"Czarnowidzów" racje przed hurraoptymistów chciejstwem - Mirosław Rymar  

 


 

 

 

 

 

 

 


Elity działania zastąpiły elity trwania, a te wytworzyły "patriotyzm gawędzący"
"Czarnowidzów" racje przed hurraoptymistów chciejstwem

Wiążące i najważniejsze decyzje zapadały w czasach peerelu na Kremlu. Nawet drobne kroczki, decyzyjki były konsultowane w ruskiej ambasadzie. Miejsce przy stole z ruskim gensekiem, czy na trybunie było znakiem przychylności pana, albo jego dezaprobaty, a to oznaczało ciężkie czasy dla wasala, a szansę dla jego lokalnych rywali o uścisk i pocałunek "pierwszego nad wszystkimi pierwszymi". Szansę bycia namaszczonym na nowego "karbowego" polskich rabów. Cała siła i całe "zaplecze" czerwonych w Polsce, to był moskiewski pan i jego "Horda Czerwona". Reszta była jedynie walką kundli pod pańskim stołem o rzucony im gnat.

Dzisiaj, obok ciągle aktualnego, choć nieco zredukowanego Kremla III-ciorzędne kondominium polskie kieruje swoją uwagę i rolę służebną w kierunku Berlina i jakby było tego mało, to jeszcze dodatkowo Brukseli. W miejsce jednego ośrodka decyzyjno-kontrolującego mamy ich aż trzy! Politycy mają więc większy wybór swej lokajskiej oferty, a Polska mniejsze szanse, bo czycha na nią więcej zagrożeń i służebnych obowiązków. Rosja ma od zawsze swoich agentów wpływu, a tzw. Zachód dorobił się ich w okresie "25 lat wolności". Ci zaś za cenę pięciu minut w światłach reflektorów u boku liderów "społeczności międzynarodowej" gotowi są na wszystko to, co wyprawiali peerelowscy kacykowie.

Nie liczy się wola wyborców, ani nawet partyjne szeregi, a jedynie cel narzucony przez obcych i wbijany do głów przez krajowy ściek medialny. To on kieruje nurtem narracji przejmowanej naiwnie przez "nasze" media, to on narzuca tematy i czas trwania "publicznej debaty". Obcy właściciele mediów posługując się rękami tutejszych propagandystów tresują Polaków i obywateli Polski według cudzych norm i wzorców. Obcy sterują zarówno kształtem propozycji nie do odrzucenia jak i sprawującymi władzę. W tym względzie niewiele się zmieniło. Tak ONI jak i MY nie jesteśmy samodzielni.

Nie może być tak, że jedynym zapleczem partii jest jakiś ambasador, czy inny Brukselczyk, który poklepie po ramieniu i w ten sposób da zielone światło dla inicjatywy. Zaplecze to musimy być MY. To MY mamy klepać i dawać przyzwolenie na działania mające na celu nasz i Polski sukces, a w wypadku niepowodzenia, to MY mamy dać kopa w d.... i przeganiać z polityki na cztery wiatry. Ambasador natomiast, czy np. niemiecki konsul we Wrocławiu ma dostać takiego samego, dyplomatycznego kopniaka i stać się persona non grata w Polsce po wsze czasy. Do tego potrzebna jest jednak Polska pierwszorzędna, a nie III-ciorzędne kondominium nie tylko uniżenie tolerujące istniejący stan rzeczy, ale wręcz go wspierające.

Pamiętam jak w pewnym okresie wojny polsko-jaruzelskiej zaczynały się zmieniać nastroje i tendencje w podziemnej prasie. Bibuła zaczęła pobrzmiewać dużo łagodniej. Powoli, niepostrzeżenie zaczęły zanikać ostre teksty ujawniające prawdziwą twarz czerwonej hołoty. To, co było motorem napędowym niechęci i wrogości wobec właścicieli peerelu, czyli prawda o lennikach Kremla zaczęło stawać się mniej ważne. Proste walenie na odlew w znienawidzone czerwone ryje zostało zmiękczone "debatą nad przyszłością", poszukiwaniem "rozwiązań w obecnej dobie" i popieranym przez co bardziej TWanych hierarchów "szukaniem porozumienia".

To wtedy zaczął się utrwalać - mówiąc za Braunem - "patriotyzm gawędzący". W miejsce gotowości do zwarcia i zdecydowanej obrony swoich wartości zaczęto już oswajanie z nieuniknionym, z "dziejową koniecznością porozumienia i dialogu". Polski patriotyzm jeszcze nie zdążył się rozbudować, ani uzbroić, a już został rozjechany przez "swoich". Został zepchnięty do narożnika zawłaszczanych przez zdrajców rocznic i symboli. Stał się elementem nienowoczesnego oszołomstwa i mocherstwa.

Grzegorz Braun różni się od Aleksandra Ściosa, ale obaj mają wspólny ogląd niektórych, ważnych dla Polski spraw. Obaj mają uzasadnione zastrzeżenia do demokracji i wiele ich krytycznych wypowiedzi współbrzmi. O ile Brauna określiłbym mianem erudyty gawędziarza, to Ścios jest w moim odbiorze erudytą merytorycznym jedynie w opiniach pozwalającym sobie na "lżejszą formę" wypowiedzi. Obydwóch też zaliczam w poczet bezcennych dla Polski "czarnowidzów".

G. Braun: "Żoliborscy socjaliści boją się narodu. Żoliborscy socjaliści chcą robić politykę bez narodu. Chcą żeby naród siedział przed telewizorem, oglądał to wszystko, żeby był nelażycie entuzjastyczny i żeby wrzucił kartkę wyborczą...".

A.Ścios: "Przywódca opozycji... Nie ma dość odwagi, by spojrzeć za siebie i dostrzec kilkumilionową armię... Jeśli usypia się tych ludzi i obiecuje im łatwe zwycięstwo przy pomocy papierowych karabinków i gazetowych pałek, nie tylko trwoni się potencjał armii, ale demoralizuje ją i osłabia. ..."

Przy czym pierwszy konsekwentnie mówi o pracy u podstaw w oparciu o wiarę i proponuje swój program "Kościół, szkoła, strzelnica", a drugi pisze o "długim marszu" czekającym Polaków zanim staną się gotowi i godni podjąć trud restytucji swojego państwa. Braun bardzo krytycznie podchodzi do wszystkich naszych "zrywów" bojowych i nakłania do cierpliwości, do nie ulegania manipulacjom obcych nam sił. Chociaż z drugiej strony sam zdaje się być "wojownikiem" wytrwale i wbrew przeciwnościom robiąc ważne filmy, trzaskając drzwiami w III-ciorzędnych sądach i odsiadując za to w areszcie. Nie są to spokojne godziny z różańcem w ręku, do czego nas zachęca, tylko ciężki bój o swoje i nasze racje. Dlatego jest "czarnowidzem" potrzebnym i cenionym. Nie jest demokratą, a to w dzisiejszych czasach zboczonej demokracji zaleta.

"Kospiracyjne" istnienie Ściosa i jego nieprzejednane stanowisko prezentowane w kilkuletniej już, a więc wiarygodnej publicystyce są świadectwem odbudowy "elity działania" i jej gotowości do aktualnych wyzwań. Zarazem świadczące o konieczności zachowania ostrożności wobec realiów życia w okresie "25 lat wolności". Losy wielu prawych ludzi świadczą o słuszności postawy Ściosa. Brak zaufania do III RP i jej instytucji jest w pełni usprawiedliwiony. Mogą to potwierdzić ofiary smoleńskiego zamachu, "seryjnego samobójcy", sądownie prześaldowani dziennikarze, poeci, pisarze, biznesmeni, czy jak między innymi Ścios borykający się z zapisem na niego w wydawnictwach, a bywa że i w "naszych" mediach.

Po obejrzeniu konfrontacji opinii Brauna i Morawieckiego każdy myślący człowiek dostrzeże różnicę pomiędzy rewolucjonistą/homoglobalikusem jakim jest twórca Solidarności Walczącej, a wolnym człowiekiem zdolnym myśleć niezależnie Grzegorzem Braunem. Abstrachuję w tym miejscu od porównań poziomu erudycji i elokwencji. Szczerze polecam spotkanie " Konspira Braun Morawiecki ". W koncówce zobaczymy jednoznaczną "dekonspirację rewolucjonisty". Przykre spostrzeżenie, ale cóż wpisuje się ono niestety w znany już schemat braku znaku równości pomiędzy postaciami uznawanymi za nasze i ważne w walce z komuną, a tymi samymi ludźmi dzisiaj. Ot, choćby Bujak, Niesiołowski, Lis, Borusewicz, Komorowski, Rulewski, Frasyniuk, Jurczyk, o TWaniaku Bolku nie wspominając. Morawiecki ciągle pozostaje daleki od wymienionych, niemniej były, niezłomny lider Solidarności Walczącej, to wprawdzie nie Lenin, ale podobnie jak tamten czerwony morderca ma aspiracje organizować ludziom życie i to najlepiej w skali globalnej! Od góry wiedzącej co i jak należy zrobić, do dołu. Uważa, że trzeba przygotować projekt dla świata i go wdrażać dla dobra ludzkości. Czy to dla państwa nie brzmi znajomo? Po komunizmie mamy zamykający się właśnie NWO. Jaki nowy order dla świata ma Kornel Morawiecki? Na rany Chrystusa - co ten "nasz" były bohater, kandydat niektórych na prezydenta wygaduje. Strzeż nas Panie przed takimi dobroczyńcami.

Do pierwszej ligi "czarnowidzów" nie sposób nie zaliczyć profesora Marka Chodakiewicza, który poza cenną pracą historyka przywracającego nam naszą historię i walczącego z otaczającym Polskę kłamstwem jest Polakiem, "mieszkańcem świata" Polskę mającym na względzie zawsze i wszędzie. W swoich spotkaniach, w kraju tłumaczy mechanizmy destrukcji Polski i jej elit. To on nie licząc się z subiektywnymi odczuciami słuchaczy mówi prawdę i snuje rozważania jakże często brzmiące ponuro. Pokazuje inny obrazek, a nie ten który audytorium zna i w którym żyje. "Czarnowidz" Chodakiewicz dla niektórych bywa zapewne obrazoburczy, bo mówi prawdę podpartą badaniami nad dokumentami archiwalnymi i historycznymi faktami często uzupełnianymi bezpośrednimi rozmowami ze swoimi "dinozaurami" jak określa świadków tamtych zdarzeń. "Elita działania" wyginęła, została wymordowana, pozostała na Zachodzie, jej resztki są na emigracji, a to co z niej zostało w Polsce zmieniło się w "elitę trwania". Elitę tak bardzo chcącą w komunie przetrwać, że nawet ich najbliżsi nie wiedzieli, że są elitą! Nawet najbliżsi nie znali losów swoich rodziców i rodziny. To w ostatnim czasie najważniejsza teza Profesora, a dla nas informacja o kluczowym w ocenie przeszłości i teraźniejszości znaczeniu. Obserwowana wokół pasywność jest immanentną cechą niewolnika!

Każdy z tych wymienionych przeze mnie i wielu innych, mądrych "czarnowidzów" jest wart więcej, niż wszyscy hurraoptymiści dodający sobie przede wszystkim ducha i promujący własne idee prowadzące nas do nikąd, a ich na piedestał, przed kamery i do władzy. Patrz - zwycięzcy wyborów/głosowania/konkursu krasomówczego do europarlamentu.
Ci optymiści, to nic innego jak tuby, przekaźniki nagłaśniające jakiś spektakl reżyserowany według obcego Polsce scenariusza, przez obcych dla nas napisanego jak "Piknik na Golgocie". Podnoszący raban ilekroć pojawi się sensowna krytyka są niczym innym, jak kolejną grupą w kolejce po splendor i błysk flesza, po tani poklask leniwych. Po władzę dusz zagubionych.

Od kilku dni media spekulują, kto mógłby być kandydatem prawicy w wyborach prezydenckich: prof. Andrzej Nowak, prof. Zdzisław Krasnodębski, b. minister finansów Zyta Gilowska, prof. Piotr Gliński oraz prof. Ryszard Bugaj, a nawet Jarosław Gowin, to najczęściej obstawiane nazwiska. Pomijam sensowność takich poczynań, które są niczym więcej jak biciem medialnej piany w sytuacji kiedy PiS już odpóścił sobie ten najważniejszy etap w wyborczym maratonie. Całą swoją aktywnością o takim scenariuszu zaświadcza, niestety. Całe podejście opozycji i "naszych" mediów do lokatora pałacu dla prezydenta świadczy dobitnie o zupełnym braku zrozumienia roli jaką w scenariuszu III-ciorzędnej RP napisano dla Nescandusa .

Gowin to jawna kpina. Pisałem o tym aktywiście i jednym z liderów PO już nie raz. Gilowska ze swoją szemraną przeszłością, konszachtami z czerwonym, eksponowaną pozycją w PO i "skłonnościami wyskokowymi", też pozostaje poza rozsądnym wyborem. Profesor od "funkcji wszystkich możliwych i niemożliwych" jest już od dawna zgraną kartą. W dodatku zaledwie blotką. Prof. Gliński stał się ofiarą "demokratycznych zabiegów opozycji". Nigdy nie dostał szansy, bo na Wiejskiej pracuje sprawnie maszynka do głosowania. Dajmy mu już spokój, niech się ponownie UWłasnowolni. Bugaj? Jedynie jako socjalista może być partnerem dla "Żoliborskich". Poza tym? Doświadczenia kanapowej partii pracy. Jeden z tych, co to w ramach historycznego "wicherku mózgów" dał nas i siebie wykiwać w Magdalence. Prof. Krasnodębski? Bezbarwny i poza doświadczeniem akademickim w Niemczech nie ujawnił póki co predyspozycji do zostania niezależnym liderem średniej wielkości kraju w środku zjednoczonej Europy. Doradca? Urzędnik wysokiego szczebla? Europoseł? Tak, ale nie prezydent w dodatku rywal ustawianego i wspieranego ze WSIech miar Komorowskiego.

Z wymienionych jedynie profesor Andrzej Nowak ma kwalifikacje intelektualne i osobowościowe do pełnienia tej funkcji. Jako "czarnowidz" obawiam się, że ani "nasza" opozycja, ani "mięso wyborcze" nie dorosło do takich wyborów, bo to wymaga wyjścia poza "własny, partyjny i kieszonkowy interes" oraz sięgania wzrokiem poza horyzont spraw dzisiejszych i wczorajszych. Takiemu prezydentowi, nam i Polsce życzyłbym jeszcze Ściosa jako szefa gabinetu i wówczas powiedziałbym następnego dnia "Dzień dobry Polsko"! Polsko prowadzona przez "czarnowidzów" w miejsce nowomogących, małych ciułaczy, prostaków i dorobkiewiczów nie znających żadnych uczuć wyższych ponad anglosaski "metr wokół siebie" jako swojej strefy prywatności i zainteresowań. Taki "czarnowidz" na czele państwa, to conajmniej koniec wstydu jaki przynoszą nam tutejsi namaszczeni od 25 lat. To nadzieja, która buduje. Wreszcie mądrość w miejsce głupoty, prostactwa i małostkowości. Jeszcze tylko drobiazg w takiej sytuacji - system prezydencki w miejsce obecnego parla-mentalnego ściemniania mnożącego byty administracyjne i koryta dla swoich.

Jasny przekaz Brauna:
" [...] Nie ma Polski która jest robiona przez przyjaźnie w lożach zawierane. [...] Jak się jakąś rzecz wypowie to może w ten sposób się utrudni zrealizowanie takiego najczarniejszego scenariusza. Jak się wypowie, że Grzegorz Schetyna jest prawdziwym gangsterem, który od początku lat 80-tych jest pilotowany przez sowiecką i postsowiecką bezpiekę, to się może tym troszeczkę utrudni lansowanie Grzegorza Schetyny jako idealnego, mocnego premiera przyszłego rządu fachowców. Jak się pewne słowa wypowie, ujawni prawdopodobne zdarzenia to się je odczaruje, utrudni ich realizację".

Tak więc jak "czarnowidz" ostrzeże, wyartykułuje swoją mądrą myśl, to jest szansa, że nawet obrażających się hurraoptymistów zmusi do obrony, albo do oskarżeń o czarny pesymizm, co może wywołać dyskurs, lub przynajmniej opóźnić zamiecenie problemu pod dywan błogiej poprawności i tkwienia w mistyfikacji życia publicznego.

"Czarnowidz", to w przeciwieństwie do homoglobalikusa typ z natury niepokorny i chadzający własnymi ścieżkami. Istota rozumna i ciągle pnąca się w zwyż, a nie dająca się sprowadzić na manowce byle ochłapem awansu społecznego lub haraczu mafijnego. To osobnik dumny, znający swoją wartość, broniący swoich przekonań i gotowy do poświęcenia w imię wartości wyższych, a nie konsument papki edukacyjno-propagandowej i ośmiorniczek na koszt podatnika. To kandydat do - powoli odbudowujących się szeregów - "elity działania". Elity gotowej do walki takim orężem jaki będzie potrzebny, adekwatny do zaistniałej sytuacji. Będzie do niej gotów zarówno mentalnie jak intelektualnie! Ceńmy ich, bo to oni są naszą nadzieją. Dyskutujmy. Spierajmy się, ale nie odbierajmy im bezmyślnie głosu, prezentując tym samym umysłowe lenistwo i emocjonalną niedojrzałość.

W 1989 roku utraciliśmy szansę na emancypację niewolników przez przemoc, a ONI nazwali to rewolucją bez rewolucji i mamy to, co mamy - sowieckiego namiestnika na Powązkach, żegnanego z honorami przez władze III-ciorzędnej. ONI niewolnicy i MY też niewolnicy. Czarnowidztwo? Jeżeli tak, to oczekuję zmasowanego zaprzeczenia przez czyny ludzi wolnych.

Materiały wideo:
1. "Konspira" Braun - Morawiecki, konfrontacja opinii - końcowy fragment 3 części: 23:48 min
2. Prof.M.Chodakiewicz: o szansach dla Polski, "elity działania">"elity trwania"- fragment: 2:09 min

Mirosław Rymar



17.08.2014r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet