Tematy Niebezpieczne, cz.3 - Dr Dariusz Ratajczak  

 

 

 

 

 

 

Redakcja RODAKpress w przekonaniu, że nie ma innej piękniejszej formy oddania hołdu i zachowania w pamięci polskiego Historyka zaczyna niniejszym publikować jego książkę stygmat polskosci i niezależności "Tematy niebezpieczne".
"Tematami niebezpiecznymi" zabito
Ratajczaka, a zatem czytajcie czym Go
zamordowano w wolnej III RP, spadkobierczyni PRL.


Dr Dariusz Ratajczak

Tematy Niebezpieczne

ŻYDZI - TALMUD- GOJE

Organiczna niechęć Żydów do świata nieżydowskiego, a głównie chrześcijańskiego wynika przede wszystkim z tradycyjnych praw judaizmu. Jest ona nawet wcześniejsza od aktywnego antyjudaizmu chrześcijan , bo właśnie ten termin obrazuje przez wiele wieków stosunek chrześcijan do Żydów. Miał on charakter ideologiczno- światopoglądowy, nie stronił od dysputy ze stroną przeciwną, mógł także stać u podstaw postaw pogromowych. Chociaż te ostatnie nierzadko miały podłoże klasowe, uważając za ciemiężyciela nie tylko pana feudalnego, ale i jego pomocnika (który miał nieszczęście być na miejscu w zasięgu dziejowej zawieruchy)- Żyda. Należy tu przy okazji rozwiać jeden mit: w historii feudalnej Europy to nie Żydzi byli najbardziej prześladowaną , wyzyskiwaną i postponowaną grupą ludzką. Prawdziwym chłopcem do bicia " był chłop pańszczyźniany- na terenach środkowo- wschodniej części kontynentu aż do I połowy ubiegłego stulecia.

Przedstawiając stosunek Żydów do gojów (relacja odwrotna, bardziej znana, chociaż nierzadko zakłamana, nie jest przedmiotem naszych rozważań), należałoby kilka słów poświęcić Talmudowi, czyli jednemu z kamieni węgielnych judaizmu.

Jeśli przyjmiemy, że Żydzi są naszymi starszymi starotestamentowymi braćmi (co obecnie wiele kręgów kościelnych uznaje bez zastrzeżeń), to Talmud skutecznie rozrywa wszelkie braterskie więzi.

Talmud tworzą Miszna i Gemara. Jest to, najogólniej mówiąc, zbiór tradycyjnych praw judaizmu, zawierających komentarze rabinów. W Talmudzie nazywają owi rabini chrześcijan bałwochwalcami, mężobójcami, rozpustnikami nieczystymi, gnojem, zwierzętami w ludzkiej postaci, gorszymi od zwierząt, synami diabła itd. Księży nazywają " kamarim", tj. wróżbiarzami, kościół zwą " bejs tifla", czyli dom głupstw, paskudztwa. Obrazki, medaliki, różańce zowią " ełyłym " (bałwany), niedziele i święta to " jom jd" (dni zatracenia). Uczą też, że Żydowi wolno oszukiwać, okraść chrześcijanina, bo "wszystkie majętności gojów są jako pustynia, kto je pierwszy zajmie, ten jest ich panem.

Tak więc księgę zawierającą 12 grubych tomów i dyszącą nienawiścią do chrześcijan Żydzi uważają za ważniejszą od Pisma świętego i stanowi ona dla nich do dnia dzisiejszego przypomnienie właściwego postępowania w stosunku do gojów. Bez Talmudu, tego krańcowego przykładu nietolerancji i swoistego ekskluzywizmu (ma on i swoje odbicie w sprawach czysto świeckich, nawet w środowiskach dalekich od ortodoksji) Żyd przestaje być Żydem.

Być może obiektem najzacieklejszych ataków w Talmudzie i literaturze posttalmudycznej jest osoba "fałszywego Mesjasza" - Jezusa. Zgodnie z tym, co podaje Talmud Jezus został stracony za bałwochwalstwo, za namawianie Żydów do bałwochwalstwa i lekceważenie władz rabinicznych z wyroku sądu rabinackiego. Absolutnie nie jestem skłonny przypisywać wszystkim Żydom winy za śmierć Chrystusa, aliści klasyczne źródła żydowskie wspominając jego stracenie, z satysfakcją biorąc na siebie odpowiedzialność za tę śmierć, a nie wspominają nawet o Rzymianach.

Samo imię Jezus (Jeszu) jest dla Żydów symbolem tego co ohydne, wstrętne. Hebrajska forma imienia Jezus interpretowana była jako akronim przekleństwa " niech imię jego i pamięć o nim zostaną wymazane".

Myślę, że dialog chrześcijańsko - żydowski powinien być oparty na prawdzie. Kościół katolicki zrobił bardzo wiele by tę prawdę przybliżyć: nazwał Żydów "starszymi braćmi" potępił antysemityzm, wziął na siebie wiele win, nawet tych nie popełnionych. Strona żydowska przyjęła postawę agresywną. Żąda coraz więcej, a jednocześnie nie chce uznać, że w długiej historii stosunków chrześcijańsko - żydowskich popełniła liczne błędy.

Ich naprawa leży moim zdaniem poza mentalno - ideologiczno - religijnymi możliwościami Żydów, tego zdolnego i ciekawego narodu, naznaczonego wszelako grzechem pychy i arogancji. Wierzyć jednak należy.

TAJEMNICA POCHODZENIA ADOLFA HITLERA

Biografowie Adolfa Hitlera podają że przyszły Fuehrer III Rzeszy urodził się 20 kwietnia 1889 roku w Braunau am Inn, niedużej miejscowości na granicy austriacko - niemieckiej. Jego ojcem był 52-letni urzędnik celny Alois Schicklgruber, który wcześniej przybrał nazwisko Hitler. Matka, Klara Poelzl, wywodziła się z chłopskiej rodziny.

Na tym etapie sprawa jest jasna i bezdyskusyjna: Alois i Klara byli naturalnymi rodzicami Adolfa.

Wątpliwości budzi natomiast pochodzenie ojca Hitlera. Co ciekawe, nawet tacy znawcy przedmiotu jak Alan Bullock są w tej materii nad wyraz wstrzemięźliwi i powstrzymują się przed ostatecznymi sądami. My postarajmy się pójść tropem pewnej, bardzo prawdopodobnej i mającej zwolenników hipotezy.

Otóż babka Adolfa, Maria Anna Schicklgruber, powiła Aloisa 7 czerwca 1837 roku. Podejrzewano, że dziecko było owocem niepoważnego uczucia syna zamożnego Żyda Frankerbergera (wiedeńskiego barona, członka rodzinny Otteristein) do skromnej służącej.

Za tą hipotezą przemawiają moim zdaniem trzy bezsporne fakty. Po pierwsze Maria Anna dopiero 5 lat po rodzeniu Aloisa poślubiła młynarza - Johana Georga Hiedlera (o przezwisku Hitler). Dopiero po jego śmierci do miejscowości Spital udał się jeden z wujów Hitlera, Johann Nepomuk Huettler (podobno nie pozbawiony szczypty krwi czeskiej), i w obecności dwóch świadków uzyskał od notariusza poświadczenie ojcostwa, uznające Aloisa (już teraz Hitlera, a nie Schicklgrubera) za syna naturalnego zmarłego młynarza. A przecież nieboszczyk za życia miał wystarczająco dużo czasu, aby rzecz całą załatwić.

Po trzecie wreszcie Frankenbergerowie jeszcze przez pewien czas po śmierć Aloisa łożyli na utrzymanie nastoletniego Adolfa, przyszłego pogromcy Żydów!

Zajmowanie się pochodzeniem Hitlera i uznanie, że biologicznie był ćwierć-Żydem (pamiętajmy jednak, że judaizm uznaje za Żyda osobę zrodzona z matki - Żydówki - Hitler tego kryterium nie spełnia) byłoby zajęciem dosyć jałowym - w końcu ważne jest to, kim się dany osobnik czuje, a nie jakich ma przodków - gdyby nie fakt, że wielu ludzi o żydowskich korzeniach starało się zacierać własne pochodzenie lub gorąco mu zaprzeczać i w konsekwencji przebierać postawę jawnie antysemicką. Zjawisko to zauważali tradycyjni Żydzi, a określali je nienawiścią do samego siebie". Takim właśnie człowiekiem miał być Hitler, a wcześniej - to już na pewno da się udowodnić - Karol Marks, zasymilowany Żyd, który teorię walki klas wywiódł z pierwotnych, głęboko antysemickich fobii.

Myślę, że w szerszym kontekście, ale cały czas w odniesieniu do realistów niemieckich, rzecz całą najcelniej ujął żydowski dziennikarz Rudolf Kommer, który w taki oto sposób komentował w roku 1922, a więc w czasie, gdy Hitler był jeszcze prowincjonalnym krzykaczem, zabójstwo ministra spraw zagranicznych Niemiec Rathenaua: "Także Rathenau (chciał upodobnić się - DR) do blondynów Baldura (minister był z pochodzenia Żydem - DR). Boże miej nas Żydów i was Niemców w swojej opiece, jeśli któregoś dnia bezmyślne i brutalne instynkty gangsterów upozowanych na jasnowłose bestie połączą się z zatruwającą duszę nienawiścią Żydów do samych siebie lub ze światopoglądowym błąkaniem mieszańców mających duchowe i moralne defekty. Jego proroctwo w dużym stopniu spełniło się. Gdy bowiem analizujemy pochodzenie politycznych, wojskowych i gospodarczych elit III Rzeszy, co rusz natrafiamy na osoby żydowskiego, półżydowskiego, ćwierćżydowskiego pochodzenia oraz takich, którzy przez fakt małżeństwa byli spokrewnieni z żydowskimi rodzinami. Wymieńmy kilkanaście nazwisk, opierając się na ustaleniach niemiecko - żydowskiego wykładowcy akademickiego, Dietricha Brondera oraz wiedzy własnej:

1.Adolf Hitler (Führer III Rzeszy)

2. Julius Streicher (gauleiter Frankonii, wydawca antysemickiego i antykatolickiego "Der Stuermer". Dodam, że pismo to dziwnie przypomina mi " chodzi o ataki antykościelne i pornografię- Tygodnik "Nie" Jerzego Urbana)

3. Joseph Goebbels (główny propagandysta III Rzeszy, miał pochodzić z hiszpańsko-holenderskich Żydów, w szkole koledzy wołali na niego "Rabbi")

4. Hans Frank (generalny gubernator w okupowanej Polsce, syn żydowskiego adwokata-hochsztaplera z Bambergu).

5. Reinhard Heydrich (szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, pół- Żyd, który wg Himmlera Żyda w sobie zdusił)

6.Adolf Eichmann (realizator "ostatecznego rozwiązania", urodził się w Palestynie, w późniejszym czasie stosowane papiery sfałszowano, podając za miejsce urodzenia Solingen)

7. Alfred Rosenberg (szef Urzędu do Spraw Zagranicznych NSDAP, nazistowski filozof. Bałtycki Niemiec z domieszką krwi żydowskiej )

8. Odilo Globocnik (dowódca "Akcji Reinhard"-zagłady polskich Żydów)

9. Wilhelm Kube (gauleiter i gubernator Białorusi, rodem z Głogowa)

10. Ernst "Putzi" Hanffstaengel (szef wydziału prasy zagranicznej w NSDAP, pół-Żyd po matce, z domu Heine)

11. Erhard Milch (feldmarszałek i szef uzbrojenia Luftwaffe, jego matka była Żydówką)

12. Max Naumann (Żyd, zwolennik nazistowskiej rewolucji nacjonalistycznej, szef Związku Żydów Narodowoniemieckich, przeciwnik "Ostjuden", których atakował z pozycji antysemickich. Autor m.in. "Sozialimus, Nationalsozialismus und nationaldeutsches Judentum").

cdn

***

Co łączy i czy łączy zatrzymanego w Warszawie agenta Mossadu ze śmiercią Ratajczaka?
Tajemnicza śmierć znanego historyka dr. Dariusza Ratajczaka

Historyk dr Dariusz Ratajczak zaszczuty przez GW najpierw został skazany, potem wyrzucony z uczelni, w końcu odeszła od niego żona i sąd zabrał mu dzieci a dzisiaj w tajemniczych okolicznościach znaleziono go martwego. Coś te okoliczności za bardzo przypominają sytuacje z Rosji gdy znajdują tam martwych przeciwników Władimira Putina.

Zidentyfikowano ciało mężczyzny znalezione w samochodzie na parkingu przy Karolince

nto.pl, Mirosław Olszewski , 16.06.2010 r.

To dr Dariusz Ratajczak, były pracownik Uniwersytetu Opolskiego, osądzony jako "kłamca oświęcimski" . Zidentyfikował go jeden z członków rodziny.

Ratajczak (48 l.) był doktorem historii, jedynym w Polsce skazanym za "kłamstwo oświęcimskie".

Znajdujące się w stanie znacznego rozkładu zwłoki znaleziono w ubiegłym tygodnie w samochodzie renault kangoo, który prawdopodobnie od 28 maja stał na parkingu pod "Karolinką".

O tym, że w samochodzie znaleziono zwłoki dra Ratajczaka, nieoficjalnie mówiono już w sobotę, prawdopodobnie na podstawie leżącego we wnętrzu pojazdu umowy jego kupna sprzed trzech tygodni.

Ratajczak - w opinii jednego z jego bliskich kolegów - miał kupić wóz po to, by jechać nim do Holandii.

Miał tam pracować jako tłumacz w jednej z firm zajmującej się handlem kwiatami. Mówił, że to praca dobrze płatna, dzięki której wreszcie stanie finansowo na nogi. Wcześniej pracował w Norwegii i Anglii na zmywakach.

Na razie nie wiadomo, co było przyczyną śmierci Ratajczaka. Sekcja zwłok zaplanowana została na czwartek.

***

Do Czytelników śledczych
Jeżeli są wśród Państwa osoby dociekliwe i chcące poświęcić nieco swego czasu zachęcamy do podjęcia trudu zadawania pytań dotyczących samopoczucia osoby odpowiedzialnej za wyrzucenie
dr Ratajczaka z uniwersytetu.

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że decyzję podpisała
dr Berlińska Danuta - Adiunkt Wydział Historyczno-Pedagogiczny
Nr telefonu: 077 452 7483, E-mail: dberlinska@uni.opole.pl

Rektor Uniwersytetu Opolskiego prof. dr hab. inż. Krystyna Czaja tel. 077 541 5903
e-mail: rektorat@uni.opole.pl

Można też pytać na Wydziale Historycznym:
Dziekan: dr hab. Marek Masnyk , tel. (+4877) 4527402 E-mail: marek.masnyk@uni.opole.pl

Kilka istotnych pytań:
- Jaka dzisiaj byłaby decyzja rektora uniwersytetu w "sprawie Ratajczaka"?
- Czy zgadza się z powszechnym odczuciem, że tamta decyzja była przyczyną dzisiejszej tragedii?
- Co sądzi dzisaj o podjętej wówczas decyzji znając już jej fatalne skutki?
- Czy może potwierdzić lub zaprzeczyć żydowskiemu pochodzeniu osoby podpisującej decyzję, żeby uciąć coraz częstsze spekulacje na ten temat?

Strona Uniwersytetu

W latach 1996-2002 i 2005-2008 rektorem UO był Stanisław Sławomir Nicieja
Wydział Historyczno-Pedagogiczny, nr telefonu: 077 401 6197

Ciekawsze odpowiedzi chęnie opublikujemy w RODAKpress.

Apel w sprawie śmierci Doktora Dariusza Ratajczaka

***

"Polscy bandyci"

Za carskich czasów, wiemy to sami
Byliśmy zwani wciąż bandytami
Każdy, kto Polskę ukochał szczerze
Kto pragnął zostać przy polskiej wierze,
Kto nie chciał lizać moskiewskiej łapy
Komu obrzydły carskie ochłapy

I wstrętnym było carskie koryto
Był "miateżnikiem" - polskim bandytą.
"Polskich bandytów" smutne mogiły
Tajgi Sybiru liczne pokryły.

Przyszedł bolszewik - znów piosnka stara
Czerwonych synów białego cara.
Polak, co nie chciał zostać Kainem,
Że chciał być wiernym ojczyźnie synem,
Chciał jej wolności w słońcu i chwale,
A że śmiał mówić o tym zuchwale,
Że nie chciał by go więziono, bito,
Był "reakcyjnym polskim bandytą".

I znowu Sybiru tajgi pokryły
"Polskich bandytów" smutne mogiły.
Gdy odpłynęła krasna nawała
Germańska fala Polskę zalała.

Kto się nie wyrzekł ojców swych mowy,
W pruską obrożę nie włożył głowy,
Nie oddał resztek swojego mienia,
Swojej godności, swego sumienia,
Kto nie dziękował, kiedy go bito,
Ten był "przeklętym polskim bandytą".

Więc harde "polskich bandytów" głowy
Chłonęły piece, doły i rowy.
Teraz, gdy w gruzach Germania legła,
Jest Polska "Wolna i Niepodległa",
Jest wielka. Młoda, swobodna, śliczna,
I nawet mówią "demokratyczna".

Cóż z tego, kiedy kto Polskę kocha,
W kim pozostało sumienia trochę,
Komu niemiłe sowieckie myto,
Jeszcze raz został "polskim bandytą".

I znowu polskości tłumią zapały
Tortury UB, lochy, podwały.
O Boże, chciałbym zapytać Ciebie,
Jakich Polaków najwięcej w niebie?
(głos z góry)
Płaszczem mej chwały, blaskiem okryci
Są tutaj wszyscy "polscy bandyci".

Gdy demokraci siedli do stołu
co z postkomuną dzielą pospołu
scenę i miejsca w pamięci korcu
Po Popiełuszce i Suchowolcu
Kto dziwnie zginął? Każdy z nas spyta.
Kolejny kapłan - polski bandyta!

Każdy już myślał, że koniec pieśni
a tu rusofil z kiścią czereśni
z germanofila partii co wyszedł
zada pytanie skoro już przyszedł
któż to tam zginął w Smoleńsku? - spyta
Polski Prezydent? Polski bandyta!

Nie minie miesiąc od tamtej zbrodni
gdy kainowi wyznawcy podli
znów skrytobójstwa będą sprawcami
Kogo zabili? Zgadnijcie sami!
Między siedzenia twarz jego skryta
historyk prawdy - polski bandyta!

Dlatego proszę cię wielki Boże
usłysz wołanie moje w pokorze
ocal Ojczyznę przed łachudrami
A kim są oni? Też wiedzą ... sami.
Kiedy twarz moja łzą jest spowitą
uczyń mnie Panie - polskim bandytą.

Wiersz anonimowego Czytelnika strony www.niepoprawni.pl

Wywiad (Radio Rodzina, Wrocław, A.D. 2003 r.)

Janusz Telejko: Dzisiejszym gościem w Radio Rodzina jest dr Dariusz Ratajczak. Serdecznie witam, szczęść Boże.
Dariusz Ratajczak: Szczęść Boże.

J. Telejko: Panie Dariuszu, czy historyk może świadomie mówić nieprawdę?
D. Ratajczak: Nie, absolutnie nie może. Jest to rzecz nie do zaakceptowania. Głównym celem działalności historyka jest zbliżanie się do prawdy, poszukiwanie prawdy. W istocie prawda jest jedynym przyjacielem historyka. Owszem, historyk może błądzić, może popełniać błędy i często tak się dzieje. Powiem szczerze: ja prawdopodobnie też bardzo często nie mam racji, popełniam błędy - cóż, jestem tylko człowiekiem - zawsze jednak pragnę zbliżać się do prawdy. Historyk i prawda to powinno być jedno. Historyk powinien być skażony prawdą, skażony dążeniem do prawdy. Historyk świadomie podający nieprawdę jest w istocie propagandystą. Niestety, zjawisko to obserwujemy również w dzisiejszych "demokratycznych czasach". Oczywiście nie tylko w Polsce, ale niech ona będzie podstawą naszej rozmowy, zgodnie z maksymą: "bliższa koszula ciału..." Dlaczego tak się dzieje? Otóż dlatego, iż ciągle - uwaga ta odnosi się przede wszystkim do "trzeciorzeczpospolitowych" historyków zajmujących się dziejami najnowszymi - historia przesiąknięta jest polityką. Podejrzewam nawet, że nadal pełni ona rolę nauki pomocniczej polityki, że, mówiąc wprost, zależna jest od bieżących interesów warstw rządzących. I to jest rzecz godna ubolewania, gdyż podobno żyjemy w wolnym Kraju. W jakiś sposób ma to związek z tą straszliwą socjalistyczno-postępową cenzurą (nazwijmy ją polityczną poprawnością), która zastąpiła po 1989 r. cenzurę realnego socjalizmu, komunizmu, marksizmu, czy jak go tam zwał. Po 1989 roku wielu historyków wpadło z "komunistycznego deszczu" pod "politycznie poprawną rynnę", ale to jest też cenzura. Inna sprawa, że przyszło im to z łatwością. Kłamali za "komuny", kłamią i teraz. To są ludzie o mentalności, nikogo nie obrażając, kelnera. Ja to nazywam dosadniej: " kundlizm". Oczywiście funkcjonują tylko dlatego, że po 1989 r. nie przeprowadzono zdrowej weryfikacji na wyższych uczelniach. A zresztą - gdzie ją tak naprawdę przeprowadzono?!

J. Telejko: Teraz wróćmy do historii dr Dariusza Ratajczaka, bo to też jest historia; był Pan znanym i lubianym wykładowcą na Uniwersytecie Opolskim.
D. Ratajczak: ...byłem. Tak, byłem.

J. Telejko: ...wybitnym naukowcem i znawcą Kresów Wschodnich, a obecnie pracuje Pan jako stróż nocny - dlaczego?
D. Ratajczak: Z bardzo prostego powodu - w 1999 roku opublikowałem publicystyczną książeczkę pt. "Tematy niebezpieczne". W książce tej w jednym z podrozdziałów poruszyłem sprawę tzw. rewizjonizmu holokaustu , przytoczyłem tezy głoszone przez rewizjonistów holokaustu bez mojego komentarza autorskiego... i to się pewnym gremiom nie spodobało...

J. Telejko: Panie Dariuszu, kim są rewizjoniści holokaustu?
D. Ratajczak: Rewizjoniści holokaustu są środowiskiem złożonym z naukowców , dziennikarzy, publicystów. Przede wszystkim to prawdziwie międzynarodowe grono uważa, że żydowski holokaust nie był wydarzeniem wyjątkowym w XX wieku, że ten straszliwy XX wiek, który na szczęście skończył się, dotykał także tragediami inne nacje, inne narody: a więc Polaków, Cyganów, Japończyków, Ormian, Rosjan, Ukraińców itd. Dlatego twierdzą, że właściwie żadna nacja, żaden naród nie ma monopolu na cierpienie, w tym ciężko doświadczony podczas ostatniej wojny naród żydowski. Tymczasem dzieje się tak, że niektóre środowiska żydowskie chcą wmówić światu, że holokaust był jakby osią martyrologiczną XX wieku. Co więcej, osią martyrologiczną historii całego świata. Oczywiście tą podstawową rewizjonistyczną tezę uzupełniają inne poglądy. Na przykład taki, że podczas II wojny światowej nie zginęło 6 mln Żydów, tylko mniej. Ta teza jest o tyle do obrony, że jeszcze 15 - 16 lat temu twierdzono, że w straszliwej mordowni hitlerowskiej w Auschwitz - Birkenau zginęło 4 - 4,5 mln ludzi. Dzisiaj oficjalnie władze Muzeum Oświęcimskiego twierdzą, że milion, milion sto... No więc mamy w tym jednym przypadku różnicę trzech milionów. To są rzeczy, które trzeba badać i sprawdzać. Na tym polega praca historyka. Tymczasem możni tego świata twierdzą, iż "prawdy uświęcone" dyskusji nie podlegają. Czy na tym polega wolność badań naukowych? Czy nie nazwiemy tego cenzurą? A ja po prostu mówię: dajcie spokój historykom, zapewnijcie historii autonomię. Dajcie jej żyć. Właśnie - dajcie jej żyć. Czy żądam zbyt wiele?

J. Telejko: Kogo dotknęła i obraziła Pana publikacja "Tematy niebezpieczne"?
D. Ratajczak: Widzi Pan, to jest właśnie bardzo dziwne - chyba najmniej samych Żydów, dlatego, że głosów "anty-ratajczakowskich" w wydaniu środowisk ściśle żydowskich było stosunkowo mało i pojawiły się nieco później. Co więcej, chciałbym wymienić z nazwiska jednego polskiego Żyda, pana Jana Stopczyka- człowiek ten przeżył Auschwitz - który bardzo mocno mnie bronił. Wysłał nawet stosowny list na ręce opolskiej prokuratury z uwagą: "cenię Ratajczaka za odwagę, nie zamykajcie ust młodemu pokoleniu". Natomiast "centralą" walczącą z moją skromną osobą była forpoczta "postępu" w Polsce - "Gazeta Wyborcza", która całą sprawę nagłośniła i w ciągu 24 godzin ze znanego w Opolu i - tak jak Pan powiedział - lubianego wykładowcy stałem się banitą, czy ściganym infamusem. W ciągu kilkunastu godzin zostałem zawieszony w prawach nauczyciela akademickiego, a potem, po neostalinowskim wewnętrznym śledztwie, wyrzucono mnie z uczelni. I oczywiście założono przeciwko mnie sprawę sądową, która ciągnęła się miesiącami.

J. Telejko: ...wiem, że się skończyła już ta sprawa. Jaki był werdykt sądu?
D. Ratajczak: Sprawa zaczęła się w 1999 roku a zakończyła w 2001. Ostatecznie warunkowo umorzono ją ze względu na niską szkodliwość społeczną. Ja wprawdzie w sądzie cały czas tłumaczyłem, że przecież nie wyrażałem własnego zdania co do tez głoszonych przez rewizjonistów holokaustu, podkreślałem, że jedynie referowałem problem (a to wolno mi było robić), chciałem także powołać stosownych ekspertów w osobach pp. profesorów Rainy i Bendera, ale sąd pozostawał niewzruszony. Uznał, że sam jest władny określić, czy referowałem poglądy, czy też się z nimi zgadzałem. Widzi Pan, od samego początku sprawa była "szyta grubymi nićmi"... Nie miałem zbyt wielkich szans, bo proszę zdać sobie sprawę z jednej rzeczy : jednostka wobec systemu jest niczym, tak samo, jak błogo śpiący na ulicy człowiek wobec walca kierowanego przez szaleńca. Mogę powiedzieć tak: zachowałem twarz, walczyłem o nią, ale na wyrok uniewinniający w 100% oczywiście nie miałem szans. Raz jeszcze powtórzę: sprawa była od samego początku "kręcona z góry", szły dyrektywy z ministerstwa sprawiedliwości, że trzeba szybko "tego Ratajczaka załatwić". Jeżeli bowiem nie zrobimy tego teraz, za chwilę pojawią się następni, którzy zaczną drążyć "bardzo niebezpieczny temat" . Mój Boże, czegóż to "nasze elity" nie wypisywały w tamtych czasach o mnie. Wysyłano mnie do zakładów psychiatrycznych, twierdzono, że moja sprawa może wpłynąć na stosunki polsko-żydowskie. Istna paranoja, "dom wariatów". Taki to był cyrk i takie występujące w nim małpy. Doprawdy żyjemy w ciekawych czasach. I "ciekawi" ludzie nami rządzą.

J. Telejko: Panie Dariuszu, czy ukazały się już po Pana książce inne publikacje na ten temat, polskich autorów, czy naukowców ?
D. Ratajczak: Nie. Owszem, były artykuły, a raczej stosowne fragmenty, opisujące mój przypadek, natomiast takie publikacje ukazały się wcześniej.

Do roku 1999 publikował na ten temat pan Tomasz Gabiś w jego periodyku "Stańczyk", ale, jak mówię, do roku 1999, bo proszę pamiętać, że wtedy to wszedł w życie artykuł 55 Ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej ,w którym jednoznacznie stwierdzono, iż tych rzeczy nie można pod groźbą kary więzienia poruszać. Po prostu nie można - i już. To oczywiście cenzura. Ja, jako historyk nie mogę się z tym zgodzić. Chociażby dlatego, że cenzura to grób dla historii. Jakież to upokorzenie dla historyka: ktoś decyduje za niego, czym ma się zajmować, wyznacza granice badań...

J. Telejko: Panie Doktorze, kilka słów o Pana rodzinnym domu, Pana karierze, pasjach?
D. Ratajczak: Urodziłem się w Opolu w roku 1962, z tym, że jak większość mieszkańców tego miasta nie jestem autochtonem, czyli Ślązakiem. Ojciec pochodzi z Wielkopolski, ze Śremu, śp. moja mama z Chodorowa w byłym województwie lwowskim, czyli łączę w sobie tradycję wielkopolską z wpływami wschodnio-galicyjskimi, kresowymi. Pochodzę z patriotycznego domu; ojciec jest synem Powstańca Wielkopolskiego. Dziadek Michał uczestniczył również jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej. Kampanię zakończył w miejscowości Głębokie na Wileńszczyźnie. Natomiast w czasie I wojny światowej walczył pod kajzerem Wilhelmem. Brał udział w rzezi pod Verdun. Ja zawsze Bogu dziękuję, że pochodzę z normalnego polskiego domu nieskażonego jakimiś miazmatami lewicowości, marksizmu, czy innymi niemiłymi zdrowemu rozsądkowi rzeczami.

To jest bardzo ważne, gdyż to kim jesteśmy w 80% zależy od wychowania rodzinnego. Może dlatego jestem przerażony tym, co się obecnie dzieje z młodym pokoleniem. Otóż młode pokolenie opuszcza rodzinny dom bez świadomości bycia Polakiem. W konsekwencji tak często otaczają nas dzisiaj ludzie, o których można tylko powiedzieć: "polskojęzyczny tłum". To jest przykre. Natomiast, jeśli chodzi o moje pasje... Historia jest moją pasją numer jeden, mam takie nawet szczególne hobby, a mianowicie dzieje klanów szkockich. Temat piękny, romantyczny i... bezpieczny. Poza tym lubię geografię polityczną oraz sport. Szczególnie piłkę nożną. Boleję, że w polskim futbolu na razie jest tak, jak jest. Ale to, co już przeżyłem, to przeżyłem. Myślę o mistrzostwach świata w piłce nożnej w 1974 i 1982 roku - tej radości nikt mi już nie odbierze.

J. Telejko: Jak Pan widzi swoją przyszłość naukową, Panie Doktorze? Sąd w zasadzie Pana uniewinnił, ale w opinii naukowców, historyków ciągle Pan jest oskarżany i "trędowaty". Jest Pan "persona non grata" na każdej wyższej uczelni.
D. Ratajczak: Zgadza się. 20 października tego roku - czyli dosłownie za chwilę - kończy mi się okres karencji, bo zostałem zawieszony w prawach nauczyciela akademickiego do 20 października 2003 roku. Już złożyłem stosowne aplikacje do różnych wyższych uczelni, tak państwowych, jak i prywatnych . Wszędzie odpowiedź jest jedna: nie! Oficjalnie brak miejsc, a nieoficjalnie, przy kawie, dowiaduję się: "Wie Pan, tak naprawdę, gdyby to od nas zależało, to dawno byśmy pana zatrudnili, ale nie chcemy mieć kłopotów" . I to jest mocno podejrzane... co innego ludzie mówią prywatnie, a co innego oficjalnie. Kłopoty z odwagą cywilną, ot co! Ale faktem jest, że nie ma większych szans na zatrudnienie w instytucie naukowym, na uniwersytecie. Jestem realistą. Inna rzecz, że poglądów nie zmieniłem, do Canossy nie pójdę. A tego zapewne wymagałaby łaskawa zgoda na zatrudnienie mnie w instytucji związanej z wyuczonym przeze mnie zawodem.

J. Telejko: Porozmawiajmy teraz o naszej rzeczywistości. Sytuacja, która jest obecnie w Polsce przypomina troszeczkę sytuację tuż po "rewolucji" - rząd swoje, społeczeństwo swoje i ta przepaść między rządem a społeczeństwem pogłębia się. Mnoży się korupcja, afery. Jak Pan, jako historyk, ocenia obecną sytuację w Polsce? Czy nastąpi jakiś przełom i społeczeństwo dokona dobrego wyboru?
D. Ratajczak: Myślę, że ten przełom w końcu nastąpi. W historii Polski od co najmniej 200 lat mamy kłopoty z elitami politycznymi zaczynając od epoki saskiej, a kończąc na SLD. To musi się kiedyś skończyć . Ludzie wielkie nadzieje wiązali z AWS-em, ale jak Pan doskonale pamięta "nasi" zdradzili, stali się "onymi". Wielkie nadzieje wiązano z SLD - znowu zdradzono naiwną masę. Społeczeństwo musi wreszcie jasno określić, czego i kogo chce. Musimy w końcu wybrać narodowe polskie elity - takie elity, które nas nigdy nie zawiodą. Ludzie nie są tacy głupi, jak się niektórym przedstawicielom elit politycznych wydaje. Jeżeli Polacy głosowali np. za Unią Europejską (ponad 70 %) i dzisiaj dowiadują się, że warunki naszej akcesji są fatalne, to po raz kolejny przekonują się, że pewni ludzie po prostu kłamią, więcej - kłamstwo jest organiczną cechą ich osobowości. Zatem jest wielka potrzeba, aby Polacy uświadomili sobie, że są w tym narodzie naprawdę ludzie porządni, którzy mogą tworzyć narodowe elity . Trzeba tylko tych ludzi odnaleźć, trzeba tych ludzi zgrupować i trzeba na nich zagłosować. Taki jest m.in. cel działalności Stowarzyszenia Forum Polskie, którego mam zaszczyt być członkiem.

J. Telejko: Czy społeczeństwo polskie pójdzie jeszcze do wyborów?
D. Ratajczak: Myślę, że tak - i do wyborów parlamentarnych w Polsce i do tych europejskich. Będzie głosowało chyba po raz pierwszy na ludzi, którzy dadzą temu społeczeństwu gwarancje, że o losach Polski będą decydować Polacy, to jest środowiska nie tylko mówiące, ale przede wszystkim czujące po polsku. Stoimy u progu walki o wszystko... o być albo nie być naszej Ojczyzny. Na szczęście coraz więcej Polaków zaczyna zdawać sobie z tego sprawę.

J. Telejko: Czy ta Europa, do której wchodzimy; w której będziemy uczestniczyć, nie chce nas "zakwalifikować" jako obywateli drugiej kategorii?
D. Ratajczak: Drugiej albo nawet i trzeciej kategorii, Panie Redaktorze. Co więcej, Unia Europejska jest unią ponadnarodową, jest próbą stworzenia jakiegoś mega-europejskiego państwa. Ludzie kierujący Unią Europejską w ogóle nie myślą w kategoriach narodowych. Ich ideałem jest beznarodowe społeczeństwo manipulowane przez "jaśnie oświecone kręgi" polityczno-ekonomicznych "macherów". UE jest próbą realizacji starego masońskiego marzenia o "superpaństwie". W takim układzie nie mówmy, że będzie się rozwijała polska kultura narodowa i że pozostaniemy Polakami. Unia Europejska w jej obecnym kształcie jest śmiertelnym wrogiem idei państwa narodowego, względnie skrytą pod uniwersalnymi hasłami formą realizacji starych państwowo-narodowych celów Niemiec. I tak źle, i tak niedobrze. Dlatego naszą powinnością jest albo przekształcić ją w luźną konfederację państw narodowych, albo, jeżeli okaże się to niewykonalne, z tej Unii wystąpić z wielkim hukiem.

J. Telejko: Pana plany naukowe i autorskie - co Pan zamierza w najbliższym czasie opublikować? Może jakieś "tematy niebezpieczne"?
D. Ratajczak: W jakiś sposób tak. Tu jedna uwaga: historyk co rusz napotyka na tematy nie opracowane - nierzadko "niebezpieczne". To nie jest tak, że Ratajczak znajduje "tematy niebezpieczne". One po prostu są, one człowieka otaczają, a lata komunizmu, i nawet lata III Rzeczypospolitej, którą ja nazywam "PRL-em Bis", spowodowały, że tych tematów jest coraz więcej.

Powracając do Pana pytania... Zamierzam w najbliższym czasie wydać książkę poświęconą represjom komunistycznym czy stalinowskim na Opolszczyźnie, czyli w moim regionie, w latach 1945-55. Właściwie tekst już jest gotowy - 600 stron - i prawdopodobnie będę musiał go trochę skrócić, bo jak Pan doskonale wie współczesne oficyny nie chcą wydawać takich opasłych tomów. Teraz obowiązuje inna moda: krótko i na temat. Ale książka, od razu mówię, będzie bardzo ciekawa.

J. Telejko:
Panie Doktorze, na Opolszczyźnie dużo ostatnio się mówi o mniejszości narodowej, o tworzeniu odrębnego państwa śląskiego - w zasadzie tworzy się taki mit, że Śląsk chce się oderwać od Polski. Dlatego ci, którzy przyszli na Śląsk tak, jak Pana rodzice ze Lwowa, zaczynają się tego Śląska bać.
D. Ratajczak: Tak, zaczynają się bać i mają powody, żeby się bać. Nie załatwiono kwestii własnościowych. To tykająca bomba zegarowa w obliczu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Proszę pamiętać, że prawo unijne będzie miało większą wagę od polskiego, czyli krajowego. Niemcy bezwzględnie wykorzystają tą sytuację, upomną się "o swoje". To jest poważne państwo, oni wiedzą, co robią... Jeżeli ktoś myśli, że zachodni sąsiedzi Polski zapomnieli o byłych ziemiach niemieckich na wschód od Odry - żyje w krainie latających niedźwiedzi. Jeśli chodzi o Śląsk i Ślązaków... Zawsze uważałem, że Śląsk jest polski - to jest rzecz bezdyskusyjna. Nie ma Polski bez Śląska. Polska bez Śląska jest krajem nawet już nie drugorzędnym, ale czwartorzędnym.

Nie ma oczywiście czegoś takiego, jak "narodowość śląska" - jest to wymysł kilku spryciarzy zgrupowanych wokół pana Gorzelika i to jest oczywiście typowa, w istocie proniemiecka dywersja. Ci faceci napisali już nawet książkę o historii "narodu śląskiego". Zachodzę w głowę, jak można napisać książkę o czymś, czego nigdy nie było?! Na Opolszczyźnie istnieje mniejszość niemiecka - ja nie odbieram tym ludziom prawa do tego aby czuli się Niemcami, ale trzeba znać pewne proporcje... Nie można na przykład twierdzić, że Ślązacy są etniczną częścią narodu niemieckiego, a Śląsk polsko-niemieckim "landem". Zresztą zdecydowaną większość mieszkańców Opolszczyzny stanowią Polacy. Żyją wśród nas również Ślązacy o polskiej orientacji narodowej. Tych ludzi spotkała wielka niesprawiedliwość. Po 1945 r. byli prześladowani przez komunistów, wielu z nich wyjechało do Niemiec, ale ja do dnia dzisiejszego znam polsko-śląskie rodziny mieszkające pod Opolem, które dumne są z tego, że ich dziadkowie, czy pradziadowie walczyli w Powstaniu Śląskim po stronie polskiej. Oczywiście wielu opolskim Ślązakom zamącili w głowie liderzy niemieckiej mniejszości w rodzaju Heinricha Krolla. To są niebezpieczni ludzie, wilki w owczej skórze. Mają pieniądze, cieszą się poparciem ze strony bogatego "Vaterlandu" Jest to potencjalnie piąta kolumna. Na szczęście zauważam, że szeregi mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie rzedną. Chyba jest szansa, aby ponownie przyciągnąć śląskie masy do polskości. Trzeba to robić delikatnie szanując śląskie odrębności regionalne, śląską gwarę (naprawdę urokliwą), zwyczaje itd. Jedno jest wszak pewne: nie ma Polski bez Śląska. Generał de Gaulle miał rację. Najbardziej polskim z polskich miast jest... Zabrze! Dodam: i Opole... i Opole, historyczna stolica polskiego Górnego Śląska!

J. Telejko: Z "niepokornym" doktorem Dariuszem Ratajczakiem, historykiem, człowiekiem, który napisał książkę, która "poruszyła" całą Polskę, a obecnie jest nocnym stróżem, rozmawiałem dzisiaj w Radiu Rodzina.

Serdecznie dziękuje za przybycie do studia i za rozmowę.

D. Ratajczak: Dziękuję. Szczęść Boże.

16.06.2010r.
www.obnie.info

...czytaj dalej

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet