Monarchia dla Polski - Piotr Doerre

 


Jan Matejko [Public domain], via Wikimedia Commons

Monarchia dla Polski

W Hiszpanii trwa właśnie ożywiona dyskusja nad przywróceniem republiki, czego po abdykacji króla-demokraty Juana Carlosa domagają się aktywiści lewicy. Jednak znaczna część społeczeństwa pragnie zachowania monarchii. Z kolei ulicami rumuńskich miast przeszły niedawno manifestacje Narodowego Sojuszu Na Rzecz Przywrócenia Monarchii domagające się powrotu na tron wiekowego króla Michała, wygnanego z kraju przez komunistów przed niemal siedemdziesięcioma laty. Również w Zjednoczonym Królestwie popularność monarchii przeżywa swój renesans, co potwierdza zarówno tłumny i emocjonalny udział Brytyjczyków w niedawnym jubileuszu sześćdziesięciolecia panowania Elżbiety II, jak i zeszłoroczne wydarzenia związane z narodzinami prawnuka królowej i najprawdopodobniej przyszłego następcy tronu. Wbrew niepodzielnym rządom demokratów, republikańska forma państwa wcale nie wydaje się dla współczesnych jedynym możliwym modelem.

Przeglądając polskie fora internetowe, blogi i strony serwisów społecznościowych, często można się spotkać z deklaracją: Jestem monarchistą! . Dictum takie spotyka się przeważnie ze zdziwieniem. No, bo jaki sens ma deklaracja poparcia dla ustroju, który istnieje wyłącznie w dwudziestu kilku krajach na świecie (nie licząc państw członkowskich brytyjskiej Commonwealth ), i to głównie jako relikt przeszłości? A jednak przy tym niemodnym poglądzie upierają się zarówno młodzi, energiczni studenci na dorobku, jak i już ustatkowani, poważni, dobrze wykształceni ojcowie rodzin, niekiedy przedsiębiorcy z sukcesami w biznesie na koncie czy osoby pełniące ważne stanowiska.

Czym więc jest monarchizm? Może warto zacząć od tego, czym nie jest. A nie jest z pewnością żadną ze współczesnych ideologii politycznych, które konstruują najpierw utopijne wizje świata, a następnie tworzą programy jego przekształcenia w pożądanym kierunku. Nie istnieje jednolita i usystematyzowana doktryna polityczna monarchizmu, gdyż monarchiści to ludzie różniący się między sobą poglądami na wiele spraw, których jednak łączy przekonanie o wyższości jednej formy rządów nad wszystkimi pozostałymi. Pod każdą szerokością geograficzną monarchiści walczą o co innego. W krajach, w których przetrwała instytucja monarchii, są po prostu jej obrońcami i rzecznikami, w pozostałych - a tych jest znacznie więcej - stanowią rzeszę poddanych króla, który jeszcze nie zasiadł na tronie, ba, którego tron jeszcze nie istnieje.

Hierarchia, służba i miłość

Monarchizm w szerszym sensie tego słowa można więc uznać za postawę i uczucie. Jest nim już nawet sama gotowość służenia Władcy, wynikająca z szacunku dla hierarchicznej struktury społeczeństwa, i związana z tym miłość do Tronu czy Dynastii, będąca niekiedy formą patriotyzmu - umiłowania Ojczyzny. Taka postawa była niegdyś naturalna w świecie, w którym głowy niemal wszystkich państw, z wyjątkiem republik miejskich, były koronowane. Dziś jednak, kiedy demokratyczna utopia opanowała umysły i serca mas, postawa monarchistyczna stanowi dowód nonkorformizmu i niezgody wobec panującego ładu (czy raczej - jak powiedzą monarchiści - nieładu), publiczne zaś jej manifestowanie w najlepszym razie uznaje się za wyraz ekscentryzmu, jeśli nie zupełnego dziwactwa, a w niemal każdym wypadku wymaga ono sporej dozy odwagi.

Postawa monarchistyczna nie wyraża się dziś zazwyczaj w działalności publicznej, tylko w tym wszystkim, co przedpolityczne - kulturze, codziennych obyczajach, życiu rodzinnym. Wszędzie tam, gdzie istnieje jakaś hierarchia i jakaś władza. Tak więc, monarchistami w szerszym sensie tego słowa są chociażby ojcowie, którzy nie zgadzają się na podważanie ich władzy w rodzinie, czy wierni Kościoła niechętni wobec postulatów jego "demokratyzacji" oraz uszczuplenia władzy i deprecjonowania majestatu papieża. Chociaż postawa ta wynika z samej natury człowieka, która domaga się hierarchii i potrzebuje władzy, i choć odzwierciedla porządek stworzenia, dziś znajduje się, jak wszystko, co właściwe i naturalne, pod prawdziwym pręgierzem politycznej poprawności, która domaga się od całego świata respektowania wyssanych z palca zasad równości i absolutnej wolności.

Są jednak wciąż ludzie, którzy nie zważając na oburzenie i szyderstwa zwolenników "tolerancji" i "społeczeństwa otwartego" decydują się publicznie głosić poglądy monarchistyczne również w sferze politycznej. Zwykle są to konserwatyści, którzy postulat utrzymania, restytucji lub instauracji władzy królewskiej traktują jako naturalne zwieńczenie doktryny zachowawczej, wynikające właściwie ze wszystkich jej głównych założeń. Szacunek dla tradycji wymaga bowiem najbardziej tradycyjnej (i najlepiej dbającej o zachowanie tradycyjnych wartości) formy rządów, z kolei uznanie sakralnego wymiaru życia i polityki sprawia, że państwo winno odzwierciedlać tu, na ziemi, stworzony przez Boga ład wszechświata. Któż jest przy tym lepszym obrońcą Świętej Wiary niż monarcha ją wyznający? Cesarz lub król jest też najdoskonalszym gwarantem ciągłości i stabilności Państwa, równocześnie współtworząc je i stojąc jakby ponad nim poprzez swą niezależność od zmieniających się nastrojów ludu czy nawet elit. Władza powinna się cieszyć autorytetem, a któż ma autorytet większy niż osoba, której pozycja w żaden sposób nie zależy od wyborów i opinii publicznej? Według konserwatystów społeczeństwo winno tworzyć jeden organizm, być rodziną rodzin, a któż lepiej nadaje się do pełnienia roli głowy takiego organizmu i ojca takiej rodziny niż król związany z poddanymi więzami krwi, wspólnej przeszłości i miłości? Społeczeństwo winno być również hierarchiczne, a jakież jest właściwsze zwieńczenie tej hierarchii niż koronowany jedynowładca? Wreszcie konserwatyści cenią sobie nienaruszalność własności prywatnej oraz innych praw i przywilejów wspólnot i jednostek, których najlepszym gwarantem jest właśnie monarcha, niewplątany w doraźną walkę polityczną, niebędący zakładnikiem programów partyjnych i ideologii.

Konserwatywni monarchiści mają tu, rzecz jasna, na myśli nie oświeceniową monarchię absolutną o pretotalitarnych pretensjach do dokonywania przebudowy struktury społecznej czy jakąś prymitywną, wschodnią despotię, ale królestwo oparte na wzorcach średniowiecznych zachodnich "monarchii prawa".

Polacy - nie tacy republikanie, jak nas malują

W tych krajach naszego kręgu kulturowego, w których przetrwała do obecnych czasów instytucja monarchii, zwolennnikami jej zachowania są nie tylko konserwatyści, ale również wielu innych ludzi o umiarkowanych, nierewolucyjnych poglądach politycznych. Do tych ostatnich trafiają przede wszystkim argumenty praktyczne: że król symbolizuje jedność państwa i narodu, że monarchia jest tańsza w utrzymaniu od ciągle zmieniających się prezydentów i rzesz zatrudnianych przez nich urzędników, etc.

Czy jednak można być monarchistą w Rzeczypospolitej, której ostatni w pełni legalny władca abdykował ponad dwa wieki temu? Czy można być monarchistą w Polsce, w której ostatnim koronowanym monarchą był moskiewski car złożony z tronu przez powstańcze władze? Czy można być monarchistą w kraju, w którym jedynowładztwo przez dalsze dziesięciolecia kojarzyło się przede wszystkim z zaborczymi potęgami? Okazuje się, że tak - zwolennicy monarchicznej formy rządów pojawili się w życiu politycznym kraju nad Wisłą niemal natychmiast po odrodzeniu państwa polskiego po okresie ponad wiekowej niewoli, choć powstało ono na nowo już jako republika.


Zresztą, tak do końca Polacy nigdy nie przestali być monarchistami. Choć Rzeczpospolitą w czasach jej największej potęgi nazywano koronowaną republiką i choć jej ustrój określa się potocznie mianem demokracji szlacheckiej, wyradzającej się wraz z postępem lat w oligarchię magnacką, nie zapominajmy, że nigdy nie przestała być ona monarchią mieszaną, w sensie prawno-ustrojowym stanowiąc jedno z najbardziej oryginalnych wcieleń klasycznego regimen commixtum . Przez cały czas jej istnienia władza królewska stanowiła zwornik całej konstrukcji państwa, gwarantując jego stałość i ciągłość. Choć najwyższą władzę w Rzeczypospolitej de facto stanowił sejm, to jednak król był pierwszym z trzech stanów sejmujących, obok panów zasiadających w senacie i ogółu szlacheckich obywateli reprezentowanego w izbie poselskiej.

Choć elekcyjność monarchy przybrała u nas wyjątkową formę, to jednak nie była ona czymś szokującym w ówczesnym świecie - władców wybierano również w krajach ościennych, jak choćby w Danii, Czechach i Siedmiogrodzie, nie wspominając już o Państwie Kościelnym, którym wszak rządził wybierany monarcha. Wbrew stojącym u podstaw systemu demokracji szlacheckiej egalitarystycznemu duchowi i równościowej ideologii, król cieszył się należnym monarsze szacunkiem i miłością nie tylko pośród najniższych warstw społeczeństwa, a jego centralna rola nie tylko w najważniejszych wydarzeniach politycznych, ale również w kluczowych sakralnych ceremoniach podtrzymujących istnienie państwa w aspekcie duchowym, czyniła zeń prawdziwego ojca narodu.

Konstytucja 3 Maja, choć wyrastała z oświeceniowego ducha, wzmacniała władzę królewską i pozycję monarchy w państwie. Co prawda, wkrótce po jej uchwaleniu Polska zniknęła z mapy Europy, ale do trzeciomajowej ustawy zasadniczej odwoływano się później przez cały czas trwania rozbiorów. Stąd też - aczkolwiek nowoczesne prądy republikańsko-demokratyczne silnie oddziaływały na marzących o odbudowie swego państwa Polaków - większość z nich nie wyobrażała sobie, że odrodzona Rzeczpospolita mogłaby być czymś innym niż królestwem. Politycy najważniejszego nurtu popowstaniowej emigracji - konserwatywnego Hotel Lambert w roli przyszłego monarchy widzieli swego przywódcę, księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Później wyobrażano sobie, że głową odrodzonego państwa zostanie członek jakiegoś królewskiego rodu Europy. Jeszcze podczas pierwszej wojny światowej poważnie rozważano kandydaturę arcyksięcia Karola Stefana z żywieckiej linii Habsburgów na władcę Królestwa Polskiego, stworzonego u boku Niemiec i Austro-Węgier.

Pod prąd - monarchiści w II RP

Pomimo że pierwszą legalną władzą, która w roku 1918 ogłosiła niepodległość państwa polskiego, była Rada Regencyjna Królestwa Polskiego, utworzona przez Niemcy i Austro-Węgry w konsekwencji Aktu 5 listopada, to jednak ostatecznie układ sił politycznych przesądził, iż II Rzeczpospolita przybrała formę republikańską. Jednak nie wszyscy obywatele nowego państwa się z tym pogodzili.

Już w roku 1919 młodzież akademicka stworzyła Organizację Młodzieży Narodowo-Zachowawczej (później Organizacja Młodzieży Monarchistycznej), która w swej deklaracji ideowej na pierwszym miejscu postawiła postulat restytucji monarchii. W roku 1924 pod patronatem księcia Zdzisława Lubomirskiego i generała Józefa Dowbór-Muśnickiego powstało już "dorosłe" ugrupowanie polityczne - Organizacja Monarchistyczna, pośród której aktywnych działaczy znaleźli się między innymi późniejszy słynny publicysta, pisarz i polityk Stanisław Cat Mackiewicz, generał Kazimierz Raszewski oraz były marszałek Rady Stanu Wacław Niemojewski. Niedługo później utworzono też Obóz Monarchistów Polskich, na czele którego stanął endek, profesor Szymon Dzierzgowski. Z kolei w roku 1926 powołano Monarchistyczną Organizację Wszechstanową, z którą związali się przedstawiciele większości wcześniej powstałych organizacji monarchistycznych. Partia ta z hasłem przywrócenia władzy królewskiej postanowiła wziąć udział w wyborach parlamentarnych, jednak w rywalizacji z propiłsudczykowskim BBWR, narodowcami, socjalistami, licznymi partiami chłopskimi i ugrupowaniami mniejszości narodowych nie miała żadnych szans, stąd też w wyborach roku 1928 zdobyła jedynie pół procenta głosów, w kolejnych zaś - jeszcze mniej.

Choć ugrupowania otwarcie monarchistyczne nie odniosły w II Rzeczypospolitej sukcesu, dobitnie pokazały, że można propagować ideę królewską, również nie posiadając żadnego kandydata na tron. Najpierw bowiem należy - dowodzili monarchiści - przygotować poddanych dla przyszłego monarchy, a dopiero później poszukać odpowiedniego kandydata, by mu ofiarować koronę.

Naturalnym zapleczem dla haseł monarchistycznych wydawały się środowiska ziemiańskie i opierające się na nich w dużym stopniu ugrupowania konserwatywne. Jednak te ostatnie w warunkach demokracji zepchnięte zostały na margines, a nie potrafiąc dostosować swojego sposobu działania do nowych czasów, czyniły to jedynie ze swymi programami, z których usuwano wszystkie wątki uznane za zbyt "przestarzałe" i "reakcyjne". Jedynie środowisko wileńskich "żubrów", skupione wokół "Słowa", wyrażało piórem Stanisława Cata Mackiewicza zdecydowane poparcie dla monarchii. Warto też wspomnieć o działającym w latach 1922-1926 szczupłym liczebnie, ale płodnym ideowo Stronnictwie Zachowawczym, postulującym powrót do korzeni doktryny konserwatywnej, której zwieńczeniem miał być właśnie postulat restytucji królestwa.

Jedynym posiadającym mocną reprezentację parlamentaną ugrupowaniem politycznym II RP, które opowiedziało się za monarchią, było Stronnictwo Chrześcijańsko-Narodowe. Podczas debaty sejmowej w roku 1926 zażądało ono przywrócenia dziedzicznej władzy Króla w nawiązaniu do wskazań Konstytucji 3-go Maja. SChN nie odegrało jednak znaczącej roli na scenie politycznej i ostatecznie większość jego członków weszła do obozu narodowego, który notabene zgromadził dość liczną grupę zwolenników "idei królewskiej". Jego przywódca Roman Dmowski, choć republikanin, w maju 1925 roku napisał : Nie mam również nic przeciwko idei monarchistycznej. Być może, że kiedyś będziemy zmuszeni monarchię u siebie wprowadzić. Dmowski dodawał jednak, że nie będzie mogła to być monarchia starego typu, taka, jaka albo upadła w wielu krajach Europy, albo jest utrzymywana w innych wyłącznie jako zabytek przeszłości .

To nie jest kraj dla starych idei?

Druga wojna światowa i inwazja systemów totalitarnych położyły kres takim rozważaniom. Powrót do nich stał się możliwy dopiero u schyłku PRL, kiedy w łonie opozycji pojawiły się środowiska pragnące czerpać z tradycji autentycznej myśli konserwatywnej. Korzystając z pookrągłostołowej reglamentowanej wolności, sformowały one rozmaite kluby i stowarzyszenia konserwatywne, które centrum swego zainteresowania uczyniły wartości takie, jak tradycja, rodzina, własność prywatna, autorytet. Powstały w roku 1988 Klub Zachowawczo-Monarchistyczny w latach swej największej aktywności organizował około setki prelekcji i konferencji rocznie, wydawał dwa periodyki, stając się swoistą kuźnią konserwatywnych kadr. Zanim uległ dezintegracji i stoczył się w faktyczny niebyt, musiał zostać uznany przez postbezpieczniackie kręgi sprawujące faktyczną władzę na terenie III RP za środowisko do pewnego stopnia, przynajmniej potencjalnie, niebezpieczne, skoro - korzystając z modus operandi sprawdzonego w przypadku innych prawicowych ruchów politycznych: konserwatystów, narodowców, liberałów - wydelegowały one grupę sprawdzonych towarzyszy do utworzenia licznych monarchistycznych z nazwy partyjek, zajmujących się głównie nadawaniem wymyślonych tytułów i nieistniejących urzędów. Ruch znajdujący się in statu nascendi został w ten sposób "skanalizowany", zaś hasła monarchistyczne sprowadzone w oczach opinii publicznej do poziomu kabaretu.

Jednakże fakt, iż w bantustanie, w którym przyszło nam żyć, nie zaistniał ruch monarchistyczny z prawdziwego zdarzenia, nawet tak szczupły liczebnie, jaki funkcjonował w czasach II Rzeczypospolitej, nie świadczy o tym, że Polacy nie opowiedzą się kiedyś za ideą królewską. Piszący te słowa jest przekonany, że zarówno dla powodów, które zostały w niniejszym artykule przytoczone, jak i dla wielu innych, których wyliczeniu należałoby poświęcić tekst co najmniej tej samej długości, monarchia jest formą rządów nie tylko bardziej praktyczną, efektywną i tańszą, ale również sprawiedliwszą, uczciwszą, bardziej naturalną i właściwą, a także last but not least - piękniejszą od innych. I jako taka zasługuje na poważne rozważenie przez naród, który - jeśli zamierza przetrwać dziejowe zawieruchy - będzie musiał kiedyś zrzucić z siebie narzucony mu przez międzynarodowych i rodzimych cwaniaków łajdacki pookrągłostołowy układ, wyzwolić się spod władzy złodziejskiej eurokliki i poszukać sobie właściwego systemu rządów.

Piotr Doerre

Powyższy tekst jest tylko FRAGMENTEM artykułu opublikowanego w magazynie "Polonia Christiana".

Czytaj także:
Święty król to święte królestwo

03.05.2015r.
PCh24.pl

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Dołącz do nas - Aktualności RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrócie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet