RODAKpress - head
HOME - button
Lojalność wobec Polski - Mirosław Rymar

 

 

 

 

 

 

 

 


W reakcji na wrzawę po filmie "Tawariszcz gienierał"
Lojalność wobec Polski

"Tawariszcz gienierał" to niewątpliwie bardziej adekwatna pisownia tytułu filmu o sowieckim patriocie za którego bez cienia wątpliwości uznać należy Jaruzelskiego, a jako takiego nie wypada już, ani chwili dłużej pozbawiać zasłużonego tytułu zdrajcy i sługusa bolszewickiego okupanta. Pozostaje jedynie otwartym pytanie, kiedy władze Rzeczpospolitej wyciągną wobec zaprzańca zgodne z prawem i tradycją konsekwencje. Jak długo jeszcze ten kremlowski namiestnik nosił będzie mundur polskiego oficera, zajmował dom odebrany właścicielom i bywał publicznie adorowany? Jak długo jeszcze decydować o tym będą michnikoidalni*?!

Jest w najwyższym stopniu symbolicznym ten stosunek do Jaruzelskiego. Obrazuje on najgorsze bagno w jakim unurzał Polaków peerelowski wasalizm. Pokazuje stopień zniszczenia w narodzie podstawowych umiejętności oceny i egzekwowania kary za zło. Casus tego zdrajcy ujawnia słabość elit i całego społeczeństwa postkomunistycznego. Jest czynnikiem o znaczeniu zasadniczym w rozliczeniu przeszłości i zaleczeniu ran zadanych nam przez komunizm, bo w cieniu namiestnika Moskwy chowa się wszelka swołocz bez której byłby nikim, a która czeka w kolejce na sprawiedliwość.

Strasznym i dzisiaj już oczywistym efektem tego niekończącego się orwellowskiego doświadczenia Polaków jest tolerancja* - by nie rzec akceptacja dla zła, a zupełny brak zainteresowania dla dobra wspólnego i gotowości pracy na rzecz spraw pozostających poza sferą "judaszowo materialną".

Osoby występujące w tym filmie nie powiedziały niczego co nie miałoby pokrycia w faktach, a i tak michnikoidalni i lewizna podniosły wrzask w obronie Jaruzelskiego, czyt. status quo którego byli twórcami wespół z "ludźmi honoru" podczas libacji "u Magdalenki".

Niemcy nas mordowali, ale bolszewicy zabijali naszą duszę

Pozostającym poza wszelką dyskusją jest sukces czerwonych w atomizowaniu społeczeństwa na wszelkie możliwe sposoby. Zniszczyli wielopokoleniowe więzi rodzinne i społeczne nakazami pracy, przesiedleniami, terrorem, służbą wojskową w odległych od domu garnizonach. Upodlili naród. Te procesy z powodzeniem są kontynuowane przez sitwy powstałe i zaakceptowane przy "stole z kantami". Jedynie metody uległy zmianie i możliwości. Dzisiaj dużo większe niż wówczas, bo przy wsparciu wspaniałego, nieomylnego, wzorcowego Zachodu i... "superpaństwa". Do boju z narodowymi mrzonkami Polaków wprzęgnięto wypróbowane przez zachodnią lewiznę metody, środowiska, zboczenia, rozwiązania prawne i... dobrowolną emigrację - pogoń za złudzeniami z okresu peerelu.

Dzisiaj już nie ma mowy o narodowym sprzeciwie wobec Nich. Oni, "partia władzy" jest nadal, ale jest skuteczniejsza od pzpru, bo udało się jej "mięso wyborcze" tak poszatkować, że nie jest ono w stanie stawić oporu wobec nowomogących robić "co chco"!

Jak mówił w filmie rosyjski dysydent Bukowski: Jaruzelski i jego kamaryla to zdrajcy wobec Polski, ale wobec siebie zachowali pełną lojalność. I to jest zwieńczenie dekad pracy czerwonych. Po 20 latach tzw. wolności lojalność wobec Polski udało się im zastąpić lojalnością wobec niezliczonej liczby różnych kamaryli. I to, że lojalni są tych kamaryli członkowie to jedna sprawa, ale co ma z tej lojalności poszatkowane "mięso wyborcze"? Lojalność. A wobec kogo, czego i po co? Ono nie wie, ale ma!

I o to chodziło. Ono robi "co chco"!

Mirosław Rymar

* michnikoidalni - poza okresem mącenia poruszają się w postawie wyprostowanej, dwunożni, z gatunku homosovieticus. Osobniki starsze charakteryzuje trwałe uszkodzenie emocjonalno-poznawcze spowodowane edukacją i życiem w "folwarku zwierzęcym". Młodsze osobniki są pozbawione nawet tych możliwości które w śladowych formach dadzą się zaobserwować u dojrzałych przedstawicieli tej komuny. Ukształtowane są w pełnej wolności wyboru dowolnych mądrości z organu prasowego michnikoidalnych. Reszta jest poniżej ich godności - w co wierzą nie święcie - i możliwości intelektualnych, ale o tym ostatnim nie mają pojęcia, niestety.

Nad ciągłym uzupełnianiem definicji określającej michnikoidalnych nieprzerwanie pracuje grono zaangażowanych wolontariuszy Wolnej (jeszcze) Wszechnicy Internetowej.

* tolerancja - akceptacja tego co człowiek inteligentny i kulturalny byłby w stanie - pod pewnymi wszakże warunkami - tolerować. Czasami z trudem.


Towarzysze, odpieprzcie się od Polski! Doooobrze?

***

Generalissimus über alles!
Wydawałoby się, że obraz gen. Jaruzelskiego dokonującego (jako minister obrony w PRL) antyżydowskiej czystki w wojsku to WYMARZONY cel wściekłych ataków Salonu Warszawskiego. Antysemita, a fe! Jak on tak mógł! Na dodatek sprawa tych czystek jest znana od co najmniej KILKUNASTU lat, nie potrzeba było czekać do filmu "Towarzysz generał" . Można o tym przeczytać w czasopiśmie, które Salonowi Warszawskiemu na pewno nigdy na naraziło się żadnym PiS-owskim, radiomaryjnym ani im podobnym grzechem, już nie mówiąc o grzechu NAJstraszniejszym, to znaczy ? antysemityzmem. Mam na myśli tekst gen. Pióry, polemikę gen. Jaruzelskiego i replikę gen. Pióry:

Tadeusz Pióro, "Czystki w Wojsku Polskim 1967-1968" , "Więź", nr 6(476) z czerwca 1998 r., str. 152-171;

Wojciech Jaruzelski, "Bolesny i skomplikowany temat" , "Więź", nr 11(481) z listopada 1998 r., str. 158-162;

Tadeusz Pióro, "W odpowiedzi generałowi Jaruzelskiemu" , "Więź", nr 12(482) z grudnia 1998 r., str. 157-158.

[ Jeśli ktoś chce zajrzeć szybko (czyli w sieci) do tekstów o tej samej tematyce, może skorzystać np. z następujących adresów:

Antoni Zambrowski, "Miedziane czoło towarzysza generała" (21 grudnia 2004 r.) http://www.asme.pl/110366367367243.shtml
i
Antoni Zambrowski, "Niczym rozmowa głuchych" (9 czerwca 2005 r.) http://www.asme.pl/1118349694,49210,.shtml . ]

Widocznie jednak priorytet Salonu jest inny: za wszelką cenę chronić gen. Jaruzelskiego , przynajmniej dopóki żyje. To pokazuje, że uwrażliwienie na antysemityzm jest tam INSTRUMENTALNE: gdy "trzeba", przypisuje się ten grzech nawet niewinym (jednym tchem wymieniając prof. Jerzego Roberta Nowaka z tow. Bolesławem Tejkowskim, a red. Stanisława Michalkiewicza z tow. Leszkiem Bublem), gdy zaś "trzeba", milczy się o tym grzechu nawet w obliczu wyraźnych świadectw winy. (Podobnie jak "PAX-owska przeszłość" Sławomira Siwka to wstydliwy etap w jego życiu, w każdym razie z tego rozliczała go niezawodna red. Monika Olejnik w III programie Polskiego Radia w 1991 r., kiedy Siwek był jednym z czołowych działaczy Porozumienia Centrum i pracownikiem kancelariii prez. Wałęsy. Ale "PAX-owska przeszłość" Tadeusza Mazowieckiego? A któż o niej pamięta, prawda?) TO SIĘ NAZYWA "MĄDROŚĆ ETAPU". Partia zawsze wie, co robi! Dlatego redaktorzy Wojciech Mazowiecki (nadgorliwy po ojcu?) i Jacek Żakowski (również) zachowali się w dyskusji po emisji filmu tak, jak się zachowali. M. in. zachowali się tak, że wytknęli komunistyczną przeszłość występującym w filmie profesorom płk. Lechowi Kowalskiemu i (nie żyjącemu już) prof. Pawłowi Wieczorkiewiczowi. Ciekawi mnie, jak zareagowaliby na słowa, krytykujące jakąś polemicznie ostrą wypowiedź Bronisława Geremka albo Jacka Kuronia (nawet jeszcze za ich życia), dyskwalifikującą ich prawo do pouczania innych właśnie na podstawie komunistycznej przeszłości tych dwóch polityków.

Nadesłał: Esse Quam Videri

04.02.2010r.
RODAKpress

Szkoda miejsca na krętactwa Jaruzelskiego

Jeszcze na krótko przed rokiem 1989 Jaruzelski publicznie deklarował, że "socjalizmu będziemy bronić jak niepodległości". System ten, z którego Polska, o zgrozo, do dzisiaj jeszcze na dobre nie wyszła i wyjść nie może, jest w ekstremalnych przypadkach zbrodniczy, a na co dzień złodziejski i bandycki, więc w stosunku do osób z nim związanych i promujących go nie ma powodów stosować jakiejkolwiek taryfy ulgowej.

Z Grzegorzem Braunem, reżyserem i scenarzystą, współautorem filmu "Towarzysz Generał", rozmawia Adam Kruczek

Wokół filmu "Towarzysz Generał" rozpętała się prawdziwa burza. Zwolennicy Wojciecha Jaruzelskiego i on sam ciskają gromy, a Leszek Miller posunął się do porównania Pana do niemieckiego zbrodniarza wojennego Joachima Goebbelsa. Skąd ta furia i wściekłość?
- Nie jestem masochistą, ale inwektywy ze strony Wojciecha Jaruzelskiego czy Leszka Millera traktuję jako rodzaj wyróżnienia, by nie powiedzieć - komplementu. Im wścieklejsze są te ataki, tym bardziej potwierdzają, że warto było podejmować prace nad filmem "Towarzysz Generał". Co innego, gdyby im się ten film podobał. To rzeczywiście stanowiłoby powód do zmartwienia i zastanowienia się, czy aby nie popełniliśmy jakiegoś błędu. Cieszę się, że film został pokazany w państwowej telewizji i w czasie, kiedy mogła go obejrzeć większa liczba widzów, niż to było możliwe przy okazji premierowej projekcji w TVP Historia. Przy tej okazji chciałbym podkreślić wiodącą rolę i inicjatywę autorską w tym przedsięwzięciu Roberta Kaczmarka. Jestem mu bardzo wdzięczny za propozycję współpracy - i dumny z jej rezultatów.

Zmasowany atak na film nastąpił półtora miesiąca po jego telewizyjnej premierze, dopiero gdy został obejrzany przez 3 mln widzów. Dlaczego tak późno?
- Najwyraźniej dopiero teraz mocniej zabolało. A zabolało, bo film "Towarzysz Generał" dotyka tematu nieprzebrzmiałego i nadal istotnego dla Polaków. To nie jest nasza zasługa, że w sumie dość skromny film wywołuje taki duży rezonans. Wiadomo, na bezrybiu i rak ryba. Dość powiedzieć, że przez ostatnie 20 lat nie powstał film, który by ewidencjonował najważniejsze "zasługi" i życiowe dokonania Wojciecha Jaruzelskiego, jakimi są kolejne etapy sowietyzacji Polski. Nasz film jest tylko syntetycznym skrótem jego biografii politycznej. Nie ma tam mowy o wątkach prywatnych z życia generała i jego rodziny, powstrzymaliśmy się też od stawiania jakichkolwiek hipotez formułowanych przez historyków, którzy odważyli się poddać badaniom i głębszemu namysłowi biografię Jaruzelskiego. Świadomie nie wchodziliśmy na grunt hipotez, a wybraliśmy tylko szereg faktów, które są bezsporne i nie budzą wątpliwości, co zresztą jasno wynika z dyskusji, która toczy się wokół filmu. Odsądza się nas od czci i wiary, ale bez wskazania jakiejkolwiek niewierności faktom.

Profesor Antoni Dudek wystawia "Towarzyszowi Generałowi" wysoką notę pod względem zgodności ze stanem faktycznym, ale nie zgadza się z przypisaniem Jaruzelskiemu pierwszoplanowej roli w krwawych wydarzeniach Grudnia '70.
- Z całym szacunkiem i sympatią dla profesora Dudka, ale nie zgodzę się z jego oceną, że "Jaruzelski nie odgrywał czołowej roli w pacyfikacji" na Wybrzeżu w 1970 roku. Sądzę, że w tej akurat sprawie ten wybitny historyk się myli, a jego pomyłka bierze się z braku zrozumienia zwykłej pragmatyki służby wojskowej. Jeśli ktokolwiek wyobraża sobie, że w takiej strukturze jak Armia Czerwona czy szerzej Układ Warszawski, którego elementem było Ludowe Wojsko Polskie, można było nie tylko oddać strzały, ale choćby wyjąć karabiny z magazynu broni czy wyprowadzić wozy bojowe z jednostki wojskowej bez rozkazu - to się po prostu myli. Wykluczone było działanie zbrojne bez rozkazu wydanego po linii wojskowej tylko dlatego, że żądał tego pierwszy sekretarz. Dziś, już po zakończeniu prac nad "Towarzyszem Generałem", skłonny jestem przesunąć datę rozpoczęcia przygotowań na poziomie operacyjno-wojskowym i po linii tajnych służb do operacji wojskowo-policyjnej, jaką był Grudzień 1970 r., o co najmniej rok wcześniej, niż spotyka się to w większości opracowań na ten temat. Jedną z poszlak potwierdzających moją hipotezę była wizyta marszałka Andrieja Grieczki, zastępcy dowódcy Układu Warszawskiego, który w towarzystwie Jaruzelskiego, w zasadzie bez specjalnego powodu, na początku 1970 r. odwiedził na Śląsku Edwarda Gierka, wówczas jednego z wielu sekretarzy wojewódzkich PZPR, ale właśnie tego, który za rok stanie na czele PZPR i co za tym idzie - PRL. Wizytował również Wybrzeże. To jest jedna z poszlak potwierdzających hipotezę o głębszej premedytacji zbrodni, jaką była masakra na Wybrzeżu w 1970 roku. Ale w filmie z braku miejsca nie podejmujemy tego wątku.

Niektórzy zarzucają, że "Towarzysz Generał" jednostronnie ukazuje postać Jaruzelskiego. Dlaczego nie zaprosili Panowie do filmu głównego bohatera albo któregoś z jego licznych apologetów, np. Jerzego Wiatra, Jerzego Urbana czy Adama Michnika?
- Bodaj 17 czy 18 lat temu Wojciech Jaruzelski w wywiadzie do filmu pt. "Droga do skrzyżowania" o inwazji na Czechosłowację w 1968 r. próbował wmawiać mi, że o przygotowaniach i samej inwazji nic nie wiedział, bo był wtedy na urlopie na Krymie. Od tamtej pory wiem - potwierdzają to także inne jego wypowiedzi - że nie można oczekiwać od Jaruzelskiego prawdy. Wszystko, co mówi, służy zamąceniu obrazu, nagięciu, przekręceniu faktów. W filmie "Towarzysz Generał", który i tak trwa ponad godzinę, doprawdy szkoda było miejsca na kolejne reprodukowanie krętactw generała. Czy w każdym filmie, dajmy na to o II wojnie światowej, występuje ktoś, kto ma do powiedzenia kilka ciepłych słów na temat np. Heinricha Himmlera? Czy to jest obowiązek, a może standard, aby w filmach o historii XX wieku występowali adwokaci nieludzkich systemów? A przypomnę, że właśnie taki charakter miał system, w którego zaprowadzaniu w Polsce Wojciech Jaruzelski brał udział i do którego utrzymania przez 45 lat walnie się przyczynił. Jeszcze na krótko przed rokiem 1989 Jaruzelski publicznie deklarował, że "socjalizmu będziemy bronić jak niepodległości". System ten, z którego Polska, o zgrozo, do dzisiaj jeszcze na dobre nie wyszła i wyjść nie może, jest w ekstremalnych przypadkach zbrodniczy, a na co dzień złodziejski i bandycki, więc w stosunku do osób z nim związanych i promujących go nie ma powodów stosować jakiejkolwiek taryfy ulgowej.

W atakach na Panów i na występujących w filmie historyków absolutny prym wiedzie środowisko "Gazety Wyborczej" i SLD.
- Cóż, na złodzieju czapka gore. Oskarżanie nas o to, że tym jednym filmem mieliśmy rzekomo zaburzyć równowagę, harmonię w "przyrodzie" i podkopać cały ład okrągłostołowy, to naprawdę nadmierne dla Roberta Kaczmarka i dla mnie komplementy. Otóż, obawiam się, że są to zbyt wygórowane oczekiwania wobec tego filmu. Bardzo bym chciał, żeby "Towarzysz Generał" dokonał istotnie tego, o co go oskarżają w ostatnich dniach rozmaici "niezależni" publicyści czy politycy. Niestety, obawiam się, że daleko nam jeszcze do tego, żeby jednym filmem odrobić ogrom strat, jakie Polska ponosiła i wciąż ponosi na skutek ugruntowania się układu okrągłostołowego.

Antoni Dudek, wskazując, że film w "ogólnej wymowie jest prawdziwy", określa go jednak jako rodzaj "mowy prokuratorskiej".
- Jeśli już trzymać się tej przenośni, to każdy, kto zna standardy dobrego prawa rzymskiego, nie może zaprzeczyć, że jeśli przez 20 lat słuchaliśmy samych adwokatów, a raz, od święta, głos zabrał prokurator, to nie jest to nic innego, jak tylko chwilowy powrót do normalności. Zresztą festiwal kłamstw Wojciecha Jaruzelskiego i jego apologetów, często związanych z nim więzami lojalności sięgającymi bardzo głęboko, trwa nieprzerwanie i nie wygląda niestety na to, żeby miał się szybko skończyć.

Jedną z linii obrony Jaruzelskiego jest wskazywanie na fakt, że nie został uznany za winnego w żadnym z wytoczonych mu procesów sądowych.
- Przypominam tym, do których trafia tego rodzaju argumentacja, że ani Hitler, ani Stalin nigdy nie stanęli przed żadnymi sądami, nie mówiąc już o tym, aby zostały wydane na nich jakieś prawomocne wyroki, nawet in absentia. Nikomu przy zdrowych zmysłach nie przeszkadza to negatywnie oceniać tych postaci i stawiać pod pręgierzem opinii publicznej ich zbrodni.

Jak Pan odnosi się do jednego z zarzutów, że wśród historyków występujących w filmie są osoby z komunistycznymi życiorysami?
- Na takie wypowiedzi funkcjonariuszy frontu ideologicznego w rodzaju Jacka Żakowskiego czy Wojciecha Mazowieckiego można odpowiedzieć: I kto to mówi! Gdyby więcej polskich historyków miało ten zapał, odwagę badawczą i śmiałość hipotez, co dr Lech Kowalski i prof. Paweł Wieczorkiewicz, którego niestety już rok temu zabrakło polskiej historiografii, to ta dziedzina nie przedstawiałaby się tak nędznie, jak to jest obecnie. Gdyby więcej polskich historyków było tak pracowitych i bezkompromisowych w swoim dociekaniu prawdy, jak najwybitniejsi badacze swojej generacji - Sławomir Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk, Bogdan Musiał czy Marek Chodakiewicz, to nie mogliby tak łatwo prosperować różni oszuści i krętacze.

W ostatnim momencie, rzutem na taśmę, usiłowały zablokować pokazanie filmu w Programie 1 TVP panie Teresa Torańska i Maria Zmarz-Koczanowicz, powołując się na swoje prawa autorskie. Co ciekawe, w obronie tych praw obie autorki interweniowały półtora miesiąca po premierze filmu w TVP Historia. Gdy nie powiodła się próba przemilczenia "Towarzysza Generała", sięgnięto po groźby prawne?
- Cóż, jak nie kijem go, to pałką, ale o próby zablokowania emisji "Towarzysza Generała" proszę pytać nie mnie, tylko obie panie. Istotnie, w ostatnich minutach filmu "Towarzysz Generał" pojawiło się kilka ujęć z filmu pt. "Noc z generałem" - a fakt ich wykorzystania odnotowaliśmy wyraźnie w napisach tyłowych naszego filmu. Materiał ten został nam formalnie i legalnie udostępniony przez TVP SA w niezliczonej masie innych materiałów archiwalnych. Polecam wszystkim obejrzenie samego filmu "Noc z generałem". Byłoby bardzo dobrze, żeby TVP go powtórzyła. Warto zobaczyć, z jaką troską Teresa Torańska pochyla się nad rozterkami Wojciecha Jaruzelskiego i pozwala mu kreować się na Hamleta polskiej historii najnowszej. To częściowo wyjaśnia, o co chodzi w całej tej awanturze wokół naszego filmu.

Dziękuję za rozmowę.

05.02.2010r.
Nasz Dziennik

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS