Międzymorze nie jest już mrzonką - Zygmunt Jasłowski
 


Międzymorze nie jest już mrzonką

Wspólnota interesów Polski i Ukrainy jest dziś nie mniejsza niż potrzeba jedności polsko-litewskiej w obliczu zagrożenia krzyżackiego w wieku XIV. Ukraina ma do wyboru zasadniczo trzy drogi: jedną prowadzącą do chaosu, a w konsekwencji do upadku państwa, drugą godzącą się na powrót na łono moskiewskiego imperium, oraz trzecią: szukanie porozumienia federacyjnego z Polską. Polsce z kolei grozi albo rozpłynięcie się w judeo-polonistycznym państwie lub padnięcie ofiarą jednego ze swych sąsiadów, lub też obu na raz. Wyjściem optymalnie najlepszym jest doprowadzenie do dobrowolnej federacji, bądź konfederacji obu państw. Akcesja państw trzecich musiałaby również opierać się na zasadzie dobrowolności i wspólnoty interesów; nic na siłę.

Tak jak przewidywałem, Ukraina jest bliższa dziś akceptacji idei Międzymorza niż kiedykolowiek przedtem, a wiąże się to z tym, że braterskie spory z Polakami, na których przez lata budowano ukraińską tożsamość, były niczym w porównaniu do doświadczeń rosyjskich i sowieckich. Ukraina pragnie być częścią Europy, a droga do Europy prowadzi przez Polskę; kulturowy spadek po I Rzeczpospolitej łączność tą umacnia i ułatwia. Rozumieją to obecni politycy na Ukrainie.


Stolica Polski

Polska będąca członkiem NATO ma ciągle jeszcze jakieś szanse na uratowanie swego państwa, Ukraina jest zdana tylko na Polskę oraz na USA, które boją się że koszty poparcia militarnego mogą być coraz większe. Ukraińcy się nie mylą w opinii, że członkostwo ich kraju w NATO i w Unii Europejskiej może nigdy nie dojść do skutku ponieważ niektóre państwa członkowskie kompletnie spowiła pajęczyna rosyjskich wpływów i agentur. A i w samej Polsce, zarówno w warszawskim nie-rządzie, jak i wśród części środowiska patriotycznego, brak jest długoterminowej wizji, która potrafiłaby zrozumieć potencjalne zagrożenia w niedalekiej przyszłości: kiedy Rosja przetrawi Ukrainę, przyjdzie kolej na Polskę. Odwracanie się plecami do Ukrainy jest równoznaczne z odrzuceniem dziedzictwa Rzeczpopolitej Oboja Narodów, byłoby błędem kardynalnym. Knowania XVII-wiecznej magnaterii polsko-litewsko-ruskiej przypominają zdrady dziejszych jurgeltników, którzy trzymają się kurczowo władzy w Warszawie. Ci dawni skutecznie zniszczyli szanse na budowę trój-członowej Rzeczpospolitej, a ci obecni wolą trójkąt weimarski. Litwa dzisiejsza, jak do tej pory odrzuca dziedzictwo Wielkiego Księstwa Litewskiego, i jest właciwie po-kowieńskim kadłubem ze stolicą w polskim Wilnie.


Stolica Ukrainy

W tym kontekście pojawienie się na stronie Euromajdanu bardzo ciekawej analizy w j. angielskim nawiązującej do idei prometeizmu Józefa Piłsudskiego, jest dobrym znakiem. Dobrze się dzieje, że na Ukrainie istnieją środowiska opiniotwórcze poszukujące racjonalnych i sprawdzonych dróg ratowania ukraińskiej państwowości i rozważające na nowo koncepcję, która wskutek bierności ukraińskiego społeczeństwa poniosła kleskę w roku 1920. Dziś po przeanalizowaniu doświadczeń niewolniczego życia w państwie sowieckim, po straszliwym głodzie lat 1930, mordach i deportacjach, oraz w obliczu rosyjskiej agresji, Ukraińcy muszą poszukiwać opcji, która stworzyłaby im możliwość bycia ludźmi. By wizja ta mogła zostać zrealizowana potrzeba powrotu do koncepcji rozczłonkowania Rosji poprzez stworzenie silnie sfederowanych państw Międzymorza oraz popieranie ruchów separatystycznych m.in. na Zakaukaziu. Związek polsko-ukraiński byłby solidnym zalążkiem Intermarium, a akcesja innych państw moglaby nastąpić wyłącznie na zasadach dobrowolności.

Rzeczą nie bez znaczenia jest, że stratedzy amerykańscy doskonale znają federacyjną koncepcję Piłsudskiego, i w ich rozumieniu taki związek państw to gwarancja solidnego sojusznika, który stoi wobec realnego wroga jakim jest Rosja, a jednocześnie stopniowo zastąpi chwiejne alianse z Niemcami, Francją czy Włochami.

Istnieje szansa, że po odejściu Obamy analitycy ze Stratfora będą starali się przekonać Biały Dom o konieczności poparcia projektu Międzymorza. Bardzo istotne byłyby tu wyniki tegorocznych wyborów w Polsce, a wygrana obecnego reżymu mogłaby pociągnąć za sobą katastrofalne dla bezpieczeństwa skutki, bowiem dla tej tuskowej magnaterii wejście na salon berliński, czy paryski i Jahrgeld w euro jest dużo ważniejsze niż stepy Ukrainy i słaba ukraińska grzywna. Pozatem poszczególne państwa europejskie muszą konfrontować swoje własne zagrożenia, m.in, ze strony fundamentalistów islamskich. Nie ma więc co na nie liczyć.

USA jest jedynym państwem w NATO, które na dziś można uznać za sojusznika gotowego przyjść Polsce z pomocą, a także posiadającego wizję na lat 100. Imperium rosyjskie zaprzyjaźnione w dodatku z Chinami i Iranem, nigdy nie może być przyjazne wobec Stanów Zjednoczonych, i Amerykanie doskonale o tym wiedzą.

Pozostawienie krajów Międzymorza samym sobie nie opłaca się Ameryce, bo prędzej czy później musiałoby to oznaczać wzrost wydatków na obronę. Tymczasem stworzenia silnego sojuszu państw środkowej i wschodniej Europy, pozwoliłoby uniknąć Amerykanom pełnego zaangażowania się w ich obronę. Polacy i Ukraińcy, a także Litwini, wiedzą że na Merkel i Hollande'a nie ma co liczyć. Blisko 90-milionowa federacja w środku Europy popierana przez USA miałaby olbrzymie szanse na dynamiczny rozwój, gdyż oba kraje uzupełniają się nawzajem, są bliskie językowo i kulturowo. Jeśli chodzi o stosunki dwustronne, to Polska i Ukraina muszą popracować jeszcze nad zarzuconymi projektami z przeszłości, z Unią Hadziacką na czele. Ukraińcy muszą także spojrzeć na świeżo na przyczyny Unii w Krewie w roku 1385, a także na wieloletnią politykę księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, który w różny sposób zabiegał o przywrócenie Rzeczpospolitej jej dawnych ziem, choć wtedy pod berłem Rosji. Kluczowym sukcesem Polski jest odzyskanie w roku 1945 dużej części terytorium polskiego, na którym siedziało bardzo niebezpieczne państwo pruskie. Czartoryski nie doczekał powrotu Śląska, Pomorza, Warmii i Mazur.

Potencjalnie olbrzymia armia pod sztandarami Orła i Archanioła potrafiłaby obsadzić wszystkie polsko-ukraińskie granice, a działania rządowe musiałyby dążyć do umacniania dobrosąsiedzkich stosunków partnerskich z krajami ościennymi. Celem tego państwa powinno być zbudowanie broni jądrowej. Sojusze z państwami zachodnio-europejskimi, acz nie niemożliwe, są z grubsza nierealne, gdyż państwa te zbytnio są uwikłane w rozmaite interesy gospodarcze z Rosją, nie wyłączając przemysłu zbrojeniowego i energetyki. W świetle własnych doświadczeń, państwa naszego regionu widzą takie stosunki jako zdradzieckie, i się w swej ocenie nie mylą. Zachód nas cały czas zdradza, a my ciągle działamy w pojedynkę. Dukanie o "przyjaźni" polsko-niemiecko-francuskiej nie ma już dziś najmniejszego znaczenia. Przychodzi czas by zaleczyć rany mówiąc otwarcie prawdę o sprawach bolesnych i przejść do konkretów. Co spotkało Ukrainę po upadku Polski Ukraińcy dobrze wiedzą i o tym znowu zaczynają mówić: trzy lata po pierwszym rozbiorze przestała istnieć Sicz Zaporoska zlikwidowana przez Katarzynę II, a czasy sowieckie były golgotą narodu ukraińskiego połączoną ze straszliwym ludobójstwem braci Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Tym razem Polacy i Ukraińcy, utrzymując swe stolice w Warszawie i Kijowie, powinni spotykać się we Lwowie i rozmawiać otwarcie o lepszej przyszłości. Lwów nas dziś dzieli, a może nas połączyć.


Przyszła Stolica Inetermarium

dr Zygmunt Jasłowski

08.04.2015r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet