ANITA contra ANODINA - Marek Baterowicz  

 

 

 

 

 

 


ANITA contra ANODINA

Feralna data smoleńskiej hekatomby - "10.04.10" - jest tytułem ważnego filmu Anity Gargas (scenariusz i realizacja), wyprodukowanego w tym roku przez Niezależne Wydawnictwo Polskie, które również wydaje wspaniałą "Gazetę Polską". Na jej łamach poznajemy prawdę o stanie chorej III RP, skrzętnie ukrywanym w mediach zależnych od obozu Michnika. Film pani Anity również ujawnia prawdziwe okoliczności i fakty związane z katastrofą Tupolewa, przekazane nam bezpośrednio w wywiadach przeprowadzonych z pracownikami lotniska i mieszkańcami Smoleńska. Na samym początku słyszymy jednak wypowiedź Matki zabitego Prezydenta, pani Jadwigi Kaczyńskiej, której refleksyjne komentarze przeplatają niekiedy film, wreszcie kończą całość.

Pierwszy z indagowanych, Anatol Żuwajew, z całą powagą wspomina, że słyszał wybuch, a Aleksander Berezin podkreśla dziwne zjawisko mgły tworzącej się nagle około 10.30, podczas gdy o siódmej rano świeciło słońce. Jego żona dodała, że mgła była złowieszcza, taka jakby ją ktoś specjalnie.(nie dokończyła myśli zupełnie jasnej dla postronnych). Igor Fomin dodaje, że słyszano ostre dźwięki jakby strzelano i że widział dużo ognia. O wybuchu i o słupie ognia mówi też Sławomir Wiśniewski, montażysta, któremu Rosjanie odebrali kamerę. Obecny przy tym polski "dyplomata" zachował się zresztą haniebnie radząc Rosjanom aresztować Wiśniewskiego oraz zniszczyć sprzęt. Ta dyspozycja sugeruje, że w ambasadzie RP obawiano się, iż kamera zarejestruje coś, co może wskazywać na zamach. Na filmie Safonienki, nakręconym komórką, też widać płomienie oraz słychać strzały. W zeznaniach milicjantki Iriny Winogradowej wyraźnie mowa jest o czterech wystrzałach. Anatolij Parfionow, ex-członek specnazu, utrzymuje, że samolot zszedł za nisko i nie był w stanie się poderwać, a ten aspekt komentuje też doświadczony pilot Janusz Więckowski (ze stażem 19 tys. godzin w powietrzu), dodając że wieża wprowadziła w błąd pilotów, prowadząc ich za nisko w dół. Stało się tak wbrew pierwotnym zaleceniom Plusnina, szefa kontrolerów, który radził odejść na zapasowe lotnisko. Jednak obecny na wieży nowy oficer, pozostający w kontakcie z Moskwą, kazał anulować to zalecenie i sprowadzić samolot w dół do lądowania. A zatem naciski były po stronie rosyjskiej, na wieży kontrolnej, a nie w rządowym Tupolewie jak utrzymuje raport Anodiny. I tu właśnie mjr.Andriej Koronczik kategorycznie stwierdził, że pilot Protasiuk i nawigator siedzieli w słuchawkach, pozostając w pełnym napięciu kontakcie z wieżą. W tej sytuacji nie było szans na wywierania nacisku ze strony gen.Błasika. "Nikt z obecnych nie mógł wpłynąć na pilota." - konkluduje Koronczik.

Z powyższego zestawienia wynika, że wbrew psychologicznym fantazjom z raportu MAK-u nie istniały nawet warunki dla wywierania nacisków w kabinie samolotu. Pilot Protasiuk zresztą zdecydował: "Odchodzimy!", niestety - zmylony błędnymi lub chaotycznymi danymi z wieży - znajdował się zbyt blisko ziemi. A w dodatku wysiadło sterowanie - jak analizuje cytowany już pilot Więckowski, wnioskując tak z bezwładnej ostatniej fazy lotu. Tu przypomina się ekspertyza Ryszarda Drozdowicza z Politechniki Szczecińskiej, która wskazuje na możliwość sabotażu jeszcze przed startem maszyny, co nasuwa podejrzenia, iż Tupolewa "zmajstrowano" w Warszawie. Sabotaż taki polega na zamontowaniu blokady w układzie sterowania, która uruchamia się przy wypuszczaniu podwozia albo klap przed lądowaniem. Drozdowicz wyklucza zatem błąd pilota, zwraca uwagę na silne przechylenie Tupolewa (co zauważyli świadkowie), a to sugeruje że samolot przestał nagle reagować na stery.

Ważne są też wypowiedzi Piotra Głoda, pracownika kancelarii Prezydenta. Otóż Rosjanie chcieli natychmiast zabrać ciało Lecha Kaczyńskiego do Moskwy, dopiero zdecydowana postawa oficerów BOR-u sprawiła, że odstąpili od tego zamiaru. Stali przy zwłokach Prezydenta do przyjazdu delegacji rządowej z Tuskiem, która wyprzedziła Jarosława Kaczyńskiego, zatrzymywanego nieustannie na drodze do Smoleńska. Te machinacje również dają wiele do myślenia: Putin nie miał najmniejszej ochoty składać kondolencji bratu Lecha Kaczyńskiego, wolał ściskać się z Tuskiem (zdjęcie tego "uścisku" było jednak wyreżyserowane, nie było gestem spontanicznym).

Film pokazuje też jak Rosjanie niszczyli wrak samolotu, cięto nawet instalacje. Były to działania sprzeczne z zasadami śledztwa! Procedury w tym zakresie zakładają, że najmniejszy drobiazg ma znaczenie i tak, podczas śledztwa w sprawie rozbicia się samolotu nad Lockerbie, każdy kawałek maszyny miał osobne pudełko. Dzięki temu ustalono jak doszło do zamachu. Raport MAK-u nie ma więc żadnego oparcia w sferze materialnych dowodów, poza "dociekaniami" Anodiny znalazły się dane przesyłane polskim pilotom z wieży kontrolnej. A okoliczności ukazane na filmie Anity Gargas ukazują jak wieża złamała regulamin nawigatorski, a ponadto dezorientowała Protasiuka niewłaściwymi danymi. Raport MAK-u ukrywa prawdę o katastrofie, a zastraszeni rozmówcy polskich reporterów w drugiej części filmu zamykają przed nimi drzwi. To co jednak powiedzieli na początku aż nadto wystarcza, by uznać, że upadek Tupolewa nie był zwykłą katastrofą. Podobnie myśli Matka zabitego Prezydenta : ".oni się bardzo boją poznania tej prawdy, albo ją znają i też się boją."

Film "10.04.10" praktycznie obala raport Anodiny, który nie jest wynikiem śledztwa wszystkich okoliczności katastrofy (a wyklucza też badanie szczątków samolotu!), natomiast stanowi zlepek dywagacji wokół rzekomych nacisków na pilota, stając się "psychoanalizą" z góry założonych wątków. Film Anity Gargas zasługuje na wielkie uznanie i na to, by dotarł do szerokiej publiczności, gdyż odsłania przemilczane w oficjalnych raportach okoliczności.

Niedawny apel polskiej prokuratury o zwrot (lub wypożyczenie!) czarnych skrzynek może sugerować, że nawet strona rządowa ma jakieś wątpliwości. Być może, obawiam się jednak, że to kolejny epizod gry ekipy Tuska, zaniepokojonego fermentem społecznym wokół mataczeń rosyjskich śledczych. Być może - dla uspokojenia nastrojów w Polsce - postanowiono wysmażyć komunikat polskiej prokuratury w oparciu o badania czarnych skrzynek. Byłby to - rzecz jasna - komunikat sprzyjający raportowi MAK-u, lecz autoryzowany przez polską stronę. Oczywiście nie miałby on żadnej wartości, ponieważ czarne skrzynki już zmanipulowano, zmazano z nich to wszystko, co mogłoby podważyć tezy Anodiny. Niszczony wrak naszego samolotu, czarne skrzynki tylko w rękach Rosjan - oto obraz polskiej "suwerenności" w agonalnym okresie III RP. Agonalnym, bo III RP dogorywa stając się buforową republiką Moskali.

Marek Baterowicz

20. 06. 2011r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet