RODAKpress - head
HOME - button
Alarm dla Polski 2 - prof. Jerzy Robert Nowak

 

 

 

 

 

 

 

 


Alarm dla Polski
Jerzy Robert Nowak

C ZĘŚĆ II: Jak pomóc Polsce ?!

Pomysł stworzenia prężnego, antydyfamacyjnego Komitetu Obrony Dobrego Imienia Polski i Polaków od dawna był uważany za jedną ze spraw fundamentalnych dla Polski. Przypomnę, że wśród rzeczników tej idei była m.in. tak znacząca postać Kościoła katolickiego w Polsce jak obecny przewodniczący Episkopatu arcybiskup Józef Michalik. 6 października 2002 r. arcybiskup Michalik w ramach swego stałego cotygodniowego przeglądu "Minął tydzień" na łamach "Niedzieli" zamieścił podrozdział: "Bronić dobrego imienia Polaków". Opowiedział się tam za propozycją utworzenia swego rodzaju Ligi przeciw Zniesławianiu, tyle że dla obrony dobrego imienia Polaków. Ks. arcybiskup powołał się przy tym na opinię wielkiego żydowskiego polonofila dr Józefa Lichtena, który "uważał, że Polacy powinni ostro reagować na wszelkie próby oszczerstw i szkodzenia ich dobremu imieniu ze strony kogokolwiek: Arabów czy Żydów, Rosjan czy Eskimosów prawicy czy lewicy". Niestety dotychczasowe próby stworzenia w Polsce silnego Komitetu Obrony Dobrego Imienia Polski nie okazały się skuteczne. Powstawały za to, a często utrzymują się po dziś dzień różne inicjatywy tego typu wśród Polonii, od Stanów Zjednoczonych i Kanady po Niemcy. Zainicjowany przeze mnie Komitet Obrony Dobrego Imienia Polski i Polaków od początku różni się od wcześniejszych inicjatyw tego typu tym, że jest komitetem polsko-polonijnym. Poza wielu wpływowymi osobami z Polski od początku udało się pozyskać do prac tego Komitetu wielu znaczących działaczy i naukowców polonijnych. I właśnie w tej współpracy polsko-polonijnej widzę od początku największą rękojmię sukcesu w przeciwdziałaniu coraz potężniejszej ofensywie antypolonizmu w świecie.

Nasz Komitet Obrony Dobrego Imienia Polski i Polaków od początku nie będzie ograniczał się do obrony, lecz będzie reprezentował typ patriotyzmu ofensywnego. Odwołam się w tym kontekście do przypomnienia dwóch strategii NATO w walce z ofensywą komunizmu w świecie. Pierwsza, zainaugurowana przez prezydenta H. Trumana, była oparta na zasadzie containment (powstrzymania). Druga, znacznie późniejsza oparta była na zasadach roll back (odrzucenia) i massive retaliation (zmasowanego odwetu). Osobiście uważam, że właśnie ta druga ofensywna strategia zmasowanego odwetu jest dużo skuteczniejsza. Zbyt długo skupialiśmy się wyłącznie na obronie przeciw kolejnym atakom antykatolicyzmu i antypolonizmu (od ataków na karmelitanki i krzyż w Oświęcimiu po oszczerstwa "Sąsiadów" i "Strachu" Grossa). Musimy w dużo większym stopniu podejmować ofensywne przeciwdziałania, pokazujące kulisy działań podejmowanych dla szkalowania Polski za granicą w i kraju, sylwetki i ciemne interesy oszczerców Polski. Niech każdy z antypolskich oszczerców Polski wie, że każdy jego atak na Polskę czy patriotyzm spotka się nie tylko ze zdecydowaną ripostą merytoryczną, obalającą jego aktualne kłamstwa, lecz pociągnie za sobą natychmiastowe przypomnienie wcześniejszych niechlubnych kart jego działalności jako polityka historyka czy publicysty. W przypadku najbardziej niegodnych wystąpień na szkodę Polski muszą następować wezwania do personalnego ostracyzmu wobec takiej osoby (nie podawanie ręki, odmawianie udziału we wspólnych dyskusjach etc.) Taki jest np. casus wicemarszałka Sejmu RP S. Niesiołowskiego, który zhańbił swój urząd przez dogodne tylko dla Kremla zanegowanie ludobójstwa wobec polskich oficerów w Katyniu. Musimy dążyć też - we współpracy z Polonią - do dużo intensywniejszej promocji filmów i książek pokazujących za granicą prawdę o historii Polski polskim heroizmie i martyrologii. Trzeba być o wiele twardszymi w krytyce zaniechań rządu, MSZ, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Senatu RP. Trzeba bezlitośnie mówić po imieniu o osobach winnych konkretnych zaniechań lub szkód (np. rola ministra R. Sikorskiego w likwidacji niektórych polskich instytutów kultury za granicą, czy potrzebnych placówek dyplomatycznych. Dlaczego prawie nie było słychać protestów w Kraju w tym względzie? Polonia powinna dużo krytyczniej spojrzeć na tych polonijnych milionerów, czy nawet multimilionerów, którzy nic nie robią dla sponsorowania przeciwdziałań antypolonizmowi, czy promocji prawdy o polskiej historii w zagranicą. Jakże odbiegają oni pod tym względem od licznych słynnych polskich arystokratów XIX wieku, typu księcia A. Czartoryskiego, czy hrabiego E. Raczyńskiego. Jakże różni się przeważająca część naszych milionerów, obojętnych na obronę dobrego imienia Polski od licznych milionerów żydowskich, rosyjskich, ukraińskich czy greckich, troszczących się o sponsorowanie patriotycznych przedsięwzięć swych rodaków za granicą. Najwyższy czas, by przynajmniej niektórzy z naszych milionerów-skąpców stracili dotychczasowy błogi spokój ducha, mimo zupełnego nic nie-robienia dla polskiej sprawy.

W naszej walce przeciwko antypolonizmowi musimy szukać możliwie jak najszerszego poparcia różnych kręgów patriotycznych, bez względu na dzielące je różnice polityczne. To właśnie było głównym źródłem sukcesu moich 64 spotkań antygrossowych (od 9 lutego do 30 czerwca 2008), kiedy spotkałem się z żywiołowym poparciem nawet niektórych środowisk politycznych dotąd ze mną się różniących. Nasza kampania doprowadziła do wyraźnego załamania impetu wystąpień Grossa i wreszcie do jego zrezygnowania z publicznego występowania z oskarżycielskimi kłamstwami przeciw Polsce - z obawy przed coraz lepszym poinformowaniem słuchaczy o bzdurności jego antypolskich oszczerstw. Z kolei w tym roku świetny sukces akcji ks. Isakowicza-Zaleskiego na rzecz zablokowania rajdu banderowców po Polsce w pewnej mierze wynikł ze zgodnego jej poparcia przez rozliczne patriotyczne środowiska, nawet te dotąd różniące sie z ks. Isakowiczem-Zaleskim z jakichś powodów. (Sam miałem doń pewne urazy). Powinniśmy być jednak konsekwentni w odrzucaniu różnych personalnych urazów w czasie tak wielkiego zagrożenia Rzeczpospolitej.

Walczyć z antypolonizmem szybko i systematycznie

Warto przypomnieć ciekawy artykuł Józefa Szretta o antypolonizmie , drukowany w paryskiej "Kulturze" z 12 numeru z 1987 r. Szrett radził tam: "Zastosować, gdy potrzeba żydowską taktykę wczesnego i szybkiego reagowania. Powinniśmy sygnalizować wszelki antypolonizm, zanim jeszcze rozwinie on skrzydła". Można przytoczyć aż nadto wiele przykładów naszego spóźniania się z ostrymi reakcjami na przejawy antypolonizmu w filmie, literaturze, czy publicystyce. Przez naszą ospałość i inercję pozwalamy na to, że w międzyczasie występują całe watahy antypolskich klakierów i swymi pochwałami antypolonizmów bałamucą dużą część opinii publicznej. Przypomnijmy choćby casus filmu "Lista Schindlera" o ewidentnie antypolskim przesłaniu. Początkowo widać było na łamach pism wyłącznie bezkrytyczne panegiryczne głosy (poza dwoma tekstami: moim i Z. Rogowskiego). Dały plamę nawet niektóre czasopisma prawicowe na czele z "Gazetą Polską", gdzie ukazał się bezkrytyczny panegiryk o filmie Spielberga. Dopiero stopniowo zaczęły się szersze krytyczne relacje na temat antypolonizmów "Listy Schindlera". Inny wcześniejszy przykład - niemal całkowite osamotnienie Prymasa Józefa Glempa, gdy wystąpił w 1989 r. w obronie karmelitanek w Oświęcimiu. Prymas nagle znalazł się w ogniu całej kanonady ataków od "Wyborczej" i "Polityki" po niektórych katolewicowych publicystów i był niemal całkowicie osamotniony.

Kolejny błąd. Zbyt szybko zapominamy o najgorszych nawet antypolskich wybrykach zamiast konsekwentnie rozliczyć ich sprawców. Jakże inaczej postępują pod tym względem nasi przeciwnicy. Przypomnijmy choćby z dziesięć lat trwającą nagonkę na ks. prałata Henryka Jankowskiego, która ostatecznie zrujnowała mu zdrowie. Przypomnijmy jak rozprawiono się z Dariuszem Ratajczakiem, tylko za zacytowanie bez krytyki trzech zdań jakiegoś negacjonisty. Usunięto go z Uniwersytetu Opolskiego i odtąd skrajnie wegetował, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pracy. A nagonka na P. Zyzaka za jego świetną, prawdziwie ambitną pracę magisterską! A tymczasem mamy, jakże odmienny, casus dr Aliny Całej z Żydowskiego Instytutu Historycznego, od dawna "wsławionej" fanatycznymi antypolskimi i antykatolickimi uprzedzeniami. Parę miesięcy temu Cała dopuściła się rzeczy haniebnej. Wypowiedziała antypolskie pomówienie, którego nie powstydziliby się najgorsi zagraniczni polakożercy. W oszczerczym wywiadzie, udzielonym "Rzeczypospolitej" pt. "Polacy nie zdali egzaminu w czasie wojny" Cała ogłosiła jakoby Polacy byli odpowiedzialni za śmierć trzech milionów Żydów w czasie wojny. Powiedziała to, będąc pracownikiem naukowym Żydowskiego Instytutu Historycznego, finansowanego przez polskie władze. Za takie kłamliwe oszczerstwo dr Cała powinna ponieść odpowiednie konsekwencje w swej pracy, co najmniej takie jakie spotkały dr Ratajczaka, a zarazem stanąć przed sądem i być ukarana za wredny antypolonizm możliwie najwyższą grzywną. A co się stało Całej? Dosłownie nic. Parę tygodni w różnych mediach krytykowano jej tekst jako wybryk skrajnej antypolskiej głupoty, choć zaraz znalazła obrońców w takich mediach jak "Gazeta Wyborcza", czy "Polityka" i nawet zorganizowano parusetosobową manifestację z poparciem dla niej. Nikt nie podał jej do sądu, a władze Żydowskiego Instytutu Historycznego nawet nie zdobyły się na publiczne odcięcie się od antypolskiego wyskoku swej pracowniczki. Założę się, że już niezadługo tekst Całej będzie cytowany w różnych polakożerczych publikacjach zagranicznych jako koronny dowód z Polski na to, iż Polacy byli sprawcami Holokaustu Żydów. Redaktor TVN Jacek Pałasiński w haniebny sposób naobrażał na portalu TVN miliony słuchaczek i słuchaczy Radia Maryja. I nikt z lewacko-liberalnych mediów nie zareagował na skrajne chamstwo jego wyzwisk. Milczały na ten temat "Gazeta Wyborcza", "Polityka" czy "Newsweek", milczały telewizja i radio publiczne, a TVN 24 nie zrobiła niczego dla ukarania swego współpracownika za tekst poniżej jakichkolwiek standardów uczciwego dziennikarstwa.

Inny przykład. Były poseł SLD Piotr Gadzinowski, jeszcze będąc parlamentarzystą, napisał wyjątkowo podły w swym antypolonizmie tekst o Powstaniu Warszawskim. Twierdził tam, że Niemcy nie muszą przepraszać za stłumienie Powstania Warszawskiego, bo armia niemiecka wykonywała tylko swój obowiązek. "Czy miała witać powstańców chlebem i solą" - pisał Gadzinowski. A to, że zamordowała blisko 200 tys. warszawiaków, zniszczyła ponad milionowe miasto metodycznie wyburzając budynek po budynku, nie miało jak widać znaczenia dla Gadzinowskiego, usprawiedliwiającego "wielce obowiązkowych" żołdaków nazistowskich. I co się stało w tym przypadku. Znów absolutne nic. Nie było żadnej reakcji Rady Etyki Mediów na ten plugawy tekst, nie zaprotestowali koledzy Gadzinowskiego z Sejmu.

Nagłaśniajmy przyjaciół, nie przeciwników Polski

Można podziwiać praktyki stosowane przez kolejne władze RP i niektóre czołowe uczelnie w kraju (na czele z Uniwersytetem Jagiellońskim i Uniwersytetem Warszawskim) oraz najbardziej wpływowe media. Otóż w ostatnim dwudziestoleciu w Polsce niejednokrotnie szczególnie mocno honorowano, nagłaśniano i fetowano cudzoziemców wielce nam nieżyczliwych. Wielce nieżyczliwych Polsce, ale zaprzyjaźnionych z B. Geremkiem (D. Beauvois, czy I. Gutman) lub z A. Kwaśniewskim (B. Osadczuk). Jakże wymowny pod tym względem jest casus profesora Daniela Beauvois. Ten stary lewak już w 1971 roku jako dyrektor Centrum Cywilizacji Francuskiej na Uniwersytecie Warszawskim "popisał się" zorganizowaniem uroczystej sesji ku czci 100-lecia Komuny Paryskiej. Trudno było uznać Komunę Paryska za szczególny wykwint francuskiej cywilizacji ( komunardzi w niszczycielskim zapale wysadzili słynną kolumnę Vendome w Paryżu i wymordowali zakładników na czele z arcybiskupem Paryża). Beauvois szybko zaprzyjaźnił się z B. Geremkiem, przetłumaczył na j. francuski jego główne dzieło o marginesie społecznym w średniowiecznej Francji. W zamian uzyskał jego ogromne poparcie, tak niezbędne do fetowania w Polsce. Został m.in. doktorem honoris causa trzech wielkich uczelni Uniwersytetu Jagiellońskiego, Warszawskiego i Wrocławskiego. Honorowano w ten sposób historyka skrajnie nieprzyjaznego Polsce, Polakom i Kościołowi katolickiemu w Polsce, który w paszkwilancki sposób przedstawiał historię polskiego ziemiaństwa na Ukrainie. W różnych publikacjach Beauvois zrzucał głównie na Polaków winę za złe stosunki z sąsiadami.

Nader typowy pod tym względem jego opis traktatu brzeskiego, zawartego w lutym 1918 r. między Rosją bolszewicka a Niemcami, zawarty w książce "La Pologne" (Paris 2004, s. 305). Beauvois nie zająknął się ani słowem na temat najboleśniejszej dla nas rzeczy, tj. oderwania w ramach traktatu od Polski Chełmszczyzny i części Podlasia oraz przekazania ich Ukrainie. Skupił się natomiast na piętnowaniu rzekomego oburzenia "wszystkich partii" polskich z powodu uznania w traktacie niepodległości Ukrainy. W zbiorowej książce "La Pologne" (Paris 2008), pióra osiemnastu historyków, tekst Beauvois "wyróżnił się" szczególnym, nagromadzeniem antypolskich uprzedzeń. Na s. 32 zarzucił nam skonfliktowanie z wszystkimi sąsiadami i agresywność, tworzenie siłą faktów dokonanych w stosunkach z nimi. Robił to nawet w odniesieniu do sprawy Cieszyna w stosunkach z Czechami. Przypomnijmy, że to Czesi brutalnie złamali umowę polsko-czeską z 5 listopada 1918 r., dokonując 23 stycznia 1919 r. agresji na Śląsk Cieszyński. Siłą opanowali Śląsk Cieszyński, zamieszkany w większości przez Polaków, wykorzystując ówczesne zaangażowanie wojsk polskich w ciężkich walkach na froncie wschodnim. Przy okazji wymordowali wziętych do niewoli polskich żołnierzy. W tej sytuacji zafałszowywanie przez Beauvois ewidentnych faktów na temat konfliktu cieszyńskiego było po prostu podłością, niegodną żadnego rzetelnego historyka. Totalną bzdurą i oszczerstwem było wypisywanie przez Beauvois (op.cit., s.45) twierdzeń o rzekomym "zafascynowaniu" rządów w Polsce Hitlerem, począwszy od 1933 r. Marszałek Polski Józef Piłsudski był tak "zafascynowany Hitlerem", że już w 1933 r. proponował - niestety na próżno - Anglii i Francji wspólne podjęcie wojny prewencyjnej przeciw hitlerowskim Niemcom. Swego rodzaju szczytem kłamstwa i absurdu była podana przez Beauvois, w jego własnej książce ("La Pologne" Paris 2004, s. 372) informacja na temat krwawego ludobójstwa popełnionego przez ukraińskich szowinistów na Polakach na Wołyniu w 1943 roku. Beauvois ani słowem nie pisał tam o tym, że to Polacy byli ofiarami ukraińskich mordów. Przeciwnie, relatywizując sprawy, pisał, że "na Wołyniu w 1943 r. doszło do dzikich konfrontacji między Polakami a Ukraińcami".

Proponowałem już, żeby pan Beauvois rozwinął swe kłamliwe tezy, dopisując stwierdzenie, że w obozie zagłady w Treblince "doszło do dzikich konfrontacji między Niemcami a Żydami".

Nasz łże-przyjaciel Beauvois "wyróżnia się" jako zajadły niszczyciel rzekomego "mitu" o polskiej tolerancji w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Ze szczególnie skrajnymi fobiami atakuje Kościół katolicki w Polsce w całej jego historii. (Pisałem o tym w odrębnym obszernym artykule "Przyciemniony obraz Kościoła katolickiego" w "Naszym Dzienniku" z 3 października 2008 r.). Przy tym wszystkim ten "wielki naukowiec", doktor honoris causa trzech polskich uniwersytetów niejednokrotnie "popisywał się" szkolnymi wręcz błędami na temat przedstawianych przez niego dziejów Polski. W podstawówce dostałby na pewno pałę za swe twierdzenie, że to Polacy odnieśli "słynne" zwycięstwo w bitwie z Tatarami pod Legnicą w 1241 r., "po części dzięki swym niemieckim sojusznikom" (por. D. Beauvois: "La Pologne". Paris 2004, s.32). Przy innej okazji Beauvois , pisząc o Powstaniu Listopadowym, "wskrzesił" (prawdziwy cudotwórca!) nie żyjącego wówczas już od ponad 4 lat Stanisława Staszica, stwierdzając, że "w 1831 roku Staszic, przemawiając do posłów sejmu powstańczego, zarzuca im, że pragną wskrzesić stare waśnie szlacheckie" (por. D. Beauvois: Stereotyp "polskiej anarchii", "Aneks" 1985, nr 39, s.144). Przypomnijmy, że Staszic zmarł już w styczniu 1826 roku. I taki ignorant jak Beauvois jest doktorem honoris causa trzech wielkich polskich uniwersytetów!

Inny przykład. W 1995 roku uhonorowano doktoratem honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego izraelskiego Israela Gutmana. Niestety, beneficjent tak wysokiego wyróżnienia, I. Gutman w przeszłości wielokrotnie szkalował Armię Krajową. I dziwnie nie przeszkodziło to w uhonorowaniu go doktoratem honoris causa właśnie w Warszawie. Głośne były skrajne antypolskie filipiki I. Gutmana, ogromnie pomniejszające rolę Polaków w ratowaniu Żydów, wygłaszane na międzynarodowej konferencji na ten temat w Jerozolimie 1977 r. (por. Rescue Attempts during the Holocaust. Proceedings of the Second Yad Vashem International Historical Conference Jerusalem , April 8-śła11, 1974), Jerusalem 1977, s.399 -422, 459-461). Antypolskie uogólnienia I. Gutmana wywołały wówczas nawet ostry sprzeciw brata Jakuba Bermana - Abrahama (Adolfa) Bermana, b. sekretarza generalnego podziemnej "Żegoty" (por. tamże, s.452-454). Jeszcze inny przykład. W 1994 r. uhonorowano doktoratem honoris causa na Uniwersytecie Jagiellońskim słynnego tropiciela nazistów Szymona Wiesenthala. Pomimo uratowania zarówno jego jak i jego żony przez Polaków w czasie wojny Wiesenthal w swoich książkach przedstawiał Polaków w sposób bardzo stronniczy. Szczególnie szokujące dla mnie były jednak słowa S. Wiesenthala w przemówieniu z okazji przyznania mu doktoratu honorowego UJ 21 października 1994 r. Nawet wtedy Wiesenthal nie zdobył się na uczciwe docenienie rozmiarów martyrologii Polaków, mówiąc: "Stojąc teraz przed Państwem jestem w pełni świadom tego, że znajduję się w kraju, w którym wymordowano nie tylko miliony Żydów, ale także wielu Polaków " (podkr. JRN, zob. S.Wiesenthal : Walka o pamięć, "Tygodnik Powszechny" z 30 października 1994 r.). Co to znaczy "wielu Polaków"? Trzystu, dwa tysiące, trzydzieści tysięcy? Dlaczego uratowany przez Polaków Wiesenthal, nawet wtedy, z okazji przyznania mu doktoratu honoris causa na wielkim pradawnym uniwersytecie polskim nie zdobył się na proste uczciwe stwierdzenie o kraju " w którym wymordowano nie tylko miliony Żydów, ale także miliony Polaków ."? Po prostu świństwo!

Zastanówmy się jak na tle uhonorowania już w 1994 r. tak niechętnego Polsce S.Wiesenthala doktoratem honoris causa UJ przedstawia się fakt, że naszego wielkiego zagranicznego przyjaciela prof. Normana Daviesa, tak zasłużonego dla Polski, uhonorowano tym samym doktoratem honoris causa UJ dopiero dziewięć lat później - w 2003 roku. Mimo, że prof. Davies był szczególnie mocno związany z UJ (tam doktoryzował się w 1973 r.) Dodajmy, że doktorat honoris causa UJ przyznano prof. Daviesowi w parę lat po przyznaniu tegoż doktoratu D. Beauvois, zakłamywaczu historii w duchu antypolskim. Jak się zdaje niektóre osoby z "krakówka" wyraźnie nie mogły wybaczyć prof. Daviesowi jego nader obiektywnej, przychylnej Polsce relacji o stosunkach polsko-żydowskich w "Bożym Igrzysku". Relacji, za którą profesor Davies zapłacił utrąceniem w ostatniej chwili jego kandydatury na renomowanym amerykańskim uniwersytecie w Stanford. Do prawdziwej groteski urasta fakt, że jeden z obecnych luminarzy intelektualnych krakowskiej prawicy w 1987 r. ostro zaatakował w podziemnej "Arce" rozdział "Bożego Igrzyska", poświęcony stosunkom polsko-żydowskim. Uznał go za nazbyt stronniczo propolski! Tekst był pisany pod pseudonimem i ze względu na późniejszą ewolucję tego twórcy nie zdradzę teraz jego nazwiska.

Do szczególnych skandali urasta fakt odznaczenia przez prezydenta A. Kwaśniewskiego Orderem Orła Białego ukraińskiego nacjonalistycznego publicysty Bogdana Osadczuka. Ten były stypendysta hitlerowski w Berlinie doby wojny znany jest z tendencyjnych zafałszowań obrazu historii stosunków polsko-ukraińskich. Nikt nie pomyślał natomiast o jakiejkolwiek próbie uhonorowania polskimi wyższymi odznaczeniami, czy tytułem doktora honoris causa na którejś z polskich uczelni Wiktora Poliszczuka, jedynego prawdziwie znaczącego naukowca ukraińskiego, który konsekwentnie bronił prawdy o ludobójstwie popełnionym na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Ten nasz wspaniały przyjaciel ukraiński, zmarły w 2008 roku (mieszkał pod Toronto w Kanadzie), faktycznie całe życie poświęcił obnażaniu prawdy o ludobójczych działaniach nacjonalistycznych ukraińskich band UPA. Wydał o tym siedem książek na czele ze słynną "Gorzką prawdą" o zbrodniczej działalności OUN - UPA oraz kilka bardzo cennych tomów dokumentów. Żadne polskie władze państwowe, ani władze polskich uczelni nie zdobyły się na uhonorowanie za życia Poliszczuka jego pracy w obronie Polski - na próżno zabiegały o to różne polskie organizacje kresowe. Musiał znieść za to wiele przykrości od bardzo silnych w Kanadzie organizacji nacjonalistów ukraińskich. M.in. wciąż grożono mu zamordowaniem jego polskiej żony.

Szczególnie skrajnym, wręcz oburzającym przykładem niedocenienia przez kolejne polskie władze państwowe i kierownictwa polskich wyższych uczelni jest postać najwybitniejszego dziś amerykańskiego badacza historii Polski profesora Richarda C. Lukasa. Jest on m.in. autorem jednej z kilku najlepszych w świecie historii Polski w drugiej wojnie światowej - "The Forgotten Holocaust: The Poles under German Occupation 1939-1944" (Zapomniany Holocaust: Polacy pod okupacją niemiecką 1939-1944), niezwykle ciekawego przedstawienia polskiego heroizmu i martyrologii doby wojny. Lukas jest również autorem pięciu innych książek o polskich sprawach w historii, m.in. książki "Bitter Legacy. Polish -American Relations in the Wake of World War II", ostro krytykującej egoizm amerykańskiej polityki wobec Polski i głośnej książki "Did the Children Cry: Hitler?s War Against Jewish and Polish Children", nagrodzonej w USA Nagrodą Janusza Korczaka. Zdumiewającym jest fakt, że człowiek tak zasłużony dla popularyzowania historii Polski w Stanach Zjednoczonych w przychylnym nam duchu ostatni raz został odznaczony wysokim odznaczeniem polskim tylko w 1998 r.(!) przez Rząd RP na Obczyźnie. Poza Nagrodą im. J. Korczaka (1994 r.) Lukas otrzymał Kosciuszko Foundation?s Joseph B. Slotkowski Publication Fund Achievement Award, American Council for Polish Culture?s Cultural Achievement Award (1994 r.), Waclaw Jędrzejewicz History Award from the Pilsudski Institute of America (2000 r.), The Catholic Press Association Award (2008 r.). Tylko z Polski nie otrzymał żadnej nagrody. Przypuszczalnie dlatego, że jest bardzo "niepoprawnym politycznie". Wielokrotnie bardzo ostro występował przeciw antypolonizmowi, m.in. bardzo ostro piętnując polakożercze książki J. T. Grossa.

Szczególnie oburzające jest niemal totalne przemilczenie w Polsce twórczości profesora Ivo C. Pogonowskiego (poza prezentowaniem go w Radiu Maryja, Telewizji TRWAM i w "Naszym Dzienniku"). Dla mnie profesor Pogonowski jest wręcz modelowym wzorem wspaniałego polskiego patrioty. Po walkach w polskiej wojnie obronnej 1939 r. był więziony w niemieckich więzieniach i obozach od 30 grudnia 1939 r. do 2 maja 1945 r. Po studiach na wydziale handlowym w Antwerpii i na wydziale inżynierii w Tennessee (USA) m.in. pracował w przemyśle naftowym dla Shell Oil Company i Texaco, uzyskał 49 patentów. W pewnym momencie zaczął coraz gorzej znosić fakt, że otaczający go amerykańscy wykładowcy nie mają zielonego pojęcia o historii Polski lub znają ją w sposób skrajnie zdeformowany. Nagle zwrócił się w stronę humanistyki, pragnąc zrobić możliwie jak najwięcej dla popularyzacji Polski i jej historii w Stanach Zjednoczonych. Sięgnął m.in. do tak trudnej tematyki stosunków polsko-żydowskich publikując źródłową, ponad 430-stronnicową historię tych stosunków. Pomimo, że omawiał różne drażliwe sprawy polsko-żydowskie z polskiego punktu widzenia, gromadząc doskonale argumenty dla naszej sprawy, udało mu się uzyskać dla swej książki bardzo pochlebną przedmowę słynnego żydowskiego politologa Richarda Pipesa. Dotąd nie wiem jak to zrobił?! Cenna książka Pogonowskiego miała dwa wydania w j. angielskim (1993 i 1998 r.), ale nikt nie zatroszczył się o jej wydanie w j. polskim. W 1987 r. wyszła książka prof. Pogonowskiego: "Poland - A Historical Atlas" (polski przekład w 1995 r.) W 2000 r. prof. Pogonowski wydał, za rekomendacją Z. Brzezińskiego, ilustrowaną historię Polski po angielsku ("Poland - An Illustrated History"). Wydał również w swoim opracowaniu dwa bardzo popularne słowniki polsko-angielskie, z wielu dziesiątkami tysięcy haseł i w wielkim nakładzie. Do tego dodajmy setki artykułów publicystycznych prof. I. C. Pogonowskiego, najczęściej przeciw antypolonizmowi. Działalność twórcza sędziwego polonijnego naukowca zasługuje na tym większy podziw, że rozwija ją człowiek chory od 6o lat na chorobę Heinego-Medina. Choroba ta sprawia, że nie może przyjeżdżać do Polski. Tym smutniejszym więc jest fakt, że nikt z polskich władz państwowych, ani uniwersyteckich nie pomyślał o odpowiednim uhonorowaniu tego wielkiego patrioty zza Oceanu. Naukowca, który zasługuje na najwyższe odznaczenia państwowe i doktoraty honoris causa. Człowieka, który tak wielką część życia poświęcił niestrudzonej obronie prawdy o Polsce.

Bój o informację

Szczególnie wiele ważnych spraw czeka na nas w sferze bojów o informację. Oto skrótowy "katalog" najpilniejszych spraw do podjęcia w tej dziedzinie:
- Niezbędne jest stałe systematyczne monitorowanie przejawów antypolonizmu za granicą i w Kraju.
- Trzeba stworzyć specjalne strony internetowe: "Antypolonizm zagraniczny" i "Antypolonizm krajowy" i starannie uzupełniać je na bieżąco.
- Warto rozważyć możliwość realizacji nadesłanej do USOPAŁ 13 września 2009 r. propozycji Andrzeja Boboli: "Dobrze byłoby otworzyć (.) witrynę internetową, coś w rodzaju encyklopedii anty-polonizmu, która zawierałaby imienny rejestr wszystkich autorów i promotorów wszelkich poczynań antypolskich, tak w Polsce jak i poza jej granicami. (Te informacje są obecnie bardzo niekompletne i rozproszone, przez to niedostępne szerszemu ogółowi). Obejmowałaby też organizacje, wyspecjalizowane w akcjach przeciwko Narodowi, Państwu, Kościołowi. Przeciwko polskiej kulturze, historii, tradycji. Przeciwko polskiej racji stanu. Wymieniałaby imiennie wprowadzających fałszywe ideologie, rozsiewających zamęt pojęciowy, skłócających i rozsadzających od wewnątrz Polskę (.). Tych, którzy zaniechali obrony dobrego imienia Rzeczypospolitej.

Dewastujących obronność, ustawodawstwo, sądownictwo, szkolnictwo, służbę zdrowia. Sędziów wszelkich szczebli, wydających kuriozalne wyroki. Propagatorów nihilizmu moralnego. Wyprzedających grabieżczo, za bezcen, dobra narodowe (.), unicestwiających cale gałęzie przemysłu. Fałszerzy prawdy historycznej(.). Publicznie dostępny rejestr byłby otrzeźwieniem dla wielu zaprzedanych polityków, dziennikarzy, aferzystów. Wielu z nich poddaje się bezwiednie trendom poprawności politycznej i wykorzystuje nadarzającą okazję robienia "kariery", nie zdając sobie sprawy z konsekwencji swoich poczynań. Wielu jednak, niestety, czyni to świadomie i celowo (.). Rejestr byłby pozytywnie twórczy. Otwierałby oczy na skalę zjawiska i przyczyny stałego braku logiki i spójności w życiu społecznym, na gigantyczny sabotaż, następny rozbiór Polski, na dewastację wartości chrześcijańskich".

- Pomysł takiego rejestru mi bardzo odpowiada. Sam kiedyś robiłem podobne listy. Na przykład zamieściłem w kilkunastu numerach "Naszej Polski" cykl "Kto jest kim w filosemickim lobby", z faktograficznym uzasadnieniem, dlaczego poszczególne osoby znalazły się w moim rejestrze. Z kolei w tomiku: "Alleluja i do przodu" (Warszawa 2003) zamieściłem na s. 30-63 specjalną listę osób połączonych hasłem: "Kto atakuje Radio Maryja?". Znalazły się tam osoby zgrupowane w następujących podrozdziałach: Wataha postkomunistów i osób z bliskich im środowisk, Wataha osób pomniejszających tradycje narodowe i patriotyzm, Katolewica, "Gazeta Wyborcza" i Unia Wolności, Inne osoby z pseudoelit. W podobny sposób, w oparciu o bogaty materiał faktograficzny, przedstawiałem wiosną tego roku w Radiu Maryja w toku kampanii do euro wyborów zestaw postaci moim zdaniem nie nadających się do europarlamentu ze względu na ich szkodliwe wystąpienia prasowe czy inne działania z przeszłości. (Np. zajadłe ataki na Kościół i religię M. Środy czy J. Senyszyn, antypolonizm P. Gadzinowskiego, niszczenie polskiego wymiaru sprawiedliwości przez b. ministra J. Jaskiernię). Dużo skuteczniejsze byłoby systematyczne uzupełnianie takiej listy w internecie nie przez jednego, lecz wielu autorów, krajowych i polonijnych. Bardzo cenny, świetnie umotywowany merytorycznie rejestr złych ministrów spraw zagranicznych RP i dziesiątków ambasadorów zawiera blisko 300-stronnicowa książka Tadeusza Kosobudzkiego "MSZ od A do Z. Ludzie i sprawy Ministerstwa Spraw Zagranicznych w latach 1990-1995" (Warszawa 1997). W przypomnieniu nieciekawej przeszłości różnych łże-autorytetów warto sięgnąć do bardzo cennych książek :Bohdana Urbankowskiego : "Czerwona msza czyli uśmiech Stalina (t. I i II, Warszawa 1998) oraz książek Stanisława Murzańskiego: "Między kompromisem a zdradą. Intelektualiści wobec przemocy 1945-1956" (Warszawa 1993) i "PRL zbrodnia doskonała" (Warszawa 1996). Polecam również lekturę hasła "Autorytety w Polsce" mego autorstwa ("Encyklopedia Białych Plam", Radom 2000, s.129-192). W odniesieniu do czasów aktualnych polecam lekturę wydawanego we Wrocławiu kilkutomowego już cyklu książek Antoniego Lenkiewicza: "Typy i typki postkomunizmu" oraz moje "Czerwone dynastie" ( t.I i II, Warszawa 2008) i wcześniejszy "Czarny leksykon" (t. I, Warszawa 1998). Przygotowuję jego poprawione i rozszerzone wydanie w przyszłym roku oraz wydanie drugiego tomu "Czarnego leksykonu". Będzie dużo grubszy od tomu pierwszego (mam już za dużo "kandydatów" do tego tomu). W tym roku wydałem pierwszy tom "Platformy obłudników". Przygotowuję sylwetki platformowców do drugiego tomu.

- Przydałby się na początek, choćby tylko w Internecie, leksykon szkodników dla sprawy polskiej na Obczyźnie (nie tylko agentów, ale i sporej ilości tzw. pożytecznych idiotów, nieraz pasożytujących na bardzo wysokich stanowiskach w organizacjach polonijnych). Będę wdzięczny za nadsyłanie do naszego Komitetu Obrony Dobrego Imienia Polski i Polaków konkretnych informacji na ten temat.

- Niezbędne byłoby szersze książkowe opracowanie tematyki antypolonizmu. Dotychczas pisałem na ten temat szerzej w kilku publikacjach książkowych. Krajowemu antypolonizmowi poświęciłem ponad 400 stron w pierwszym tomie książki "Zagrożenia dla Polski i polskości" (Warszawa 1998). Znalazły się tam m. in. takie rozdziały jak: Polskość i antypolonizm (s.19-35), Gdy niszczono polską godność, Walka z tradycjami i patriotyzmem 1944-1988 (s.36-100), "Lewą marsz" przeciw patriotyzmowi od 1989 roku (s.101-122), Wataha gromicieli patriotyzmu (s.123-146), Pomniejszanie i obrzydzanie narodowej historii (s.147-174), Zafałszowywanie nowszej historii Polski (s.175-204), Wstydliwa skaza Miłosza (s.205-216), Odrzucanie i ośmieszanie symboli narodowych (s.217-240), Brudna wojna z Narodem (s.241-256), Urabianie "czarnej legendy" Polski i Polaków (s.257-277), Fałsze o "polskim antysemityzmie" (s.278-312), Mit o polskiej ksenofobii (s.313-337), Osłabianie i pomniejszanie kultury narodowej (s.338-366), Czy grozi nam depolonizacja teatru i literatury? (s.367-394) i Media polskie czy tylko polskojęzyczne (s.404-429). Opublikowałem również szerszy szkic o zagranicznym antypolonizmie - w "Encyklopedii Białych Plam" (Radom 2000, t. I, s.148-163). Z polecenia prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala szkic ten ukazał się jako specjalny dodatek świąteczny w chicagowskim "Dzienniku Związkowym" z 21-23 kwietnia 2000 r. Krajowemu antypolonizmowi w doniesieniu do historii Polski poświęcona była moja parusetstronnicowa "Czarna legenda dziejów Polski" (Warszawa 2000). W 2008 roku ukazała się moja dwutomowa publikacja o antypolonizmie (t. I o zagranicznym antypolonizmie i t. II o krajowym antypolonizmie).

- Nasz Komitet powinien wspierać inicjatywy na rzecz powstania szerszych "Historii antypolonizmu w świecie" i "Historii krajowego antypolonizmu", zwłaszcza w odniesieniu do okresu od 1945 r. Być może powstaną prace zbiorowe na ten temat. Przydałoby się wydanie specjalnej "Białej Księgi" krajowego antypolonizmu, zawierającej kilkusetstronnicowy zbiór najgorszych wybryków krajowego antypolonizmu.

- Konieczne jest napisanie wreszcie pierwszej obszernej syntezy stosunków polsko-żydowskich polskim piórem. Bardzo szkodliwym jest dla nas fakt, że dotąd takie syntezy powstawały tylko po piórami autorów żydowskich. Tak wybitny historyk jak profesor Stefan Kieniewicz już w latach 80-tych ubolewał na łamach "Polityki" z powodu takiego stanu rzeczy. Pisał, że historycy wywodzący się z mniejszości narodowych mają skłonność do skrajnego zawężania tematu badań stosunków swej mniejszości narodowej z polską większością. Polega to głównie na ich skupianiu się głównie na dwóch sprawach: dyskryminowaniu żydowskiej mniejszości narodowej przez polską większość i opisie wkładu żydowskiej mniejszości narodowej do polskiej kultury, nauki, gospodarki, czynu niepodległościowego, etc. Ściśle wiąże się z tym inny problem, który sygnalizowała na łamach "Odry" w początkach lat 90-tych Teresa Prekerowa, swego rodzaju przeciwstawienie A. Całej, bardzo rzetelna badaczka związana z Żydowskim Instytutem Historycznym. Według Prekerowej zachodzi wciąż pewna deformacja w badaniach stosunków polsko - żydowskich. Badacze skupiają się niemal wyłącznie na tym, jak Polacy postępowali wobec Żydów, pomija się natomiast to, jak Żydzi zachowywali się wobec Polaków.

- Uznając całkowicie słuszność tych uwag T. Prekerowej, uważam, że właśnie ta sprawa jest największą słabością dotychczasowych badań historii stosunków polsko-żydowskich. Badacze tych stosunków, głównie Żydzi, (Polacy uciekają na ogół od tej zbyt drażliwej polityki z obawy o łatwe posądzenie o antysemityzm) najczęściej doszukują się faktów mogących świadczyć o "polskim antysemityzmie". Równocześnie zaś skwapliwie pomijają lub nawet negują fakty, niekorzystnie świadczące o działaniach Żydów prowokujących Polaków do antyżydowskości. Np. dość powszechnie fakt istnienia godzącego w Polskę wręcz haniebnego pomysłu utworzenia tzw. Judeo-Polonii, czyli zdominowanego przez Żydów buforowego państwa na ziemiach polskich pod protektoratem niemieckim. Niezaprzeczalne dowody istnienia tego pomysłu w kręgach żydowskich w Niemczech i w Polsce (środowisko skupione wokół czasopisma "Der Jude" Martina Bubera) znajdujemy choćby na łamach katolewicowej "Więzi" w tekście dziś skrajnie prożydowskiego Piotra Wróbla (por. P. Wróbel: Między nadzieją i zwątpieniem. "Der Jude" Martina Bubera wobec rewolucji i nowego ładu na świecie po I wojnie światowej, "Więź", lipiec-sierpień 1986, s.74-75). Warto dodać, że jeszcze w 1969 roku sprawę koncepcji utworzenia Judeo-Polonii przypomniał historyk niemiecki Egmont Zechlin w książce: "Die deutsche Politik und die Juden im Ersten Weltkrieg" ( Göttingen 1969 , s.126-128). Zechlin przypominał, że działający w Niemczech żydowski Komitet wyzwolenia rosyjskich Żydów (Deutsches Komitee zur Befreiung der russischen Juden) ostrzegał władze niemieckie przed myślą o przywróceniu niepodległego państwa polskiego na terenach polskich zdobytych od Rosji, twierdząc, że groziłoby to niebezpieczeństwem polskich ruchów irredentystycznych na terenach ówczesnych Niemiec wschodnich i w Austrii. Zamiast tego żydowski Komitet zalecał stworzenie przez Niemcy wielonarodościowego państwa, w którym wielki wpływ posiadaliby Żydzi, którzy "swym językiem i kulturą stoją najbliżej Niemców". Ciekawe , że niemiecki autor ubolewał (s.128), iż niezrealizowanie planu utworzenia Judeo-Polonii w świetle późniejszych doświadczeń "wydaje się być jedną z wielkich zaprzepaszczonych szans" (eine der grossen Verpassten Chancen erschienen).

Przemilcza się bardzo negatywne stanowisko większości żydowskich środowisk politycznych wobec polskich postulatów w sprawach granic i wspieraniu przez te środowiska roszczeń sąsiadów Polski: Niemców, Litwinów czy Ukraińców w latach 1918-1920 (por. J. R. Nowak: "Nowe kłamstwa Grossa", Warszawa 2006, s.88-94).

Panują skrajne przemilczenia na temat historii żydowskiego nurtu tzw. asymilatorów, czyli cieszącego się poparciem ok. 10 % żydowskiej ludności nurtu Żydów - polskich patriotów, całkowicie identyfikującego się z Polską. Do tego nurtu należały m.in. tak wybitne postacie jak słynny działacz polityczny, krytyk literacki i eseista Julian Klaczko, historycy: Szymon Askenazy, Wilhelm Feldman (zarazem słynny historyk literatury) i Józef Feldman, adwokat Michał Korenfeld, publicysta, później ksiądz katolicki Julian Unszlicht, podpułkownik WP Bertold Menkes, generał brygady Bernard Stanisław Menkes (Merwin), minister handlu i przemysłu Henryk Janusz Rajchmann, prezydent Krakowa Mieczysław Kaplicki (Maurycy Kapellner), publicysta i dyplomata Anatol Mühlstein, słynny lekarz, opiekun dzieci Janusz Korczak, dowódcy Żydowskiego Związku Wojskowego w czasie powstania w getcie warszawskim 1943 r. na czele z kapitanem Maurycym Apfelbaumem, słynny lekarz profesor Julian Hirszfeld, satyryk i twórca antykomunistycznego kabaretu politycznego w RWE Marian Hemar, publicysta Józef Lichten, naczelny redaktor "Wiadomości Literackich", a później londyńskich "Wiadomości" Mieczysław Grydzewski. O ile wiem, przez ostatnie 20 lat nikt w Polsce nie pisał szerzej przychylnie o tym nurcie żydowskich przyjaciół Polski a zarazem gorących patriotów polskich poza moim tomikiem "Przemilczani obrońcy Polski", Warszawa 2003, stron 72.). Tym większym skandalem wydawniczym było za to wydanie w 1989 r. w PIW-ie za polskie pieniądze oczerniającej Żydów-asymilatorów ponad 400-stronnicowej książki Aliny Całej: "Asymilacja Żydów w Królestwie Polskim (1864-1897)". Książka Całej w skrajny sposób atakowała asymilatorów - największych przyjaciół Polski pośród Żydów.

Do skrajnie przemilczanych lub zakłamywanych, trudnych spraw stosunków polsko-żydowskich należy sprawa nieprzychylnego, a często wręcz wrogiego wobec Polaków zachowania wielkiej części mniejszości żydowskiej w latach 1939-1941 na dawnych kresach wschodnich Rzeczypospolitej. Do spraw przemilczanych należy wyjątkowo wielka rola osób z mniejszości żydowskiej w Komunistycznej Partii Polski i nadzwyczaj duża rola żydowskich komunistów (1)po 1944 r. w stalinizacji i sowietyzacji Polski. Od dawna przygotowuję się do wyrównania tak wielkiej zaległości w polskich badaniach nad historią stosunków polsko-żydowskich od końca X wieku. W oparciu o siedmiojęzyczną literaturę zebrałem już przeważającą część materiałów do mojej, zaplanowanej na dwa tomy około 1000-stronnicowej historii stosunków polsko-żydowskich od X do XXI stulecia. Główną przeszkodą w sfinalizowaniu tej pracy pozostaje brak odpowiedniego sponsora, który sfinansowałby wydanie tak obszernej książki.

- Nader potrzebne jest przygotowanie przez polskiego autora gruntownej analizy historii stosunków polsko-żydowskich w okresie Drugiej Rzeczypospolitej (1918-1939). Historia tych stosunków jest szczególnie często zafałszowywana na szkodę Polski w różnych publikacjach zagranicznych. W świetle bogatych wielojęzycznych materiałów na ten temat uważam, że prawdziwie obiektywna synteza historii tego okresu przyniosłaby dużo korzystniejszy niż się na ogół przedstawia obraz polityki polskiej wobec Żydów, a równocześnie wskazałaby jak wielką przeszkodę w normalizacji tych stosunków stanowił nacjonalistyczny fanatyzm niektórych liderów żydowskich, zwłaszcza przywódcy Żydów na terenie dawnej Kongresówki Icchaka Grünbauma. Sprawy te były podejmowane celnie, acz w ograniczonym zakresie przez niektórych historyków polskich, m.in. ks. prof. Z. Zielińskiego. Niestety całkowitym niewypałem w tym względzie okazała się książka historyka z USA Marka J. Chodakiewicza: "Żydzi i Polacy 1918-1955". Współistnienie-Zagłada-Komunizm". Książka ta przynosząca wiele cennych informacji w odniesieniu do lat wojny i okresu powojennego akurat w odniesieniu do stosunków polsko-żydowskich w Drugiej RP jest niezwykle płytka i powierzchowna. (Por. moje uwagi w książce: Nowe kłamstwa Grossa", Warszawa 2006, s.5-6).

- Niezbędne jest przygotowanie szerszej sesji na temat antypolonizmu (rozmawiałem już na ten temat z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim).

- W grudniu br. lub w styczniu roku 2010 na Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej odbędzie się od dawna planowana, organizowana przeze mnie sesja na temat obrazu historii Polski w różnych krajach świata. W dwudniowej sesji uczestniczyłoby 12 prelegentów w tym 11 profesorów (m.in. prof. A. Nowak, ks. prof. W. Chrostowski, prof. T. Marczak, ks. prof. Z. Zieliński). Nader potrzebne byłoby zwołanie sesji o wspólnych zagrożeniach dla polskiego patriotyzmu i tożsamości narodowej. Sugerowałbym podjęcie tej inicjatywy przez grupę krakowskich naukowców ( m.in. prof. A. Nowaka, prof. A. Waśko, prof. R. Legutko, dr E. Morawiec).

- Niezbędne byłoby przygotowanie sesji o "pełzającej germanizacji" na polskich ziemiach zachodnich i północnych. Tu widziałbym jako najlepszego organizatora prof. Tadeusza Marczaka z Wrocławia.

- Niezbędna byłaby systematyczna kontynuacja dotąd organizowanych już konferencji naukowych na temat historii ludobójstwa na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

- Należałoby maksymalnie wspierać świeżo powstały z inicjatywy prof. Bogumiła Grotta Społeczny Instytut Kresowy. W zamierzeniu pomysłodawcy Instytut ten ma się zajmować "Obroną prawdy historycznej o dziejach Kresów Wschodnich i upowszechnianiem tej prawdy w Polsce i zagranicą". Instytut ten ma zajmować się również "Obroną polskości Ziem Zachodnich i Północnych oraz integralności terytorialnej Rzeczypospolitej Polskiej". Ma prowadzić m.in. "badania nad zagrożeniami dla ludności polskiej, zamieszkującej te ziemie i nad sposobami jej obrony".

- Należałoby wspierać inicjatywy zmierzające do pisania prac doktorskich lub habilitacyjnych na temat całokształtu obecnych zewnętrznych zagrożeń dla Polski względnie obrazu historii Polski w poszczególnych krajach świata. Zaznaczyły się już świetne początki badań nad obrazem naszej historii w Rosji - por. książki prof. A. Nowaka: "Od imperium do imperium. Spojrzenia na historię Europy Wschodniej" ( Kraków 2004) i "Historia politycznych tradycji. Piłsudski, Putin i inni"( Kraków 2007) oraz ponad 6oo stronnicowa, wręcz modelowa, monografia prof. Zdzisława Juliana Winnickiego: "Współczesna doktryna i historiografia białoruska (po roku 1989) wobec Polski i polskości". Jakże przydałyby się podobnego typu monografie na temat obrazu Polski w historiografii niemieckiej, francuskiej, amerykańskiej, ukraińskiej, litewskiej czy czeskiej. Należy maksymalnie zachęcać naukowców do podejmowania tego typu tematyki.

- Bardzo ważnym przedsięwzięciem byłoby doprowadzenie do powstania swego rodzaju kontr-Wikipedii, która konkurowałaby z "poprawną politycznie" Wikipedią, częstokroć podającą nieprawdziwe informacje faktograficzne, godzące w opcję patriotyczną. Jeden z pomysłodawców takiej kontr-Wikipedii, patriotycznej encyklopedii internetowej -profesor Jan Wawrzyńczyk proponował nazwanie jej Polpedią. Inny zwolennik takiego pomysłu Alexander Dzieduszycki sugerował nazwanie takiego nowego przedsięwzięcia internetowego "Veripedią" (od "kształcenie w prawdzie"). Jego zdaniem tworzenie takiej Veripedii" należałoby zacząć od zgromadzenia grupy 8-10 informatyków, wspartych jakimiś środkami finansowymi, którzy od początku powinni starać się o powstanie kilku wersji językowych. Jego zdaniem encyklopedia tego typu mogłaby zdominować hasła dotyczące Polski, a nawet spraw Kościoła katolickiego w świecie. Korzyści z powstania tego typu przedsięwzięcia byłyby więc nie do przecenienia. Dodajmy, że w ramach tej Wikipedii możnaby było przedstawić setki barwnych sylwetek wybitnych Polakow, nieraz niemal całkowicie zapomnianych pomimo ich zasług dla Polski (vide postać ministra spraw wewnętrznych Tadeusza Mostowskiego, patrona ożywieni a gospodarczego w Królestwie Kongresowym 1815-183)).

... czytaj dalej

23.11.2009r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS