PODZWONNE OD BONDARYKA - Aleksander Ścios

Wydawnictwo ANTYK - Aleksander Ścios - "Zbrodnia Smoleńska. Anatomia Dezinformacji"



 


PODZWONNE OD BONDARYKA

Ludzi rosyjskich służb musiał rozbawić raport ABW zatytułowany " Współpraca SB MSW PRL z KGB ZSRR w latach 1970-1990 - próba bilansu" . Szef największej służby specjalnej III RP przyznając na wstępie, że "pomimo upływu ponad 20 lat od upadku PRL i ZSRR oraz zakończenia współpracy ich służb wewnętrznych, (.) opisanie jej skutków i pozostałych po niej układu oraz aktywów ma nadal istotne znaczenie ze względu na wciąż możliwy wpływ tej współpracy na aktualny stan bezpieczeństwa RP" - stwierdza tym samym, że jego ponad dwudziestoletnia kariera "Bonda" oraz szefowanie Agencji przez ostatnie pięciolecie, były pasmem porażek w walce z sowiecką i rosyjską agenturą. Fakt, że dopiero po dwóch dekadach polski kontrwywiad dostrzegł to zagrożenie i podjął próbę opisania zjawisk, które ukształtowały cały system bezpieczeństwa III RP, wystawia polskim służbom jak najgorsze świadectwo. Można byłoby powiedzieć - lepiej późno niż wcale, gdybyśmy nie mieli do czynienia ze zdarzeniem, którego kontekst ma niewiele wspólnego z intencją ukrócenia wpływów agentury, wygląda za to na element pijarowskiej akcji w obronie wizerunku służby Krzysztofa Bondaryka.

Nie zamierzam zajmować się treścią tego wiekopomnego dokumentu (tym bardziej, że nie zawiera on szczególnych rewelacji) lecz - w odniesieniu do zdarzeń z ubiegłych miesięcy, zastanowić się nad czynnikami, które doprowadziły do jego powstania.

Warto zauważyć, że od czasu gdy środowisko Belwederu narzuciło plan gruntowej przebudowy systemu bezpieczeństwa i wykreowania nowej formuły reżimu prezydenckiego, mamy do czynienia z niezwykłą aktywnością ludzi ABW. Przypomnę, że projekty opracowane w ramach Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego przewidują m.in. podporządkowanie Agencji ministrowi spraw wewnętrznych oraz ograniczenie jej zadań do ochrony kontrwywiadowczej. ABW miałaby przekazać Policji (CBŚ) zadania w zakresie nielegalnego wytwarzania, posiadania i obrotu bronią i amunicją, a do Ministerstwa Finansów oddać kompetencje dotyczące zagrożeń korupcyjnych i ekonomicznych. Doprowadzi to do znaczącego ograniczenia wpływów ABW na szereg procesów decyzyjnych oraz odebrania tej służbie prymatu w sprawach bezpieczeństwa.

Wkrótce doszło do zdarzeń, w których funkcjonariusze Agencji występowali w roli rozgrywanych i rozgrywających. Ujawnienie afery Amber Gold, kreowanej i wzmacnianej przez niektóre ośrodki medialne, przypominało kombinację operacyjną inspirowaną przez środowisko konkurencyjne wobec ABW. Było też działaniem wymierzonym w Donalda Tuska i ludzi, którzy przez lata tworzyli tzw. układ trójmiejski. Media służące dotąd interesom władzy zaczęły rozpisywać się o poczynaniach syna premiera, kojarzyć z aferą polityków PO, a nawet dywagować o zaniedbaniach prokuratury i ABW. To Agencja miała odpowiadać za to, że szef rządu nie posiadał pełnej wiedzy o Amber Gold i nie wiedział o uwikłaniu syna w niejasne interesy. Rozgrywanie tego wątku (m.in. sprawy notatki ABW) miało podważyć zaufanie Tuska do Bondaryka i sprawić, by szef rządu zaakceptował propozycje Belwederu w zakresie "reformy" służb. Intencje zostały trafnie odczytane, bowiem wkrótce po ujawnieniu afery, premier zapowiedział zmiany w funkcjonowaniu służb specjalnych. W komunikacie dla PAP sprecyzowano, że " zespół przygotowujący propozycje zmian w służbach korzystał z dorobku prowadzonego przez BBN Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego" . Od tego momentu następują wydarzenia, których konkluzja wydaje się niezwykle czytelna- tylko ABW jest niezastąpioną służbą specjalną zdolną chronić interesy układu rządzącego.

Taki wniosek można wyprowadzić ze sprawy Brunona K., w związku z którą miało pojawić się zagrożenie terrorystyczne ze strony " osoby motywowanej względami narodowościowymi, nacjonalistycznymi i ksenofobicznymi ". Kombinacja ta, rozegrana zgodnie z zasadami klasycznej dezinformacji manipulacyjnej (stosowanej chętnie przez SB) wyglądała niczym próba uwiarygodnienia w oczach decydentów i wykazania, że operacje realizowane przez ABW służą rządzącym i są niezbędne w walce z opozycją.

W podobny sposób trzeba widzieć sprawę anonimowych listów kierowanych do premiera, w których grożono mu śmiercią. Tu również do działań przystąpili funkcjonariusze ABW, a z medialnych przecieków wynikało jakoby autorem listów była osoba ze "środowiska pseudokibiców", wobec których Donald Tusk wykazuje szczególne "wyczulenie".

Kilka dni później premier i jego koledzy mogli ponownie poczuć zagrożenie ze strony hakera-altruisty włamującego się do sieci Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wykazał on przy tym wielce propaństwową postawę, bo nie tylko nie wykradł żadnych wrażliwych danych (m.in. z konta Tomasza Arabskiego) ale w wydanym oświadczeniu zapewnił, że " celem ataku było sprawdzenie, jaki jest stan zabezpieczeń najważniejszych sieci w państwie ." Poza Kancelarią Premiera, hakerowi udało się włamać do sieci MON, MSZ i Kancelarii Prezydenta. Zadeklarował przy tym, że w przyszłym roku będzie próbował ponownie pokonać zabezpieczenia sieci rządowej i ma nadzieję, że " do tego czasu instytucje odpowiedzialne za cyberbezpieczeństwo poradzą sobie z załataniem wszystkich luk ". Wobec takiego dictum, organom państwa nie pozostało nic innego, jak oprzeć się na działaniach ABW i zapewnić tej służbie odpowiednie narzędzia do walki z "cyberterrorystami".

Wkrótce pojawiła się informacja, że MON powierzyło Bondarykowi " projekt naukowo-badawczy, którego celem jest powołanie Narodowego Centrum Kryptografii "(NCK). Dotychczas przeznaczono na ten cel 10 mln zł, a ponieważ potrzeba co najmniej kilkuset milionów, rząd będzie zmuszony znaleźć środki na sfinansowanie tak ważnego przedsięwzięcia. Zrobi to tym chętniej, gdy okazało się, że powołanie Bondaryka na stanowisko pełnomocnika ds. utworzenia NCK przyniosło nadspodziewane efekty bowiem polscy kryptolodzy złamali właśnie szyfr GOST 28147-89, wykorzystywany przez rosyjskie instytucje rządowe i banki.

Na publikację raportu o współpracy SB ze służbami sowieckimi warto spojrzeć w perspektywie szczególnie trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się ABW. Przez ostatnie pięć lat byliśmy świadkami postępującej "bondaryzacji" III RP, nadzwyczajnego poszerzania uprawnień Agencji oraz ingerencji tej służby w wiele obszarów życia publicznego. Regulacje podjęte przez obecny rząd w zakresie bezpieczeństwa państwa, zmierzały do skupienia władzy w rękach ABW i uczynienia z tej służby "zbrojnego ramienia" grupy rządzącej. Belwederski projekt prowadzi natomiast do wyłonienia "nowego rozdania" i odebrania Agencji szeregu najważniejszych prerogatyw. Musi to wywoływać sprzeciw, a nawet kontrakcje ze strony ludzi ABW. Może też prowokować do działań, których celem jest wykazanie sprawności i profesjonalizmu tej służby oraz jej uwiarygodnienie w oczach decydentów i opinii publicznej. Pojawienie się raportu o " współpracy SB MSW PRL z KGB ZSRR" wydaje się służyć budowaniu pozytywnego wizerunku ABW - jako nowoczesnej, propaństwowej służby dbającej o bezpieczeństwo państwa, walczącej z zagrożeniami ze strony obcej agentury i wolnej od wpływów peerelowskiej bezpieki. Ten obraz nie ma oczywiście nic wspólnego z prawdziwym obliczem Agencji. Dość wspomnieć, że już w roku 2008 ówczesny szef BBN Władysław Stasiak mówił o odradzaniu wpływów SB pod rządami Krzysztofa Bondaryka. " Prawie 20 lat po odzyskaniu przez Rzeczypospolitą niepodległości, służby specjalne odwołują się do doświadczenia SB " - alarmował szef BBN. To za czasów Bondaryka do służby wrócili m.in.: pezetpeerowski aparatczyk Andrzej Barcikowski, od roku 2008 doradca Bondaryka, radomski esbek Zdzisław Skorża, czy Janusz Fryłow. W ostatnich latach ABW współpracowała z białoruskim KGB i służbami chińskimi, a partnerem Agencji w sprawach związanych z informacjami niejawnymi stało się Krajowe Stowarzyszenie Ochrony Informacji Niejawnych (KSOIN), zarządzane przez płk Koczkowskiego z Zarządu III WSI (uczestnika kursu KGB z 1982 r), w którym ekspertami byli ludzie szkoleni przez GRU.

Zawarta w raporcie ABW lista esbeków związanych ze służbami sowieckimi, wydaje się znakiem rozpoznawczym autora projektu. Jako szef białostockiego UOP-u w latach 90., Krzysztof Bondaryk miał prowadzić rejestr osób, które posiadały kontakty w krajach dawnego ZSRR oraz ustalać nazwiska ludzi współpracujących z KGB na terenie Białostocczyzny. Sporządzona przez niego lista podobno nigdy nie trafiła do kontrwywiadu UOP.

Rozchwytywany przez media raport ABW, ma jeszcze inne przeznaczenie. Jest nie tylko efektem "wojny służb" i gry różnych grup interesów, ale może stanowić rodzaj polisy ubezpieczeniowej byłego szefa ABW. Taką polisą byłyby informacje, których raport wprawdzie nie ujawnia lecz sugeruje ich istnienie. Mogą dotyczyć obecnych współpracowników służb rosyjskich oraz wiedzy o działaniach szczególnie cennej agentury.

Aleksander Ścios
Blog autora

Artykuł zamieszczony w nr 14/2013 Gazety Polskiej

ŚCIOS ODPYTUJE KOMOROWSKIEGO

07.04.2013r.
RODAKnet.com

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet