O RUCHU RODAKÓW
PRZYSTAP DO RUCHU RODAKÓW
RODAKpress - head
HOME - button

Agenturalne strategie obronne - Filip Musiał

 

 

 

 

 

 


Agenturalne strategie obronne
Krakowski Oddzial IPN i "Dziennik Polski" przypominaja

Tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa uporczywie zaprzeczają agenturalnej przeszłości. Taktyki nieprzyznawania się do relacji z bezpieką są budowane zgodnie z zasadami pracy operacyjnej.

Podstawowym sposobem dzialania tajnych sluzb jest dezinformacja, czyli wprowadzanie przeciwnika w blad. Byla ona takze jedna z glownych metod dzialania komunistycznej SB. Mlodych adeptow esbeckiego fachu uczono rozrozniac i - co wazniejsze - stosowac rozmaite typy dezinformacji: pelna, czesciowa lub apagogiczna (sprowadzanie do niedorzecznosci, absurdu - red.). Zwracano im uwage, ze moze ona rownoczesnie byc ofensywna lub defensywna. Zlecajac zadania tajnym wspolpracownikom, esbecy czesto wykorzystywali ich wlasnie do wprowadzania w blad srodowisk opozycyjnych czy hierarchii koscielnej.

Zmienic sposob myslenia

Dzisiaj, obserwujac zachowanie bylych tajnych wspolpracownikow, mozemy dostrzec stosowanie przez nich w praktyce zasady dezinformacji ofensywnej - czasami pelnej, czasem czesciowej. To znaczy, ze mamy do czynienia z sytuacja, w ktorej byli konfidenci bezpieki staraja sie poprzez wypowiedzi lub teksty wplywac na nas. Usiluja zatem, zaleznie od potrzeb, zmieniac nasz punkt widzenia, sposob myslenia, postrzegania danej sytuacji, zmieniac nasza ocene jakiejs osoby, jej zyciowego dorobku...

Dobrze przeprowadzona dezinformacja powinna byc dla nas przekonujaca - funkcjonariusz tajnych sluzb powiedzialby, ze musi byc uprawdopodobniona. To znaczy, ze nawet jesli serwuje sie nam wypowiedx skladajaca sie z samych klamstw - czyli poddawani jestesmy dezinformacji pelnej - musza one byc tak dobrane i tak sformulowane, aby wydawalo sie nam, ze slyszymy tezy prawdziwe.

Inna metoda jest stosowanie dezinformacji czesciowej - czyli przekazywanie nam tresci, ktora w czesci jest prawda, a w czesci klamstwem. W tym wypadku przygotowana dla nas wypowiedx musi byc prawdziwa w tej czesci, ktora jestesmy w stanie sprawdzic. Jednoczesnie zawarte w niej klamstwo powinno byc dla nas niemozliwe do weryfikacji. W ten nurt wpisuja sie np. wypowiedzi: " to nie mozliwe by on byl wspolpracownikiem, bo przeciez jest to znany opozycjonista ". Druga czesc tego zdania jestesmy w stanie zweryfikowac, zwlaszcza jesli dotyczy to osob z pierwszych stron gazet, albo tych, ktore spotkac mozemy na kartach szkolnych podrecznikow. Oczywistosc drugiej czesci zdania ma sprawic, bysmy za pewnik przyjeli takze jego poczatek. Tymczasem to, ze ktos byl opozycjonista, nie wyklucza jego tajnych relacji ze Sluzba Bezpieczenstwa. Agentow werbuje sie przeciez przede wszystkim w srodowisku wroga. Mozemy miec do czynienia z kims, kto toczyl podwojne zycie - pozornie bedac opozycjonista, faktycznie paralizowal dzialalnosc antysystemowa. Zdarzaly sie tez wypadki osob, ktore np. najpierw podjely wspolprace z bezpieka, a nastepnie po jej zerwaniu odegraly niezwykle istotna role w zwalczaniu komunistycznej dyktatury.

Prawda klamie

Inna z taktyk dezinformacyjnych jest wprowadzanie tzw. medialnego szumu. Uporczywie powtarzana teza, pojawiajaca sie w prasie, telewizji i radiu, nawet jesli w sposob ewidentny kloci sie z faktami, dla czesci odbiorcow staje sie wiarygodna poprzez jej czeste powtarzanie. W tym wypadku niezwykle istotne staje sie zaangazowanie jak najwiekszej liczby "autorytetow", najlepiej takich, ktore same nie mialy tajnych relacji z komunistyczna bezpieka.

Odzegnujaca sie od swej przeszlosci agenture wspieraja wiec szerokim frontem przeciwnicy upubliczniania wiedzy o najnowszej historii Polski. W mediach obserwujemy lawine wystapien nobliwych osobistosci podkreslajacych, ze " nie wierza, aby mogla to byc prawda ". Czasem zdarzaja sie wypowiedzi wyjatkowo osobliwe, jak np. stwierdzenie Adama Michnika: " W calej tej opowiesci o Lechu Walesie, ktora powtarzacie, chocby to wszystko naprawde sie wydarzylo, mimo to jest to nieprawda".

Jesli zatem nie mozna zmienic faktow, zawsze mozna je zignorowac i zrelatywizowac... To, ze z jednej strony mamy do czynienia z nie budzacymi watpliwosci dokumentami, a z drugiej z deklaracjami wiary - a wiec, ze dochodzi do starcia miedzy faktem a opinia, nie ma przy takiej taktyce znaczenia. Dla czesci opinii publicznej ta roznica jest niedostrzegalna.

Inna metoda jest "zmiekczanie" faktu wspolpracy. Jesli sprawa jest na tyle ewidentna, ze wczesniej lub poxniej bedzie nie do obrony, wowczas padaja sformulowania: " nawet jesli doszlo do wspolpracy, to byla ona malo znaczaca " czy " byc moze miala ona miejsce, ale nie wierze, by przekazywane informacje na cokolwiek bezpiece sie przydaly ".

Elementem dezinformowania opinii publicznej jest takze grozenie przez bylych konfidentow wytaczaniem procesow osobom, ktore ich przeszlosc ujawnily. Choc w tym wypadku wykorzystuja raczej slabosc konstrukcji prawnej ustawy lustracyjnej. Zgodnie z jej litera uznano np., ze nie sklamal w swym oswiadczeniu lustracyjnym Marian Jurczyk (TW "Swiety"), mimo ze zachowala sie bogata dokumentacja jego wspolpracy...

Dodatkowym klopotem, z ktorego malo kto zdaje sobie sprawe, byla konstrukcja ustawy o IPN, zgodnie z ktora nadawano status pokrzywdzonego. Zgodnie bowiem z litera prawa, jesli ktos byl najpierw konfidentem bezpieki, a potem zerwal czy tez zakonczyl wspolprace, zaangazowal sie w dzialalnosc opozycyjna i byl rozpracowywany przez bezpieke, przyznawano takiej osobie status pokrzywdzonego. Byli konfidenci wykorzystuja ten fakt i zarazem powszechna nieznajomosc obowiazujacych procedur, by twierdzic, ze nigdy nie byli wspolpracownikami, bo uzyskali status pokrzywdzonego z IPN.

Komu wierzysz?

Gdy wyczerpuja sie argumenty merytoryczne, zazwyczaj pada pytanie odwolujace sie z pozoru do zdrowego rozsadku: " Komu wierzyc? Legendzie opozycji czy esbeckim swistkom? "... "Autorytetom" stawiajacym to pytanie, nie zaprzata glowy stwierdzenie, ze dokumenty swiadczace o wspolpracy automatycznie rewiduja "legendarnosc" pozornego opozycjonisty.

Przytoczone zdanie za znakomita metode obrony bylych konfidentow uznawal Leslaw Maleszka (TW "Ketman"). Nie bez znaczenia pozostaje fakt, ze jest on jedna z osob, ktore mialy wplyw na ksztalt debaty publicznej w latach 90.

Czy jest to tylko przypadek, ze jego wykladnia zaprzeczania faktycznej wspolpracy stala sie fundamentem jednej z antylustracyjnych strategii? Czy jest to przypadek, ze w dyskusji o etyce oceniania przeszlosci zabieraly glos osoby, ktore same w przeszlosci mialy tajne zwiazki z resortem? Czy nie powinnismy zaczac dociekac, jak to sie dzieje i dlaczego tak sie dzieje, ze uczestnikami publicznego dyskursu w ostatnim dwudziestoleciu byli - obok Leslawa Maleszki - m.in. Ernest Skalski (ktory zgodzil sie na wspolprace w zamian za uzyskanie paszportu) czy Andrzej Szczypiorski (TW "Mirek"), a w srodowisku prawniczym Zdzislaw Czeszejko-Sochacki (TW "Lech").

Czy to przypadek, ze wspierali ich profesorowie Marian Filar i Jan Widacki - obaj, jak sie okazuje, prowadzacy w PRL-u wyklady dla funkcjonariuszy SB. Mecenas Widacki byl takze promotorem prac pisanych przez esbekow na Uniwersytecie Slaskim. Czy nie ma to zadnego znaczenia, ze Jerzy Baczynski, redaktor naczelny "Polityki", bedacej jednym z czolowych antylustracyjnych mediow, byl rejestrowany jako kontakt operacyjny "Boguslaw"?

Kto jeszcze z pouczajacych nas, ze nie powinnismy interesowac sie przeszloscia, ma w tym wlasny interes, jak na razie nie wiemy. Wiemy natomiast, ze w czasie reglamentowanej rewolucji 1989 r. bezpieka dysponowala siecia ponad 90 tys. czynnych konfidentow... do tej liczby dodac trzeba osoby wylaczone z sieci oraz agenture wojskowa.

W tej sytuacji nie tylko mozemy, ale wrecz musimy pytac, co sprawia, ze osoby, w ktorych zyciorysach znalazly sie niechlubne - dluzsze lub krotsze zwiazki z komunistycznym aparatem represji - dzis angazuja sie w blokowanie badan nad polska historia najnowsza. Czy mamy do czynienia jedynie ze zatomizowanymi probami obrony wlasnych zyciorysow czy tez ze skoordynowana akcja? Czy antylustracyjne strategie wymyslaja sami zainteresowani, czy ktos podpowiada im w jaki sposob dzialac, by skutecznie dezinformowac opinie publiczna i chronic siebie przed kompromitacja?

Zaprzeczenie jako zasada

Odzegnywanie sie przez tajnych wspolpracownikow od zwiazkow z resortem jest jak najbardziej naturalne i niczego innego nie powinnismy sie spodziewac. Jesli zdamy sobie sprawe z zasad pracy operacyjnej, to raczej wypadki przyznania sie do wspolpracy powinnismy uznac za zaskakujace - swiadcza bowiem o trwalym wyrwaniu sie spod wplywu komunistycznego aparatu represji.

W tym kontekscie szczegolnie dobrze wypadl aktor Tomasz Dedek, ktory potrafil stanac w swietle prawdy i odwaznie zmierzyc sie z epizodem swego zycia, w ktorym wystepowal jako TW "Papkin".

Znamy tez przypadki osob, ktore nie wytrzymaly presji, gdy ich przeszlosc stala sie znana w srodowisku - jak np. glosna w Krakowie sprawa Stanislawa Filoska - czyli TW "Kalamarz".

Po wielu latach do wspolpracy przyznal sie Michal Boni (TW "Znak"). Jego przypadek jest szczegolnie interesujacy, bowiem gdy w czerwcu 1992 r. na liscie osob zarejestrowanych jako tajni wspolpracownicy znalazlo sie jego nazwisko, zdecydowanie zaprzeczal zwiazkom z resortem. W jego obronie stawaly liczne "autorytety", odsadzajac od czci i wiary Antoniego Macierewicza i jego zespol. Wiele z tych osob wystepuje i dzis w obronie kolejnych ujawnianych konfidentow.

Dzisiaj, gdy okazalo sie, ze glebsza penetracja poesbeckich archiwow przynosi nowe dowody wspolpracy, Boni zrezygnowal z dotychczasowej linii obrony, ostatecznie przyznajac sie do tajnych relacji z komunistycznym aparatem represji. Chor obroncow z 1992 r. tym razem milczy...

Podobnie bylo w przypadku ks. Michala Czajkowskiego (TW "Jankowski") - uporczywie zaprzeczajacego i rownie uporczywie bronionego, do czasu gdy okazalo sie, ze zachowaly sie wlasnorecznie przez niego pisane donosy. Wspierajacy go chor "autorytetow" rowniez i tym razem nie uznal za stosowne odniesc sie do wypowiadanych przez siebie chwile wczesniej slow.

Naturalnym odruchem zaprzeczyl agenturalnej wspolpracy Maciej Damiecki (TW "Blixniak"). Dopiero gdy dziennikarz pokazal mu kopie podpisanego przez niego zobowiazania, przyznal: " Ja piernicze. Moje ", a po chwili dodal: " No dobra. Przypominam sobie. Glupio mi bylo sie do tego przyznac ".

Liczba zaprzeczen, ktore trzeba bylo odwolac, wzrasta z kazdym miesiacem. Uczestnicy debaty publicznej uciekaja jednak od tej kwestii, choc obnaza ona podstawowy mechanizm samoobrony wpojony agenturze przez bezpieke - obrone przez zaprzeczanie faktom, tak dlugo jak to mozliwe... a czasem nawet dluzej.

Funkcjonariusz krakowskiej SB Marek Szmigielski w filmie "Trzech kumpli" mowil o Maleszce: - To jest jego tragedia, moim zdaniem, ze sie w ogole przyznal i ze sie sam zdekonspirowal, kiedy nie musial tego robic . Bezpieke rozwiazano, ale mechanizm dezinformacji dziala nadal.

Filip Musiał

02.08.2008r.
Dziennik Polski

 

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS