"Kresy wielkie, strażnicze"? O degradacji pewnego ideału - Marek Wedemann  

 

 

 

 

 

 

"Kresy wielkie, strażnicze"? O degradacji pewnego ideału


dr Marek Wedemann

Historia słowa "kresy" - bez wątpienia jednego z ważniejszych w słowniku polskiego patriotyzmu - jest wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu stosunkowo krótka. Jeszcze w drugiej połowie XVIII w. używano go przede wszystkim na określenie posterunków wojskowych lub innych, rozstawionych w jednej linii dla przesyłania pilnych wiadomości, zwykle o charakterze urzędowym. Terminem "kresy" w tym znaczeniu, tj. "poczty z rozstawionych stójek", posługiwał się w swej korespondencji król Stanisław August, za panowania którego tego rodzaju pocztę ustanowiono. Jednocześnie w języku wojskowych z tzw. "partii ukraińskiej", jak nazywano oddziały kawalerii narodowej stacjonujące na terenie województw kijowskiego i bracławskiego, słowo to oznaczało posterunki straży granicznej, rozstawione wzdłuż południowo-wschodniej granicy państwa. To ostatnie znaczenie upowszechniło się jednak dopiero w drugiej połowie XIX w. za sprawą poematu Wincentego Pola pt. Mohort. Rapsod rycerski z podania , w którym służba wojskowa na tak rozumianych kresach ukazana została jako ostatni refleks staropolskiego etosu rycerskiego, a zarazem wzór dla pokoleń "urodzonych w niewoli, okutych w powiciu". Ta niewątpliwa nobilitacja pojęcia zapoczątkowała jego ewolucję w kierunku wielkiej metafory, oznaczającej "stanie na straży", "obronę", już nie terytorium jednak czy granic, których Polska została w wyniku rozbiorów pozbawiona, ale substancji i tożsamości narodowej, zagrożonych przez rusyfikację i germanizację. W ten sposób - jako "czuwanie w dziedzinie ducha polskiego" - pojmował "stanie na kresach" Seweryn Goszczyński i innymi czytelnicy Mohorta , wywodzący się z kręgu Wielkiej Emigracji. Mianem "Kresów wielkich, strażniczych i od Moskwicina i od Niemca" określił polskie wychodźstwo Józef Bohdan Zaleski w wierszu pt. Do spółtułaczów , pisanym w trzydziestą rocznicę powstania listopadowego.

W wydanej w tym samym czasie powieści Jana Zachariasiewicza pt. Na kresach tytułowy posterunek przeniesiony zostaje "od Dniepru i stepów ukraińskich" - "nad Wartę i Noteć", gdzie młody hrabia, potomek kresowych rycerzy i dziedzic rozległych dóbr na Ukrainie, obejmuje wielkopolski majątek, zagrożony przejściem w ręce pruskiego junkra o znaczącym nazwisku Von der Mark (od niem. "marchia; granica; miedza"). O ile jednak bilans owej ekonomicznej rywalizacji okazał się korzystny dla strony polskiej nie tylko w obrębie powieściowej fikcji, ale i w rzeczywistości, o tyle ze starcia przeciwstawionych sobie przez Zachariasiewicza pojęć "kresy" i "marchia" zwycięsko wyszło to drugie. Na defensywne z natury znaczenie słowa "kresy" nałożyło się bowiem z czasem wybitnie ofensywne (zaborcze) znaczenie niemieckiego "Mark". Proces ten dokonał się na przełomie XIX i XX w. przede wszystkim w ramach dyskursu Narodowej Demokracji, do słownika której pojęcie "kresy/kresy wschodnie" weszło na dobrą sprawę za pośrednictwem niemieckim, jako tłumaczenie terminu "Ostmark" (Marchia Wschodnia), używanego przez propagandę pruską na określenie dawnych ziem polskich, wchodzących w skład Cesarstwa Niemieckiego. W konsekwencji odporna wartość pojęcia "kresy", skierowana dotąd wyłącznie na zewnątrz, tj. przeciw wynaradawiającej polityce rządów zaborczych, w krótkim czasie obrócona została również przeciw rdzennej, choć nie-polskiej etnicznie, ludności tzw. "Ziem Zabranych" i Galicji Wschodniej, czyli przeciw potomkom pełnoprawnych obywateli Rzeczypospolitej Obojga Narodów, lub ich poddanych.

Tę nową wykładnię słowa przyjęło też, chcąc nie chcąc, wielu zwolenników tradycji jagiellońskiej. Sam Józef Piłsudski, już w trakcie walk o granice odradzającej się Rzeczypospolitej, nadmieniwszy, iż "Polska przez 150 lat stanowiła kresy dla państw zaborczych", wyraził nadzieję, że po odbudowaniu państwa Polacy nie zechcą naśladować na swych własnych kresach metod, jakich doświadczyli na sobie ze strony zaborców. Nic dziwnego, że w oficjalnym języku II Rzeczypospolitej nazwa "Kresy Wschodnie" wyparła tradycyjne określenie "Litwa i Ruś", którym posługiwał się jeszcze Rząd Narodowy w trakcie powstania styczniowego. Niewola sowiecka po r. 1945 stanowiła do pewnego stopnia powrót do sytuacji z czasu zaborów i dopiero rozpad Związku Sowieckiego umożliwił postawienie na nowo pytania o sens słowa "kresy". Odważna i dalekowzroczna polityka wschodnia śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego otwierała przed nami całkiem realną perspektywę, w której pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym nie rozciągają się już niczyje kresy, a wolne i suwerenne państwa od Estonii po Gruzję stoją ramię w ramię na odwiecznych kresach naszej wspólnej cywilizacji. Brutalny cios wymierzony w tę politykę 10 kwietnia 2010 r. potwierdził, niestety, pamiętną obawę, wyrażoną niespełna dwa lata wcześniej w Tbilisi podczas rosyjskiej inwazji na Gruzję: "Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę".

13.04.2011r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet