Korespondencja z Krakowa
III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej I "Bałaku Lwowskiego"
ze szmoncesem w tle
W dniu 1 marca 2009 roku miałem zaszczyt po raz następny, ale pierwszy w tym roku, potwierdzić, iż Leopolis semper fidelis, a że we Lwowie muzy śpiewały zawsze, każdy wie. Sala teatralna Teatru Kościelnego im. św. Jadwigi w Krakowie na długo przed rozpoczęciem koncertu zapełniła się po brzegi, a ci którzy nie przyszli zapewne będą żałować, bo ominęło ich piękno w pięknie.
Oczywiście był w piosence lwowskiej bałak, bo jakże by inaczej, ale publiczość zadziwił szmonces, po raz pierwszy zaprezentowany na festiwalu przez Wojciecha Habelę w skeczu - monologu "Rubinstein". "Iść już zapowiedzieć? Dlaczego nie?" Wprawdzie moja znakomita Mama, zawsze mówiła, że brzydką żydowską przywarą jest odpowiadać pytaniem na pytanie, ale ja idę szanowną Mamę uspokoić, że to ja sobie zadałem pytanie, odpowiedź więc należy do kogo? Do mnie? Więc co za pytanie? Z tego "Rubinsteina" wybrnąłem więc lepiej niż Aprikozenkranc i Untenbaum razem wzięci. Tu należy się Państwu przypomnienie, iż ci dwaj panowie, to nikt inny tylko Mieczysław Monderer i Adolf Fleischen, wykreowani przez samego Wiktora Budzyńskiego w "Wesołej Lwowskiej Fali" już w lipcu 1933 roku zabawiający publiczość szmoncesem. Niektórzy mówili, że lepiej zabawiali publiczność nawet od samego "Lopka" Krukowskiego, ale ja im nie wierzę, bo Habela w swoim "Rubinsteinie" był niedościgniony. A czy był niedościgniony? Co za pytanie? Do szmoncesu jeszcze powrócę, bo to jest nawet nieprzyzwoite, aby gojom zgrywającym artystycznie Żydów poświęcać aż tyle czasu. No nie? Co za pytanie? Ponieważ liczni Czytelnicy RODAKpress nie brali udziału w otwarciu koncertu festiwalowego, z kronikarskich więc obowiązków podam artystyczny scenariusz:
Zespół "Chawira" grał przez cały czas koncertu bez wytchnienia, no, może z przerwami na moje "wydłużone wprowadzanie". Wojtek Habela przypomniał wiersz Kornela Makuszyńskiego "Zegary", szmoncesował "Rubinsteinem". A piosenki w wykonaniu p. Wojtka? Spieszę donieść, iż piosenką i śmieszył i wzruszał. Wzruszał piosenką Mariana Hemara "Pamiętaj o tym wnuku" /że dziadzio był w Tobruku/, a śmieszył, gdy nas namawiał na spacer "na piechotę do Lwowa", oczywiście "Wio na piechotę do Lwowa" Wiktora Budzyńskiego, "Oba cwaj" Emanuela Schlechtera, czy "Party w Londynie" Feliksa Konarskigo / Ref Rena/ twórcy "Czerwonych Maków", dla przypomnienia z muzyką Alfreda Schutza.
Laureatka ubiegłorocznych konkursów festiwalowych Kinga Dobosz miała m.in. zaśpiewać w "Stryjskim Parku", ale nie dojechała z Nowego Sącza do Krakowa. Postanowiłem więc ja zaśpiewać w zastępstwie. Nie doszło jednak do mojego śpiewania z wielu względów, m.in. z przerażenia publiczności i odmowy akompaniamentu przez Zespół "Chawira". Cóż robić ? Postanowiłem wówczas coś sobie przypomnieć. Ilekroć Kinga Dobosz śpiewa "W Stryjskim Parku na festynie", bo oczywiście był wówczas festyn, przypominam sobie, iż właśnie tam poznałem moją żonę. Siedziała samotnie na ławeczce i nawiązał się dialog. Czy pani już długo idzie siedzieć na tym festiwalowi? Zapytałem. Nie mów pan do mnie obciachem szmoncesowym, bo raz jestem po szkołach, a dwa jestem gojka i może się pan odkarauli. Przepraszam za pardon odpowiedziałem, nie absztyfikant ja, ale ma pani takie śliczne rysowanie górnej partii na siedząco, że nie mogłem nie zabajtlować. I tu zacząłem uskuteczniać ręczny bałak, poczem dostałem od przyszłej wstyd powiedzieć gdzie i po czym. I tak powstało moje pierwsze małżeństwo. Potem to już leciało.
Nie obeszło się bez łezki, gdy gitara sprawnie dyrygowana przez Kazimierza Oćwieję dopomogła mu w mistrzowskim wykonaniu dwóch piosenek: "Moja gitara" Emanuela Schlechtera, oraz "Moje serce zostało we Lwowie" Mariana Hemara. No i cóż, znowu mistrz Paweł Bieńkowski liryczny maestro pianina towarzyszył uroczej Karolinie Janociak w dwóch piosenkach Mariana Hemara: "Tyle jest miast", oraz "Placmuzyka", po polsku "Aj sy git". A potem sam mistrz piosenki, pieśniarz /o Lwowie/, tymczasowo śpiewający w Krakowie o Lwowie, solista operowy Franciszek Makuch. Jak zaśpiewał dwie obowiązkowe piosenki: "Boston o Lwowie" Mariana Hemara i "Mój sen o Lwowie" Wanata i Jerzego Kopińskiego to się dopiero rozkręcił kilkoma piosenkami, zmianami głosu, ubrania, kapelusza i zapewne fryzury, wszystko jak leci, czyli jak przystało na mistrza. A publiczość? Nie chciała go wypuścić ze sceny, na czym najbardziej ucierpiałem ja w swoim gadulstwie. Rekompensata?
Ano była:
Bałakowy wiersz o Mańce
Maniuśka popatrz na nasz Lwów
Już trzeźwem okiem
Na Pohulance widze znów
Nasz ślub z widokiem
I wszystkie dzwony się we Lwowi
Pourywaju
Więc powiedz tylko kocham cie
Nie tylko w maju
Maniuśka och Maniuśka siup
Ty Kliparowa jesteś cud
Gdy na golasa
Jesteś od pasa
Ty Antoś jesteś fajny chłop
Jakżeś pijany
Jak wytrzeźwiejesz znów
Przylepie cie do ściany
Bo Mańka znaczy sie
Nie jestem dla frajerów
Więc Antoś drogi odpieprz się
Idź do cholery
Maniuśka och Maniuśka siup
Ta ja bez ciebie
Jak ten trup
Ta daj mi buziaka
Ta nie bądź że taka
Ja na zabawie jakiejś już
W straży pożarnej
Przyjde ze szlaufem
Sikne nim
W te mordy małpie
Więc nie opieraj się Maniuśka
Daj mi swe serduszko
Bo ja się dziś zastrzeli
Z tobą na karuzeli
Najpierw cie w morde strzeli
Jaśni anieli
Aleksander Szumański, lato 1999 r. we Lwowie
Miałem jeszcze powrócić do szmoncesu, a więc para żydowskich kawiarnianych komentatorów, o których już wspomniałem, Aprikozenkranc i Untenbaum. Czy to byli autentyczni Żydzi, którzy mówili wyłącznie szmoncesem, czy zamaskowani goje wybitni aktorzy? Tego nikt do dzisiaj nie rozgryzł, nawet moja panienka /do dzieci/, która wszystko wiedziała, ani jej narzeczony syn dozorcy, Józio, sicherowy goj, sam widziałem. A co nie wyjaśnione, to tym bardziej intrygujące, słyszałem więc dyskusje w rodzaju: "co cię to idzie obchodzić, co?" . I w tym zagubionym świecie nikt nic nie szedł wiedzieć na ten temat. Wiadomo tylko, że w dniu 1 marca 2009 r. rozpoczął się III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej i "Bałaku Lwowskiego" , który zorganizowała Fundacja Ocalenia Kultury Kresowej, a Zespół "Chawira" śpiewał na lwowską nutę "Tylko we Lwowie" w składzie: Karol Wróblewski, Stefan Czyż, Jerzy Skrejko wyłącznie bałakiem, a konferansjerem w jidysz był sam Aleksander Szumański, aj sy git. Szmonces to z hebrajskiego uśmiech, dowcip, lub większa kaberetowa forma oparta na humorze żydowskim. Tworzone w tym środowisku szmoncesy obracają się zwykle wokół spraw biznesowo-religijnych, wyznań i doznań miłosnych, zdrad małżeńskich. I tu kilka szmoncesowych przykładów:
Moniek ty przestań iść liczyć bez przerwy pieniądze, ty zobacz na ulicę jaka idzie piękna dziewczyna, ja z nią tej nocy spałem. O wa, mówi Moniek, gdybym chciał to bym z nią spał codziennie, to jest moja żona.
Lub: Mama mówi do synka, Moniuś chcesz ciasteczko? Nie chcę, a chcesz pierniczka? Nie chcę, a może chcesz pomarańczkę? Nie chcę. To co ty chcesz? Żeby ciocia Rózia zdechła.
Całkowicie inną sprawą, już w pobliżu bałaku jest język szmoncesu. Aby wyrazić to najprościej można powiedzieć tak: szmonces to gwara ze swoistym akcentem, posiadająca nie gramatyczne pierwiastki języka polskiego, nieco języka literackiego jidysz, oraz dla Polaka znającego język niemiecki śmieszne wstawki "niby niemieckie", w istocie nic nie znaczące, no i ten akcent "jidysz po polsku". To słynna przecież już więzienna opowiastka o dwóch Żydach będących w jednej celi. Jeden więzień siedzi na krześle, drugi chodzi wokół krzesła. Ten siedzący mówi: Icek, jak ty chodzisz to ty myślisz, że ty nie siedzisz. Mama do synka: Moniuś ty stój prosto, żeby pan doktor widział jaki ty jesteś krzywy. Daleko mi tam kawały góralskie, zresztą czy ktoś z Państwa widział krzywego górala? Nasłuchałem się tych szmoncesowych opowieści, oj nasłuchałem, zresztą nie tylko na "Krakidałach". Wbrew pozorom szmoncesem mówili nie tylko talmudyści i goje z natury świeccy, ale również t.zw. "inteligencja szpagatowa". Słowem, szmoncesem nie mówili tylko ci którzy nie chcieli i mówili wyłącznie jidysz. I to był właśnie ten lwowski cymes. Gdy na "Krakidały" /lwowskie targowisko/ przyjeżdżał, najpewniej hrabia, to wokół niego talmudystów nie zoczyłem. Kręcili się zaś w "krawatkach", dostojnie ubrani osobnicy mówiący poprawną polszczyzną, załatwiając swoje geszefty, a tu złoto 18 karat, jak Boga kocham prosto ze Stambułu, a to pierścionek z brylantem 3,5 karata blauweis do odebrania za połowę ceny, prosto z Wiesbaden, możesz pan sprawdzić u Rosenkrantza na rogu Legionów, na co prawie sicher usłyszał: Moniek ty mi nie idź psuć interesu, od razu Moniek znikał, pojawiał się inny osobnik pachnący na odległość perfumami, bo kto wie czy hrabia nie był antysemitnik.
W szmoncesie, podobnie zresztą jak i w bałaku istnieje podział na bogatych i biednych. Otóż w przedziale pociągu jedzie dwóch Żydów, bogaty i biedny. Ten bogaty się chwali, iż jedzie do Baden, potem do Baden-Baden, a potem do Wiesbaden. Biedny odcina się, jadę do Rajsze, potem do Rajsze-Rajsze, a potem do Wysrajsze.
Jednym z najstarszych, a zarazem najwybitniejszych dialogów szmoncesowych jest "Sęk" Korada Toma. Kabaret "Dudek" prezentował "Sęk" w wykonaniu takich "szmoncesowców" jak Edward Dziewoński i Wiesław Michnikowski. I ja kiedyś próbowałem opowiadać żydowskie kawały, to raz mi ktoś powiedział: ani do śmichu, ani do chichu, od kiedy masz sraczkę?
III Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego trwa, 18 kwietnia przenosimy się do Warszawy. Hej, łza się w oku kręci, szczególnie gdy cię uściska CIOTKA BAŃDZIUCHOWA, Prezes Towarzystwa Kresowego "Chawira", prywatnie Pani Czesława Karlińska.
Aleksander Szumański
22.03.2009r.
RODAKpress