekstu

Tekst jest niezwykle interesujący, wielowątkowy, mnie szczególnie poruszyły końcowe akapity, jeden z nich przytaczam in extenso :

Na "transakcję epoki" - jak nazwał okrągły stół major SB a zarazem jeden z jego operatorów Krzysztof Dubiński, można też spojrzeć inaczej. Analizując polityczne, społeczne i ekonomiczne efekty zmowy elit z przełomu 1988-1989 roku, stosunkowo łatwo zauważyć, że "transakcja epoki" to w istocie kontrolowany proces zmiany inicjowany przez Moskwę z błogosławieństwem Waszyngtonu zainteresowanego przede wszystkim zjednoczeniem Niemiec, transferem rosyjskich Żydów z ZSRS do Izraela i warunkującym te cele spokojem w regionie. Z coraz pokaźniejszej literatury na ten temat (m. in. źródłowych książek Freda A. Lazina) wynika, że druga kadencja prezydentury Ronalda Reagana i jego kolejne rozmowy na szczycie z Michaiłem Gorbaczowem charakteryzowała szczególna troska o los i transfer Żydów do Izraela. Z tej perspektywy owa "transakcja epoki" staje się nie tyle polskim "laboratorium pierestrojki", co elementem większego międzynarodowego "dealu" (transakcji!) pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Sowieckim, w którym "polskie przemiany" 1989 r. zabezpieczają rubieże sowieckiego imperium przed groźbą antykomunistycznej destabilizacji. Z tych względów stawką i celem tego procesu nie była wcale niepodległa Polska, ale przetransformowanie PRL w III RP, której fundamentem stał się systemowy postkomunizm oparty na zasadach ciągłości instytucjonalno-prawno-personalnej, wpływach różnych grup interesów, niesprawiedliwości społecznej i geopolitycznym status quo gwarantującym mocarstwom (a zwłaszcza Moskwie) wpływy i ochronę strategicznych interesów. W ten sposób, niejako z poręczenia głównych międzynarodowych graczy, powstało słabe państwo - Polska z charakterystyczną "demokracją peryferii", dysfunkcjonalnym ustrojem, sprzedajnymi i nieprofesjonalnymi elitami, zapaścią kulturową i demograficzną, bezbronna, bez kapitału i własnego systemu bankowego, chroniczną niemocą niemal w każdej dziedzinie. Państwo jako ofiara "gangów kosmopolitycznych", które "rozkradły Polskę", jak wyznał w alkoholowym przypływie szczerości w 2006 r. były premier powiązany w dodatku z tajnymi służbami Moskwy.

Czy odniesie się Pan do tego, Panie Aleksandrze?

Pozdrawiam serdecznie

Aleksander Ścios 27 maja 2016 17:43

Pani Urszulo,

Bardzo interesujący cytat. Zakładam, że wiedza pana Cenckiewicza o tym okresie jest głębsza od mojej, a nadto solidnie oparta na dokumentach historycznych. Pozwolę jednak nie zgodzić się z pewnymi twierdzeniami.
Znam oczywiście okoliczności "Operacji Most", ale nie przydawałbym jej tak ogromnej wagi.
Przypomnę, że transfer rosyjskich Żydów trwał już od połowy lat 80.ub.wieku (na fali tzw. pieriestrojki) i odbywał się przez punkt tranzytowy w Wiedniu. Po spotkaniu Mazowieckiego z Amerykańskim Kongresem Żydów (w marcu 1990) doszło do porozumienia służb izraelskich, amerykańskich i tzw. służb PRL, a następnie otwarto punkt tranzytowy w Warszawie. Operacja była oczywiście tajna, głównie z obawy przed zamachami palestyńskich terrorystów. Amerykanie skrupulatnie wykorzystali "neoficki" zapał esbeków (którzy chcieli uwiarygodnić się w oczach nowych sojuszników) i skorzystali z ich wiedzy o środowisku terrorystycznym kontrolowanym przez Moskwę.
Czy ta "transakcja" mogła zaważyć na "międzynarodowym "dealu" pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Sowieckim"? Wątpię. Fundamentem tej zdrady był ład jałtański i chęć "pokojowej koegzystencji" z Sowietami-Rosją. Ze strony Sowietów mieliśmy do czynienia z realizacją strategii podstępu i dezinformacji, doskonale opisanej przez Golicyna.
Ponieważ od 1944 roku Zachód traktował Polskę (i nadal traktuje) jako obszar należny imperium Stalina, zaś o stosunku do tej części Europy decydował głownie pieniądz i geopolityczne mity, transakcja "transformacji ustrojowej" zostałaby przeprowadzona, niezależnie od interesów żydowskich czy amerykańskich. "Operacja Most" mogła być równie ważnym czynnikiem, jak wizja otwarcia rynku rosyjskiego (i państw "demoludów"), wizja ekspansji zachodnich korporacji i banków czy korzyści finansowe płynące z "integracji europejskiej".

Pozostałe tezy pana Cenckiewicza są mi doskonale znane i bliskie. W tekstach "Nudis Verbis" pisałem, że Polska nie ma najmniejszego interesu w popieraniu prorosyjskiej i proniemieckiej polityki przywódców UE. Od czasu ustanowienia "ładu jałtańskiego", polityka ta stanowi największą barierę dla naszych dążeń niepodległościowych i wszędzie tam, gdzie uwzględnia priorytety Berlina i Moskwy - ignoruje lub podważa nasze. Istota tej polityki nie polega na zapewnieniu bezpieczeństwa i równego rozwoju państwom Europy Wschodniej, lecz na zabezpieczeniu potrzeb ekonomicznych najbogatszych graczy Unii (ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec) oraz zagwarantowaniu Rosji "miejsca wśród narodów świata".
Dlatego uważam, że ostatnie dwie dekady stracono bezpowrotnie na powielanie błędów przeszłości i realizację procesu tzw. integracji z państwami Unii Europejskiej. W praktyce, proces ten został sprowadzony do narzucenia nam dyktatu ekonomiczno-politycznego, ze szczególnym uwzględnieniem interesów niemieckich. Przeprowadzono go właśnie według wzorców "ładu jałtańskiego" - nie przecinając wpływów sowieckich, lecz zabierając Polakom te dobra, które pozostały jeszcze po półwieczu okupacji.
Osłabiona, zdezintegrowana i zdegenerowana Polska - ma stanowić tym łatwiejszy łup. Dlatego "państwo jako ofiara gangów kosmopolitycznych" - (jak trafnie ujmuje to Cenckiewicz) jest celem polityki mocarstw wobec Polski.
Upierałbym się natomiast nad dyskusją o "przechwyceniu"(przekierunkowaniu)interesów USA. O ile Niemcy i Rosja są naszymi naturalnymi (historycznymi) wrogami i państwa te zawsze będą dążyły do wymazania Polski z mapy Europy, o tyle Amerykanie nie muszą trzymać się tych "geopolitycznych" dogmatów. Nie chodzi bynajmniej o jakieś propolskie "sentymenty" ze strony USA lecz o ocenę europejskich interesów tego mocarstwa.
Dlatego powinno nam szczególnie zależeć na zbudowaniu takiej Polski, która przejmie rolę czynnika decydującego o polityce w tej części Europy. Gdyby w Polsce był rząd zdolny do obalenia III RP i zerwania magdalenkowych ( a zatem niewolniczych) więzów, mógłby występować w relacjach z USA z całkowicie innej pozycji. Ameryka (czy Izrael) mieliby interes we wspieraniu naszych aspiracji niepodległościowych, gdyby dostrzegali w nas partnera, a nie uciążliwego petenta. Partnera, którego pozycja militarna i gospodarcza daje pewność stabilizacji w tym regionie świata i zapewnia kontrolę nad dyktatem Moskwy i Berlina. Polska słaba, infiltrowana przez agenturę i poddana wpływom sąsiadów, nie może liczyć na wsparcie Ameryki.

Pozdrawiam Panią

***

meewroo 25 maja 2016 10:27

Witam Panie Aleksandrze.
Sprawa wydaje się i łatwa i nie do rozwiązania.
1. Obecnie nikt nie traktuje Polski jako poważnego partnera.
2. Obecna sytuacja, kiedy mocarstwa dogadują się między sobą nad naszymi głowami, naszym kosztem i pewnie trzymając nas mało delikatnie za rękę, leży w interesie onych.
3. Cała inicjatywa do zmiany obecnej, patowej sytuacji leży więc w rekach nas samych, a w szczególności naszych elit będących u władzy.
4. Do podjęcia takiego czynu potrzeba elit mądrych, bezkompromisowo stawiających na rzecz polskiej racji stanu i w imię tej racji odważnie przeciwstawiających się wrogom wewnątrz i zewnątrz.
To wszystko dostrzega i opisuje autor bloga.
Jest jednak punkt piąty i on stanowi najtrudniejszy element układanki:
5. W pełni manipulowalny, pozbawiony trzeźwego, nawet " chłopskiego" osądu, nie wyciągający wniosków z przeszłych katastrof, bezwładny wyborca.
Trwały "bipol" elit do wyboru, z których żadna nie spełnia warunków punktu 4.
W istniejącej patologii zależności, haków i wspólnoty interesów służby obcych mocarstw bez problemów sterują zarówno doborem "wystaianych" do wyboru elit, wynikiem wyborczym jak i zakresem "reform" mających utrzymać lud w ryzach i dać mu namiastką zmian.
Ten węzeł gordyjski jest do rozwikłania ( rozcięcia) Panie Aleksandrze.
Pozdrawiam.

Aleksander Ścios 27 maja 2016 18:22

Meewroo,

Punkt pierwszy Pańskiej refleksji jest najważniejszy. A ponieważ ludziom rozumnym nie przystoi poprzestawać na biadoleniu, zawarł Pan w punkcie trzecim szalenie trafną myśl -"Cała inicjatywa do zmiany obecnej, patowej sytuacji leży więc w rękach nas samych, a w szczególności naszych elit będących u władzy."
To jest sposób myślenia, jakiego życzyłby naszym rodakom. Nie ma takich ograniczeń, których nie można byłoby pokonać wysiłkiem polskiej myśli i inicjatywy. Bo jeśli są - niewarci jesteśmy spuścizny naszych przodków i pamięci o II Rzeczpospolitej.

Rzecz w tym, byśmy odczuwali taką potrzebę i (co nawet ważniejsze) umieli ją narzucić elitom. Wymaga to głębokiej zmiany naszych relacji ze światem polityki- od praktykowanej obecnie mentalności rabów, po świadomości ludzi wolnych.
Ale jest też konkluzja zawarta na zakończenie Pańskiego komentarza. Nie zgodzę się z nią -to nie jest nierozwiązywalny węzeł gordyjski.
Kluczem do jego rozwiązania (poza kwestiami mało od nas zależnymi) jest wzbudzanie świadomości społecznej, odkrywanie prawd historii, poszerzanie stanu wiedzy i wzniecanie aspiracji. Rzecz niezwykle trudna, pracochłonna i niewdzięczna.
Proszę dostrzec, co myśleliśmy na temat III RP w roku 1990, w 2000 i obecnie, jak ewaluowała świadomość magdalenkowego zaprzaństwa i stan wiedzy o tym wydarzeniu.
Proszę zauważyć, co i ile wiedzieli Polacy o działalności b.WSI w roku 2006 i jak dziś postrzegają "długie ramię Moskwy".
Proszę porównać naszą świadomość na temat Smoleńska z roku 2010 i dostrzec obecne poglądy Polaków.
To są namacalne, wymierne dowody skuteczności działań pewnych osób i środowisk. Dowodzą, że konsekwentne nagłaśnianie określonych treści i poglądów ma sens i jest sposobem na budzenie naszych rodaków.
Jeśli pisze Pan o "utrzymaniu ludu w ryzach i daniu mu namiastki zmian", jest to jednorazowy wyczyn politycznych hochsztaplerów. PiS nie tylko utraci "twardy" elektorat i zniechęci większość "chłodnych" przeżuwaczy medialnej papki, ale za trzy lata zostanie zmarginalizowany i odrzucony, jako tzw. formacja patriotyczna. Jeśli nawet przyjdzie czas różnych grup "trzeciej siły" itp. ruskich inicjatyw, to i on skończy się klęską.
Tego państwa nie da się dłużej reanimować, a nawet głupota naszych rodaków ma swoje granice.


Pozdrawiam Pana

***

Stefan Król 25 maja 2016 12:44

W sumie dobrze by było gdyby cyrograf był. Albo przynajmniej rządzili nami po prostu chciwi cyniczni politycy szastający teczkami rządni kasy i zaszczytów. Bo jeśli żadnego cyrografu nie ma? Od 1945r. władzę w Polsce sprawował rząd realizując rozkazy z Kremla. Służby PRL podlegały KGB. Po 1989r. służby PRL przekształciły się bezpośrednio w siły III RP. Pierestroiki w ZSRR nie dotyczyły KGB, Putin z KGB został prezydentem Rosji. Czyli, KGB/GRU rządzi Rosją i służbami państw byłego bloku wschodniego. Są to służby już z samej idei działające brutalnie i bez skrupułów - żadnych. Czy nie może tak być - że osoba dochodząca do władzy nawet z poza "układu", poznająca prawdę i widząc siłę służb w III RP, a nad nimi rozpostartą rzeszę GRU dostaje wybór - albo utrzymuje tę szopkę nadal, albo opcję w której własna śmierć wydaje się być przyjemnością. Czy wypowiedź polityka mówiącego "Państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje" nie potwierdza powyższego? Tylko czym jest w takim razie NATO i Unia Europejska - bo kraje takie jak USA i Niemcy na pewno mają świadomość tego kto naprawdę rządzi Polską - kolejną Jałtą?

Aleksander Ścios 27 maja 2016 18:44

Stefan Król,

W Pańskiej wypowiedzi zawarta jest sugestia, jakoby władzę nad Polakami wciąż (od czasu okupacji sowieckiej) sprawowali ludzie megasłużb sowieckich, a ich "wszechmoc" paraliżowała wszelkie nasze działania. Odrzucam taką sugestię i nie znam argumentów na jej obronę.
Prawdą jest, że byli esbecy zasilili kadry Urzędu Ochrony Państwa, stali się tzw. biznesmenami, bankowcami, urzędnikami, wydawcami prasy i czynnie włączyli w budowę III RP.
W istocie tzw. weryfikacja Służby Bezpieczeństwa z początku lat 90. miała na celu wyodrębnienie grupy najbardziej przydatnych funkcjonariuszy - z punktu widzenia potrzeb nowej władzy - a zatem tych, którzy byli oficerami prowadzącymi tajnych współpracowników lub posiadali wiedzę o agenturze ulokowanej w strukturach koncesjonowanej "opozycji demokratycznej".
To im powierzono nadzór nad politycznymi i gospodarczymi procesami "transformacji ustrojowej" - dokonywanej rękami owej opozycji.
Warto natomiast pamiętać, że ludzie z tych środowisk nigdy nie zmierzali do bezpośredniego przejęcia władzy.
W III RP zastosowano bowiem inny model zarządzania państwem niż ma to miejsce w Federacji Rosyjskiej, gdzie grupa siłowników delegowała na najwyższe urzędy państwowe funkcjonariuszy KGB czy GRU.
W Polsce nie musiano tego czynić, ponieważ każda kolejna ekipa dbała o interesy ludzi bezpieki i była podatna na ich wpływy. Ten stan esbecy zapewniali sobie poprzez lokowanie wśród rządzących agentury oraz przy pomocy metod operacyjnych, inspirując decydentów do
obsadzania poszczególnych stanowisk sprawdzonymi kandydatami. Zawłaszczenie sektora bankowego oraz ulokowanie ludzi służb w najważniejszych obszarach gospodarki, mediów, wymiaru sprawiedliwości i dyplomacji zapewniało im realny wpływ na wszystkie procesy polityczne i gospodarcze. Ponieważ układ musiał być oparty na zasadzie symbiozy - byli esbecy pomagali politykom zdobyć władzę, utrącić niewygodnych rywali, przeprowadzić wybrane interesy. Czasem ułatwiali politykom zdobywanie środków na kampanie, choćby poprzez tworzenie tzw. czarnych kas czy zmuszanie poszczególnych biznesmenów do świadczenia usług na rzecz grupy trzymającej władzę.
Po skutecznym zablokowaniu lustracji, ich wiedza o zasobach archiwalnych MSW pozwalała na prowadzenie skutecznych gier teczkami, na szantaże i wymuszenia, na tworzenie formacji politycznych, kreowanie nowych postaci i użytecznych "mężów stanu".

Natomiast ludzie ci są całkowicie bezbronni i nieskuteczni wobec osób wyjętych spod ich bandyckiej "jurysdykcji".
Przykład Antoniego Macierewicza, na którego nie ma haków ani komprmateriałów, powinien wiele uczyć naszych rodaków.
"Wszechmoc" megasłużb sowieckich kończy się tam, gdzie natrafia na rzeczywistą siłę charakteru, prawość i konsekwencję.

***

STACH79 29 maja 2016 15:14

Jedynym człowiekiem wiążącym ręce Andrzejowi Dudzie jest Andrzej Duda... Nie interesuje mnie z jakich powodów to się dzieje: czy z tego, że PAD nie ogarnia doniosłości pewnych kwestii (mord na księdzu Jerzym, kwestia aneksu) i jest również produktem politycznym XXI wieku, czy też chodzi o głębsze uwikłanie jego obozu politycznego...

Aleksander Ścios 31 maja 2016 16:30

STACH79,

Podoba mi się taki punkt widzenia.
Nie ma sensu szukać usprawiedliwień dla dorosłego mężczyzny na odpowiedzialnym stanowisku.
Jeśli ów mężczyzna zachowuje się tchórzliwie lub próbuje mamić swoich rodaków, trzeba mu to wyraźnie powiedzieć i zrezygnować z jego posługi.

***

Maria 29 maja 2016 13:09

Maria
Panie Aleksandrze, wielokrotnie zwracał Pan uwagę na co najmniej dziwną niechęć prezydenta Andrzeja Dudy do zajęcia stanowiska w sprawie śledztwa dotyczącego zabójstwa bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Bardzo polecam Panu wysłuchanie spotkania, które odbyło się 2 lutego 2016 w Domu Pielgrzymkowym Amicus nt. "Proces toruński - wyreżyserowany spektakl". Wzięli w nim udział prok. Andrzej Witkowski, ks. Stanisław Małkowski, Kornel Morawiecki, Piotr Jegliński i ks. Jan Sikorski. Otóż to, na co chcę szczególnie zwrócić Pana uwagę, to wystąpienie (1.24'13'') ojca Gabriela Bartoszewskiego, który w procesie Sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki podjął się roli promotora sprawiedliwości. O. Bartoszewski bardzo stanowczo domaga się wyciszenia(!) sprawy procesu śledczego do czasu zakończenia (2-3 lata) procesu kanonizacyjnego ks. Popiełuszki, który obecnie toczy się w Rzymie. Wystąpienie to zszokowało nie tylko prowadzących, ale i licznie zgromadzoną publiczność: https://www.youtube.com/watch?v=fkLfMgY5ITk
Wydaje się, że we wszystkich rozważaniach dotyczących mordu założycielskiego IIIRP, a być może również i Aneksu, nie sposób pominąć jakiejś ciemnej roli hierarchów kościoła, którzy nadal mogą wiązać ręce prezydentowi. Ale to tylko moje mgliste podejrzenia.

sailor 30 maja 2016 02:06

A czy może być tak, że proces beatyfikacyjny a następnie kanonizacyjny zostały uruchomione między innymi po to aby dodatkowo zablokować próby wyjaśnienia śmierci ks. Jerzego. Na zasadzie skoro jest już Świętym to dajmy spokój dociekaniom bo i po co?
Będąc na pielgrzymce w latach 90tych zapamiętałem wypowiedź jednego dominikanina, który twierdził, że ksiądz Jerzy prawdopodobnie nie będzie ogłoszony Świętym gdyż okoliczności jego śmierci są nie jasne a zeznania sprawców mało wiarygodne. Najwidoczniej coś się zmieniło w podejściu kościoła do tej sprawy.

Aleksander Ścios 31 maja 2016 16:06

Maria / Sailor,

Są to zbędne spekulacje, zaś wystąpienie ojca Gabriela Bartoszewskiego nie ma nic wspólnego z rzeczywistym stanem sprawy. Znam te pseudoargumenty i wiem, że posługując się nimi można mocno namieszać w głowach.
W wielu tekstach, m.in. "NIE BÓJCIE SIĘ ŚWIĘTOŚCI KSIĘDZA JERZEGO" z 2009 roku zwracałem uwagę, że nie wolno nam bać się świętości księdza Jerzego, ponieważ potwierdzenie aktu męczeństwa nie może kolidować z wymogiem szukania prawdy i nie stanie na przeszkodzie w jej odkryciu. Istnieją ku temu solidne, teologiczne podstawy, o których o. Bartoszewski z pewnością wie.
Papieski dekret o męczeństwie księdza Jerzego (przygotowany przez papieża Benedykta XVI) wyraźnie mówi, że Kapelan Solidarności został ucciso in odio alla Fede - zabity z nienawiści do wiary. To niezwykle ważne sformułowanie zadaje kłam wielokrotnie podnoszonej i przez lata powielanej tezie, jakoby ksiądz Jerzy został zamordowany z powodów politycznych, a zabójstwo było aktem politycznej prowokacji.
Wiemy, że wśród ludzi Kościoła dość powszechny jest pogląd, jakoby ustalenia prokuratora Witkowskiego i innych osób domagających się weryfikacji oficjalnej (stworzonej przez SB) wersji wypadków z października 1984 roku, stanowiło działanie na szkodę Kościoła i opóźniało proces beatyfikacyjny, a dziś kanonizacyjny księdza Jerzego. Pojawiały się też głosy sugerujące, jakoby wszelkie odstępstwa od ustaleń procesu toruńskiego były inspirowane przez środowiska wrogie Kościołowi. Postulator procesu beatyfikacyjnego, ks. Tomasz Kaczmarek wielokrotnie twierdził, że "można się domyślać sił, stojących za nagłośnieniem, burzących ustalony w 1985 r., podczas pamiętnego procesu toruńskiego, klarowny obraz porwania i morderstwa". Przed laty, w "Gazecie Wyborczej" pojawiła się oszczercza notatka anonimowego autora sugerująca, że Andrzej Witkowski i Wojciech Sumliński działają na zlecenie Piotrowskiego, po to, by wybielić morderców. Gdy prokurator Witkowski skierował przeciwko GW zawiadomienie o przestępstwie znieważenia prokuratora, pojawiła się jej łagodniejsza wersja, że .obaj dali się złapać na esbeckie fałszywki.
W jednym z tekstów poświęconych tematowi cytowałem fragmenty opracowania księdza Arkadiusza Damaszka SDB z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, zatytułowanego "Współcześni męczennicy za wiarę - Wymagania procesu kanonizacyjnego". To bardzo ważny tekst, którego lektura pozwala uniknąć pewnego zamętu pojęć i porządków.
Autor pisał m.in:
"Do zaistnienia męczeństwa za Chrystusa, konieczny jest prześladowca. Jest on osobą fizyczną lub prawną, która zadaje śmierć ze względu na nienawiść do wiary. Prześladowca działa bezpośrednio sam lub zleca tę czynność innej osobie.[.] Prześladowcą mogą być systemy społeczno-polityczne wraz z wrogim religii ustawodawstwem, administracją i sądownictwem. Również terrorystyczna działalność niektórych partii komunistycznych wpisuje się w koncepcję zbiorowego prześladowcy [.] Tym niemniej, należy, o ile to tylko jest możliwe, wskazać konkretne osoby bezpośrednio odpowiedzialne za śmierć męczennika. [.]

Odpowiedź na pytanie, dlaczego osoba została zamordowana, sprowadza się do przestrzeni wiary lub określonej cnoty. Prześladowca działa z nienawiści do wiary, do dobrego dzieła lub określonej cnoty. Wskazanie tak zdefiniowanej przyczyny wynika z brzmienia wyroku skazującego, dialogów oprawcy z męczennikiem i innych okoliczności śmierci. Nienawiść do wiary ujawnia się w momencie męczeństwa lub też może być wpisana w system ideologiczny. Udowodnienie nienawiści do wiary u prześladowcy stanowi niewątpliwie najistotniejszy problem spraw najnowszych męczenników. Trudność ta odnosi się m.in. do systemów totalitarnych. W trakcie poszczególnych procesów kanonizacyjnych wykazano, że nienawiść do wiary dotyczyła konkretnych zagadnień, jak np. stanu kapłańskiego, misji duszpasterskiej, prawa do życia. Należy odróżnić nienawiść prześladowcy od sporów i różnic politycznych. Choć można stwierdzić ogólnie, że systemy: nazistowski i stalinowski były zbrodnicze, to jednak każdy fakt męczeństwa należy zbadać indywidualnie oraz zweryfikować motywację po stronie zadającego śmierć. Mogą wystąpić różne przyczyny, ale o męczeństwie mówimy, kiedy nienawiść do wiary jest elementem przeważającym".

Dekret papieski przypomina nam, że (niezależnie od przebiegu zdarzeń, które doprowadziły do męczeńskiej śmierci księdza Jerzego), jej autentyczną i niepodważalną przyczyną była nienawiść. Nienawiść do Boga, do wiary, Kościoła, człowieka, prawdy. Nienawiść podniesiona do rangi systemowego fundamentu.
Jako ostatni "składnik kanonicznej koncepcji męczeństwa", ksiądz Damaszek wymienia osobę umęczoną za wiarę.
"Męczennik, powodowany miłością do wiary, powinien akceptować zadaną mu śmierć. Jest to akt ludzki. Niekiedy następuje faktyczne wyznanie wiary przed śmiercią. W innych sytuacjach nie ma bezpośredniego słownego przyznania się do Jezusa, ale życie męczennika i okoliczności śmierci wskazują na oddanie życia dla Boga".

Zakładam, że komentator Sailor spekulując - "Nie znamy okoliczności ostatnich chwil księdza Jerzego i hipotetycznie nie możemy wykluczyć zaparcia się wiary pod wpływem tortur" - nie tylko nic nie wie o postaci świętego Jerzego i nie wie o Jego kapłańskiej posłudze, ale takim "brakiem wykluczenia" podważa fundamentalne świadectwo życia Kapelana Solidarności.
Zapewniam Pana, że w przypadku księdza Jerzego całe "życie męczennika i okoliczności śmierci wskazują na oddanie życia dla Boga".
Z lektury cytowanego tu opracowania, można wnioskować, że ewentualne ustalenie (np. w drodze nowego śledztwa i procesu karnego) innej niż obecnie daty śmierci księdza Jerzego lub nawet wskazanie innych sprawców, nie może stanowić istotnej przeszkody w procesie kanonizacyjnym.
Nie może dlatego, że potencjalne, nowe ustalenia nie podważają faktu męczeńskiej śmierci za wiarę, a tylko ta okoliczność ma zasadnicze znaczenie.
Jeśli o. Gabriel Bartoszewski i osoby dające wiarę jego świadectwu nadal nie wiedzą, jak wygląda stan faktyczny, zacytuję jeszcze słowa abp. Kazimierza Nycza z października 2008. Arcybiskup stwierdził wówczas - "Nawet jeśli znajdą się dowody, że ks. Popiełuszko zginął później niż 19 października, nie przeszkodzi to beatyfikacji". I dodał:
"Moment śmierci jest ważny, ale nie najważniejszy. Ważne są przede wszystkim szczegóły męczeństwa, a te są znane i opisane. Jeśli komuś udałoby się to udowodnić (inną datę śmierci), prowadzący proces beatyfikacyjny musieliby uzupełnić dokumentację. Ale ani ewentualna inna data śmierci, ani nieznajomość zabójców nie byłyby przeszkodą w dokończeniu procesu, gdyż mordercą ks. Jerzego był cały system, który działał z nienawiści do wiary".

Ojcu Bartoszewskiemu należałoby też przypomnieć, że prawda nie jest wrogiem świętości, a kto próbuje ją ukryć pod płaszczem "troski o sprawy Kościoła", ten wyrządzą Kościołowi największą krzywdę.

Gdy zaś chodzi o przyczyny tej haniebnej (to właściwe słowo) ucieczki od sprawy wyjaśnienia okoliczności śmierci księdza Jerzego, od dawna wskazuję dwie podstawowe.
Są to - lęk przed naruszeniem fundamentów III RP oraz prymat partyjnych interesów (tu:wsparcie udzielane PiS-owi przez hierarchów KK) nad nakazami moralnymi i narodowymi powinnościami. To dość, by prawda o tym męczeństwie była ukrywana tak długo, jak długo trwa III RP.

***

tupki 31 maja 2016 13:07

Pogorzelisko... i co z tym zrobia PP: Kaczynski, Ziobro, Szydlo, Duda.
http://wpolityce.pl/polityka/294829-pogorzelisko-dlaczego-byly-prezydent-nie-odpowiedzial-dotad-za-to-co-zrobil?strona=4
Az mrowie przelatuja po plecach po tym krotkim, ale dobitnym, streszczeniu z sadowej sali!

Aleksander Ścios 31 maja 2016 16:26

tupki,

To bardzo ważny tekst, w którym Wojciech Sumliński przypomina treść zeznań świadka Krzysztofa Winiarskiego.
http://wpolityce.pl/polityka/294829-pogorzelisko-dlaczego-byly-prezydent-nie-odpowiedzial-dotad-za-to-co-zrobil?strona=1

Proszę zauważyć, że tekst został natychmiast zepchnięty na dalsze pozycje, a w "prawicowym internecie" przyjęty z obojętnością i milczeniem. To jest temat tabu.
Wygląda na to, że "wolne media" mają pozwolenie na pisanie banialuk o "gęsiarkach" i "sokowirówkach" lecz informacje wskazujące na poważne zarzuty wobec osoby BK są tradycyjnie ukrywane i skazane na przemilczenie.
Niestety, brak reakcji na takie praktyki obozu "dobrej zmiany" dowodzi, jak otumaniony i zniewolony jest elektorat PiS.

***

24.05.2016r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet