Nikt nie rodzi się gejem - Grzegorz Górny  
 


Nie ma żadnego naukowego dowodu na wrodzony charakter homoseksualizmu
Nikt nie rodzi się gejem

Homoseksualiści usiłują nam wmówić, że ich skłonność jest wrodzona. Chodzi im o to, aby postawić swoją orientację seksualną nie tylko poza wszelką krytyką, ale nawet poza jakąkolwiek dyskusją - pisze publicysta

Homoseksualizm był wrodzony - taką obiegową opinię powtórzył Rafał Ziemkiewicz w swoim komentarzu na temat terapii osób o skłonnościach homoseksualnych ("Niech homo będzie homo", "Rzeczpospolita", 31 sierpnia). Często zresztą w różnych publicznych wypowiedziach pojawia się przekonanie, że homoseksualizm ma taki właśnie charakter, że jest uwarunkowany genetycznie lub hormonalnie.

Obalone hipotezy

Tymczasem nie potwierdzają tego żadne badania naukowe. Ani jedna z sensacyjnych i nagłaśnianych przez media informacji o odkryciach biologicznych źródeł homoseksualizmu nie została potwierdzona naukowo. Tak było z pracą Simona LeVaya, który ogłosił, że za zachowania homoseksualne odpowiedzialna jest grupa neuronów o nazwie INAH3 znajdująca się w podwzgórzu mózgowym. Późniejsze badania dowiodły, że naukowiec się mylił, do czego zresztą sam po trzech latach się przyznał, mówiąc: "Nie dowiodłem, że homoseksualizm jest uwarunkowany genetycznie ani nie znalazłem genetycznych przyczyn bycia gejem. Nie wykazałem, że geje są gejami od urodzenia".

Negatywnie zweryfikowana została także teza Johna M. Baileya i Richarda Pillarda głosząca istnienie genu odpowiedzialnego za zachowania homoseksualne. Okazało się, że czynnik genetyczny nie może determinować zachowań seksualnych, co potwierdziły badania nad wieloma parami bliźniąt jednojajowych. Chociaż posiadały one identyczny zestaw genów, to jednak niektóre z nich różniły się orientacją seksualną. Pod wpływem tej krytyki jeden ze wspomnianych naukowców John M. Bailey przyznał, że nie da się wyjaśnić zjawiska homoseksualizmu wśród bliźniąt inaczej niż przez wpływ otoczenia.

Podobnie zmiażdżona przez naukowców została teoria Deana Hamera, który doniósł, że źródłem homoseksualizmu jest szczególna sekwencja genetyczna wewnątrz chromosomu Xq28. Badania kanadyjskich uczonych obaliły tę hipotezę, a sam Hamer po pięciu latach zmuszony był przyznać, że "te geny nie powodują, iż ludzie stają się homoseksualni".

Wszystkie te domniemane odkrycia łączyło to, że zostały nagłośnione przez media jako niemal naukowo udowodnione. W ten sposób utrwalały one w opinii publicznej obraz homoseksualizmu jako zjawiska zdeterminowanego przez czynniki biologiczne. Łączyło te badania jeszcze jedno: ich autorzy - Simon LeVay, John M. Bailey i Dean Hamer - to zdeklarowani homoseksualiści. Ich tezy szybko i skwapliwie podchwytywane były i rozpowszechniane przez lobby gejowskie.

Równie chętnie kolportowano też teorie B. A. Glaudego, że o skłonnościach homoseksualnych decydują hormony, czy tezy Laury Allen i Roberta Gorskiego, że za orientację tę odpowiedzialne jest spoidło przednie, czyli wiązka włókien nerwowych łączących płaty czołowe mózgu. Również te twierdzenia zostały później przez naukę obalone.

Uwiedzeni za młodu

Powstaje więc pytanie: dlaczego środowiska gejowskie, chociaż nie ma żadnego dowodu naukowego na wrodzony charakter homoseksualizmu, przedstawiają tę hipotezę jako naukowy pewnik? Dlaczego się głosi, że homoseksualizm jest uwarunkowany biologicznie, a nie środowiskowo? Że jego źródeł należy szukać w genach lub hormonach, a nie w procesie dojrzewania i wychowania?

Odpowiedź wydaje się prosta. Jeśli orientacja homoseksualna nie jest wrodzona, lecz nabyta, to wówczas osoba o tego typu skłonnościach może próbować zmienić swoje seksualne preferencje. O tym, że jest to możliwe, przekonałem się na własne oczy, kiedy przed kilku laty realizowałem w Holandii film dokumentalny poświęcony terapii osób o skłonnościach homoseksualnych.

Odwiedziłem wówczas dwa ośrodki, w których prowadzona jest tego typu praktyka, i spotkałem się z kilkunastoma osobami, które poddały się takiej terapii. Byli wśród nich mężczyźni, którzy mają dziś normalne rodziny. Jeden z nich, Johan van der Sluis, ma teraz żonę i trójkę dzieci i - jak sam podkreśla - po skończeniu udanej terapii w 1975 r. nie miał nawrotów do homoseksualizmu. Inny mężczyzna, robotnik portowy Piet, ma obecnie szczęśliwe małżeństwo, kochającą żonę i dziewięcioro dzieci. Wszyscy opowiadali mi, że prowadząc homoseksualny styl życia, mimo pozornej radości czuli się wewnętrznie głęboko nieszczęśliwi.

Wiele ich relacji wskazywało również wyraźnie na to, że nie urodzili się jako homoseksualiści - u niektórych preferencja ta pojawiła się po tym, jak zostali w dzieciństwie wykorzystani seksualnie lub uwiedzeni w wieku dojrzewania.

Orientacja poza krytyką

Holenderski psycholog prof. Gerard van der Aardweg, który pomógł kilkuset osobom o tego rodzaju skłonnościach, podkreśla, że udana terapia oznacza osiągnięcie stałej dyspozycji do zawarcia trwałego związku heteroseksualnego. Chociaż on sam prowadzi świecką terapię, zauważa, że najlepsze osiągnięcia mają ośrodki wprowadzające do swej praktyki elementy religijne - jest to zresztą prawidłowość widoczna również przy pomaganiu osobom uzależnionym od narkotyków czy alkoholu, po prostu uruchomione zostają głębsze pokłady motywacji. Uznanie homoseksualizmu za zjawisko zdeterminowane biologicznie ma jeszcze jeden, o wiele dalej idący, skutek. Otóż stawia ono tę orientację seksualną nie tylko poza wszelką krytyką, ale nawet poza jakąkolwiek dyskusją. Nie można bowiem krytykować kogoś z powodu tych składników jego tożsamości, które nie są wybierane, lecz przyrodzone.

Można krytykować kogoś za światopogląd, preferencje czy zachowania, które nie są wrodzone, ale nie można za płeć czy kolor skóry. Kiedy więc geje mówią: "tacy się urodziliśmy" lub "Bóg nas takimi stworzył", to w rzeczywistości stawiają się poza jakimikolwiek sądami wartościującymi.

Gdyby rzeczywiście tak było, wówczas sugestie pod adresem homoseksualistów, że mogą zmienić swój styl życia, byłyby równoznaczne z rasistowskimi apelami do czarnoskórych, żeby się wybielili. Wówczas też całe nauczanie Kościoła na temat homoseksualizmu nie miałoby sensu jako niezgodne z ludzką naturą. Jest jednak jeden problem: nauka nie potwierdza tezy o biologicznym zdeterminowaniu homoseksualizmu. Co oczywiście nie przeszkadza niektórym rozpowszechniać tej hipotezy jako jedynej obowiązującej.

Grzegorz Górny
Autor jest publicystą i reżyserem, twórcą kwartalnika "Fronda"

11.09.2007r.
Rzeczpospolita

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet