O RUCHU RODAKÓW
PRZYSTAP DO RUCHU RODAKÓW
RODAKpress - head
HOME - button

Pełna treść notatki z rozmowy Kulikow - Jaruzelski - IPN

 

 

 

 

 

 


Pełna treść notatki z rozmowy Kulikow - Jaruzelski


Nie da się zamilczeć. Jak nie nasze, to kremlowskie archiwa przemówią bolszewicki pachołku.

Notatki gen. Wiktora Anoszkina z rozmowy tow. Wiktora G. Kulikowa z tow. Wojciechem Jaruzelskim w dniu 9 grudnia 1981 r. (godz. 1.07-2.35 czasu moskiewskiego). W.G. Kulikow : Pozdrowienia i najlepsze życzenia od tow. L.I. Breżniewa w związku ze stabilizacją sytuacji, a także powodzenia w walce z kontrrewolucją w kraju. Pozdrowienia przekazuje również D.F. Ustinow .

W. Jaruzelski
: Zapytał, co nowego w Moskwie. Czy już jest zima?

W.G. Kulikow : Odpowiedział, że pogoda jest zmienna. Leży śnieg, ale jest ciepło.

Odbyło się posiedzenie K[omitetu] M[inistrów] O[brony]. Udało się uważniej przyjrzeć niektórym towarzyszom. Nie spodziewaliśmy się, że tak się zachowa Czinege. Zapewne tow. Siwicki już Wam o tym zameldował. Wcześniej zachowanie towarzyszy węgierskich nie wywoływało szczególnych reakcji z naszej strony. Teraz jest inaczej. Zauważamy sprzeczności w ich poglądach. Ogólnie rzecz biorąc, członkowie KMO z dużym zrozumieniem ustosunkowali się do Waszej prośby. D.F. Ustinow musiał poczynić wiele starań. Tow. Czinege skierował rozmowę na kwestie teoretyczne, orientując się przy tym na tow. Olteanu. Rumuni praktycznie natychmiast negatywnie odpowiedzieli na Waszą prośbę, a tym samym na nasze propozycje. Następnie tow. Kulikow wyjaśnił tok polemiki z Czinege (o podpisaniu oświadczenia przez Szóstkę; o tym, żeby następnego dnia opublikować propozycję tow. Kadara itd. Replika tow. N.W. Ogarkowa na temat roku 1956 i reakcja Czinege na nią itd.).

W. Jaruzelski : Oświadczył, że chce się podzielić ciekawostką.

Wczoraj ambasador S[ocjalistycznej] R[epubliki] R[umunii] zwrócił się z prośbą, aby go przyjąć z listem od N. Ceauşescu. Odpowiedziałem, że na razie nie mam czasu. Treści listu mi nie ujawnił. Ale przyjmę go w terminie późniejszym.

W.G. Kulikow : Zauważył, że SRR dąży do zacieśnienia stosunków z Jugosławią, Egiptem, Chinami i innymi państwami niesocjalistycznymi. Udzielił kilku wyjaśnień wraz z oceną sytuacji w Egipcie: pchają się do nich Stany Zjednoczone, budują bazy, widoczne są odchylenia od linii Sadata. Sytuacja w Afganistanie nie poprawia się. Jest zima, ale nadal jest niespokojnie. Rebelianci działają przez zaskoczenie. Babrak [Karmal] na razie nie podejmuje aktywnych działań zmierzających do aktywizacji partii, choć na swoim stołku czuje się pewniej. Uciekają rekruci. Liczebność armii [afgańskiej] wynosi ok. 142 000. To słabi żołnierze. Ale i nasze wewnętrzne sprawy sojusznicze dalekie są od doskonałości. Wróg załatwia wszystko umiejętnie, po mistrzowsku. Sytuacja się zaostrza.

W. Jaruzelski : Odnosząc się do sytuacji w kraju, zauważył, że jest ona nadzwyczaj ciężka.

Dzisiaj odbyło się posiedzenie Sekretariatu Komitetu Centralnego [PZPR] oraz narada z I sekretarzami komitetów wojewódzkich. Obecnie częściej się z nimi spotykam w celu wymiany poglądów. Sytuacja jest niepokojąca.

Następnie W. Jaruzelski podziękował za przybycie.

Przyjechał Bajbakow, czekamy na Kriuczkowa. Potrzebujemy takiej pomocy. Ale zachorował Kiszczak, który jest nam bardzo potrzebny. Niedobrze się stało. On jest dobrze zorientowany w całym planie wprowadzenia stanu wojennego. Jego choroba jest nam stanowczo nie na rękę. Sytuacja w PRL jest Wam znana, dlatego nie będę jej oceniał. Nie będę też wypowiadał się na temat gospodarki, bo o tym wyczerpująco powiadomiłem Bajbakowa.

Uległ znacznej poprawie stosunek do Partii i Rządu. Mamy ośrodki badania opinii publicznej. Oto jakie dane mogę przytoczyć: we wrześniu 1981 r. Rząd miał 30-procentowe poparcie, a "Solidarność" 70 proc.; obecnie Rząd ma 53 proc., a "Solidarność" 47 proc. Szala poparcia przechyla się na naszą korzyść. Zaktywizowaliśmy pracę w PZPR. Więcej pracujemy w terenie. Kierujemy tam przedstawicieli Komitetu Centralnego, rządu, Wojska Polskiego. Jadą tam z referatami, z wykładami. Kolejnym krokiem była propozycja utworzenia Frontu Porozumienia Narodowego.

Przeciwnik zorientował się, że przegrywa i przeszedł do kontrataku. Podjął próbę dyskredytacji organizacji partyjnych w dużych zakładach pracy. Ale na razie członków partii nie ruszają. Boją się. Przeprowadzają referenda itd. Tym samym wywiera się presję na Partię. Partia jest bardzo słaba. 600-700 tysięcy członków [PZPR] należy do "Solidarności". PZPR zgrzybiała. I to jest zrozumiałe. Jeden kryzys, drugi. Kierownictwo dopuszcza się defraudacji. Wśród ludności ma niski autorytet. Jeżeli przeanalizować nasze stosunki z "Solidarnością", to przez całe półtora roku nie były one pomyślne. Oddziaływaliśmy na nią środkami politycznymi. Wyczerpaliśmy nasze możliwości, teraz potrzebna jest siła.

W toku tych wszystkich wydarzeń na razie pozostało nietknięte Wojsko Polskie. Bardzo dobrze zaprezentowały się grupy oficerów w gminach, w zakładach pracy. 97 proc. działaczy partyjnych w terenie pozytywnie wypowiada się na ich temat.

20 grudnia trzeba będzie zwalniać do rezerwy żołnierzy, którym przedłużono służbę w wojsku o dwa miesiące. Postanowiono ich w tym celu wykorzystać.

Zaczęliśmy włączać do działań MSW i organy bezpieczeństwa. Pozytywną rolę odegrała akcja przeprowadzona w szkole pożarniczej. Mamy jednak nadal wiele trudności. Najważniejsze, to nie zdradzić naszych zamiarów. Staramy się nie wciągać w to osób cywilnych, chociaż zlecamy im poszczególne zadania w ogólnym planie działań. Czasu pozostało mało, ale przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego realizowane są zgodnie z planem. Na razie rozwiązujemy kwestie organizacyjne.

Sprawa najważniejsza to zaaresztowanie 6000 przeciwników. Wszystkich ich zapewne nie uda się złapać. Oni już zaczynają się chować w zakładach pracy. Tego się obawiam. Uderzenie w puste miejsce jest gorsze niż jego brak. Byłoby to dla nas brzemienne w skutki. Jeśli zdecydujemy się na taki krok, zrobimy to w nocy z piątku na sobotę (11/12 grudnia) lub z soboty na niedzielę (12/13 grudnia). Następnie będzie moje wystąpienie w radiu i telewizji. W terenie praktycznie nie ma się na kim oprzeć, nie mamy kontaktów. Staramy się zachować to w tajemnicy. Szczególne znacznie ma dla nas utrzymanie radia i telewizji. Pod Warszawą trzymamy pięć kompanii w celu ich obrony. "Solidarność" może je uszkodzić. Ale mamy co nieco w rezerwie.

Następnie W. Jaruzelski powiedział o podjęciu działań mających na celu wzmocnienie ochrony magazynów żywnościowych, składów materiałów pędnych i smarów, obiektów rządowych i innych urzędów.

Robotnicy w zakładach pracy mogą strajkować. Tam panoszy się "Solidarność". Partia w zakładach sama nic nie będzie w stanie zrobić. Jednak strajki są dla nas najlepszym wariantem.

Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd. Gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to wy (ZSRR) będziecie nam musieli pomóc. Sami nie damy sobie rady z wielomilionowym tłumem. Wszystkie działania będziemy podejmować pod hasłem "Obrona Ojczyzny". I w takiej sytuacji wojsko przejmie wszelkie uprawnienia. Jest to hasło polityczne. Może trzeba będzie powołać krajowy komitet wojskowo-rewolucyjny. Postanowiliśmy, że we wszystkich ministerstwach i urzędach z gminami włącznie będziemy mieć komisarzy wojskowych. Wszystko to już zostało przygotowane, powołani zostali komisarze. W dniu dzisiejszym komisarze rozjechali się do komitetów wojewódzkich [PZPR], a jutro, 10 grudnia, zaczną nawiązywać kontakty z miejscowymi władzami partyjnymi i państwowymi. Hasło "Obrona Ojczyzny" zostało przez nas wybrane po to, by na pierwszy plan nie wysuwać Partii, która nie cieszy się popularnością w narodzie. Myślę, że trzeba utworzyć nową partię, tak jak zrobiono to na przykład na Węgrzech. Obecnie około miliona członków PZPR należy do "Solidarności". To niedobrze. Nowa partia powinna być partią marksistowsko-leninowską. Niech ona będzie mniejsza liczebnie (ok. 1 mln), ale lepsza kadrowo.

Odnosząc się do problemu izolacji ekstremistów z KPN i KSS-KOR, W. Jaruzelski zauważył, że byłoby dobrze, gdyby część "bandziorów" uciekła na Zachód. Szkoda, że nie mamy wspólnych granic z państwami kapitalistycznymi. Niechby uciekło kilka tysięcy, tak jak zezwolił na to Fidel [Castro], wtedy byłoby nam znacznie łatwiej.

W.G. Kulikow : Zapytał W. Jaruzelskiego, czy wojsko wejdzie do poszczególnych regionów.

Jeżeli nie starczy waszych sił, to pewnie trzeba będzie wykorzystać "Tarczę-81". L.I. Breżniew mówił o udzieleniu Wam pomocy. Ale zapewne Wojsko Polskie samo poradzi sobie z tą garstką kontrrewolucjonistów.

W. Jaruzelski : Zauważył, że na przykład Katowice liczą około 4 mln mieszkańców. To taka Finlandia, a wojska - jeśli nie liczyć dywizji obrony przeciwlotniczej - nie ma. Dlatego bez pomocy nie damy rady. A w ogóle to trudno wyobrazić sobie całą sytuację. Jest zima. Zachód wprowadzi sankcje gospodarcze. Potrzebujemy pomocy gospodarczej. Rozumiem, że obecnie nikomu nie jest łatwo. Ale to nie byłoby drogie. Byłoby gorzej, gdyby Polska wyszła z Układu Warszawskiego.

W.G. Kulikow : Ponownie zauważył, że potrzebne są zdecydowane działania, przekonanie o zwycięstwie nad wrogiem klasowym. Bez tego nie wolno podejmować walki.

W. Jaruzelski : Zwrócił uwagę, że pojawił się jeszcze jeden negatywny czynnik: Kościół dołączył do "Solidarności". Zaczęło się to jeszcze za Wyszyńskiego. Glemp wysłał listy do mnie, do Wałęsy i do posłów. Pisze w nich, że wprowadzenie stanu wyjątkowego "grozi tragedią". Listy do Sejmu i Wałęsy oczywiście dotrą na Zachód. Jeśli Kościół ostatecznie dołączy do "Solidarności", to będzie dla nas trudna sytuacja. Będę musiał jeszcze porozmawiać z Glempem. Wysłaliśmy też swojego przedstawiciela do Papieża. Jutro spotkam się ze świeckimi katolikami. To coś nowego w naszych stosunkach z Kościołem. I nie jest to dla nas sytuacja korzystna. Lecz mimo wszystko można powiedzieć, że zaczęliśmy odliczać czas, godzina za godziną. Naród boi się konfrontacji. Przypomina sobie poprzednie sytuacje. W naszej historii co 30 lat wybucha powstanie. Młodzież właśnie na to daje się nabrać. 14 grudnia przypada rocznica wydarzeń na Wybrzeżu. Tak więc mamy szereg niesprzyjających okoliczności. Posiedzenie Sejmu zamierzamy zwołać na 15-16 grudnia. W trakcie pracy Sejmu nie należy prowadzić podobnych akcji.

W.G. Kulikow : Zapytał, jak się zachowają chłopi.

W. Jaruzelski : Odpowiedział, że chłopi nie sprzedają swoich produktów. Pieniądze nie są im potrzebne, ponieważ nie mogą za nie niczego kupić - ani samochodu, ani butów. W sklepach nie ma niczego. Jeśli chodzi o studentów, to dziś lub jutro powinni zakończyć strajki. Targają nimi emocje i mogą bardzo zaszkodzić.

W.G. Kulikow : Czy to znaczy, że godzina wybiła, że podjęto decyzję o zaktywizowaniu działań? Tak zrozumiałem Waszą wypowiedź.

W. Jaruzelski : Na dziś jest to nasza wstępna decyzja. Sytuacja może ulec zmianie. Kontrrewolucja zatacza coraz szersze kręgi. Jakieś działania podejmie Kościół. I wtedy możemy znaleźć się w ciężkiej sytuacji.

W.G. Kulikow : No tak, ale bez zdecydowanych działań nie należy liczyć na rozbicie opozycji.

Sytuacja może być raz lepsza, raz gorsza - tak zawsze było, jest i będzie. Należy odizolować "górę" i potraktować to jako zadanie pierwszoplanowe. Wasze kolejne działania będą wynikiem zaistniałej sytuacji.

W. Jaruzelski : "Solidarność" postanowiła zebrać się w Gdańsku 11-12 grudnia. Przeniesienie posiedzenia Sejmu wprowadziło ich w błąd. Jeżeli w tej sytuacji oni również przeniosą termin swojego zgromadzenia - będzie to nam na rękę. Będzie to bowiem oznaczało, że nie domyślają się, jakie mamy plany. Wczoraj odbyłem spotkanie z [Henrykiem] Jabłońskim. Rozmawialiśmy o dekrecie Rady Państwa dotyczącym wprowadzenia stanu wojennego. Obiecał zebrać niezbędną liczbę głosów. Powstaje pytanie, kiedy zwołać Radę Państwa, żeby nie rozgłaszać tajemnicy. Może zastosować wariant południowoamerykański? Ja jako premier ogłoszę stan wyjątkowy, a nie stan wojenny, pod pretekstem, że chcemy uniknąć konfrontacji, przelewu krwi. Naród lepiej to przyjmie. Nie wykluczamy takiego wariantu.

F. Siwicki : Zaproponował zwołać Radę Państwa, nocą podpisać dekret, a członków Rady zatrzymać do rana.

W.G. Kulikow : Podkreślił, że w takich sprawach najważniejsze - to nie stosować półśrodków. Akcja powinna mieć zdecydowany przebieg, z wykorzystaniem wszystkich sił.

W. Jaruzelski : Zauważył, iż najbardziej obawia się tego, że nie uda się nastraszyć "góry" "Solidarności". Jeżeli ci na "górze" się rozproszą, sprawa poważnie się skomplikuje. Do zaaresztowania 6000 osób wybrano 80 000 osób. Iloma osobami może dysponować "Solidarność", tego przewidzieć się nie da. Lecz "Solidarność" może zdecydować się odbić swoich ludzi.

W.G. Kulikow : Zapytał, co mówili sekretarze komitetów wojewódzkich na wczorajszym posiedzeniu.

W. Jaruzelski : Odpowiedział, że około 40 proc. stwierdziło, iż sprawy mają się nieźle, a 60 proc. mówiło o stanie kryzysu. W terenie jest wiele formalizmu i buty, a pracą partyjną zajmują się młodzi, niedoświadczeni ludzie. Natomiast "Solidarność" działa nadzwyczaj sprawnie. My w ciągu 36 lat istnienia nie osiągnęliśmy tego, do czego oni doszli w ciągu półtora roku. U nich wszystko jest dopracowane, zaplanowane i przygotowywane od dłuższego czasu.

W.G. Kulikow : A zatem jesteście przygotowani do walki?

W. Jaruzelski : Tak, jak już wcześniej powiedziałem, wojskowym łatwiej jest podejmować decyzje. Mamy wiele trudności. Największą jest to, że nie do końca rozszyfrowaliśmy przeciwnika. Jeśli chodzi idzie o "Tarczę-81" - w żadnym wypadku nie wprowadzajcie Niemców!!! To by nam bardzo zaszkodziło. Naszym słabym miejscem jest to, że wiele osób zna nasze zamiary.

W.G. Kulikow : Zauważył, iż Bujak42 mówi, że oni będą wieszać komunistów. Czy to prawda?

W. Jaruzelski : W odpowiedzi na to stwierdził, że on (Bujak) nie jest aż tak głupi, żeby coś takiego mówić. On obwinia Partię i Rząd o cały ten bałagan. Wałęsa niedawno zadzwonił do ministra do spraw związków zawodowych43. Zaczął się przypochlebiać; widocznie wyczuł nasze zamiary. Mamy nagranie tej rozmowy. [Powiedział:] "Gdybyśmy ("Solidarność") poszli drogą, o której pisał Prymas - dogadalibyśmy się i uniknęli konfrontacji". W chwili obecnej należy liczyć na patriotyzm naszego narodu. Trzeba bić wroga. Naród powinien nas zrozumieć.

W.G. Kulikow : Nie można marnować czasu. 20 grudnia przejdą do rezerwy żołnierze. I wtedy będzie jeszcze gorzej.

F. Siwicki : O decyzji rozlokowania grupy głównodowodzącego [W.G. Kulikowa] w Sztabie Generalnym [Wojska Polskiego] - podk. red. Rp.. Taki wariant jest do przyjęcia. Pozwoli lepiej koordynować działania. Trzeba zaktywizować Północną Grupę Wojsk [Sowieckich] w celu zabezpieczenia komunikacji.

W.G. Kulikow : Owszem, ale najpierw należy wykorzystać własne możliwości. Dopiero potem będziemy mogli porozmawiać o "Tarczy-81". Czy składając meldunek Leonidowi Iljiczowi [Breżniewowi], możemy powiedzieć, że podjęliście decyzję o przystąpieniu do realizacji planu?

W. Jaruzelski : Tak, pod warunkiem że udzielicie nam pomocy. - podkr. red. Rp

Kończąc, podziękował za rozmowę. Przekazał pozdrowienia i najlepsze życzenia L.I. Breżniewowi oraz wszystkim członkom Biura Politycznego.

PS. W. Jaruzelski wyglądał na bardzo zatroskanego. Widocznie ma jeszcze wiele nierozwiązanych problemów. Denerwował się. Był niekonsekwentny w rozumowaniu. Wcześniej jakoś tego nie zauważyłem.



Tłumaczenie z rosyjskiego: Edward Szędzielorz.

IPN

10.12.2009r.
IPN

***

Dusza zdrajcy, mentalność mordercy - Janina Rurarz

List otwarty do generała broni Wojciecha Jaruzelskiego został napisany przez mojego męża prof. dr. Zdzisława Rurarza, byłego ambasadora Polski w Japonii, w grudniu 1981 r. w Tokio, po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 r. Szok, jakiego doznał mąż na wieść o tej zbrodni przeciwko narodowi polskiemu, dokonanej przez generała Jaruzelskiego, nie pozwolił mężowi pozostać biernym i milczącym. Stąd list ten do generała, w którym wyraził swoje stanowisko. List zostawiony był w Tokio, przed naszym opuszczeniem Japonii 23 grudnia 1981 roku

Panie Generale,

Z dniem dzisiejszym wymawiam służbę dla PRL i występuję z partii. Przez ponad 36 lat byłem aktywnym działaczem polskiego ruchu komunistycznego. Miałem 15 lat, kiedy wstępowałem w 1945 r. do ZWM, i tylko 16 lat, kiedy wstępowałem do PPR. Pracowałem na różnych szczeblach życia politycznego i zawodowego, nie wyłączając pracy dla wywiadu wojskowego PRL.

Nigdy nie miałem złudzeń, czym jest polski ruch komunistyczny i czym naprawdę jest PRL. Uważałem jednak, że w przypadku Polski nie bardzo mogło być inaczej. Zostawieni na pastwę imperializmu sowieckiego mogliśmy z nim walczyć na śmierć i życie albo próbować jakoś przeżyć, oczekując przysłowiowych lepszych czasów.

Wybrałem tę drugą drogę. Dziś widzę, że był to życiowy błąd. Możliwe, że gdybym wybrał pierwszą drogę, a mogłem, to nie byłoby mnie dziś wśród żyjących, choć co prawda ta druga też groziła mi utratą życia, ale zapewne nie przeżywałbym dziś wstydu i hańby, jakie mi zgotowała właśnie ta druga droga.

Łudziłem się, że komunizm dojrzeje z czasem. Że podlegając ewolucji, jak wszystko w świecie, stanie się on mniej agresywny, a bardziej ludzki. Łudziłem się też, że ZSRR również stanie się z czasem krajem bardziej normalnym, wyzbędzie się imperialistycznych zapędów i wejdzie na drogę prawdziwie demokratycznych przemian.

Prawda, że przykłady Węgier i Czechosłowacji bynajmniej takiego obrotu sprawy nie zapowiadały, ale próbowałem to sobie tłumaczyć szczególnymi okolicznościami.

W przypadku Polski, zwłaszcza po sierpniu 1980 r., uważałem za możliwe niepowtórzenie się dramatu obu wspomnianych krajów. A jednak dramat polski rozegrał się nawet według gorszego niż tamte scenariusza. Tam przynajmniej zryw wolnościowy tłumiono przy użyciu obcych sił. W Polsce haniebnie użyto własnych.

Panie Generale, wydając rozkaz użycia Wojska Polskiego przeciwko polskiemu narodowi, zapewnił Pan sobie miejsce w naszej krwawej historii jako oprawca tegoż narodu. Gorzej nawet, bo nie tylko jako oprawca, ale także jako cynik i kłamca, a nawet komediant, który śmie szargać słowa naszego hymnu narodowego przy ogłaszaniu stanu wojennego!

Wystąpił Pan, Generale, nie w imieniu obrony interesów naszego narodu, ale w imieniu obrony interesów imperializmu sowieckiego. Jako żołnierz polski podniósł Pan rękę, Generale, nie na obcych agresorów, przed którymi Pańskim świętym obowiązkiem jest bronić Ojczyzny, ale na swój własny naród! Okrył Pan hańbą siebie i mundur żołnierza polskiego!

Niech się Pan, Generale, porówna teraz ze szlachetną postacią generała Sowińskiego, który mimo wieku i kalectwa zginął bohatersko z karabinem w ręku na ostatnim szańcu obrony naszej niepodległości...

Czyżby Pan, Generale, był tak naiwny, że nie zdaje sobie sprawy z faktu, komu Pan służy?

Czy też jest Pan, Generale, zwykłym tchórzem, któremu łatwiej mordować bezbronnych górników, niż walczyć przeciw obcej agresji?

Znałem nieco Pana, Generale, i miałem Pana za prawego i odważnego człowieka. Powtarzałem to wszędzie, gdzie mogłem. Nawet jeszcze po ogłoszeniu przez Pana stanu wojennego chciałem wierzyć, że szuka Pan pretekstu do postawienia naszych wojsk w stan gotowości bojowej i takiego ich przegrupowania, aby możliwie najskuteczniej opierać się obcej interwencji. Co prawda logika i znajomość naszych realiów podpowiadały mi co innego, ale naprawdę nie posądzałem Pana, Generale, o duszę zdrajcy i mentalność mordercy...

Nawet już po ogłoszeniu stanu wojennego szczerze chciałem wracać do kraju, bo do ostatka Panu wierzyłem i gotów mu byłem pomóc. Ale odkrył Pan, Generale, swoje prawdziwe oblicze, oblicze zdrajcy i oprawcy naszego narodu bardzo szybko. Dlaczego jednak posunął się Pan, Generale, do zdrady i zbrodni? Czyżby był Pan tak prymitywny, iż wierzy w "socjalizm naukowy" i "przodującą rolę ZSRR w świecie", że jest Pan gotów dla nich nurzać własny naród we krwi? Czy też jest Pan, Generale, nędznym kalkulatorem, który wybrał niby mniejsze straty, żeby uniknąć większych?

Otóż te niby mniejsze straty przerodzą się w większe wcześniej czy później, a ponadto naród wybaczyłby Panu nawet miliony ofiar w obronie jego suwerenności i godności, a nie wybaczy Panu n i g d y nawet kropli niewinnej krwi własnej!

Nie jest Panu chyba obojętne, Generale, jak zapisze się Pan w naszej historii? Czy zajmie Pan miejsce w panteonie bohaterów czy zdrajców narodu?

Nie jest też Panu, Generale, chyba obojętna forma śmierci. Śmierć żołnierska w obronie ojczyzny była zawsze dla Polaka honorem najwyższym. Pan, Generale, zaszczytu tego już nie dostąpi. Może kiedyś dosięgnie Pana karząca ręka sprawiedliwości i nie umrze Pan bohaterską śmiercią na polu chwały, ale zawiśnie Pan na szubienicy jak zwykły łotr!

Panie Generale, wypowiedział Pan wojnę naszemu narodowi. Jako Polak odpowiadam wojną na Pańską wojnę! Prawdziwy Polak ceni nade wszystko Honor i Wolność. Chce go Pan, Generale, pozbawić i jednego, i drugiego. N i g d y się to Panu nie uda!

Od dziś Pan, Generale, ma we mnie wroga na śmierć i życie. Niech Pan będzie pewny, że nie cofnę się przed nikim i niczym w walce z Panem, zdrajcami Pańskiego pokroju i Pańskimi kremlowskimi mocodawcami. Całe swoje doświadczenie, wiedzę, zdrowie i życie poświęcam odtąd bezpardonowej walce z imperializmem sowieckim i jego agenturą w Polsce i w całym świecie.

Jest Pan, Generale, obrońcą złej i ginącej sprawy. Gdyby Pan miał doprawdy żołnierski honor, to uklęknąłby przed płytą Grobu Nieznanego Żołnierza i strzelił sobie w łeb! Może wtedy naród wybaczyłby Panu dokonane zbrodnie...

Polacy, Panie Generale, zawsze walczyli o wolność "waszą i naszą". Pańskie rozkazy pchnęły żołnierza polskiego nawet do walki z naszą wolnością, która wreszcie zaczęła majaczyć na horyzoncie, i tym samym pchnęły go do walki przeciw wolności innych.

Naród polski to jednakże nie zgraja zdrajców ogłupiających chwilowo zdezorientowanego żołnierza polskiego. Naród polski to przede wszystkim bohaterscy robotnicy, patriotyczni chłopi i głęboko postępowa inteligencja, a nade wszystko wspaniała młodzież polska! To ten naród, na który podniósł Pan rękę, Generale, nie ugnie się przed brutalną przemocą!

Prawdziwi Polacy wysoko poniosą sztandar Walki i Honoru! To oni krwią oczyszczą skalany hańbą mundur żołnierza polskiego!

- Śmierć zdrajcom Polski!

- Śmierć imperializmowi sowieckiemu!

- Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy!

_______________________________________________________________________

prof. dr hab. Zdzisław Maciej Rurarz, b. ambasador PRL w Japonii

Zdzisław Rurarz (1930 - 2007). W grudniu 1981 roku był ambasadorem PRL w Japonii. Po ogłoszeniu stanu wojennego poprosił o azyl polityczny w Stanach Zjednoczonych, gdzie zamieszkał. Władze PRL skazały go na karę śmierci, pozbawiły obywatelstwa i majątku. Wydał książkę "Byłem doradcą Gierka"

10.12.2009r.
Polish News

***

Kariera towarzysza generała

Z reżyserem i producentem filmowym Robertem Kaczmarkiem, współtwórcą - wraz z Grzegorzem Braunem - filmu "Towarzysz Generał", który w sobotę, 12 grudnia, pokaże TVP Historia, rozmawia Adam Kruczek

Film "Towarzysz Generał" to już nie tylko errata do biografii Wojciecha Jaruzelskiego, ale - ze względu na wagę tej postaci - istotna errata do powojennej historii Polski?
- Cóż, przez ostatnie 20 lat intensywnie pracowano nad nowym wizerunkiem Wojciecha Jaruzelskiego, a fakt, że w sondażach ok. 50 proc. ankietowanych pozytywnie ocenia tę postać, wystawia nie najlepsze świadectwo nam, Polakom. Niestety, zatupano, przemilczano prawdziwy obraz tego człowieka. Gdy w kolejne rocznice 13 grudnia odbywały się pod jego domem manifestacje, budowano wokół tego atmosferę nagonki, wmawiano, że właściwie największą ofiarą przemian jest ten "biedny" Jaruzelski, który siedzi w swojej "chałupce" i przeżywa gorycz ludzkiej niewdzięczności, a przecież rzekomo uchronił Polaków przed sowieckimi czołgami.

Prawda jest zupełnie inna.
- Nawet tę "chałupkę", w której mieszka, Jaruzelski zdobył w sposób wątpliwy, ale nie ma poczucia elementarnej przyzwoitości, by zwrócić willę prawowitym spadkobiercom. Prawdziwe problemy mają natomiast ludzie dociekający prawdy o Jaruzelskim, jak choćby jego biograf płk Lech Kowalski, autor książki "Generał ze skazą", osoba, bez której by nasz film nie powstał. Za swoje badania zapłacił wysoką cenę. Mieszka w bloku na osiedlu wojskowym i po wydaniu książki spotkał się ze zorganizowanym ostracyzmem, pluto mu pod nogi, nie obsługiwano w sklepiku osiedlowym itp. To pokazuje, że Jaruzelski nie jest tylko postacią historyczną, dziadkiem kurczowo trzymającym się swojej wersji historii, ale do dziś dysponuje poważnym zapleczem w aparacie wojskowym i lewicowych kręgach politycznych.

W jaki sposób wprowadzenie stanu wojennego zaważyło na karierze Jaruzelskiego?
- Jak zauważa prof. Andrzej Paczkowski, w sierpniu 1980 r. Jaruzelski był tylko jedną z około 15 istotnych postaci w ówczesnym aparacie władzy, a po 13 grudnia 1981 r. stał się jednowładcą. To był kolejny z jego koniunkturalnych wyborów w drodze na szczyty władzy. Myślę, że doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli nie wprowadzi stanu wojennego w Polsce, to zrobi to za niego ktoś inny. Chętnych do tego w otoczeniu Jaruzelskiego nie brakowało. Wymagał tego zarówno interes sowiecki, jak i własne interesy rządzących w Polsce komunistów.

Choć scenariusz wejścia Sowietów w świetle ujawnionych dokumentów okazał się bajką, apologeci Jaruzelskiego i on sam ciągle się tym argumentem bronią.
- Sowietom taka "bratnia pomoc" była zupełnie nie na rękę. Prowadzili działania militarne w Afganistanie, a wejście z zewnątrz do Polski mogło spowodować nieobliczalne skutki. Nie byłoby już wtedy rozmów z żołnierzami przy koksownikach... "Solidarność" musiał spacyfikować ktoś z wewnątrz kraju. Jaruzelski chętnie na to przystał. Próbował ubezpieczać się uzyskaniem od sowieckich generałów gwarancji wsparcia militarnego w razie niepowodzenia, ale mu odmówiono.

Film odsłania to, co Jaruzelski skrzętnie pomija lub marginalizuje, np. zwalczanie antykomunistycznego podziemia, związki z Informacją Wojskową, aktywny udział w czystce antysemickiej w ludowym Wojsku Polskim czy w inwazji na Czechosłowację. Czy udało się Panom dotrzeć do nowych, dotąd nieznanych materiałów?
- Nie, w filmie o Jaruzelskim nie ma informacji, które nie byłyby dotychczas znane, przynajmniej historykom. Zbieramy i porządkujemy kluczowe fakty i wątki z jego biografii politycznej, które dopiero zestawione i połączone w prostej chronologii pokazują drogę i karierę tego człowieka. A także jego miejsce dzisiaj.

Film nie zamyka się w konwencji historycznego dokumentu?
- To nie jest film historyczny, ale całkowicie współczesny. Jeden z historyków pojawiających się w filmie "Towarzysz Generał" mówi, że Jaruzelski nieoficjalnie "zaklepywał" kandydaturę szefa sztabu generalnego Wojska Polskiego jeszcze na początku XXI wieku. Ta historia toczy się na naszych oczach. Myślę, że w 1989 r. ci, którzy usiedli do Okrągłego Stołu ze strony "solidarnościowej", dostali - używając porównania ze strukturami ekonomicznymi - miejsca w zarządzie spółki, natomiast rada nadzorcza pozostała niezmienna, a jej przewodniczącym był Wojciech Jaruzelski. Dla zrozumienia jego pozycji trzeba zdać sobie sprawę z tego, jak wielką rolę odgrywały służby przed 1989 r. i odgrywają dzisiaj, a z drugiej strony, do jakiego stopnia Jaruzelski osobiście kształtował całą ówczesną generalicję, poszczególne jej "zaciągi". Ci ludzie przecież nie wyparowali, a on jest dla nich absolutnym autorytetem, guru i gwarantem kariery. Obrona Jaruzelskiego przed sądem i w mediach to nie jest tylko obrona jego miejsca w historii, ale całej tej formacji i jej dzisiejszych wpływów.

Przez cały okres PRL Jaruzelski nieustannie wspinał się po stopniach hierarchii wojskowo-partyjnej. Każdy tzw. przełom jeszcze bardziej umacniał jego pozycję. Czym Pan to tłumaczy?
- Tajemnica tych awansów tkwi w jego relacjach z Moskwą. Kto w partii i wojsku miał "przełożenie na Moskwę", jak się wtedy mówiło, tym był mocniejszy. Stąd brały się zabiegi Jaruzelskiego, aby w Polsce jak najczęściej gościć sowieckich generałów, bo to oni tak naprawdę gwarantowali mu, jak to się dziś mówi - ścieżkę kariery.
Trzeba pamiętać, że to nie jest tak, że w PRL jakiekolwiek ciało administracyjne czy polityczne samo decydowało o obsadzie kluczowych stanowisk. Nawet sekretarze wojewódzcy musieli być akceptowani w Moskwie. Rezydentura GRU naprawdę tu istniała i działała. A jeśli chodzi o "przełomy", to przychylam się do tezy śp. prof. Pawła Wieczorkiewicza, który uważał, że wszystkie "wielkie" daty w historii PRL były tak naprawdę wydarzeniami prowokowanymi w celu zmiany ekipy władzy. Zawsze była to walka wewnątrz partii czy służb z wykorzystaniem nieświadomych istoty rzeczy ludzi z zewnątrz.

Jaruzelskiemu chyba bardzo zależało na tych awansach.
- W filmie dr Sławomir Cenckiewicz wskazuje, że aby zrozumieć tę postać, trzeba pamiętać, iż przez całe dorosłe życie Jaruzelski nie wyobrażał sobie sytuacji, w której z powodów zasadniczych mógłby postawić się poza grupą aktualnie sprawującą władzę. Jego wybory określa postawa karierowicza. Zawsze się dostosowuje, robi to, czego od niego żądają przełożeni na Kremlu.

Dzisiaj Jaruzelski swoje decyzje próbuje tłumaczyć wyborem "mniejszego zła".
- Tak, to takie sugerowanie, że gdyby nie ja, to przyszedłby ktoś jeszcze gorszy. Ale przecież za tymi wyborami szły konkretne, wymierne, osobiste profity i obiektywne szkody dla Polski. Przy swoim poziomie inteligencji Jaruzelski musiał mieć tego świadomość, zarówno we wczesnych latach 50., jak i później, choćby w latach 70., kiedy, jak komentuje to w filmie płk Lech Kowalski, znaczna część tzw. gierkowskich pożyczek szła za jego przyczyną na infrastrukturę tworzoną w celu ewentualnej przyszłej agresji sowieckiej na Europę Zachodnią. Musiał wiedzieć, że są to działania szkodliwe, a w perspektywie inwazji wręcz katastrofalne dla Polski.

Jedną z wciąż niewyjaśnionych spraw są związki Jaruzelskiego z Informacją Wojskową. Czy wiemy coś więcej o aktywności agenta "Wolskiego"?
- Archiwa zostały wyczyszczone, więc mamy o tym wiedzę poszlakową. To, co można powiedzieć bez narażania się na procesy, to tyle, że istnieją dokumenty świadczące o tym, że został zarejestrowany w sieci agenturalnej Informacji Wojskowej. Każdy inteligentny odbiorca tej informacji powinien domyślić się, o co chodzi.

Tylko tyle?
- Moim zdaniem, w naszych dyskusjach o PRL przecenia się rolę agentury. Sądzę, że nie jest to klucz do zrozumienia i osądu tamtych ludzi i czasów. Przez ostatnie 20 lat udało się zepchnąć zainteresowanie opinii publicznej na ujawnianie tajnych współpracowników. Nie lekceważę tej sprawy, ale kwestia kapusiów w hierarchii ważności jest jednak drugorzędna. Tymczasem posłużyła do osłabienia, a nawet eliminacji z pola widzenia opinii publicznej rzeczy podstawowej - odpowiedzialności ludzi, dla których ten cały agenturalny dół pracował, czyli komunistycznych władz politycznych. To nie było tak, że np. sekretarz wydziału KC PZPR nie znał realiów PRL. Przecież to dla niego i takich jak on te służby i cała agentura zbierały informacje. Czy dzisiaj formułuje się zarzuty pod adresem np. członków Biura Politycznego KC PZPR albo sekretarzy wojewódzkich partii? Oni się świetnie mają właśnie dzięki temu, że zupełnie nie sięga się do sedna tej niegodziwości, którym było skomunizowanie społeczeństwa. To dlatego Urban i cała reszta może mieć dziś tak wspaniałe samopoczucie i żyć z rodzinami w dobrobycie. Oczywiście uważam, że ludzie powinni wiedzieć, kim był "Bolek", "Święty" czy inni, którzy donosili na kolegów, ale nie może to przesłonić "góry", dla której to robili. Lustracja bez dekomunizacji w ograniczonym stopniu oczyszcza Polskę z narośli PRL. Przypomnijmy pośmiertny sukces Gierka, którego mało kto już kojarzy z represyjnym systemem, na którego czele stał. Jakże fascynujący film można by nakręcić o Gierku.

Społeczne zapotrzebowanie na ambitną historyczno-dokumentalną twórczość filmową, jaką Pan uprawia, jest ogromne. A jednak tego rodzaju filmów powstaje jak na lekarstwo, na dodatek są emitowane o dziwnych porach. Czy trudno jest realizować tego rodzaju produkcję filmową?
- Zawsze były jakieś kłopoty, choć o zróżnicowanym natężeniu. Film o Jaruzelskim został zamówiony wtedy, gdy dyrektorem TVP Historia był Artur Dmochowski. Telewizja Polska to taka Polska w pigułce, gdzie krzyżują się wszelkiego rodzaju interesy. Dlatego dużo zależy od tego, czy we właściwym momencie spotka się tam urzędnika, którego w produkcji filmowej interesują wartości takie jak prawda czy Ojczyzna. Na szczęście zdarzają się i tacy. Przy okazji chciałbym polecić na TVP Historia trzy odcinki cyklu dokumentalnego "Historia III RP". W niedługim czasie powinno się tam znaleźć kolejnych osiem odcinków. Nie trzeba się logować, wystarczy wejść na stronę TVP Historia i poszukać działu "Cykle dokumentalne".

Film o Jaruzelskim ma bardzo zdecydowaną, demaskatorską wymowę. Czy nie próbowano wpłynąć na Pana w celu jej złagodzenia?
- Dużo by o tym mówić, ale może lepiej nie... Powiem tylko, że sugerowano, abym zmienił tytuł z "Towarzysz Generał" na "Generał".

Wraz z Grzegorzem Braunem wyreżyserował Pan już filmy m.in. o dwóch prezydentach - Wałęsie i Jaruzelskim. Gdyby tak dorzucić do tego dorobku filmy o Bierucie i Kwaśniewskim, to - przynajmniej jeśli chodzi o prezydentów - można byłoby zamknąć pewną epokę...
- (śmiech) Jeśli TVP przetrwa, to kto wie...

Dziękuję za rozmowę.

Robert Kaczmarek - reżyser, scenarzysta i producent filmowy. Absolwent Instytutu Socjologii Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego i Wydziału Reżyserii PWSFTviT w Łodzi. Od 1990 r. wyprodukował kilkadziesiąt filmów dokumentalnych, z których większość reżyserował. Autor i współautor takich filmów, jak m.in.: "Towarzysz Generał" (2009), "TW Bolek" (2008), "Defilada zwycięzców" (2007), "Pielgrzymki do Ojczyzny Jana Pawła II" oraz kilkunastu filmów z cyklu "Errata do biografii", którego był producentem.

09.12.2009r.
Nasz Dziennik

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS