Freedom Convoys - konwoje wolnośc - Mirosław Rymar  

 


 

 

 

 

 

 

 


"Długi marsz przeciwko mitom"

Znają cenę wolności i są gotowi tę cenę zapłacić
Freedom Convoys - konwoje wolności

Co odróżnia demokracjuszy wypełniających swój "obywatelski obowiązek" od ludzi wolnych? Pierwsi idą regularnie do urn z prochami swoich marzeń, z bezsensowną "kartką wyborczą" legitymizującą reprezentanów nie swoich interesów i abdykują ze swoich praw na ich rzecz. Po czym przez czas trwania kadencji uspokojeni i rozgrzeszeni z wszelkiej "obywatelskiej" aktywności swym "wyborczym aktem strzelistym" część z nich kontestuje decyzje i działania "przywódców ludu" ograniczając się do internetowych pyskówek, wygrażania pilotem, co bardziej rozindyczeni podpisują petycje, zbierają podpisy pod propozycjami rozwiązań prawnych, np. za życiem, albo i przeciw, ale wszyscy oceniają świat wokół siebie przez pryzmat "michy" jaką im oferują "wybrańcy". Wszak jeść można nawet w kajdanach.

Druga grupa stanowi liczebnie ilość marginalną dla syftemu DemoKreacji i można ją z punktu widzenia "procesu wyborczego" ignorować jest bowiem znikomą mniejszością. Jest nikim, bo nie reprezentuje lewaków i zboczeńców. Ci ostatni są jeszcze mniejszą (taką mam nadzieję) grupą, a wręcz dyktują warunki i urządzają nam wszystkim świat, ale to zrozumiałe dla każdego kto rozumie zasady DemoKreacji. Ta druga grupa, to ludzie rozumni dla których wolność jest wartością zasadniczą, stanowiącą istotę ludzkiego życia. Znają cenę wolności i są gotowi tę cenę zapłacić. Różne działania w obronie, czy walce o wolność mają oczywiście różne ceny i nie zawsze musi to być cena życia. Takim przykładem z ostatnich dni są Konwoje Wolności.

Iskra poszła z Kanady, gdzie pięćdziesiąt tysięcy(!) kierowców ciężarówek zablokowało Ottawę w proteście przeciw coraz większym ograniczeniom wolności pod pretekstem "walki z pandemią". Rozpasanie i bezczelność "wybrańców ludu" sięga już poziomu, który nawet dla niektórych demokracjuszy staje się trudny do zaakceptowania.

Za Kanadą poszły Australia i niektóre kraje IV Rzeszy ukrywanej pod szyldem Uni Europejskiej od Holandii i  szwabów po Włochy. Europejski Konwój Wolności zapowiada protest z finałem w stolicy "sfederowanej" pod butem Berlina Europy, w Brukseli na 14 lutego. Z IIIRP brak doniesień o jakiejś akcji solidaryzującej się, albo też chęci wzięcia udziału w tej formie "obywatelskiego oporu" wobec tyranii "reprezentantów narodów". Nie sądzę, żeby był to objaw zrozumienia kłamstwa syftemowego, czy zawstydzenia udziałem w ich procederze. Czym zatem jest? Jak zawsze w takich razach: brakiem liderów, którzy pociągną za sobą "lud". A może się mylę? Może moi rodacy są ponad to i są usatysfakcjonowani michą jaką otrzymują? Może.

Swoją drogą taka refleksja. Skoro szkopy teraz czują zagrożenie swojej wolności kiedy właśnie zaczęli finalizować sen o ....letniej Rzeszy bez użycia siły i co za tym idzie ponoszenia ogromnych strat, gnicia w okopach i konieczności utylizowania "podludzi", to strach myśleć co będą robili gdy ich poczucie zagrożenia minie i jego miejsce zajmie poczucie nieograniczonej władzy i potęgi układającej się bez żadnych przeszkód z innymi ludobójcami z Rosji i Chin. Gore nam!

W Australii podchwycono pomysł tej formy protestu i wyruszono z różnych miejsc tego wielkiego kraju do Kanberry, gdzie zjazd nastąpił w sobotę, 29.01.2022r. Podkreślam fakt "wielkiego kraju", bo przestrzeń, odległości są istotnym elementem gotowości do zawalczenia o swoje, czyli poniesienia jego kosztów. Tak prozaicznie, bez zadęcia i górnolotnych słów.

Impreza wzorcowa to kanadyjski konwój ciężarówek. Nie tych od śmigania po mieście z dostawą paczek, a semi trailers trucks, ogromnych pojazdów od których zależy transport krajowy, płynność dostaw surowców i produktów o znaczeniu zasadniczym dla funkcjonowania gospodarki. To oni mają siłę, która może zmusić "wybrańców" do cofnięcia się, bo jak mówią i słusznie australijscy truckies:"WITHOUT TRUCKS AUSTRALIA STOPS"!
Gospodarka Australii dosłownie jedzie na tych wielokołowych pociągach drogowych i ci "kowboje za kółkiem" są jej bardzo istotnym elementem. Dlatego miałem nadzieję, że to oni za przykładem swoich kanadyjskich kolegów po fachu ruszą na Kanberrę. Niestety póki co jest ich jak na lekarstwo i konwój "obywateli" w ramach "państwa prawa i demokracji" jest tylko jeszcze jednym zaworem bezpieczeństwa dopuszczanym przez "wybrańców".
Tak po ludzku miło jest widzieć, że jednak są jakieś objawy oporu, ale świadomość i długie już doświadczanie tej groteski jaką jest DemoKreacja nie pozostawia mniejsca na złudzenia co do rezultatów końcowych: nastąpi kolejny "wybór mniejszego zła", a potem klawiatura, pilot i... kolejny "akt strzelisty" przy urnie. Do czasu, gdy "długie marsze" wyłonią elity potrafiące przerwać ten szatański krąg drwin i zniewalania "ludów" na ich własne życzenie.

Niemniej muszę oddać uczestnikom tych konwojów sprawiedliwość, bo w przeciwieństwie do milionów, a w skali świata miliardów "baranów idących na rzeź" w imię hasła francuskich ludobójców: "wolność, równość, braterstwo albo śmierć" podjęli jakiś trud. Pyskowanie zamienili w czyn. W Kanadzie ponadto robią to w warunkach zimowych, a to dodatkowa cena jaką płacą. Z punktu widzenia Australijczyka protestują w warunkach ekstremalnie trudnych.
Tutaj piękne lato i jest ... impreza. Take it easy! Dopóki "wybrańcy" nie nakażą swojemu zbrojnemu ramieniu, policji sprowokowania konfrontacji z demonstrantami to będą uśmiechy, wyrazy solidarności, śpiewy, powiewanie flagami... będzie "braterstwo" i "Aussie spirit" - australijski duch.
Na moment poczują siłę grupy, tłumu, wymienią się numerami komórek, mailami, powiększą grono znajomych na portalach społecznościowych po czym rozjadą się do domów. I... po imprezie. A odpowiedzi na pytanie kto za tym protestem stoi ciągle nie mam. Kim są liderzy ciągnący za sobą "lud"?

Jakieś efekty? Może musimy na nie jeszcze poczekać, bo różne "zmiany wybrańców" muszą temat przetrawić i wkomponować go w swoje programy partyjne, ale jak do tej pory "gawiedź medialna" może się cieszyć, że premier Kanady, lewak-idiota Trudeau został ukryty przed "ludem wyborczym" w obawie o jego nieodpowiedzialne zachowania, niegodne suwerena, który "oddał głos" i teraz ma siedzieć cicho, bo mówią jego "wybrańcy".

W słynącej z najdłuższego locdowan'u na świecie Wiktorii jej stanowy premier, też lewak-idiota Andrews ostrzega z Melbourne, że "trzecia dawka szczepionki może być obowiązkowa". Efekty zatem dosyć póki co mierne. Aaaa i jeszcze słupki Morrisona, premiera rządu federalnego i jego koalicji od jakiegoś czasu spadają co wróży dobrze lewactwu z Partii Pracy, ale to nie koniecznie zasługa konwoju. To zasługa "walki z pandemią".

Czynnikiem pocieszającym jest wspomniana wyżej gotowość zapłacenia ceny za wolność. Ruszyli dupy sprzed telewizorów i komputerów, czyli potrafili się wyłamać z tresującej rutyny zachowań. Nie oglądając się na postawy i reakcje większości w tym mediów i władz zademonstrować swoje stanowisko. Głośno na tyle, na ile byli w stanie sprzeciwili się tezom propagandy, że są tylko antyszczepionkowcami. Wyraźnie wyartykułowali sprzeciw wobec "walki z pandemią" mającej na celu ograniczanie wolności. I na koniec trzeba mieć świadomość owej wspomnianej realnej, policzalnej ceny:
- wzięli wolne, a to znaczy nie zarobili,
- kierowcy ciężarówek narazili się na szykany i ewentualne utraty kontraktów,
- przejechali setki albo i tysiące kilometrów, a to są ogromne pieniądze wydane na paliwo (przeciętny ciągnik przegubowy spala 50l/100km, Brisbane-Kanberra1200km=~$1200 w jedną stronę! Nie pracował, a wydał cirka $2500).

Ponieśli konkretne straty.
Czy coś zyskają?
Zyskiem miała być wolność. Nie zyskają, ale coś robią w tym kierunku.
Co robią maszerujący w "długim marszu"?
Ich zyskiem bieżącym, najłatwiejszym do osiągnięcia i najtańszym jest istnienie Aleksandra Ściosa w sieci, a nie potrafią nawet udzielić mu tak niezbędnego wsparcia finansowego, żeby mógł skutecznie wodzić za nos "kamińszczaków". Zbyt trudnym się dla nich wydaje przesyłanie środków bezpośrednio na konto bankowe, a Pay Pal bywa, że zawodzi.

No po prostu wojownicy wolności do których Niepodległa mknie na skrzydłach.

- Chaos as convoy descends on Australia's capital
- Anti-vaccine protests at Parliament House lawn
- Freedom Convoys Launch In Europe & Australia
- European Freedom Convoy 2022

Ps.
Abstrachując od tematu konwojów, ale w ścisłym związku z "zasadami walki z pandemią".
Wynajmujemy dom, a to wiąże się z przeprowadzanymi co kilka miesięcy przez agencję zarządającą w imieniu właściciela wynajmem domu inspekcjami.
Otrzymaliśmy maila informującego, że z myślą o zdrowiu i uniknięciu groźby zarażenia kowidem, w ramach zgodnych z prawem i zaleceniami władz najbliższa inspekcja odbędzie się "wirtualnie"! Wirtulanie, ale oszędności agencji będą już jak najbardziej realne, namacalne wręcz! Ten kowid jest niesamowity, a jaki inspirujący.
I oczywiście dalej następuje instrukcja jak ona ma wyglądać, bo to my mamy wykonać dla agencji tę inspekcję. Mamy wykonać ją oczywiście pełni zrozumienia i zaangażowania w "walce z pandemią". Proszą by robić zdjęcia wszystkich pomieszczeń domu począwszy od jego frontu. Koniecznie komórką trzymaną pionowo. Po czym należy otworzyć podany link do formularza online i wypełnić go załączając zdjęcia. Link do formularza.
Dobrą wiadomością dla ciebie jest - piszą łaskawie, że możesz tą inspekcję zrobić w dowolnym i najlepszym dla ciebie czasie do 1 lutego, czyli do jutra. Ani słowem o wynagrodzeniu za wykonaną za ich pracownika pracę.
Ani śladu refleksji, że ktoś może nie mieć "smartfona", czy też pojęcia jak obsługiwać komputer i formularze z załącznikami. W wypadku ludzi w zaawansowanym wieku to nie są jakieś wydumane wątpliwości, bynajmniej.

Nie bezpodstawnie obawiam się , że "pandemia" minie, a system "wirtualnych inspekcji" pozostanie jako forma oszczędności real estate, których pracownicy w tym czasie będą mogli robić inne rzeczy kiedy ludzie wynajmujący będą wykonywali ich dotychczasową pracę. A jaka oszczędność na paliwie do samochodów którymi jeżdżą na te inspekcje? Złośliwie zapytam czy wykonanie "wirtualnej inspekcji" będzie się wiązało z jakąś jednorazową obniższką czyszu?
Nie będzie się wiązało, bo "klient nasz pan", a ewentualna odmowa tej "dobrowolnej współpracy" może się za to wiązać z nieodnowieniem umowy najmu. Też, bo "klient nasz pan".
Dobrym przykładem są sklepy Coles i Woolroths, które dosyć już dawno temu wprowadziły "eksperymentalnie" samoobsługowe kasy do dzisiaj mające się z punktu widzenia właścicieli i udziałowców świetnie, bo pozwalają na zaoszczędzenie pensji dla kasjerek, a ludzi wytresowali, to znaczy przyzwyczaili do odwalania za nie roboty bez żadnego upustu na cenach zakupionych artykułów.
Tresura na wszystkich frontach trwa wydawać by się mogło niepostrzeżenie, ale skutecznie. Młodzi postrzegają to jako nieunikniony rozwój i nowoczesność.
No to na zdrowie młodym, przyszłości narodów! Na zdarowie.

Mirosław Rymar

31.01.2022r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet