O RUCHU RODAKÓW
PRZYSTĄP DO RUCHU RODAKÓW
RODAKpress - head
HOME - button
FEMINIZM I PORNOKRACJA - Magdalena Żuraw

 

 

 

 

 

 

 

 


FEMINIZM I PORNOKRACJA

Pontyfikaty X wieku - począwszy od rządów papieża Sergiusza III ( 904 -911) aż do śmierci Jana XII
w 963 - składają się na ciekawą epokę, która w historiografii kościelnej powszechnie określana jest mianem "pornokracji", czyli rządów nierządnic. Najsławniejsze z papieskich kochanek zdobyły w tamtym czasie władzę, o jakiej współczesne aktywistki politycznego feminizmu mogą tylko marzyć - a "tamten czas" to przecież era szalejącego patriarchatu... Ciekawe, że nierządnice osiągnęły sukces tylko dzięki kobiecemu sprytowi i powabom - fakt ten powinien skłonić do cennych przemyśleń współczesne "kobiety w spodniach", które walczą z mężczyzną o władzę, gorliwie go naśladując.

Rządy nierządnic

"Pornokracja" objawiła się światu za sprawą rzymskiej senatoressy Teodory, która na początku X wieku wypróbowała swoją nietuzinkową urodę i inteligencję na papieżu Sergiuszu III. Ponieważ zainteresowania tego biskupa Rzymu ograniczały się w głównej mierze do snucia intryg politycznych, Teodora ("bezwstydna dziwka" - jak mówił o niej późniejszy biskup Cremony) prędko zwietrzyła swoją szansę. Niepostrzeżenie polityka Sergiusza stała się polityką jego kochanki, kształtowaną na użytek własny Teodory oraz jej prawowitego męża - księcia i senatora Teofilakta. Wkrótce doszło do tego, iż Państwo Kościelne oraz część zależnych od niego krajów europejskich sterowane było de facto z papieskiego łoża przez jedną ambitną kobietę.

Dodajmy, że Teodora manipulowała nie lada politykiem - papież Sergiusz III miał bowiem na swoim koncie już kilka makiawelicznych atrakcji, między innymi zlecenie zabójstwa antypapieża Krzysztofa oraz udział w niesławnym "synodzie trupim". "Synod" ten przyjął formę pośmiertnego procesu wcześniejszego papieża Formozusa, a dokładniej rzecz ujmując: publicznego okaleczenia i spalenia jego szczątków. Teodora mogła więc się obawiać Sergiusza-polityka...

Okazało się jednak, że zdolna nierządnica umie postawić na swoim. W ramach miłosnego "płodozmianu" podłożyła do łoża Sergiusza III swoją piękną 15-letnią córkę Marozję, która - jak się później okazało - zmysłem politycznym dorównała utalentowanej matce. Co charakterystyczne: owocem igraszek Marozji z papieżem był późniejszy zwierzchnik Kościoła - Jan XI... Zanim jednak doszło do jego elekcji, na tron papieski wstępowali kolejni monarchowie z namaszczenia Teodory - Anastazy III, Lando oraz Jan X.

Śmierć matki pozwoliła Marozji rozwinąć skrzydła działalności towarzysko-politycznej. Nierządnica najpierw uwiodła Jana X, a potem subtelnym fortelem doprowadziła do jego uwięzienia i niezbyt subtelnego uduszenia (poduszkami). Następnie reżyserowała intronizacje kolejnych papieży - Leona VI i Stefana VII. Po śmierci Stefana biskupem Rzymu mógł już wreszcie zostać 18-letni (!) syn Marozji - Jan XI, który jako papież natychmiast odwdzięczył się matce, zezwalając jej na małżeństwo z żonatym już Hugonem z Arles, królem Włoch... Piękna Marozja, która nominalnie wpływu na wielką politykę mieć nie mogła, w praktyce zyskała kontrolę nad całym Państwem Kościelnym oraz częścią Europy.

"Pornokracja" trwała jeszcze długo po śmierci Teodory i Marozji. Patronujący chrystianizacji Polski Jan XIII (965-972) był dla przykładu synem Teodory Młodszej - czyli siostry Marozji, również zaliczanej do "nierządnic". Z kolei kilkanaście lat wcześniej miał miejsce pontyfikat Jana XII, który zapisał się w historii różowymi zgłoskami, przemieniając Rzym w miejsce orgiastycznych zabaw. Podczas gdy prostytutki Jana obdarowywane były monstrancjami, intrygantki z najbliższego otoczenia papieża wykorzystywały jego rozliczne słabości do realizacji swych dalekosiężnych celów.

Jak zatem widać: na parędziesiąt lat w Watykanie, będącym wówczas jednym z politycznych centrów Europy, przejęły władzę kobiety - ambitne, inteligentne i przebiegłe. Pozbawione możliwości formalnego sprawowania rządów, zdołały oddziaływać silnie na politykę europejską zza kulis rzymskiej dyplomacji.

"Pornokracja" była oczywiście władzą cyniczną, nierozsądną i amoralną... Rodzi się jednak pytanie: czy współczesne feministki, których polityka byłaby równie idiotyczna, w ogóle potrafiłyby odebrać władzę mężczyznom?

"Panowanie" feministek

Jak wiadomo, lewackie ruchy "wolnościowe" z prawdziwą wolnością mają tyle wspólnego, co wół z wolą. Podobnie feminizm zamiast czynić kobietę jeszcze bardziej kobiecą, stara się prawem paradoksu uczynić z niej mężczyznę. Jest to chyba największy polityczny błąd feministek, który nie pozwoli im nigdy (i na całe szczęście!) wspiąć się w społecznej hierarchii "ponad" męski ród, ani zyskać władzy, jaką miały Teodora czy Marozja. Siłą "nierządnic" była bowiem kobiecość - często wulgarna, ale łatwo dająca się przemienić w ostrą i niezauważalną broń. Mężczyzna, który był kochankiem Teodory czy Marozji, czuł się władcą. Dzięki temu stawał się obiektem łatwej manipulacji - także politycznej. Kobieta przeszłości, by zaistnieć w świecie wielkiej polityki, musiała dysponować odpowiednią charyzmą (lub urodą) oraz wybitnymi zdolnościami, które mogły być przez mężczyzn zlekceważone jako "typowo kobiece".

Mało która nałożnica zdobywała u władcy jakikolwiek posłuch, jeśli nie miała nic do powiedzenia. Może dlatego średniowieczne "nierządnice" były potężniejsze niż feministki - mimo iż na swej drodze do władzy napotykały o wiele więcej przeszkód aniżeli dzisiejsze "polityczki". Najbardziej uderzający przykład takiego rozdźwięku między pozycją deklarowaną a zajmowaną są partie socjalistyczne, gdzie feminizujące kobiety to przysłowiowy kwiatek do kożucha, bo kluczowe (zakulisowe) decyzje i tak podejmowane są w całkowicie męskim gronie.

Inaczej jest w partiach prawicowych, gdzie kobiety muszą poradzić sobie psychicznie z męskimi uprzedzeniami i presją, lecz traktowane są potem z dużo większą rewerencją. Przykładem mogą być choćby Małgorzata Thatcher czy - wracając do "patriarchalnego" feudalizmu - monarchinie Wiktoria i Katarzyna Wielka. Żadna z nich nie miała w sobie za grosz feminizmu, bo wiedziała, iż póki w polityce obowiązywać będzie "zasada silniejszego", póty ideologia feministyczna zawsze będzie skazana na polityczne niepowodzenie - zakłada bowiem walkę z męskością. Polityk "płci brzydkiej" może przecież akceptować feminizm tylko z powodów koniunkturalnych - inaczej popełniałby zawodowe samobójstwo. Stąd kobieta, która w dążeniu do władzy wykorzystuje swe kobiece atrybuty, ma wbrew pozorom dużo większe szanse na realną władzę - bojowniczym feministkom wystarcza zazwyczaj stanowisko "pełnomocnika do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn".

Zdobywanie władzy poprzez kobiecość - a nie przez feministyczne zaprzeczanie kobiecości - nie musi się, rzecz jasna, wiązać z "pornokratycznym" sprzedawaniem ciała i duszy. "Nierządnice" wykorzystywały swą kobiecość w sposób ordynarny i niemoralny, co nie oznacza, iż zalet cielesnych i intelektualnych nie można zdyskontować zupełnie inaczej. Bardzo możliwe, iż niedługo w wyścigu o fotel prezydencki w USA staną Condoleezza Rice oraz Hillary Clinton - dwie kobiety, które bardzo elegancko i dyskretnie odwołują się do swej kobiecości. Nawet ta druga, mająca wszak w programie typowo feministyczne postulaty, nie im zawdzięcza przecież swój atrakcyjny wizerunek publiczny...

Między feminizmem a "pornokracją" - zaprzeczaniem kobiecości a jej zaprzedawaniem - istnieje zatem trzecia droga. W przeciwieństwie do "trzeciej drogi" w ekonomii jest to szlak, którym każda kobieta z ambicjami powinna podążać - oczywiście jeśli zależy jej na realnej i silnej władzy, niekłamanym uznaniu oraz... czystym sumieniu.

Magdalena Żuraw

12. 04. 2007r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS