O RUCHU RODAKÓW
PRZYSTAP DO RUCHU RODAKÓW
RODAKpress - head
HOME - button

OMÓWIENIE FRAGMENTÓW KSIĄŻKI "SB A LECH WALĘSA. PRZYCZYNEK DO BIOGRAFII" - Sławomir Cenckiewicz; Piotr Gontarczyk

 

 

 

 

 

 


OMÓWIENIE FRAGMENTÓW KSIĄŻKI "SB A LECH WALĘSA. PRZYCZYNEK DO BIOGRAFII"

Artykul Slawomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, historyków IPN, autorów ksiażki o Lechu Wałęsie.

Mikrofilmy Czempińskiego

Oficjalnie wszystko zaczęło się na przełomie lutego i marca 1993 r., kiedy to funkcjonariusze UOP w Gdańsku drogą operacyjną mieli pozyskać informacje na temat podejmowanych na terenie Trójmiasta prób sprzedaży substancji promieniotwórczych. Zagrożenie to wiązano z kradzieżą znacznych ilości izotopów promieniotwórczych na terenie Litwy. UOP otrzymał informację, że "promieniotwórczym towarem" dysponuje pewien mieszkaniec Gdyni - Aleksander Ogrodnik, którego objęto obserwacją. W jej wyniku okazało się, że A. Ogrodnik kooperuje w tej sprawie z Ryszardem Hreńczukiem i Jerzym Frączkowskim - majorem SB i byłym kierownikiem Inspektoratu II SB w Gdańsku. Inspektorat II to terenowa jednostka Biura Studiów SB MSW, które w latach 1983-1989 prowadziła najważniejsze operacje przeciwko podziemnej "Solidarności". To właśnie gdański Inspektorat II SB zajmował się rozpracowaniem m. in. Lecha Wałęsy (krypt. "Zadra"). 5 marca 1993 r. ekipa funkcjonariuszy UOP wkroczyła do mieszkania A. Ogrodnika w Gdyni, gdzie przebywał Frączkowski, który "usiłował zbiec z lokalu wyskakując przez okno, ale widząc funkcjonariuszy zabezpieczających mieszkanie odstąpił od swojego zamiaru". Cała trójka została tymczasowo aresztowana pod zarzutem "sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa rozpowszechniania promieniowania radioaktywnego". Sprawę prowadziła Prokuratura Rejonowa w Gdyni, kierowana wówczas przez Janusza Kaczmarka. Postępowaniem kierował natomiast Maciej Schulz - obecny naczelnik prokuratury IPN w Gdańsku.

Radioaktywne mikrofilmy
Wydarzenia, które nastąpiły później konsekwencją akcji UOP w mieszkaniu A. Ogrodnika, gdzie znaleziono tlenek uranu i tzw. pojemnik defektoskopu, ale ewentualna szkodliwość i związane z tym zagrożenie dla zdrowia były od początku mało wiarygodne. Jeszcze tego samego dnia, parę minut po godzinie 18.00, czterech funkcjonariuszy UOP w towarzystwie prowadzącego sprawę prokuratora Macieja Schulza z Prokuratury Rejonowej w Gdyni, pojawiło się z nakazem przeszukania w mieszkaniu J. Frączkowskiego w Gdańsku, gdzie - jak deklarowano - poszukiwano materiałów radioaktywnych, którymi miał on handlować. Ale w czasie trzygodzinnej rewizji zamiast substancji promieniotwórczych, jeśli nie liczyć szklanej fiolki z granulatami metalu, którą syn J. Frączkowskiego miał przynieść ze szkoły, odnaleziono dużą liczbę mikrofilmów (tzw. jacketów), na których znajdowały się skopiowane na przełomie lat 1989/1990 materiały archiwalne SB. Mikrofilmów było aż 54 i łącznie zawierały one 2612 klatek (stron dokumentów). Treść tych mikrofilmów dotyczyła Krzysztofa Dowgiałło, Romana Zepg, Marzeny Golec, Bogdana Lisa, Jacka Merkla, Bogdana Borusewicza, Lecha Kaczyńskiego i Lecha Wałęsy. Mikrofilmów dotyczących Wałęsy było najwięcej. Zbierano je do 1989 r. w Biurze Studiów MSW. Pozostałe mikrofilmy zawierały informacje na temat sieci agenturalnej trójmiejskiej SB oraz kilku operacji prowadzonych w latach osiemdziesiątych przez Inspektorat II WUSW w Gdańsku. Z dostępnych nam źródeł wynika, że L. Wałęsy dotyczyły m. in. Kronika sytuacyjna figuranta krypt. "Zadra", notatki funkcjonariuszy SB z drugiej połowy lat 70., oraz różne inne zmikrofilmowane dokumenty SOR krypt. "Zadra" i "Puck".

"Legendowanie"
W tym miejscu wypada zapytać, czy poszukiwanie materiałów radioaktywnych było prawdziwym celem operacji UOP. Niewykluczone, że mieliśmy tu do czynienia z rodzajem kombinacji operacyjnej. Prawdopodobnie akcja u A. Ogrodnika była tylko pretekstem, który miał zaprowadzić funkcjonariuszy UOP do J. Frączkowskiego, o którym wiedziano, że przechowuje w domu interesujące "jackety". Istnieje hipoteza, że dużą rolę odegrali w tej sprawie funkcjonariusze UOP wywodzący się z dawnej SB. W środowisku tym wiedziano, że J. Frączkowski sporządzał mikrofilmy i wyniósł je z WUSW w Gdańsku. Sam zainteresowany mógł się tym także pochwalić w czasie rozmów z kolegami, z którymi utrzymywał ożywione kontakty po 1990 r. Interesująca pod tym względem jest lektura ówczesnej prasy. Jeszcze zanim miała miejsce akcja UOP, na łamach "Przeglądu Tygodniowego" ukazał się artykuł, w którym wymienia się m. in. inicjały oficerów Inspektoratu II WUSW w Gdańsku (w tym także "J.F."), którzy rozpracowywali Wałęsę. W artykule wspomniano również o tajemniczym informatorze Belwederu, który miał dysponować wiedzą na temat dokumentów SB na temat Wałęsy. Nieco później, już po 5 marca 1993 r., w prasie regionalnej i ogólnokrajowej pojawiły się artykuły, które wprost mówiły o akcji UOP, jako prowokacji wymierzonej w J. Frączkowskiego w celu "odzyskania" dokumentów SB. "W pewnych kręgach pojawiła się sugestia, że mogło to być celowe działanie zmierzające do wyciszenia osób dysponujących wiedzą o latach ubiegłych" - napisał Cezary Mączka w "Przeglądzie Tygodniowym". Mimo, że w prasie eksponowano wątek związany z "handlem uranem" (niektórzy pisali o 6 kg materiałów radioaktywnych) i odtrąbiono wielki sukces gdańskiego UOP, to już pod koniec marca 1993 r. po raz pierwszy pojawiła się również informacja, że znalezione mikrofilmy nie dotyczyły jedynie L. Wałęsy. W kwietniu natomiast, w kilku artykułach prasowych podano informację, że mikrofilmy dotyczyły także B. Borusewicza, L. Kaczyńskiego, B. Lisa i J. Merkla.

Śledztwo
Zarówno przed Wydziałem Śledczym Delegatury UOP w Gdańsku (którym kierował wówczas obecny szef Straży Granicznej Leszek Elas) , jak i prowadzącą sprawę Prokuraturą Rejonową w Gdyni, stanęło pytanie, co zrobić ze znalezionymi "mikrofilmami Frączkowskiego" i jak ująć ten problem w dokumentach z postępowania. Ze znanych nam akt śledztwa sygn. 3 Ds. 32/93 wynika, że jeszcze w dniu 5 marca 1993 r. zostały one przewiezione do siedziby UOP w Gdańsku, a dzień później trafiły już do centrali UOP w Warszawie. Prokuratura zatem nigdy nimi nie dysponowała. Wiemy natomiast, że już w dniu 12 marca 1993 r., z uwagi na ich nieprzydatność w sprawie dotyczącej materiałów promieniotwórczych, M. Schulz wydał stosowne postanowienie o wyłączeniu "mikrofilmów Frączkowskiego" do odrębnego postępowania w sprawie niszczenia dokumentów SB, które od 1991 r. prowadziła Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku (sygn. V Ds. 37/91). Nie wiedział zapewne, że podejmuje decyzję w sprawie materiału, który od kilku dni jest już w rękach kierownictwa MSW. Z Protokołu oględzin przedmiotów znalezionych u J. Frączkowskiego dowiadujemy się, że w dniu 16 marca 1993 r. w Wydziale Śledczym Delegatury UOP w Gdańsku prokurator M. Schulz obejrzał zalakowaną i opieczętowaną przez UOP kopertę, w której zakładał, że znajdują się "jackety". Wiadomo dzisiaj, że przesłane w dniu 6 marca 1993 r. do Warszawy "jackety" nie wróciły ponownie do Gdańska. W Protokole oględzin M. Schulz napisał: "Prowadzący oględziny [prok. M. Schulz] polecił niezwłocznie przekazać ww. kopertę do dyspozycji Prokuratury Wojewódzkiej w Gdańsku". Wiadomo jednak, że wyłączone ze śledztwa 3 Ds. 32/93 "mikrofilmy Frączkowskiego" nigdy nie uzupełniły wniosków dowodowych w sprawie "brakowania" i "prywatyzowania" archiwaliów przez byłych funkcjonariuszy SB. Mówiąc wprost, mimo postanowienia Prokuratury Rejonowej w Gdyni, nie trafiły one do prowadzącej sprawę V Ds. 37/91 Prokuratury Wojewódzkiej w Gdańsku.

Sekret Milczanowskiego
Wkrótce sprawą przejętych przez UOP mikrofilmów zajął się Prokurator Wojewódzki w Gdańsku Leszek Lackorzyński, który w licznych pismach do ministra spraw wewnętrznych zwracał uwagę na uchybienia w postępowaniu funkcjonariuszy UOP i starał się odzyskać koperty z mikrofilmami. Jednak jego monity napotykały na stanowczą odmowę szefa MSW Andrzeja Milczanowskiego, który nie chciał wydać mikrofilmów organom ścigania: "Z uwagi na to, że przedmiotowe materiały zawierają informacje stanowiące tajemnicę państwową o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa nie mogą one być ujawnione, ani udostępnione w żadnej formie poza resort spraw wewnętrznych". Postawa Milczanowskiego zaważyła na tym, że sąd nie był w stanie skazać Frączkowskiego za bezprawne przywłaszczenie tajnych dokumentów SB, gdyż nie posiadał dowodów w postaci mikrofilmów, które przekazano do MSW. Starania prokuratora Lackorzyńskiego nie pozostały bez echa. W miesiąc po cytowanym piśmie do ministra Milczanowskiego, w trójmiejskiej prasie pojawił się artykuł pt. Belwederska kosa! traktujący o naciskach Belwederu na ministerstwo sprawiedliwości, by odwołać Lackorzyńskiego ze stanowiska Prokuratora Wojewódzkiego w Gdańsku. Stało się to dopiero w 1994 r. Najpierw, decyzją ministra sprawiedliwości Włodzimierza Cimoszewicza z 24 sierpnia 1994 r., Lackorzyński został zawieszony w czynnościach, zaś 14 września 1994 r. odwołany ze stanowiska Prokuratora Wojewódzkiego w Gdańsku.

Kolekcjonerzy
Wspomnieliśmy już, że drugiego dnia po akcji UOP w mieszkaniu J. Frączkowskiego mikrofilmy zostały przekazane do centrali UOP i znalazły się w rękach szefa Zarządu Śledczego UOP płk. Wiktora Fonfary. Razem z "jacketami" otrzymał on m. in. teczkę liczącą 128 stron dokumentów stanowiących wydruk z mikrofilmów zarekwirowanych u J. Frączkowskiego. Dotyczyły one L. Wałęsy. Nim bowiem mikrofilmy przesłano do Warszawy, na polecenie mjr. Adama Hodysza, ówczesny Naczelnik Wydziału Ewidencji i Archiwum por. Krzysztof Bollin dokonał przeglądu zawartości mikrofilmów i niewielką część z nich skopiował na papier. Wśród tych dokumentów znalazła się m.in. kopia notatki st. szer. Marka Aftyki dotycząca dokonanego w 1978 r. przeglądu akt dotyczących Lecha Wałęsy. Dokument opisywał historię współpracy Lecha Wałęsy z SB w latach 1970-1976 jako TW ps. "Bolek". "Mikrofilmy Frączkowskiego" początkowo trafiły do Zarządu Śledczego UOP. Minister Andrzej Milczanowski podjął szereg działań w kierunku weryfikacji informacji znajdujących się w dokumentach znalezionych w mieszkaniu byłego funkcjonariusza SB. Zapewne w tym celu, w dniu 25 marca 1994 r. szef MSW wypożyczył akta pracownicze L. Wałęsy ze Stoczni Gdańskiej. Nie wiadomo, czy "mikrofilmy Frączkowskiego" czytał wówczas sam prezydent L. Wałęsa. Zapewne wiedział o sprawie, skoro pisała o tym prasa. Dysponentem mikrofilmów był wówczas gen. Gromosław Czempiński.

"Dla oczu prezydenta"
W kwietniu 1994 r. mikrofilmy przekazano L. Wałęsie. W notatce służbowej sporządzonej później przez jednego z funkcjonariuszy UOP Czempiński relacjonował: "W kwietniu 1994 r. Prezydent Wałęsa zwrócił się telefonicznie z prośbą o wgląd w dokumenty dotyczące jego osoby, a które zostały znalezione w czasie przeszukania u Jerzego Frączkowskiego - chodziło o 54 mikrofilmy - tzw. jackety. O treści rozmowy poinformowałem ministra Milczanowskiego prosząc go zarazem o decyzję w sprawie. Minister wyraził ustną zgodę na udostępnienie jacketów. Mając pozytywną decyzję zabrałem jackety z Zarządu Śledczego od Dyrektora [.]i przekazałem je Prezydentowi Wałęsie, sporządzając na tą okoliczność stosowną notatkę. Nie otrzymałem od Prezydenta żadnego potwierdzenia lub pokwitowania odbioru jacketów. Nie pamiętam, czy i kiedy Prezydent Wałęsa zwrócił je. Słysząc w tej chwili, że jackety nie zostały zwrócone jestem zdziwiony i nieco zaskoczony, gdyż byłem przekonany, że jackety zostały zwrócone". Pomijając kwestię niezbyt wiarygodnych tłumaczeń G. Czempińskiego warto zwrócić uwagę na mechanizmy obiegu ważnych dokumentów operacyjnych SB. Prezydent z pominięciem kancelarii tajnej i bez pokwitowania otrzymał wszystkie znalezione u mjr. Frączkowskiego materiały, dotyczące nie tylko własnej osoby, ale też czołowych postaci gdańskiej opozycji. Przekazując akta G. Czempiński nie wziął od L. Wałęsy żadnego pokwitowania. Prezydent otrzymanych materiałów do UOP już nie oddał.

Bezkarność
Kiedy w 1996 r. stwierdzono braki w wypożyczonej przez L. Wałęsę dokumentacji pojawiła się również kwestia "mikrofilmów Frączkowskiego". W dniu 28 października 1996 r. szef UOP płk Andrzej Kapkowski poprosił L. Wałęsę o zwrot wszystkich archiwaliów: "W związku z prowadzonymi w Urzędzie Ochrony Państwa pracami inwentaryzacyjnymi i porządkowaniem zasobu archiwalnego zwracam się do Pana Prezydenta z prośbą o zwrot dokumentów - jeśli jest Pan w ich posiadaniu - które zostały wytworzone przez b. Służbę Bezpieczeństwa dotyczące Pańskiej działalności w latach 1970-1989". Lech Wałęsa nigdy nie odpowiedział na pismo szefa UOP. Mało tego sam wielokrotnie zaprzeczał, jakoby kiedykolwiek zabrał jakiekolwiek dokumenty. "Nie miałem zwyczaju czegokolwiek zabierać. Jak odchodziliśmy, to wszystko było porządkowane, także tajne dokumenty. Rozliczyliśmy się ze wszystkiego" - mówił wówczas Wałęsa w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". W pewnym momencie zaczął nawet twierdzić, że w ogóle tych dokumentów nie czytał:
[Agnieszka Kublik:] "- Czy jako prezydent prosił Pan Urząd Ochrony Państwa o teczkę "Bolka"?
[Lech Wałęsa:] - Nic takiego nie było.
[A. Kublik:] - Nie kusiło Pana, by zajrzeć do swojej teczki?
[L. Wałęsa:] - Pani Agniesiu - już Pani zapytała, ja odpowiedziałem.
[A. Kublik:] - Nie miał Pan nigdy tej teczki w ręku?
[L. Wałęsa:] - Nie oczywiście, że nie miałem. Po co te pytania".

Stwierdzenia byłego prezydenta stoją w sprzeczności z dokumentami do których dotarliśmy pisząc książkę w Wałęsie. Wynika z nich jednoznacznie, że wypożyczone dokumenty nigdy nie wróciły do archiwum UOP. Warto raz jeszcze przypomnieć, że były wśród m. in. materiały dotyczące najważniejszych obecnie osób w państwie - prezydenta Lecha Kaczyńskiego i marszałka Senatu - Bogdana Borusewicza.

Sławomir Cenckiewicz; Piotr Gontarczyk
Autorzy są pracownikami IPN.
W najbliższych dniach ukaże się ich książka o Lechu Wałęsie.

Zobacz:
Materia poglądowy
Notatka służbowa

17.06.2008r.
Niezalena

 

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS