Prezydent wszystkich Polaków - Mirosław Rymar

 

 

 

 

 

 

 


Wyborczy bełkot

Prezydent wszystkich Polaków

Horendalna bzdura

W ostatnim artykule "Polskie wojny" próbowałem rozprawić się z najgłośniejszymi w tej kampanii wyborczej sloganami mającymi zbałamucić wybroców. Żeby tam ze sloganami, te zawołania miały stać się niemal podstawą charakteryzującą dwóch kandydatów i ich osobowości wespół z programami. Sądzę, że obaliłem cały ten czad (od - dali czadu) i wykazałem bezsens obydwu sformułowań. Te pohukiwania wojenne i antywojenne dotyczyły jednak tylko tej, "po smoleńskiej" kampanii. Natomiast temat nad którym teraz chcę się pochylić, to kolejna horendalna bzdura w demokratycznej ponoć Polsce. Bzdura - od razu trzeba dodać - z dosyć długą historią, wypromowana i chołubiona przez " wielozłodziei" wspólnie z mediami, którą wyartykułowano jako "prezydent wszystkich Polaków".

Nie ma takiego czegoś. Nie było, nie ma i nie będzie takiego kogoś! Nie w demokracji. Jedynie Król z Bożej Łaski mógł mienić się panem wszystkich poddanych. To zaś co nam się usiłuje wmówić, to medialono-wirtualny twór, wymysł na użytek pożytecznych idiotów i "mięsa wyborczego". Piłsudski, Dmowski, Paderewski, Witos, ani żaden inny polityk nie był przywódcą wszystkich Polaków. Żaden z nich nie uzyskał poparcia wszystkich polskich obywateli. Ba, nie uzyskał nawet tych śmiesznych pięćdziesięciu procent plus jeden, czyli owej "demokratycznej większości", co oznaczałoby ewidentne zwycięstwo, ale zarazem było odzwierciedleniem poparcia zaledwie połowy uprawnionych do decydowania w tym kalekim systemie. Najbliższy powszechnego szacunku i akceptacji był Naczelnik, ale to z demokracją nie miało nic wspólnego.

No tak, dawne dzieje, trudne porozbiorowo-wojenne czasy, demokracja w powijakach... Zgoda. Spójrzmy zatem na ostatnie osiągnięcia - w tej materii - wolnej i niezależnej, zapewne samorządnej Polski. Prawda, że wszystkie te przymiotniki mają rację bytu? Pominę tutaj, zostawiając sobie na zaś temat " niedojrzałości naszej demokracji" , bo to odrębny trick i bat na krnąbrnych Polaków. Ograniczmy się do tematu tego artykułu - prezydentów Polski i tego na ile byli oni prezydentami nas wszystkich.

Czyimi prezydentami oni byli


Wojciech Jaruzelski
(agent sowiecki "Wolski")
Ostatni - jak do tej pory tak bezsprzeczny i niezakamuflowany - wasal moskiewski, władca "prywiślanego kraju" zwanego peerelem, nie wiedzieć czemu uważanego za kontynuację Polski. Został prezydentem z woli sejmu kantraktowego, czyli "siły przewodniej narodu" i " konstruktywnej części opozycji demokratycznej" . "Wola sejmu" narodziła się w "Cassino di Magdalenka" , gdzie przyszłość kształtował oberesbek Kiszczak. W żadnym razie nie był to wybór obywateli. Była to pierwsza, jawna kpina z określenia o którym piszę - prezydent wszystkich Polaków.


Lech Wałęsa
(TWaniak "Bolek")
Legendarny i tylko legendarny przywódca "Solidarności", bo legenda i jego otoczenie okazały się być elementem gry operacyjnej "obalenie komuny" . Mimo wszystkich swoich wad i niedostatków mógł być polskim bohaterem, gdyby nie okazał się tym kim był - małym człowiekiem od zadań które go przerastały bez pomocy "wiedzących lepiej i mogących wszystko, a pozostających w cieniu" . Ten prezydent okazał się prezydentem - tu istotna jest kolejność - "TWaniaków i ich oficerów prowadzących" ze wskazaniem na TWaniaków. Taka lekka przewaga frakcyjna. W jego przypadku już wprawdzie głosowali "wszyscy", ale wybierali zwierzchnicy oficerów prowadzących. Czy Wałęsa był prezydentem wszystkich Polaków? Nie był i - mało tego - stał się wrogierm marginalizowanej i tępionej opozycji narodowej.


Aleksander Kwaśniewski
(TWaniak "Alek")
Aktywny działacz komunistyczny, pezetperowski aparatczyk i karierowicz przygotowywany wraz z innymi "otwartymi na zmiany młodymi" do walki o "demokratyczne przywództwo w wolnej Polsce". Jeden z liderów uwłaszczania na majątku narodowym . Jak wyżej, był to kandydat - znowu ważna kolejność - "oficerów prowadzących i TWaniaków". Tym razem ze wskazaniem na oficerów i siłę ich agentów w mediach. Haniebny dla Polaków powrót lewicy do władzy. Kapciowy "pierwszego" parodiujący papieża w Kaliszu. Sam "pierwszy" pijany na grobach Polaków w Charkowie nie mógł być z oczywistych względów prezydentem wszystkich Polaków. A przecież to właśnie on był wynoszony do tej roli najbardziej. Wynoszony przez wybierających decydentów i elity z nadania, ale nie Polaków. Do tego wszystkich.


Lech Kaczyński

Nie umoczony opozycjonista. Niestety skażony - jak wszyscy powyżej - "magdalenkowym montowaniem stołu z kantami" , ale jak do tej pory jedyny usiłujący zachować wartości narodowe, nieśmiało opowiadający się za lustracją, ale o debolszewizacji już - w zasadzie - milczący. Twórca Muzeum Powstania Warszawskiego i jedynej liczącej się frakcji polskiej w "partii władzy", PiS. Ku śmiertelnemu zaskoczeniu "gości Magdalenki" wygrał wybory i od tej chwili stał się prezydentem Polaków, ale bynajmniej nie wszystkich. Tak niszczonej postaci trudno szukać w naszej historii. Wszystkie siły jawne i niejawne, połączyły się, żeby go zniszczyć i uniemożliwić restytucję Rzeczpospolitej jako podmiotu wspólnoty międzynarodowej i państwa wolnych Polaków. Zginął pod Smoleńskiem otwierając kartę Katyń II. Pochowany w krypcie na Wawelu daje nadzieję na wybór polskiego prezydenta. Prezydenta dla Polski, ale nigdy nie prezydenta wszystkich Polaków. O POlactwie zamilczmy.

Prezydent Polski

Prezydentem dla Polski może być tylko Jarosław Kaczyński. Jego rywal, Bronisław Komorowski to kandydat "WSI" oraz "homoglobalicus". Kandydat dla euroregionu, albo lenna niemiecko-rosyjskiego. Żaden z dotychczasowych prezydentów nie był prezydentem wszystkich Polaków i żaden z obecnych kandydatów też nim nie będzie. Takie określenie jest PRowskim nadużyciem służącym wyłącznie celom oszustwa wyborczego którym są wszystkie demokratyczne wybory. Począwszy od nie spełniania obietnic wyborczych, a skończywszy na manipulacji procentami w celu ukrycia "kłamstwa demokratycznego" .

Nie jest to specyfika Polski, a reguła ogólnoświatowa nie wyłączając tzw. dojrzałych demokracji. Nikt chyba nie będzie usiłował mnie przekonać, że Barak Obama jest prezydentem wszystkich Amerykanów, albo Silvio Berlusconi premierem wszystkich Włochów. A może Sarkozy jest prezydentem wszystkich Francuzów, albo bliżej Janukowycz wszystkich Ukraińców? Horendalna bzdura! Są to politycy reprezentujący konkretne partie i ich programy i nie ma tu miejsca dla żadnych odstępstw. Wygrywają, bo suma elementów: kasa (to przede wszystkim), wypromowana osoba, media, PR, i tylko po części program, dają im niezbędną ilość głosów, otumanionego "mięsa wyborczego" i co za tym idzie władzę, bo o nią tylko tu chodzi. Władzę którą sprawują w imieniu:

  1. swojej partii
  2. interesów które partia ma do załatwienia
  3. osób stojących za tymi interesami
  4. tej znikomej części społeczeństwa która na nich głosowała
  5. kraju/regionu którym rządzą.

I na koniec - starając się zachować/rozszerzyć poparcie podejmują jakieś działania na rzecz pozostałych obywateli, ale tylko "wytargetowanych" jako wartych zachodu pod kątem wygrania następnych wyborów w celu? - zdobycia władzy, oczywiście. Państwo jest tylko o tyle ważne o ile jest areną ich aktywności, bo to ono daje im szansę posiadania władzy. Trudno sobie wyobrazić Tuska walczącego o fotel premiera Japonii, na przykład. I tylko dlatego ważna jest Polska. Terytorium na którym mają szanse walczyć o przywództwo stada i wynikające z tego profity, o panowanie nad ich żerowiskiem.

Odstępstwem od powyższych reguł mógłby być prezydent Polski - w miejsce fikcyjnego prezydenta wszystkich Polaków -, którego powinny cechować: patriotyzm, honor, poświęcenie, bezinteresowność, wiedza, doświadczenie, gotowość służby i ... kilka innych przymiotów objętych zapisem cenzorskim w świecie poprawnym politycznie. Cech będących w III RP powodem kpin, obelg oraz braku nie tylko akceptacji, ale i tolerancji. Taki prezydent, z takimi cechami charakteru i osobowości mógłby wznosić się ponad interesy partyjne i być cenionym przez ogół Polaków. Nawet tych nie będących jego wyborcami, ale dla niego Polska musiałaby być najważniejsza. Musiałby być mężem stanu, a ci chyba już wiginęli z kretesem i to nie dzięki zaklęciom Tuska. Ich wyeliminowano polityczną poprawnością i równaniem w dół, do Rychów, Zbychów, Mirów i cmentarnych debat. Do prywaty! Nie patria, a partia się liczy, niestety.

Kłamstwo demokratyczne

Nie oświęcimskie, katyńskie, czy jakiekolwiek inne jest naprawdę kłamstwem groźnym i największym, ale właśnie kłamstwo demokratyczne. To ono pozwala " wielozłodziejstwu" na całym świecie w imię demokracji rządzić, decydować o życiu i śmierci. O wyniesieniu i o upadku ostatecznym. To "osiągnięcie cywilizacyjne" doprowadza do tego, że ludzie oddając władzę nad sobą(!) nie czynią tego na podstawie wiedzy o kandydatach i o ich osobistej wartości, ale pod wpływem reklamy. Kupują w ciemno ładnie opakowany produkt "prezydentopodobny, posłopodobny, czy senatoropodobny" i wierzą, nie wiedzą, tylko wierzą, że dokonali dobrego dla nich wyboru.

Demokracja antyczna miała sens, bo tam uprawnioną do głosowania była ta warstwa społeczna, która miała niezbędną wiedzę, świadomość państwową i polityczną i co bardzo ważne była politycznie zaangażowana i odpowiedzialna. Oni uczestniczyli w tych procedurach i zachowywali na nie realny wpływ, a dzisiaj? Dzisiaj ci zaangażowani zabiegają na wszelkie sposoby o udział obywateli w wyborach, bo to jest racja ich bytu w fikcji jaką starają się podtrzymać - demokracji. Są kraje gdzie to głosowanie jest obowiązkowe pod karą grzywny. Jak każdy obowiązek niepłatny, "społeczny" jest obowiązkiem do odfajkowania i ... tyle. O obowiązku obywatelskim zamilczmy, bo dla "obywatela" poprawnej politycznie rzeczywistości liczą się tylko prawa a nie obowiązki. Dzisiaj jest on tak samo obywatelem jak polityk mężem stanu. I o to im chodzi, żeby pospólstwo odfajkowało, a oni zrobią swoje. I... do następnych "wyborów".

Współczesna demokracja rozdała prawo głosu jak leci wszystkim i tym samym stała się narzędziem manipulacji, a nie tzw. ludowładztwem. "Władztwu" zaś nadała niespotykane nigdy wcześniej przywileje. Żeby nas jeszcze bardziej ubezwłasnowolnić, to podano nam do bezdyskusyjnej wiary, że znana nam demokracja jest "ostatnią formą rządów" . Nie podoba się? To na księżyc!

Teraz, gdy już wiemy, że to "ostatnia forma rządów" zobaczmy jak bardzo jest ona zakłamana. Ograniczmy się tylko do dwóch najważniejszych kandydatów z punktu widzenia demokratycznej siły, rzecz jasna. Za przykład posłuży nam pierwsza tura wyborów. Państwowa Komisja Wyborcza podała wyniki jak następuje:
Bronisław Komorowski - 41,54 proc. (6 981 319 głosów)
Jarosław Kaczyński - 36,46 proc. (6 128 255 głosów)
I cóż nam się podaje na wiarę? Każdy może policzyć, że ci dwaj kandydaci zdobyli aż(!) 78% głosów. Dwóch demokratycznych tytanów, a reszta to zupełny "plankton polityczny" w tym wyścigu "pod żerandol". Imponujący zaiste wynik demokratycznych zmagań. Ale, ale, chwileczkę. Co jeszcze PKW podaje? Informuje nas, pełnoprawnych, ufających w demokratyczne zasady wyborców, że frekwencja w pierwszej turze wyniosła 54.94% wszystkich uprawnionych do głosowania. Zatem 45% obywateli uprawnionych do głosowania nie wzięło udziału w szopce zwanej wyborami "prezydenta wszystkich Polaków". I to jest właśnie manipulacja. Podaje się ile procent zdobyli poszczególni kandydaci i ilość głosujących obwieszczając, że taka oto jest wola narodu. Kłamstwo i bazczelność, bo umyślnie przemilcza się, wycisza fakt nieobecności w tym cyrku 45% obywateli! Ignoruje się ich postawę. Ich nie ma, a jednak wybiera się im "prezydenta wszystkich Polaków". Szopka, czy kłamstwo? I jedno i drugie, ale za to demokratyczne.

Prawdziwe wyniki tej tury wyborów są diametralnie różne od podanych. Nasi główni pretendenci mogą się poszczycić znacznie mniejszym poparciem niż sugeruje nam organ kontrolno-organizacyjny demokratycznej hucpy, PKW:
Bronisław Komorowski - 22,66 proc. (6 981 319 głosów)
Jarosław Kaczyński - 19,89 proc. (6 128 255 głosów)
To są prawdziwie demokratyczne wyniki. Nie głosowało 45.06% obywateli, a można rzec, że oni też zagłosowali. Niemal połowa wyborców powiedziała nie "kłamstwu demokratycznemu" i jego beneficjentom. Któregoś razu ta część może jeszcze bardziej urosnąć i jeżeli przekroczy 50% plus jeden, to demokratycznie wyrazi wolę eutanazji "ostatniej formy rządów" i jej elit.

Niech więc nikt nie wmawia ludziom, że władza pochodząca z woli tak nielicznej grupy wyborców jest w mocy ustanowić prezydenta wszystkich Polaków i że demokracja nam narzucana jest formą ostateczną, najlepszą. Mało tego, żaden naród na świecie opanowany przez miraż demokracji nie jest rządzony przez wybranych większością głosów. Są oni wszyscy ofiarami kłamstwa demokratycznego, demokratycznej manipulacji.

Mirosław Rymar

W uzupełnieniu
Już po II turze. POlactwo wybrało jednak obrońcę reprezentacji GRU i KGB w POlsce Komorowskiego. Śmierć Prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie była przełomem w panowaniu wybranców Kiszczaka sposród "gości Magdalenki".

28.06.2010r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet