KOMOROWSKI. W CIENIU MOSKWY - 2 - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

(klik)

KOMOROWSKI. W CIENIU MOSKWY - 2

Miesiąc po tragedii smoleńskiej w organie putinowskiej "Naszej Rosji" napisano - "Moskwa powinna teraz maksymalnie wykorzystać czas, który ma do dyspozycji, by sprawić, aby korzystne zmiany w stosunkach z Warszawą stały się nieodwracalne ".
Czytając takie słowa, racjonalnie myślący człowiek mógłby zapytać - w jaki sposób tragiczna śmierć 96 wybitnych Polaków, poniesiona na nieludzkiej ziemi , może stanowić fundament "pojednania" i "korzystnych zmian" w relacjach polsko-rosyjskich?
W książce "Białe plamy - Czarne plamy" Adama Rotfelda i Anatolija Torkunowa (z tzw. Grupy ds. Trudnych) nie próbowano nawet sprostać takim wątpliwościom. Posłużono się ordynarną demagogią i zrównując katów z ofiarami stwierdzono:
"Wydarzenia z 7 i 10 kwietnia 2010 stały się punktem zwrotnym w relacjach między naszymi państwami. Nie tylko dlatego, że zerwały tkaną przez 70 lat pajęczynę kłamstwa - ale co ważniejsze - uświadomiły milionom Polaków i Rosjan, że w masowych grobach w lesie pod Smoleńskiem spoczywają obok polskich jeńców tysiące innych, bezimiennych ofiar represji stalinowskich. [...] To, co się wydarzyło na wiosnę 2010 roku jest szansą. Można ją wykorzystać jedynie poprzez wyjście naprzeciw sobie w sposób trwały i instytucjonalny" .
Było coś wyjątkowo makabrycznego w tej fałszywej wspólnocie zatroskania nad "pojednaniem polsko-rosyjskim" - wyrażanej natychmiast po śmierci polskiej elity. Ówczesne głosy polityków, hierarchów i reżimowych publicystów, nie mieściły się bowiem w racjonalnej logice ludzkich reakcji i były wyrazem jakiejś antypolskiej aberracji, która w śmierci rodaków nakazywała upatrywać szansę na "zbliżenie dwóch narodów". Aberracji tym większej, że proces ten nie został poprzedzony jakimkolwiek wyznaniem win, rachunkiem krzywd i próbą ich naprawienia, zaś miesiące poprzedzające Smoleńsk były okresem szczególnie agresywnej propagandy antypolskiej i wrogich, niechętnych Polakom wystąpień.
Zwracałem kiedyś uwagę, że semantyczne podwaliny owego "pojednania" wytyczyła retoryka byłego pułkownika bezpieki Tomasza Turowskiego. Straszliwy w swej wymowie passus o krwi będącej "zaczynem pojednania polsko -rosyjskiego" oraz słowa o "mieszaniu z krwią polską ogromu krwi narodu rosyjskiego" - niosły najgroźniejsze, historyczne fałszerstwo, w którym następowało zrównanie losu ofiar z losem katów. W wizjach kreślonych przez Turowskiego i powielanych przez polskich hierarchów, nie było wskazania winnych śmierci naszych rodaków ani potępienia dwóch stuleci rosyjskiego terroru. Zamiast Rosjan-oprawców i nazwania zbrodni -znajdowaliśmy niewolniczą "wspólnotę krwi", brednie o "słowiańszczyźnie" i "tradycji judeochrześcijańskiej" oraz mityczny "nieludzki system", który sam wymordował miliony istnień. Polityczny dogmat, iż " kwestie historyczne stały się w istocie przeszkodą " determinował język zwolenników "pojednania" i leżał u podstaw fałszowania relacji polsko-rosyjskich.
Wspominam o tym okresie wyjątkowego upodlenia, bo nie byłby on możliwy, gdyby nie ludzie, na których Rosjanie mogli opierać swoje kalkulacje i liczyć na ich wsparcie.
Postać Komorowskiego urasta w tym czasie do wymiaru negatywnego symbolu, a jego prorosyjskość znajduje rozkwit w rozlicznych inicjatywach, wypowiedziach i aktach poddania woli Moskwy.
Człowiek, który objął najwyższą godność w państwie po śmierci Lecha Kaczyńskiego, nie tylko nigdy nie wyraził troski o rzetelny przebieg śledztwa smoleńskiego, ale nie miał też najmniejszych zastrzeżeń do fałszywej, rosyjskiej wersji wydarzeń. Śmiech Komorowskiego podczas przylotu trumien z Parą Prezydencką, czy jego luzackie zachowania w trakcie wizyty w Katyniu w maju 2010 (wespół z Jaruzelskim) - zdawały się świadczyć, że ten najgorszy dla Polaków okres żałoby lokator Belwederu spędzał w nastroju radosnego tryumfalizmu.
Warto pamiętać, że już przed wyborami 2010 roku oraz wkrótce po wygranej Komorowskiego, mamy do czynienia z serią tajemniczych i do dziś niewyjaśnionych spotkań. Odbywały się one w okolicznościach dalekich od jawności i zostały osłonięte zmową milczenia.
21 czerwca 2010 roku służba prasowa ormiańskiego MSZ poinformowała, że minister spraw zagranicznych Armenii Edward Nalbandian spotkał się z " kandydatem na prezydenta Polski, marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim ". Komorowski wracał wówczas do Polski po wizycie w Afganistanie. Do spotkania z ministrem prorosyjskiego rządu Armenii doszło na terenie portu lotniczego "Zwartnoc" w Erewaniu. Samo spotkanie nie byłoby zapewne intrygujące (choć nie informowały o nim polskojęzyczne ośrodki propagandy), gdyby nie fakt, że w tym samym dniu i w tym samym czasie, na lotnisku "Zwartnoc" wylądowała delegacja wysokich rangą rosyjskich wojskowych. Armeński serwis armtoday.info podawał, że przybyli oni na spotkanie z ministrem Nalbandianem. Ten zadziwiający splot zdarzeń wydaje się sugerować, że 21 czerwca 2010 doszło do spotkania owych wojskowych z kandydatem Komorowskim. Mocną przesłanką takiej tezy była reakcja rosyjskiej agencji informacyjnej regnum.ru. W odpowiedzi na zapytania ormiańskich dziennikarzy, którzy chcieli wiedzieć, o czym rozmawiali rosyjscy oficerowie z polskim marszałkiem i szefem armeńskiego MSZ, agencja stwierdziła, że tego dnia żadna delegacja wojskowa z Moskwy nie przebywała w Erewaniu oraz wyjaśniła, że pomyłka nastąpiła dlatego iż marszałek Komorowski " był w mundurze wojskowym i został wzięty przez informatorów ormiańskich dziennikarzy za oficera rosyjskiego ".
Podobny "zbieg okoliczności" można było obserwować w lipcu 2011 roku, gdy na meczu siatkówki Brazylia-Rosja, rozegranym w Sopocie, niespodziewanie pojawił się Nikołaj Patruszew, były szef FSB, a obecnie sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa. W tym samym dniu, do Trójmiasta przybyła "z prywatną wizytą" Angela Merkel, by w Juracie (leżącej 50 km od Sopotu) spotkać się z Bronisławem Komorowskim.
W grudniu 2011 roku lokator Belwederu wyruszył w podróż do Chińskiej Republiki Ludowej. Pierwszego dnia (oficjalnie, z powodu konieczności tankowania maszyny) samolot Komorowskiego wylądował na lotnisku "Kolcowo" w rosyjskim Jekaterynburgu. Komorowski spotkał się tam z urzędnikiem dość niskiej rangi - Aleksandrem Charłowem, ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą obwodu swierdłowskiego. To postać z otoczenia Putina, absolwent sowieckiej szkoły wojskowej. Kolejne lądowanie - tym razem pod pretekstem wypoczynku załogi samolotu, odbyło się w Irkucku na Syberii. Rosyjskie portale informowały, że w tych samych miejscowościach Komorowski zatrzymywał się również w drodze powrotnej z Chin. Ośrodki propagandy III RP nie przekazały żadnych informacji o przebiegu tych wizyt.
6 marca 2012 roku, Komorowski udał się w kolejną podróż do Afganistanu. Tylko z jednego źródła - krótkiej wzmianki w tygodniku BBN (nr 75, 1-7 z marca 2012) dowiemy się, że tego dnia doszło do "międzylądowania w Azerbejdżanie " i rozmów Komorowskiego z prezydentem tego państwa Ilhamem Alijewem. Na wydarzenie to trzeba patrzeć w szerszej perspektywie -do spotkania doszło dwa dni po wyborach prezydenckich w Rosji, zaś obaj rozmówcy należeli do żarliwych zwolenników zbliżenia z reżimem Putina.
Trudno pozbyć się wrażenia, że rozmowa z Alijewem była prawdziwym celem podróży do Afganistanu. Oficjalnie wskazywano, że spotkanie z polskimi żołnierzami było podyktowane " szczytem NATO w Chicago " i " potwierdzeniem woli wykonania strategii zakończenia misji w Afganistanie ". Warto jednak pamiętać, że natowski szczyt miał odbyć się dopiero pod koniec maja 2012, zaś Afgańczycy nie wykazywali żadnego zainteresowania wizytą polskiego gościa. Natomiast prezydencki BBN utrzymywał dość bliskie kontakty z prokremlowskim reżimem Alijewa i z przedstawicielami azerskiego satrapy prowadził liczne konsultacje.
W lutym 2012 szef BBN Stanisław Koziej przyjął u siebie ambasadora Republiki Azerbejdżanu. Konsultacje BBN z ludźmi Alijewa miały miejsce m.in. w kwietniu 2012 roku i dotyczyły " pogłębienia współpracy rad bezpieczeństwa narodowego obu państw ". Komorowski odwiedził Azerbejdżan w lipcu 2011 roku. We wrześniu 2011 Alijew gościł natomiast w Warszawie, zaś do kolejnego spotkania prezydentów doszło podczas forum ekonomicznego w Davos, na początku stycznia 2012 roku.
Przywódców III RP i Azerbejdżanu łączyła entuzjastyczna reakcja na wybór Putina. Tuż po farsie tzw. wyborów prezydenckich w Rosji, Komorowski rozmawiał telefonicznie z Putinem. Z oficjalnego komunikatu dowiemy się, że " Prezydent podkreślił, ze Polska i Rosja w ostatnich latach potrafiły nawiązać dialog, który służy rozwiązywaniu spraw trudnych i budowaniu współpracy dwustronnej. Prezydent wyraził przekonanie, że współpraca i dialog będą trwałym elementem w tworzeniu partnerskich relacji Federacji Rosyjskiej z Unią Europejską ".
W tym samym czasie, prezydent Alijew słał do Putina telegram, w którym można przeczytać - " Twoje zwycięstwo w wyborach świadczy o wysokim zaufaniu Rosjan do Ciebie i Twojego programu stabilności politycznej i społecznej, zapewnienia wzrostu gospodarczego, rozwoju instytucji demokratycznych, wzmocnienia legalności i porządku publicznego, ochrony duchowych i moralnych norm w życiu społecznym kraju. Dzisiaj przyjaźń i dobre relacje oparte na sąsiedztwie i wielowiekowych dobrych tradycjach między naszymi krajami rozwijają się wszechstronnie i dynamicznie ".
Perspektywa drugiej dekady rządów Putnia musiała też cieszyć lokatora Belwederu, gdy ogłaszał że " Polska liczy na ponowną intensyfikację dialogu z Rosją po wiosennych wyborach prezydenckich w tym kraju. " Z wyborem Putina Komorowski wiązał nadzieje na "przyspieszenie zbliżenia z Rosją", bo twierdził wówczas - " Polska uruchomiła swój własny reset w stosunkach z Rosją, ale jego dynamika dzisiaj nie odpowiada naszym oczekiwaniom ".
Lokator Belwederu najwyraźniej postrzegał swoją prezydenturę w ścisłej relacji z Moskwą, a swoją rolę określał wręcz mianem "misji". W październiku 2012 roku w telegramie skierowanym do kremlowskiego satrapy, Komorowski napisał - " Z okazji sześćdziesiątych urodzin pragnę złożyć Panu serdeczne życzenia zdrowia i wielu sukcesów. Życzę Panu pomyślności, zarówno w życiu osobistym, jak i w przewodzeniu państwu rosyjskiemu. Wyrażam nadzieję, że każdy mijający rok naszej misji przyczyni się do zbliżenia naszych narodów".

CDN.

Aleksander Ścios
Blog autora

ŚCIOS ODPYTUJE KOMOROWSKIEGO

26.04.2015r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet