Co Polakom wolno, a czego nie wolno w ich monarchii ducha - Zygmunt Jasłowski


Do zobaczenia w Polsce. już w październiku
Co Polakom wolno, a czego nie wolno w ich monarchii ducha

Żeby Polska była dobrym interesem dla Polaków - Grzegorz Braun

Zapewne zapadło Państwu głęboko w pamięć przemówienie Grzegorza Brauna na Krucjacie Różańcowej kilka miesięcy temu oraz to z nadzieją wypowiedziane zdanie: "Do zobaczenia w Polsce w przyszłym roku". Wynik wyborów prezydenckich dodał nam skrzydeł, bo okazało się że Polska patriotyczna nie jest tak słaba jak nam się wydawało, ale nie zapominajmy o tych wszystkich piętnasto, szesnasto czy siedemnastolatkach - o których z kolei mówił niedawno profesor Andrzej Nowak w wydawnictwie Biały Kruk - którzy byli zbyt młodzi by głosować, bo to oni właśnie mogliby zetrzeć Komorowskiego na miazgę. To oni uczyniliby to zwycięstwo jeszcze większym, i to oni są nadzieją Polski. To już inne pokolenie od tych przed nimi, bo oni nie są już upaprani w spory rodzaju czy Jaruzelski był narodowym bohaterem czy zdrajcą, nie tęsknią też za 'drugą Polską' Edwarda Gierka, bo jej po prostu - dzięki Bogu - nie pamiętają. Nie musi im się też przypominać młodość z ZMS, bo ich młodoość przypada na teraz. Dla nich, a także dla tych o kilka lat od nich starszych, bohaterem jest rotmistrz Pilecki i żolnierze niezłomni, więc zdrada Jaruzelskiego w tym kontekście jest rzeczą oczywistą. Może nie wszyscy czytają książki, ale za to oglądają filmy, czytają komiksy, piszą i śpiewają piosenki o naszych narodowych bohaterach. Tymi bohaterami nie są już kapitan Klos, ani czterej pancerni od Przymanowskiego, lecz konfederaci barscy, powstańcy, zesłańcy, legioniści i żolnierze roku 1920, leśni z WiN, NSZ i AK. Już im nie szumi w uszach las znad Oki, ani nie muszą sluchać bredni o generale Świerczewskim. Nie są już im zomowcy braćmi, oni nie dzieci Kiszczaka. Nie może im swą 'wiedzą' zaimponować pseudo-intelektualista Zygmunt Bauman.

Ten nowy trend, czyli tyn trynd - jak mawiał nikomu już dziś nieznany tow. Dycymber (Grudzień Zdzisław) - wskazywałby na jedno coraz bardziej oczywiste zjawisko - Orzeł Biały budzi się ze snu. Polska jest coraz bliżej nas. Coś się dzieje ciekawego, bardzo odżywczego: anty-historyczna polityka rodem z Gazety Wyborczej ponosi klęskę. To już nie jest zabawa w wąskim kręgu "patriotów-oszołomów" lecz przebudzenie narodowe. Przychodzi czas, kiedy ludzie pokroju Olbrychskiego będą musieli się czymś zająć, np. robieniem filmów pornografucznych dla weteranów PO (vide 'wielka' rola idola w filmie "Z miłości").
W średnim i starszym pokoleniu, po stronie określanej umownie jako prawa, mamy coraz więcej ludzi, których by się sam Piotr Skarga nie powstydził. To naszym zadaniem jest wprowadzić ich do Sejmu i Senatu, niech mówią co ich boli, a nie to co im wolno czy wypada powiedzieć. Niestety Zbigniewa Herberta możemy już tylko cytować, choć on jest zawsze żywy wśród nas, ale są jeszcze na szczęście ludzie odważni; jest Grzegorz Braun, jest poeta Maria Rymkiewicz, profesor Andrzej Nowak, Ewa Stankiewicz wraz z duńskim rycerzem, jest nieśmiertleny bard polskiej wolności - Jan Pietrzak, jest też budzący wielkie nadzieje obrońca polskiego honoru i wiary, pan Prezydent RP Andrzej Duda.

Jeśli o mnie chodzi, to wzywam tych wszystkich, którzy pragną by prawda o rzeczwistym stanie Polski nie była zatajana, by wywalczyć 5-7% dla Grzegorza Brauna jako posla w pierwszym, naprawdę polskim po 1989 roku Sejmie. Jeśli ten konserwatysta i zwolennik monarchiii uchodzi w niektórych kręgach za wywrotowca latającego ze strzelbą i tasakiem, to ja go widzę jako trybuna z werwą przypominającego rządzącym, że pragnienie wolnej Polski nie jest żadnym bolszewizmem, tak jak nie jest bolszewizmem domaganie się godnego życia dla Polaków na ich własnej ziemi. Jeśli miałbym wytypować jedną tylko osobę, ktora jest w stanie powstrzymać Sejm od dyskusji na tematy zastępcze, to tą osobą, w Polsce bez wątpienia numer 1, jest Pan Grzegorz. Wysoka oglądalność w TV zagwarantowana. Tym razem musimy jednak przestać zajmować się pilnowaniem demokracji i przypilnować porządnie Polskę, a Polska prawdziwa zawsze była monarchią, dziś narazie ukrytą - co prawda - głęboko w sercach i duszach najwierniejszych 'oszołomów', jak ich 'elity' tutejsze zwą. Przed wojną zarówno Rosja Bolszewicka, jak i Ententa w życiu by się nie zgodziły na odbudowę systemów monarchicznych bodajże w takiej Polsce czy na Węgrzech (były tam takie próby), nie mówiąc już o Rosji, Niemczech czy Austrii. Wolno nam było mieć w II RP republikę, choć w miarę jednak niepodległą. Za to po II wojnie w Polskę zlikwidowano. Polakom dano iluzje pseudo-suwerenności w PRL, następną republikę która niby to miała nas odróżniać od republik sowieckich. W rzeczy samej Rosja już miała duży problem z trawieniem polskiej substancji w czasie rozbiorów, więc tym razem - by uniknąć kłopotów - dała Polakom iluzoryczną wolność w PRL, w którą uwierzyły wyedukowane w Rosji pachołki (lennicy Moskwy), którym - z kolei - udało się zdobyć na ziemiach polskich pokaźną liczbę bolszewickich kolędników. To właśnie ta republikańska ideologia zmusza nas do spojrzenia wstecz na czasy kiedy Polska była Polską, a była wtedy któlestwem. Lepszego odniesienia w naszej historii nie znajdziemy.

W naszym zmaganiu o Polskę niech nie zabraknie tym razem właśnie tych głosów, które nie szły na parszywe kompromisy wtedy kiedy wszędzie było miodowo i słodko, a w mediach i w sali sejmowej zamiast o rzeczach ważnych dla naszych losów, podawano tematy zastępcze: Komorowski u Wojewódzkiego, gejowska tęcza na Placu Zbawiciela, związki partnerskie, anty-semityzm, Weiss o Polakach, parady popaprańców, zmartwienia Owsiaka itp itd, bez końca. Tylko to nam mówili i tylko o tym co wygodne, opłacalne, o tym co wolno, o tym nam mówili bez przerwy.
A przecież, kiedy nasz książę Mieszko przyjmował chrześcijaństwo z Ratyzbony za pośrednictwem Czech to nie pytał cesarza o zgodę, tylko dzialał dyplomatycznie by przeforsować swoją decyzję. Dużo wody upłynęło od tego czasu w Odrze, Wiśle, Bugu, Dnieprze i Niemnie. W miarę jak Polska słabla pojawialy sie co rusz to nowe zakazy i obostrzenia, które trwają właściwie do dziś. Tak właśnie, niesławny czas rządów Tuska oraz Ewy Kopacz stanowi cezurę czasową zakończenia tych niefortunnych praktyk. Ważnym precedensem jest wybór Andrzeja Dudy na urzad Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Oto doczekaliśmy się pierwszego prezydenta w powojennej historii Polski, który nie wstydzi się deklarować swojej chrześcijańskiej wiary w kraju zamieszkałym teoretycznie przez 95% rzymskich katolików, oraz nie boi sie otwarcie podejmować tematów istotnych dla obronności Polski oraz dobrobytu jej mieszkańców. I oto właśnie chodzi, mówić trzeba otwarcie o tym wszystkim co dla Polaków jest ważne. Sprawy trzeba stawiać jasno i konsekwentnie ich bronić. Ostatnio zwrócił na ten problem uwagę professor Romuald Szeremieyiew w kontekście wypowiedzi prezydenta Dudy domagającego się baz NATO w Polsce. Można mieć różne zdanie na ten temat, ale nasz prezydent mówi jasno czego chce. A kto nam nie pozwala? Niemcy! Wypada przytoczyć krótki fragment wypowiedzi byłego ministra obrony, a moze i przyszłego , pana Romualda Szeremietiewa: "Ci, którzy nie chcą stałych baz NATO w Europie Środkowej i Wschodniej - a mam tu na myśli Niemcy - niech w końcu powiedzą, co stoi na przeszkodzie, aby taka infrastruktura powstała chociażby w Polsce. Dlaczego te terytoria nie mają być bronione? Czy dlatego, że Rosja w dalszym ciągu ma aspiracje, żeby te tereny ponownie sobie podporządkować? Niech w końcu Niemcy to wystękają."
Ano właśnie, niech wystękają! Czasy Sikorskiego się skończyły i przyszedł czas by Niemcy i inne kraje w Unii Europejskiej i w NATO jasno określily swe stanowisko: czy chcą nas mieć za przyjaciół i równoprawnych partnerów czy nie. Jeśli z Brukseli uczyniono forum do wygłaszania poglądów krajów członkowskich to powinniśmy unikać dwuznacznych sytuacji i "dyplomatycznej elegancji" tam gdzie ona nie jest potrzebna i żądać od przywódców innych państw Unii klarownych odpowiedzi. Taka sama postawa powinna znaleźć zastosowanie w stosunku do krajów, które w Unii nie są. Trzeba rozmawiać grzecznie, ale skutecznie, jasno przy tym określając nasze stanowisko. Dla przykładu nasz interes narodowy wymaga protekcji naszej waluty, jaką jest Polski Złoty (PLN), więc nie trzeba dawać Unii żadnej nadziei że w przyszłości nasze stanowisko ulegnie zmianie. Powinniśmy jednoznacznie powiedziec unijnym włodarzom, że nie uważamy euro za dobry pomysł po licznych wpadkach m.in. z Grecją, Portugalią, Hiszpanią czy Estonią.
W naszej historii mamy sporo poprawnych decyzji i właściwych reakcji na rozmaite manipulacje. Przytoczę dla porzadku kilka. Pierwsza z nich odnosi się do elekcji Henryka Walezego i jego ucieczki z Polski. Otóż kiedy król ten - ubierający się jak kobieta - nawiał w nocy (a propos nocna zmiana) do Francji na wieść o śmierci swego brata Karola IX, 13 maja 1574, wcale nie zamierzał rezygnować z tronu wielkiej Rzeczpospolitej. Zamarzyło mu się europejskie imperium. I kiedy po koronacji przybrał imię Henryka III, wydawało mu się że będzie rządca dużego kawałka Europy. Jednakże staro - Polacy postawili sprawę jasno, albo król pojawi się w Krakowie do 12 maja 1575, albo tron zostanie opróżniony. Litwini poprzestali na prośbach typu "milościwy Panie wróć, a wszystko będzie ci wybaczone" [W takim tonie przemawiali do niedawna Sikorski, Tusk i Komorowski]. W tej sytuacji Walezjusz zaproponował swego brata, księcia d'Alencon jako wice-króla. Tego ju polscy senatorowie mieli dość - Rzeczpospolita wicekrólestwem? Natychmiast uznali sytuację za interregnum i zwołali nową elekcję. Francja wzięla, co prawda, historyczny rewanż kiedy Napoleon dał nam warszawskie księstewko, a obiecanej Polski nie odbudował. Europa zaroiła sie wówczas od francuskich wicekrolów.

W wieku XIX Polakom wolno już było bardzo mało. W Prusach nie wolno nam było posiadać zbyt dużo polskiej ziemi, uczyć się po polsku i pielęgnować polską kulurę, zabroniono nam naszej mowy, a nawet prawa do modlitwy w ojczystym języku, a pruski Kulturkampf zadbał do końca by życie Polaka było na codzień nieznośne. W mej rodzimej Małopolsce Wschodniej Austriacy oddawali królewszczyzny Niemcom i Czechom, a rząd dusz na galicyjskiej wsi przypadł ruskim popom. Po stu latach łaskawie pozwolili nam (pod presją oczywiście) mówić znowu po polsku. W tym samym czasie nasi rodacy w zaborze rosyjskim byli rusyfikowani i konfiskowano im wszystko, jeśli tylko śmielej domagali się Polski. Nieomal nie wprowadzono tam cyrylicy. Ta część Polski miała wszelkie dane pozostać na zawsze częścią rosyjskiego prawosławnego imperium. Tak się jednak nie stało, bo Polacy to zajebisty naród. Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości to polecam program "Historia bez cenzury", jest dostępny na you tube. Za czasów sowieckich olbrzymie rzesze Polaków na ziemiach "po wsie czasy zabranych" została oderwana od wiary przodków, bo wujek Stalin był zdania, że religia to opium narodów. Nie wolno nam już wtedy było mieszkać na swej ziemi, oddychać polskim powietrzem czy obrabiać zagony od wieków należące do naszych przodków. Nasze prawa zastąpiono obcymi, zabroniono polować w lasach które od zawsze były nasze, czy łowić ryby w stawach. Nasze szkoły likwidowano, rusyfikowano lub germanizowano. Aż wreszcie znalazł się taki, który swą filozofią czynu wykuł nowe granice Polski, a Polakom powiedział, że odtąd mają prawo do niepodległego bytu, do swego własnego domu. Przykazał im zarazem, że wolność nie jest dana na zawsze, że jest za cenę daniny krwi. Minęło ledwie lat 20 i znowu nie wolno było mieć w Polsce radioodbiornika, a rower trzeba było oddać Wehrmachtowi. Tu już nie ma Polski, lecz zawszona gubernia, a po drugiej stronie "staro-niemiecki' Warthegau. Nie wolno już też było mieszkać we Lwowie, ani w Wilnie, ale na Sybirze dalekim, na kole podbiegunowym czy w stepach Kszachstanu jak najbardziej.... Można było mieć nie to co chciało się mieć, tylko to na co władza dała pozwolenie. Tak oto pomału, acz sukcesywnie umierał sarmacki duch. Nadzchodzi czas na jego odrodzenie,

Dr Zygmunt Jasłowski

Nawiąż kontakt, larum grają

Polski nie podaruje Polakom nikt inny - jeśli sami się o Nią nie upomną. Tymczasem polscy rycerze śpią nie tylko pod Giewontem. Czas, by się pobudzili jak kraj długi i szeroki. Czas, by lepiej przypomnieli sobie, kim naprawdę są, kim bywali w historii i kim być mogą - jeśli odzyskają swoją dziejową formę.

Na 1050. rocznicę Chrztu Polski wszędzie tam podjąć należy program pracy organicznej: KOŚCIÓŁ, SZKOŁA, STRZELNICA. To właśnie misja budzących się rycerzy: pomóc rodakom odzyskać dumę z polskiej cywilizacji, której specjalnością i "towarem eksportowym" była przez wieki wolność.

Grzegorz Braun

26.08.2015r.
RODAKpress

RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet