O RUCHU RODAKÓW
PRZYSTAP DO RUCHU RODAKÓW
RODAKpress - head
HOME - button

Książka łamie tabu milczenia - Mariusz Bober

 

 

 

 

 

 


Książka łamie tabu milczenia

Z założycielami Wolnych Związków Zawodowych i członkami władz pierwszej "Solidarności" - Andrzejem Gwiazdą, członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, i Joanną Duda-Gwiazdą, rozmawia Mariusz Bober

Inspirował Pan napisanie książki o związkach Lecha Wałęsy z SB? Jest Pan uważany za jednego z jego głównych krytyków...
Andrzej Gwiazda : - Nie, nie miałem wpływu na napisanie tej książki. Trzymałem się nawet z daleka od jej autorów, by nie dawać przeciwnikom pretekstu do oskarżeń, że autorzy działali pod moim wpływem.

Książka dr. Sławomira Cenckiewicza i dr. Piotra Gontarczyka wywołała burzę polityczną i ostrą krytykę m.in. ze strony byłego prezydenta, który uważa, że powielają oni tylko fałszywki SB...
- Obecne reakcje na książkę o Lechu Wałęsie to, według mnie, taki krzyk rozpaczy: "zdradzacie nasze tajemnice". Dlatego różne środowiska stają w obronie agentury. Bowiem książka złamała tabu milczenia przyjaciół agentów. Nie dotyczy ona tylko Lecha Wałęsy. Przeczy oficjalnej wersji historii narzuconej Polakom przez beneficjentów Okrągłego Stołu. Ostre sprzeciwy wobec tej publikacji świadczą o tym, że stanął problem cenzury, także badań naukowych. Spór, który teraz obserwujemy, toczy się też w dużej mierze między funkcjonariuszami bezpieki a ich tajnymi współpracownikami.
Joanna Duda-Gwiazda : - Wszystkie mafie są przeciwko tej książce. Oni wiedzieli wcześniej, co w niej jest. Pełny komplet dokumentów znajduje się pewnie na Łubiance.
A.G. : - Na pewno jest, ponieważ cała dokumentacja archiwalna była sporządzana w trzech egzemplarzach. Jeden zostawał w komendzie wojewódzkiej, drugi szedł do Warszawy, a gdzie trafiała trzecia kopia - można się tylko domyślać.
J.D.-G. : - Sądzę, że kopie tych dokumentów są w posiadaniu wielu wywiadów, także prywatnych, i mogą być wykorzystywane do szantażu w polityce i biznesie.

Z reakcji byłego prezydenta wynika, że materiały opublikowane przez IPN nie są wielką nowością?
J.D.-G. : - Przecież różne fakty z życia Lecha Wałęsy, opisywane w książce, są powszechnie znane.
A.G. : - Różnica polega na tym, że w książce Cenckiewicza i Gontarczyka przedstawiono na to dokumenty.

W takim razie, dlaczego niektóre środowiska bardzo boją się tej publikacji?
J.D.-G. : - Wałęsa jest zwornikiem układu, który boi się, że jeśli tyle powiedziano o byłym prezydencie, to można też napisać o innych naszych "autorytetach". Gdy PiS zaczęło walkę z korupcją i sięgnęło do "najwyższej półki", nie wahając się, by odpowiednie służby aresztowały nawet ministrów, podniósł się krzyk, bo złamano tabu bezkarności.
A.G. : - Ponieważ Wałęsa zataił fakt współpracy, bezpieka mogła go szantażować ujawnieniem dokumentów. Jeśli SB nie ujawniła dokumentów "Solidarności", to znaczy, że Wałęsa był im potrzebny.

Ale były prezydent broni się, że przedstawione w książce materiały to fałszywka SB, obliczona na to, by go skompromitować, go żeby nie otrzymał Nagrody Nobla.
A.G. : - Całkowicie co innego wynika z hasła w holenderskiej encyklopedii o przyznaniu mu tej nagrody. Można tam przeczytać, że Wałęsa otrzymał Nagrodę Nobla w rzeczywistości za poskromienie radykalnego skrzydła "Solidarności". Tak naprawdę dzięki przyznaniu mu nagrody podniesiono jego spadającą wówczas popularność.
J.D.-G. : - Po wyjściu z ośrodka w Arłamowie Wałęsa miał trudne chwile, bo wówczas jeszcze inni przywódcy siedzieli w więzieniu. Wszyscy spodziewali się, że po wyjściu wodza ruszymy do ataku. Tymczasem Wałęsa zaczął się migać. Chyba nie wiedział wtedy, co robić. Ludzie zaczęli się dziwić: przewodniczący, a siedział w jakimś ośrodku wypoczynkowym, gdy inni przebywają w więzieniu.

Lech Wałęsa mówił, że fałszywe dokumenty zostały podrzucone m.in. Annie Walentynowicz. Także ona uznała je za niewiarygodne. Skąd więc oskarżenia o współpracę z SB?
- Byłam niemalże świadkiem tego zdarzenia, gdy Ania dostała te materiały. Przebywałyśmy wtedy w obozie dla internowanych w Gołdapi. Ania otrzymała w pudełku z czekoladkami ksera materiałów, w których jakaś organizacja oskarżała Wałęsę o współpracę z SB. Zaczęłyśmy się zastanawiać, w jakim celu dostarczyła to bezpieka. Myślałyśmy więc, że albo Wałęsa "stawia się" SB i chcą go "zdyscyplinować"...
A.G. : - ...albo była to próba skompromitowania Ani Walentynowicz, obliczona na to, że na ich podstawie oskarży Wałęsę i będzie można jej zarzucić, że posługuje się materiałami, których wiarygodności nie można byłoby wtedy dowieść, by zdyskredytować przywódcę "Solidarności". Mogła to być również próba dezinformacji zmierzająca do tego, aby wzmocnić pozycję Wałęsy, pokazując, że nie ma wiarygodnych materiałów obciążających go.
J.D.-G.: - Dlatego ostatecznie spaliłyśmy te materiały. Władze szybko zorientowały się, że nie było próby przemycenia ich na zewnątrz. Wtedy mnie karnie przewieziono do Darłówka wraz z grupą ok. 30 koleżanek. Natomiast w Gołdapi w całym ośrodku przeprowadzono tak dokładną rewizję, że zrywali nawet parapety, szukając tych dokumentów. Kobietom przeznaczonym do transportu zrobiono niezwykle dokładną rewizję. Bezpieka przewijała nawet kłębki wełny w poszukiwaniu materiałów. To potwierdziło słuszność naszej decyzji.

Lech Wałęsa broni się też w ten sposób, że przecież otrzymał od IPN status pokrzywdzonego...
A.G. : - Status ten otrzymał bezprawnie w 2005 roku. Było to już po decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że status pokrzywdzonego przysługuje tajnym współpracownikom, na których donosili inni. A ponieważ bezpieka starała się umieścić w każdej grupie przynajmniej dwóch agentów, aby mieć nad nimi kontrolę, nie informując ich o tym, wszyscy agenci, którzy byli w opozycji, mogli dzięki temu otrzymać status pokrzywdzonego. Ponadto było jeszcze jedno absurdalne założenie, że jeżeli agent najpierw podjął współpracę z SB, a później rozpoczął działalność opozycyjną, wówczas należy mu się status pokrzywdzonego. Natomiast jeśli najpierw podjął walkę z systemem, a potem dał się zwerbować, wówczas taki status mu nie przysługuje. Wałęsa twierdzi, że był w komitecie strajkowym od 16 grudnia 1970 r., a więc najpierw podjął działalność opozycyjną, a współpracę z SB - 29 grudnia, co oznacza, że nie należy mu się status pokrzywdzonego, nawet według tego absurdalnego prawa. Więc decyzja poprzedniego prezesa IPN była bezprawna.

Podejrzewali Państwo podczas działalności w "Solidarności", że przewodniczący Komisji Krajowej może współpracować z reżimem?
J.D.-G. : - Od początku strajku byliśmy pewni, że był sterowany. Opieraliśmy to przekonanie na naszych obserwacjach. Nie mieliśmy jednak dowodów, a trudno było przekonać innych członków związku. Na zjeździe "Solidarności" Wałęsa otrzymał prawo dobierania członków prezydium. Pozwoliło mu to nie liczyć się ze zdaniem Komisji Krajowej. Po zjeździe jesienią 1981 r. zbierało się tylko prezydium, na którym doradcy, tacy jak: Geremek, Mich nik, Mazowiecki czy Kuroń, uzyskali pełne prawo głosu, tak jakby byli wybranymi reprezentantami związku. Jednak mimo destrukcyjnych działań Wałęsy aż do stanu wojennego "Solidarności" nie udało się przesterować albo wmontować w system.
A.G. : - Nawet jeśli wielu związkowców rozumiało, kim naprawdę jest Wałęsa, uważało, że nie trzeba o tym mówić, bo to osłabi "Solidarność", że trzeba zachować jedność wobec komuny.

Dziękuję za rozmowę.

25.06.2008r.
Nasz Dziennik

 

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS