O KOLEKTYWNYM WYSIŁKU - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

O KOLEKTYWNYM WYSIŁKU

W lutym br., po opublikowaniu pierwszej części tekstu "Jak wygrać?" obiecałem nie wracać więcej do tematu tzw. strategii wyborczej opozycji. Była to decyzja świadoma, podjęta po rozważeniu za i przeciw. Uznałem, że pisanie o wyborach i postulowanie rozwiązań, które nie mają cienia szansy na realizację, nazbyt przypomina walkę z wiatrakami. Ja zaś, w żadnym stopniu nie mogę sobie pozwolić na odgrywanie roli groteskowego Don Kichota.
Po dwóch miesiącach od publikacji "Jak wygrać" jestem przekonany o trafności tej decyzji. Zaoszczędziłem sobie zbytecznej pracy, a czytelnikom straty cennego czasu.
W tym okresie "linia wyborcza" opozycji nie uległa najmniejszej zmianie i nie warto wierzyć, by istniały skuteczne metody otrzeźwienia sztabowców PiS lub przywołania do rozumu małych demiurgów z "wolnych mediów". Ponieważ jedni i drudzy czytają ten blog - ślę im pozdrowienia i życzę, by za kilka miesięcy wyborcy i czytelnicy okazali kompletny brak wyrozumiałości.
Jest jednak temat, o którym nie mogę nie wspomnieć. Od co najmniej dwóch miesięcy "niezależne media" oraz politycy opozycji poświęcają mnóstwo uwagi lokatorowi Belwederu. Jako autor owładnięty "obsesją" na punkcie Komorowskiego (co onegdaj zdiagnozowała u mnie pewna pani redaktor) bardzo się cieszę z zainteresowania najważniejszą postacią reżimu III RP. Cieszę się z neofickiego zapału, z jakim przedstawiciele "naszych mediów" odkrywają dziś ciemne strony życiorysu Komorowskiego i tropią dawno wytropione sprawy. Z niesłabnącym podziwem odbieram wysiłki m.in. red. Janeckiego, który po ośmiu latach od publikacji Raportu z Weryfikacji WSI, odważnie i samodzielnie ustala dziś fakty opisane w tym dokumencie. Szczególnie zaś cieszy, że ludzie, którzy do tej chwili uważali lokatora Belwederu za postać drugoplanową i podporządkowaną woli genseka -Tuska, nagle dostrzegli ogromne wpływy "ciapowatego strażnika żyrandola" i zostali zaskoczeni jego drugim, marsowym obliczem.
Nie zasłużyłbym jednak na miano zaciętego malkontenta, gdybym do tej wyborczej sielanki nie dolał kilku słów dziegciu.
Robię to w gorzkim przeświadczeniu, iż wielu z tych, którzy wykazują dziś natężone zainteresowanie postacią Komorowskiego, w istocie gromadzi argumenty mające osłodzić gorycz porażki wyborczej. Po co? Być może po to, że jeśli wybory prezydenckie zostaną przegrane, a wśród wyborców i czytelników znajdą się osobnicy nazbyt dociekliwi, dzisiejsze wzmożenie posłuży za tarczę, za którą schronią się medialni "opozycjoniści". Usłyszymy wówczas znany (acz rozpisany na głosy) monolog - "wspólnym wysiłkiem całego kolektywu, no budowali my, no i pff..." .

Podziwiam więc ów "wysiłek kolektywu", ale nie okażę zaskoczenia, jeśli będzie on całkowicie daremny. Nie tylko z tej przyczyny, że większość polityków i publicystów podejmuje tematy drugo, a nawet trzeciorzędne w skali dokonań Komorowskiego, lecz dlatego, że obecne wzmożenie można porównać do próby przekopania łopatką Mierzei Wiślanej. To imponujące, ale mało efektywne.
Przed wielu laty, były członek partii komunistycznej Jerzy Surdykowski napisał w "Tygodniku Powszechnym" - "W komunizmie dziennikarz-publicysta miał być lepiej wiedzącym i dalej widzącym "ojcem narodu", wieść go jak pasterz ku jedynie słusznej przyszłości". Myślę, że taka pokusa pasterzowania nie ominęła również współczesnych żurnalistów i wielu z tych, którzy przypisują sobie miano niezależnych, chętnie kreuje się na "lepiej widzących ojców narodu". Szkoda, że przy tym zapomnieli, że podstawowym obowiązkiem w tej profesji nie jest kreowanie rzeczywistości, "krzepienie ducha", "mobilizacja elektoratu" itp. zadania partyjne, lecz przekazywanie rzetelnych informacji. Zawsze i wszędzie. Bez względu na cudowne "strategie wyborcze" czy pijarowskie wizje partyjnych macherów.
Może się zatem zdarzyć, że osobnicy nazbyt dociekliwi zadadzą trudne pytania: dlaczego w czasie tej prezydentury tak niewiele pisano o dokonaniach lokatora Belwederu; dlaczego przez tyle lat bagatelizowano lub umniejszano znaczenie tej postaci; czemu przemilczano rolę ośrodka belwederskiego w sprawach dotyczących służb specjalnych, armii i naszego bezpieczeństwa; dlaczego nie dostrzegano dziesiątków wydarzeń, które świadczyły o budowaniu reżimu prezydenckiego i ukazywały autentyczne centrum decyzyjne?
Jakiż to genialny strateg sprawił, że przez ostatnie pięć lat goniono za pospolitym figurantem (którego dezercja nie wywołała nawet rysy na obliczu reżimu), lecz kompletnie zapomniano o postaci, która w tym samym czasie umacniała wpływy swojego środowiska i wznosiła mury fałszywej mitologii?
Nie będę przypominał, że to horrendalne zaniedbanie sięga lat 2007-2008, gdy rozgrywała się afera marszałkowa, a zatrzymanie politycznej kariery Komorowskiego było w zasięgu opozycji. Jednak pytanie - co zrobiono po roku 2010, gdy polityczny patron WSI objął stanowisko prezydenta? - musi zostać zadane. I nie po to, by tuż przed wyborami prezydenckimi antycypować przyczyny porażki, ale dlatego, by uświadomić sobie, że takich pokładów błędów, zaniechań i politycznej głupoty nie sposób przekopać przez trzy miesiące kampanii wyborczej. Popularny sposób rozgrzeszania, poprzez dictum - lepiej późno niż wcale, też jest nieprzydatny, bo wpierw trzeba sprawić, by to "późno" było sensowne i skuteczne, a "wcale" zostało napiętnowane i poddane refleksji.
Jakkolwiek "bluźniercze" wydały się słowa, które napisałem niedawno na twitterze, powtórzę je ponownie - jeśli Komorowski zapewni sobie drugą kadencję, to tylko z winy opozycji i związanych z nią mediów.
Nie pojmuję, jak można dziś wydziwiać nad szczelną osłoną ośrodków propagandy, jeśli przez ostatnie pięć lat nie próbowano nawet wyszczerbić tego muru milczenia? Po co udawać, że ogromną przepaść fałszu i dezinformacji, można pokonać podczas kilkumiesięcznej akcji medialnej? By tego dokonać trzeba było wieloletniej, zorganizowanej kampanii informacyjnej, ciągłego monitorowania i nagłaśniania działań Belwederu oraz przypominania Polakom, kim naprawdę jest następca Lecha Kaczyńskiego. Zamiast rechotania nad gafami Komorowskiego i kiepskiej gry na emocjach, należało przekazywać konkretną wiedzę i nie bać się reakcji medialnych terrorystów.
Od wielu lat istnieją dziesiątki pytań, które winny zostać zadane politykowi PO. Podkreślę - nie mam na myśli tych, które sformułowałem w roku 2010, podczas ówczesnej kampanii prezydenckiej. Wtedy opozycja je przemilczała, dziś - z powodu zignorowania tematu - są w większości nieczytelne dla wyborców. Są natomiast okoliczności związane z życiorysem Komorowskiego, o których Polacy nie mieli okazji usłyszeć. Są sprawy, za którymi kryją się afery, ludzkie nieszczęścia i dotąd niezbadane dramaty.
Są w tej prezydenturze strony, przy których bledną pseudo zarzuty o "psuciu polskiej polityki", wysuwane przez sztab PiS. Jest temat Smoleńska i wielowątkowych relacji z Moskwą, które powinny być nieustannie badane i nagłaśniane.
Jeśli środowisko opozycji dostrzega niektóre z tych spraw i (tylko z pragmatyki wyborczej) zaczyna o nich mówić, potwierdza tym samym, że przez wcześniejsze lata popełniało kardynalny błąd uchylając się od rzetelnej informacji. Również tu, nazbyt dociekliwy wyborca powinien zapytać - dlaczego nie powiedziano mi o tym wcześniej i czemu kazano wierzyć, że w Belwederze rezyduje słaby i nieudolny "strażnik żyrandola"?
Ponieważ opozycja nigdy nie zrezygnuje z mitologii demokracji, nie powie też wyborcom, że medialna osłona nad Komorowskim i buta, z jaką ten człowiek ignoruje prawo obywateli do uzyskania informacji - jest koronnym dowodem braku elementarnych reguł wolnego wyboru. Ta sytuacja sprawia, że w III RP nie obowiązuje zasada, zgodnie z którą obywatele mają prawo znać przeszłość osoby pretendującej do najwyższego stanowiska w państwie. Mają prawo wiedzieć - kim jest człowiek, któremu powierzają swoje losy, czego dokonał w przeszłości, jakie posiada predyspozycje i jakie ma intencje. W warunkach demokracji - wszystko, co dotyczy osoby kandydującej na stanowisko głowy państwa, może być przedmiotem zainteresowania społeczeństwa i podlegać dogłębnej ocenie. Na tym opierają się gwarancje bezpiecznego, nie obarczonego błędem wyboru.

Związki Komorowskiego z WSI i kontakty z ludźmi tej formacji, nie powstały w ostatnich miesiącach. Groźne dla Polski "strategie", burzenie pro natowskich reguł bezpieczeństwa i "przestawianie" III RP na rosyjskie priorytety, nie są dziełem minionego roku. Podobnie, jak inicjatywy legislacyjne, dzięki którym lokator Belwederu uzyskał łatwe narzędzia do wprowadzenia stanu wyjątkowego, poszerzył swoje kompetencje w zarządzaniu Siłami Zbrojnymi i umocnił wpływy bliskich mu środowisk.
Przez pięcioletnią kadencję Komorowskiego - nad takimi tematami trwała medialna cisza, a tym, którzy próbowali ją naruszyć stawiano zarzut "obsesji" i wprowadzano zapis na publikacje. Zignorowano nawet fakt, że o przyszłości reżimu III RP zdecydują wybory prezydenckie. Być może nadejdzie czas, gdy poznamy kulisy tych decyzji i powody milczenia.
Populistyczne brednie o "politycznej ofensywie" i "doskonałej kampanii" kandydata Dudy, nie zrekompensują dziś wieloletnich zaniedbań i nie zagwarantują zwycięstwa opozycji. Można się obrażać na takie słowa lub zarzucać autorowi "sianie defetyzmu", ale trzeba je weryfikować poprzez fakty, a nie opinie zaślepionych bufonów.
III RP nie jest państwem demokracji, w którym sondaże i występy na wiecach decydują o wyniku wyborczym.
Wie o tym Bronisław Komorowski, gdy miesiąc przed wyborami pozwala sobie na bezprzykładną arogancje, "kontrowersyjne" decyzje i odmowę publicznej konfrontacji z faktami. Może tak postąpić, bo przez wcześniejsze lata korzystał na indolencji opozycji i nigdy nie został zmuszony do respektowania woli wyborców.
Na tym też polega przewaga lokatora Belwederu, że gwarancję wygranej nie musi opierać na mitologii III RP, której zakładnikami stały się "wolne media" i partia opozycyjna.

Gdyby ktoś przytomnie zapytał - po co ten tekst i "żale nad rozlanym mlekiem", proponuję jedną odpowiedź - po to, by w drogę długiego marszu nie wyruszać z bagażem starych błędów i fałszywych wyobrażeń.

Aleksander Ścios
Blog autora

Z komentarzy na blogu Autora
Aleksander Ścios 14 kwietnia 2015 23:15

Panie Michale,

Przeczytałem dzisiejszą wypowiedź profesora Nowaka chwilę po tym, jak opublikowałem tekst. I bardzo się ucieszyłem, że człowiek, którego opinię wielce cenię ma tak zbliżony osąd dzisiejszej sytuacji.
Słowa Andrzeja Nowaka - "jeżeli nie nastąpi zmiana na urzędzie Prezydenta RP, to nastąpi koniec demokracji w Polsce" - przyjmują jako formułę najwyższego ostrzeżenia.
Wprawdzie z mitem demokracji III RP rozstałem się dość dawno, to w tych słowach odczytuję istotę zagrożenia, przed jakim obecnie stoimy.
Druga kadencja Komorowskiego nie będzie tylko "przegraną kandydata PiS". Oznacza "zabetonowanie" polskiej sceny politycznej na długie lata i wejście w fazę dyktatury. Nie mam co do tego cienia wątpliwości.
Ideałem dla tego środowiska jest system putinowski, w którym (do tej chwili) światli euroidioci doszukiwali się cech demokracji. To głownie decyduje i przydatności tego systemu w realiach III RP.

Cytat z dzieła Krasińskiego dobrał Pan niezwykle trafnie.
Pozwolę sobie przypomnieć słowa innego, wielkiego Polaka. Wiele lat temu Antonii Macierewicz powiedział na sali sejmowej:
"Moje pokolenie ma to wielkie szczęście, że nie musi walczyć zbrojnie o niepodległość. Pokolenie moich rodziców tego jeszcze nie miało, ginęło w walce zbrojnej z bandami UB lub w lochach UB. Nie musimy walczyć zbrojnie, nam potrzebna jest tylko szczypta odwagi cywilnej, odrobina tylko.
Chciałbym, że by ta Izba jeszcze jedno zdanie usłyszała ( po tych słowach wyłączono mikrofon) . wtedy, gdy pokoleniu polityków polskich brakuje odwagi cywilnej, następne pokolenie płaci krwią".

Bardzo Panu dziękuję i pozdrawiam

***

  • Autor i Komentatorzy

    Bardzo dziękuję Autorowi za ten tekst. Malkontentom, którzy pojawiają się na jego blogu, proponuję, by spojrzeli na to miejsce zupełnie inaczej, niż na propagandowy eter IIIRP.

    Tam wmawia się ludziom kompulsywny przymus "posiadania własnego zdania" na każdy temat, bez względu na poziom własnej wiedzy (lub częściej niewiedzy). Im zaś większy indolent i idiota, tym więcej powinien mówić. No i mamy te lejące się fale wulgarnych komentarzy na popularnych portalach, kariery chamów odgrywających dziennikarzy, pomieszanie z poplątaniem, kult głupoty nazywanej wolnością. Jakie są oczywiste korzyści propagandowe - nie trzeba wiele mówić; pomieszanie pojęć, chaos, w którym łatwo ginie jakikolwiek sens i prawda. Przede wszystkim wielki proces anty-wychowania obywatelskiego, w którym, zamiast świadomych siebie i rzeczywistości wolnych ludzi, kształtuje się stado ogłupiałych, rozpasanych, agresywnych psów Pawłowa, coraz posłuszniejszych komendom pana. Nie łudźmy się, w razie czegoś na kształt stanu wojennego, ormowców chętnych do pałowania Polaków - nie zabraknie.

    Tutaj, na blogu A.Ściosa jesteśmy wolnymi ludźmi. Może jest nas garstka, może jesteśmy trochę rozproszeni (choć licznik odwiedzin mówi, że nie jest nas wcale mało) - to jednak nie jest to miejsce ani karmienia ambicji nadawcy tekstów i ich odbiorców, ani klub dyskusyjny piewców walorów Marysi, ani kuźnia iluminatów z kręgami wtajemniczenia, które upoważniają do sprawowania coraz skuteczniejszych rządów nad tłuszczą.

    Przyczyna, skutek, kontekst, następstwa - wejście w rzeczywistość do bólu, przez który przychodzi oczyszczenie i spokój ducha, to jest to miejsce, to jest ten blog. Tutaj nie promuje się wygadanych pięknisiów, przemądrzałych egoistów, czy armii propagandystów ideologii, szkolonych do walki o kształt świata. Tutaj chcemy faktów i prawdy, a pierwszą zmianą, której chcemy dokonać w świecie, jest zmiana nas samych - w wolnych, świadomych ludzi.

    Pozdrawiam serdecznie Autora i Komentatorów

    PS. Ciekawostka; na jednym z portali społecznościowych promowałem teksty Autora. Zablokowali. Nic wielkiego właściwie się nie stało, ale to pokazuje, nieprawdaż, kierunek zmian.

    Nie żebym był jakimś profetystą - w jednym z wcześniejszych komentarzy napisałem, że przewiduję wezwania sztabu Komorowskiego do rozstrzygnięcia wyborów w I turze. Wczoraj rzecznik lokatora Belwederu wyraził taką właśnie nadzieję. Chociaż kampania opozycji nie jest żadnym zagrożeniem dla rezimu, to jednak dodatkowe dwa tygodnie niespokojnego dziamgolenia w mediach, nie są mu do niczego niepotrzebne.

  • viva cristo rey,

    Z wielkim uznaniem przeczytałem Pańską wypowiedź. I nie dlatego, że zawiera tyle dobrych słów po adresem mojego bloga, ale przede wszystkim, że przedstawia go w perspektywie, w jakiej pragnąłbym, by był odczytywany. Nie potrafiłby tego lepiej ująć.
    Diagnoza "propagandowego eteru IIIRP" jest bezwzględnie prawdziwa. To obszar największego zniewolenia i upodlenia. Miary tak wielkiej, że gdyby Polacy zdołali dostrzec jej głębię, nigdy więcej nie mogliby poświęcić chwili na uczestnictwo w tych uwłaczających spektaklach.
    Od kilku lat ze smutkiem obserwuję, jak podobne reguły przymusu, intelektualnej nędzy i bylejakości wdzierają się w przestrzeń tzw. wolnych mediów. Jest to odczucie tym bardziej dotkliwe, że ów wyjątkowy przymiotnik został sprowadzony do nikczemnego poziomu "opozycyjności" - krytyki tego, co powiedzieli i napisali w reżimowych gadzinówkach oraz uprawiania partyjnej demagogii.
    Tak rozumiana "opozycyjność" staje się wyznacznikiem postawy patriotycznej. Zostaje narzucona według miary, jaką reprezentują ludzie mieniący się niezależnymi publicystami.
    Nikt nie zapyta - gdzie odnaleźć w niej wolną myśl, jak wytyczyć obszar autentycznej niezależności? Jak - mając media, które czerpią z wyziewów propagandy - uwolnić Polaków od podległości informacyjnej i nauczyć ich samodzielnego myślenia?
    Dziś nie sposób tego uczynić. Nie z tymi mediami i ludźmi, których nie stać na odwagę intelektualną.
    Budowanie wolnych mediów, od podstaw, od początku, będzie jednym z największych wyzwań długiego marszu. Jeśli to miejsce stanie się oazą dla ludzi wolnych, jeśli będą zdolni udźwignąć ciężar prawdy - potrafią sprostać takiemu wyzwaniu.

    Serdecznie dziękuję Panu za te słowa i pozdrawiam

ŚCIOS ODPYTUJE KOMOROWSKIEGO

15.04.2015r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet