Musimy mieć broń atomową. I odwagę by jej użyć!

 

Szwaby i Kacapy muszą wiedzieć, że wyślemy ich do piekła
Musimy mieć broń atomową. I odwagę by jej użyć!

– Jakie miejsce zajmuje dziś Polska w polityce amerykańskiej? Czy liczymy się jako samodzielny podmiot, czy bardziej znaczymy jako ważny element bloku Trójmorza?

– Dzisiaj największe znaczenie dla Polski jako członka NATO ma to, że kraj jest stabilny i stale rośnie w siłę gospodarczo. USA mogą więc polegać na RP jako na regionalnym sworzniu odgrywającym rolę wschodniej flanki sojuszu atlantyckiego. Warszawa służy również jako pozytywny przykład uczestnika układu, który wywiązuje się ze swoich obowiązków. Zbroi się i płaci za siebie.
Naturalnie znaczenie Polski wzrosłoby niepomiernie, gdyby Warszawa potrafiła współpracować z sąsiadami w ramach Intermarium. Taki blok byłby bardzo pożądany z punktu widzenia interesów amerykańskich. Militarnie znacznie zwiększałby siłę NATO. Gospodarczo i infrastrukturalnie oś północ-południe stałaby się niezmiernie wartościowym partnerem handlowym i gospodarczym. Stanom Zjednoczonym jest zawsze wygodniej dogadywać się z bytem dużym niż z poszczególnymi karzełkami, które nienawidzą się między sobą i wiecznie kłócą. Tutaj spełnienie formuły „brat z bratem, siostra z siostrą” czy też „wolni z wolnymi, równi z równymi” byłoby wyśmienitym zwycięstwem geopolitycznym. Wielorakość i pluralizm przemawiającego jednym głosem Międzymorza to niezwykle atrakcyjna propozycja dla Ameryki.

– Rok temu w Warszawie prezydent Trump mocno akcentował, że Zachód jest wspólnotą wartości zakorzenionych w chrześcijaństwie, w odróżnieniu od Rosji i Chin. Po szczycie w Helsinkach z tej retoryki niewiele zostało?

– Dlaczego? Czy odrzucił chrześcijaństwo i cywilizację zachodnią na rzecz choćby zoroastryzmu? Zruszczał? Schińszczał? Jak mówiłem: górnolotne cele i idealistyczna retoryka pozostają niezmienione. Twarde realia wymuszają kompromisy, aby do tych celów dojść. W tej chwili Trump przechodzi fazę dogadywania się, robienia deals. A to nie oznacza porzucenia swoich celów. Jest to próba osiągnięcia tych celów za pomocą dyplomacji, a nie za pomocą przemocy czy wymuszania. A dyplomacja to sztuka kompromisu. Chociaż nie za każdą cenę. Tego przecież Trump nie robi.
To Polska ma małe pole manewru. USA mogą sobie pozwolić na komfort wielkich ruchów. Nawet fałszywych, takich jak z Kimem i Putinem. Inną kwestią jest, w jakim stopniu może się to odbić negatywnie na małych aliantach w ramach NATO i poza nim (np. Łotwie czy Korei Południowej).

– Donald Trump zapowiedział na szczycie ekspansję amerykańskiego gazu, niejasno wypowiedział się o projekcie Nord Stream 2, choć wcześniej krytykował budowę gazociągu. Pomoc USA w wyrwaniu się z gazowych kleszczy Gazpromu to dla Polski warunek zachowania niepodległości?

MJC: Jak powiedziałem, gwarancja niepodległości to polska broń jądrowa i wola jej użycia. Niezależność energetyczna jest naturalnie również ważnym czynnikiem niezawisłości, ale nie wyłącznym. Trzeba teraz „piłować” Trumpa, aby dotrzymał słowa na temat dostaw amerykańskich surowców energetycznych do Międzymorza, szczególnie do Polski.
Ambiwalencja w sprawie Nord Stream 2 jest niepokojąca, ale jest częścią taktyki osiągania porozumienia z Moskwą. Jest elementem przetargowym. Być może Trump wyobraża sobie, że to jakiś parytet: USA prześlą Polsce gaz, a Rosja niech sobie myśli, że będzie mogła to samo zrobić dla Niemiec. A potem okaże się, że opłaca się Berlinowi kupować amerykański gaz od Warszawy. I sprawa rozwiązana. Przynajmniej w mniemaniu Trumpa, bo przecież tej kwestii tak łatwo nie da się załatwić. Albo może być też manewr wciągania: Rosja ślepo inwestuje w infrastrukturę i przesyła surowce energetyczne na Zachód, polega na strumieniu płatności, uzależniając się tym gospodarczo, ale w pewnym momencie oznajmi się Kremlowi: dziękujemy bardzo, nie będziemy kupować ropy czy gazu, bo mamy amerykańskie dostawy. I co wtedy Rosja zrobi z surowcem, którego nikt w okolicy nie chce? Chiny go za takie pieniądze już nie kupią. Pakistan też nie. A inne kraje nie potrzebują, poza rozwiniętymi.
To jest wyższa szkoła statecraft – sztuki rządzenia, sprawowania władzy. Do tego trzeba być przygotowanym. I łatwiej takie manewry wykonać w ramach solidarnego Intermarium niż samemu jako Polska.

– Mimo sankcji nałożonych na Rosję po aneksji Krymu neoimperialna polityka Moskwy jest coraz bardziej agresywna, co jednak nie przeszkadza unijnym kręgom gospodarczym, głównie Niemcom, robić na wielką skalę interesy z Kremlem. Zagrożeniem dla naszej pozycji są też odżywające idee Mitteleuropy…

– Mitteleuropa odżyła od razu w 1989 roku. Po prostu siłą inercji Niemcy wracają do wypróbowanych schematów geopolitycznych. Mitteleuropa oznacza budowanie stref wpływów Berlina, głównie przez sponsorowanie spolegliwych tubylczych elit i inwestycje strategiczne, w tym naturalnie w lokalne medialne tuby propagandowe. Niemców ciągnie do Bismarcka.
Scenariusz od 300 lat jest ten sam. Państwo niemieckie zaczyna romans z rosyjskim. Kochankowie umawiają się co do mordu rytualnego na Polsce. Potem następuje nekrofilia warszawska i kochankowie zaczynają się kłócić. Berlin nie ma dość i dochodzi do wojny regionalnej o Międzymorze, a potem do światowej. To ponury scenariusz, który może się w rozmaitych warunkach powtórzyć. Mitteleuropa to spętanie Międzymorza. Gorszy jest tylko Lebensraum, który jest negacją Intermarium.

– Polityczno-wojskowy sojusz Polski z Ameryką jest przedmiotem konsensusu najważniejszych sił politycznych, ale nie sposób przejść do porządku dziennego nad zaangażowaniem Waszyngtonu w zwalczanie nowelizacji ustawy o IPN, uchwalenie ustawy 447 czy wreszcie poparcie Ambasady USA dla politycznego ruchu homoseksualnego (tzw. parada równości). Czy warto płacić każdą cenę za współpracę?

Czytaj także: Brexitowcy zbierają siły i pieniądze. Farage znów na pierwszej linii frontu w kampanii o opuszczenie Unii Europejskiej

– Po pierwsze – Waszyngton traktuje każdą z tych spraw oddzielnie, a nie jako strategiczną „politykę polską”. Po drugie – za niepodległość i wolność warto zapłacić właściwie każdą cenę. W związku z tym należy zrobić cost-benefit analysis, czyli analizę kosztów i zysków. Czy wolność i niepodległość w ramach NATO pod waszyngtońską batutą jest warta narzucenia Polsce dyktatury przyjemności w imię ideologii marksizmu-lesbianizmu i ustępstw dla ruchu roszczeniowego organizacji żydowskich w takt politycznej poprawności i dyktowania RP, jakie prawa może czy nie może uchwalać? Jeśli nie opłaca się w tym kontekście trzymać Ameryki, to należy rozważyć inną koncepcję geopolityczną: autarkię (co oznacza oddanie się na żer sąsiadom), Międzymorze (co trudno zrealizować samemu przy ograniczonych środkach gospodarczych RP), inkorporację regionalną do EU (co oznacza bezwarunkowe poddanie się Brukseli i Berlinowi) czy odwrócenie przymierza (czyli podporządkowanie się Moskwie, która nie traktuje zdominowanych przez siebie narodów jako partnerów, a jedynie jako niewolników).
Jeśli jednak odpowiedź brzmi: tak, warto jest trzymać się USA, to trzeba robić wszystko, aby stępić ostrze zagrożeń wynikających z opcji amerykańskiej. Uwijać się, manipulować i bronić przed patologiami, a jednocześnie korzystać z dobrodziejstw amerykańskiego parasola ochronnego. Tak długo, jak nad Wisłą panuje demokracja parlamentarna, jest kompatybilność z USA. A demokracja polska może wykonywać rozmaite manewry, w tym promować narrację narodową i chrześcijańską, jak Bóg przykazał, a nie poddawać się naciskom z zewnątrz. Tylko trzeba wiedzieć, jak to się robi. A w momentach ekstremalnych Amerykanie pogodzą się nawet z autorytaryzmem nad Wisłą i ustrojem chrześcijańskiego solidaryzmu narodowego w ramach parlamentaryzmu.

02.10.2018r.
Najwyższy Czas

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Dołącz do nas - Aktualności RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrócie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet