O RUCHU RODAKÓW
PRZYSTAP DO RUCHU RODAKÓW
RODAKpress - head
HOME - button

Benedykt XVI - głos proroka w cywilizacji mitów - O. prof. Ryszard Hajduk CSsR

 

 

 

 

 

 


Benedykt XVI - głos proroka w cywilizacji mitów

Socjolog amerykański Peter L. Berger nazywa czasy, w których żyjemy, epoką łatwowierności. Wielu ludzi odwraca się od chrześcijaństwa jako ciemnogrodu, by uznać za słuszne wszelkiego rodzaju nonsensy i zabobony. Wychowanie i kształcenie mają bardzo ograniczony wpływ na ludzką skłonność do wierzenia w gusła i wróżby. Okazuje się nawet, że im wyższe ktoś posiada wykształcenie, tym bardziej jest skłonny wierzyć w najbardziej oczywiste niedorzeczności.

W takim pseudointelektualnym klimacie charakteryzującym się brakiem krytycyzmu i naiwnością szeroko kolportowane są współczesne mity, które - po wyrugowaniu prawdy chrześcijańskiej z życia publicznego oraz ze sfery prywatnych przekonań - mają pomóc ludziom znaleźć orientację w świecie i nadać sens ich własnej egzystencji. Pojawia się wtedy wiara we wszechmoc postępu technicznego, nieograniczoną wolność ludzką, nieomylność demokracji czy możliwość zbudowania raju na ziemi. Mity te powielane są w wystąpieniach parlamentarnych i na wiecach wyborczych, w manifestach ideowych i deklaracjach rządowych, w wywodach filozoficznych i w programach telewizyjnych. Na straży ich wiernego przekazu i nienaruszalności stoją rady, komisje, organizacje, kampanie, komitety obrony i biura rzeczników. Wszystko po to, by utrzymać porządek oparty na "postępowej mitologii".
Z tej to przyczyny głos Kościoła, który najdobitniej wybrzmiewa w nauczaniu Papieża Benedykta XVI, natrafia na opór opowiadaczy mitów oraz zafascynowanych nimi instytucji społecznych, a także serc ludzkich nieskorych do wierzenia w Jezusa i Jego Ewangelię. Papież głoszący Chrystusową prawdę jest prorokiem, który obnaża słabość naiwnych, ale za to wygodnych poglądów, przez co naraża się na drwiny, pogardę i odrzucenie ze strony wyznawców współczesnej mitologii. Niezależnie jednak od reakcji autorów współczesnych mitów i ich epigonów, wytrwale głosi prawdę objawioną ludziom przez Boga. To nie tzw. opinia publiczna, sondaże czy sztucznie wykreowane autorytety decydują o tym, co jest prawdą, a co nie. Prawda bowiem nie ma nic do czynienia z liczbą tych, którzy są o niej przekonani (P. Claudel).

Nowoczesność jako synonim dobra
W dzisiejszych czasach to, co nowe, próbuje się powszechnie przedstawiać jako lepsze [1]. Wielu ludzi bezkrytycznie wierzy w zbawczą potęgę nowoczesności. Według nowoczesnej "ewangelii społecznej", zbawienie ma ogarnąć ludzi, którzy kupują najnowsze produkty, o czym masowo przekonują dzisiejsze reklamy. Unowocześnieniu podlegają także poglądy na wartość życia i ludzką moralność. Jako dobre lansowane są te, które odchodzą od konserwatywnej linii Kościoła, a więc przyzwolenie na stosowanie środków antykoncepcyjnych, przedmałżeńskie pożycie płciowe, aborcję, eutanazję czy eksperymenty prowadzące do uśmiercania ludzkich zarodków. Bardziej nowoczesne, a więc lepsze, są rozwody aniżeli wierność małżeńska, koabitacje aniżeli zawarcie małżeństwa sakramentalnego, wychowywanie dzieci przez jednego z rodziców aniżeli w pełnej rodzinie.
Doświadczenie pokazuje jednak, że uznawanie tego, co postępowe, za synonim dobra, jest jednym ze współczesnych mitów. Ludzie, którzy oddają cześć efektom postępu technicznego, żyją dla ich posiadania oraz mierzą swą osobową wartość jakością zakupionych towarów, tworzą sobie fałszywego boga, stając się niewolnikami konsumpcji i podporządkowując swój byt mentalności materialistycznej. Ta idolatria wywraca cały zdrowy porządek społeczny, pozbawiając ludzi prawdziwej wolności i sprowadzając ich do parametrów siły nabywczej oraz roli konsumentów [2]. Ponadto wraz z postępem przemysłowo-technicznym wzrasta zagrożenie dla środowiska naturalnego, a więc i dla życia ludzkiego, a także tworzy się nierówność pomiędzy ludźmi, spośród których jednym jest dane korzystać z dobrodziejstw postępu, a innym nie [3]. Tak zwane nowoczesne rozwiązania dotyczące wychowania dzieci poza środowiskiem rodzinnym są przyczyną prawie każdego zachowania społeczno-patologicznego: od złych wyników w szkole i przedwczesnego zakończenia nauki szkolnej począwszy, poprzez używanie narkotyków i przestępstwa kryminalne, aż po otyłość i problemy psychologiczne.
W tej sytuacji warto więc wsłuchać się w nauczanie Papieża, który wskazuje na dwuznaczność postępu. Wprawdzie to, co nowoczesne, stwarza możliwości dobra, ale też prowokuje zło. I to w nieznanych wcześniej rozmiarach. Nowoczesność nie jest jeszcze sama w sobie czymś aksjologicznie pozytywnym. "Wszyscy staliśmy się świadkami, jak postęp w niewłaściwych rękach może stać się, i stał się faktycznie, straszliwym postępem na drodze zła. Jeśli wraz z postępem technicznym nie dokonuje się postęp w formacji etycznej człowieka, we wzrastaniu człowieka wewnętrznego (por. Rz 7, 22; 2 Kor 4, 16), wówczas nie jest on postępem, ale zagrożeniem dla człowieka i dla świata" ("Spe salvi", nr 22).
Dowodem na to, że postęp nie przynosi ludziom samych korzyści, jest obecny kryzys ekonomiczny. Co więcej, okazało się, że w nowoczesnym świecie powracają problemy, z którymi ludzie zmagali się w okresie międzywojennym. Współczesny postęp w dziedzinie techniki i ekonomii wcale nie uszczęśliwił (wszystkich) ludzi. Pojawia się bowiem nierówność "między grupami społecznymi w tym samym kraju i pośród ludności różnych krajów, czyli masowy wzrost ubóstwa w sensie relatywnym" ("Caritas in veritate", nr 32).
Wiara w postęp nie zbawi człowieka. Nowoczesność jako synonim dobra to mit wymyślony przez ludzi. Jeśli zabraknie wiary w Boga, rozwój podporządkowany tylko ludzkim zamysłom nie będzie służył człowiekowi, ale stanie się wręcz dla niego zagrożeniem. Prawdziwy rozwój domaga się Boga, rozpoznania w człowieku obrazu Bożego i transcendentnej wizji zdrowej, pełnej rodziny. Wówczas postęp nie zostanie sprowadzony jedynie do aspektów technicznych życia człowieka, ale stanie się sposobem realizacji powołania pochodzącego od Boga, który sam wyznacza mu jego ostateczny sens (por. "Caritas in veritate", nr 16).

Wolność wyzwolona od prawdy
W dzisiejszej sytuacji, gdy człowiekowi przyznaje się coraz większą autonomię w działaniu, coraz bardziej pociągający staje się imperatyw praw człowieka [4]. Skutkiem tego są różne "karty praw", które mają chronić wolność osób należących do poszczególnych grup społecznych. Nieraz powstaje z tego powodu spore zamieszanie, jako że prawa jednej grupy ograniczają wolność innej, np. prawa ucznia ograniczają prawa nauczycieli, a prawa dziecka - prawa rodziców. W świecie, w którym człowiek staje się miarą wszystkich rzeczy, pojawia się tak wielkie zamieszanie w świecie praw człowieka i wartości, że jedynym sposobem wyjścia jest uznać za największe wartości wolność, relatywizm i tolerancję rozumianą jako akceptacja dla wszelkiego rodzaju postaw, zachowań i przekonań. Za takimi wartościami kryją się jeszcze inne, dyktowane przez interes ekonomiczny, czyli skuteczność, konkurencja, zysk i konsumpcja.
Wolność ujmowana w sposób skrajny jako niezależna od jakichkolwiek przykazań i zasad etycznych, jako wolność od wszystkiego i do wszystkiego, jest niebezpieczna, gdyż łatwo może obrócić się przeciwko człowiekowi. Konsekwencją absolutyzacji wolności i odrzucenia norm moralnych jest życie w stanie nieustannego zagrożenia wynikającego z nieprzewidywalności zamiarów i zachowań innych ludzi. Ludzka egzystencja staje się piekłem, gdy człowiek żyje w ciągłej niepewności, czy aby inni ludzie w imię swej wolności nie staną się dla niego niebezpieczni, zamieniając się w bestie. Taką możliwość stwarzają np. przepisy oderwane od prawdy o ludzkiej godności, które zezwalają na zabijanie ludzi starszych i chorych w imię rzekomego prawa do eutanazji. Wówczas to zabicie drugiego człowieka przybiera postać dobra, a człowiek w swej wolności staje się tak "nieograniczony", że może decydować, kto ma prawo żyć, a kto nie. Trudno wówczas nie czuć się zagrożonym, gdy zapadnięcie na taką czy inną chorobę może oznaczać wyrok śmierci.
W tym kontekście nie może dziwić, że Benedykt XVI przestrzega świat przed jednostronnym traktowaniem pojęcia wolności. Mitem jest bowiem przekonanie, że wolność zawężona do praw wolności osobistej i tym samym oderwana od prawdy da ludziom poczucie spełnienia i szczęścia. Wolność sprowadzona do możliwości zaspokajania potrzeb nie jest już wolnością ludzką, lecz zostaje osadzona w tym, co zwierzęce. Jeśli wolność nie ma być dla ludzi przyczyną nieszczęścia, musi być zorientowana na prawdę, czyli na to, czym rzeczywiście jest człowiek jako istota żyjąca z innymi i ze względu na innych. Wolność ludzka musi więc liczyć się z innymi i realizować się poprzez dobro świadczone innym. Taka wolność nie może być sprowadzona do zewnętrznej swobody niezwiązanej z żadnymi normami etycznymi opartymi na obiektywnej prawdzie. Prawdziwa wolność respektuje prawo moralne, które nigdy nie jest dla niej przeciwnikiem, ale jej warunkiem, elementem konstytutywnym. Wyzwolenie nie polega wówczas na stopniowym znoszeniu praw i norm, ale na poznawaniu prawdy oraz odkrywaniu znaczenia norm moralnych, gdyż tylko przy ich poszanowaniu działanie ludzkie nie jest skutkiem jakiegoś ślepego popędu wewnętrznego czy nacisku z zewnątrz. Osoba ludzka we właściwy sposób realizuje swoją wolność, gdy oświetlona prawdą zmierza ku rzeczywistemu dobru, rozpoznanemu przez prawe sumienie. Wolność bez prawa jest anarchią i dlatego zaprzepaszczeniem wolności [5].
Kościół, który niesie ludziom światło Chrystusowej prawdy, wyzwala człowieka od wątpliwości i obaw o sens, wartość i skutek swoich działań. Tylko prawda wyzwala. Jeśli zabraknie prawdy o człowieku, nie może on być wolny [6]. Proklamacja sprawdzonych przez wieki zasad ludzkiego życia (np. Dekalog, Przykazanie miłości i inne zasady moralne) służy ludziom, którzy poszukują orientacji w świecie i chcą się w nim czuć bezpieczni. Człowiekowi sparaliżowanemu i zalęknionemu z powodu niejasności co do obowiązywalności określonych norm służy pomocą Kościół, głosząc Chrystusową prawdę, która jako prawo wolności daje pewność osiągnięcia upragnionego celu - pełni człowieczeństwa, ziemskiego szczęścia i wiecznego zbawienia.

Nieomylność demokratycznej większości
Podobnie jak na Zachodzie Europy, tak i w środkach masowego przekazu w Polsce coraz częściej podnoszą się głosy zarzucające Kościołowi dokonywanie zamachu na demokrację, gdyż jakoby próbuje ingerować we wszystkie sfery życia publicznego. Sam Kościół w środkach społecznego przekazu prezentowany jest jako instytucja o strukturach totalitarnych, które należy demokratyzować. Krytycy Kościoła żądają od niego większej elastyczności w formułowaniu prawd dogmatycznych, zasad moralnych i rozstrzygnięć prawnych. Sugerowanym przez nich rozwiązaniem jest przyjęcie demokratycznej zasady większości, która decydowałaby o kształcie nauki chrześcijańskiej i sposobie życia Kościoła [7].
Takie same tendencje można dostrzec w postawie krajów zachodnich wobec problemów państw afrykańskich i arabskich, w których próbuje się nierzadko przy pomocy sił militarnych (co już samo jest zaprzeczeniem demokracji!) zaprowadzić ustrój demokratyczny, zdolny uczynić z nich oazy pokoju i dobrobytu. Tymczasem doświadczenie pokazuje, że demokracja nie jest ustrojem doskonałym, a demokratyczna większość nie posiada daru nieomylności w określaniu tego, co zagwarantuje obywatelom pokój i pomyślność. Władza wybrana w wolnych wyborach może szybko przekształcić się w narzędzie totalitarnego ucisku, a nawet ludobójstwa, o czym przekonują np. dojście Hitlera do władzy albo krwawe porachunki międzyplemienne w Rwandzie [8].
Demokracja sama z siebie jeszcze nie "tworzy" prawdy ani jej nie odkrywa. W demokracji decyduje większość, która także może decydować na ślepo i w sposób niesprawiedliwy [9]. Jeśli większość ma zawsze rację, wówczas to, co słuszne, ostatecznie zostanie zdeptane, a liczyć się będzie tylko siła mocniejszego, czyli większości. Może się zdarzyć, że większość będzie uciskać ustanowionym przez siebie prawem np. jakąś religijną mniejszość. Decyzje większości mogą być błędne do tego stopnia, że zakwestionują podstawowe dobra, tak że godność ludzka i prawa człowieka przestaną być czymś niepodważalnym. Historia pokazuje, że wtedy, gdy prawa człowieka są zależne od politycznych decyzji, pojawia się widmo nazizmu i jego nauki o rasach. Zasada większości nie daje więc odpowiedzi na pytanie o prawdę i wynikające z jej przyjęcia konsekwencje natury etycznej i prawnej.
Większość społeczeństwa w wielu wypadkach może nie zdawać sobie sprawy, o czym decyduje. Gdy zostanie poddana manipulacji, może zdarzyć się i tak, że ludziom zostanie odebrana wolność w imię wolności. A o manipulowanie ludzkimi wyborami w dzisiejszych czasach nie jest trudno. Ktoś, kto dysponuje kapitałem, może poprzez reklamę swobodnie sterować opinią publiczną. Obecny Papież mówi w tym kontekście o "nowej oligarchii" tych, którzy decydują, co jest nowoczesne, postępowe, co powinien myśleć dzisiaj światły człowiek [10]. Równocześnie dokonują oni publicznych egzekucji na ludziach, którzy ośmielają się mieć odmienne od nich zdanie w sprawach istotnych dla życia społecznego. Ponadto trudno dzisiaj uwierzyć, że wszyscy wybrani do sprawowania władzy reprezentanci społeczeństwa znaleźli się w gremiach decyzyjnych dzięki uczciwej konkurencji, a ich celem jest dobro wspólne. Wystarczy tylko przypomnieć sobie wydobyte na światło dzienne afery, które pokazują, jak powiązania wszelkiego rodzaju interesów odgrywają większą rolę w życiu społecznym niż np. parlament jako demokratycznie uformowana reprezentacja narodu.
W konfrontacji z tak zagmatwaną i ponurą rzeczywistością tylko ludzie bardzo naiwni mogą jeszcze wierzyć w mit głoszący doskonałość ustroju demokratycznego i nieomylność większości. Świadomość, że demokracja nie jest ustrojem gwarantującym dobrobyt i poszanowanie wolności wszystkich obywateli, staje się coraz bardziej powszechna. Do jej kształtowania przyczynia się głos Benedykta XVI, który przekonuje o wartości wiary w Chrystusa i wykazuje, że większość podejmująca decyzje nie może być ostateczną zasadą określającą, co jest dobrem moralnym, a co złem. Istnieją bowiem wartości, których żadna większość nie może "znieść" (np. godność człowieka w każdej fazie jego życia), a "rozum moralny" jest ponad jakąkolwiek większością [11].

Obietnica raju na ziemi
Z mitem o możliwości zbudowania raju na ziemi Polacy mają do czynienia od wielu lat. Obiecywała to najpierw ideologia komunistyczna, która zamiast krainy marzeń stworzyła państwo totalitarne usiłujące opanować ludzki umysł i skrępować wolność człowieka. Po upadku komunizmu pojawiła się nadzieja na zbudowanie lepszego świata na wzór zachodni. Przystąpienie do Unii Europejskiej miało zaowocować szybkim podniesieniem standardu życia i rozwiązaniem palących problemów społeczno-ekonomicznych. Tymczasem Polska jest ciągle daleko od średniego nawet poziomu życia w krajach unijnych. Każde wybory to dla polityków okazja do malowania wizji raju na ziemi oraz do składania obietnic graniczących z science fiction, gdy zobowiązują się do zaspokojenia wszystkich marzeń i uszczęśliwienia wszystkich grup społecznych jednym skinieniem czarodziejskiej różdżki.
Pragnienia Polaków wpisują się w dążenia ludzi do ustanowienia doskonałego świata, co zdawało się być osiągalne dzięki coraz wspanialszym zdobyczom naukowo-technicznym. Tęsknoty za rajem na ziemi wzmocnione zostały wiarą w potęgę rozumu i szlachetność ludzkiej woli. "W ten sposób biblijna nadzieja królestwa Bożego została zastąpiona nadzieją na królestwo ludzkie, nadzieją na lepszy świat, który będzie prawdziwym 'królestwem Bożym'" ("Spe salvi", nr 30).
Wkrótce jednak okazało się, że tego rodzaju pragnienia są utopią. Podobnie jak kiedyś komunizm, tak i liberalizm, który dominuje obecnie w polityce i w gospodarce, nie wywołuje powszechnego entuzjazmu. "Zbyt duża jest liczba tych, którzy nie mieli udziału w owocach tej wolności, a nawet stracili jakąkolwiek wolność. Bezrobocie znów stało się zjawiskiem masowym: poczucie bycia niepotrzebnym, zbędnym, dręczy ludzi nie mniej niż nędza materialna. Poszerza się pozbawiony skrupułów wyzysk. Zorganizowana przestępczość wykorzystuje szanse, jakie stwarza jej świat wolności, a ponad tym wszystkim unosi się widmo bezsensu" [12].
Obietnica zbudowania raju na ziemi w oparciu o ideologię komunistyczną lub też o zasady liberalne okazuje się mitem. Nie jest nim natomiast królestwo Boże, gdyż nie jest to jakaś rzeczywistość zaświatowa umiejscowiona w przyszłości, która nigdy nie nadejdzie. Królestwo Boże jest bowiem wszędzie tam, gdzie Bóg jest kochany i gdzie ludzie spotykają się z Jego miłością. Dlatego Papież Benedykt XVI głosi ludziom miłość Bożą, gdyż bez tej miłości trudno przetrwać człowiekowi "w świecie ze swej natury niedoskonałym" ("Spe salvi", nr 31). Kto zakosztuje tej miłości, nie zadowoli się tylko ziemską perspektywą i wysiłkiem ukierunkowanym jedynie na to, by coraz więcej mieć ("Caritas in veritate", nr 11). Miłość Boża, której człowiek doświadcza na ziemi, jest gwarancją, że istnieje prawdziwe życie - życie w pełni, które nie jest owocem ludzkiej przemyślności, lecz wspaniałomyślnym darem dobrego Boga.

* * *

Zadaniem proroka jest stawać w porę i nie w porę w obronie sprawy Bożej i prawdziwego dobra ludzi. Jego powinnością jest głosić Bożą prawdę, aby mogła kształtować życie publiczne w jego wymiarze kulturowym, społecznym, ekonomicznym, a zwłaszcza politycznym (por. "Caritas in veritate", nr 56). To Boża prawda ma moc obnażyć mity, które zakłamują rzeczywistość i przysłaniają człowiekowi autentyczny sens życia.
Tak czyni Benedykt XVI, nie poddając się tym, którzy powątpiewają w istnienie prawdy albo wieszczą niemożliwość jej poznania. Jeśli bowiem nie ma prawdy albo nie można jej poznać, to na jakiej podstawie można uznać za słuszne stwierdzenia negujące jej istnienie? Przecież skoro nie istnieje prawda, to samo stwierdzenie: "Nie ma prawdy albo nie można jej poznać" jest zwyczajnym kłamstwem! Jeśli więc coś zasługuje na powątpiewanie i odrzucenie, to mity, które jako wytwory ludzkie karmią świat iluzją i odrywają człowieka od źródła prawdziwego życia, którym jest Bóg.
O. prof. Ryszard Hajduk CSsR

1 R. Inglehart, Modernisierung und Postmodernisierung, Frankfurt a. M. 1998, s. 42.
2 J.F. Kavanaugh, Following Christ in a Consumer Society, New York 2006, s. 32-35.
3 J. Ratzinger, Werte in Zeichen des Umbruchs. Die Herausforderungen der Zukunft bestehen, Freiburg i. B. 2005, s. 23.
4 G. Lipovetsky, Postępująca zmiana istoty tego, co społeczne, w: P. Sztompka, M. Bogunia-Borowska, Socjologia codzienności, Kraków 2008, s. 408.
5 J. Ratzinger, Werte in Zeichen des Umbruchs, dz. cyt., s. 29.
6 J. Ratzinger, Wiara - prawda - tolerancja. Chrześcijaństwo a religie świata, Kielce 2005, s. 205.
7 R. Hajduk, Apologetyka pastoralna. Duszpasterska odpowiedź Kościoła na wyzwania czasów współczesnych, Kraków 2009, s. 74-75.
8 V. Twomey, Kościół nie ma prawa ingerować w sferę polityki?, w: R. Hajduk, Współczesne herezje, Olsztyn 2009, s. 135-138.
9 J. Ratzinger, Was die Welt zusammenhält. Vorpolitische moralische Grundlagen eines freiheitlichen Staates, w: J. Habermas, J. Ratzinger, Dialektik der Säkularisierung. Über Vernunft und Religion, Freiburg i. B. 2006, s. 43.
10 J. Ratzinger, Wiara - prawda - tolerancja, dz. cyt., s. 193.
11 J. Ratzinger, Werte in Zeichen des Umbruchs, dz. cyt., s. 25.
12 J. Ratzinger, Wiara - prawda - tolerancja, dz. cyt., s. 186.

13.08.2009r.
Nasz Dziennik

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS