SPEKTAKL "DEMOKRACJI III RP" - CZY OSTATNIA MISJA AGENTA? - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Wyborcy PiS cierpią zaś na zbyt głęboki deficyt odwagi i samodzielnego myślenia
SPEKTAKL "DEMOKRACJI III RP" - CZY OSTATNIA MISJA AGENTA?

Ukrywanie wiedzy o stanie państwa i zaniechanie oceny okresu rządów PO-PSL, jest dowodem rzeczywistych intencji Prawa i Sprawiedliwości oraz jedną z przesłanek wskazujących na fikcyjność "dobrej zmiany". Świadczy również, że partia pana Kaczyńskiego traktuje instrumentalnie sprawę rozliczenia poprzedniego reżimu i zamierza zignorować oczekiwania wyborców.

Każdy, kto świadomie przeżył ostatnie osiem lat wie, że rządy PO-PSL były największym nieszczęściem, jakie dotknęło Polaków od czasu magdalenkowego szalbierstwa. Nie tylko z uwagi na rozliczne akty zaprzaństwa, zamach smoleński i skutki zbliżenia z kremlowskimi bandytami, ale z powodu ogromu przestępstw, afer i pospolitych niegodziwości, jakich dopuszczali się przedstawiciele tego reżimu. Przez długie osiem lat mój kraj był pustoszony przez grupę regresywnych, prymitywnych typów, powiązanych wspólnotą kłamstwa i nienawiści, a niemal każdy dzień przynosił wiedzę o kolejnych aktach podłości i nadużywania prawa. Nie były to pojedyncze incydenty, ale planowe i konsekwentne działania mające na celu represjonowanie obywateli i budowę państwa policyjnego.
Jestem przekonany, że Polacy nie wybrali Andrzeja Dudy z powodu jego doświadczenia politycznego i składanych "obietnic wyborczych", lecz dlatego, że mieli dość prezydentury opartej na fałszu, agresji i totalnej ignorancji. Nie powierzyli rządów politykom PiS, bo liczyli na "linię porozumienia" i obietnicę 500+, ale to, by przeciąć łańcuch hańby i upokorzeń i wyrwać Polskę z łap łajdaków i sukcesorów komunizmu.
Bez rzetelnej oceny tego okresu, bez prawdy o realiach III RP i napiętnowania winnych wieloletniej zapaści - próżne są nadzieje na jakąkolwiek "zmianę".
Tymczasem po sześciu miesiącach sprawowania władzy przez układ Prawa i Sprawiedliwości, nie tylko nie mamy informacji o kulisach rządów reżimu PO-PSL, ale nie doczekaliśmy się próby wyjaśnienia jakichkolwiek przestępstw, afer i matactw poprzedniej ekipy. Przez ostatnie pół roku rząd PiS nie przedstawił ani jednego audytu ministerialnego i nie sformułował żadnego zarzutu pod adresem przedstawicieli reżimu. Polacy nadal nie wiedzą o korupcji, nepotyzmie czy ustawionych przetargach. "Odzyskana" przez PiS prokuratura nie prowadzi postępowań w sprawie afery marszałkowej, stoczniowej, gazowej czy hazardowej, ani w żadnej z setek innych afer, o jakich słyszeliśmy w ciągu ostatnich lat. Nic nie słychać o odpowiedzialności karnej i politycznej za paktowanie z Putinem, o zarzutach zdrady dyplomatycznej, o szukaniu winnych represji i przestępstw sądowych, o rozliczeniu samowoli służb specjalnych, o ściganiu służalczych sędziów, prokuratorów i policjantów. Zadziwia też nonszalancja, z jaką prezydent Andrzej Duda traktuje sprawę Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI - dokumentu, który jest źródłem bezcennej wiedzy o funkcjonowaniu przestępczego układu III RP. "Ta sprawa nie jest w tej chwili najważniejsza" - orzekł następca B. Komorowskiego. "Mam znacznie poważniejsze sprawy, co do których zobowiązałem się względem wyborców" - uznał prezydent i do tej chwili odmawia nawet ujawnienia, czy jest w posiadaniu tajnego dokumentu.

Tylko dwie przyczyny mogą tłumaczyć taką sytuację - albo przez osiem lat popełnialiśmy kardynalny błąd, dopatrując się zła w rządach reżimu PO-PSL, albo obecna ekipa chce ukryć przed Polakami wiedzę o funkcjonowaniu "demokracji" III RP i zamierza uciec od obowiązku rozliczenia poprzedników.
Zdecydowanie odrzucam płytkie sofizmaty, którymi wyznawcy partyjnych dogmatów i żurnaliści "wolnych mediów" karmią wyborców PiS. Wyjaśnienia w rodzaju - "to za wcześniej", "nie jest to dobry czas", "nie można dawać powodów do ataku", "trzeba prowadzić spokojną grę i uśpić przeciwnika" - nie zasługują na uwagę ludzi rozumnych. Takie brednie słyszeliśmy przez ostatnie ćwierćwiecze, a pojawiają się wówczas, gdy próbuje się ukryć przed Polakami prawdę lub chce rozgrzeszać błędy i zaniechania polityków. Wiarygodności takich stwierdzeń nie potwierdzają żadne fakty i nigdy nie słyszano, by hordy barbarzyńców zaniechały ataków z powodu uległości ofiary. Dowodzi tego również buta dzisiejszych "targowiczan", wynikająca z poczucia bezkarności i wiary w niemoc PiS.
To zaniechanie jest tym bardziej naganne, że ze strony przedstawicieli grupy rządzącej wielokrotnie słyszeliśmy publiczne deklaracje o sporządzeniu audytów i ujawnieniu stanu państwa. Już w sierpniu 2015 roku szef BBN Paweł Soloch składał obietnicę "sporządzenia przeglądu i audytu szeroko pojętego bezpieczeństwa narodowego", informując, że takie zadanie postawił przed nim nowy prezydent. Soloch twierdził wówczas, że A.Dudę "interesuje sprawa wydawania pieniędzy na zakupy broni i sprzętu wojskowego", że zamierza zbadać "problem rezerw mobilizacyjnych" i "kwestię żołnierzy kontraktowych". Zapowiadał także "zmiany w strukturze i organizacji biura" , które miały wynikać z "faktu, że nowy prezydent ma swoją wizję działań w obszarze bezpieczeństwa".
Żadna z deklaracji Solocha nie została spełniona. Do dziś Polacy nie mają wiedzy o stanie bezpieczeństwa narodowego i nie znają "dokonań" ekipy B. Komorowskiego. To szczególnie rażące zaniedbanie, którego skutki będą odczuwalne przez następne lata. Zachowanie niezmienionej struktury i organizacji BBN dowodzi natomiast, że nowy prezydent ma " wizję działań w obszarze bezpieczeństwa " identyczną, jak poprzedni lokator Belwederu.
"Zaczniemy od audytu i sprawdzenia tego, co zastaniemy w kancelarii premiera" - twierdziła Beata Kempa, po objęciu stanowiska szefowej KPRM. "Przedstawimy Polakom bilans otwarcia" - obiecywał w październiku ub.r. wicepremier Jarosław Gowin, zaś na początku marca br. premier Beata Szydło zapewniała, że - "opinia publiczna będzie na bieżąco informowana o stanie państwa, jaki zastaliśmy po przejęciu rządów". Konkretną deklarację złożył również w połowie marca koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński obiecując, że do końca miesiąca przedstawi wyniki audytu w służbach, bo nie widzi "najmniejszego powodu, by informacje o patologii w służbach były chronione tajemnicą państwową".
Dziś zaś padła obietnica, że w najbliższą środę rząd dokona prezentacji audytów poszczególnych ministerstw. Przypuszczam, że jeśli w ogóle dojdzie do takiej prezentacji, zostanie ograniczona do rzeczy doskonale znanych, do ogólników i spraw podrzędnych.
Przedstawiciele PiS mogą czuć się bezpiecznie składając puste deklaracje i mamiąc wyborców wizją rozliczenia poprzedniej ekipy. Żadne "wolne" medium nie pozwoli sobie na krytyczną ocenę tej władzy i nie ośmieli domagać spełnienia obietnic.
Po półroczu zwodniczych zapewnień i kiepskich gier medialnych, trzeba przyjąć, że partia Jerosława Kaczyńskiego w sposób całkowicie świadomy ukrywa wiedzę o okresie rządów PO-PSL i nie wykazuje woli rozliczenia swoich poprzedników.

Próba odpowiedzi na pytanie - dlaczego tak się dzieje, nie jest łatwa. Brak autentycznie wolnych mediów uniemożliwia kontrolę społeczną, w tym zadawanie kłopotliwych pytań przedstawicielom władzy. Oczekiwania wyborców na rzetelne podsumowanie rządów PO-PSL są częściowo zaspokajane przy pomocy kontrolowanych "przecieków". Poszczególni żurnaliści "wolnych mediów" otrzymują dostęp do sprawozdań, by epatować odbiorców banałami lub "rewelacjami" o zakupach prezentów. Najbliższa (środowa) inscenizacja może również posłużyć do zwekslowania tematu rozliczeń i zastąpienia go jałowymi zarzutami.
Wyborcy PiS cierpią zaś na zbyt głęboki deficyt odwagi i samodzielnego myślenia, by zdobyli się na krytyczną ocenę lub formułowanie żądań.
Można oczywiście dywagować, że ukrywanie wiedzy o stanie państwa jest "zabiegiem prewencyjnym" przed warszawskim szczytem NATO lub wynika z realizacji wyśmienitych "strategii" Jarosława Kaczyńskiego. Można posądzać polityków PiS o "pasterską" troskę wobec elektoratu lub imputować im zamysł oszczędzenia Polakom szoku informacyjnego. Można nawet podejrzewać, że politycy ci lepiej od nas wiedzą - kiedy i co wolno ujawnić i trwają w przekonaniu, że nieodpowiedzialne szafowanie takimi informacjami mogłoby doprowadzić wyborców do groźnej konstatacji - gdzie była i jest owa demokracja III RP, o której istnieniu zapewniają nas mędrcy z PiS?
Sądzę jednak, że jedną z ważnych wskazówek dla rozwikłania tej zagadki poznaliśmy w lutym br. Pojawiły się wówczas doniesienia, że wnioski z audytu początkowo planowano zaprezentować w czasie konferencji z okazji 100 dni rządu Beaty Szydło. Zrezygnowano jednak z prezentacji "w związku z medialnym zamieszaniem wokół dokumentów przejętych w domu Czesława Kiszczaka". W audycji RMF FM, szefowa gabinetu premier Szydło Elżbieta Witek, pytana przez słuchaczy o audyt rządów PO-PSL odpowiedziała - "Audyt jest gotowy, ale jeśli popatrzymy na to, co się dzieje - teczki Kiszczaka, 100 dni rządu - wkładanie tego jedno w drugie spowoduje totalny chaos informacyjny". Padła też zapowiedź - "Chcemy to zrobić niebawem, na następnym posiedzeniu Sejmu".
Na "następnym posiedzeniu Sejmu" ( 9-11 marca br.) nie przedstawiono oczywiście żadnego audytu, warto jednak zwrócić uwagę na argumentację szefowej gabinetu premiera. Pojawia się pytanie - czy rzeczywiście, ujawnienie w tym samym czasie tzw. teczek Kiszczaka stanowiło tylko przeszkodę "pijarowską", informacyjną, czy też mogło mieć głębsze znaczenie? Czy istnieje związek pomiędzy tym wydarzeniem, a rezygnacją z rozliczenia poprzedników?
W tekście "JAK PRZEGRAĆ W OBRONIE III RP - hipotezy i teorie", z 22 lutego br. przedstawiłem kilka hipotez związanych z kombinacją operacyjną pt. teczki Kiszczaka. Omawiając jedną z nich napisałem - " Może się zatem zdarzyć, że celem obecnej kombinacji jest wprowadzenie do "obiegu publicznego" dokumentów/informacji niekorzystnych lub dyskredytujących układ rządzący. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy w odzyskanych przez IPN "zbiorach Kiszczaka" (bądź w prywatnym archiwum innego, prominentnego esbeka) zostaną znalezione dokumenty świadczące o współpracy agenturalnej któregoś z czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości bądź informacje obciążające (kompromitujące) najważniejsze postaci "środowiska patriotycznego". Jeśli wcześniej, z tego samego źródła uzyskano szereg wiarygodnych dokumentów, na jakiej podstawie można wykluczyć prawdziwość tego, konkretnego przekazu? Kto uwierzyłby, że esbek przechowujący oryginały dotyczące TW "Bolka" lub teczki niezwykle cennych agentów, kolekcjonuje w swoich zbiorach pospolite "fałszywki" i zbiera informacje pozbawione znaczenia? Takie "znalezisko" byłoby cennym elementem rozgrywki prowadzącej do rozpisania wcześniejszych wyborów lub przez długie lata pozwoliło eksploatować temat niewygodny dla PiS-u."
Nietrudno zauważyć, że rozgrywka z tzw. teczkami Kiszczaka stanowiła swoistą cezurę i miała wpływ na decyzję o odstąpieniu od publikacji wyników audytów. I nie tylko, bo niemal w tym samym czasie wyciszono temat ujawnienia "zbioru zastrzeżonego" oraz zrezygnowano z nagłaśniania projektu ustawy ograniczającej emerytury esbeckie. Choć przeszkoda, w postaci obawy o " spowodowanie totalnego chaosu informacyjnego " wkrótce ustąpiła, PiS nie powrócił już do pomysłu ogłoszenia audytów i poprzestał na epatowaniu jałowymi obietnicami.

Ukrywanie wiedzy o stanie III RP i zaniechanie rozliczeń poprzedniego reżimu, jest oczywistym dowodem słabości grupy rządzącej. Świadczy o tym również kondycja sztucznie wykreowanych przeciwników i zakres spraw, jakie zostały narzucone PiS-owi w czasie ostatniego półrocza. Jeśli do miana "najgroźniejszych wrogów" partii pana Kaczyńskiego pretendują - średnio inteligentny sędzia i gromada jazgotliwych zamordystów, trudno się spodziewać, by taka formacja polityczna mogła przeprowadzić autentyczne zmiany lub potrafiła zerwać ze spuścizną III RP.
Skoro bez najmniejszego problemu narzucono PiS-owi nonsensownych "spór o Trybunał" i wepchnięto w zdradliwą "pułapkę demokracji", nie wolno wierzyć, że partia pana Kaczyńskiego zechce osądzić bandytów i aferzystów lub podejmie jakąkolwiek "kontrowersyjną" sprawę. Rezygnacja z rozliczenia reżimu PO-PSL jest konsekwencją świadomego wyboru, dokonanego już na początku kadencji PiS. Dopuszczono wówczas, by temat "zagrożenia demokracji" został sfingowany, nagłośniony i narzucony Polakom, jako wiodący motyw walki politycznej. Opisując tę kombinację w styczniu br., twierdziłem - " Odtąd każdy łajdak, któremu chciano by postawić zarzuty, będzie mógł wylewać żale na forum PE i udowadniać, że stał się ofiarą "nagonki politycznej". Gdyby komuś przyszło do głowy stawiać przed sądem polityków PO-PSL - niechybnie usłyszymy o okrutnym "prześladowaniu opozycji" i "zamachu na demokrację". Tym kontroskarżeniem można zablokować wszelkie działania w sprawie Smoleńska, ale też sprawy dotyczące afer i pospolitych przestępstw . Formuła, zastosowana podczas kombinacji okaże się przydatna w każdym przypadku, w którym dojdzie do naruszenia interesów układu III RP. Można ją również zastosować do forsowania interesów niemieckich i unijnych".

A skoro mówimy o świadomym wyborze, to słabość PiS-u jest również zamierzona i nie sposób jej definiować poprzez kategorię błędów i zaniechań. Im częściej wyborcy będą słyszeli, że ta władza pada ofiarą agresorów i ma ograniczone pole kontrataku - tym łatwiej przyjdzie omijać sprawę rozliczeń i unikać odpowiedzialności za złe rządy. Warto pamiętać, że takie myślenie cechuje ludzi zagubionych w rzeczywistości III RP, ale jest niezwykle korzystne dla wyrachowanych cwaniaków, którzy z "bycia ofiarą" uczynili sposób na oszukiwanie wyborców i sprawowanie "rządu dusz".
Nie wykluczam, że obecna ucieczka od " tematów trudnych " i brak woli rozliczenia układu III RP , może świadczyć o istnieniu zakulisowych ustaleń i koneksji, w których oportunizm, kunktatorstwo lub groźba użycia komprmateriałów stanowią ważną platformę porozumienia.
Spektakl rozgrywany przed oczami wyborców, byłby wówczas kiepską inscenizacją "Boskiej komedii", w której napis na piekielnej bramie zasłonięto hasłem porozumienia i dialogu, zaś role "dobrych" i "złych" postaci zależą wyłącznie od fantazji reżysera.

Aleksander Ścios
Blog autora

Z komentarzy na blogu Autora:
Wąż Wystygły 9 maja 2016 21:16

Panie Aleksandrze,

powinien Pan objąć stanowisko krajowego jasnowidza. Ilekroć Pana oceny wydają się z początku zbyt surowe, przedwczesne, niesprawiedliwe, skrajne etc., zazwyczaj nie potrzeba zbyt długo czekać, żeby się potwierdziły w całej rozciągłości.

Po półroczu rządów "drobnej zmiany" trzeba się już bardzo wysilać, żeby nadal nie widzieć, jaki jest ich wspólny mianownik: dużo gadania, chętnie podlanego sosem patriotycznym ("świetne przemówienia", "mocne wystąpienia", "bezlitosne gaszenie przeciwnika" itp.) - i brak działań, na które wszyscy daremnie czekamy.

Zastanawia mnie rola w tym wszystkim Jarosława Kaczyńskiego. Można by sądzić, że kto jak kto, ale on powinien mieć wszelkie motywy, żeby zrobić w Polsce porządek, a nic go w tym nie hamuje (przecież nie pragnie pieniędzy ani kariery). A tymczasem nie robi tego, co trzeba. Albo więc jest już stary i nie nadaje się do niczego, albo ma ręce związane czymś, o czym nie wiemy.

Pozdrawiam Pana

Aleksander Ścios 10 maja 2016 10:51

Wąż Wystygły,

Niestety, do stanowiska "krajowego jasnowidza" pretenduje tylu mędrców z "wolnych mediów", że nie zamierzam o nie walczyć.
Mają tę przewagę, że ich wizje są zawsze pozytywne i miłe dla czytelnika. A ponieważ czytelnik, tuż po przeczytaniu zapomina wywód mędrca, nie ma niebezpieczeństwa, że ktoś krzyknie - "sprawdzam".
Przyznam się Panu, że niespecjalnie zastanawiam się nad rolą Jarosława Kaczyńskiego. Przyjmuję za pewnik, że cała "strategia polityczna"PiS-u jest autorstwa tego pana (o czym zresztą wciąż nas zapewniają) i ponosi on całkowitą odpowiedzialność za działania obecnej ekipy. Bez zrozumienia przyjmuję opinie, jakoby ten polityk był "największym mężem stanu", a z rozbawieniem porównania tej postaci do Józefa Piłsudskiego.
Miarą polityka jest skuteczność. Jeśli od 1989 roku tkwimy w tej samej (acz modyfikowanej) rzeczywistości III RP i nadal doświadczamy wszystkich patologii tego tworu, nie można mówić, że mamy polityków na miarę II Rzeczpospolitej - państwa, które powstało wbrew woli całej Europy i zbudowało swoje fundamenty od podstaw.
Póki pan Kaczyński jest piewcą magalenkowego potworka - "demokracji" III RP i mami wyborców wizją "naprawy", nie przyznam mu nawet miana dobrego polityka.
Napisał Pan - "Albo więc jest już stary i nie nadaje się do niczego, albo ma ręce związane czymś, o czym nie wiemy".
Jest to bardzo sensowne albo-albo. Pora wówczas zrozumieć, że nie można dłużej pokładać nadziei w działaniach pana Kaczyńskiego i jego formacji. Trzeba wyjść poza "zaklęty krąg" i odświeżyć nasze marzenia o Polsce.

Pozdrawiam Pana

***

Urszula Domyślna 10 maja 2016 00:17

Panie Aleksandrze,

Po prostu brak słów.

Czy oni mają nas wszystkich za idiotów?

Kiedy przeczytałam o środowym "audycie" na konferencji prasowej - osłupiałam.

Mija siedem miesięcy rządów PiS, a przedtem osiem lat tej partii w ławach opozycji. Szczegółowe rozliczenia, z rozpisaniem na resorty i gotowymi wnioskami do prokuratury, powinny być od dawna gotowe i prowadzone w trybie nadzwyczajnym przed Trybunałem Stanu, a nie omawiane podczas konferencji dla dziennikarzy.

Obserwujemy działania niegodne, ośmieszające rządzących i upokarzające wyborców, którzy im zaufali. Bo rozliczenia to nie tanie sensacyjki dla gawiedzi typu "gęsiarka", czy ukradziona sokowirówka, tylko sprawy najwyższej wagi państwowej!


Stąd coraz mniej wątpliwości, że to, co obserwujemy, to celowe zaniechania, wynikające z uwikłania się "dobrej zmiany" w jakiś ponury, zgubny dla Polski kontrakt, będący kontynuacją układu z Magdalenki. Z tym samym hasłem przewodnim: "my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych".

Najżałośniejszy jest fakt, że zmowa elit Okrągłego Stołu jest niewolniczo przestrzegana tylko przez jedną stronę. Drugiej, aktualnie odgrywającej rolę "opozycji", dziwnie niestraszne "haki" i "komprmateriały".

Jak Pan myśli, dlaczego?

Pani Urszulo,

Pytanie - czy oni uważają nas za idiotów, jest oczywiście retoryczne.
PiS z taką łatwością prowadzi nas na manowce i zaszczepia fałszywe pojęcia, że politycy tej partii nie mogą żywić szacunku do intelektu wyborców. Zresztą, to pamiętne hasło PiS-u - "Polacy zasługują na więcej" staje się dziś symbolem ogromnej pogardy dla społeczeństwa.
Zadała Pani ciekawe pytanie o przyczynę przestrzegania przez PiS zasad magdalenkowej niby-państwowości.
Podejrzewam, że nam się tylko wydawało (a przynajmniej niektórym), jakoby ta partia nie była integralną częścią systemu III RP i nie dążyła do jego utrzymania. Tak uważali ludzie, którzy nie chcieli słyszeć tego, co mówi J.Kaczyński i imaginowali sobie, że mają do czynienia z grupą "antykomunistycznych patriotów".
Obecne zachowania PiS-u powinny zweryfikować taki pogląd, choć mam słabą nadzieję, że zostaną dostrzeżone przez elektorat.
Dlaczego zaś owej "opozycji" niestraszne "haki" i "komprmateriały"?
Może dlatego, że te najmocniejsze są w rękach prawdziwych graczy, zaś te, którymi dysponuje dziś grupa rządząca, nigdy nie zostaną użyte. Nie sądzi Pani chyba, że "koledzy" z Platformy mieliby obawiać się ze strony "kolegów" z PiS-u tak nieparlamentarnych zachowań.

Pozdrawiam serdecznie

Urszula Domyślna 10 maja 2016 18:06


Panie Aleksandrze,

Czy moje pytanie było retoryczne? Ależ oczywiście!
Władza uderza do głowy, więc pisowskie "nowe polskie" homogenizują się w przyspieszonym tempie i niedługo przestaną się różnić od tych, co chcieli tylko - "by żyło się lepiej. Wszystkim."

Doskonale ujął to pan Marcin Ís w komentarzu z 7 maja 2016 (10.14):

PiS nauczył się w końcu PiaRu i kiwa Polaków zawodowo. Od zawsze uważam, że taka postawa jest bardziej podła niż postawa PO, N, ZSL - ludzie tego kartelu wiedzą czego mogą od nich oczekiwać - nie mówiąc już o niemal szlachetnym SLD, który jest wzorem lojalności wobec swoich postkomunistycznych wyborców.

Odnośnie nadgorliwego przestrzegania zasady pacta sunt servanda , którą "Targowica" traktowała znacznie swobodniej, to niedawno usłyszałam od osoby "zbliżonej do", ze szczęśliwie zachowaną zdolnością krytycznego myślenia:

"A co ty sobie wyobrażałaś? Że ludzie, którzy od trzydziestu lat chodzą razem na wódkę, a kłócą się tylko do kamer, będą sobie naraz krzywdę robić?"

Przykładami można sypać jak z rękawa, z tym że i tu PiS - raczej "daje ciała".

Bez wahania (acz bez wzajemności) popiera się Marka Belkę na stanowisko prezesa EBOiR i to samo zamierza się zrobić z kandydującym ponownie Tuskiem. Bo "należy wspierać Polaków". Zadziwiające, że nikt z pisowskich "elit" nie widzi umysłowej i moralnej nędzy w promowaniu osoby, którą jeszcze w zeszłym roku oskarżało się o współudział w zamachu smoleńskim. Uwieńczony słynnymi "żółwikami" z towarzyszem Putinem.

Z wielkim zażenowaniem linkuję wyjaśnienia:

Posłanki Pawłowicz => klik
Posła Riczarda Henry'ego (plus ocena komentatorów z NB) =>klik

Pozdrawiam Pana serdecznie

Aleksander Ścios 11 maja 2016 19:41

Pani Urszulo,

Dziękuję, że zwróciła Pani uwagę na rzeczywiste relacje w świecie polityki. Przed kilkoma miesiącami, w tekście "Dwie perspektywy" przypomniałem, że politycy PiS, publicyści i intelektualiści kojarzeni wówczas z opozycją, nigdy nie utracili więzi towarzyskich, zawodowych lub finansowych z grupą nazywaną establishmentem III RP.
Nadal istnieją relacje, która tak trafnie nazwał Pani rozmówca - "ludzie, którzy od trzydziestu lat chodzą razem na wódkę, a kłócą się tylko do kamer, będą sobie naraz krzywdę robić?"
To sprawia, że my-wyborcy i oni-politycy, patrzymy na rzeczywistość z dalece różnych punktów widzenia i oceniamy sprawy z innej perspektywy. Często o tym zapominamy.
"Kłótnie przed kamerą", czy buńczuczne wypowiedzi niektórych polityków, są tylko teatrem rozgrywanym na potrzeby gawiedzi.
Poparcie dla kandydatury Tuska, to już znacznie poważniejsza sprawa. Na TT napisałem, że jeśli PiS ośmieli się poprzeć Tuska, mam nadzieję, że Polacy już nigdy nie poprą PiS-u. Bo nawet szalbierstwo "dobrej zmiany" powinno mieć granice.
Ten człowiek ponosi odpowiedzialność za paktowanie z kremlowskimi zbrodniarzami i wepchnięcie Polski w łapy naszych odwiecznych wrogów. Jest winny wszystkich nieszczęść ostatnich ośmiu lat. Swoją działalnością w strukturach unijnych udowodnił głęboką nienawiść do Polski i Polaków. To arcyszkodnik, który resztę życia winien spędzić w murach więziennych. Dlatego uznawanie go za reprezentanta polskich interesów, uwłacza każdemu Polakowi.

Kto ośmiela się (choćby dywagować) nad poparciem dla takiego typa lub próbuje udowadniać (co już się czyni), że jego wybór stanowi "mniejsze zło" - nie zasługuje na miano polskiego polityka ani naszego przedstawiciela. Nie zasługuje na jakiekolwiek poparcie i zaufanie.
Nie dziwię się, że z tym projektem wystąpił R. Czarnecki - człowiek załgany, głupi i próżny, którego przeszłość polityczna, predyspozycje intelektualne i zakres obecnych "dokonań", winny na zawsze dyskwalifikować. Nie dziwię się dlatego, że ten pan jest jednym z najbliższych zauszników J,Kaczyńskiego i ujawniając zamysł poparcia kandydatury DT sonduje w ten sposób reakcje opinii publicznej. Myślę, że taka decyzja już zapadła. Trzeba więc, by do wyśmienitego strategia PiS dotarł mocny i czytelny przekaz o tym, co myślimy o takich pomysłach.

Pozdrawiam serdecznie

***

PasjonatLeonaWachholza 9 maja 2016 22:21

Cytat:"Wyborcy PiS cierpią zaś na zbyt głęboki deficyt odwagi i samodzielnego myślenia, by zdobyli się na krytyczną ocenę lub formułowanie żądań".

Napisałem dzisiaj do @pisorgpl na Twitterze (pisałem o tym ostatnie 8 lat za czasów rządów PO/PSL do różnych ludzi, nie odpowiedział nikt! - wystarczy, że podam nazwiska Panów Biernackiego, Bondaryka, Wojtunika) pytanie, czy mają już gotowy projekt wprowadzenia pojęcia nepotyzmu do kodeksu karnego (to samo zresztą napisałem do Pana ministra, koordynatora Mariusza Kamińskiego tuż po objęciu przez Niego tej funkcji , nie dostałem jeszcze odpowiedzi) i jego karalności. I wcale nie chodzi o to, by nepotyzm był surowo karany, nie! Chodzi o zasady!


Mają większość, więc taka nowelizacja kk to bułka z masłem. Wtedy uwierzę, że nowa władza chce realnie z tym walczyć, bo jakieś wewnętrzne rozporządzenia zakazujące nepotyzmu wydane przez np. KPRM mnie nie interesują. To się nie powiedzie, gdy mówimy o walce z nepotyzmem w całym kraju, we wszystkich instytucjach państwowych, samorządowych.

Tutaj chodzi o systemową walkę z tym zjawiskiem i trwały efekt: wtedy otrzymujesz realną szansę na uczciwe zdobycie pracy, ba - na samą rozmowę o tej pracy, by się pokazać, zaprezentować etc., bo wielu z nas takiej szansy nie miało przez ostatnie 8 lat, choć np. ukończyliśmy studia prawnicze z nagrodą lub wyróżnieniem, posiadamy opinie od światowej sławy kryminalistyki, w której zostaliśmy ocenieni jako uczciwi ludzie i pod względem etyczno-moralnym na wysokim poziomie (szkoda, że np. tą uczciwością i etyką nie ugotuję obiadu lub nie zapłacę rachunku za czynsz) na dojście do danego zawodu, poza tym CBA mogłoby wtedy mieć kolejny realny instrument do walki z ta patologią.

Niby bardzo proste to jest do wykonania dla obecnego rządu, prawda?!

To dlaczego o takim projekcie nie słyszymy? Mamy mieć kolejne 8 lat zniszczone przez nepotyzm a potem będziemy się dowiadywać, że np. w ABW dostała pracę dziewczyna, która nawet nie potrafiła zabezpieczyć terenu w trakcie czynności procesowo-kryminalistycznej, którą jest przeszukanie, bo miała tatusia lub wujka ze służb?! lub inna dziewczyna dostała pracę w BOR, bo tam był Jej tatuś?!

Doskonale rozumiem, że jestem tylko szarym internautą (liczę się z tym, że i tym razem nikt mi nie odpowie), który walczył z tą patologią, którą jest nepotyzm bez dwóch zdań (to zjawisko to nie tylko brak szans na pracę, to cały cykl niszczenia życia ludziom) jak tylko potrafiłem, poza tym walczę nie tylko o siebie, o uczciwe otrzymanie szansy na pracę, ale także o innych podobnych do mnie wariatów, dla których bycie w tak lub inaczej rozumianej pracy śledczej, analitycznej było i jest nadal marzeniem życia.

Podsumowując podzielam obawy Pana Aleksandra, nasłuchałem się już wszelkich kłamstw, obietnic od innych ludzi z innych rządów i na obecną chwilę nie widzę nawet zalążków zmian, bo ogłoszenie naboru do BOR dla nowych, uczciwych, ambitnych ludzi to jest pocieszające i godne uwagi na pewno, ale przecież nie chcemy być pocieszani, lecz chcemy widzieć realne zmiany w całej strukturze naszego kraju.

Aleksander Ścios 10 maja 2016 10:57

PasjonatLeonaWachholza,

Wprowadzenie karalności za nepotyzm, wywołałoby trzęsienie ziemi. Czy wyobraża Pan sobie - ile nowych zakładów karnych musiałby wybudować ten rząd i kim uzupełniłby zdziesiątkowane kadry samorządowców i polityków?
Patrząc na politykę kadrową PiS-u, obawiam się, że nie jest to partia gotowa do podjęcia takich wyzwań.

PasjonatLeonaWachholza 10 maja 2016 11:27

Tego się właśnie obawiam :-), w tej kwestii jestem radykałem, ale przy takim rozwiązaniu mielibyśmy klarowną sytuację, czy zmiany będą trwałe i dla wszystkich (nie tylko dla uprzywilejowanych), czy też nowa ekipa będzie powtarzać błędy starej ekipy: mamy władzę, więc dajemy pracę znajomym, rodzinie etc.

Dziękuję Panie Aleksandrze za ten mocny tekst, chciałbym wierzyć, że ludzie z PiS i z rządu czytali go lub przeczytają.

***

Jasiu Z Hameryki 10 maja 2016 00:16

Ja patrze na to troche z innego punktu widzenia. Jaka jest roznica pomiedze KODziarzem a PiSowcem? Bo tutaj nalezy sie dopatrywac rozmiarow lobotomii ktora przeprowadzono na Polakach. KODziarz mowi ze chce byc Europejczykiem a PiSowiece mowi ze chce byc Polakiem. Ktos moze powiedziec, ze mozna byc zarowno Europejczykiem jak i Polakiem. Otoz nie mozna!!! I tego masy nie rozumieja. Nawet te masy "wyksztalciuchowe". Kiedy zostanie ukonczony proces federalizacji Europy to przestana istniec panstwa ktore sie na nia zlozyly. Nie mozna juz bedzie byc Polakiem, bo Polski nie bedzie. Jestem nie tylko przekonany, ale tak tez wyglada jak sie patrzy na Manifest z Ventotene, ze ludzie, ktorzy beda sie uwazac za Polakow beda represjonowani albo zwyczajnie likwidowani. Jestesmy juz bardzo blisko tego celu. Altiero Spinelli nie doczekal sie wprowadzenia "Konstytucji Europejskiej" ktora dawalaby europejskiej sitwie legalne narzedzia do fizycznej likwidacji tych ktorzy uwazaliby sie za np. Polakow. Z konstytucja sie nie powiodlo, wiec wybrano droge stopniowego wprowadzania "protokolow" i porozumien, ktore systematycznie kompletuja elementy Konstytucji Europejskiej. Ostatnie, lizbonskie, postuluja bezwzgledna wyzszosc prawa Europejskiego nad narodowym. A wiec sa to doslownie ostatnie momenty, kiedy Polska zniknie z mapy, a jezyk polski zostanie zabroniony. To wszystko przerabialismy, to nie jest takie oderwane od rzeczywistosc, wiec nie musze przypominac. Czy jeszcze sie da cos zrobic? Nie wiem... Chyba bardzo niewielu politykow, nawet w PiS, rozumie skale zagrozenia i powage sytuacji. Panstwo na tym blogu pewnie tez to zignorujecie jaki jeszcze jedna teorie spiskowa.

Jasiu z Hameryki.

Jasiu Z Hameryki,

To jest realne zagrożenie i nie sądzę, by ignorowali je ludzie rozumni. Zakusy obecnej Unii Niemieckiej ( bo reprezentuje ona głównie interes tego państwa) nie są niczym nowym.
Niemcy zawsze pragnęli wynarodowienia Polaków ( i nie tylko nas) i próbowali ten program realizować podczas II wś.
Dziś te projekty zyskują wsparcie i "podbudowę ideologiczną" ze strony światowego lewactwa.
Nie sądzę jednak, by powiódł się taki zamysł. Unia jest już tworem martwym, a jej upadek uważam za kwestię czasu.

***

Rospin 10 maja 2016 04:40

Witam Panie Aleksandrze i dziękuję za to co Pan robi dla Polski.Od kilku lat z uwagą czytuję Pańskiego bloga. Dziś postanowiłem się odezwać w temacie.Myślę, że motorem i hamulcem działań obecnych partii, tylko w ograniczonym zakresie są ich liderzy.I o ile dla szeroko pojętej postkomuny(ukrytej za wieloma sztandarami) sterowanie pochodzi z teczek w Moskwie i ich kopii w Berlinie, o tyle PIS mógł i zapewne dostał dyrektywy zza Oceanu. Pierwszym punktem polityki amerykańskiej jest przecież "utrzymanie stabilizacji" w Europie.Lewackie ideologie nie są przecież wyłączną domeną Europy, a samodzielność jest zastrzeżona dla silnych.Być może,dostaliśmy pozwolenie na zmiany, ale pod warunkiem powtórki z grubej kreski i pełnej uległości wobec Waszyngtonu. Trzeba przecież pamiętać, że bandyci od Stalina zagarnęli Polskę, ale za przyzwoleniem aliantów.A postkomuna była dla Zachodu bardzo wygodna. Umożliwiała drenaż w niespotykanej skali,zadowalając się tylko napiwkiem od wielokrotnie zawyżanych kontraktów.Nieszczęśliwie, w kwestiach bezpieczeństwa, jesteśmy zdani na Zachód.Pocieszające tylko, że w odróżnieniu od wschodniej dziczy, oni sojuszników nie traktują jak hordy Czyngiz Chana.Polska jest skazana na wielkość lub upadek, ale droga do wielkości będzie długa, żmudna i kosztowna.Czy podołamy? Serce mówi że tak. Pozdrawiam

Rospin,

Witam Pana. Obawiam się, że będziemy mieli problem z takim rodzajem argumentacji. Jeśli chce Pan utrzymywać, jakoby "PIS mógł i zapewne dostał dyrektywy zza Oceanu" i sugeruje, że obecny stan III RP jest zależny od woli Waszyngtonu - uprzejmie proszę o pełne uzasadnienie takiej tezy. O wskazanie konkretnych przesłanej, faktów i dowodów.
Nie przekonują mnie dywagacje oparte na fałszywym zestawieniu zależności od Moskwy z rzekomym podporządkowaniem USA. To głęboko nieprawdziwe, ahistoryczne uproszczenie, z którym wielokrotnie tu walczyłem.
Proponuję, byśmy wpierw pozbyli się z naszego kraju rzeszy moskiewskiej agentury i różnych "przyjaciół" Rosji, a dopiero później zawracali sobie głowę podległością Ameryce, spiskami żydowskimi czy unijną "okupacją".
Powiem nawet, że życzę sobie i innym, byśmy w wolnej Polsce mieli tylko dylematy związane z takimi sprawami.


Pozdrawiam

***

Iwona 10 maja 2016 19:02

Czy w przypadku partii "dobrej zmiany" "brak odwagi" w ujawnieniu ciemnych spraw III RP to tylko brak odwagi w zmierzeniu się z Potworem, czy stoi za tym coś jeszcze innego?

"Prawo i Sprawiedliwość wycofuje się z ekspresowego ujawnienia zbioru zastrzeżonego zgromadzonego w Instytucie Pamięci Narodowej. "Zetka", w której zgromadzone są do tej pory nieujawniane akta służb specjalnych PRL, będą sprawdzane przez maksymalnie rok, a nie ujawnione w ciągu trzech miesięcy. Z kolei minister Antoni Macierewicz (PiS) chciałby, aby "zetkę" zlikwidować jak najszybciej. Według szefa MON utrzymywanie tajności "zetki" "tworzy fikcyjną elitę ludzi" w życiu publicznym i biznesie.

W obozie PiS nie ma jednomyślności ws. "zetki". - Czasami ktoś mógł z żyłki przygody współpracować ze służbami PRL, a potem już III RP go przejęła. Dlaczego mamy go pochopnie wywalać za burtę? Czymś innym jest oczywiście sytuacja, w której ktoś współpracował w złej wierze - mówi ważny polityk z kręgu PiS."

źródło: http://wiadomosci.wp.pl/kat,50352,title,PiS-opoznia-ujawnienie-zetki-najtajniejszych-akt-PRL,wid,18278555,wiadomosc.html

Czy ten ktoś, komu trzeba dać kolejną szansę i "nie wywalać go pochopnie za burtę", to ktoś z "naszych", tak jak Jerzy Zelnik? Może nawet ktoś z wpływowego grona partii "dobrej zmiany"?

Resztę można dopowiedzieć sobie w przypadku aneksu do raportu WSI czy śledztwa ws. Zbrodni Założycielskiej III RP.

Bo jak wytłumaczyć sobie sytuację, kiedy z tego świata odeszli już główni zbrodniarze PRL - gen. Czesław Kiszczak i gen. Wojciech Jaruzelski, a niechęć wobec tego śledztwa jest wcale nie mniejsza, niż za życia tych dwóch wpływowych panów?

Czy tylko jest to brak zainteresowania środowisk patriotycznych i "naszych mediów" sprawą rozliczenia zbrodni na ks. Jerzym? Taki zwyczajny brak zainteresowania, bo ludzie ci mają swoje, inne tematy?

2 lutego tego roku w sali parafialnej przy kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie odbyła się debata p.t. "Proces toruński - wyreżyserowany spektakl". Debatę zorganizowało wydawnictwo Editions Spotkania. Udział w niej wzięli dyrektor wydawnictwa Piotr Jedliński, prokurator Andrzej Witkowski, ks. Stanisław Małkowski, Kornel Morawiecki, ks. Jan Sikorski oraz Piotr Wroński.

Głos w debacie zabrał również postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Popiełuszki ks. Bartoszewski oraz pewna kobieta z publiczności. Ks. Bartoszewski z ową panią zaatakowali uczestników debaty oskarżeniem o wszczynanie śledztwa, które miałoby zaszkodzić procesowi kanonizacji.

Ta kobieta to pani Dobrzyńska, aktorka i reżyser teatralna, związana z Radiem Maryja, TV Trwam i uczelnią ks. Rydzyka. Dlaczego widmo dochodzenia do prawdy tak ją wzburzyło?

Myśmy tu, kiedyś, dyskutowali na blogu o obojętności środowisk Radia Maryja na sprawę Zbrodni Założycielskiej. Okazuje się jednak, że te środowiska pilnie trzymały ręce na pulsie i zdołały zorganizować ten dziwny teatr, w wykonaniu, jak by nie było, reżyser teatralnej...

Podsumowując, moim zdaniem, PiS jest umoczone w brudach III RP (także tych "aneksowych") podobnie, jak cała reszta towarzystwa

Pozdrawiam

Pani Iwono,

Niełatwo jest zdefiniować, a jeszcze trudniej udowodnić owo "coś innego". Od wielu miesięcy przedstawiam krytyczne oceny partii rządzącej, starając się znajdować oparcie w faktach i racjonalnych argumentach. To jednak za mało, by nazwać "coś innego".
Coraz częściej skłaniam się ku tezie, że w decyzjach politycznych PiS należy dopatrywać się ukrytych mechanizmów. Napisałem to wyraźnie w tekście. Co to znaczy?
To, co postrzegamy jako zadziwiającą słabość i ugodowość obecnej grupy rządzącej, nie musi być efektem żadnej "strategii" politycznej (nigdy o nią PiS-u nie posądzałem) ani wynikiem cywilizacyjnej wyższości "demokratów" nad barbarzyńcami, ale może wynikać z realizacji scenariusza, o którym wyborcy nie mają zielonego pojęcia. Może być efektem ustaleń poczynionych jeszcze przed wyborami, których echem były wielokrotnie powtarzane słowa J.Kaczyńskiego - "nie chcemy żadnej zemsty i odwetu", "będziemy szanować prawa opozycji".
Jakie byłyby to ustalenia i z kim poczynione, możemy się tylko domyślać. Ludzie rozumni wiedzą, że życiem publicznym III RP nie rządzą jakieś "mechanizmy demokracji" ani "naturalne procesy społeczne", ale kluby "miłośników cygar", lobbyści i korporacje, kapusie bezpieki i posiadacze ciekawych teczek oraz kasjerzy esbeckiej kasy, namaszczeni na oligarchów i biznesmenów.
Nie ma zatem powodu wierzyć, że schemat rządów PiS jest sporządzony według innego wzorca, zaś kryształowe postaci tej partii nie podlegają żadnych wpływom i ograniczeniom.
Z całą pewnością, sprawy takie, jak Smoleńsk, zbiór zastrzeżony i aneks, ale też ochrona byłego lokatora Belwederu i jego środowiska, mogły być przedmiotem "targów politycznych". Przykład roku 2007 ( i później) wskazuje, że partia pana Kaczyńskiego nie jest zdolna "ograć" przeciwnika, dlatego nie należy wierzyć w żadne fenomenalne strategie.
O tym, kto jest głównym rozdającym, można wnioskować na podstawie konkretnych decyzji, wydarzeń i faktów. Staram się je zbierać i analizować, mając nadzieję, że okażą się przydatne w nakreśleniu scenariusza naszego długiego marszu.

Natomiast w przypadku zbrodni założycielskiej III RP, dość precyzyjnie można określić krąg zainteresowany zamilczeniem tej sprawy. Byliby to - hierarchowie KK i ich akolici (tu lokuje się RM), byli żołnierze i funkcjonariusze służb wojskowych wraz z agenturą oraz ci politycy i historycy, którzy pragną zapewnić sobie przychylność tych środowisk. Ponieważ ta grupa stanowi większość establishmentu III RP, jest oczywiste, że zbrodnia na księdzu Jerzym nie zostanie wyjaśniona. Wiemy zresztą, jakie jest stanowiska A.Dudy i Z.Ziobro.

Pozdrawiam Panią

***

viva cristo rey 10 maja 2016 20:59

Witam wszystkich,

przed chwilą u p. Rachonia wystąpił gość, który był policjantem i agentem WSW - jednocześnie, już w latach 90. Rozmawiali o jego książce i działalności na Wybrzeżu, gdy rozpracowywał, jakoby, kontakty funkcjonariuszy CBŚ z Moskwą. Gdy red. Rachoń pytał kto delegował go do pracy, ten odpowiadał uparcie "kontrwywiad wojskowy". Ale konkretnie jaki kontrwywiad - dopytywał redaktor - WSI czy może już SKW? "Polski kontrwywiad wojskowy" odpowiadał agent, który przysięgę składał jeszcze przed WSW.

Coś się szykuje, nie jestem biegły w tych wywiadowczo-kontrwywiadowczych grach, ale śmierdzi mocno. Ilu takich agentów, ile i jakiej wiedzy posiadających, jest jeszcze w obiegu (ten się ujawnił, bo, jak twierdzi, musiał, w związku z zawiadomieniem i możliwości popełnienia przestępstwa)? Ile takiego, przepraszam, szajsu, jest w rękach "polskiego kontrwywiadu wojskowego" przed szczytem NATO i ŚDM-ami.

Rzeczywiście, bez skoku na głęboką wodę, bez zerwania tej pępowiny, chyba skazani będziemy na kolejne wielkie rozczarowanie.

Pozdrawiam serdecznie

viva cristo rey,

Jak załatwia się sprawy w służbach pokazał Antoni Macierewicz, na przykładzie likwidacji "centrum eksperckiego NATO". Myślę, że gdyby zależało to wyłącznie od dyspozycji ministra, tacy ludzie już dawno zwiedzaliby więzienne cele.
Nie jest tajemnicą, że w służbach III RP nadal pracują kolaboranci z tzw. służb specjalnych PRL (casus Turowicza jest tu znamienny). Piszę tzw, bo tych formacji - powołanych i zarządzanych przez okupanta, w żaden sposób nie wolno było zaliczać do służb specjalnych, a tym bardziej, służb polskich. Obszerne uzasadnienie zawarłem w książce "Bezpieka - O mitologii służb specjalnych PRL".
Przekonanie, że funkcjonariusze SB czy WSW mogli znać się na sprawach bezpieczeństwa i robocie związanej z ochroną polskich interesów, jest równie prawdziwe, jak przeświadczenie, że "służby specjalne PRL" posiadały autonomię działania.
Dlatego, gdy widzę dziś byłych esbeków, którzy są kreowani (często przy udziale żurnalistów "wolnych mediów") na ekspertów od bezpieczeństwa, przypominam sobie powiedzenie pewnego wysokiego "oficera" bezpieki, który zwykł mówić do przesłuchiwanego - "my jesteśmy po to, by trzymać was krótko za mordę".
Dzięki takim kreacjom - trzymają nadal.


Pozdrawiam Pana

***

Wojciech Miara 10 maja 2016 21:39

Aleksander Ścios,
jakiekolwiek są przyczyny zachowań obecnej władzy, a zarówno Pan, jak i komentatorzy wymienili chyba wszystkie główne możliwe przyczyny, aktualnie mijamy pewną cezurę: mianowicie elektorat z wyjątkiem fanatyków PiSu przestanie powoli obciążać odpowiedzialnością za państwo poprzedników,a z wolna zacznie przekładać swój nastrój na PiS. To potrwa długo, ale ta droga jest już niedwołalnie rozpoczęta i od tej chwili PiS osłaniając PO szkodzi już także sobie - co zresztą nikogo tam nie wzruszy. Na razie jest pycha.
Odnośnie samego Jarosława Kaczyńskiego, przykro to powiedzieć, ale w tej chwili może być juz odbierany tylko jako główny szkodnik w tym kraju. Niezależnie od przyczyn uwikłania w układ można przy tym już chyba wyraźnie zauważyć, że sam intelekt tego pana nie jest najwyższej próby. W razie konieczności mogę uzasadnić to twierdzenie, ale chyba nie trzeba.
W takiej sytuacji zwiększa sie zapotrzebowanie na działalność publicystyczną dokonywana z pozycji niezleżnych od państwowej kasy, a więc życzę tym samym Panu wytrwałości, bo tematów nie zabraknie.


Pozdrawiam Pana

Wojciech Miara,

Bardzo słuszna uwaga, ale powiem Panu, że niewiele mnie obchodzi pogorszenie pozycji PiS-u. Taką reakcję wyborców powitałbym z zadowoleniem, bo dowodziłaby racjonalizmu i samodzielności myślenia. Jeśli PiS będzie postępował jak dotychczas, będzie to jego ostatnia kadencja rządowa i koniec tej partii.
Tylko tak może powstać autentyczna opozycja antysystemowa. Obecność PiS-u nie tylko usypia Polaków i wiedzie ich na manowce III RP, ale jest najpoważniejszą przeszkodą przed obaleniem magdalenkowego tworu.

Bardzo dziękuję za życzenia wytrwałości. Są dziś szczególnie potrzebne.

***

Marcin Ís 11 maja 2016 00:16

1. Pisanie o KODzie, N, PO albo jakimś Rzeplińskim jest zupełnie niepoważne od co najmniej kilku miesięcy. Tacy przeciwnicy nie byliby zagrożeniem dla najzwyczajniej rozsądnego człowieka u władzy. Jedynym człowiekiem, który prezentuje taką postawę jest min. Macierewicz który ignoruje wypowiedzi klaunów. Jest kompletnie osamotniony, otoczony przez podobnych klaunów we własnej partii. Ale jego lojalne wobec reszty rządu i p. premier wypowiedzi są całkowicie zrozumiałe.
Targowica została nazwana po imieniu. Zostało powiedziane "A". Z tym że to elektorat powiedział "A" i oczekuje, że PiS powie "B". A PiS gra w ciuciubabkę.

2. @Wojciech Miara: " Odnośnie samego Jarosława Kaczyńskiego, przykro to powiedzieć, ale w tej chwili może być już odbierany tylko jako główny szkodnik w tym kraju. "
Pod tym stwierdzeniem mogę się podpisać. Niestety. (aha, nie "w tym kraju" tylko "w Polsce" ;-)

Jeśli chodzi o strategię gdy PiS był w opozycji to chyba polegała na tym by swoją biernością i wygodnym, opozycyjnym koniunkturalizmem doprowadzić kraj do takiego wyczerpania, że w końcu nastąpiło zwycięstwo wyborcze. (O, jakże niegodziwa byłaby to taktyka, gdyby okazało się to prawdą).
Jeśli chodzi o strategię po zwycięstwie to. na razie nie wiem po co nam, Polakom było to zwycięstwo PiSu.

3. Co może usprawiedliwiać J. Kaczyńskiego? Ja mam takie fantastyczne (tzn. z dziedziny sci-fi) wytłumaczenie. Posiadając pewną (pochodzącą np. z filmów dokumentalnych) wiedzę o metodach i możliwościach szpiegowskich np. z czasów IIWŚ i zimnej wojny oraz uzmysławiając sobie niemal geometryczny postęp w dziedzinach nauk takich jak elektronika, informatyka, biologia, chemia, do tego niesamowita miniaturyzacja, należy dokonać jakby interpolacji by oszacować dzisiejsze możliwości.

Jeśli w 1945 można było osiągnąć "X", w 1980 "X do kwadratu" a w 2000 "X do pot. 4", to dziś można uzyskać X do potęgi 8, a może X do potęgi 16 ?

Nie chodzi o liczby. W ten sposób próbuję sobie uzmysłowić metody wpływania i osiągania celów. I mam na myśli zarówno, psychotropy, różnego rodzaju oddziaływania, fale, jak i dostępne metody analizy i manipulacji. J. Kaczyński jest niewątpliwie obiektem zainteresowania wywiadów i, szczególnie po 10.04.10, bynajmniej nie został pozostawiony sam sobie przez "opiekunów" (w tym opiekunów w habitach;-).

Tak. Tak widzę ewentualne okoliczności łagodzące dla głupoty działań PiSu prowadzonego wodzowską ręką prezesa. Okoliczności z dziedziny sci-fi, bo na "chłopski rozum" tę głupotę można nazwać tylko zdradą.

4. Ewentualne poparcie Tuska oznaczać będzie dla mnie definitywny koniec PiSu. Wiem, że takie deklaracje są śmieszne i nikogo nie wzrusza rozdzieranie szat. Ale to nie jest histeryczna deklaracja tylko zupełnie spokojna i racjonalna. Przyjaciele moich wrogów są moimi wrogami.

Marcin Ís,

Na podstawie Pańskiego komentarza, pozwolę sobie na pewną ogólną uwagę.
Byłoby nonsensem, gdybyśmy próbowali szukać "usprawiedliwienia" dla postaw polityków PiS. Wiem, że taki model patriotyzmu panuje wśród części elektoratu i "prawicowych blogerów", ale uważam go za głęboką patologię.
To nie my - wyborcy, mamy usprawiedliwiać głupotę, błędy czy zdradę naszych faworytów.
To oni mają obowiązek usprawiedliwiania się przed nami ze swojej głupoty, błędów lub zdrady. Jeśli tego nie czynią, a przeciwnie, próbują nam narzucać miarę własnej głupoty, błędów czy zdrady - odeślijmy ich w diabły. Nie są nam potrzebni.


Gdy zaś chodzi o dzisiejszych "wrogów" PiS-u, to są oni największym aktem oskarżenia wobec tej partii. Przynoszą jej wstyd i ujmę. Obnażają słabość i głupotę.
Bo cóż to za wrogowie dla partii, która mieni się kontynuatorką tradycji II Rzeczpospolitej i obiecuje ludziom "odzyskanie Polski"? Z kim mają się potykać herosi tej partii, odwołujący się do pamięci Żołnierzy Niezłomnych, skoro ten wróg jest bez zębów, bez broni i bez rozumu?
I jakież to zwycięstwo można odnieść nad takim wrogiem?
Leopold Tyrmand zapisał kiedyś w swoim "Dzienniku" - "Prometeusze, Edypy, Konrady i ci rozmaici inni, co pasowali się z Bogiem, losem, przeznaczeniem, a teraz nie przychodzą mi do głowy, jakże wzniesieni i nobilitowani przez swego Przeciwnika. Procesować się z Bogiem, cóż za piękne marzenie! Ale komunizm to tylko Golem, niebotyczny, to fakt, lecz glina i brud. O tyleż moja walka gorsza, mniejsza, brudniejsza."

Dziś PiS markuje walkę Golemem - nawet nie z Golemem komunizmu lecz z wrzaskliwymi popłuczynami i sukcesorami czerwonej hołoty.
Jeśli wyborcy nadal uważają, że jest to bój godny Prometeusza, niech nie dziwi ich widok gliny i brudu.

***

kazef 12 maja 2016 01:34

Minister Skarbu Państwa Dawid Jackiewicz w czasie dzisiejszego wystąpienia w Sejmie:

"Nie jestem w stanie przytoczyć państwu całego
raportu, ale właściwie mogę go streścić w kilku słowach.
Te słowa to pazerność, niegospodarność, rozrzutność,
łamanie procedur, wykorzystywanie spółek
do celów politycznych oraz działanie na szkodę interesów
państwa"
---
To było pierwsze wystąpienie z całej serii ministerialnych "audytów". Nadało kierunek, przytoczone słowa miały brzmieć jak motto.
Pytany przez red. Holecką, tuż po Wiadomościach, ile wniosków do prokuratury przygotuje, min. Jackiewicz nie potrafił odpowiedzieć nic konkretnego, dukał, że może kilka... Że nie wiadomo kiedy...żadnej daty nie podał. (biję brawo red. Holeckiej za to, że pierwsze pytanie jakie zadała, było własnie takie)

To jest cyrk, Szanowni Państwo, tania farsa grana ku uciesze gawiedzi i przy zakulisowym rechocie komediantów.
"Audytorzy" jak ognia unikali słów "przestępstwo", "odpowiedzialność karna","wniosek do prokuratury", "ukaranie winnych". Zamiast tego mówili o "niegospodarności", "rozrzutności", "głupocie" itd. Bez konsekwencji karnych - a na to się zanosi - o całym tym audycie nikt nie będzie już pamiętał za miesiąc. I to jest dopiero porażające! To jest skala tej tragedii, w jakiej się znaleźliśmy.
---
Jako jedyny o konkretnych zawiadomieniach do Prokuratury powiedział min. Kamiński i miałoby to być 19 zawiadomień dotyczących nielegalnych podsłuchów dokonywanych przez funkcjonariuszy służb specjalnych. Tyle ma wyniknąć z tego wielogodzinnego przedstawienia transmitowanego na żywo w TVP Info oraz TVN24 i recenzowanego ustawicznie przez tzw. prawicowych dziennikarzy na różnych portalach i twitterach?
--
Na koniec fragment wypowiedzi min. Kamińskiego, w którym poruszył sprawę działań podjętych wobec znanego nam blogera - znienawidzonego przez wszystkich komuchów i ruskich rabów:

"Również w kontekście zagrożenia terrorystycznego
ABW podjęła czynności operacyjno-rozpoznawcze
wobec blogerów niezależnego forum internetowego
Salon24. Zgromadzony w wyniku tych czynności materiał
dotyczący jednego z blogerów został przekazany
przez ABW do Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa
z uwagi na brak znamion czynu zabronionego, stwierdzając
ponadto w uzasadnieniu tej decyzji, że ABW
podjęła w tej sprawie działania pozostające poza jej
właściwością ustawową. W ramach działań operacyjnych
dotyczących forum internetowego Salon24
ustalono dane wytypowanych blogerów dotyczące ich
tożsamości, miejsca zamieszkania, miejsca zatrudnienia
i aktywności w Internecie."
---
Przypominają mi się okoliczności, w jakich Pan Aleksander Ścios odchodził z salonu24. O ile pamiętam miało to związek z tekstami opisującymi aferę marszałkową i próbami ukrywania i niedopuszczania do publikacji tych tekstów.

Panie Kazefie,

Naszej uwadze nie powinien umknąć fakt, że cała zawartość owego audytu nigdy nie będzie opublikowana i nie zostanie rozpowszechniona.
W ten sposób pozostaną tylko słowa,słowa,słowa - materiał tak ulotny, że za miesiąc nikt nie będzie pamiętał o tym wiekopomnym wydarzeniu, a za pół roku nikt nie zapyta o efekty audytu.

W odpowiedzi udzielonej Pani Urszuli przypomniałem, że opuściłem Salon24, gdy I.Janke zablokował teksty prof.Nowaczyka, a na tzw.stronie głównej forsował paszkwile niejakiego Osieckiego - postaci wyjątkowo obrzydliwej.
Jest też prawdą, że Janke skrupulatnie ukrywał wszystkie moje teksty. Szczególnie związane z aferą marszałkową lub opisujące działania lokatora Belwederu. Ten pan wyjątkowo czule troszczył się o dobre samopoczucie Komorowskiego i nie chciał drażnić panów w brązowych butach.

***

Urszula Domyślna 12 maja 2016 11:55

PROŚBA DO ALEKSANDRA ŚCIOSA

Szanowny Panie Aleksandrze,

Bardzo proszę - i nie wyobrażam sobie, żeby mógł mi Pan odmówić - o szczegółowe przedstawienie wszystkim, jak to rzeczywiście było z "inwigilacją blogerów" na S24.
Teraz, kiedy za przyczyną min. Kamińskiego mleko się już rozlało, nie można dopuścić do tego, żeby wielu internautów pozostawało w nieświadomości lub było nadal wprowadzanych w błąd przez inwigilatorów.

Pozdrawiam serdecznie

Pani Urszulo,

Chętnie spełniłbym Pani prośbę, gdyby temat "inwigilacji blogerów" na S24 był związany z treścią mojego wpisu, a sprawa była interesująca dla czytelników bezdekretu. To temat wymagający dużego, osobnego tekstu.
Jeszcze chętnie uczyniłbym to w sytuacji, gdybym mógł otwarcie napisać o kilku istotnych okolicznościach i mógł przedstawić twarde dowody związane z działaniami administracji S24.
Mnie również zainteresował wątek z wczorajszego audytu. Sądzę, że informacja o inwigilowaniu "naukowca" mogła dotyczyć którejś z osób współpracujących wówczas z zespołem smoleńskim ministra Macierewicza. Sama informacja nie jest oczywiście zaskakująca, ale dobrze się stało, że minister Kamiński wspomniał również o takich działaniach służb.
Kto wie, jak funkcjonował Salon 24, jakie treści nagłaśniał, a jakie cenzurował, nie może być zdziwiony informacją o zainteresowaniu służb III RP.
Zdziwiony mogłem być ja, gdy przeczytałem, że wśród "ofiar" bondarykowej bezpieki był I.Janke oraz takie tuzy "wolnej myśli", jak Skwieciński i Szułdrzyński, Mazurek czy Karnowski.
Odebrałem to jako żart pana ministra.
Bo jeśli służby inwigilowany czołowego cenzora blogosfery i głównych wsporników propagandy, jeśli to tacy ludzie byli "pokrzywdzeni" przez reżim PO-PSL, może ów wraży Bondaryk wykonywał jakąś krecią robotę na rzecz opozycji?

Odwiedziłem wczoraj Salon24 (po wielu miesiącach omijania tego miejsca), chcąc zobaczyć, jakie reakcje wywołała ta wiadomość. Po zapoznaniu się z kilkoma tekstami, a szczególnie po lekturze komentarzy z blogu I.Janke, poczułem ogromny smutek. Jak wówczas, gdy widzi się ludzi ogarniętych pasją samobójczą.
Dlatego pozwolę sobie nie zgodzić z Pani uwagą, jakoby moja opowieść o realiach S24 miał jakiekolwiek znaczenie dla rzeszy "prawicowych blogerów" i internautów. Ci ludzie chcieli pozostawać w nieświadomości, gdy w 2012 opuszczałem forum I.Janke, pisząc wyraźnie dlaczego to czynię.
Dziś znajdują się w tym samym miejscu i nie zmienią tego żadne racjonalne argumenty ani moje pisanie.
Mogę jedynie przypomnieć, że S24 był przedmiotem rozmaitych gier i kombinacji. Nie tylko ze strony służb Bondaryka. Pojawiali się tam ludzie z WSI i SKW, pisywali niegłupi agenci i kiepscy prowokatorzy. Tam manipulowano i dezinformowano opinię publiczną, kształtując model "pluszowej prawicowości", forując rozmaitych grafomanów, "kolegów królika", frustratów i nieudaczników z tzw. wiodących mediów. Tam nagłaśniano łgarstwa i paszkwile, propagowano chamstwo i agresję.
Tam wreszcie, cenzurowano wszelkie zakazane treści (ze szczególnym uwzględnieniem spraw WSI i Komorowskiego), blokowano komentarze, utrudniano zamieszczanie notek i administrowanie własnym blogiem.
Dlaczego? Jest w sieci wiele materiałów dotyczący właścicieli S24, ich powiązań i zachowań. Są teksty na temat "partnerów biznesowych właściciela Salonu 24" czy ciekawe informacje o biznesmenach wykupujących udziały w spółce Salon24.pl S.A. Kto zechce, znajdzie.
Złe praktyki S24 nasiliły się po kwietniu 2010 roku, a przybrały formę jawnej cenzury, gdy na Salonie zaczęli publikować współpracownicy zespołu smoleńskiego, zaś prawda o zamachu zaczęła docierać do opinii publicznej.
To właśnie cenzurowanie tekstów prof. Kazimierza Nowaczyka (KaNo), przy jednoczesnym nagłaśnianiu łgarstw i oszczerstw na temat "ludzi Macierewicza" zdecydowało, że postanowiłem rozstać się z tym miejsce. Żałuję, że tak późno, bo oszczędziłbym zdrowia, czasu i utraty dwóch, solidnych komputerów :)

Pozdrawiam Panią serdecznie

***

Od red.RP:

Rozwiewając audytowe wątpliwości. Wysłałem kilka maili do kancelarii premiera III RP i kluczowych ministerstw w sprawie audytów. Odpowiedź nadeszła tylko z MON.

-----Original Message-----
Sent: Wednesday, May 11, 2016 12:32 PM
To: Dyrektor Sekretariatu MON
Subject: audyt w mon

Minister Obrony Narodowej
Antoni Macierewicz

Szanowny Panie Ministrze,

Dzisiaj, tj. 11 maja 2016 roku rząd przedstawił w sejmie audyty ministerstw dotyczące stanu zastanego przez PiS po objęciu władzy. To bardzo ważne wydarzenie. Jednakże to, co dane było nam usłyszeć w sejmie jest daleko niewystarczające dla oceny tych haniebnych rządów jakie sprawowała koalicja PO-PSL.

Jest również niewystarczającą formuła słownej informacji bez protokołu dokumentującego przeprowadzone audyty. Czy ministerstwo ON opublikuje swój audyt na stronie internetowej ministerstwa?

Z wyrazami szacunku,

Mirosław Rymar
Koordynator Ruchu Rodaków
Redaktor Magazynu RODAKpress
www.rodaknet.com

ODPOWIEDŹ

Szanowny Panie Redaktorze,
w odniesieniu do przesłanej korespondencji uprzejmie informuję, że wyniki audytu nie będą publikowane. Wszystkie możliwe do przekazania opinii publicznej tezy, zostaną przedstawione dzisiaj w Sejmie RP przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.

Z poważaniem

Centrum Operacyjne Ministra Obrony Narodowej
tel.+48 261 840 230 www.mon.gov.pl

Cenię sobie fakt przysłania odpowiedzi jedynie w zakresie ulgi, że urzędnik raczył zastosować się do wymgów prawa i kultury. Irytuje brak podpisu urzędnika schowanego za Centrum Operacyjnym...
Brak podpisanych protokołów audytów jest ucieczką przed zwolennikami i przeciwnikami. To igrzyska dla ludu w ramach demokratycznej gry. Żadne grożenie palcem, żadne zawiadomienia prokuratury nie mają w rzeczywistości III RP znaczenia. Liczyć się będą wyłącznie wyroki. I to nie Trybunału Stanu, bo ten jest ustanowinonym przez polityków gwarantem stanu bezpieczeństwa i bezkarności wybrańców. Ile będzie spraw karnych i czym się zakończą? Tylko to powinno interesować Polaków. Każdy nawołujący do stawiania przed Trybunałem Stanu jest uczestnikiem nie naszej, a politycznej gry robienia nas w konia. - MR

13.05.2016r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet